Bądź mi stanikiem, majtkami, podwiązką
Dodane przez Aquarius dnia Marca 10 2012 12:30:56
Zamek w drzwiach skrzypnął, drzwi uchyliły się, zagrzechotały klucze.
Wyjrzał z kuchni, zaciekawiony, kto mógł przyjść.
A kto ma klucze do jego mieszkania?
- Krzysiek? Co ty tu robisz? – popatrzył ze zdziwieniem na mężczyznę stojącego w przedpokoju. Dopiero potem kątem oka zauważył walizkę - Czy ty… - wracasz? Nie, to zdecydowanie nie chciało mu przejść przez gardło.
- Wpadłem po resztę rzeczy. Wiesz, trochę jeszcze zostało.
Rozejrzał się chaotycznie po mieszkaniu. Cóż, może liczył na to, że jego rzeczy poskładane są już w jeden kąt lub też wszystkie leżą roztrzaskane na podłodze. Przeliczył się. Wszystko pozostało na swoich miejscach. Nie wyjął nawet zdjęć z ramek. Jedynie gruba warstwa kurzu na nich świadczyła o tym, że dawno nie miał ich w rękach.
- A, tak, jasne. Bierz. Może ci pomóc? - o święta uprzejmości, co on wyprawia? Po co o to pyta?
- Nie, dzięki - dobrze, że przynajmniej Krzysztof potrafi się zachować jak trzeba i odpowiednio rozumie pytanie.
Rozejrzał się jeszcze raz. Co tak właściwie ma zabrać? Wspólne zdjęcia? To, co dostał na urodziny? Co dostali razem od jego rodziców? Co chce zabrać? Śmiech, który jeszcze jakiś czas temu tu zostawił? Zapach seksu z sypialni?
- Może herbaty? Chcesz?- Paweł poszedł do kuchni, nastawił wodę, nie czekając na odpowiedź. Nie potrzebował jej. Zamierzał zrobić tą herbatę. Zająć ręce kubkiem, czajnikiem, puszką z herbatą. Zająć się miotaniem między kuchenką a blatem, blatem a stolikiem. Co prawda wie, że Krzysztof nie przepada za herbatą, że woli kawę. Pił ją zawsze, najchętniej waniliową, wciąż stojącą na półce obok kuchenki. Krzysztof już wiedział, że nie musi odpowiadać, że nawet nietaktownie byłoby by prosić o waniliową kawę. To zdanie przyniosłoby tyle wspomnień i zażenowania.
- Co u Tomka? - spytał obojętnie, byle coś powiedzieć i zapchać tą bezsensowną ciszę. Otwierał szuflady i patrzył na rzeczy w nich się znajdujące. Ta koszula… Który z nich w końcu ją kupił? Chodził w niej parę razy, Paweł znacznie częściej, ale kupił ją Krzysztof. Wziąć czy zostawić? Zostawić. Zawsze, gdy będzie chciał ją nałożyć będzie mu przypominała Pawła. Niepotrzebnie.
- Wiesz, nie mam z nim kontaktu, od kiedy się przespaliście ze sobą - przez wzruszenie ramion prawie wylał herbatę. Mógłby ją wylać, nikomu nie była potrzebna. Krzysztof jedynie mruknął „aha”, bo co innego mógł powiedzieć? Nic dodać nic ująć, „aha” zawierało w sobie już wszystko.
- A co u tej dziewczyny? Jak jej tam… - odstawił herbatę na szafkę, pewien, że tam też ona pozostanie. Nawet nieszczególnie go interesowało jak ta dziewczyna ma na imię i co u niej. Zajrzał z ciekawości do walizki, którą przywlókł Krzysztof. Włożył do niej kilka ubrań, żadnych rzeczy, nad których własnością można było dyskutować. Poszedł po najmniejszej linii oporu. Ale w końcu będzie musiał podjąć parę decyzji.
