Edukacja 1
Dodane przez Aquarius dnia Grudnia 31 2011 00:24:21
Rozdział 1

Pogrzeby były pięknymi uroczystościami. Duszące zapachem wieńce kwiatów żegnały zmarłego, który udał się na wieczny spoczynek. Krąg bliskich odzianych w czerń i roniących łzy. Czasem były szczere, a czasem smutek był wymuszony, bo przecież tak wypada. Co ciekawe to drugie zdarzało się nader często.
Undertaker oparł się na trzonku łopaty przyglądając się z ukosa jak rodzina właśnie pogrzebanego nieboszczyka wypowiada nad jego grobem po kilka słów.
- Był dobrym człowiekiem i kochającym mężem - szlochała jakaś kobieta ocierając chusteczką niewidoczne łzy.
Taaaak, zwłaszcza że zostawił wdowie w spadku willę i kilkadziesiąt tysięcy funtów, dodał w myślach Grabarz i parsknął w rękaw zduszonym śmiechem.
- Zawsze miał dla innych pomocną dłoń! - dodał jakiś elegancki mężczyzna.
Oczywiście, dla każdego kto tylko mógł mu coś załatwić w przestępczym półświatku.-Niekontrolowany chichot wyrwał się z gardła właścicielowi zakładu pogrzebowego i rodzina zmarłego obejrzała się na niego zdegustowana. Undertaker uniósł dłoń o długich pomalowanych na czarno paznokciach w obronnym geście.
- Wybaczcie, przypomniałem sobie kawał - powiedział z szerokim uśmiechem.
Ludzie zamruczeli z oburzeniem, ale nie zareagowali jakoś więcej. Głównie dlatego, że Grabarz wzbudzał w nich spory niepokój. I nie chodziło tu tylko o szarą szatę o długich rękawach, w których chował szponiaste dłonie, ani nawet nie o długie srebrne włosy i blizny znaczące twarz, gardło i dłonie mężczyzny, choć to wszystko nadawało mu wygląd upiora z najgorszego koszmaru. Nie czuli się swobodnie przy nim, ponieważ nie widzieli jego oczu skrytych za gęstą grzywką. Ludzie czują się niepewnie, gdy nie widzą wzroku rozmówcy. Nie są w stanie wtedy odczytać co się dzieje w jego umyśle. Czy jest przestraszony, pewny siebie, rozbawiony? Undertaker był zagadką i nie był przez to najlepszą partią do towarzyskich pogawędek. I ten jego brak szacunku dla zmarłych. To wszystko wystarczyło, by na wszelki wypadek rodzina zmarłego odsunęła się subtelnie o krok od właściciela domu pogrzebowego.
Wywołało to ironiczny uśmiech u Grabarza. Śmiertelnicy, och jakże zabawni byli ze swoimi złudzeniami i uprzedzeniami. Tak mocno trzymali się życia i tak rozpaczali nad jego utratą. Nie przyszli tu żegnać zmarłego, ale użalać się nad faktem, że jego śmierć przypomniała im o własnej kruchości. W ich głowach pełno było jasnych myśli: ja też kiedyś tak skończę! Nie chcę!
Nieuchronność tej przyszłości i fakt jak ludzie się przed tym buntowali niezmiennie sprawiał, że kąciki ust Grabarza wyginały się do uśmiechu. Biedne, biedne bezradne istoty.
Oparł się wygodniej o łopatę, studiując twarze zebranych i zastanawiał się kogo następnego pochowa. Widział wyraźnie jak się starzeją, a ich życie powoli się wysącza z ich ciał. Najsłabszą aurę miała siostra nieboszczyka. Tak, ona będzie następna. Cierpi na suchoty. Najdalej za dwa, trzy miesiące dołączy do brata. Przyjrzał się oceniająco jej sylwetce. Miał w tym wprawę. Nie potrzebował centymetra, by wiedzieć jakich rozmiarów trumnę przygotować. Kobieta była wspaniałym człowiekiem w odróżnieniu od innych ze swej rodziny. Zasługiwała na porządną, lakierowaną trumnę.
