Szach mat 15
Dodane przez Aquarius dnia Pa糳ziernika 22 2011 20:29:56
W ko艅cu doszed艂 od kr贸lewskiej komnaty. Zapuka艂, jednak nie otrzyma艂 odpowiedzi. Odczeka艂 chwile i ponownie zapuka艂. I znowu odpowiedzia艂a mu cisza. Ostro偶nie otworzy艂 drzwi i wsadziwszy powoli g艂ow臋, odezwa艂 si臋 niepewnie:
- Wasza Wysoko艣膰…
Odpowiedzia艂a mu tylko cisza. Wszed艂 do 艣rodka i zobaczy艂 puste 艂o偶e i otwarte drzwi do ogrodu. Nie zastanawiaj膮c si臋 przeszed艂 do ogrodu. Nie wiedz膮c gdzie jest kr贸l stara艂 si臋 stawia膰 cicho stopy, 偶eby nie zosta膰 us艂yszanym zbyt wcze艣nie. Zanim stanie oko w oko z kr贸lem wola艂 go sobie najpierw obejrze膰 dok艂adnie.
Szed艂 ostro偶nie i powoli, nas艂uchuj膮c. W pewnym momencie mia艂 wra偶enie, 偶e s艂yszy jakie艣 g艂osy. Skr臋ci艂 w alejk臋 z kt贸rej one dolatywa艂y i po chwili stan膮艂 przed niewielk膮 altan膮 przez a偶urowe 艣ciany widzia艂 siedz膮c膮 w niej osob臋. To by艂 ich nowy kr贸l! Siedzia艂 z przymkni臋tymi oczami i g艂ow膮 opart膮 o 艣cian臋 altanki. Oddycha艂 z trudem. Kirim podszed艂 cicho bli偶ej, ukl膮k艂 na jedno kolano i spu艣ciwszy g艂ow臋 odezwa艂 si臋:
- Wasza Wysoko艣膰 nie powinien jeszcze wstawa膰 z 艂o偶a. .
- Kto艣 ty?- spyta艂 zaciekawiony kr贸l. Kirim s艂ysza艂 wysi艂ek z jakim wypowiada艂 te s艂owa.
- Jestem Kirim Nawarti, kr贸lewski doradca, Wasza Wysoko艣膰 – odpowiedzia艂 nie podnosz膮c g艂owy.
- Wsta艅 – Kr贸tkie polecenie, a mimo to zawiera艂o w sobie zar贸wno stanowczo艣膰, jak i pewn膮 艂agodno艣膰.
Kirim pos艂usznie wsta艂 i nie podnosz膮c wci膮偶 g艂owy powiedzia艂.
- Medyk powiedzia艂, 偶e Wasza Wysoko艣膰 powinien odpoczywa膰, inaczej rana nie zagoi si臋. – Po艂owiczne k艂amstwo.
- Medyk przesadza – mrukn膮艂 kr贸l – Nic mi nie jest.
- Wasza Wysoko艣膰 wybaczy, ale nie mog臋 si臋 z tym zgodzi膰. Medyk Waszej Wysoko艣ci jest najlepszy.
- Tak? Jako艣 nie uchroni艂 przed 艣mierci膮 poprzedniego kr贸la. – Kirim wyra藕nie s艂ysza艂 kpin臋 w g艂osie m艂odzika.
Ju偶 mia艂 co艣 odpowiedzie膰, gdy zobaczy艂 nadchodz膮cego jednego z ogrodnik贸w, kt贸rzy zajmowali si臋 t膮 cz臋艣ci膮 ogrodu, do kt贸rej mia艂 wst臋p tylko kr贸l i jego kochanki. Na widok doradcy ch艂opak niepewnie przystan膮艂.
- Co tak stoisz? Masz moj膮 wod臋? – zapyta艂 kr贸l.
Ch艂opak szybko podbieg艂 do Adama i kl臋kaj膮c na jedno kolano poda艂 mu naczynie z wod膮. Adam napi艂 si臋. Kirim zdumiony spojrza艂 na niego. Gdyby to by艂 Lamer dziewi膮ty to nawet nie pomy艣la艂by 偶eby dotyka膰 kielich wype艂niony wod膮, nie m贸wi膮c nawet o wypiciu jej, a ten m艂odzik nie tylko wypi艂 do dna, ale jeszcze stwierdzi艂 i偶 jest bardzo smaczna.
- Arakan…
- Tak, Wasza Wysoko艣膰?
- Chc臋 偶eby艣 przyni贸s艂 do mojej komnaty troch臋 kwiat贸w.
- Kt贸rych, Wasza Wysoko艣膰?
- Kt贸rychkolwiek, wszystkie s膮 pi臋kne. Chc臋 偶eby艣 codziennie przynosi艂 mi 艣wie偶e kwiaty.
