Dance in the dark
Dodane przez Aquarius dnia Listopada 26 2011 16:44:58
Pisane wespół z Miho <3




Kiedy tylko Zero wyszedł, Hizumi zrobił kawę, nałożył okulary na nos i usiadł przy komputerze. Od kilku dni chodził mu po głowie pomysł na tekst nowej piosenki, kiedy wreszcie udało mu się go ostatecznie uchwycić, zajął się pisaniem. Myślał, że szybko skończy, przecież to tylko jeden tekst, ale kiedy zaczął, nie mógł skończyć. Dawno nie miał takiej weny twórczej, a przecież wena to dziwka. Oddaje się każdemu, ale nigdy nie wiadomo, kiedy odda się tobie. Hizumi postanowił więc wykorzystać ją do cna. Przerywał pisanie tylko na chwilę, by zrobić sobie kolejny kubek kawy. Nie wiedział, ile czasu już pisze, nie wiedział, czy ktoś go szukał, dzwonił, czy cokolwiek, był w transie.
Za oknem zapadł zmrok, czego wokalista w ogóle nie zauważył. Nie słyszał też brzęku klucza, szelestu płaszcza ani skrzypnięcia drzwi jego pokoju.
Zero stanął na progu, opierając się o framugę i przyglądał mu się przez chwilę.
Jak zwykle, pomyślał. Siedzi po ciemku, zgarbiony, z twarzą tak blisko monitora, że mógłby go polizać. W równych odstępach czasu stuka w klawiaturę. Mamrocze coś do siebie. Wciska backspace. Coś dopisuje, poprawia. Kursor porusza się szybko po ekranie, znaki hiragany migają na nim przez chwilę, nim program zmieni je w kanji. Na biurku stoją trzy...Nie, cztery kubki po kawie, piąty ma w dłoni, popija z niego. On zawsze pije z czystego kubka. Co z tego, że ma potem więcej zmywania. Znowu będzie skarżył się na bezsenność. Jest pochłonięty pracą, nawet nie wie, że tu stoję...
- Jeśli dalej będziesz tak wpatrywał się w ten ekran, to oślepniesz i nie przeczytasz tego poematu - odezwał się w końcu Zero z lekką nutą sarkazmu.
Hizumi podskoczył, wypuszczając kubek z ręki.
- Cholera, mruknął, zrywając się na równe nogi. Zalał spodnie, oczywiście. Odwrócił się do Zero i popatrzył chwilę na niego bez zrozumienia. Dopiero po chwili udało mu się przetworzyć informacje.
- Nie strasz mnie... – spojrzał na monitor. – To nie poemat. To nowe teksty – powiedział ze swojego rodzaju dumą.
- Piłeś zimną kawę, wybitny tekściarzu - wzrok basisty skupił się na plamie.
Hizumi patrzył na niego z miną, wyrażającą niezrozumienie. Zupełnie nie wiedział, o co chodzi Zero. Zawsze tak miał, kiedy został wyrwany z transu. Przez jakiś czas nie był w stanie ustalić sensu najprostszych wypowiedzi.
- Oblałeś się kawą - wyjaśnił cierpliwie Zero. - I nawet nie pisnąłeś. Żłopałeś zimną kawę i nawet nie zauważyłeś.
Hizumi spojrzał na spodnie i zastanowił się chwilę.
- Była ciepła. Jeszcze niedawno...
Zero zasłonił oczy dłonią w wymownym geście.
- Jeszcze niedawno miałeś w żyłach krew, a nie kofeinę. Zapisz coś tam stworzył, zmień spodnie, a ja tu sprzątnę. Co chcesz na kolację?
Hizumi zapisał teksty i wyłączył laptopa. Skierował się ku wyjściu z pomieszczenia.
- Nie chcę... - powiedział nieuważnie, wciąż myśląc po swoich najnowszych tworach. Wena jeszcze od niego nie odeszła, może za chwilę jeszcze coś stworzy, niech tylko znajdzie kartkę i długopis...
- Jak cię znam od śniadania nie miałeś nic w ustach. Na co masz ochotę, mów szybko.
Gorzej niż z dzieckiem, naprawdę.
