Ostatnie lub pierwsze słowo
Dodane przez Aquarius dnia Listopada 26 2011 14:55:13
Ten kto uśmiechem tak często cię darzy
Jest fałszywy i twe myśli jeno marzy
Ukraść, zrównać z ziemią ;
A ciebie samego
Z błotem zmieszać, z krwią zimną.
Tak.. Tego dnia się to właśnie stało
To wtedy wiedziałem, że zamiast uczuć
Teatralną maskę dostałem.
Więc gdy tylko dałem, wszystko co miałem
Z pożałowaniem się spotkałem, i...
W ramiona śmierci zapłakany oddałem.




Siedział sam na wąskiej kanapie. Ronił łzy z oczu, patrząc w okno, za którym jak na złość padał deszcz.
- " Znowu to się stało... Dlaczego ja zawsze jestem taki naiwny?"-
Karcił się w myślach Weyn. Chłopak nie mógł się pogodzić z tym co działo się w jego związku.
- "Przecież ja go kocham. Co znowu zrobiłem źle?" -
Na wspomnienie jego ukochanego szatyna, łzy po raz kolejny tego dnia stanęły mu w oczach.
- " Usunę się raz na zawsze z jego życia... Nie będę się narzucał... Będę tak bardzo za nim tęsknić... Ale chcę by był szczęśliwy.."-
Łzy prawie całkiem przysłoniły mu obraz więc otarł je wierzchem dłoni. Wstał i poszedł do kuchni, wracając po krótkiej chwili z kartką papieru, piórem i ostrym nożykiem. Westchnął na myśl tego co chciał zrobić. Ale teraz już nie było odwrotu. Usiadł za ładnym, dębowym stołem, który był w ich salonie i zaczął skrobać piórem po papierze. Gdy skończył, wstał i przeniósł się z powrotem na kanapę. Spojrzał w okno i uśmiechnął się delikatnie, serce łomotało mu ze strachu, ale on już postanowił...
- Teraz już będziesz szczęśliwy mój skarbie. Już nigdy nie sprawię ci żadnego problemu. Ale tak bardzo cię kocham... Obyś tylko to zrozumiał i wybaczył.. - Szeptał cicho, a słowa traciły się w ciemności pokoju.
- Żegnaj.. Nickolasie... - Spuścił swoją głowę na dół i naciął swoje nadgarstki, na początku syknął z bólu ale nawet nie było tak źle. Głowa po krótkim czasie zaczęła mu ciążyć i lecieć w dół. Wkrótce opadł na kanapę a oczy zamknęły się .... Jakby się wydawało, już na zawsze.

* * *

Szatyn pędził jak oszalały do domu. W końcu skończył to cholerne zlecenie, i teraz nacieszy się swoim kasztanowowłosym aniołkiem. Ale najpierw musi go przeprosić, miał nadzieje, że niespodzianka, którą przygotował dla Weyniego pomoże mu w tym. Tak bardzo się cieszył, że teraz wszystko będzie już dobrze, że wszystko naprawi. Wleciał jak błyskawica na klatkę ich kamienicy i skinął wesoło dozorcy na powitanie, wbiegając szybko po schodach. Myślał już teraz tylko o swoim uroczym kochanku, który pewnie jak zwykle o tej porze będzie gotował obiad. Myślał o tym, że rzuci mu się na szyję, wycałuje go i powie o skończonym projekcie oraz o tym jak na twarzy ukochanego rozleje się wspaniały uśmiech gdy usłyszy jaką niespodzianke ma dla niego Nicki. Włożył kluczyk do zamka i przekręcił go szybko i wbiegł do domu, odkładając szybko zakupy i ściągając kurtkę w przedpokoju.
- Kochanie już wróciłem! - Zawołał głośno ale nadał swojemu głosowi czuły ton. - Skarbie? - Zmartwił się kiedy nie usłyszał odpowiedzi, poszedł szybko do salonu. Ale na widok Weyna leżącego bez życia, całego zakrwawionego na kanapie serce aż stanęło mu na chwilę i pociemniało przed oczyma.
- Boże drogi, Weyn! - Rzucił się szybko do ukochanego i przyłożył dłoń do szyi. Wyczół zanikający puls. Ale wciąż jeszcze był! Więc wciąż jeszcze była nadzieja, że...
Nickolas szybko wyciągnął komórkę z kieszeni spodni i wystukał numer szpitala.
- Szybciej, szybciej niech ktoś do cholery odbierze! - Warczał przerażony. - Kochanie proszę cię... Wytrzymaj, wytrzymaj jeszcze chwilę... - Przytrzymując telefon ramieniem przy uchu i czekając na odzew placówki, urwał rękaw swojej koszuli i obwiązał nią rany na nadgarstkach kochanka, zaciskając je mocno. Ponownie sprawdził puls Weyna... I wtedy odezwał się szpital.

