Czarna róża
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 08 2011 14:15:58
Zobaczyłem Cię wtedy, po raz pierwszy po tak długim czasie.Trudno zresztą było Cię nie zauważyć. Wysoki, dobrze zbudowany brunet o zielonym, przenikliwym spojrzeniu. Ciemne włosy stały figlarnie na wszystkie strony, tylko grzywka opadała na czoło zakrywając tę Twoją sławną bliznę. Gdy nasz wzrok się spotkał, poczułem dziwne sensacje w okolicy żołądka. Spuściłem oczy. Podszedłeś do mojego stolika i spytałeś czy możesz się dosiąść. Zgodziłem się. Zacząłeś mnie zagadywać, jak gdyby nigdy wcześniej nic między nami nie było. Jak gdyby nie istniały granice, mury nas dzielące. W tamtym momencie zrozumiałem, że przeszłość jest bez znaczenia, nasze wybory, prowadzące całkiem innymi drogami, nigdy nie miały miejsca. Zachowywałeś się naturalnie, szczerze, nie udawałeś nikogo kim nie byłeś. Chyba właśnie dlatego od dawna mnie pociągałeś. Taa... od dawna, już od szóstej klasy w Hogwarcie. Nigdy Ci o tym nie powiedziałem, no bo jakby to wyglądało. Chłopiec-Który-Przeżył i przyszły śmierciożerca? Złoty Chłopiec Gryffindoru z księciem Slytherinu? Nie miałem złudzeń, znakomicie wiedziałem, że to niemożliwe. Wolałem więc milczeć, niż mieć złamane serce. Ha! Cóż za paradoks. Malfoy nie powinnien tak myśleć. Malfoy nie ma serca. Przynajmniej tak dotąd myślałem. Lecz widocznie jest to jeden z tych organów, których nie można się pozbyć. No cóż... Rozmawiałeś ze mną, postawiłeś drinka, nawet poprosiłeś o numer telefonu. Podałem Ci go, mimo iż nie wierzyłem, że kiedykolwiek z niego skorzystasz. Gdy wychodziłeś, odprowadziłem Cię wzrokiem. Długo jeszcze po Twoim wyjściu, siedziałem sam przy barze, wsłuchując się w grające radio.

''And I'd give up forever to touch you
Cause I know that you feel me somehow
You're the closest to heaven
That I'll ever be

And I don't want go home right now
And all I can taste is this moment
And all I can breath is your life
Cause sooner or later it's over
I just don't want to miss you tonight''

A jednak zadzwoniłeś. Spotkaliśmy się raz, drugi i kolejny. Nigdy nie wracaliśmy do przeszłości, tak było najwygodniej.
Kiedyś zaprosiłeś mnie do siebie. Przygotowałeś kolacje ze świecami, szampana. Uśmiechnąłem się czując, że magiczna aura która zawsze otaczała Ciebie, teraz unosi się w całym domu. Podczas naszych spotkań poznałem Cię bardzo dobrze. Wiedziałem, iż mimo bardzo męskiej urody, lubisz romantyczne nastroje. Długo rozmawialiśmy. W pewnym momencie wstałeś i włączyłeś stojącą w kącie pokoju, całkiem mugolską wierzę. Wróciłeś do mnie i wyciągnąłeś w moim kierunku dłoń. Przyjąłem ją, mocno wtulając się w Twoje ciepłe ciało. Do dziś pamiętam Twój zapach, tylko Ty pachniesz jesiennym wiatrem. Chwilę bujaliśmy się w milczeniu, przy wolnej melodii . Ciszę między nami przerwałeś słowami, które sprawiły mi najwięcej zarówno rozkoszy jak i bólu jakiego doświadczyłem. "Kocham Cię". Nie wiedziałem co powiedzieć. Gdzieś w podświadomości wiedziałem, że nudne słowa nie mogą określić wszystkich uczuć, które w tamtym momencie kłębiły się w moim sercu. Milczałem więc. Zrozumiałeś. Przycisnąłeś mnie mocniej do piersi i razem kołysaliśmy się w rytm piosenki.

