Lalka
Dodane przez Aquarius dnia Grudnia 24 2011 13:15:41
Lalka


Zawsze był sam. Zdążył przyzwyczaić się do tego, że ludzie nie mają ochoty z nim rozmawiać. Rówieśnicy uważają go za dziwaka, a dorośli nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Jednak któregoś dnia dostał od matki prezent. Była to ostatnia rzecz jaką podarowała mu rodzicielka.
„Niech ta lalka zostanie twoim przyjacielem i zawsze będzie ci pomocna.”
Nawet w czasie pogrzebu nie odstępował jej na krok. Przyciskał mokre od łez policzki do zimnej porcelany. Uśmiechał się czując bliskość matki, widząc jej przepiękne zdjęcie na trumnie. Nie słuchał kondolencji od rodziny, nie zwracał uwagi na nic. Liczył się tylko on, lalka oraz jego najukochańsza mama, która już nigdy do niego nie wróci.

* * *


Kiedy jest się dziewiętnastoletnim chłopakiem ma się na głowie wiele problemów. Szkoła, przyjaciele, rodzice, czasem praca czy miłość. Są jednak tacy, którzy mają inne dylematy i przeszkody… Dave, kilka lat po pogrzebie matki został kompletnie sam. Ojciec nie miał zamiaru wychowywać dłużej syna, który tak bardzo przypominał mu ukochaną, zmarłą żonę. Pozostawiony samemu sobie młody, nie wyróżniający się niczym szczególnym nastolatek musiał pogodzić szkołę i pracę, aby jakoś sobie w życiu poradzić. Nie wiedział, że ktoś tak szybko przyjdzie mu z pomocą.

* * *


Dave dorabiał jako sprzedawca w sklepie spożywczym obok domu. Zawsze wracał do pustego mieszkania wieczorem. Otwierał ogromne brązowe drzwi, które od razu zamykał na klucz po przekroczeniu progu. Zapalał światła lekko rozświetlające pomieszczenia i rzucał torbę na podłogę. Gdy robiło się coraz chłodniej brał ze sobą kurtkę, którą potem wieszał na małym haczyku na ścianie. Teraz ubrany był w ciemną sportową bluzę zapinaną na zamek oraz jeansowe spodnie, przetarte na kolanach. Czarne włosy miał związane tasiemką, a na nadgarstku widniał rzemyk.
Przeszedł krótki korytarz służący jako przedpokój i dotarł do swojej sypialni. Pokój nie był zbyt duży. Łóżko w rogu, obok biurko, na ścianach plakaty. Nic nadzwyczajnego. Jedyną rzeczą jaka wyróżniała to pomieszczenie była lalka na komodzie. Piękna, zadbana z błyszczącą porcelaną. Blond peruka sięgała ziemi, a szklane zielone oczka patrzyły pusto w przestrzeń. Dave uwielbiał delikatnie głaskać ją po główce. Mówi się, że lalki są tylko dla dziewczynek, mimo to chłopak cenił ją bardziej niż innych ludzi, traktował jak najlepszą przyjaciółkę. W końcu, była jedyną jaką miał…
Brunet ostatni raz ogarnął spojrzeniem pokój i skierował swoje kroki do kuchni. Tam, siedząc przy małym stoliku pogrążył się w myślach. Od kilku dni nie mógł pozbyć się melancholijnego nastroju. Cisza w mieszkaniu wcale nie pomagała. Czuł dziwną pustkę, smutek… Mimo to nie narzekał na samotność. Lubił przebywać w swoim własnym towarzystwie, ponieważ i tak nie potrafił się z innymi porozumieć.
Jego rozmyślania przerwał głośny trzask dochodzący z sypialni. Dave nie do końca wiedząc co ma zrobić, chwycił za nóż i wolnym krokiem zaczął iść do źródła hałasu. Serce waliło mu jak oszalałe, a ostrze w dłoniach drżało. Oparł się plecami o ścianę. Bał się. Jeśli ktoś faktycznie się włamał? Chłopak nie poradzi sobie z dobrze zbudowanym mężczyzną!