- Jak Wasza Wysoko艣膰 ka偶e – ogrodnik uk艂oni艂 si臋 nisko.
- Mo偶esz odej艣膰 – Ch艂opak pos艂usznie oddali艂 si臋. – Chyba wr贸c臋 do 艂贸偶ka.
- S艂uszna decyzja, Wasza Wysoko艣膰.
Kr贸l wsta艂 z 艂膮wki. Niestey zd膮偶y艂 zrobi膰 tylko par臋 krok贸w, gdy nagle nogi ugi臋艂y si臋 pod nim i upad艂 na kolana.
- M贸wi艂em, 偶e Wasza Wysoko艣膰 nie powinien jeszcze wychodzi膰 z 艂o偶a – powiedzia艂 zimno Kirim i wzi膮艂 Adama na r臋ce.
- Postaw mnie. Sam mog臋 i艣膰 - Adam pr贸bowa艂 protestowa膰, lecz nic to nie da艂o.
- Nie mog臋, Wasza Wysoko艣膰.
- Jestem twoim kr贸lem czy nie?
- Technicznie Panie, nie jeste艣 jeszcze kr贸lem. B臋dziesz nim dopiero po koronacji. Do tego czasu nie mog臋 pozwoli膰 偶eby艣 straci艂 偶ycie.
Adam nic nie odpowiedzia艂. Kirim zani贸s艂 go do komnaty i ostro偶nie posadzi艂 na 艂贸偶ku. Pom贸g艂 zdj膮膰 szlafrok.
- Rana si臋 znowu otworzy艂a. P贸jd臋 po medyka – powiedzia艂 Kirim, schyli艂 nisko g艂ow臋 i wyszed艂 z komnaty. Jaki艣 czas potem wszed艂 do niej Konas..
- Wasza Wysoko艣膰 nie powinien jeszcze wstawa膰 – powiedzia艂 k艂aniaj膮c si臋 nisko.
- To samo powiedzia艂 mi Kirim – mrukn膮艂 Adam.
-A wi臋c Wasza Wysoko艣膰 ju偶 go pozna艂? – Medyk ostro偶nie odwin膮艂 banda偶e i wzi膮艂 si臋 za oczyszczanie rany.
- Tak. Strasznie dziwny. Ponury, zero emocji.
- Mo偶e to dlatego, Wasza Wysoko艣膰, 偶e od jego decyzji zale偶膮 losy naszego pa艅stwa.
- To znaczy?
- Jest g艂贸wnym doradc膮. Po 艣mierci poprzedniego kr贸la doradcy podejmowali wszystkie decyzje. Kirim jako g艂贸wny doradca ma decyduj膮cy wp艂ywa na podejmowane decyzje.
- Au膰, uwa偶aj – sykn膮艂 w pewnym momencie Adam.
- Prosz臋 uni偶enie o wybaczenie Wasza Wysoko艣膰, to by艂o niezamierzone – medyk pad艂 na kolana i pochyli艂 g艂ow臋 do samej ziemi.
- Wsta艅. Nie musisz si臋 tak p艂aszczy膰 ani j臋cze膰. Nie mam zamiaru ch艂osta膰 ci臋, tak jak mia艂 to w zwyczaju poprzedni kr贸l.
- A wi臋c Wasza Wysoko艣膰 ju偶 s艂ysza艂? – Spyta艂 medyk wracaj膮c do czyszczenia rany.
- Oczywi艣cie. I szczerze m贸wi膮c nie by艂y to zbyt pochlebne opinie.
- Nie wiem co Wasza Wysoko艣膰 us艂ysza艂, ale wszystko to by艂a raczej prawda.
- I nie mo偶na o nim powiedzie膰 nic mi艂ego?
- Absolutnie nic, Wasza Wysoko艣膰.
- Wi臋c dlaczego nie zmienili艣cie kr贸la?
- No c贸偶, Wasza Wysoko艣膰. Je偶eli chodzi o szlacht臋, to prawdopodobnie by艂o im tak wygodnie, a biedota… Biedota nie mia艂a zbyt wiele odwagi 偶eby przeciwstawi膰 si臋 licznej armii.
- Rozumiem.
- Gotowe, Wasza Wysoko艣膰 – medyk sko艅czy艂 owija膰 banda偶. - By艂bym wdzi臋czny gdyby Wasza Wysoko艣膰 jednak uwa偶a艂 na siebie.
- Dobrze, dobrze – mrukn膮艂 kr贸l i po艂o偶y艂 si臋 spa膰. Konas u艣miechn膮艂 si臋 pod nosem i wyszed艂 z komnaty.