- Kartkę - odparł z nagłym ożywieniem wokalista. - Gdzie jest?
- Hiroshi - powiedział Zero zrezygnowany. - Przy tobie to nie tylko ręce opadają.
-Tak, tak – zgodził się z nim Hizumi. Nie wiedział jednak, na co dokładnie, bo energicznie przetrząsał zawartość szuflad w poszukiwaniu kartek, po czym przypomniał sobie, że ma je w torbie. Cóż, zawsze miał kartki i coś do pisania, w końcu wena może przyjść zawsze.
Kiedy dorwał się do kartki, znów usiadł na krzesełku i gorączkowo zaczął pisać.
Zero gapił się na niego z niedowierzaniem. Jedenaście lat z czubami, z czego ten tu był najgorszy.
- Zostawisz teraz pisanie - oświadczył spokojnie i zabrał wokaliście kartkę. Ujął go pod ramiona i podniósł z krzesła. - Przebierzesz się, bo wyglądasz jak idiota z plamą na kroczu, a potem zjesz kolację. Migiem.
- Ale dlaczego? - jęknął Hizumi, ale posłusznie dał się zaprowadzić do sypialni.
- Błagam, nie udowadniaj mi, że jesteś głupszy, niż myślałem - Zero przewrócił oczami. Wyciągnął z szafy czyste dżinsy i rzucił je wokaliście.
- Ale dlaczego mam nie pisać? -zapytał ponownie Hizumi, poprawiając okulary. Zdjął z siebie spodnie i założył czyste.
- Idioto - zaczął basista spokojnym i uprzejmym tonem. - Siedzisz cały dzień nad swoim tekścidłami, oczy masz przekrwione od lampienia się na monitor, żłopiesz więcej kawy niż jesteś w stanie przetrawić, nie jesz, jeśli poszedłeś do klopa chodź raz, to uwierzę w cuda... I ty się jeszcze pytasz?
- Poszedłem – mruknął gniewnie Hizumi. - A dzięki tym tekścidłom, jak to powiedziałeś, jesteśmy, kim jesteśmy. I nie wypiłem wcale tak dużo kawy! - zaprotestował.
- Ja pierdolę - skwitował Zero. - Za dziesięć minut widzę cię w kuchni. Ugotuję coś na szybko.
- Tak, mamo - wokalista udał się z powrotem do salonu, gdzie leżała jego częściowo zapisana kartka. Jak Zero mógł mu w ogóle przerywać? Pytał sam siebie. Przecież wiedział, jak ciężko mu było ostatnio pisać. Siadał z laptopem i... pustka. Zupełna pustka. Teraz, kiedy wena wreszcie zdecydowała się go odwiedzić, Michi mu przeszkadzał! To skandal jest! Hizumi stanowczo protestował. Jakieś Zero nie będzie mu mówiło, co ma robić!
Pisał szybko na kartce, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że to będzie jego ostatni tekst na dziś. Mógł sobie myśleć wiele, ale był świadomy tego, jak bardzo był uzależniony od kochanka. Pisał, czekając, aż Zero go zawoła z kuchni.
- Jeśli przyleziesz do stołu z tą kartką, każę ci ją zjeść na przystawkę.
To tyle, jeśli o "kochanie, kolacja" chodzi. Wokalista westchnął ciężko, dopisał jeszcze kilka znaków, po czym schował kartkę bezpiecznie w laptopie. Poczłapał do kuchni z miną zranionego chomika. Od razu udał się do czajnika, by zrobić sobie kolejną kawę. Co jak co, ale kawę mógł pić zawsze, wszędzie i o każdej porze. To był jego ukochany napój i przypuszczał, że nie mógłby bez niego żyć. Czy kofeina uzależnia?, zastanawiał się, nasypując cztery łyżeczki kawy do kubka.
Zero zdecydowanym ruchem wyjął mu kubek z rąk.
- Herbatę ci zrobiłem. A potem dam ci kakao. Koniec z kawą na dziś.
Hizumi patrzył z zaskoczeniem na kochanka. Przez głowę przemknęło mu pytanie 'dlaczego', ale uświadomił sobie, ile kawy dziś wypił.
