Gówniarz 8
Dodane przez Aquarius dnia Pa¼dziernika 21 2011 21:23:04
***

Gabriel staÅ‚ patrzÄ…c rozszerzonymi oczami na wÅ‚asnego chÅ‚opaka, obejmujÄ…cego jakÄ…Å› obcÄ… dziewczynÄ™. A jeszcze przed chwilÄ…… Przez sekundÄ™ miaÅ‚ nadziejÄ™, że to mu siÄ™ wydawaÅ‚o, że Jasiek nie caÅ‚owaÅ‚ tej dziewczyny. Niestety obraz ich zetkniÄ™tych ust i jego rÄ™ka wciąż leżąca na jej biodrze, nie chciaÅ‚ wyjść z jego umysÅ‚u. CoÅ› zaczęło go dusić w piersi, czuÅ‚ że jeszcze chwila i zaraz siÄ™ rozpÅ‚acze. Nic nie mówiÄ…c minÄ…Å‚ JaÅ›ka i zabierajÄ…c torbÄ™ wyszedÅ‚ na zewnÄ…trz. RuszyÅ‚ w stronÄ™ stacji.
- Hej, zaczekaj! – dobiegÅ‚o go gÅ‚os MichaÅ‚a. Jednak nie zatrzymaÅ‚ siÄ™, tylko przyspieszyÅ‚ kroku. – A ty dokÄ…d idziesz? – W koÅ„cu gówniarz dogoniÅ‚ go i Å‚apiÄ…c za rÄ™kÄ™ zmusiÅ‚ doza trzymania siÄ™.
- To byÅ‚ gÅ‚upi pomysÅ‚ żebym tu przyjeżdżaÅ‚ – mruknÄ…Å‚ i chciaÅ‚ ruszyć dalej, lecz MichaÅ‚ nie pozwoliÅ‚ mu na to.
- I co teraz zrobisz? Ostatni pociąg do Warszawy już odjechał. Następny będzie dopiero rano.
- Poczekam na dworcu – burknÄ…Å‚ i wyszarpnÄ…wszy w koÅ„cu rÄ™kÄ™ z uÅ›cisku ruszyÅ‚ dalej.
- A więc chcesz żeby on wygrał?
Gabriel przystanął zdumiony zmianą jaka zaszła w głosie gówniarza. Odwrócił się powoli. Księżyc oświetlał twarz tamtego, twarz taką jak wtedy w parku.
- A tobie co do tego? – burknÄ…Å‚. – PowinieneÅ› być zadowolony, że speÅ‚niÅ‚y siÄ™ twoje proroctwa. Ten zwiÄ…zek skoÅ„czyÅ‚ siÄ™ zanim minÄ…Å‚ miesiÄ…c. PowinieneÅ› teraz powiedzieć: „a nie mówiÅ‚em?”
- Może i powinienem – odparÅ‚ MichaÅ‚ podchodzÄ…c bliżej - ale nie powiem. Za to użyczÄ™ ci ramienia.
- A na co mi ono?
- Żebyś mógł się wypłakać.
- GÅ‚upi jesteÅ›. Faceci nie pÅ‚aczÄ… – próbowaÅ‚ dowcipkować, choć żal Å›ciskaÅ‚ mu serce i gardÅ‚o.
- Sam jesteś głupi. To nie ty płaczesz, tylko twoja dusza. A dusza jest bezpłciowa, więc może płakać. Ty tylko pomagasz łzom wyjść na wierzch.
Gabriel roześmiał się słysząc to dziwne tłumaczenie. W pewnym momencie śmiech przeszedł w płacz i Gabriel pochylił głowę opierając ją na ramieniu Michała. Stali tak przez chwilę: Gabriel wypłakując swój żal w ramię gówniarza i Michał, obejmujący go bez słowa. W końcu płacz ucichł.
- Wybacz – powiedziaÅ‚ Gabriel wycierajÄ…c oczy.
- W porzÄ…dku. To jak? Dasz mu tÄ… satysfakcjÄ™ i pozwolisz wygrać? – Gabriel popatrzyÅ‚ zdziwiony na MichaÅ‚a. – Reagujesz dokÅ‚adnie tak samo jak wszyscy jego byli. Jedni pÅ‚akali, inni wrzeszczeli, ale zawsze to oni przegrywali. Też tak chcesz? A może dla odmiany pokazaÅ‚byÅ› mu, że wcale ciÄ™ to nie obeszÅ‚o? Wtedy Jasiek pomyÅ›li, że wcale ci na nim nie zależaÅ‚o, że siÄ™ tylko nim bawiÅ‚eÅ› i bÄ™dzie mu gÅ‚upio.