"And I don't want the world to see me
Cause I don't think that they'd understand
When everything's made to be broken
I just want you to know who I am"

Czułem Twoje usta na całym ciele. Pieściłeś mnie oddechem, dłońmi i językiem. Kamieniałem i rozpuszczałem się jednocześnie, gdy Twe palce dotykały mnie wszędzie. Wszędzie. Wchodziłeś we mnie powoli, delikatnie, aby zadać mi jak najmniej bólu. Nasze ciała poruszały się we wspólnym, nowoodkrytym rytmie, splecione ze sobą tak, że mogłyby się wydawać jednością. To było niesamowite. Nie byłeś moim pierwszym, ale nigdy nie czułem takiej rozkoszy jak w tamtym momencie. Krzyczałem gdy dochodziłem i krzyczałem ponownie gdy Ty spuszczałeś się we mnie. Po wszystkim odpoczywaliśmy, wciąż mocno w siebie wtuleni, pozwalając się wyrównać gorącym oddechom. "Kocham Cię, tak bardzo Cię kocham" to była jedyna myśl jaką był w stanie wyartykułować mój zamglony umysł. W salonie cicho płynęła muzyka.

"And you can't fight the tears that ain't coming
Or the moment of truth in your lies
When everything seems like the movies
Yeah you bleed just to know you're alive"

Krzyczałem żebyś został, groziłem, zaklinałem, błagałem. Obaj wiedzieliśmy że ta wyprawa to pewna śmierć. Nie mogłem na to pozwolić. Nie mogłem, a jednocześnie musiałem. Już na początku naszego związku powiedziałeś mi wszystko, ostrzegłeś jaka będzie przyszłość, a ja zgodziłem się to ciągnąć. Wiedziałem że ten dzień kiedyś nastąpi. Musiałeś dopełnić swojego przeznaczenia i ani ja, ani Ty nie mogliśmy nic na to poradzić. Właśnie ta bezsilność bolała najbardziej. "Obiecaj, obiecaj mi przynajmniej że wrócisz"- po policzkach spłynęły mi, niegodne Malfoy'om, łzy. W normalnych okolicznościach nigdy bym sobie na to nie pozwolił. Jednakże tamte okoliczności były dalece odbiegającymi od normalności. Szczerze mówiąc miałem gdzieś co jest godne starym rodom, a co nie. W głowie miałem tylko jedną myśl "Nie mogę Go stracić, nie mogę!". Wziąłeś moją twarz w dłonie i spojrzałeś mi głęboko w oczy. Twoja głęboka zieleń, spotkała się z moim metalicznym błękitem, w próbie odnalezienia wspólnego odcienia. "Wrócę". Pocałowałeś mnie mocno i namiętnie, wkładając w to, zdaje się, całe swoje serce... całego siebie. Pocałowałeś. Po raz ostatni. Nie wróciłeś.

"I don't want the world to see me
Cause I don't think that they'd understand
When everything's made to be broken
I just want you to know who I am"

Na Twój pogrzeb przybyło setki ludzi. Najważniejsze osobistości magicznego świata. Minister, Dumbledore, wielkie szychy i bohaterowie wojenni. Byli i Twoi przyjaciele. Widziałem łzy tej przemądrzałej kujonki Granger, gdy wtulając się w ramię Rudzielca, szeptała "To niemożliwe". A jednak. Pokonałeś go, zabiłeś Voldemorta, ale sam również oddałeś Swe życie. Wiedziałeś, że tak będzie. Stałem z tyłu, z dala od tłumu, w cieniu drzew, aby nikt mnie nie rozpoznał. Czekałem aż wszyscy odejdą. Trwało to bardzo długo. W końcu mogłem podejść do Twojego pomnika. Wspaniały marmur lśnił w blasku słońca. Położyłem na nim pojedyńczą, czarną różę, odznaczającą się pośród śnieżnobiałych wieńców przyniesionych tu przez tych wszystkich którzy sądzili, że Ty wciąż jesteś ich białym chłopcem, baz skazy. Głupcy! Już dawno przestałeś nim być, sam się do tego przyczyniłem. A Ty... Ty skłamałeś. Obiecałeś, że wrócisz, a zostawiłeś mnie samego! Jesienny wiatr potargał moim płaszczem. Czułem jakbyś to Ty dotykał mnie przez palce natury. Rozumiem... Przeprosiny przyjęte. A teraz odpoczywaj, tam gdzie jesteś i pomyśl o mnie czasem, abyśmy kiedyś znów mogli się spotkać. I zatańczyć przy naszej piosence.

"And I don't want the world to see me
Cause I don't think that they'd understand
When everything's made to be broken
I just want you to know who I am

I don't want the world to see me Cause
I don't think that they'd understand
When everything's made to be broken
I just want you to know who I am…"