Jestem synem mojego ojca
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 09 2011 18:40:06
Mojemu Mistrzowi :*.



'Mistrzu, ja...'

'Czego ode mnie oczekujesz, mój padawanie?'

*

Mój. Proste, krótkie słowo. Mój. Dlaczego wzbudza tak wiele uczuć, choć nie powinno? W jaki sposób wywołuje tak wiele bodźców? Skąd to drżenie serca, trzęsące się ręce i zamglone spojrzenie? Dlaczego nawet Moc nie jest w stanie powstrzymać tych emocji, choć powinna? Mój. Tak wiele sprzecznych uczuć... zachowań... myśli...

Z jednej strony istnieje to mój.
Czułe i delikatne. Ciepłe i troskliwe.

Mój przyjaciel. Mój partner. Mój kochanek.
Mój.

To mój, które daje ci tu upragnione poczucie bezpieczeństwa i komfort psychiczny. Fizyczny także, gdy do tego mój dołączą również ramiona.

Mój, którego potrafisz pragnąć bardziej niż kogokolwiek i czegokolwiek innego. I nieważne, że nie powinieneś.
Mój...

Z drugiej strony istnieje tamto mój.
Niebezpieczne i brutalne. Zimne i obojętne.

Mój wróg. Mój rywal. Mój niewolnik.
Mój.

To mój, które wiąże Cię i knebluje, kradnąc zdolność do racjonalnego myślenia i wolność umysłu. Ciała także, gdy do tego mój dołączą również ramiona.

Mój, którego wystrzegasz się bardziej niż czegokolwiek innego. I nieważne, że powinieneś.
Mój...

Oba mój przywiązujące cię do osoby, która je wymawia. Mocno, silnie, bezwarunkowo.
Tylko, które mój jest tym dziś usłyszanym?

*

- Wiesz przecież - zawiesił głos - obaj wiemy, jakimi wartościami powinni kierować się Jedi... jak również jakie prawa, przywileje i obowiązki nas dotyczą...

- Idź za Mocą, służ Dobru, podążaj za rozumem, kontroluj uczucia... - przerwał.

*

Uczucia. Takie jak złość, pożądanie czy zazdrość były proste do kontrolowania.

Łatwo powiedzieć. Westchnął.

Były tylko pozornie proste, gdyż na początku nawet ich nie potrafił kontrolować.
Pamiętał, jak łatwo było poddać się ich wpływowi. Dać się im prowadzić.

Zahaczyć o ciemną stronę.

Doskonale pamiętał, jak pozwalał niecierpliwości na popełnianie błędów.
Tym razem chciał być cierpliwy. Starał się. Próbował.

Ale pamiętał też, jak gniew potrafił ogarnąć jego ciało, umysł. Wstrząsnąć nim całym.
Jak rozwiewał cierpliwość.

Podobno te najprostsze z uczuć są najłatwiejsze do opanowania. Tylko podobno. Tak naprawdę każde z uczuć było ciężko kontrolować.

Dlatego też gniew nadal potrafił nim wstrząsać, gdy tylko pomyślał, jakie ograniczenia zostały na nich nałożone.

Na niego.

Mógł kontrolować swoją nienawiść, swoje namiętności i pokusy, swoją agresję...
ale w jaki sposób miał kontrolować
...to uczucie?

W szczególności, że pewne odsłony tego uczucia były dopuszczalne.
Chwalone, wysławiane.

Nie kazano by mu go kontrolować, gdyby dotyczyło Republiki. Matki. Ojca. Rodzeństwa. Przyjaciół. Kogokolwiek innego.
A nawet jeśli, to nie musiałby się pilnować aż w takim stopniu.
Ale w tym wypadku...

Nie miał prawa żywić tego uczucia.
Wiedział, że ono nigdy nie będzie docenione. Nikt nigdy nie spojrzy na nie przychylnie. Nikt nigdy nie wspomni o tym, jak mocne i szczere było.

A już na pewno nikt nigdy nie będzie wysławiał...

Dlaczego...?
Dlaczego kazano mu zagłuszać coś takiego jak miłość?

*

- ...i jakimi wartościami sami pragniemy się kierować. - dokończył, wyrywając go z krótkiego zamyślenia.

- Mistrzu... w takim razie, czy ja mógłbym tylko... kochać Cię jak ojca? Być, jak twój syn?
*

Skoro nikim więcej nie wolno mi być...

*

- Wiesz także, jakimi zasadami kierują się ludzie.

- Przecież wiek i płeć już od dawna nie mają znaczenia! Pozycja społeczna też powinna być nieważna! Mistrzu...!

- Musisz się jeszcze wiele nauczyć, padawanie. Nadal nie kontrolujesz swoich emocji. A teraz proszę, wybacz, mam spotkanie z Radą. - nie patrząc w jego stronę, odwrócił się i ruszył w stronę Świątyni - Ciebie bym zaś prosił, byś udał się pomedytować. Dzięki medytacji powstrzymasz zbędne uczucia.

- Qui-Gonie! Qui.!

*

Dlaczego nawet Ty każesz mi to robić. Dlaczego...?
Dlaczego nawet Ty chcesz bym je tłumił?
Aż stłumię je ostatecznie?

Powiedziałeś przecież, że musimy wiedzieć, jakimi wartościami pragniemy się kierować.
Ja pragnę kierować się tą.
I nie będę działał przeciw Mocy, a wraz z nią.

Ale tak, jak mnie uczyłeś. Najpierw Moc, potem obowiązki każdego Jedi, a dopiero potem...

...dopiero potem...

pozwoliłbym sobie na zatracenie się w tym uczuciu.

*

Odwrócił się, słysząc swoje imię. Jego smutny wzrok spotkał się ze zdesperowanym spojrzeniem młodego ucznia.

- Przepraszam, ale nie wiem czy ja potrafiłbym Cię kochać jedynie jako syna... mój Obi-Wanie...

Nim zdążył zrozumieć, co dokładnie zostało wypowiedziane, jego mistrz już zamykał za sobą drzwi do świątyni.

*

Był jego.

Nieważne w jaki sposób.
Nieważne, czy przyjacielem, czy wrogiem
partnerem czy rywalem

kochankiem czy niewolnikiem.


Był jego!

'mój Obi-Wanie...'

I tylko to miało jakieś znaczenie.
'mój Qui-Gonie'

***