***

Mija艂y dni. Nowy kr贸l szybko dochodzi艂 do zdrowia i zaznajamia艂 si臋 z otoczeniem oraz swoimi przysz艂ymi obowi膮zkami, a doradcy wype艂niali swoje obowi膮zki. Na pocz膮tku bali si臋 jakim w艂adc膮 oka偶e si臋 ich nowy kr贸l, czy b臋dzie taki sam jak Lamer dziewi膮ty? Szybko okaza艂o si臋 i偶 jest jego zupe艂nym przeciwie艅stwem. Odetchn臋li z ulg膮 i ucieszyli si臋. Wszyscy z wyj膮tkiem Kirima. G艂贸wny doradca patrzy艂 z nieufno艣ci膮 na poczynania nowego w艂adcy. Dla niego by艂 on tylko i wy艂膮cznie nieodpowiedzialnym m艂odzikiem. Sam, swoim zachowaniem, potwierdza艂 zdanie Kirima. We藕my na przyk艂ad t膮 walk臋 z 偶o艂nierzem. Jeszcze jego rana si臋 ni zagoi艂a dobrze, a on ju偶 musia艂 popisa膰 si臋 g艂upot膮 i wda膰 w walk臋 z najsilniejszym z 偶o艂nierzy. Wprawdzie wygra艂, ale ran znowu si臋 otworzy艂a. Na szcz臋艣cie nie zagrozi艂o to jego 偶yciu.
Chocia偶 z drugiej strony musia艂 Kirim przyzna膰, 偶e podj膮艂 te偶 kilka ca艂kiem sensownych decyzji. Jak chocia偶by odprawienie kochanek Lamera dziewi膮tego. To by艂 problem, kt贸ry sp臋dza艂 Kilimowi sen z powiek. Ba艂 si臋 i偶 nowy w艂adca zechce uczyni膰 je swoimi kochankami. Na szcz臋艣cie okaza艂o si臋 i偶 nie zmieni艂 zdania i gdy tylko zosta艂 koronowany zrobi艂 to o cym wcze艣niej wspomina艂. Kirim z prawdziw膮 przyjemno艣ci膮 osobi艣cie przekaza艂 im t膮 wiadomo艣膰. Jego satysfakcja by艂a jeszcze wi臋ksza gdy zobaczy艂 ich miny po tym jak powiedzia艂, 偶e na odchodne nei dostan膮 ani grosza, a wszystko to na polecenie Jego Wysoko艣ci. Dzi臋ki temu bud偶et pa艅stwa odzyska艂 trwonione do tej pory bezsensownie pieniadze, kt贸re mo偶na by艂o przeznaczy膰 na inne, bardziej pal膮ce potrzeby. Jednak, mimo i偶 podj膮艂 kilka decyzji z korzy艣ci膮 dla kraju, Kirim wci膮偶 pozostawa艂 nieufny i uwa偶nie obserwowa艂 kr贸la, got贸w podj膮膰 odpowiednie kroki, gdyby okaza艂o si臋 偶e nowy w艂adca wkracza na 艣cie偶k臋, kt贸r膮 pod膮偶a艂 Lamer dziewi膮ty.

***

W艂asnie siedzieli w sali obrad, gdy przyszed艂 jeden ze s艂u偶膮cych z informacj膮 i偶 Jego Wysoko艣膰 chce ich wszystkich zobaczy膰. Zdziwili si臋, ale pos艂usznie ruszyli w kierunku Sali tronowej.
- Prosz臋 o wybaczenie – odezwa艂 si臋 s艂u偶膮cy – ale Jego Wysoko艣ci nie ma w sali tronowej.
- A gdzie jest? – zainteresowa艂 si臋 Mares.
- W swojej komnacie, a w艂a艣ciwie w 艂azience.
- W 艂azience? – zdumia艂 si臋 Sanus, a s艂u偶膮cy pokiwa艂 twierdz膮co g艂ow膮. – Ciekawe dlaczego akurat tam.
- Mo偶e che 偶eby doradcy umyli mu plecy? – dowcipkowa艂 Warnek.
- Czego by nie chcia艂, musimy tam i艣膰 – odezwa艂 si臋 Ganar.
Poszli. Kiedy weszli do 艣rodka, zdziwili si臋. P艂ywaj膮cy kr贸l nie by艂 niczym niezwyk艂ym, wszak偶e to by艂a jego 艂azienka i jego basen, ale Kirim siedz膮cy w wodzie… to by艂o dziwne. Jednak 偶aden z nich nic nie powiedzia艂.
- Wasza Wysoko艣膰 wzywa艂? – odezwa艂 si臋 Mares.
- Powiedzcie mi, jak wygl膮da sytuacja w pa艅stwie? – zapyta艂 kr贸l podp艂ywaj膮c do brzegu basenu.
- Wszystko w porz膮dku Wasza Wysoko艣膰. Wprawdzie na p贸艂nocy mamy ma艂e problemy z wrogimi wojskami, ale wszystko jest pod kontrol膮 – odpar艂 Warnek.
- Rozumiem wi臋c, 偶e nad wszystkim panujecie i 艣wietnie dajecie sobie rad臋?