- Tak myślisz?
- Nie myślę, ja wiem. Pamiętasz jak ci mówiłem, że mam zapisane wszystko o jego byłych chłopakach? Dokładnie wszystko, nawet to jak się zachowywali, jak Jasiek się zachowywał. Za każdym razem pokazywał, że te wszystkie jęki i błagania nic go nie obchodzą, chociaż ja dobrze widziałem jaką one mu sprawiają przyjemność. Jak lubi kiedy ktoś za nim chodzi i skomle. Bo dzięki temu mógł zawsze dowartościować swoje ego. Chcesz żeby z tobą było tak samo? Czy może zagrasz mu na nosie i pokażesz, ze jesteś lepszy od niego?
Gabriel miał wrażenie, że widzi w oczach tego gówniarza jakieś dziwne błyski, jakby wszedł w niego jakiś diabeł i chciał wypróbować Gabriela.
- Masz racjÄ™.
Michał uśmiechnął się od ucha do ucha.
- WiedziaÅ‚em, że tak powiesz. W takim razie wracamy! – i zabrawszy od Gabriela torbÄ™ ruszyÅ‚ szybko z powrotem.
- Wybaczcie, ale musiaÅ‚em pokazać Gabrielowi Å‚azienkÄ™ – powiedziaÅ‚ kiedy już weszli do kuchni. – CoÅ› mu zaszkodziÅ‚o, no ale tak to jest jak siÄ™ je podejrzane jedzenie w podejrzanych barach. MówiÅ‚em mu, żeby nie braÅ‚ tej fasolki po bretoÅ„sku, ale w ogóle nie chciaÅ‚ mnie sÅ‚uchać. No bo kto by chciaÅ‚ sÅ‚uchac takiego gówniarza jak ja?
Gabriel usiadł przy stole nie patrząc w ogóle w stronę Jaśka. Kiedy wchodził, zdążył zauważyć, że dziewczyna już się zmyła.
- To może ja zaparzÄ™ rumianku? – zapytaÅ‚a troskliwie kobieta.
- Nie trzeba, babciu – odparÅ‚ szybko MichaÅ‚. – Rano powinno być wszystko w porzÄ…dku. TrochÄ™ siÄ™ przeÅ›pi i bÄ™dzie ok.
- W takim razie przygotuję wam posłanie. Niestety wszystkie pokoje są zajęte przez turystów, więc będziecie musieli spać na materacach w pokoju Jasiulka.
- Nie! – krzyknÄ…Å‚ gÅ‚oÅ›no MichaÅ‚, aż dziadkowie spojrzeli na niego ze zdziwieniem. – To znaczy, czy możemy spać na sianie? – zapytaÅ‚ już spokojnym gÅ‚osem. – No bo Gabriel powiedziaÅ‚, że nigdy nie spaÅ‚ na sianie i teraz chciaÅ‚by spróbować jak to jest.
- Nie ma problemu – odezwaÅ‚ sie dziadek.
- To fajnie! Zatem chodźmy! – i pociÄ…gnÄ…Å‚ Gabriela za rÄ™kÄ™ wyciÄ…gajÄ…c go z kuchni.
Wziął od dziadka latarkę i udali sie w stronę stodoły.
- Uwielbiam spać na sianie – powiedziaÅ‚ MichaÅ‚ moszczÄ…c sobie posÅ‚anie na kupie siana. – Już nie pamiÄ™tam kiedy ostatnio tak spaÅ‚em. Zobaczysz, jakie to fajne. Na poczÄ…tku może ci być niewygodnie, ale szybko siÄ™ przyzwyczaisz. No i jeszcze ta cisza i spokój… Zobaczysz bÄ™dziesz spać jak zabity. No, gotowe. Pomóc ci?
- Nie trzeba, sam sobie poradzÄ™ – odparÅ‚ Gabriel próbujÄ…c uformować poduszkÄ™ z siana.
- No to dobranoc. – MichaÅ‚ zgasiÅ‚ latarkÄ™ i odwróciÅ‚ siÄ™ plecami do Gabriela.
