Czekolada o smaku deszczu 8
Dodane przez Aquarius dnia Kwietnia 14 2012 10:30:55
Kolejne dni mijały w miarę spokojnie. Tak jak Karol przewidział, Kamil przestał unikać Adama, wręcz przykleił się do niego, na każdym kroku uśmiechając się do niego i patrząc maślanymi oczkami. Na początku trochę to rozbawiło Adama i sprawiało niemałą przyjemność. On sam był jedynakiem , wiec nie wiedział jak to jest mieć młodszego brata. Dlatego też sprawiało mu to ogromną przyjemność i przez to pozwalał Kamilowi na wiele rzeczy, które innego by już pewnie wyprowadziły z równowagi. Jednak po pewnym czasie zaczął się nad tym wszystkim zastanawiać. Analizował wszystkie za i przeciw i za każdym razem wychodził mu jeden i ten sam wniosek: Kamil się w nim zakochał! Był tak tym faktem przerażony, że zupełnie nie wiedział, co robić. On kochał Kamila tylko i wyłącznie jak brata, jego serce zajmował ktoś inny, a nie chciał, żeby chłopak przestał go lubić tylko dlatego, że nie odwzajemnia jego uczuć. A niestety to się nigdy nie stanie, albowiem od tamtego pamiętnego dnia, kiedy Adam definitywnie zerwał więzy ze swoją biologiczną rodziną, jego umysł serce wypełnił Karol. Najpierw były to luźne, zwykle dość erotyczne myśli, zwłaszcza wieczorami, gdy czekał na sen, a potem było ich coraz więcej i więcej i zanim się obejrzał Karol wypełniał jego umysł całkowicie. I choć uparcie odsuwał od siebie tą myśl, to jednak dobrze wiedział, że się w nim zakochał. Za każdym razem gdy widział Karola jego serce przyspieszało, a gdy podczas wspólnej pracy udało mu się go przez przypadek dotknąć, panikował w duchu i jednocześnie cieszył się. Nie było to niestety dla niego łatwe jeszcze z dwóch powodów. Jednym z nich był Kamil, a drugim sam Karol. Od tamtego dnia, kiedy doszło między nimi do zbliżenia, Karol zachowywał się tak jakby nic się nie stało. Trochę to bolało Adama. Gdzieś w głębi duszy miał nadzieję, że Karol czuje coś do niego, chociaż trochę, na tyle, by odwzajemnić jego uczucie. Bardzo chciał to potwierdzić, niestety ciągłe warczenia Karola i jego chłód w kontaktach sprawiały, ze Adam tracił całą pewność siebie. Za każdym razem, kiedy ponosił porażkę w walce z samym sobą, by podejść do Karola i porozmawiać, powtarzał sobie, ze przecież sam tego chciał, kiedy prosił go o zapomnienie o tym incydencie. Jednak następnego dnia znowu tęsknił i znowu sobie powtarzał, że za parę dni znowu spróbuje i tym razem na pewno mu się uda.
Z kolei Kamil łasił się do niego przez cały czas tak samo. Codziennie rano, tuż po przebudzeniu powtarzał sobie, ze tym razem na pewno porozmawia z nim i wyjaśni wszelkie nieporozumienia, jednakże kiedy spoglądał w te cudownie błękitne, ufnie w niego wpatrzone, oczy, tracił całą pewność siebie i nie był w stanie wydusić ani słowa. Zaczynało go to już męczyć. Dobrze wiedział, ze dłuższe przeciąganie takiej sytuacji nie doprowadzi do niczego dobrego. Na szczęście życie rozwiązało za niego ten problem.
W końcu wakacje się skończyły i Kamil poszedł do szkoły. Przez top Adam miał więcej pracy, ale nie narzekał. Dzięki temu miał mniej czasu na myślenie zarówno o Kamilu, jaki o Karolu. Wraz z kolejnymi mijającymi dniami powoli okazywało się, że Kamil czasami wraca do domu dość późno, a czasami ma taki rozanielony wyraz twarzy, jakby się zakochał. Coraz rzadziej przebywał z Adamem. I jak wcześniej mógł z nim chodzić do sklepu czy na spacery, tak teraz coraz częściej wracał późno do domu, noc stop esemesował, albo zamykał się w pokoju i rozmawiał przez telefon. Adam stwierdził, ze dobrze by było gdyby to było to co on myśli, czyli inaczej mówiąc wielka miłość Kamila. Kochał tego dzieciaka i chciał dla niego jak najlepiej.