- Oczywi艣cie. Wasza Wysoko艣膰 nie musi si臋 niczym przejmowa膰 - doda艂 uspokajaj膮co Ganar.
- To dobrze. Mo偶ecie odej艣膰.
Doradcy uk艂onili si臋 i wyszli.
- Ale heca – mrukn膮艂 Warnek, kiedy byli ju偶 poza kr贸lewsk膮 komnat膮. – Kirim k膮pi膮cy si臋 razem z kr贸lem. Tego si臋 po nim nie spodziewa艂em.
Sanus zachichota艂 rozbawiony.
- A widzieli艣cie jego min臋? Od razu wida膰 by艂o, 偶e to mu si臋 nie podoba.
- No c贸偶, to s膮 uroki bycia g艂贸wnym doradc膮 – mrukn膮艂 Mares. – To on bierze na siebie ca艂y gniew kr贸la i musi znosi膰 wszystkie jego dziwactwa.
- Dlatego nigdy nie chce by膰 g艂贸wnym doradc膮 – odezwa艂 si臋 Ganar.
- A co zrobisz je偶eli kr贸l ci ka偶e? – zainteresowa艂 si臋 Sanus.
- Lepiej si臋 zamknij, dobra? – Ganar skrzywi艂 si臋. – Wol臋 nie my艣le膰 o takiej mo偶liwo艣ci.
Pozostali roze艣miali si臋. Chwil臋 jeszcze porozmawiali na nic nie znacz膮ce tematy i rozeszli si臋 w sobie tylko znanych kierunkach.
Sanus wr贸ci艂 do swojej komnaty, po drodze wst臋puj膮c do pa艂acowej biblioteki. Jednak tego dnia jako艣 nie m贸g艂 skupi膰 si臋 na tym co czyta. Ju偶 po pierwszym akapicie jego my艣li wype艂ni艂 ca艂kowicie Lantar. Kiedy si臋 偶egnali da艂 mu pukiel swoich w艂os贸w. Teraz 偶a艂owa艂, 偶e sam tez nie poprosi艂 o co艣 takiego. Nie wiedzia艂 kiedy ukochany wr贸ci i jedyne co mia艂 to wspomnienia tych cudownych, sp臋dzonych razem chwil. Przymkn膮艂 oczy przywo艂uj膮c je w pami臋ci. Po policzku sp艂yn臋艂o mu kilka 艂ez. Lantar, wr贸膰, prosz臋 jak najszybciej, wyszepta艂. Nawet nie zauwa偶y艂 kiedy zmorzy艂 go sen.

***

Kilka dni p贸藕niej ca艂y pa艂ac obieg艂a sensacyjna wiadomo艣膰. Kr贸l zamierza艂 wyj艣膰 do ludu! Wszyscy byli tym podekscytowani i nie m贸wili o niczym innym. Poprzedni kr贸l w og贸le by o czym艣 takim nie pomy艣la艂. S艂u偶膮cy nie mogli wyj艣膰 z podziwu. W przeciwie艅stwie do doradc贸w. Ci byli wyj膮tkowo niezadowoleni z tej decyzji kr贸la, gdy偶 oznacza艂o to dla nich dodatkowa prac臋. Przygotowanie trasy, kt贸r膮 kr贸l chcia艂 przej艣膰, zapewnienie maksymalnego bezpiecze艅stwa. Wszak偶e by艂 kr贸lem od niedawna i prosty lud nie wiedzia艂 jeszcze czego mo偶na si臋 po nim spodziewa膰. A to oznacza艂o, 偶e mogli by膰 nieobliczalni. Najmniejszy b艂膮d w wykonaniu kr贸la m贸g艂 sprawi膰, 偶e pomy艣leli by i偶 jest taki sam jak Lamer dziewi膮ty, a to oznacza艂o by k艂opoty. Niestety nie uda艂o si臋 odwie艣膰 kr贸la od decyzji, wi臋c doradcy zmuszeni byli po艣wieci膰 kilka dni na dopracowanie szczeg贸艂贸w. W ko艅cu nadszed艂 dzie艅 w kt贸rym kr贸l Akirin pierwszy wyszed艂 do ludu. W celu zapewnienia mu bezpiecze艅stwa na trasie kt贸r膮 zamierza艂 przej艣膰 ustawiono ciasny szpaler 偶o艂nierzy, usuni臋to wszystkich podejrzanych ludzi i bezdomnych, ponadto otoczony by艂 dodatkowo 偶o艂nierzami, na wypadek, gdyby, jakim艣 cudem, komu艣 uda艂o si臋 przedrze膰 przez szpaler. Na szcz臋艣cie nic takiego si臋 nie sta艂o, lud sta艂 spokojnie i wiwatowa艂 na cze艣膰 kr贸la, rzucaj膮 w jego stron臋 kwiaty. Id膮cy w pewnej odleg艂o艣ci za kr贸lem Sanus u艣miecha艂 si臋. Wprawdzie op艂acili ludzi, kt贸rzy mieli wiwatowa膰, jednak ilo艣膰 kwiat贸w lec膮cych w stron臋 kr贸la 艣wiadczy艂a o tym i偶 tych ludzi by艂o znacznie wi臋cej, co znaczy艂o, 偶e chyba jednak kr贸l zyska艂 sympati臋 mieszka艅c贸w. Ale nie ciszmy si臋 zbyt wcze艣nie, przecie偶 jeszcze kr贸l mo偶e si臋 zmieni膰.