- Klaudia. Dobrze, planuje pójść na studia doktoranckie - odpowiedział idealnie. Nie za mało, by Paweł nie musiał z uprzejmości się dopytać, ani nie za dużo, by Pawła nie zanudzić. By nie skrzywdzić go długim wywodem o Klaudii.
- Pewnie ją kochasz, co, Krzysiek? - w głosie Pawła jest rozżalenie, to niedobrze, bo nie powinno go tam być. Pytanie to rzucił z lekkością, od niechcenia. A przynajmniej tak właśnie zamierzał. Zgarnął z regału kilka ramek ze zdjęciami. Nie za szybko, by nie wyglądało to histerycznie, nie zbyt wolno, by nie wzbudzało skojarzenia z nostalgią.
- Pewnie tak - mruknął. Dopiero po chwili zauważył, że Paweł mu coś wręcza. A co to jest, zauważył dopiero wkładając to do walizki. - Po co mi to?
- A po co mi to? Zrób z nimi co chcesz - stwierdził, wzruszając jeszcze raz ramionami. To wszystko, na co było go stać.
- Ale… - zaczął Krzysztof, jednak zanim skończył wciął się Paweł.
- Ale? - czyżby liczył, że za tym „ale” kryje się coś więcej?
- Ale ramki są twoje - odpowiedział prosto. Zbyt prosto, auć, to zabolało. Powstrzymał śmiech, który mimowolnie cisnął się na wargi. Jak dużo jeszcze zostało tych rzeczy? Może na kilka pytań o pracę i rodziców? Może więcej, miał nadzieję, że nie wystarczy ich na żale i pretensje. Paweł jedynie machnął ręką, pokazując tym, że nie dba o ramki. Ramki dostał od Krzysztofa, który potrzebował, żeby w ich wspólnym mieszkaniu stało kilka zdjęć. Nie chciał więc tych ramek, ale nie ze względu na to kto mu je dał. Po prostu zachowanie tych fotografii byłoby bolesne, wyjęcie ich - rozdzierałoby, a potem żadne inne zdjęcie nie pasowałoby na to miejsce. Krzysztof natomiast bał się o nich dyskutować, bał się zostawić je zbyt długo w swoich rękach. Wrzucił do walizki, popłacze nad nimi w domu.
Zgarniał następne rzeczy, było coraz trudniej. Czy przez ten czas zostało cokolwiek „jego”, czy wszystko stało się już „ich”? Nawet zdejmując z szafki płyty Guns’n’roses czuł, jakby okradał z nich Pawła. Chociaż Paweł zawsze wolał Stinga.
- A jak ci idzie w pracy? - zagadał Krzysztof. To on zawsze miał większe problemy z ciszą. Nie potrafił jej zaakceptować, nawet, kiedy była niezbędna i nawet w chwilach, gdy już żadne słowa nie były potrzebne. Powtarzał wtedy na głos imię Pawła, raz, czasem dwa, czasem stawało się dla niego mantrą.
- Bez zmian - obojętnie. Auć! Miał dostać awans. Czemu nie dostał? Bo był przygnębiony? Bo odreagowywał złość na innych? Może nie pojawiał się w pracy? To nie było dobre pytanie. O co można spytać? O to, co sądzi na temat wczorajszej pogody? Czy dzieci w Afryce dalej głodują? - A u ciebie?
- Fajnie. Zagłodziłem rybki w akwarium - Po co to powiedział?
- Krzysiek, to były piranie - roześmiał się z niedowierzaniem, kierując się w stronę sypialni. Zostało tam tyle rzeczy Krzysztofa, wolałby sam je wynieść, żeby tamten nie musiał wchodzić. Wszedł.
- Wiem, muszę za nie zapłacić - odparł. Zanim jednak wszedł, to znów przypomniał mu się ten zapach seksu…
- Nie ma go już- rzucił przez ramię Paweł, otwierając szafę. Z ubraniami było mniej problemów, oczywiste co czyje, z pamiątkami, trochę większy. Czy poszewkę na kołdrę, którą kupił Krzysztof też zdejmować?