* * *
Kasztanowłosy chłopak uchylił delikatnie orzechowe oczy, jednak szybko je zamknął. Jasne światło lamp, boleśnie na nie działało. Poza tym głowa bolała go jakby ktoś walił mu w nią młotkiem z całym impetem.
- Uh.. Gdzie ja.. jestem? - Zapytał cicho, znurzonym głosem.
Nickolas otworzył szeroko, zmęczone oczy i zerwał się zaraz z fotela na te słowa. Przypadł szybko do łóżka ukochanego.
- Weyni... Weyni kochanie... ty żyjesz... - Z oczu zawsze twardego mężczyzyny, pierwszy raz poleciały łzy. Płakał ze szczęścia, trzymając dłoń swojego aniołka. - J-jak cię zobaczyłem na tej kanpie.. i... i.. Skarbie.. - Objał go delikatnie i przytulił do swojej piersi, najmocniej jak tylko mógł, nie zaburzając pracy szpitalnej aparatury.
- " Na kanapie?... I czemu Nicki płacze?.. Co się stało?.. Dlaczego jestem tutaj a nie w domu?.. I w ogóle o czym on mówi?.. " - Aż w końcu Weyn sobie przypomniał. Przypomniał sobie wszystko co stało się wczoraj. Ich kłótnie o brak czasu dla niego, o pracę Nickolasa. Słowa ukochanego, że lepiej będzie jak się rozstaną. Swoją rozpacz i.. I to czego nigdy nie powinien zrobić. Zacisnął przestraszony dłoń na koszuli Nicka. Wtulił się mocno w niego, mając nadzieję, że zapomni.. Zapomni wszystko.
- Już dobrze kochanie, już dobrze... Nie wiem dlaczego to zrobiłeś... Ale już będzie dobrze. Teraz się tobą zajmę tak, jak już powinienem dawno temu, obiecuje ci.. Już cię nigdy nie zostawię. Tylko zaufaj mi raz jeszcze. - Zielonooki uniósł delikatnie podbródek chłopaka i delikatnie wpił się w jego usta, czule i z miłością.
- Więc jak będzie? Czy możesz mi zaufać? - Zapytał, nachylił się po chwili do niego i szepnął cicho na ucho. - Czy pozwolisz mi się nadal kochać? -
Weyan zadrżał delikatnie na głos ukochanego, który usłyszał zaraz po tym jak tylko odwzajemnił całusa. - T-tak... Ale tym razem, nie dam się zostawiać na tak długo. - Uśmiechnął się delikatnie do Nickiego i pocałował go. Tym razem mocniej i głębiej, myśląc tylko o tym jak bardzo go kocha oraz ciesząc się, że dostał drugą szansę.


Jednak śmierć w komedii zakochana
Zwróciła mnie temu
Kto za moją duszą wciąż gania.
Sami oceńcie kto maski pozdejmował
Oraz kto w czyje ramiona się pochował.

Zeysserra