W pewnym momencie kr贸l z艂ama艂 porz膮dek przemarszu i wszed艂 w t艂um. Doradcy pr贸bowali go od tego odwie艣膰, niestety nie uda艂o si臋. Sanus z zainteresowaniem patrzy艂 jak kr贸l rozmawia z m艂odym ch艂opakiem, jak bierze od niego rze藕by z drewna i daje mu z艂ot膮 monet臋. I zanim si臋 obejrza艂 prowadzi艂 tego ch艂opaka do zamku by rozmieni膰 mu t膮 z艂ot膮 monet臋 na grajcary, a w r臋kach trzyma kupione przez kr贸la rze藕by.
- Wasza mi艂o艣膰… - odezwa艂 si臋 nie艣mia艂o ch艂opak.
- Tak?
- Wasza mi艂o艣膰 my艣li, 偶e jego wysoko艣ci naprawd臋 podoba艂y si臋 moje rze藕by? Bo mo偶e jego wysoko艣膰 po prostu by艂 tylko mi艂y, bo mo偶e mu si臋 偶al nas zrobi艂o…
- To 偶e mu si臋 was 偶al zrobi艂o to jest pewne – odpar艂 Sanus. – Ale nie dlatego kupi艂 twoje rze藕by.
- Nie? – spyta艂 ch艂opak z nadziej膮 w g艂osie.
- Oczywi艣cie, 偶e nie. Widzia艂em jak na nie patrzy艂. One mu si臋 naprawd臋 podoba艂y.
S艂ysz膮c to ch艂opak u艣miechn膮艂 si臋. Przez reszt臋 drogi ju偶 si臋 wi臋cej nie odezwa艂.
Kiedy w ko艅cu doszli Sanus szybko zani贸s艂 rze藕by do kr贸lewskiej komnaty i ustawi艂 je nad kominkiem, a potem rozmieni艂 ch艂opakowi monet臋. By艂 ciekaw co ciekawego jeszcze wymy艣li kr贸l, wi臋c szybko wr贸ci艂 do orszaku. Na szcz臋艣cie wszystko przebiega艂o ju偶 bez zak艂贸ce艅, zgodnie z tym co ustalili kr贸lewscy doradcy.
Mija艂y kolejne dni w czasie kt贸rych Sanus t臋skni艂 za ukochanym i z niecierpliwo艣ci膮 wyczekiwa艂 jego powrotu. Kr贸l na szcz臋艣cie nie robi艂 nic dziwnego ani niepokoj膮cego, wi臋c doradcy mogli skupi膰 si臋 na rozwi膮zywaniu bie偶膮cych problem贸w, 偶eby jak najmniej zawraca膰 g艂ow臋 Jego Wysoko艣ci. By艂o spokojnie i cicho, a偶 do tego pami臋tnego dnia, kiedy to jeden czyn kr贸la zburzy艂 ca艂y jego spok贸j.
Tego dnia wypad艂a kolej Sanusa 偶eby i艣膰 do Jego Wysoko艣ci i zda膰 mu raport z dzia艂a艅 przeprowadzonych przez kr贸lewskich doradc贸w w ci膮gu ostatnich kilku dni. Przeszed艂 do sali tronowej, jednak nie zasta艂 tam kr贸la. Zastanawia艂 si臋, gdzie on mo偶e by膰. Niestety nie by艂 on taki jak Lamer dziewi膮ty, kt贸ry wola艂 sp臋dza膰 czas we w艂asnym 艂o偶u z kochankami. Akirin pierwszy by艂 wyj膮tkowo aktywny, kr臋ci艂 si臋 po ca艂ym zamku i w tym momencie m贸g艂 by膰 wsz臋dzie. Po kr贸tkiej chwili namys艂u skierowa艂 swoje kroki do kr贸lewskiej komnaty. Zapuka艂 i odpowiedzia艂a mu cisza. Ostro偶nie otworzy艂 drzwi i w szed艂 do 艣rodka. Jednak Jego Wysoko艣ci nie by艂o, by艂y za to szaty, kt贸re nosi艂 tego ranka. A to mog艂o znaczy膰 tylko jedno: kr贸l by艂 w 艂azience. Doradcy zd膮偶yli si臋 ju偶 przekona膰 i偶 Akirin pierwszy w przeciwie艅stwie do lamera dziewi膮tego nie lubi艂 co chwila zmienia膰 stroj贸w. Jemu wystarczy艂o jak ubranie zmieniane raz dziennie. Dlatego te偶 teraz, kiedy zobaczy艂 le偶膮ce na fotelu ubranie, od razu przysz艂a mu na my艣l kr贸lewska 艂azienka. Wszed艂 do niej i przerazi艂 si臋. Jego Wysoko艣膰 le偶a艂 na dnie basenu i nie rusza艂 si臋. Nie zastanawiaj膮c si臋 d艂ugo skoczy艂 do wody i z艂apa艂 kr贸la pod pachy z zamiarem wyci膮gni臋cia go na powierzchni臋. I wtedy kr贸l poruszy艂 si臋, jednak Sanus trzyma艂 go mocno i ci膮gn膮艂 na g贸r臋, a偶 w ko艅cu wynurzyli si臋.