Gabriel w końcu zakończył walkę z sianem i też położył sie spać. I kiedy już prawie usypiał usłyszał ciche pochlipywanie. W pierwszej chwili miał wrażenie, że się przesłyszał, jednak po chwili znowu usłyszał ciche łkanie.
- Hej, co siÄ™ staÅ‚o? Czemu pÅ‚aczesz? – spytaÅ‚ cicho.
- Coś ci się chyba śniło, wcale nie płaczę - burknął gniewnie Michał pociągając nosem.
- Akurat. Dobrze wiem co sÅ‚yszaÅ‚em. – PrzysunÄ…Å‚ siÄ™ do MichaÅ‚a i objÄ…wszy go ramieniem przekrÄ™ciÅ‚ w swojÄ… stronÄ™. I zobaczyÅ‚ nieszczęśliwÄ… minÄ™ i oczy peÅ‚ne Å‚ez. – Co siÄ™ staÅ‚o? – zaniepokoiÅ‚ siÄ™.
- Przepraszam! – wychlipaÅ‚ MichaÅ‚ i rozpÅ‚akaÅ‚ siÄ™.
- Za co? – zdumiaÅ‚ siÄ™.
- No bo to moja winaaaa! Ale ja nie chciaÅ‚em!. Ja tylko chciaÅ‚em, żebyÅ› nie byÅ‚ smutny! PomyÅ›laÅ‚em, że może jak zobaczysz JaÅ›ka, to siÄ™ uÅ›miechniesz i że Jasiek siÄ™ ucieszy jak mu zrobisz niespodziankÄ™! Bo ja ciÄ™ naprawdÄ™ lubiÄ™! I nie chce żebyÅ› chodziÅ‚ smutny! Ja naprawdÄ™ nie chciaÅ‚em żeby siÄ™ tak skoÅ„czyÅ‚o! – MichaÅ‚ pÅ‚akaÅ‚ i pÅ‚akaÅ‚.
Gabriela rozczulił ten wybuch płaczu. Delikatnie wziął twarz Michała w ręce i pocałował najpierw w jedno oko, a potem w drugie, scałowując płynące z nich łzy.
- Nie pÅ‚acz – powiedziaÅ‚ Å‚agodnie kiedy pÅ‚acz umilkÅ‚ a MichaÅ‚ wpatrywaÅ‚ siÄ™ w niego zdumionym wzrokiem. – To nie twoja wina. CieszÄ™ siÄ™, że pomyÅ›laÅ‚eÅ› o mnie i że chciaÅ‚eÅ› zrobić mi przyjemność. To dużo dla mnie znaczy.
- NaprawdÄ™? – spytaÅ‚ niedowierzajÄ…co.
- OczywiÅ›cie – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™. – A teraz Å›pij i nie przejmuj siÄ™ już tym wiÄ™cej – objÄ…Å‚ MichaÅ‚a i przytuliÅ‚ go mocno.
- JesteÅ› taki kochany – wyszeptaÅ‚ chÅ‚opak w pierÅ› Gabriela. ChwilÄ™ potem już spaÅ‚.
Gabriel jeszcze przez chwilę leżał z zamkniętymi oczami. Zastanawiał sie dlaczego nie boli go aż tak bardzo. Przecież został rzucony i to w najbardziej bolesny sposób. Dlaczego więc nie boli tak bardzo? Czy to przez tego gówniarza i to co on powiedział? Nie potrafił tego zrozumieć. Żal za utraconą miłością ścisnął serce, a z oczu pociekły dwie łzy. Pod wpływem impulsu przytulił Michała jeszcze bardziej i w tulił twarz w jego włosy. Chwilę potem on także spał.
Obudziło go szarpanie za ramię i czyjś głos.
- … riel! Gabriel! Wstawaj!
Z trudem otworzył oczy. Wokół panowała ciemność, jednak mimo to udało mu się rozpoznać pochylającą się nad nim twarz.
- Hej, Gabriel, wstawaj!
- Porąbało cię, czy co, gówniarzu? Jest środek nocy.
- Wcale nie Å›rodek, niedÅ‚ugo bÄ™dzie Å›witać – odparÅ‚ MichaÅ‚ nie przestajÄ…c potrzÄ…sać ramieniem studenta.
- No to chyba dobrze… - mruknÄ…Å‚ Gabriel i przekrÄ™ciÅ‚ siÄ™ na bok.