A jeśli chodzi o Karola… Uczucie do niego rosło coraz bardziej, jednak sposób bycia Karola skutecznie odstraszał Adama i sprawiał, ze czuł się coraz bardziej nieszczęśliwie. Cała ta sytuacja doprowadzała go powoli na skraj szaleństwa. Był już tak tym wszystkim zmęczony i zrozpaczony, ze zaczął popełniać błędy w pracy.
- Uważaj co robisz! – krzyknął Karol, któregoś dnia, gdy podczas pomocy przy zszywaniu psa po zabiegu przez przypadek dotknął ręki Karola i drgnął upuszczając trzymane szczypce do wnętrza rany.
- Przepraszam! – krzyknął przerażony i chciał wyciągnąć narzędzie, lecz ręce mu się zbyt trzęsły.
- Wyjdź! – warknął Karol odtrącając jego rękę.
- Przepraszam – wyszeptał Adam i wybiegł z lecznicy. Pobiegł do pokoju i rzucił się na łóżko.
Teraz z pewnością Karol go znienawidzi. Przez to co zrobił życie psa było w niebezpieczeństwie, a przecież Karol tak kochał wszystkie te zwierzaki, że gdyby przyczynił się do śmierci któregoś z nich, to z pewnością by go znienawidził. Teraz już Adam nie miał szans na odwzajemnienie uczucia. Serce ścisnął żal, a z oczu popłynęły łzy. Płakał w poduszkę tak długo, że aż w pewnym momencie zasnął. Kiedy w końcu się obudził stwierdził, że już jest wieczór. Westchnął ciężko i podniósł się. I w tym momencie krzyknął przestraszony. Na jego łóżku ktoś siedział! Zapalił nocną lampkę i w jej świetle zobaczył Karola.
- Karol? Co ty tu robisz? – zdumiał się.
- Co się z tobą ostatnio dzieje? – spytał Karol marszcząc groźnie brwi.
Na widok jego miny Adamowi przeszły po plecach ciarki. Wiedział, że taka mina, to zapowiedź kłopotów, jednakże mimo to burknął:
- Nie wiem o czym ty mówisz.
- Nie wkurwiaj mnie, dobra? – do miny dołączyło złowrogie warknięcie. Adam nerwowo przełknął ślinę. – Widzę, ze coś się z tobą dzieje. Do tej pory nic nie mówiłem, bo myślałem, że może jeszcze nie odreagowałeś po spotkaniu z ojcem, ale po tym dzisiejszym nie mogę już dłużej tego ignorować.
.- Możesz być spokojny, to się więcej nie powtórzy – odparł Adam. – Nie będę już z tobą pracował. Tak będzie bezpieczniej.
Karol westchnął ciężko i powiedział dziwnie łagodnym głosem:
- Nie chcę żebyś przestał ze mną pracować. Jesteś jedynym, który mnie rozumie i znosi moje marudzenie. Po prostu powiedz mi co się dzieje.
- Nic się nie dzieje – bąknął Adam i podkuliwszy kolana objął je rękami.
- Adam… - tym razem w głosie można było usłyszeć wyrzut.
- Naprawdę nic się nie dzieje – bąknął niepewnie Adam kuląc się jeszcze bardziej.
Karol nic nie powiedział, tylko patrzył się intensywnie na Adama.
Ten doskonale wiedział, że Karol się na niego patrzy, wręcz czuł jak ten jego wzrok przewierca go na wylot.
- Kurwa, nie patrz tak na mnie – jęknął zakrywając twarz rękami. – Proszę.
Karol westchnął i przysunął się bliżej. Złapał Adama za ręce próbując odsłonić jego twarz, lecz ten gwałtownie szarpnął się i wykrzyknął histerycznie:
- Nie dotykaj mnie!
- Adam, co jest? – Karol wyraźnie zaniepokoił się.
- Proszę, nie dotykaj mnie, bo nie ręczę za siebie – wyszeptał Adam. Zasłonił się rękami i zaczął się trząść jakby miał dreszcze. – Już nie mogę dłużej wytrzymać.
- Czego?