- Dużo – powiedział na głos. – Ale nie szkodzi. Nie pozwoli mi wypić kolejnej kawy. A ja się zgodzę. Ale ze mnie pantoflarz – rzekł zdeprymowany. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że myślał na głos. – Nie lubię mleka.
- Powtarzaj za mną, Hiro - rzekł rozbawiony Zero, udając hipnotyzera. - "Michi jest moim panem i zrobię wszystko, co każe".
- Michi jest moim pa... - zaczął, po czym oprzytomniał. - Michi, co ty, do cholery, odwalasz?
- Miałem w planach zniewolenie twojego umysłu i uczynienie moją żywą zabawką erotyczną, ale się nie udało - uśmiechnął się bezczelnie.
Wokalista zarumienił się wściekle i spojrzał zirytowany na Zero.
- No wiesz ty co?
- No nie mów, że by ci się nie podobało - drażnił się basista, nakrywając do stołu.
Hizumi prychnął, siadając. Nie odpowiedział. Te teksty Zero! Chryste, czy on nie mógł przystopować? Był jego pierwszym facetem, jasne? Musi się do tego wszystkiego przyzwyczaić. Co prawda kochali się już kilka razy, znaczy uprawiali miłość francuską i raz Zero pozwolił mu być na górze, ale wciąż to było dla niego nowe i dziwne! Co w sumie nie wykluczało tego, że było przyjemnie, bardzo przyjemnie.
Po raz kolejny twarz Hizumiego pokryła się rumieńcem, gdy uświadomił sobie swoje myśli. Czyżby stawał się erotomanem? Ale przecież usta Zero były takie uzdolnione... Wokalista jęknął i uderzył głową o stół.
- Przestań, Hiroshi, przestań - wymamrotał.
- O czym myślałeś? - na twarzy Zero pojawił się charakterystyczny uśmieszek. Ten, który krzyczał "podtekst!". Zaraz jednak udał, że najbardziej interesuje go teraz zawartość talerza. Hizumi był taki uroczy, kiedy dawał się złapać na te numery. Facet, który napisał tyle piosenek o seksie i perwersjach, a reagował jak pensjonarka.
- O niczym – wymamrotał i, mimo, iż zupełnie nie był głodny, zajął się jedzeniem. Poświęcał temu całą swoją uwagę, jakby to była najważniejsza rzecz pod słońcem. No cóż. W pewnym sensie była. Hizumi musiał wyrzucić z głowy obraz krzyczącego z rozkoszy Zero.
- Ależ nie wstydź się, myślę, że to było ciekawe - basista puścił do niego oko.
Wokalista to zignorował i wziął głęboki wdech, poprawiając okulary.
- To nie było nic ważnego, skarbie. Pyszna jajecznica – zmienił strategicznie temat.
- Dziękuję. Wszystko, co myślisz, jest ważne. A jak się tak przy tym rumienisz, to nabieram pewności, że dotyczy mojej osoby.
- Cóż za skromność - odparł sarkastycznie wokalista. - Skąd ta niezachwiana pewność?
- Widzę, kochanie - odparł tonem człowieka, który jest pewien, że uwiódłby cały świat.
Hizumi skierował swój wzrok na talerz.
- Wydaje ci się
- Nie podobam ci się? - zapytał udanie żałosnym tonem, wydymając usta w sposób, z którego Karyu byłby dumny.
- Bardzo mi się podobasz - wymamrotał wokalista, nie podnosząc głowy.
- Głośniej, nie słyszałem.
Czasem Zero myślał, że jest wrednym draniem. Ale tylko czasem.
- Pyszne śniadanie. Znaczy kolacja. Mogę już wracać do pisania? - zapytał, znów zmieniając temat. A nuż Zero mu pozwoli...
- Myślałem, że ponieważ nie było mnie cały dzień, wolałbyś na przykład pomiziać się na kanapie, a nie bazgrać - towarzyszące temu zdaniu wydęcie ust wpędziłoby Karyu w kompleksy.
To zagranie było nie fair. Nawet jak na Zero. Wiedział, że taka wena zdarza się bardzo rzadko! Zwłaszcza, kiedy był szczęśliwy, a był! Nie można było być nieszczęśliwym z Michim. Ale jak on był nieszczęśliwy i wydymał przy tym swoje piękne usta, robiąc bardzo smutna miną, to on nie miał szans.