- Powiedziałem to na głos? - poczuł się zakłopotany. By tego nie ujawnić podszedł do szafy i zaczął układać w walizce rzeczy, które podawał mu Paweł.
- Nie, pomyślałeś zbyt głośno - no tak… Paweł wszystko pamiętał. Pamiętał ich wspólne myśli, rozmowy, śmiech, irracjonalne teksty, smaki, zapachy, kierunki, w których szli codziennie rano. Które Krzysztof chyba do końca potrafiłby gubić- Szukałem go tu przez ostatni tydzień. Nic.
-A ty z nikim…?
- Z nikim- uciął Paweł. Niepotrzebnie, Krzysztof i tak by nie dokończył. Jedynie tak samo jak Paweł, z zakłopotaniem pomyślał o poszewce na kołdrę. Rozpadło się wszystko, w co wierzył, a myśli o kawałku materiału. Może przeciąć go na pół?
- Ale seks mieliśmy dobry, co? - rzucił od niechcenia Paweł. Tak, tylko on potrafił rzucać takie teksty „ ot tak”.
- No dobry- Krzysztof nie mógł zaprzeczyć, to akurat im wychodziło nawet ,jeśli czasem nie potrafili się dogadać co do sprzątania łazienki i zostawiania brudnych naczyń w zlewie.
- A jak z … - chwila zastanowienia. Oczywiście Paweł pamiętał, ale nie chciał by Krzysztof o tym wiedział - z Klaudią?
-Problematycznie - odparł, porzucając temat poszewki. Żel intymny. Zabrać czy udawać, że o nim nie pamięta? Jeśli jeszcze długo będzie o tym myślał to Paweł się zorientuje. Udawać, że nie pamięta.
-Problematycznie z tobą czy z nią? – Pawła podejrzanie zainteresował ten temat, jednak ciągnął go z taką lekkością, że mógł sobie na to pozwolić. Zdjął z półki kilka książek. - Dedykacje wyrwać czy zostawić?
- Ze mną. Myślę o tobie. A jaką? - Nie zamierzał dokładnie tłumaczyć. Paweł da radę wyłapać, co trzeba.
- I co? – zajrzał na pierwszą stronę książki, żeby sprawdzić- Wojaczek - teraz Krzysztof musiał sobie zrobić z tego pełne zdania. Mówili tak często. Nie potrzebowali całych zdań. Zbyt dużo słów, zbyt dużo czasu.
- I nic. Nie idzie czasem. „To jest moja matka jadalna a to jest mój głód dziecinny”?
- Nie, nigdy ci „Mitu rodzinnego” nie pisałem w dedykacjach.- Rzucił spojrzenie na Krzysztofa. „A więc co?” Mógł to wyczytać z jego twarzy - „Bądź mi”- nie musiał pytać, czy Krzysztof pamięta.. Nie było więc potrzeby czytać, a mimo to zaczął - „Bądź mi od stóp do głowy, od pięty do ucha. Od kolan do pachwiny od łokcia do paznokci…- mruczał cicho, tylko udając, że czyta. Znał na pamięć.
- To zostaw. Wiesz, zawsze ciekawiło mnie, skąd u takiego eleganckiego człowieka zamiłowanie do Bursy i Wojaczka. - stwierdził Krzysztof, ale nie mógł się powstrzymać. Sam zaczął cicho recytować dalej – „Pod pachą, pod językiem, od łechtaczki do rzęs”- cóż, Krzysztof też znał na pamięć. Dużo razy czytał to i wzdychał pod własnym dotykiem, gdy Paweł był daleko, a pragnął mieć go blisko.