- Od tamtego dnia cały czas myślę tylko o tobie. Kiedy zasypiam, kiedy pracuję, kiedy jem i kiedy zasypiam. Cały czas. O tobie, o twoim ciele, o seksie z tobą, o tym jak bardzo chcę cię dotykać i poczuć znowu jak całujesz mnie i pieścisz. O tym jak bardzo cię kocham. Ale ty jesteś zimny i nieprzystępny, jakby nic między nami się nie wydarzyło. To dla mnie zbyt duża tortura. Każdy twój wzrok, każdy przypadkowy dotyk… po prostu nie mogę już dłużej wytrzymać. – Wyrzucał z siebie gorączkowo słowa.
Karol westchnął.
- Nic nie robiłem, bo sądziłem, że potrzebujesz czasu. Sam wszakże powiedziałeś, żebym zapomniał o tym co wtedy zaszło. Nie chciałem zapomnieć, więc po prostu czekałem.
- To znaczy… - Adam spojrzał na niego z niedowierzaniem.
Karol bez słowa nachylił się i pocałował Adama.
- … właśnie to – dokończył zdanie i uśmiechnął się ciepło.
W tym momencie Adam rzucił się na Karola, przewrócił go na plecy i zaczął łapczywie całować. I noc była świadkiem ich namiętności, dzikiej i szalonej, a jednocześnie głębokiej i pełnej piękna.
Ranek zastał ich wtulonych w siebie. Adam otworzył leniwie oczy. Czuł bicie serca kochanka, było takie spokojne, a ten spokój udzielał się także Adamowi. Uśmiechnął się czule i wtulił jeszcze bardziej w Karola. W tym momencie poczuł delikatny pocałunek w głowę i ciche:
- Dzień dobry. Jak się spało?
- Jak nigdy dotąd – odparł z uśmiechem na twarzy.
Karol zaśmiał się. Chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz w tym momencie usłyszał pukanie do drzwi, a sekundę po nim drzwi się otworzyły i do pokoju wpadł Kamil z jakąś długowłosą dziewczyną. I zastygł niczym żona Lota.
- Kamil, to nie tak jak myślisz – zaczął nerwowo Adam. Właśnie spełnił się jego najgorszy koszmar. I co on teraz ma zrobić? Nie tak łatwo jest posklejać złamane serce, zwłaszcza gdy należy do kogoś tak miłego, jak Kamil.
- To jest dokładnie to co myślę – odparł twardo Kamil i nagle uśmiechnął się zadowolony. – W końcu to zrobiliście.
- Słucham? – Adam był zdezorientowany. Spodziewał się najróżniejszych reakcji, od wyrzutów poprzez płacz, aż do histerii, ale nie tego.
- No, zastanawiałem się kiedy się w końcu prześpicie ze sobą. Tak się z tym ślimaczyliście, że już zacząłem w was wątpić.
- To ty nie masz nic przeciwko temu, że ja i Karol… - Adam wciąż nie mógł otrząsnąć się ze zdumienia.
- A dlaczego miałbym mieć coś przeciwko? – Kamil zdziwił się.
- No bo myślałem, że się we mnie zakochałeś – bąkał niepewnie Adam.
Słysząc to Kamil roześmiał się serdecznie.
- A skąd ci taki pomysł przyszedł do głowy? Owszem kocham cię, ale tylko i wyłącznie jak starszego brata. Poza tym mam dziewczynę. A właśnie, poznajcie, moja dziewczyna, Beata. Śliczna jest, prawda? – zapytał z dumą wskazując na towarzyszącą mu dziewczynę. Odwrócił się do dziewczyny: - Monika, poznaj, to mój brat Karol. To także mój brat. I tez Karol, ale możesz mówić na niego Adam. – Wskazywał po kolei palcem.
- Witaj – wybąkał niepewnie Adam. Wciąż był zszokowany tym co usłyszał. Karol natomiast tylko coś burknął po swojemu.
- No i co tak stoisz, jak słup soli – mruknął z pretensją w głosie Kamil do dziewczyny. – Wypadałoby chociaż powiedzieć „cześć”.
- Jesteście… pedałami? – odezwała się po krótkiej chwili milczenia dziewczyna. W jej głosie, oprócz zdumienia można było wyraźnie usłyszeć obrzydzenie. Potwierdzała to jej zniesmaczona mina.
- Trochę wulgarnie powiedziane – mruknął Karol.
- I do tego braćmi? – indagowała dalej Beata z tą samą miną.
- Dokładnie – potwierdził spokojnie Adam.
- Jesteście popaprani – stwierdziła dziewczyna z niesmakiem. – To jest chore, ohydne.