- O niczym innym nie marzę, koteczku – skapitulował. Zero jak zwykle postawił na swoim. Ale może Hizumiemu uda się chociaż zapisać pomysły?
- Kocyk, kakao i Hiro, cudowny koniec dnia - Zero znów się uśmiechnął. Tym razem jak zadowolone dziecko.
- Ja kakao nie wypiję - zastrzegł Hizumi, ale uśmiechał się. Zadowolony Zero czynił go szczęśliwym.
- Jesteś nieznośny - zaśmiał się Zero i dokończył posiłek.
- Dlaczego? Bo nie lubię mleka? Zwłaszcza ciepłego? - Hizumi zebrał talerze ze stołu i włożył je do zmywarki.
- Bo niweczysz moje starania, żebyś był zdrowy - Zero rozparł się wygodnie na krześle i wyciągnął rękę do kochanka.
Hizumi usiadł mu na kolanach i objął za szyję.
- To znaczy?
- Przez żłopanie kawy jęczysz mi o trzeciej nad ranem, że masz skurcze w łydce - Zero przytulił twarz do jego piersi.
- To kup mi magnez, będę łykał, obiecuję - wokalista poczochrał mu włosy i pocałował w czubek głowy. - A co do tego ma mleko?
- Kakao na wodzie to nie kakao - odparł basista, machinalnie gładząc go po udzie.
- Fuuuj - skrzywił się. - To jest paskudne. Ale mogę się poświęcić i wypić dzisiaj z tobą kakao. Zimne.
- Zrobię. Jak mi się zachce wstać - wymruczał Zero.
- A wygodnie ci? – zapytał Hizumi, muskając ustami wargi kochanka. – Nie przygniatam cię?
- Ty prawie nic nie ważysz, chudzino - basista przytulił go mocniej.
- Można się uczyć na mnie anatomii, mówiłeś - pocałował go. - Ale ty też jesteś taki szczupły, ze się boję, że ci ciężko.
- Wytrzymam - pocałował go nos i uśmiechnął się ciepło.
Wokalista znów poprawił okulary i zastanowił się chwilę.
- Opuściła mnie, dziwka jedna - wymamrotał do siebie.
- Słucham?
- No wena - odpowiedział Hizumi, jakby to było oczywiste. - To jest dziwka, nie wiedziałeś? No cóż. Opuściła mnie. Wróci. Chyba. Ale masz mnie już tylko dla siebie, cieszysz się?
- Bardzo - wymruczał, ściskając go zaborczo.
- Teraz ty mnie zgniatasz - zaśmiał się Hizumi, ale objął kochanka za szyję. - Wiesz co? Mam ochotę na kąpiel.
- Długą i gorącą? - uśmieszek z podtekstem wrócił.
- Tak, właśnie taką. Przygotujesz wszystko? - zapytał, nieświadomie prowokując. Pocałował basistę kilka razy w szyję.
- Skoro nalegasz - westchnął ciężko, ale posłusznie poszedł do łazienki, gdy tylko Hizu uwolnił jego kolana od słodkiego ciężaru.
Hizumi, zadowolony z obrotu spraw, sięgnął po kartkę, by w pośpiechu zapisać jeszcze kilka pomysłów, zanim całkiem ulecą z jego głowy. Kilka minut później był już w łazience. Opierał się o framugę i patrzył na Zero, który zdążył pozbyć się koszuli. Wlewał właśnie do gorącej wody jakiś wonny olejek.
- Gotowe - uśmiechnął się do kochanka, odgarniając grzywkę z czoła mokrą dłonią.
Wokalista uśmiechnął się szeroko i podszedł do Zero, żeby go pocałować. Przyciągnął go do siebie, przytulając mocno i rozpiął jego spodnie, by po chwili je zsunąć z długich i zgrabnych nóg basisty.
- Jesteś piękny – powiedział, uważnie patrząc na jego nagie już ciało.
Zero uśmiechnął się i pocałował go namiętnie.
