Gówniarz 14
Dodane przez Aquarius dnia Listopada 26 2011 15:46:28
- Co ty robisz? – zapytał Gabriel, a w jego głosie nie było nawet grama złości, co go kompletnie zaskoczyło. Jeszcze kilka dni temu zdenerwowałby się czymś takim, a teraz… Teraz sprawiło mu to nawet przyjemność.
- A jak myślisz? – zapytał przekornie.
- Jeszcze nie myślę, jeszcze śpię.
- To ja ci nie powiem – uśmiechnął się od ucha do ucha. – Idziesz dzisiaj nad wodę?
- A zwierzęta?
- Już oporządziłem.
- I znowu zrobiłeś wszystko sam – westchnął Gabriel. – Jeszcze twoja babcia stwierdzi, że się obijam i nie da mi jeść.
- Spoko. Babcia tylko tak gada, ale i tak jest zadowolona, że jej pomagamy. Najważniejsze żeby wszystko było zrobione, a czy zrobię to sam czy z tobą, to mnie to jest bez różnicy – wzruszył ramionami. – Poza tym nie mogę cię cały czas gonić do roboty, bo się jeszcze zniechęcisz i nie będziesz chciał przyjechać w przyszłym roku.
- A dlaczego zakładasz, że będę chciał przyjechać?
- No co ty? – zdziwił się – Nie chcieć przyjechać na Mazury? Poza tym za darmo.
- Zabrzmiało jakbyś miał mnie za jakiegoś materialistę… - Gabriel skrzywił się, ale w jego głosie nie było słychać wyrzutu.
- Wydaje ci się. Poza tym, ominęłaby cię przyjemność zabawy ze mną.
Gabriel roześmiał się.
- Teraz gadasz jakbyś był ósmym cudem świata.
Michał uśmiechnął się i zapytał z przekorą:
- A skąd wiesz, że nie jestem? Idziemy nad wodę? – zmienił nagle temat. – Tam jeszcze tyle lasek zostało do poderwania…
- Idziemy, idziemy, tylko się umyję i zjem jakieś śniadanie.
- No to czekam na ciebie w kuchni! – krzyknął gówniarz i wybiegł z pokoju.
Właśnie siedzieli na ręczniku i odpoczywali po dość wyczerpującym pływaniu, gdy nagle podszedł do nich jakiś, na oko pięcioletni, dzieciak i zaczął się intensywnie wpatrywać w Michała.
- Cześć – Michał uśmiechnął się do niego – Chcesz loda?- i wyciągnął w stronę dzieciaka pudełko i łyżeczkę.
- Mama! – dzieciak nagle rozdarł się – Mama! To on!
Gabriel popatrzył zdziwiony na Michała.
- Coś ty zrobił temu dzieciakowi?
- Nie mam bladego pojęcia – wzruszył ramionami, nie przestając jeść loda. – Pierwszy raz go widzę na oczy.
- Akurat, po tobie można się spodziewać wszystkiego.
Michał nie zdążył odpowiedzieć, gdy podeszła do nich młoda kobieta i złapawszy chłopczyka za rękę powiedziała:
- Jasiu, daj spokój, to już dziesiąty pan, którego zaczepiasz.
- Ale mamo, to na pewno on! – upierało się dziecko wskazując pulchną łapką na Michała.
- Proszę wybaczyć mojemu synkowi – kobieta z zakłopotaniem na twarzy zwróciła się do Michała. – On nie miał nic złego na myśli.
- To dlaczego tak się upiera? – zainteresował się Gabriel.
- Kilka dni temu moja młodsza siostra o mało co nie utonęła w tym jeziorze. Na szczęście ktoś ją uratował. Niestety nie wie kto to. Mówi, że była już bliska śmierci i wszystko co widziała, to blond anioł o cudownych, błękitnych oczach otoczony przepięknym światłem. Jasiu strasznie kocha swoją ciocię i bardzo przeżywał, że ciocia nie może podziękować aniołkowi. Próbowaliśmy mu z mężem wytłumaczyć, że to prawdopodobnie był jakiś mężczyzna o blond włosach i niebieskich oczach. Niestety – kobieta westchnęła - efekt był taki, że Jasiu uparł się, że znajdzie tego pana i mu podziękuje. No i dzisiaj cały dzień zaczepia wszystkich blondynów. Bardzo za to przepraszam.
- Wie pani, wprawdzie mam anielskie imię, ale trudno nazwać mnie aniołkiem – powiedział Michał uśmiechając się ciepło. – Po prawdzie to mój brat mówi, że jestem diabłem wcielonym. Wiec to raczej nie mogę być ja.