Jednak ku jego zaskoczeniu na środku dywanu stał wysoki, młody blondyn… w sukience. Błękitna sukienka w kwieciste wzory z białymi falbanami oraz jasne dziewczęce buciki kompletnie nie pasowały do chłopaka, który wyglądał trochę groźnie. Dave przyglądał mu się z wielkim szokiem wymalowanym na twarzy, nie wiedząc co ma teraz zrobić. Wysunął lekko trzęsące się ręce przed siebie, chcąc obronić się wyniesioną z kuchni bronią.
- Kim jesteś?
- Jak możesz mnie nie poznawać, ranisz mnie.
Ton jego głosu był… dziwny. Mocny, a równocześnie delikatny. Już nie mówiąc o tym, że facet stojący w sukience i nie widzący w tym żadnego problemu jest… dziwny?
- Nie zrobię ci krzywdy. Nie kojarzysz tej sukienki? Tych włosów?
Mimo lekkiego strachu Dave uważnie przyjrzał się nieproszonemu gościowi. Przypomniał sobie wcześniejszy hałas, ale nadal nie potrafił połączyć obu faktów ze sobą. Wydawało mu się, że kojarzy ten niebieski materiał…
- Lalka… co zrobiłeś mojej lalce?! – krzyknął zdenerwowany odsuwając wszelkie niepewności na bok. Jego ukochana lalka, co się z nią stało…? Brunet był do niej za bardzo przywiązany i nie pozwoli, aby ktoś zrobił jej krzywdę. Dotychczasowy lęk szybko został zastąpiony wściekłością. Nie pamiętał kiedy ostatnio został tak wyprowadzony z równowagi.
- Jak to co? To ja nią jestem. Jak możesz mnie nie poznawać?
Dave nie wierzył w żadne jego słowo. Może i miał taką samą sukienkę… te same włosy… i ten sam kolor oczu…
- Dave, jak mam ci udowodnić, że to ja jestem lalką?
- Skąd znasz moje imię?
- Dostałeś je od swojej zmarłej już matki. Pamiętasz, poznaliśmy się niedługo przed jej odejściem.
Brunet mimowolnie wypuścił nóż z dłoni. Nikt… ale to nikt poza nim, jego ojcem i lalką nie wiedział o prezencie od matki. Metal uderzył o podłogę z dźwiękiem, który rozniósł się echem po pokoju. To musiał być jakiś sen. Przecież to niemożliwe, by lalka nagle ożyła. Dave szybko podbiegł do komody. Ani śladu przyjaciółki, nawet najmniejszego jej kawałeczka. Odwrócił się do wysokiego blondyna próbując jakoś poukładać sobie wszystko w głowie.
- Dlaczego… żyjesz?
- Też chciałbym wiedzieć. I dlaczego ubrałeś mnie w sukienkę? Mam nadzieje, że masz jakieś inne ubrania, bo w tym jest mi niezbyt wygodnie.
Chłopak nie wierzył w to co słyszał. On zachowywał się jakby nigdy nic się nie stało! Jakby znali się od wielu lat! Po części była to prawda…
- Zapomniałbym! Możesz na mnie mówić Chris. Bez względu na powód dla jakiego ożyłem nadal chce zostać u twojego boku. – jego głos nagle stał się cichszy, ale nadal pewny siebie.
Dave pokiwał jedynie głową i oparł się plecami o komodę. To było dla niego stanowczo za dużo. Akurat w momencie kiedy zaczął rozmyślać o swojej samotności w jego mieszkaniu pojawia się jego przyjaciółka… przyjaciel? Mniejsza z tym.