- My艣la艂em, 偶e Wasza Wysoko艣膰 utopi艂 si臋 – wysapa艂 kiedy ju偶 opiera艂 si臋 o brzeg basenu.
- Wszystko w porz膮dku, Sanus – odpar艂 kr贸l u艣miechaj膮c si臋 ciep艂o.
- Prosz臋 o wybaczenie, Wasza Wysoko艣膰.
- Nie musisz. Przynajmniej wiem, 偶e nie jestem a偶 takim z艂ym kr贸lem i na pewno b臋dzie kto艣, kto b臋dzie mnie po 艣mierci 偶a艂owa艂.
Sanus nic nie powiedzia艂 tylko si臋 zaczerwieni艂. Kr贸l wyszed艂 z basenu i zaklaska艂 z d艂onie. Wesz艂y s艂u偶膮ce z r臋cznikami i zacz臋艂y go wyciera膰 Sanus tak偶e wyszed艂. Pozwoli艂 si臋 rozebra膰 z mokrego ubrania i wytrze膰. Zaj臋ty rozbieraniem i wycieraniem nawet nie zauwa偶y艂, 偶e kr贸l przez ca艂y czas patrzy si臋 na niego. Kiedy s艂u偶膮ce sko艅czy艂y wycieranie ubra艂y obydw贸ch w szlafroki. Dopiero wtedy Sanus spojrza艂 na w艂adc臋. Spojrza艂 i przerazi艂 si臋. Kr贸l patrzy艂 na niego dziwnie nieprzytomnym wzrokiem. Serce wali艂o mu jak oszala艂e, a oddech niebezpiecznie przyspiesza艂.
- Wasza Wysoko艣膰, wszystko w porz膮dku? – spyta艂 niepewnie.
Akirin bez s艂owa podszed艂 do niego. Przez chwil臋 patrzy艂 mu w oczy. Nagle z艂apa艂 go za r臋k臋 i poci膮gn膮艂 za sob膮. Przeszli do kr贸lewskiej komnaty. Tam bez s艂owa rzuci艂 Sanusa na 艂贸偶ko.
- Wasza Wysoko艣膰… - g艂os Sanusa zacz膮艂 niebezpiecznie drga膰, a serce podesz艂o mu do gard艂a.
Kr贸l bez s艂owa pochyli艂 si臋 nad Sanusem i wpi艂 si臋 w jego usta. Kiedy nie m贸g艂 ju偶 oddycha膰 oderwa艂 si臋 i zacz膮艂 ca艂owa膰 go po szyi.
- Wasza Wysoko艣膰, prosz臋, nie – j臋kn膮艂 rozdzieraj膮co Sanus, ale Akirin nie zwraca艂 na niego uwagi. Ca艂owa艂 go po szyi i obojczyku. Rozchyli艂 po艂y szlafroka ods艂aniaj膮c klatk臋 piersiow膮 Sanusa. Przez chwil臋 delikatnie pie艣ci艂 j膮 nie zwracaj膮c uwagi na to 偶e doradca odwr贸ci艂 twarz. Przerwa艂 pieszczoty i zacz膮艂 delikatnie ca艂owa膰. Nagle przesta艂. Chocia偶 Sanus nic nie m贸wi艂 ani nie zrobi艂 nic by odepchn膮膰 kr贸la, to jednak ten czu艂 i偶 pier艣 doradcy unosi si臋 spazmatycznie od t艂umionego szlochu. Dopiero wtedy popatrzy艂 na jego twarz i zobaczy艂 艂zy oraz cierpienie. Zakl膮艂 pod nosem i odsun膮艂 si臋.
- Zje偶d偶aj – powiedzia艂 kr贸tko.