- Jeśli mogę mieć prośbę… - zaczęła nieśmiało kobieta.
- Oczywiście – Michał nie przestawał się uśmiechać.
- Gdyby panowie kiedyś spotkali tego mężczyznę, który uratował moją siostrę, to proszę od nas mu podziękować.
- Ależ oczywiście, jeżeli tylko go spotkamy.
- Dziękuję – kobieta uśmiechnęła się i zwróciła do syna: - Widzisz Jasiu, ci panowie powiedzieli, że podziękują temu miłemu panu, który uratował ciocię.
- To dobze – maluch pokiwał główką.
- Przepraszam bardzo – odezwał się Michał, kiedy kobieta z dzieckiem już odchodziła, a gdy odwróciła się z pytającym wzrokiem, dodał: - może pani powiedzieć jak się czuje pani siostra?
- Dwa dni leżała nieprzytomna, ale teraz już jest wszystko w porządku. Niestety jutro musimy już wracać, więc nie będzie mogła osobiście podziękować swojemu wybawcy.
- Proszę jej powiedzieć, że nie musi się tym martwić. Myślę, że on o tym doskonale wie.
- Tak powiem – kobieta uśmiechnęła się i odeszła prowadząc za rękę synka.
- Czemu się nie przyznałeś? – spytał Gabriel.
- A po co? – popatrzył zdziwiony na Gabriela. – Najważniejsze, że dziewczyna żyje. A że myśli, że to anioł ją uratował… No cóż, przynajmniej trochę jej to załagodzi traumatyczne przeżycie. Dzięki temu nie będzie wspominać tych wakacji, jako najkoszmarniejszych w swoim życiu.
Gabriel spojrzał uważnie na gówniarza. Jeszcze wczoraj myślał, ze go rozgryzł, a tu nagle coś takiego… On w ogóle nie przejmuje się tym co zrobił. Inni by pewnie zaraz chwalili się w koło i odbierali należne i nienależne im podziękowania, a on... W tym momencie przed oczami Gabriela pojawiła się scena rodem z filmu katastroficznego: ziemi grozi zagłada od ogromnego meteorytu albo zalewają ją oceany, a trzęsienia ziemi rozrywają kontynenty na kawałki. Ogólna panika i próba ocalenia ludzkości, niestety bezskuteczna, jak to zwykle w takich filmach bywa. I nagle okazuje się, iż jedyną osobą, która może ocalić świat jest ten gówniarz. On uśmiecha się głupkowato i bezczelnie i odwala swoją robotę, a kiedy ludzie świętują, on siada sobie w kąciku, wyciąga łyżeczkę i lody, które nie wiadomo skąd się wzięły, i wsuwa je, a na wszelkie uwagi odpowiada zdziwiony, że on o niczym nie wie. I dalej wsuwa te swoje lody. Tak, tak by z pewnością było. Gabriel roześmiał się w duchu.
Kolejne dni mijały im na zabawie nad wodą i pracy przy zwierzętach, którą Gabriel zdążył nawet polubić, mimo wczesnej pory o której musiał wstawać. I wszystko odbywało się w spokoju, jeśli nie liczyć numerów, które stosował Michał, żeby zawrzeć nowe znajomości z osobnikami obu płci, oraz lasek, które odstraszał numerem „na tatusia”.
Aż w końcu nadszedł koniec sierpnia i czas powrotu do Warszawy.
- Ja jeszcze zostaję – stwierdził Jasiek podczas ostatniego wspólnego obiadu.
- Szkoda, że muszę już jechać – westchnął smętnie Michał. – Tyle fajnych lasek tu zostawiam… A ty Gabriel? – spojrzał uważnie na studenta. – wracasz też, czy jeszcze zostaniesz? Babcia z dziadkiem nie mieli by nic przeciwko. Prawda babciu? – spojrzał szybko na babcię.
- Jeżeli tylko dalej będzie pomagał przy zwierzakach, to nie mam nic przeciwko.
- No widzisz? – ucieszył się i zwrócił do Gabriela: - to jak, zostajesz jeszcze?
Gabriel przez chwilę siedział zamyślony. Z jednej strony to była kusząca propozycja, zapowiadano wyjątkowo ciepły wrzesień, więc i turyści powinni jeszcze zostać i można by się jeszcze w wodzie potaplać, ale z drugiej… perspektywa zostania sam na sam z Jaśkiem nie wyglądała zbyt różowo. Chociaż dał mu jasno do zrozumienia, że między nimi koniec, jednak bał się, że tamten nie odpuści i będzie znowu próbował, a on, pozbawiony obecności gówniarza, który absorbował cały jego czas zmuszając do myślenia o wszystkim z wyjątkiem Jaśka, ulegnie i wróci do niego, a tego nie chciał. Bo wtedy potwierdziłyby się słowa gówniarza, że Jasiek podniósłby dzięki temu swoje własne ego.