Czuł jak w środku mieszają mu się różne emocje. Strach, niepewność, złość, a nawet kawałeczek szczęścia. Szybko pokręcił głową, aby nie myśleć o głupich rzeczach i spojrzał uważnie na Chris’a.
- Dam ci jakieś ubrania. – powiedział z dozą nieśmiałości i zaczął przeszukiwać swoją szafę. Nie była jakoś mocno urozmaicona, dodatkowo Dave nie potrafił znaleźć w niej nic dla wysokiego blondyna. Nagle wpadł na pomysł przeszukania starych pudeł, które zostawił jego ojciec. Bez słowa podreptał do przedpokoju i po kilku minutach wręczył chłopakowi długie czarne spodnie i białą koszulę.
- Przebierz się w łazience, ja pójdę zrobić coś do jedzenia. Oczywiście, możesz jeść?
- Chyba tak, ale jest taki jeden mały problem Dave…
Brunet spojrzał na niego nie do końca rozumiejąc o jaki problem chodzi.
- Nie umiem zapinać guzików.
Chris spłonął lekkim rumieńcem przez co wyglądał jak troszkę wyrośnięta dziewczynka w niezręcznej dla niej sytuacji. Kiedy Dave’a opuścił pierwszy szok i przemyślał sytuację doszedł do wniosku, że to nie powinno go tak dziwić. Przecież blondyn przez tyle lat był lalką… O ile to była prawda. Mimo wszystko na razie postanowił mu wierzyć i pomóc.
Obaj wrócili do pokoju i brunet zabrał się za rozpinanie jego sukienki. Miała pojedyncze guziczki z przodu oraz zamek z tyłu. Chłopakowi lekko drżały dłonie, w końcu pierwszy raz pomagał komuś się przebrać. Szybko uporał się ze strojem, dziękując w duchu, że „lalka” miała na sobie bieliznę. Nałożył delikatnie na jego ramiona alabastrową koszulę powoli ją zapinając.
- Patrz uważnie jak to się robi, od razu się nauczysz. – wydukał cicho i zostawił ostatni guzik rozpięty.
- Spróbuj.
Chris uniósł delikatne, jak na mężczyznę, dłonie i starał się powtórzyć poprzednie działania Dave’a. Udało mu się to bez problemu przez co uśmiechnął się szeroko.
- Ze spodniami powinieneś sobie poradzić. – wskazał na krzesło na którym leżało wspomniane ubranie i już chciał wyjść z pokoju, gdy blondyn złapał go za rękę.
- Dziękuję, Dave. – tak szczerego i pięknego uśmiechu młodzieniec już dawno nie widział. Po raz kolejny pokiwał głową i skierował się do kuchni gdzie postanowił przyrządzić kolację.

* * *


Jak się potem okazało zapinanie guzików nie było jedynym problemem Chrisa. Nie potrafił używać sztućców, prysznica, czajnika czy innych sprzętów elektrycznych. Dave czuł się naprawdę dziwnie, gdy musiał tłumaczyć mu działanie telewizora czy opowiadać o gwiazdach oraz wędrującej Ziemi, dzięki której zmieniają się pory dnia.
Blondyn szybko pojmował prawa działania świata, ale czasami miał jeszcze trudności z podstawowymi rzeczami. Starał się pomagać w domu jak tylko mógł, chociaż niekiedy dawało to odwrotny skutek…
Któregoś dnia, gdy zaczynało się robić coraz zimniej i zbliżała się zima Chris postanowił przygotować swojemu przyjacielowi śniadanie. Wstał wcześniej od niego i od razu skierował się do kuchni. Blondyn spał na materacu w pokoju Dave’a, co odpowiadało obu.
