Mam swój zapach, zapach marzeń
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 09 2011 18:49:24
Tu mam do powiedzenia jedno: Soluś, z Tobą się dialogować to przyjemność, bo ja Cię podziwiam ^^ Więcej wiary w siebie , kobieto! :*



- Zostaw wreszcie tego laptopa i chodź… z tobą gorzej, niż z maniakiem, Kao. Maniakiem? Co ja mówię, jak z maniakiem!
- Nie irytuj mnie.
- Ja irytuję? Ja? Święci pańscy! A kto od rana siedzi jak zahipnotyzowany królik przed marchewką i próbuje zgryźć?
- Rozgryźć…
- Kaoru!... Nie możesz porozgryzać innej marchewki?
- Die, twoja bezpośredniość mnie czasem przeraża.
- A nie zachwyca? Mój światopogląd legł w gruzach. Niewinne uke przeraża, atakuje, baczność!
- Bierz te łapy, napaleńcu, jeszcze tylko…
- Mowy nie ma. Nie, nie, jeszcze raz nie. Chodź, kochanie, ja ci zaraz pokażę znacznie bardziej interesującą… khem… interesujące warzywo…
- Skąd ta zmiana?
-, Bo marchewki są cienkie… I z czego ty się znowu śmiejesz?
-, Die, ty naprawdę chcesz, żebym ja ci coś… popodgryzał?
- I to ja jestem bezpośredni… Boże!
- Mhmm, rozpacz, czy rozkosz?
- Będąc z tobą zacząłem je za synonimy uważać… KaoKao… o, proszę.
- Hm?...
- Marchewka…
- Wredny jesteś. Żadna marchewka, warzywo.
-, Ale coś nie wegetuje, wręcz…ohhh… przeciwnie…
-, Bo i marchewki rosną, D… Die! Nie śmiej się, bo mi coś faktycznie odgryziesz!
- Kaoru?
- Hai?
- Wiesz, co się robi z marchewkami?
- …

- O właśnie… KaoKao… ohhh… K… Kaoru!...
-, Więc, mówiąc wulgarnie w tym kontekście, bierze się do buzi…
- Jesteś jedyną znaną mi osobą, która w łóżku mówi o kontekstach.
- Nie ja jestem fanatykiem słowa "synonim".
- Weź rękę, kochany, nie zasłaniaj, bo nie masz czego… ał! Za co?!
- Za to, że mam, co!
- Nie o to mi chodziło, kompleksie. Powiedz mi, Kao, jest jakaś część twojego ciała, z której jesteś zadowolony?
- Jest.
- O? Gdzie ten zaszczyt spoczął?
- Spocznie, Die, spocznie…
-, Czemu znowu ja mam być twoim uke?
-, Bo mi zabroniłeś chodzić do Kyo…
- Bardzo zabawne, lider-sama, bardzo… mhmmm… uwielbiam, jak tak robisz, wiesz?
- Wiem… a ja uwielbiam, jak jesteś taki…
- Nie kończ nawet…
- Wiesz, co powiem?
- … kawaii…iii…
- Oh, DaiDai, ja wiem, żeś ty dziki ogier, nie musisz rżeć.
- Oooohhh!... KaoKao, możesz szybciej?...
- Delikat… delikatne ukesiąt… mhmmm, D… Die! Ukesiątko się…
- Argh… K… Kaoru!...
- Rozbestwiło… o tak, Die, tak!

- Skarbie, zejdź ze mnie, ręka mi zdrętwiała…
- Boże, jak ty to robisz? Ciągle mam na ciebie ochotę, a już mnie tyłek boli…
- Die.
- Uch. Dobrze, tylna część ciała, gdzie spoczęło. Co złego jest w słowie tyłek? Tyłek, tyłek. O właśnie, Kao, wiesz, co ci powiem? Masz niesamowicie seksowny tyłek.
- Nawet się nie waż. Nie. Nie. N… Nie… D… Daisuke… Die…
- Kocham cię, Kaoru, kocham cię… bardzo.
- Kochaj mnie, DaiDai… kochaj mnie.

- Patrz, późno się zrobiło. Myślisz, że możemy zostać w łóżku i nie iść na próbę?
- Na próbę? Wysłałem wiadomość do chłopaków, że nas nie będzie, zanim zamknąłeś laptopa.
- Nie na darmo ty jesteś liderem.
- Doceniam zawoalowany komplement.
- A ja doceniam wiesz, co? To, jak na mnie patrzysz, jak mnie całujesz. A na początku się ciebie bałem. A potem bałem się o to, że mnie nigdy nie zauważasz. A teraz to już boję się o nas.
- Jesteś piękny, Die, kiedy się odsłaniasz. Strach… wiesz, ja też się boję. Boję się, że pewnego dnia nie będzie już twoich dłoni, twojego szeptu, uśmiechu. Boję się, że okażesz się tylko marzeniem, Die.
- Mam swój zapach, Kaoru, marzenia nie pachną, nie smakują. Ja jestem, kochany. Ja jestem dla ciebie. I kochaj mnie. Jeszcze, teraz, zawsze, do końca czasu, KaoKao.