- Nie – uśmiechnął się lekko. – Pojadę do rodziców na ten miesiąc. – Wypadałoby raz na jakiś czas pokazać się w domu.
- Super! – zakrzyknął entuzjastycznie Michał. – Znaczy, że będziemy jechać razem?
Gabriel skinął twierdząco głową.
Godzinę później siedzieli w pociągu wiozącym ich do stolicy. Oczywiście, jak można było się spodziewać po gówniarzu, ledwo ruszyli, ten zdążył zaprzyjaźnić się ze wszystkimi w przedziale, godzinę potem wszyscy wiedzieli wszystko o jego rodzinie i o ich przygodach na Mazurach, a gdy wysiadali na dworcu centralnym w warszawie, gówniarz gadał ze wszystkimi jakby znali się od kołyski, a nie dopiero od kilku godzin. No i oczywiście zdążył się umówić ze wszystkimi na lody.
- Będę za tobą tęsknił – stwierdził smętnie Michał, kiedy już zostali sami. Gabriel doszedł do wniosku, że najlepiej będzie jak od razu pojedzie do rodziców, nie zatrzymując się nawet w akademiku.
- Jakoś wytrzymasz – uśmiechnął się ciepło. – Zobaczy, że ani się obejrzysz, a ten miesiąc szybko minie.
- A ja i tak będę tęsknił – Michał pociągnął nosem, a jego oczy zaszkliły się. Gabriel, nie zastanawiając się nad tym co robi, objął go i mocno przytulił.
- Ja też będę tęsknił – wyszeptał wtulając nos we włosy gówniarza. – Ale postaraj się jakoś wytrzymać, a jak wrócę, to zabiorę cię na lody.
- Trzymam cię za słowo – wymamrotał Michał w pierś Gabriela.
Chwilę potem Michał jechał autobusem do domu, a Gabriel czekał na pociąg do rodziców.
Minęła dwudziesta pierwsza i Gabriel, zmęczony podróżą i powitaniem z rodzicami, już prawie zasypiał w przygotowanym dla niego łóżku, gdy nagle zadzwoniła jego komórka. Popatrzył zdziwiony i zobaczył jakiś obcy numer.
- Słucham?
- Śpisz już? – w słuchawce słychać było głos gówniarza.
- Michał? – zdziwił się. – A skąd ty masz mój numer?
- A wziąłem sobie któregoś razu, jak spałeś. Gniewasz się na mnie za to? - zapytał niepewnie.
- Nie, nie gniewam się.
- To dobrze – wyraźnie było słychać jak gówniarz odetchnął ulgą. – Bo wiesz, stęskniło mi się za tobą.
Gabriel roześmiał się.
- Przecież widzieliśmy się raptem parę godzin temu.
- No i co z tego? – zaburczał Michał. - Nic na to nie poradzę, że mi się już tęskni za tobą.
Gabrielowi zrobiło się dziwnie ciepło na sercu.
- A jak droga? Dojechałeś bez problemu?
- Oczywiście. Rodzice bardzo się ucieszyli i musiałem im dużo opowiadać.
- To pewnie jesteś teraz strasznie zmęczony?
- Trochę…
- To nie będę ci już przeszkadzał. Dobranoc.
- Dobranoc – Gabriel podświadomie się uśmiechnął.
Tym razem nic już mu nie przeszkodziło w zaśnięciu..
Przez kolejne dni Michał dzwonił codziennie wieczorem opowiadając Gabrielowi o tym co ciekawego wydarzyło się w szkole, albo w domu, tak że po tygodniu Gabriel znał już wszystkich jego przyjaciół tak jakby to byli jego przyjaciele. I nie przeszkadzał mu fakt iż gówniarz opowiada o rzeczach, które innym mogły by się wydać zbyt dziecinne w porównaniu z jego wiekiem. Dla niego ważne było iż może z nim porozmawiać i nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że codziennie z niecierpliwością wyczekuje tych telefonów, tylko po to żeby usłyszeć głos gówniarza.