Sanus b艂yskawicznie wsta艂 i uciek艂 z komnaty. Kiedy by艂 ju偶 za drzwiami z oczu pop艂yn臋艂y mu 艂zy. Dlaczego? Dlaczego spotka艂o to akurat jego? 艁zy przys艂ania艂y mu widok, ze nawet nie wiedzia艂 dok膮d biegnie. W pewnym momencie zderzy艂 si臋 z kim艣 i upad艂. Zanim zd膮偶y艂 wytrze膰 艂zy us艂ysza艂 g艂os Kirima.
- Sanus, co si臋 sta艂o? I dlaczego jeste艣 tak dziwnie ubrany?
Wyra藕nie s艂ysza艂 niepok贸j w g艂osie przyjaciela. Szlochaj膮c obj膮艂 go za szyj臋 i wtuli艂 si臋 w niego.
Zaniepokojony Kirim wzi膮艂 Sanusa na r臋ce i szybko ruszy艂 w stron臋 komnaty kr贸lewskiego medyka. Mia艂 nadziej臋, ze b臋dzie u siebie. Na szcz臋艣cie by艂.
- Co mu si臋 sta艂o? – zapyta艂 Konas, kiedy ju偶 Sanus spa艂 po za偶yciu leku zaaplikowanego przez medyka.
- Nie mam poj臋cia. Kiedy wpad艂em na niego ju偶 tak wygl膮da艂. Nie chcia艂 nic powiedzie膰, tylko p艂aka艂.
Konas westchn膮艂.
- Mo偶e jak si臋 obudzi to nam powie co si臋 sta艂o. Bardzo jeste艣 teraz zaj臋ty?
- A czemu?
- Mam co艣 do zrobienia, a dobrze by by艂o 偶eby kto艣 przy nim posiedzia艂 na wypadek gdyby si臋 obudzi艂.
- Wprawdzie mam troch臋 dokument贸w do przejrzenia, ale to mo偶e zaczeka膰 – mrukn膮l Kirim.
- 艢wietnie. Gdyby si臋 obudzi艂 i zachowywa艂 si臋 niespokojnie, to daj mu to do wypicia – poda艂 Kilimowi kielich z jakim艣 p艂ynem w 艣rodku. – No i spr贸buj od niego wyci膮gn膮膰 co si臋 sta艂o. Je偶eli to co艣 powa偶nego, to mo偶e si臋 okaza膰, 偶e trzeba b臋dzie to zg艂osi膰 kr贸lowi.
- Oczywi艣cie.
Konas wyszed艂. Kirim przysun膮艂 jeden z foteli stoj膮cych w komnacie tak blisko 艂贸偶ka jak tylko si臋 da艂o i usiad艂 w nim. Popatrzy艂 na twarz 艣pi膮cego. Nawet teraz wida膰 by艂o na niej cierpienie. Ciekawe co takiego si臋 sta艂o, co wywo艂a艂o jego 艂zy? Westchn膮艂 cicho. Z odpowiedzi膮 na te pytania b臋dzie musia艂 poczeka膰 a偶 Sanus si臋 obudzi.
Kilka godzin p贸藕niej doradca w ko艅cu otworzy艂 oczy. Przez chwil臋 wpatrywa艂 si臋 w sufit, a偶 w ko艅cu zapyta艂 cicho:
- Gdzie ja jestem?
- W komnacie medyka.
Odwr贸ci艂 g艂ow臋 i zobaczy艂 siedz膮cego przy 艂贸偶ku g艂贸wnego doradc臋.
- Kirim…
- To ja – odpar艂 i przybli偶ywszy si臋 schowa艂 d艂o艅 Sanusa we w艂asnych. – Powiesz mi co si臋 sta艂o?
- Ja… - zacz膮艂 niepewnie Sanus i rozp艂aka艂 si臋.
Kirim bez s艂owa obj膮艂 go i g艂aszcz膮c uspokajaj膮co po g艂owie, czeka艂 a偶 uspokoi si臋. W ko艅cu 艂zy przesta艂y p艂yn膮膰.
- Wi臋c? Powiesz mi? – zapyta艂 spokojnie. – Wiesz, 偶e je偶eli masz jakie艣 problemy to zawsze ci pomog臋. Jestem g艂贸wnym doradc膮 i du偶o mog臋.
- W tym wypadku nawet ty nie pomo偶esz – odpar艂 niepewnie Sanus uciekaj膮c wzrokiem w bok.
- Dlaczego?
- Bo… - zawaha艂 si臋. – Obiecaj, 偶e nie zrobisz nic nierozwa偶nego – podni贸s艂 g艂ow臋 i spojrza艂 prosz膮co na Kirima.
- Nie wiem…
- Obiecaj!
- No dobrze – Kirim westchn膮艂 – obiecuj臋, 偶e nie zrobi臋 nic nierozwa偶nego.
Dopiero gdy us艂ysza艂 t膮 obietnic臋, Sanus opowiedzia艂 co si臋 sta艂o.