Chłopak wyjął z chlebaka dwie kromki chleba i zaczął smarować je masłem. Nie wiedział dlaczego przyszło mu to z tak wielkim trudem, masło było za twarde. Zostawił pieczywo w spokoju i zabrał się za pomidora. Chciał go od razu zacząć kroić, ale przypomniał sobie jak Dave mówił, że należy najpierw warzywa umyć. Namydlił dłonie i po dokładnym wyczyszczeniu wrócił do cięcia. Kawałki pomidora miały rożne kształty i grubości, ale chłopak się tym mocno nie przejął tylko ułożył je na nie rozsmarowanych do końca kanapkach. Gdy tak patrzył na talerz doszedł do wniosku, że jest tutaj za mało kolorów. Rozejrzał się po kuchni i dostrzegł kilka małych pudełeczek z różnymi dziwnymi nazwami na etykietkach. Posypał pomidora czymś o nazwie cynamon, cukier, sól oraz gałka muszkatołowa. To ostatnie podobało mu się najbardziej, ponieważ miało długą nazwę i uznał, że musi być najlepsze. Nadal jednak czuł, że jego danie nie jest skończone, więc sięgnął do lodówki. Zadowolony wyjął kawałek białego sera i rozłożył przed kanapkami tworząc koło. Zrobił na nim oczy z różnych kolorowych kulek, które były w pojemniczku z nalepką pieprz. Usta wyciął z małej papryczki ze słoiczka schowanego za przyprawami. Trochę pokaleczył się przy tej czynności, bo chciał zrobić usta bardzo dokładnie.
- Idealnie! – powiedział dumny z siebie i poszedł z radością budzić Dave’a. Był pewien, że chłopak się ucieszy. Brunet już nie spał, siedział na łóżku i patrzył w zamyśleniu w jakiś nieokreślony punkt na ścianie. Chris wszedł do pokoju z talerzem w dłoniach oraz ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Przygotowałem dla ciebie śniadanie! – uradowany blondyn położył mu swoje danie na kolanach, czekając aż ten spróbuje.
Dave spojrzał niezbyt pewnie na mieszaninę przypraw na pomidorach i dziwnie przyglądającą się mu twarz z pieprzu i sera. Uznał, że mimo wszystko druga „potrawa” jest bardziej bezpieczna. Nabrał na kawałek czerwonego czegoś, sera i skosztował. Wystarczyło kilka sekund, aby chłopak szybko wstał z łóżka i pobiegł do łazienki. Odkręcił wodę, pijąc ją prosto z kranu. Papryczka chili była wyjątkowo ostra…
Chris uważnie patrzył za brunetem kompletnie nie rozumiejąc o co chodzi. Jego danie aż tak bardzo mu nie smakowało?
Dopiero później blondyn dowiedział się o smakach poszczególnych składników jego śniadania i ostatecznie stwierdził, że do przygotowywania posiłków się nie nadaje.

* * *


Oczywiście nie skończyło się na takiej jednej sytuacji. Dave już sam nie wiedział czy Chris bardziej mu szkodził czy pomagał. Pewnym było jedyne to, że ożywiona lalka wprowadziła trochę przyjaznej, radosnej atmosfery do jego domu. Gdy wracał, blondyn witał go w drzwiach, razem jedli obiad… Chłopak potrzebował kogoś takiego, kogoś bliskiego. Jedyną taką osobę stracił będąc małym dzieckiem. Kiedy tylko zagłębiał się myślami w przeszłość odcinał się od szarej rzeczywistości. Pogrążał się we wspomnieniach, pragnąc, aby te chwile wróciły. Zabawy, momenty beztroski i szczęścia. Wraz ze śmiercią matki wszystko się zmieniło.
Młody Dave był bardzo zamknięty w sobie. Nie miał przyjaciół, samotnie spędzał czas. Potrafił siedzieć godzinami i patrzeć się w pustą przestrzeń albo kolorować białą kartkę papieru. Nigdy nie narysował ludzi. Umiał za to dobrze czytać oraz pisać, jednak nie chwalił się tymi umiejętnościami. Wydawało się, że chłopiec nie odczuwał żadnych emocji. Tak naprawdę w środku przepełniała go samotność, smutek czy zwykła nieśmiałość przez co kompletnie odciął się od swoich rówieśników. Dobre kontakty utrzymywał tylko z matką u boku której potrafił się śmiać, żartować i bawić.