- Rozbierz się - szepnął mu zmysłowo do ucha. - Chcę widzieć, jak to robisz...
- Nie... - Zaprzeczył Hizumi. - Nie... ty to zrób...
- Dlaczego? - zapytał łagodnie, całując go ucho.
- Bo... - wokalista przerwał. Co miał mu powiedzieć? Że się wstydzi? Przecież Zero go wyśmieje. To prawda, że się wstydzi, w końcu Zero jest perfekcyjny, a Hizumiemu wiele do niego brakuje. Nie miał nic przeciwko, kiedy to basista go rozbiera, ale... Kiedy sam miał to zrobić, przed nim, kiedy będzie obserwowany przez dwoje uważnych oczu, ogarniał go strach. - Michi - szepnął. - Nie zrobię tego...
Zero przytulił go mocno.
- Nie wstydź się - powiedział ciepło, łagodnie. - Nie masz czego, nie przy mnie.
- Ale... -zaprotestował wokalista. - Ja nie umiem...
- Dlaczego? - zapytał znowu.
Wokalista wzruszył tylko bezradnie ramionami. Sam nie wiedział do końca dla czego. Sam lubił obserwować, jak Zero się rozbiera i nawet lubił, kiedy rozbiera jego, ale... Ale to coś innego! Hizumi nie lubił być pod ostrzałem spojrzeń, nie, kiedy nie był na scenie.
- Woda wystygnie - upomniał go Zero miękko.
- Ale...
- Nie bój się. Nie masz czego.
No dobra. Zero i tak postawi na swoim i nie rozbierze go. Kiedy tylko dowiadywał się o jakimkolwiek kompleksie, bądź oporze, uparcie dążył do pokonania przeszkody. Hizumi wziął głęboki oddech i zamknął oczy. Powoli rozpinał koszulę, by po chwili ostrożnie ją zdjąć, a później zabrał się za spodnie. Naprawdę nie pomagała mu świadomość, że Michi się w niego wpatruje. Wokalista wiedział, jak wygląda. Był chudy, wystawały mu żebra, a do tego był bardzo blady. To nie było coś pięknego, przynajmniej według niego samego.
Kiedy tylko pozbył się ostatniej części garderoby, zgarbił się i spojrzał w podłogę. Zero delikatnie ściągnął mu okulary i odłożył na półeczkę. Ujął kochanka pod brodą, unosząc mu głowę.
-Spójrz na mnie - poprosił.
Hizumi nie miał innego wyjścia, musiał mu spojrzeć w oczy. Zero przytrzymywał jego twarz, żeby nie mógł uciec. Wokalista zarumienił się.
- Jesteś piękny - powiedział z naciskiem.
- Zwykły. Blady. I chudy... – zwykle nie miał aż takich kompleksów, ale... Cały dzisiejszy dzień był inny, niż normalnie.
- Przede wszystkim niemądry - powiedział Zero czule i ucałował go w zaczerwienione policzki. Wziął kochanka za rękę i wszedł do wanny.
Wokalista wszedł zaraz za nim i oparł się o niego.
- Ty się uparłeś, żeby łamać wszystkie moje opory – wymamrotał.
- To źle?
- Nie... Ale trudne dla mnie.
- Ale potrzebne - basista pocałował go w kark.
Hizumi się rozluźnił.
- Po prostu sam siebie oceniam.
- Nic do ciebie nie dociera - westchnął Zero. Jego ręka zsunęła się poniżej linii wody.
- Na przykład co? – westchnął
- Moje komplementy - wyjaśnił Zero, pieszcząc go.
- Jestem na dobrej drodze by ci uwierzyć - jęknął wokalista.
- Cieszę się - basista uśmiechnął się. - Umyj mnie - dodał, cofając dłoń.
Hizumi odwrócił się i przez chwilę patrzył na Zero. Myślał, że doprowadzi go do orgazmu, ale skoro tak stawia sprawę... Niech będzie. Namydlił dłonie i zaczął delikatnie myć kochanka, pieszcząc przy tym jego skórę. Drażnił przez chwilę jego sutki, by po chwili dobrać się do jego penisa. Kiedy Zero jęknął, poczuł się dowartościowany i już wiedział, co chce dziś zrobić.