Undertaker lubił ludzi. Zarówno żywych jak i martwych. Oba typy były ciekawym obiektem obserwacji. Dlatego wybrał zawód Grabarza, by na zasłużonej emeryturze móc poznać bliżej te delikatne stworzonka. Ich psychikę i ich ciała. Ciekawiło go jak działają. Przez tysiące lat oglądał wspomnienia swych ofiar. Wszystko działo się zbyt szybko. Dusza za duszą, wszystkie odchodziły błyskawicznie, dając Ponuremu Żniwiarzowi zaledwie na chwilę zerknąć na zapis swojego życia. To nigdy nie było dość. Wyrwane z kontekstu, dzikie, często tragiczne wspomnienia umierających nie dawały Undertakerowi dość satysfakcji. Za to teraz, gdy zrobił sobie przerwę od pełnienia tych, jakże odpowiedzialnych obowiązków, mógł zaspokoić swą ciekawość ludzkiej natury i jej motywów. Patrzył jak mieszkańcy Londynu rodzili się, żyli i umierali. Wiedział prawie wszystko o okolicy. Nic nie ujdzie uwadze boga śmierci.
Informacje były zawsze cenne. I można było robić za nie zabawne interesy z tym młodocianym hrabią Phantomhive, który bawił się w detektywa i zawierał pakty z demonami. No, z jednym demonem. Ale za to jak potężnym. Osoba Ciela interesowała Undertakera o wiele bardziej, niż kogokolwiek innego. Był ciekaw jak młody skończy. Umowa z Sebastianem chroniła życie chłopca, przed wszystkowidzącymi oczami shinigami, wiec Grabarz nie był w stanie przewidzieć, kiedy nastąpi śmierć Ciela. Trochę go to irytowało. W końcu był najstarszym i najpotężniejszym z bogów śmierci. Nie powinien mieć trudności z takimi rzeczami. Z drugiej strony było to dość fascynujące.
Ludzie zaczęli powoli się rozchodzić. Szybko zapomną o zmarłym i zajmą się własnymi sprawami. Swoją drogą ciekawe jaką minę będzie miała córka nieboszczyka, gdy odkryje, że jest w ciąży ze stajennym. Chwila zapomnienia i wstyd na całą rodzinę.
Undertaker się skrzywił. Jego niezwykłe oczy widziały słabą aurę życia rosnącego w brzuchu nastolatki. Iskierkę, która niedługo zgaśnie spędzona miksturami jakiegoś szarlatana. Wszystko, by uniknąć skandalu.
Wychodzący z cmentarza ludzie minęli wysokiego dżentelmena, który wyprostowany jak tyczka sunął długimi pewnymi siebie krokami, między płytami nagrobnymi. Promienie zachodzącego słońca odbijały się w jego okularach i pełgały po gładko uczesanych kasztanowych włosach. Mężczyzna zbliżył się do Grabarza i pokłonił sztywno w powitaniu. Kiedy się wyprostował, w jego dłoni pojawiła się długa włócznia zakończona po obu stronach nożycami.
- Bądź pozdrowiony - powiedział z szacunkiem.
- Nie bądź taki sztywny, Will. Jestem na emeryturze. Nie jestem już twoim przełożonym. - Undertaker uśmiechnął się lekko mierząc przybyłego spojrzeniem od stóp do głów. - Zawsze się zastanawiam, kto ci prasuje na kancik te ciuszki.
- Sam to robię. Jestem głową zgromadzenia bogów śmierci. Muszę odpowiednio wyglądać. - obruszył się William. - To poważna funkcja.
- W rzeczy samej. Musisz być nieźle wytrenowany w uskakiwaniu przed chlustającą krwią umierających ludzi. Ani jednej plamki na kołnierzyku. - Zaśmiał się Grabarz i usiadł beztrosko na jednym z grobowców.
- Czasy się zmieniają. Trzeba iść z ich duchem. Dziś już nie wystarcza wyglądać groźnie i mieć wielką kosę. Jako przewodniczący powziąłem sobie za cel dopilnować, by shinigami odnosili się z należytym szacunkiem do swych ofiar.