Jego dziesiąte urodziny były jedynymi, które zapadły mu w pamięć. Na przyjęciu zabrakło ojca, który tego dnia pracował, więc Dave spędził je w pełni z matką. Radosna muzyka, tańce, słodycze, tort, zdmuchiwanie świeczek oraz wymyślanie życzeń. Prezent to ostatni punkt. Podekscytowany chłopczyk rozwiązywał różnokolorowe wstążki, zdejmował kokardki aż w końcu dotarł do dość sporego pudełka. To właśnie tam była lalka, najważniejsza przyjaciółka tuż po jego rodzicielce. Jak się potem okazało… przyjaciel.
Nikt nie spodziewałby się, że lalka tak bardzo spodoba się chłopcu. Nie chciał nigdzie się bez niej ruszać, przebierał ją i czesał jej długie blond włosy.
Nawet gdy matka trafiła do szpitala Dave siedział przy jej łóżku tuląc zabawkę do siebie. Za każdym razem widząc zmartwienie w oczach syna całowała go delikatnie w czubek głowy zapewniając, że wszystko dobrze się skończy…
To co się później stało nie są w stanie opisać żadne słowa.
Mały chłopiec zapamiętał tylko nagłe zbiorowisko ludzi w szpitalnym pokoju rodzicielki, hałas, głośne krzyki, płacz, zrozpaczoną minę ojca… A potem Jej już nie było. Potrząsał ręką jeszcze podłączoną do aparatury na ekranie, której widniała prosta linia. Ręką jeszcze ciepłą jednak już bez życia.
Mama zaraz się obudzi, nie przeszkadzajmy jej.
Czekał. Nie zwrócił uwagi na bladość skóry, na chłód od niej bijący. Czekał. Tulił mocno do siebie lalkę, która była równie zimna. Czekał. Łzy spływały po całej jego twarzy, lecz nie słuchał lekarzy. Nie wierzył ojcu. Jak to mama poszła do nieba? Czemu nie chce się ze mną bawić? Dlaczego nie wstanie i nie zobaczy jaki jest piękny dzień za oknem?
Malutkie serduszko w ciele chłopca rozpadło się na kawałki. Tak samo jak cały jego świat. Uśmiech zniknął z jego twarzy, a dotychczasowe szczęście zamieniło się w rozpacz. Smutek, żal, tęsknota, bezsilność i w końcu obojętność. Długo nie potrafił się pozbierać. Do teraz na samo wspomnienie matki czuje jakby ostatnie skrawki jego serca umierały. Za każdym razem nie mógł jednak powstrzymać łez. Tak było i teraz. Siedział w swoim pokoju, sam, pozwalając łzom spływać po policzkach. Z przyzwyczajenia chciał sięgnąć po lalkę, lecz nie stała ona na komodzie. Jego uniesiona w górę dłoń zawisła w powietrzu, bezradnie.
- Dave kiedy id… Dave? – to nie był dobry moment. Do pomieszczenia wparował Chris ze swoim radosnym uśmiechem. Gdy zobaczył smutnego przyjaciela zmartwiony podszedł do niego i kucnął, aby widzieć jego twarz. Położył delikatnie dłoń na mokrym policzku i patrzył uważnie w czarne jak węgielki oczy Dave’a.
- Co się stało? Przypomniałeś sobie o mamie?
Nie lubił być traktowany jak dziecko, więc odepchnął od siebie Chrisa i mruknął cichutkie „nie”.
Ten jednak za wygraną nie dał i przytulił do siebie drobne ciało drżącego od płaczu chłopaka.
- Przecież to żaden wstyd.