- Hej, wstawaj! Czeka nas praca! – MichaÅ‚ zwiÄ™kszyÅ‚ intensywność szarpania, a gdy to nie pomogÅ‚o uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szataÅ„sko i pochyliwszy siÄ™ pocaÅ‚owaÅ‚ Gabriela wsuwajÄ…c jÄ™zyk do jego ust, najgÅ‚Ä™biej jak siÄ™ tylko daÅ‚o.
Na efekty nie musiał długo czekać. Całkiem już obudzony Gabriel poderwał się do pozycji siedzącej i wycierając usta rękawem warknął:
- PopierdoliÅ‚o ciÄ™? – Mimo panujÄ…cych ciemnoÅ›ci wyraźnie widziaÅ‚ szeroki uÅ›miech na twarzy MichaÅ‚a.
- No co? Musiałem cię jakoś obudzić. Ale nie martw się, nie powiem Jaśkowi, że mnie całowałeś. Chociaż czekaj, właściwie to teraz już nie ma znaczenia, przecież cię rzucił. Więc właściwie to nie rozumiem o co się wściekasz.
Gabriel przez chwilę sapał wściekle, w końcu się odezwał:
- Kiedyś cię ukatrupię, gówniarzu. Czego chcesz o tak barbarzyńskiej godzinie?
- Robota na nas czeka – MichaÅ‚ uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko.
- Jaka robota?? – zdumiaÅ‚ siÄ™. – O tej porze??
- Kochany, caÅ‚a robota na nas czeka. Trzeba wszystko zrobić zanim turyÅ›ci wstanÄ…. No wiesz, wydoić krowy, wywieźć gnój na pole, nakarmić kury, zebrać jajka… - MichaÅ‚ wyliczaÅ‚ zginajÄ…c po kolei palce. – No a poza tym musisz jakoÅ› zarobić na siebie no nie?
- Dobra, dobra, zrozumiałem. Mogę chociaż się najpierw umyć?
- No pewnie – MichaÅ‚ uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ ponownie. - Przy studni masz baliÄ™ i mydÅ‚o.
Gabriel westchnął ciężko i zwlókł się z siana. Wyszedł ze stodoły i przeciągnął się. Postał przez chwilę podziwiając widok, w końcu westchnął ciężko i podszedł do studni. Z trudem wyciągnął wiadro wody i napełnił nią balię
- Chcesz maszynkÄ™? – w zasiÄ™gu jego wzroku pojawiÅ‚a siÄ™ rÄ™ka z maszynkÄ… do golenia i piankÄ….
- DziÄ™ki – mruknÄ…Å‚ i zaczÄ…Å‚ siÄ™ golić. Kiedy ochlapaÅ‚ twarz by zmyć resztki piany, wrzasnÄ…Å‚.
- Co siÄ™ staÅ‚o? – zainteresowaÅ‚ siÄ™ MichaÅ‚. – ZaciÄ…Å‚eÅ› siÄ™?
- Cholera, ta woda jest lodowata! WrobiÅ‚eÅ› mnie, gówniarzu! – warknÄ…Å‚ wÅ›ciekle, wycierajÄ…c twarz rÄ™cznikiem.
- Przecież nic nie mówiÅ‚em, że bÄ™dzie ciepÅ‚a – odparÅ‚ z pretensjÄ… w gÅ‚osie MichaÅ‚.
- Mogłeś mnie przynajmniej ostrzec.
- No wybacz, ale nie jesteś baba. Nie widziałem powodu. Poza tym ja też się w tej wodzie myłem i jakoś żyję.
Gabriel westchnął ciężko i zaciskając zęby umył się w lodowatej wodzie.
- No i jak, obudzony całkowicie?
- Taaa – mruknÄ…Å‚. – To co mamy robić? Jasiek też bÄ™dzie z nami pracowaÅ‚? – w jego gÅ‚osie można byÅ‚o wyczuć niepokój.