-„Bądź biegunem mojego pomylonego serca, rakiem, który mózg jedząc pozwoli poczuć mózg. Bądź wodą tlenu dla spalonych płuc” - Paweł czytał to wiele razy zanim poznał Krzysztofa. Nie marzył wtedy o nikim. A potem za każdym razem myślał już tylko o Krzysztofie. W tym momencie wydawało mu się to groteskowe, bo wspominał to wyjmując z szuflady drobiazgi, które należały do Krzysztofa, by podać je właścicielowi, który zaś wrzucał wszystko do walizki. A Krzysztof? Nie mówił już nic. Chciał słuchać dalej. Paweł, zawsze, gdy to recytował miał w głosie coś niesamowitego. Co nadawało słowom sens i czyniło je wiarygodnym. Jednak Paweł nie mówił dalej. A wiersz nie mógł zostać przerwany. W ręce Krzysztofa trafiły perfumy. Zanim je schował, psiknął jeszcze raz, by zostawić trochę zapachu Pawłowi
- „ Bądź mi stanikiem, majtkami, podwiązką, bądź kołyską dla ciała, niańką, co kołysze, jedz mi brud zza paznokci, pij miesięczną krew”…- tak, tylko Wojaczek był w stanie napisać coś takiego. Dalej nie wiedział, za co Paweł lubił Wojaczka. Taki elegancki człowiek. Paweł, nie Wojaczek. A Paweł? Uśmiechnął się tylko pod nosem, bo wiedział, co mu przypadło do recytacji. Jedynie ściszył głos.
-Bądź żądzą i spełnieniem, rozkoszą, znowu głodem… Przeszłością i przyszłością…
-Sekundą i wiecznością - wszedł mu w słowo Krzysztof. Akurat ten wers lubił. Bez słowa zajrzał do łazienki by zgarnąć z niej do pudełka wyjętego z walizki kosmetyki i zabrać ulubiony ręcznik. A jeśli to był też ulubiony ręcznik Pawła?
- Bądź chłopcem, bądź dziewczyną, bądź nocą i dniem - chwila ciszy, bynajmniej nie po to, by poczekać aż Krzysztof wróci. Po prostu myślał, czy tamten zabierze jego ulubiony ręcznik. Cóż, zabrał. - Bądź mi życiem, radością, bądź śmiercią, zazdrością. Bądź złością i pogardą, nieszczęściem i nudą. Bądź Bogiem, bądź Murzynem, ojcem, matką, synem - recytował coraz szybciej. Sam dla siebie, patrząc jak zielony ręcznik znika w walizce. Cała łazienka była niebieska, tak jak pozostałe ręczniki, a ten jeden był zielony, nie pasował i Paweł zawsze kazał chować go w szafce.. Jakby łazienka była głównym pokojem reprezentacyjnym, po którym kurz oceniałby całe mieszkanie.
-Bądź i nie pytaj jak Ci się wypłacę. A wtedy… - przerwał. Co było dalej?
-Darmo weźmiesz najpiękniejszą zdradę - dokończył za niego Paweł.
-Miłość, która obudzi śpiącą w tobie śmierć - tak, to był już koniec. Krzysztof roześmiał się - czy nie mogłeś mi napisać czegoś romantyczniejszego? Idziemy do kuchni?
- To jest coś romantyczniejszego? - dla niego nie było. Cóż, może dziwnie postrzegał romantyzm. Co do kuchni, wolał nie komentować, bo wtedy musiałby spytać co z zastawą. Pewnie Krzysztof mu ją zostawi, w obawie przed konfrontacją - A co byś wolał, „Kochankę powieszonego”?
- A Harasymowicz to niby mało miał miłosnych wierszy? A erotyki Baczyńskiego? - nie, tylko nie temat wierszy. W Pawle zafascynowało go to, że mógł z nim rozmawiać godzinami o wierszach. Tak, doskonale wiedział, co ten miał do powiedzenia o Harasymowiczu. A co z zastawą zrobić?