- Co ty nie powiesz? - Szeroki uśmiech nie schodził z warg Undertakera. Bawił się kosmykiem swych srebrnych włosów przesuwając go pomiędzy szponiastymi palcami. - Nazywasz szacunkiem rozprucie bronią ciała astralnego człowieka i oderwanie go od jego ciała, a potem bezczelne obejrzenie zapisu jego życia, w nawet najbardziej intymnych fragmentach?
Mina Willa zrzedła.
- To nie jest przyjemność. To nasz obowiązek! - powiedział surowo.
- Naprawdę? Ja tam zawsze miałem przy tym kupę rozrywki. Szkoda tylko, że nie mogłem zwalniać i zatrzymywać najciekawszych fragmentów. - Wzruszył ramionami.
Wiliam zacisnął wargi w wąską kreskę, ale nie odważył się skrytykować Undertakera. Może ten dziwak był legendarnym najpotężniejszym bogiem śmierci, ale jego poglądy nie bardzo zgadzały się z poglądami aktualnego przewodniczącego zgromadzenia shinigami. Bez względu na to co sądził Will, musiał się pogodzić z faktem, że w przeszłości Grabarz wykonywał swoje obowiązki bez zarzutu. Miał największe doświadczenie i wiedzę, której młodszemu bogu śmierci wciąż brakowało. Tak jak i cierpliwości.
- Przyszedłem tu z prośbą. - Wyrzucił w końcu z siebie.
- Domyślam się. Nigdy nie wpadałeś po prostu w odwiedziny na herbatkę i ciasteczka. A szkoda, robię wyborne ciasteczka. - Pokiwał głową Undertaker.
- Dlaczego ciągle mam wrażenie, że nabijasz się z mojej osoby? - Will był urażony.
- Twoja ocena sytuacji działa bez zarzutu. Gratuluję. - Grabarz skłonił głową z ironią. - Trochę więcej dystansu do świata, Will. Aż boję się pomyśleć jakie reformy wprowadziłeś wśród shinigami. Każesz im ubierać mundurki? Albo przedstawiać się swoim ofiarom na chwilę przed tym, nim wezmą się za robotę?
Nerwowy tik przeszedł przez policzek eleganckiego mężczyzny.
- Jak sam powiedziałeś, jesteś na emeryturze. Nic ci do moich metod.
- A jednak masz do mnie prośbę. - Zauważył Grabarz. - Czy to nie słabość? Przyznać się, że nie możesz sobie z czymś poradzić? Ty, aktualnie najpotężniejszy bóg śmierci na służbie?
- Przestań czytać w mojej głowie jakbym był byle śmiertelnikiem! - warknął rozeźlony William.
- Och, byle śmiertelnikiem? To by było na tyle, jeśli chodzi o twój szacunek do żywych. - Każde słowo Grabarza wbijało się jak klin w dumę przywódcy shinigami. - No dobrze, z czym masz problem?
- Nie potrafisz sobie doczytać w moim umyśle? - Tym razem i Will zrobił się złośliwy.
- Nie. - Odpowiedział Undertaker z rozbrajającym uśmiechem. - Jesteś bogiem śmierci, nie człowiekiem. Mój wzrok nie potrafi w pełni przebić twoich barier umysłowych. Widzę, że masz problem, który cię męczy i niechętnie się do niego przyznajesz. Nie jestem w stanie się sam dowiedzieć jakiej jest on natury.
Tego też Will nienawidził u Grabarza. Umiejętności, która przewyższała jego własne możliwości. Tylko ten prastary shinigami, który bawił się udając prostego właściciela zakładu pogrzebowego, potrafił przenikać umysły innych podobnych sobie istot. Dla Williama aura pozostałych bogów śmierci była jak pusta kartka. Nie był w stanie odczytać niczego. To ciągle przypominało mu, jaka jest różnica pomiędzy jego mocą, a mocą Undertakera. Dzieliła ich oszałamiająca przepaść.