Czuły, ciepły głos blondyna koił, ale równocześnie spowodował więcej łez. Brunet nie wiedząc co ma zrobić wtulił się w niego mocniej. To było żałosne. Dziewiętnastolatek płaczący na wspomnienie o zmarłej wiele lat temu matce.
- Dlaczego nie przyszedłeś do mnie tak jak robiłeś to zawsze? Pomogę ci w każdej chwili. Przecież cię kocham.
Dave otworzył szeroko oczy czując nagłe bicie serca spowodowane słowami lalki. Kocha? Nie darzył miłością nikogo poza tą jedyną najważniejszą w jego życiu osobą, a teraz Chris mówi mu, że go kocha?
- Kocham cię Dave. I nie mogę patrzeć jak cierpisz. – wysoki chłopak odsunął lekko przyjaciela i ucałował go w czubek głowy. Dokładnie tak samo jak rodzicielka przed śmiercią. W tym momencie Dave nie potrafił zapanować nad łzami. Ponownie zatopił twarz w klatce piersiowej Chrisa słuchając cichego szeptu, który pozwolił choć trochę uśmierzyć jego ból…

* * *


Przecież cię kocham. Te słowa ciągle odbijały się w głowie nastolatka. Może źle odebrał uczucia lalki? Może to była kolejna odmiana miłości, jak rodzicielska czy braterska? Z resztą, czego on właściwe oczekiwał? Sam już nie wiedział.
Z jednej strony, był samotnikiem. Przyzwyczaił się do pustego domu, cichych obiadów i ciągłej rutyny. Jednak, gdy w jego życiu pojawił Chris… Poczuł jakby jego bariera, tworzona przez tyle lat zaczynała pękać. Pragnął być kochany… potrzebny. Nie potrafił odnaleźć się w tej sytuacji, a nie miał osoby do której mógłby się zwrócić z pomocą. Powinien to zaakceptować i w końcu żyć szczęśliwie. Lecz łatwiej powiedzieć niż zrobić, ponieważ pojawił się pewien problem.
Mianowicie Chris nie mógł pokazywać się innym ludziom.
W czasie pierwszej i ostatniej podróży do sklepu chłopcy spotkali na swojej drodze sąsiadkę.
To od niej dowiedzieli się, że ojciec Dave’a, który go zostawił ma coraz większe problemy z alkoholem. Kobieta przywitała bruneta zwykłym dzień dobry kompletnie nie zwracając uwagi na wysokiego chłopaka. Stało się tak dlatego, że blondyn od razu zamienił się z powrotem w lalkę, więc został po prostu niezauważony leżąc na zimnej posadzce.
Dave próbował dociec czemu tak się stało. Nie dostał jednak żadnej odpowiedzi ani na to pytanie ani na wiele innych gromadzących się w jego głowie od kilku dni. Aby pozostać w ludzkiej formie Chris nie mógł opuszczać czterech ścian mieszkania. Obaj nie byli zbyt zadowoleni z tego faktu. Dave tak mocno pragnął pokazać blondynowi wiele ciekawych miejsc… A także zaprowadzić na grób matki. Oczywiście mógł go zabrać pod postacią lalki… Ale to już nie byłoby to samo.
Mimo to, kolejne tygodnie mijały im dosyć spokojnie i radośnie. Za oknem robiło się coraz zimniej, liście zmieniały kolory ostatecznie spadając z drzew, noc stawała się dłuższa. Gdy pojawił się pierwszy śnieg Chris nie mógł oderwać wzroku od wspaniałych białych gwiazdek spadających z nieba. Udało im się wyjść późno w nocy na dwór, gdy nikt nie mógł ich zobaczyć. Podczas lepienia bałwana nawet na ustach Dave’a zawitał uśmiech. Chłopak w obecności lalki potrafił cieszyć się z tak banalnych rzeczy jak śnieg.
Wszystko jednak szło za dobrze. Stanowczo za pomyślnie… za idealnie.