- Jesteś zmysłowy, Hiro-chan - powiedział Zero ochryple, zagryzając wargę z przyjemności.
- Podoba Ci się? zapytał wokalista, pieszcząc go intensywniej.
- Bardzo - jęknął odchylając głowę do tyłu.
- To dobrze - powiedział Hizumi i odsunął się. Wyszedł z wanny i wytarł się szybko. - Posprzątaj tu, a ja poczekam w sypialni.
- Czemu ja? - jęknął Zero, tym razem niezadowolony.
- Bo ja się muszę przygotować psychicznie. Tylko się pospiesz, zanim się rozmyślę - powiedział, patrząc na Zero. - No co? Nie zamierzam tracić dziewictwa w wannie - dodał i wyszedł.
Zero uniósł brwi. Nie przesłyszał się...? Hiro chciał...i to sam z siebie. Pospiesznie ogarnął łazienkę i prawie pobiegł za kochankiem.
Wokalista westchnął i usiadł na łóżku. Pierwsza część wykonana. Powiedział to. Teraz pozostało wykonanie. Kiedy tylko Zero pojawił się w jego polu widzenia, spojrzał na niego, nieco przestraszony.
- Boisz się? - zapytał siadając obok niego i biorąc za rękę.
- Trochę.
- Jesteś pewien?
- Że się boję? W sumie tak. Ale to chyba normalne, prawda? – spojrzał na basistę i uśmiechnął się nieco nerwowo.
- Pytałem, czy jesteś pewien, że tego chcesz - Zero odwzajemnił uśmiech. - Tak, to normalne.
- Tak - odpowiedział wokalista zdecydowanie. - Jestem pewien, jak tego, że tu siedzę nago z tobą. Ale to nie zmienia faktu, ze jestem przerażony. Ale chcę.
Zero uśmiechnął się znów. Objął go i pocałował czule. Gładził go uspokajająco po włosach i plecach, aż wreszcie popchnął delikatnie na łóżko.
Hizumi rozluźnił się nieco podczas tych pocałunków. Zero naprawdę potrafił całować, sprawiał, że zapomina się o całym świecie. Wokalista jęknął z zawodem, kiedy ich usta rozłączyły się na chwilę. Hizumi położył się na plecach i przyciągnął kochanka do kolejnego pocałunku.
- Wielbię twoje usta - wymamrotał.
- Wiem - szepnął Zero bezczelnie i wsunął mu język do ucha.
- Ty taki skromny jesteś – zakpił i zaraz jęknął. Język Michiego też był zdolny. I potrafił doprowadzić do szaleństwa.
- Co jeszcze we mnie uwielbiasz? - zapytał i zabrał się za całowanie jego szyi.
Zero był istotą próżną i zakochaną w sobie. Na komplementy kochanków był łasy najbardziej.
- Wszystko - odparł Hizumi. - Absolutnie wszystko...
- Tak jak ja w tobie - powiedział gorąco. Przesunął wargi z jego szyi na pierś, zamykając je wokół jego sutka.
Wokalista nie odpowiedział Zbyt był zajęty pieszczotami kochanka, one absorbowały całą jego uwagę i odbierały zdolność logicznego myślenia.
Wargi Zero przesunęły się na jego brzuch, by po chwili dotknąć jego nabrzmiałego członka. Delikatnie objęły jego czubek. Hizumi krzyknął, raz, krótko. Gorące wnętrze ust basisty, jego język był tak zdolny, że nie mógł nie krzyknąć. Wiedział, że Zero zrobi wszystko, by nie skrzywdzić wokalisty bardziej, niż będzie musiał. Oczekiwanie na moment, w którym Hizumi poczuje wreszcie Michiego w sobie, tylko potęgowało przyjemność. Wokalista nie mógł się tego doczekać, odkąd tylko zobaczył rozkosz na twarzy kochanka, odkąd zobaczył, jak Zero się pod nim wije i prosi o więcej. Oczywiście wiedział, ze na początku będzie trochę bolało, właśnie tego Hizumi się obawiał, ale przecież nie może być tak źle, prawda?