- Powiesz mi w końcu czego chcesz? Rad byłbym pójść do domu na kolację. - Mina Grabarza wyrażała uprzejme zainteresowanie, choć dość ciężko było to stwierdzić nie widząc jego oczu.
- Chcę, byś zajął się edukacją Grella Sutcliffa - powiedział Will bez ogródek.
- Grell, Grell... - Undertaker zamyślił się. - Coś mi mówi to imię...
- Podpowiem ci. Czerwone, wymalowane i najbardziej irytujące na świecie - wycedził mężczyzna tonem jakby opisywał stertę łajna.
- Och, kojarzę! To urocze dziecko, które tak radośnie skacze jak piłeczka, gdy widzi tego demona od Phantomhive’a! - Undertaker rozpromienił się. - Niestety muszę odmówić. Przypominam ci, że jestem na E-ME-RY-TU-RZE - przesylabizował, by zabrzmiało dobitniej. - Nie zajmuję się szkoleniem młodocianych. Ale szczerze życzę ci powodzenia. - Uśmiechnął się i podniósł. Wyminął Willa i skierował się do bramy.
- Czekaj! - Dżentelmen odwrócił się za nim energicznie. - Mam pod sobą mnóstwo podwładnych. Nie potrafię zapanować nad Grellem i wbić mu do głowy jak ważna jest praca shinigami.
- To chyba świadczy o twojej niekompetencji - zauważył Grabarz oglądając się przez ramię.
Will zacisnął zęby.
- Jestem kompetentny! To tylko ten drań ma pusto w głowie. Tylko strojenie się i latanie za przystojnymi mężczyznami mu w głowie. Tysiące razy mu powtarzam jakie spoczywają na nim obowiązki. W ogóle nie słucha co do niego mówię!
Grabarz zachichotał zakrywając usta przydługim rękawem szaty.
- Doprowadzenie cię do takiego stanu jak teraz jest warte wszystkiego. - Odwrócił się do mężczyzny plecami i przeszedł przez bramę cmentarza, śmiejąc się nieco upiornie. - Niech ci będzie, Williamie. Przyślij tego nicponia. Zobaczymy co da się zrobić.
***
Grell Sutcliff był dość osobliwym stworzeniem nawet jak na boga śmierci.
Undertaker chrupał ciasteczko w kształcie piszczeli, siedząc za biurkiem w swoim zakładzie pogrzebowym i przyglądał się w milczeniu drepczącemu w miejscu z niecierpliwości gościowi. Widać było, że młody i chyba niezbyt doświadczony rudowłosy shinigami był podekscytowany. Odkąd ostatnio przypadkiem odkrył prawdziwą tożsamość Grabarza przy incydencie z pseudo-aniołem, wpatrywał się w legendarnego żniwiarza jak w obrazek. I prawdopodobnie spodziewał się nie wiadomo czego po fakcie, że został jego uczniem.
Undertaker wziął sobie drugie ciasteczko zastanawiając się w co się wpakował, do licha ciężkiego. Był za stary na wychowywanie młodocianych z nadpobudliwością. Chociaż ostatnio doskwierała mu samotność, a towarzystwo nieboszczyków jakoś przestała mu wystarczać. Zajmowanie się Grellem mogło być dość ciekawe.
- Więc? - odezwał się w końcu rudowłosy shinigami zaniepokojony faktem, że odkąd się pojawił w zakładzie pogrzebowym, by zgodnie z poleceniem Williama zgłosić gotowość do nauki, jego przyszły nauczyciel nie odezwał się jeszcze ani słowem. - Będziesz tak tylko siedział i jadł ciastka?
- Chcesz jedno? - Grabarz wyciągnął ku młodzieńcowi urnę, w której trzymał łakocie.
- Nie, dziękuję. - Grell westchnął i usiadł ciężko na wieku jednej z trumien. - Nie wyglądasz na zadowolonego z mojej obecności. - Był nieco urażony.
- Nonsens. - Undertaker pochylił się w przód, opierając ramiona o blat biurka i łącząc ze sobą koniuszki palców o długich czarnych paznokciach. - Po prostu zastanawiam się nad twoją osobą. Ten kto zrobił z ciebie shinigami musiał mieć doprawdy spaczone poczucie humoru.