- Niby co? – zdziwił się uprzejmie Adam.
- Pedały, w dodatku bracia… Nie uciszaj mnie – warknęła na Kamila, który potrząsał ją za rękę próbując coś powiedzieć. – Ty też jesteś chory, że się z nimi zadajesz.
W tym momencie wyraz twarzy Kamila zmienił się diametralnie.
- Wiesz, pomyliłem się co do ciebie – powiedział cicho. – Myślałem, że jesteś spoko dziewczyna, ale ty jesteś ograniczona i na dodatek wulgarna. Bycie gejem nie jest ani chore, ani ohydne. Nie znasz ani Karola ani Adama, a mimo to wyzywasz ich od pedałów i obrażasz ich. Zawiodłem się na tobie. – Dodał z wyrzutem. – Nie chcę takiej dziewczyny. Lepiej będzie jak szybko opuścić mój dom.
Dziewczyna patrzyła w zdumieniu na Kamila. W końcu ocknęła się i wysyczała:
- Jak sobie życzysz. Nie mam zamiaru zadawać się z takimi popaprańcami. - Po czym wyszła trzaskając drzwiami.
- No i złamała mi serce – westchnął teatralnie Kamil, po czym rzucił się na łóżko, miedzy Adama i Karola. – Potrzebuję pocieszenia.
W tym momencie Karol i Adam pochylili się jednocześnie i pocałowali Kamila w oba policzki.
- Biedactwo – odezwał się Adam.
- Nie ma czego współczuć – mruknął Kamil zamykając oczy. – To i tak by się w końcu rozpadło. Zastanawiałem się tylko kiedy to nastąpi.
- Jak to? – zainteresował się Adam. – A tak w ogóle to myślałem, że nie lubisz dziewczyn. Wtedy kiedy ta Monika cię pocałowała, skrzywiłeś się niemiłosiernie i stwierdziłeś, że nie lubisz jak dziewczyny cię całują.
- No bo nie lubię, wolę jak to JA je całuję – wyszczerzył zęby w uśmiechu. –A z Beatą, to już od jakiegoś czasu się psuło, tylko myślałem, ze jej na mnie zależy, więc nic nie mówiłem. Właściwie to dobrze się stało. Nie pozwolę, żeby jakaś głupia i ograniczona baba obrażała moich braci – mruknął złowrogo.
Adam uśmiechnął się i pocałował Kamila w czoło, po czym położył się przytulając Kamila. I jednocześnie obejmując Karola, który zrobił dokładnie to samo z drugiej strony Kamila. I leżeli tak nic nie mówić, przytuleni do siebie.
- Kocham was – wymamrotał sennym głosem Kamil.
- My ciebie też – odparł cicho Adam, po czym pocałował go w głowę.
Jeszcze tego samego dnia, a dokładniej, przy obiedzie, Adam i Karol powiedzieli reszcie rodziny o ich uczuciu, chociaż Adam na początku oponował. Wciąż bał się ich reakcji. Na szczęście jego czarny scenariusz się nie spełnił. Wszyscy bardzo się ucieszyli i życzyli im szczęścia, zupełnie jakby byli nowożeńcami.
Kolejne dni pokazały, że Karol jednak potrafi okazywać uczucia. Oczywiście warczał na wszystkich tak jak zawsze, ale na dziewczyny kręcące się wokół Adama i próbujące go poderwać warczał najbardziej. Warczał także na Kamila, który nie zrezygnował z przymilania się do Adama i patrzenia na niego maślanym wzrokiem. Ale tym razem Adam cieszył się, ze to są tylko i wyłącznie braterskie uczucia.
Któregoś razu Adam i Karol zostali wysłani do hipermarketu po większe zakupy, na cały miesiąc. Kiedy w końcu, po powrocie do domu, chowali wszystkie produkty, Karol zobaczył tabliczkę czekolady firmy Wedel.
- A to co? – zdziwił się. – Nie przypominam sobie żebyśmy mieli na liście czekoladę.
Adam uśmiechnął się i powiedział:
- To dla Kamila. – Karol uniósł w zdziwieniu jedną brew. Adam wyjął z jednej z szuflad czarny mazak i przekreślił słowo „gorzka”, po czym napisał dwa inne. – Od niej wszystko się zaczęło.
Napis na czekoladzie brzmiał: „czekolada o smaku deszczu”

KONIEC