Tydzień przed świętami Bożego Narodzenia w odwiedziny postanowił wpaść ojciec Dave’a… Człowiek, który porzucił syna, bo za bardzo przypominał matkę.

* * *


Wigilię nastolatek zawsze spędzał sam. Wykorzystywał ten czas, aby pracować. Siedzenie w czterech ścianach samotnie nie miało najmniejszego sensu, dodatkowo trochę go przygnębiało. W tym roku, chcąc świętować z Chrisem brunet stwierdził, że razem przygotują całą wieczerzę. Chłopak nie potrafił piec ciast, więc postanowił potrenować tydzień przed Bożym Narodzeniem.
- Dave, to chyba pierwszy raz kiedy używasz tej książki. – Chris patrzył uważnie na każdy jeden ruch przyjaciela, zauważając ogromną księgę na blacie obok różnych składników.
- Nie umiem robić ciast, to będzie mój pierwszy raz.
- A ja myślałem, że umiesz już wszystko! W takim razie chce pomóc ci podwójnie! Powiedz tylko co mam zrobić.
Dave spojrzał niepewnie na lalkę, ale pokiwał głową.
- Rozbij jajka do miski.
Blondyn wziął do ręki kulkę i zgniótł ją w rękach. Zawartość jajka wraz ze skorupką znalazła się w misce.
- Chris, bez skorupki, zobacz. – wziął od niego następne i rozbił je poprawnie. Reszta już poszła łatwo. Chris nie miał problemów z wymieszaniem mąki czy miksowaniem. Chłopak radził sobie coraz lepiej w kuchni. Po upieczeniu i radosnym dekorowaniu ciasto było gotowe. Zajęło im to sporo czasu, ale rezultat był tego wart.
Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Dave bardzo się zdziwił, nikt nigdy do niego nie przychodził. Zostawił lalce posprzątanie kuchni, a sam poszedł zobaczyć kim jest tajemniczy gość. Gdy jego oczom ukazał się umięśniony mężczyzna odruchowo cofnął się.
- Nie poznajesz mnie Dave? Nie pamiętasz własnego ojca?
Ojca? Tego, który go zostawił?
- Widać jeszcze tutaj mieszkasz. I wyrosłeś trochę czy mi się wydaje? I co, nie wpuścisz mnie do domu? – wysoki brunet sam wprosił się do mieszkania zamykając za sobą drzwi. Dave od razu wyczuł od niego alkohol przez co znowu zrobił krok do tyłu. Zaczął lekko panikować, lecz nadal nie odezwał się słowem.
- Czemu nic nie mówisz? To ja, Jack, twój jedyny ojciec. Chciałem sprawdzić jak sobie tutaj radzisz… i widzisz, potrzebuję pieniędzy. A tylko na tobie mogę polegać.
Polegać? Zostawiłeś mnie samego, a teraz chcesz na mnie polegać?
- Na pewno masz jakieś drobne prawda? Nie obchodzisz świąt, więc coś zaoszczędziłeś. Jesteś moim synem, należy mi się coś za te wszystkie lata, kiedy cię wychowywałem.
- Nie.
- Co?
- Nie dam ci pieniędzy. Wychowała mnie matka, a nie ty.
Po tych słowach Jack złapał syna za gardło i przycisnął go do ściany z hukiem. Na jego twarzy widniała złość spowodowana nadmiarem alkoholu we krwi…
- Śmiesz mi się sprzeciwiać?! Żyłeś z moich ciężko zarobionych pieniędzy, a teraz żałujesz mi kilku monet?!
Dave chciał zaprotestować, ale zaciskające się palce na szyi skutecznie mu to uniemożliwiły. Próbował się wyrwać z całych sił, gdy w zasięgu jego wzroku pojawił się Chris. Widział go dosłownie przez sekundę, zanim ten znowu nie zamienił się w lalkę. Odgłos uderzenia porcelany o ziemię skutecznie odwrócił uwagę Jack’a. Puścił chłopca, który z trudem zaczął łapać powietrze i podszedł pijackim slalomem do zabawki. Uniósł ku górze ciągnąc za blond perukę i przyjrzał się błyszczącym szklanym oczkom.