- Obrażasz mnie! - Grell poderwał się i fuknął jak wściekła kotka.
- Uspokój się. - Grabarz uśmiechnął się. - W pewnym sensie jest to komplement. Doprowadziłeś Williama na skraj załamania nerwowego. Gratulacje. Pomyślmy teraz nad twoją edukacją. Twój zdesperowany przełożony przysłał cię do mnie, bym naprostował cię na drogę właściwą dla szanującego się boga śmierci. To oznacza, że pewne twoje zachowania bardzo mu nie odpowiadają. Wiesz może o co może mu chodzić?
- Will nie potrafi zrozumieć mnie i piękna czerwonej krwi - poskarżył się młody shinigami. - Podążam za swoimi przekonaniami. Szukam mocnych wrażeń we wspomnieniach moich ofiar. Co komu do tego co robię? – Zaczął krążyć po pomieszczeniu z oburzeniem.
- Taaak... pamiętam aferę z ciotką hrabiego Phantomhive’a i twój wkład w nią. Z tego co kojarzę, Will zabrał ci za karę twoją kosę?
Grell spochmurniał i zaczął szurać butem o podłogę, spuściwszy pełen winy wzrok.
- Zdobyłem ją trochę nielegalnie. Chciałem więcej widoku cudnej czerwieni krwi przy wykonywaniu obowiązków.
- Ach tak. Wy młodzi jesteście tak nadgorliwi. - Pokręcił głową. - Miałeś szczęście, że lokaj Phantomhive’a ciebie nie przerobił na uroczą czerwoną plamę. Nie byłoby co zbierać, gdyby Will nie pojawił się w porę.
Grell rozpromienił się.
- To dawne czasy. Sebastian mnie kocha! Jest wspaniały! Ostatnio, gdy walczyliśmy ramię w ramię, serce biło mi jak oszalałe! Bóg śmierci i demon! Cóż za wspaniała para by z nas była! Kiedyś będziemy się kochać przy pełni księżyca oblepieni szkarłatem krwi naszych ofiar! A wokół nas będą leżeć płatki czerwonych róż.- Zachichotał, kładąc się na trumnie rozmarzony.
- Wszystko sobie zaplanowałeś, co? - Grabarz z zakłopotaniem podrapał się w skroń długimi paznokciami. - Wróćmy jednak do tematu twojej edukacji. Będziesz mieszkał tu ze mną i będziesz udawał mojego pomocnika. Ludzie zaczęliby plotkować, gdyby zauważyli, że odwiedza mnie regularnie przystojny młodzian, tudzież śliczna dziewczyna. Kwestia sporna, bo można cię wziąć albo za jedno albo za drugie.
- Och! - Grell usiadł gwałtownie i zatrzepotał sztucznymi rzęsami. - Jestem świetną aktorką.
- Nie wątpię. - Undertaker był rozbawiony. - Ale mimo że to przykrywka, naprawdę będziesz tu pracować. Rozpiera cię energia. Musimy popracować nad twoją cierpliwością.
- Co ja niby miałbym robić w zakładzie pogrzebowym? - Zaniepokoił się Grell. - Nie będę macał trupów. - Zastrzegł szybko. - A tak w ogóle, to gdzie będę sypiał?
- Gdzie chcesz. Masz spory wybór, od lakierowanego jesionu do ciemnego dębu. - Grabarz machnął od niechcenia dłonią w stronę rzędu trumien.
- Żartujesz sobie, prawda? - spytał pobladły Grell.
- Nie. Nie mieszkam w willi. Mam za to pełno zamówień. Co chwilę ktoś umiera i potrzebuje trumny. A te zabierają miejsce. Ekonomiczniej jest mi więc sypiać w jednej z nich. I nie wstawię tu łóżka tylko dlatego, że masz taką zachciankę. Nie bądź śmieszny. Jesteś bogiem śmierci. Tobie nie grozi pogrzeb. - Uśmiechnął się szeroko widząc, jak Grell wzdryga się przyglądając wielkim drewnianym skrzyniom.