Aż w końcu minął miesiąc. Przez pierwszy tydzień Gabriel nie miał czasu myśleć o Michale, zajęty oswajaniem się z nowym planem zajęć, aż w końcu wszystko się uspokoiło i weszło na utarte tory, a Gabriel mógł zabrać się za studencki życie towarzyskie. Jednak ze zdziwieniem stwierdził, że nie sprawia mu to takiej przyjemności jak wcześniej, piwo jest jakoś dziwnie gorzkie, a wódka bez prądu. Zrozumiał przyczynę dopiero wtedy gdy zobaczył gówniarza. Tego dnia, po skończonych zajęciach wyszedł na miasto kupić coś na obiad i zanim się obejrzał, stał już przed szkołą w której uczył się Michał. Właśnie wyciągał komórkę by do niego zadzwonić, gdy nagle usłyszał dzwonek, a po chwili drzwi otworzyły się wypluwając uczniów. W pewnym momencie dojrzał Michała i zrobiło mu się dziwnie ciepło na sercu. A potem zobaczył jak jakiś chłopak wiesza się na nim i to go zabolało. Zajęty kolegą i otoczony innymi uczniami Michał przeszedł obok Gabriela, nawet go nie zauważywszy. Gabriel wyciągnął komórkę i wybrał numer.
- Gabriel! – wykrzyknął Michał zobaczywszy kto dzwoni. – Jak fajnie, że dzwonisz. Właśnie skończyłem lekcje.
- Wiem – odparł z uśmiechem na twarzy.
- Skąd? – zdumiał się Michał.
- Odwróć się, to będziesz wiedział.
Michał posłusznie odwrócił się, a jego twarz rozświetlił uśmiech.
- Gabriel! – wykrzyknął radośnie obejmując przyjaciela. – Jak się cieszę, że cię widzę!
- Właśnie widzę – stęknął Gabriel próbując się uwolnić z uścisku. – Jak mnie nie puścisz, to zaraz mi połamie wszystkie żebra.
- Przepraszam – bąknął puszczając przyjaciela. – To z radości, że cię widzę.
- I tylko to cię jeszcze ratuje przed spraniem ci tyłka.
Słysząc to Michał wyszczerzył się.
- A tak w ogóle, to co ty tu robisz? – zainteresował się.
- Obiecałem ci lody, pamiętasz?
- Naprawdę? Super! To idziemy!
- Hej, a co z naszym piwem? – odezwał się nagle chłopak, który wcześniej wieszał się na Michale.
- Pójdziemy kiedy indziej – odparł gówniarz.
- A ja nie wiem czy będę chciał kiedy indziej – burknął chłopak.
- No to nie, bez łaski – stwierdził Michał i pociągnął Gabriela za rękę, nie interesując się zupełnie kolegą ze szkoły.
- To trochę nie w porządku – mruknął Gabriel kiedy już szli w stronę domu Michała.
- Co takiego? – bąknął Michał skupiając wzrok na kupionym przez Gabriela litrowym pudełku lodów.
- Umówiłeś się z kolegą na piwo, a potem go olałeś.
- Wcale się z nim nie umówiłem, tylko zgodziłem dla świętego spokoju. Smęcił mi o tym piwie już od ferii. Jakby myślał, że po wypiciu nie wiadomo ilu piw staniemy się kumplami na całe życie. A ja nie mam ochoty.
- Dlaczego? – zdziwił się. – Tak go nie lubisz?
- Ja do niego nic nie mam specjalnie – mruknął wzruszywszy ramionami – ale dobrze wiem co mu chodzi po głowie. On myśli, że jak się ze mną zakumpluje, to będzie mógł startować do Moniki.
- A co w tym złego? Jakby nie patrzeć jest całkiem niebrzydka, no i poza tym to już ten wiek kiedy zaczyna się umawiać z chłopakami. Chyba nie chcesz być jak ten pies ogrodnika.
- A skąd, niech się umawia z kim chce, byle nie z tym dupkiem – mruknął. - To jest zboczony erotoman. Wiecznie się chwali ile to lasek zaliczył, która jak jęczała i która z nich była najlepsza. Ja wiem, że Monika jest zdrowo pieprznięta i czasami może człowieka wkurzyć, ale to moja siostra i nie pozwolę, żeby została skrzywdzona przez jakiegoś dupka, któremu mózg spłynął i dynda między nogami.
Gabriel roześmiał się krótko i popatrzył z czułością na Michała. Kochany gówniarz, tak się troszczy o siostrę.