- A skÄ…d – MichaÅ‚ machnÄ…Å‚ zniechÄ™cajÄ…co rÄ™kÄ… – ten leser nigdy nie pracuje. Za każdym razem jak tu przyjeżdża to twierdzi, że przyjechaÅ‚ odpocząć, a nie harować jak dzika Å›winia. Ale ja lubiÄ™ pracować, a jak siÄ™ postaramy to babcia upiecze dla nas mój ulubiony placek. A Jasiek bÄ™dzie musiaÅ‚ siÄ™ obejść smakiem – MichaÅ‚ zachichotaÅ‚ rozbawiony. – Bo wiesz, babci placki sÄ… najlepsze. DosÅ‚ownie rozpÅ‚ywajÄ… siÄ™ w ustach. I zanim siÄ™ obejrzysz już caÅ‚ego zjadÅ‚eÅ›. Dla czegoÅ› takiego warto trochÄ™ siÄ™ pomÄ™czyć, nie uważasz?
- No dobra, to co najpierw?
- Wydoić krowy. Potrzebne będzie wiadro wody. Możesz wyciągnąć?
Gabriel posłusznie wyciągnął wodę ze studni o udał się za Michałem do obory. Już od progu przywitał go smród odchodów. Jednak zacisnął zęby iw szedł dalej. Michał stanął przy pierwszej z brzegu krowie.
- Najpierw trzeba im oczyÅ›cić wymiona, żeby podczas dojenia żadne zanieczyszczenia nie dostaÅ‚y siÄ™ do mleka – wyciÄ…gnÄ…Å‚ z kieszeni szmatÄ™, zmoczyÅ‚ jÄ… w wodzie i przemyÅ‚ krowie wymiona. Potem podaÅ‚ szmatÄ™ Gabrielowi i wskazaÅ‚ stojÄ…cÄ… obok krowÄ™. Ten wziÄ…Å‚ Å›cierkÄ™ i z niepewnoÅ›ciÄ… podszedÅ‚ do zwierzÄ™cia.
- Nie bój siÄ™, one sÄ… bardzo Å‚agodne – powiedziaÅ‚ MichaÅ‚ jakby czytaÅ‚ w jego myÅ›lach.
Gabriel wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ i zrobiÅ‚ dokÅ‚adnie tak samo jak wczeÅ›niej MichaÅ‚. Krowa nawet nie drgnęła, machnęła tylko ogonem w obie strony i „odezwaÅ‚a siÄ™”. Gabriel przez sekundÄ™ miaÅ‚ wrażenie jakby dziÄ™kowaÅ‚a mu za to co wÅ‚aÅ›nie zrobiÅ‚.
- Teraz najważniejsza rzecz – powiedziaÅ‚ MichaÅ‚ podchodzÄ…c. W jednej rÄ™ce trzymaÅ‚ metalowe wiadro, a w drugiej niewielki zydelek. – Dojenie. To jest to co lubiÄ™ najbardziej – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ od ucha do ucha. – Jeżeli dobrze siÄ™ do tego zabierzesz, to bÄ™dziesz siÄ™ czuÅ‚ jakbyÅ› pieÅ›ciÅ‚ kobiece piersi. WÅ‚aÅ›ciwie – zmarszczyÅ‚ brwi jakby siÄ™ nad czymÅ› zastanawiaÅ‚ – z technicznego punktu widzenia to pieÅ›cisz piersi, tylko że nie kobiece, a krowie – zachichotaÅ‚.
Postawił zydelek, ta że czołem prawie dotykał boku krowy, a jego kolana chowały się pod jej brzuchem. Między kolana wsadził wiaderko.
- Technika dojenia jest prosta: ciÄ…gniesz wymiÄ™, jednoczeÅ›nie je Å›ciskajÄ…c. Na przemian jednÄ… rÄ™kÄ… i drugÄ…. To proÅ›cizna, widzisz? - Gabriel przez chwilÄ™ patrzyÅ‚ jak MichaÅ‚ sprawnie doi krowÄ™. – Teraz ty. – WstaÅ‚ ze stoÅ‚eczka.
- Co? Ja? – przeraziÅ‚ siÄ™. – Może jednak jeszcze popatrzÄ™ sobie? Nie jestem pewien czy dobrze zapamiÄ™taÅ‚em.
Michał roześmiał się.
- Nie ma się czego bać. Za pierwszym razem może ci nie wyjść. Przynajmniej mnie nie wychodziło. Zajęło mi pół dnia zanim nabrałem rytmu.
- Poważnie? – popatrzyÅ‚ na MichaÅ‚a niepewnie.
- No. Ale jakÄ… później miaÅ‚em frajdÄ™ kiedy napiÅ‚em siÄ™ wÅ‚asnorÄ™cznie wydojonego mleka – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.