- Może i nie, ale przez to czuję się prawie jak śmiertelnik. To niezbyt przyjemne. To musi być okropne być zamkniętym w trumnie i złożonym w pustym dole, a potem zasypanym toną ziemi. - Aż zaszczękał zębami.
- Grell... - Undertaker zamarł zaskoczony z ciastkiem w połowie drogi do ust. - Oni są wtedy martwi. Nic nie czują.
- No tak. - Rudowłosy uśmiechnął się zakłopotany i zmienił temat. - Kiedy zaczynamy? Pójdziemy razem kosić dusze? - Z entuzjazmu prawie wszedł na biurko Grabarza. - Wszyscy shinigami będą mi zazdrościć pracowania z taką osobistością jak ty.
Undertaker aż się odchylił w tył na krześle, by uniknąć wrażenia, że rudowłosy zaraz skoczy mu na głowę.
- Dziękuję za komplement, ale to ty będziesz pracował. Dlaczego wszyscy zapominają, że jestem na emeryturze. - Wyciągnął dłoń i wskazującym palcem nacisnął na nos Grella zmuszając go do zsunięcia się z blatu i dania rozmówcy nieco prywatnej przestrzeni.
Młody shinigami poruszył nozdrzami zabawnie i założył ramiona na torsie.
- Ostatnio przecież dołączyłeś do mnie, Willa i reszty podczas tej rzezi jaką uczynił ten zdziwaczały anioł.
- To była sytuacja wyjątkowa - zauważył Grabarz.
- Więc jak mam się czegoś nauczyć, skoro mnie nie będziesz uczył? - spytał rozczarowany Grell.
- Zobaczysz. Masz swoją kosę?
W rękach rudowłosego natychmiast pojawiła się ogromna piła łańcuchowa i zawarczała groźnie
- Zawsze i wszędzie gotową do działania. -Grell uśmiechnął się maniacko, prezentując ostre, trójkątne zęby.
- To uroczo. - Powiedział Undertaker bez entuzjazmu. - Zastanawiam się czy Will dobrze zrobił oddając ci ją, no ale niech ci będzie. Pokaż mi swoją listę ofiar.
Grell zdziwił się.
- Po co ci ona? Lista jak lista. - Wzruszył ramionami. - I tak wszyscy na niej skończą tak samo: rozpłatani moją kosą.
Undertaker wyciągnął rękę wyczekująco i młodszy bóg śmieci podał mu z rezygnacją kartę z najbliższymi ofiarami.
- Sam wybierałeś? - spytał zaciekawiony srebrnowłosy przeglądając nazwiska.
- Tak. Pierwsze lepsze z brzegu. Wszyscy ludzie są tacy sami. - Wymruczał z ignorancją Grell.
- Ci na pewno. Wszyscy to albo mordercy, albo oszuści, albo gwałciciele, albo wszystko to naraz. - Zauważył radośnie Grabarz. - To wiele tłumaczy. Inspirują cię?
- Słucham? - Rudowłosy zamrugał.
- Czy oglądanie brutalnego życia twoich ofiar sprawia, że nabierasz ich bestialskich cech? - Skonkretyzował Undertaker.
To zbiło Grella z pantałyku.
- Mnie?
- Ech, na was młodych tak łatwo wpłynąć. Trochę brutalnych wspomnień i nabieracie niepokojących przekonań i skłonności. - Pokręcił głową. - No nic. Na początek zmodyfikuję tę listę.
- Dlaczego? - Grell okrążył biurko, stając za Grabarzem i zerkając mu przez ramię. W dłoni starszego boga śmierci pojawiło się pióro, którym wykreślił wszystkie nazwiska listy i dopisał poniżej jedno imię. Obok dodał datę przewidywanego zgonu.
- Tylko jedna osoba? - Rudowłosy wyrwał mu kartkę nie wierząc w to co widzi. - I to dopiero za kilka dni! Dlaczego tak? - Popatrzył na nauczyciela z wyrzutem.