Przez chwilę szli w milczeniu, aż doszli do przejścia dla pieszych na którym musieli się zatrzymać w oczekiwaniu na zmianę światła. Gabriel zatopiony w swoich myślach nie zwracał uwagi na otoczenie. Nagle poczuł jak gówniarz rzuca na ziemię plecak, a potem zobaczył jak rzuca się przed siebie, wprost pod koła pędzącego samochodu. Przerażony patrzył jak Michał odpycha jakiegoś dzieciaka, a chwilę potem leci w powietrzu uderzony przez samochód i ląduje kilkanaście metrów dalej. Patrzył jak skamieniały na powiększającą się, wypływającą spod nieruchomego ciała, czerwoną plamę. Serce zaczęło mu walić jak oszalałe, wydzierając z płuc powietrze i zasnuwając oczy mgłą łez. Stał i patrzył jak podbiegają do niego ludzie, jak ktoś dzwoni po karetkę, jak po strasznie długiej chwili karetka w końcu przyjeżdża i po krótkiej próbie reanimacji karetka odjeżdża. Stał jak skamieniały patrząc za oddalającą się na sygnale karetką, a w głowie kołatała mu się tylko jedna myśl: gówniarz nie żyje. Ta myśl była tak sugestywna, że aż rozpłakał się. Ktoś z gapiów podszedł do niego i z troską w głosie zapytał czy wszystko w porządku. Nie był w stanie odpowiedzieć, żal ściskał gardło.
- Znasz tego chłopaka co go karetka zabrała?
Gabriel tylko pokiwał głową.
- Byłem tak przerażony - wystękał w końcu – że nawet nie wiem czy żyje i gdzie go zabrali.
- Z tego co słyszałem, to jeszcze żyje, ale nie wiadomo czy przeżyje. Zabrali go chyba do szpitala na Szaserów.
- Dziękuję – odparł Gabriel i rzucił się do autobusu.
Kwadrans później wpadł do szpitala i na portierni zapytał gdzie przewieźli Michała. Skierowano go na OIOM, na parterze w jednym ze skrzydeł szpitala. Drogę przebył w rekordowym tempie. Niestety pielęgniarka w dyżurce nie chciałam nic więcej powiedzieć niż to iż właśnie trwa operacja. Gabriel opadł na stojące pod ścianą krzesełko i zapatrzył się tępym wzrokiem na przeciwległą ścianę. Siedział tak przeszło godzinę z bijącym z bólu sercem i cieknącymi z oczu łzami. W końcu pomyślał, że wypadałoby powiadomić rodzinę Michała, przecież oni jeszcze nic nie wiedzą. Wyciągnął komórkę i próbował wybrać numer, ale ręce tak mu się trzęsły, że udało mu się to dopiero za którym ś z kolei podejściem
- Słucham – w słuchawce odezwał się głos Jaśka. Gabriel przez chwilę nie mógł wydobyć głosu ze ściśniętego gardła, aż w końcu się odezwał:
- Michał… - głos mu się załamał.
- Co ten gówniarz znowu wymyślił? – zapytał zniesmaczony Jasiek.- Uprzedzam, że nie mam zamiaru brać odpowiedzialności za jego wybryki.
- Michał miał wypadek – wydusił w końcu Gabriel łamiącym się głosem.
- Co?
- Michał miał wypadek. Właśnie go operują. Proszę, przyjedź – wyszeptał błagalnie.
- Gdzie jesteś? – w głosie Jaśka słychać było zdenerwowanie.
- W szpitalu na Szaserów.
- Już tam jadę – trzask zerwanego połączenia.
Pół godziny potem Gabriel zobaczył biegnącego korytarzem Jaśka.
- Co z nim? Jak to się stało? – spytał Jasiek z niepokojem na twarzy.
- Nie chcą nic mi powiedzieć. Operacja chyba się jeszcze nie skończyła.
Jasiek podszedł do dyżurki pielęgniarek. Wrócił po krótkiej rozmowie.
- I co ci powiedziano? –zapytał z niepokojem Gabriel
- To samo co i tobie, że operacja trwa i musimy czekać. – Usiadł na krzesełku. – Jak to się stało?
- To ja tam powinienem być – szepnął Gabriel ignorując zupełnie pytanie. – Dlaczego ja tego nie zauważyłem? Powinienem był zareagować… przecież jestem starszy… ale ja nic nie widziałem, a potem stałem jak skamieniały… nie mogłem się ruszyć… a on tam leżał w kałuży krwi… dlaczego on zauważył tego dzieciaka, a ja nie? – mówił chaotycznie Gabriel siedząc ze zwieszoną głową, a z oczu kapały mu łzy. – Dlaczego akurat on?
Jasiek nic nie powiedział tylko objął Gabriela i przyciągnął do siebie, pozwalając łzom moczyć jego koszulę.


CDN