Gabriel westchnął ciężko, popatrzył niepewnie na majtająca ogonem krowę i usiadł na zydelku. Niepewnie złapał obiema rękami za wymiona, ścisnął, pociągnął i nic nie poleciało. Spróbował jeszcze raz, z podobnym skutkiem. Już się przygotowywał na jakąś ciętą odpowiedź na śmiech gówniarza, gdy nagle zobaczył jego ręce na swoich rękach. Popatrzył na niego. Uśmiechał się, ale nie kpiąco, tylko jakoś tak ciepło i życzliwie.
- Spróbujemy razem, tak jak w taÅ„cu, kiedy jeden z taÅ„czÄ…cych ma problemy z zapamiÄ™taniem kroków – powiedziaÅ‚ MichaÅ‚. – Wtedy partner każe mu stanąć na swoich stopach i prowadzÄ…c go uczy kroków. Ja bÄ™dÄ™ ciÄ™ prowadziÅ‚, okej? – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.
- Dobra – Gabriel odwzajemniÅ‚ uÅ›miech.
ChwilÄ™ potem prowadzony przez rÄ™ce MichaÅ‚a uczyÅ‚ siÄ™ „kroków”. StaraÅ‚ siÄ™ zapamiÄ™tać siÅ‚Ä™ nacisku i jak mocno ciÄ…gnąć. Tak byÅ‚ tym zajÄ™ty, że nawet nie zauważyÅ‚ kiedy MichaÅ‚ zabraÅ‚ rÄ™ce. Dopiero sÅ‚owa gówniarza go ocuciÅ‚y.
- No i widzisz? WydoiÅ‚eÅ› swoja pierwszÄ… krowÄ™. Gratulacje! – MichaÅ‚ poklepaÅ‚ Gabriela po plecach. – To teraz Å‚yknij sobie tego mleka. Pierwszy Å‚yk należy do ciebie – wyciÄ…gnÄ…Å‚ w jego stronÄ™ niewielki metalowy kubeczek.
Gabriel bez słowa wziął kubeczek i nabrał nim mleka. Smakowało zupełnie inaczej niż to sklepowe i przede wszystkim było ciepłe.
- I jak? – zainteresowaÅ‚ siÄ™ MichaÅ‚.
- Całkiem dobre.
- Widzisz, mówiÅ‚em! – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zadowolony. – Teraz trzeba to mleko przelać do baÅ„ki. StojÄ… tam – wskazaÅ‚ rÄ™kÄ… miejsce w oborze, gdzie pod Å›cianÄ… staÅ‚o kilka baniek.
Gabriel ostrożnie przelał mleko, starając się nie uronić ani kropelki.
- A teraz zamykamy baÅ„kÄ™. – InstruowaÅ‚ daje MichaÅ‚.
- A nie powinniśmy jej czasem napełnić do pełna?
- Nie – pokrÄ™ciÅ‚ przeczÄ…co gÅ‚owÄ…. – Mleko każdej krowy musi być przechowywane oddzielnie. To na wypadek gdyby siÄ™ okazaÅ‚o, że któreÅ› z nich jest czymÅ› zanieczyszczone, albo krowa byÅ‚a chora i zarazki choroby przedostaÅ‚y siÄ™ do mleka. Wtedy mniejsza ilość mleka siÄ™ zmarnuje. Bo takie mleko można już tylko wylać. No dobra – zamknÄ…Å‚ wieko konewki. – teraz musimy je schÅ‚odzić, żeby turyÅ›ci miel na Å›niadanie zimniutkie mleko prosto od krowy. Nie wszyscy lubiÄ… ciepÅ‚e. - WziÄ…Å‚ konewkÄ™ i ruszyÅ‚ w stronÄ™ studni. Kiedy tam doszedÅ‚ zamotaÅ‚ wokół konewki odpowiednio Å‚aÅ„cuch i powoli spuÅ›ciÅ‚ jÄ… do Å›rodka. – Trzeba to robić powoli, żeby mleko siÄ™ nie zburzyÅ‚o, bo później gorzej smakuje. No dobra, zostaÅ‚a ci jeszcze jedna krowa, a mi dwie. Ale najpierw musisz wypÅ‚ukać wiadro do którego doiÅ‚eÅ›. Rozumiesz, zarazki i te sprawy. Mam nadziejÄ™, że z drugÄ… krowÄ… poradzisz sobie już sam?