- Chcę, byś poobserwował ją do właściwego terminu. - Oświadczył właściciel zakładu.
- Po co? Przecież rozcinając ją, obejrzę zapis jej życia. Niepotrzebne mi patrzenie na ofiarę na tyle czasu przed jej śmiercią.
- Niestety jest ci potrzebne. - stwierdził cierpliwie Undertaker.
- Nie jest! Przez te dwa dni mógłbym załatwić z dwa tuziny nazwisk z pierwowzoru mojej listy. - Upierał się nachylając się nad Grabarzem, by podkreślić wagę swoich słów. - Will się złości, kiedy mam opóźnienia w wykonywaniu obowiązków.
- Myślałem, że to ja jestem teraz twoim nauczycielem a nie Will.
- No niby tak, ale...
- I to ja decyduję co masz robić. Zrozumiałeś, Grell? - Owinął wokół palców kosmyk krwistoczerwonych włosów młodzieńca i pociągnął, zmuszając go do spojrzenia sobie w oczy, które zalśniły chłodno pod srebrzystą grzywką.
- Tak. - Powiedział młodszy shinigami, szybko spuszczając z tonu i przypominając sobie z kim właściwie ma do czynienia. Zajrzał już raz pod kosmyki włosów Undertakera i miał okazję podziwiać jego wzrok w pełnej krasie. To naprawdę był legendarny bóg śmierci i nawet Grell odczuł obawę przez tym, by te oczy nie spojrzały na niego z gniewem.- Przepraszam. - dodał szeptem.
- No, dobry chłopiec. - Grabarz uśmiechnął się szeroko i poklepał rudowłosego po policzku. - Jakoś się dogadamy. A teraz weź się do pracy. Idź poznać swoją ofiarę i jej otoczenie. I wróć tu zaraz po zmierzchu. Potrafisz gotować? Zjadłbym na kolację coś innego, niż ciastka.
- Coś tam potrafię. - Wydukał zaskoczony Grell.
Rozległ się dzwonek, gdy drzwi się otworzyły i kilku policjantów wniosło do środka jakieś zwłoki owinięte w prześcieradło.
- O, klient! - Grabarz natychmiast wstał zacierając ręce. - Co tu mamy, panowie? Połóżcie go na tym stole. - Wskazał palcem o długim szponiastym paznokciu.
- Topielec. To syn piekarza. Zniknął dwa dni temu. Ojciec zgłosił zaginięcie. - Oświadczył jeden z mężczyzn. Zachowywali się swobodnie. Taki zawód, mieli dość często do czynienia z Undertakerem i chyba przywykli do jego niecodziennego wyglądu. Bóg śmierci odwinął zwłoki i przekrzywił głowę z zachwytem.
- Cóż za piękne cięcie przez gardło. Ktoś się znał na robocie. - Nacisnął napuchniętą od wody skórę na twarzy zmarłego. - Cudnie nasiąkła i już zaczęła gnić.
- To my już pójdziemy. - Skrzywił się dowódca policjantów. Chyba poczuł mdłości, bo pozieleniał na twarzy. - Musimy powiadomić piekarza, że jego syn się znalazł.
- Och tak, idźcie. Zaopiekuję się nim. - Powiedział za wychodzącymi mundurowymi.
Grell podszedł i też przyjrzał się ciekawie zwłokom. Zatkał nos.
- Ale cuchnie.
Grabarz spojrzał na ucznia.
- Jeszcze tu jesteś? - Spytał wymownie.
- Idę, już idę. - Odparł naburmuszony rudowłosy i zniknął.
Undertaker zaśmiał się i ocenił wymiary ciała. Syn piekarza był całkiem spory, ale na szczęście prastary shinigami miał na zapleczu odpowiednią trumnę. Gorzej było z przygotowaniem zwłok do pochówku. Podszedł do szafy w poszukiwaniu igły i nici. Przede wszystkim należało zszyć gardło nieszczęśnika Zabrawszy się do pracy zastanawiał się co Grell przygotuje mu wieczorem na kolację.