Krótki epizod z życia Weiss
Dodane przez Aquarius dnia Wrze¶nia 24 2011 20:19:42
Mój pierwszy fik...chlip...durny, głupi, beznadziejny...więc..
ENJOY THAT SHIT!





Manx weszła do kwiaciarni, od progu krzycząc o Yhoji'ego.
- MANX!!!!!!!! - Yhoji zleciał ze schodów pędząc na kobietę - Wiedziałem, że mnie...-i w tym momencie dostał w pysk, jak na Yhojiego przystało.
- Spadaj idioto, mam dla ciebie zadanie, od Persii.
- o_O Nie kooochasz mnie.......????????
- Nie. A teraz chodź i słuchaj.
- ..............
- .............
- ............
- SÅ‚uchasz?
- Przepraszam, mówiłaś coś, kochana?
- Słuchaj. Mnie. No, więc....- Manx tajemniczo zawiesiła głos
- ...Więc...
- ...chodzi o AyÄ™, tzn. Rana...
- ....no...?
- Masz go zerżnąć!
- o_O
- Tak.
- Tak?
- Tak.
- JesteÅ› pewna?
- Tak. To ja już spadam, muszę iść do kosmetyczki.
Nasz biedny, mały, (ale nie wszędzie) Yhoji miał dylemat, no, bo on przecież nie mógł tego zrobić! Nie mógł skrzywdzić biednego Rana! Przecież nie mógł go zabić (w tym miejscu musi nastąpić małe wyjaśnienie: Yhoji tyle razy walony przez Manx/Birman i wiele, wiele innych doznał małego urazu, więc zamiast zerżnąć usłyszał zarżnąć, to tyle), Ale, Boże, nie miał wyjścia....
Przyczaił się, więc w drzwiach kawiarni, a gdy wszedł to....o żeż to Ken!!!!
- Co ty wyprawiasz, debilu pierdolony!?!?!??!?!
- Niiiiiiccc!!!!!!! - uchylił się przed ciosem Kena, więc ten trafił w nie kogo innego jak Aye, tzn. Rana.
Ran: {gleba} -.- {death}
- Zabiłeś go ty potworze!!! - wydarł się Ken.
- AAAAAAAA!!!!!!!!
- Jak mogłeś, debilu!!!!!!!!!!!!
- ...bo widzisz ten fryzjer... Boże Yhoji coś ty zrobił!?!?!?!?
- To, co mi kazałaś!!!!!!!!!!!!!!
- Ty palancie!!!!! Kazałam ci go zerżnąć nie zarżnąć!!!!!!!!!
Yhoji: {gleba} Rzuca się na kolana i wyciąga ręce do nieba:
- Panie, zwróć mi go!!!!!!!!!!
Niebiosa się otwierają, a ze świetlistych schodów schodzi jakiś dziwny staruszek, mrucząc pod nosem coś w stylu: "Kurna, nie trza było tyle pić...". Staje przed zebranymi.
Zebrani: o_O
- No, co siÄ™ tak gapicie, co!??!?!
- Bo ty...jesteś Bogiem, prawda...? - spytał niepewnie Ken
- No tak, niby, a co?
- No...nie wiem...to ty tu przyszedłeś...
- Tak? A racja, rzeczywiście. No, co to ja chciałem...a tak! Z tym całym Ranem to nie do mnie tylko do Lucka. Lucyfera znaczy się. A teraz spadam kupić sobie stringi od Gucciego.
- To on produkuje stringi?!? - Ken pasjonat i kolekcjoner majteczek wszelkiego rodzaju, chciał się dowiedzieć jak najwięcej.
- No, i to nie wiesz jakie.
Tym czasem w piekle...
- Kochaj mnie!!!! Mocniej, mocniej!!!!
Ran siedział na krześle i czekał. Czekał na Yhojiego. Był pewien, że ten prędzej czy później tutaj trafi, więc mógł poczekać. Co prawda nie będzie mógł go wtedy zabić, ale zrobi coś innego...Ran mianowicie miał zamiar tak przerżnąć japończyka, że ten nie będzie mógł przez miesiąc siedzieć!!!!!
Piekło okazało się o wiele ciekawsze niż przypuszczał....
- Więc to są wrota do piekieł? - Yhoji wskazał na wielką dziurę w ziemi, z której wydobywały się dźwięki w stylu 'gorący, ostry NC-17 lemon'.
- Tak. - odpowiedział Bóg - Chadzam tam co czwartki do Lucka.
- Już mi się podoba.
A więc, nasz biedny, mały, (ale nie wszędzie Yhoji) przemierzał piekło, gdy poczuł jak ktoś go obejmuje od tyłu.
- No, kochany - powiedział osobnik, przegryzając mu ucho - Już myślałem, że się nie doczekam...

I wszyscy wiedzą, co było dalej...