- A co my tu mamy? Nadal trzymasz tego śmiecia od tej kobiety?
Dave spojrzał z bólem na ojca, jeszcze nie zdążył złapać oddechu.
Wszystko tylko nie Chris… błagam.
- Ciekawe ile dostałbym za to pieniędzy? Jest dla ciebie ważna, co? – Jack bez skrupułów wyrwał lalce rękę. Chłopak otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, by zaraz wstać i ze złością rzucić się na starszego mężczyznę. Szybko został jednak odepchnięty z powrotem na podłogę.
- Zostaw go! Nie niszcz go!
- Czyli jest dla ciebie ważna, trzeba było tak od razu! Masz, potrzymajcie się za ręce. – wyrwał drugą rękę i rzucił brunetowi pod nos. Dave znowu przeżywał ten sam koszmar… Najważniejsza osoba w jego życiu umierała na jego oczach... Znowu poczuł łzy na policzkach, znowu ogarnęła go bezsilność.
- To co? Jesteś teraz skłonny dać mi te pieniądze?
- Nie dam ci ich… nie zasłużyłeś na nie… - wydukał cicho po raz kolejny się podnosząc. Nie może się poddać. Nie chce przeżywać śmierci na nowo…
- Zastanów się. Twoja ukochana laleczka jest w moich rękach… Ale widzę, że chyba nie dojdziemy do kompromisu, co? Pożegnajcie się. – Jack zamachnął się i z całej siły uderzył lalką w ścianę. Porcelana rozbiła się na malutkie kawałeczki. Ten dźwięk odbijał się w uszach Dave’a razem z szyderczym śmiechem ojca. Szklane kuleczki pośród blond kosmyków, resztek twarzy i materiału ubrań. Łzy spływające już bez umiaru, drżenie ciała… I chłód. Serce chłopaka, które odradzało się na nowo… Powtórnie pękło. Jak lalka. Jak Chris.
- Nie jesteś moim synem. Nie przyznaje się do ciebie. – te słowa mężczyzny nie zrobiły najmniejszego wrażenia na brunecie. Wpatrywał się w nieokreślony punkt na ścianie, nie zwracał uwagi na otaczający go świat. Nie liczyło się już nic…
Jack prychnął i wyszedł trzaskając drzwiami.
Dave przeżywał piekło. Gdy został sam położył na dłoni rękę Chrisa, tę oderwaną siłą.
- Chris… czemu się nie zmieniasz? Przecież jesteśmy sami… Bądź znowu człowiekiem…
Nie stało się nic. Pomimo próśb, błagań i krzyków nic się nie wydarzyło.
- Mówiłeś, że mnie kochasz prawda? Nie odpowiedziałem ani razu. Tak bardzo żałuje, nie odpowiedziałem ani razu…
Nie odczuwał złości. Przepełniał go smutek… rozpacz, żal, bezsilność… nienawiść wobec swojej słabości… ale nie gniew. Położył się obok rozbitej lalki nie zwracając już uwagi na chłód podłogi. Nie liczyło się nic. Przez łzy nie widział wyraźnie. Wyobraził sobie leżącego obok Chrisa… uśmiechającego się tak jak zawsze… ze swoimi pięknymi oczami.
- Kocham cię Chris. Kocham cię… proszę bądź zawsze przy mnie tak jak mi to obiecywałeś…
Cisza. Pustka. Niebyt.
Gdy zabrakło mu łez ogarnęła go kompletna obojętność. Był martwy. Stracił wszystko to co w jego życiu miało jakikolwiek sens.
- Kocham cię Chris. Mam nadzieje, że kiedyś się spotkamy.
Po tych słowach zamknął oczy i pogrążył się w wiecznym śnie.