- Baczyński jeszcze przejdzie. Harasymowicza nie lubię - stwierdził Paweł. Dokładnie tak. Będąc w kuchni przypomniał sobie stojącą w salonie herbatę. Olać herbatę - Poza tym oni są zbyt… Wiesz jacy zbyt są. A Wojaczek ma w sobie to coś… Wiesz co?
- „Więc wpatruje się w wystawę i czuje jak mi cieknie ślina i sperma?” – tak, to była pewnego rodzaju kpina, droczenie się z Pawłem. Tylko oni potrafili się droczyć ze sobą przy pomocy wierszy. Teraz Krzysztof uświadomił sobie, że zna te wszystkie wiersze na pamięć. „Mit rodzinny”, w którym tylko Paweł potrafił dostrzec coś pięknego, też znał.
-Raczej „bądź żądzą i spełnieniem, rozkoszą, znowu głodem. Przeszłością i przyszłością, sekundą i wiecznością”- zaintonował jeszcze raz Paweł. Tak, doskonale wiedział, jaki fragment wybrać. - Może kawy? – zapytał. Tak, to zdecydowanie było postawienie wszystkiego na jedną kartę.
- Waniliową?- spytał, starając się zająć przeglądaniem szuflad w poszukiwaniu swoich łyżeczek. Wiedział, że ich nie znajdzie, bo nigdy nie miał swoich łyżeczek. Nawet gdyby miał, nie znalazłby, bo tępo patrzył się na dno szuflady, nie widząc na co patrzy.
- Tak, waniliową. Chcesz? - serce mu biło coraz szybciej. Niby od niechcenia oparł się o blat. Krzysztof nie wytrzymał. Odwrócił się w stronę Pawła i spojrzał mu głęboko w oczy.
- Chcę- ledwo łapał oddech- Bądź mi stanikiem, majtkami, podwiązką… Bądź mi do cholery, Paweł! - prawie wykrzyczał, przypierając go do szafki kuchennej swoim ciałem i zamykając usta swoimi ustami.
-Dziwnie pojmujemy romantyzm- powiedział z krzywym uśmiechem Krzysztof, przerywając pocałunek, by pomóc Pawłowi usiąść na blacie. Ten wciąż trzymał rękę na jego karku. Paweł spojrzał mu w oczy, pełen wątpliwości.
- Krzysiek, A … - chwila zastanowienia. Tym razem, z tego wszystkiego naprawdę zapomniał - Klaudia?
- Klaudia w ogóle go nie pojmuje - to wszystko, co miał do powiedzenia w tej sprawie. Wsunął jedną dłoń pod koszulę Pawła, by pod palcami znów poczuć jego skórę, napięte mięśnie pleców. Delikatne dreszcze przewodzone przez sieć nerwów.
-Dałbyś mi odejść? Nie wierzę. Nie myślałeś o zarąbaniu mnie siekierą, kiedy będę nakładał buty? - śmiał się, jak dawno Krzysztof się nie śmiał. Paweł z kolei popatrzył na niego z nieukrywaną ulgą.
- Myślałem
- I? - musiał się odsunąć od Pawła, wyjść z kuchni. Choć najchętniej wróciłby do Wojaczka, do sypialni…
- Sprawdziłem, nie mamy żadnej w mieszkaniu - właśnie mieszkanie znów stało się ich. Ręcznik stał się ich, ich stały się zdjęcia, ramki, koszula, którą oboje nosili. Nawet poszewka na kołdrę. - Zawsze jakby co, został zestaw noży tytanowych.
- Do zobaczenia. Jeśli nie wrócę, zarżniesz mnie tymi nożami?
- Zarżnę, Krzysiu- powiedział z uśmiechem. Krzysztof nałożył buty, kurtkę, skierował się do drzwi, zagrzechotał kluczami, zamknął drzwi, skrzypnął zamkiem.

- Krzyś..?
- Klaudia? Przyszedłem po rzeczy.