Zero zaprzestał pieszczot. Spojrzał mu w oczy i rozsunął jego nogi. Wokalista nie protestował. Ufał mu. Zero zwilżył palce i ostrożnie zaczął drażnić wejście kochanka. Hizumi jęknął. Zaczynało mu się to coraz bardziej podobać. Po kilku chwilach poruszył nieco biodrami, jakby chciał nabić się na palce Zero. Basista odczytał sygnał. Spróbował powoli wsunąć palec w głąb jego ciała. Wokalista jęknął i spiął się. Odczuwał lekki dyskomfort.
- Boli? - zapytał Zero. Starał się nie poruszać na razie dłonią.
- Jest... dziwnie - odpowiedział mu Hizumi.
- Ale mam nadzieję, że przyjemnie - odrzekł i ostrożnie wycofał palec, by wsunąć go po chwili znowu.
- Tak. - jęknął wokalista, kiedy po brzuchu przeleciały motylki, zostawiając po sobie przyjemność.
Zero uśmiechnął się lekko i pieścił go tak przez chwilę, wsłuchując się w jego jęki w westchnienia.
- Więcej - jęknął w końcu Hizumi, nie mogąc się doczekaj bardziej zdecydowanych pieszczot.
To zabawne, pomyślał Zero, jak bardzo był nieśmiały przed, a jak bezwstydny w trakcie.
Delikatnie wsunął drugi palec, rozciągając kochanka.
Wokalista jęknął i wygiął się w lekki łuk, było mu tak dobrze... I w takich momentach całkowicie tracił swój wstyd. Nie myślał o nim, był całkowicie zajęty odczuwaną przyjemnością i tym, że Michi jest zbyt powolny.
- Szybciej – jęknął.
Zero spełnił prośbę. Poruszył palcami mocniej, odnajdując przy tym wrażliwy punkt w ciele Hizumiego.
Wokalista krzyknął, otwierając szeroko oczy. To było... Niesamowite.
- Tam - udało mu się wykrztusić.
Sprawne palce szybko przesunęły się z powrotem na to miejsce i zaczęły je masować.
Tak blisko... Był już tak blisko spełnienia. Zamknął ponownie oczy, całym sobą starając się skupić na doznaniu.
- Boże - jęczał - Boże, Boże... Więcej... mocniej... Michi... Zaraz...
Zero cofnął dłoń. Hizumi musiał ochłonąć.
- Michi – powiedział wokalista z urazą. - Dlaczego?
Boleśnie podniecony i zostawiony samemu sobie? To nie fair! On już tak bardzo chciał skończyć... Wyciągnął rękę do swojego penisa. Był tak rozpalony, tak spragniony spełnienia, nie mógł czekać.
Zero chwycił go delikatnie za nadgarstek.
- Straciłbyś najlepszą część - uśmiechnął się znacząco.
Hizumi spojrzał na kochanka szklącymi się oczami. Zajęło mu chwilę zrozumienie jego słów, ale kiedy już do niego dotarło, jęknął i wolną ręką sięgnął po poduszkę, żeby zakryć twarz.
- Hiro - powiedział basista czule, zabierając mu poduszkę.
- Co?
- Gotów? – zapytał, gładząc go po udzie.
Hizumi jęknął.
- Tak, proszę...
Zero zwilżył swój członek i umościł się między nogami kochanka. Położył mu dłonie na biodrach i powoli zaczął w niego wchodzić.
Hizumi spiął się cały i zacisnął powieki i dłonie na ramionach basisty. Bolało, cholernie bolało. To nie tak miało być! Hizumi jęknął i spróbował się rozluźnić, jednak nie udawało mu się.
- Spokojnie - szepnął Zero. Całował jego usta, policzki, czoło, pragnąc, by kochanek jak najszybciej zapomniał o bólu.
- Bo... li... – wykrztusił i kilka nieposłusznych łez wypłynęło spod jego powiek.
- Wiem, wiem - powiedział Zero przepraszająco, wargami zbierając słone krople. Na chwilę przestał się poruszać.
- Pocałuj mnie - zażądał wokalista.