- Chyba tak – odparÅ‚ niepewnie.
- No to ja zabieram siÄ™ za moje – i pobiegÅ‚ w kierunku obory.
Gabriel tylko westchnął, wypłukał wiadro i poszedł do następnej krowy. Tym razem szło mu lepiej, chociaż nie za każdym razem mleko chciała lecieć. W pewnym momencie poczuł jakiś ciężar na plecach. Zaskoczony puścił wymiona. Okazało się iż to Michał uwiesił mu się na plecach.
- I jak ci idzie? Ja już skończyłem.
- No chyba widzisz – burknÄ…Å‚ Gabriel.
- WidzÄ™ – Gabriel mógÅ‚by przysiÄ…c, że gówniarz uÅ›miecha siÄ™ zÅ‚oÅ›liwie. – I musze powiedzieć, że jak na drugÄ… krowÄ™ w twoim życiu, to caÅ‚kiem nieźle. Ale musisz koÅ„czyć szybciutko, bo kolejna robota na nas czeka.
- Przecież robiÄ™ co mogÄ™ – mruknÄ…Å‚, ale posÅ‚usznie wróciÅ‚ do dojenia.
Kiedy w końcu krowa już oddała mu całe mleko, zaniósł bańkę pod studnię.
- TÄ… baÅ„kÄ™ zostaw – powiedziaÅ‚ MichaÅ‚ kiedy Gabriel chciaÅ‚ jÄ… omotać Å‚aÅ„cuchem, żeby spuÅ›cić do studni.
- Czemu? – zdziwiÅ‚ siÄ™.
- Niektórzy wolą ciepłe mleko, chociaż ja osobiście uważam, ze zimniutkie, takie, że aż zęby ci zamarzają, jest najlepsze. Dlatego babcia zawsze dwie bańki chłodzi, a dwie zostawia tak jak jest. No dobra, to teraz wyprowadzimy krowy na pole.
Wrócili do obory. Michał złapał sznurki, którymi omotane były pyski dwóch krów stojących najbliżej wejścia i pociągnął je, zmuszając krowy do ruszenia się. A kiedy krowy odwróciły się, dał oba postronki Gabrielowi
- Ty będziesz prowadził Jadźkę i Kryśkę.
- Ja? – przeraziÅ‚ siÄ™ Gabriel.
- No- MichaÅ‚ pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…. – Ja wezmÄ™ HelÄ™ i KropkÄ™. Wystarczy jak po prostu bÄ™dziesz szedÅ‚ za mnÄ… i ciÄ…gnÄ…Å‚ te sznurki, a one w koÅ„cu same siÄ™ ruszÄ….
Gabriel sceptycznie popatrzył na zwierzęta, ale posłusznie złapał postronki. Michał szybko wyprowadził z obory dwie pozostałe.
- Ted dwie, które ty trzymasz, to Jadźka i Kryśka. Szczerze mówiąc nigdy nie potrafię ich odróżnić, mimo iż to ja nadawałem im te imiona. Te dwie pozostałe łatwiej jest rozróżnić. Helę poznasz po tym, że zawsze trzyma z Kropką. A Kropkę poznasz po tym, że ma na zadzie taką wielką plamę w kształcie kropki.
- Gdzie? Nigdzie nie widzÄ™.
- O tu – MichaÅ‚ dźgnÄ…Å‚ palcem.
- To jest według ciebie kropka?
- No – pokiwaÅ‚ twierdzÄ…co gÅ‚owÄ…. – Jeżeli przymrużysz oczy i przechylisz gÅ‚owÄ™, to zobaczysz takÄ… wielkÄ… kropÄ™.
Gabriel zrobił tak jak mówił Michał i po chwili wybąkał:
- Wiesz, od biedy można to uznać za coś zbliżonego do okrągłego kształtu.
- No widzisz?! – zawoÅ‚aÅ‚ tryumfalnie. – MówiÅ‚em, że to wielka kropa!
- Niech ci będzie. To co robimy teraz?
- Idziemy na Å‚Ä…kÄ™ – i pociÄ…gnÄ…Å‚ krowy.
Gabriel westchnął tylko i po chwili mocowania się ze zwierzakami ruszył za Michałem.
Kiedy już doszli na łąkę, powbijali w ziemię paliki i przywiązali do nich krowy, które zupełnie przestały na nich zwracać uwagę zajęte skubaniem trawy.




CDN