- Powiedz mi, co ja mam teraz robi膰?? – zapyta艂 p艂aczliwym g艂osem Sanus. – Przecie偶 to si臋 mo偶e powt贸rzy膰. A ja nie mog臋 mu ulec, nie mog臋 zdradzi膰…
- A wi臋c masz kogo艣? – Kirim u艣miechn膮艂 si臋.
- Tak – Sanus zaczerwieni艂 si臋.
- Kobieta czy m臋偶czyzna?
- M臋偶czyzna.
- Kochasz go?
- Bardzo! – odpar艂 偶arliwie Sanus. – M贸g艂bym dla niego zrobi膰 wszystko!
- A on odwzajemnia twoje uczucie?
- Oczywi艣cie.
- W takim razie musimy je chroni膰. Nie mo偶emy pozwoli膰 偶eby co艣 zniszczy艂o co艣 tak pi臋knego.
- Kirim… - Sanus patrzy艂 zdumiony na g艂贸wnego doradc臋.
- Co si臋 sta艂o?
- Ty m贸wisz takie rzeczy… Nie s膮dzi艂em… Zawsze jeste艣 taki twardy i zimny. My艣la艂em…
- 呕e nie jestem zdolny do kochania? – spyta艂 rozbawiony Kirim.
- No mo偶e nie a偶 tak dos艂ownie – b膮kn膮艂 Sanus.
- Jestem takim samum cz艂owiekiem jak ty i te偶 mam uczucia. To, 偶e jestem twardy, nie ma z nimi nic wsp贸lnego. Po prostu musz臋 taki by膰, by podejmowa膰 s艂uszne decyzje od kt贸rych zale偶y los naszego kraju. A tak w og贸le to nie zmieniaj tematu. M贸wimy tu o tobie, a nie o mnie.
- Wi臋c co ja mam robi膰?
- B臋dziesz musia艂 si臋 ukry膰.
- Co? – zdumia艂 si臋.
- B臋dziesz musia艂 si臋 ukry膰 na jaki艣 czas.
- Jak d艂ugo?
- Nie mam poj臋cia.
- Ale gdzie? Nie mog臋 pojecha膰 do rodziny. To b臋dzie pierwsze miejsce w kt贸rym kr贸l b臋dzie mnie szuka艂. A nie mam nikogo innego.
- Nie martw si臋 tym. Pojedziesz do mnie.
- Do ciebie? – zdumia艂 si臋.
- Oczywi艣cie. Nikt nie pomy艣li 偶eby ci臋 tam szuka膰.
- Ale nie chc臋 偶eby艣 przeze mnie mia艂 problemy.
- Nie martw si臋 – Kirim u艣miechn膮艂 si臋. – Nikt nie b臋dzie wiedzia艂 gdzie jeste艣, wiec nie b臋dzie 偶adnych problem贸w. A teraz powiedz mi jak si臋 czujesz? Konas zostawi艂 medykament, na wypadek gdyby艣 by艂 jaszcze niespokojny.
- Nie potrzebuj臋 go – Sanus u艣miechn膮艂 si臋. – To prawda, 偶e gdy obudzi艂em si臋, by艂em jeszcze przestraszony, ale gdy powiedzia艂e艣, ze mi pomo偶esz to uspokoi艂em si臋.
- No pewnie, 偶e ci pomog臋. Nie jestem tak bezduszny jak my艣lisz – odpar艂 Kirim z udawanym oburzeniem.
- Wcale tak nie my艣l臋 – mrukn膮艂 zawstydzony Sanus. – No mo偶e troszeczk臋. Zawsze jeste艣 taki powa偶ny i czasami lubisz si臋 nade mn膮 zn臋ca膰.
- Tylko wtedy kiedy migasz si臋 od roboty.
- To co mam teraz robi膰? – spyta艂 Sanus patrz膮c niespokojnie na Kirima.
- Teraz odprowadz臋 ci臋 do twojej komnaty, spakujesz si臋 i gdy wiecz贸r zapadnie, wyjedziesz z zamku.
- Dzisiaj? – zdumia艂 si臋.
- A kiedy? Na co chcesz jeszcze czeka膰?
- No dobrze. To chod藕my.
Zrobili tak jak powiedzia艂 Kirim, a gdy nadszed艂 wiecz贸r, Sanus zas艂aniaj膮c twarz wsiad艂 do karocy i ruszy艂 w stron臋 rodzinnego domu Kirima.
- Dam ci zna膰 kiedy b臋dziesz m贸g艂 wr贸ci膰, wi臋c czekaj cierpliwie i nie r贸b nic co by mog艂o zdradzi膰 gdzie jeste艣 – powiedzia艂 jeszcze Kirim tu偶 przed odjazdem karocy.
- Dobrze - odpar艂 Sanus i karoca ruszy艂a.



CDN