Kochanek spełnił prośbę z ochotą, wpijając się w jego usta. Jego usta zdecydowanie potrafiły zdziałać cuda. Po kilku chwilach namiętnego pocałunku, Hizumi rozluźnił się nieco, już tak nie bolało, może nawet zaraz będzie przyjemnie? Ale póki co... Póki co usta basisty były najważniejsze.
Zero spróbował poruszyć się lekko, cały czas wpatrując się w twarz Hizumiego, szukając oznak bólu. Wokalista skrzywił się lekko, ale nie pozwolił kochankowi zaprzestać poruszania się. Za chwilę przejdzie całkiem, prawda? To... To przecież Michi, jego Michi, z nim nie może być źle, prawda? On może wszystko i jest doskonały, i... i...
- Kocham cię - szepnął Zero, wtulając twarz w jego szyję, cały czas poruszając się w powolnym tempie.
- Cię... Też... - odpowiedział Hizumi, skupiając się na Zero. Na tym, że poruszał się w nim, przytulał, że oddychał w jego szyję. To było takie niesamowite. Cały ból, który wokalista odczuwał, ulotnił się, zostawiając przyjemność.
Zero poczuł, jak Hizumi zaczyna poruszać biodrami, dopasowując się do jego ruchów. Przywarł ustami do jego szyi, przytulając się najmocniej, jak potrafił.
Hizumi jęczał otwarcie, nie był w stanie pomyśleć sensownego zdania, a co dopiero wypowiedzieć. Michi, Michi, więcej Michiego, wszędzie on! Tak było dobrze, czuł się absolutnie szczęśliwy i chciałby tak trwać do końca świata, a nawet dłużej. Poruszał ochoczo biodrami, coraz energiczniej.
- Szyb... szybciej – wyjęczał w końcu. Zaciskał mocno dłonie na plecach basisty, drapał paznokciami jego skórę i och! Tak bardzo przyjemne były usta Zero na jego szyi!
Jakże mógł odmówić, gdy Hizumi tak błagał? Przyspieszył, starając się jednak nie zadać mu bólu. Jęknął do ucha kochanka. Był tak gorący, tak cudownie ciasny... Jego, cały jego.
Wokalista wciągnął głośno powietrze, otwierając szeroko oczy, kiedy Michi uderzał w najczulszy punkt jego ciała. Nie potrzeba mu było nic więcej. Po kilku chwilach doszedł, krzycząc głośno i splamił spermą ich złączone ciała.
Zero poczuł, jak zaciska się wokół niego do granic możliwości. Słyszał krzyk Hizumiego, a potem własny orgazm odebrał mu na chwilę świadomość.
- Michi? – wychrypiał wokalista, kiedy basista opadł na niego. – Michi – powtórzył, jednak ten w dalszym ciągu nie poruszał się.- Michi, kochanie? – powiedział nieco panicznie, szturchając go. Na nic innego nie miał siły.
- Słucham cię - powiedział Zero słabo. Uścisnął lekko dłoń ukochanego.
-Wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony.
- W najlepszym. Było cudownie - odpowiedział uśmiechając się błogo.
- Zemdlałeś - no przecież. Nie mógł się cieszyć przeżytą rozkoszą, dopóki nie upewnił się, że z jego Michim jest wszystko w porządku. Zero pocałował go lekko.
- Wystraszyłeś mnie – mruknął wokalista i przytulił się do kochanka.
- To twoja wina. Jesteś stanowczo zbyt gorący - Zero odwzajemnił uścisk.
- Och, przepraszam - wymruczał. - Niecelowo byłem aż tak dobry.
- To mój tekst! - Zero parsknął śmiechem.
- Przejmuję! Będę się szczycił, że przeze mnie zemdlałeś. Zemdlałeś jeszcze kiedyś?
- Za dużo chcesz wiedzieć - ziewnął basista. Najwyraźniej zamierzał teraz zasnąć.
- Powiedz mi... Chcę wiedzieć - dźgnął go w bok.
- Śpij, Hiro...
- Ale powiedz mi, Michi - jęczał Hizumi
Odpowiedziało mu chrapnięcie. Zero zdecydowanie był wrednym draniem.
- I tak mi powiesz - zagroził wokalista. - Tylko później - dodał i przytulił się do kochanka. Po kilku chwilach i on zasnął.