Sługa
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 08 2011 13:51:50
Ja nie umiem pisać ficków do HP!! To Fredek mnie zmusił! Groził, że mi palce odgryzie! Ratunku, bądźcie delikatni!!



W ciemnym, zimnym pokoju, na fotelu siedział wysoki mężczyzna, o bladej, dziwnej twarzy. Przy jego stopach leżał zwinięty wielki wąż. Przed nimi, na kamiennej podłodze klęczał jasnowłosy chłopak. Był straszliwie blady, ale jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
-Draconie Malfoy, okazałeś się słaby, a ja słabości nie toleruję. Czy mnie zrozumiałeś?-cichy głos wsączał się w dziesiątki zgromadzonych w pokoju uszu.
-Tak, Panie.-odpowiedział chłopak. Mówił głośno i wyraźnie, jego głos, tak jak twarz, nie zdradzał targających nim emocji.
-To dobrze. Bo głupoty też nie toleruję. A co do twojej ka...-zamilkł, gdy ciężkie drzwi prowadzące na korytarz otworzyły się cicho i wszedł przez nie wysoki chłopak, z zaplecionymi w gruby warkocz długimi, czarnymi włosami i pięknymi, brązowymi oczami. Przeszedł przez pokój, stając dwa kroki przed Draconem i skłonił się, czekając na pozwolenie zabrania głosu.
-Ach, Veri, jak miło cię widzieć.-zakpił Czarny Pan. Śmierciożercy zaśmiali się, lecz na czarnowłosym nie zrobiło to żadnego wrażenia.-To chyba nie pora na raport, więc o co chodzi? Mów.
-Panie... Chyba będę musiał zacząć od początku. Od pewnej zimowej nocy, kiedy to oddała ci się młoda kobieta.-mówił beznamiętnym głosem, jakby to była cudza historia, nie jego-Za to i za kilka innych przysług, obiecałeś jej, Panie, nagrodę. Mogła prosić, o co zechce, a ty obiecałeś, że to życzenie spełnisz. Kobieta nigdy nie wyraziła swego życzenia. Dziewięć miesięcy później urodziło się dziecko. Chłopczyk. Gdy podrósł, kobieta opowiedziała mu o tej obietnicy i przekazała prawo do niej, jemu. Przekazała je razem z tym znamieniem.-pokazał odwróconą wnętrzem dłoń, na której świecił czerwono niewielki smok.-spojrzał w oczy Voldemorta, oczy puste i zimne, głębokie jak przepaście-Chcę cię prosić, Panie, o spełnienie obietnicy. Chce cię prosić, o darowanie mi życia Dracona Malfoya.
W sali zapadła cisza. Nie było słychać nawet lekkiego szmeru oddechów. W tej nienaturalnej ciszy syk, który wydała Nagini, wydał się niewyobrażalnym hałasem.
-Prosisz o wiele.-stwierdził Czarny Pan-Wiesz, że on musi zostać ukarany. Czemu więc zatem pragniesz darowania mu życia. Na nic poza śmiercią nie zasłużył.
-Panie... on jest młody. Nigdy wcześniej nie próbował kogoś zabić. To zrozumiałe, że się zawahał. Nawet ty, Panie, zaczynałeś od... łatwiejszych rzeczy, prawda? Nie proszę o darowanie mu kary, ale by później stał się mój. To nie tak wiele.
-Umiesz bronić swoich racji. Dobrze, masz go! Tylko zabierz mi go z oczu. Oczekuję, że nie zaniedbasz swoich obowiązków. A teraz wynocha!
-Tak, Panie.-skłonił się-Draco, pożegnaj się i idziemy.-mruknął z kpiącym uśmiechem. Młody Malfoy spojrzał niepewnie na Czarnego Pana. Dostrzegł lekkie kiwnięcie głową. Wstał, ukłonił się i ruszył za Verim.

-No dobrze. -Veri odezwał się dopiero, gdy byli już daleko od sali, w której zebrali się śmierciożercy. ,-Rozumiesz chyba, co dla ciebie oznacza to, że należysz teraz do mnie?
-Tak.-odpowiedź Draco była cicha i niepewna, ale to najwyraźniej wystarczyło Veriemu, bo nie drążył już dalej.
- Wiesz też pewnie, że oficjalnie teraz masz niewiele większe prawa od skrzata domowego?
-Tak.-w głosie młodego Malfoya pobrzmiewało upokorzenie. Na to również Veri nie zwrócił uwagi.
-To dobrze. A teraz słuchaj, jakie od dziś będą twoje obowiązki. Rozumiesz mnie dobrze?-jego głos był zimny i beznamiętny.
-Tak.-mruknął Dracon, jednocześnie potwierdzając swoje słowa kiwnięciem.
-A więc: będziesz pomagał mi w każdym zadaniu i misji i wykonywał moje polecenia natychmiast bez względu na to jakie by były, chyba, że będzie to rozkaz zdradzenia Czarnego Pana wyrażony w taki czy inny sposób. Rozumiesz na razie?-kiwnięcie-Gotowaniem będziemy zajmować się na zmianę, chyba, że nie będę miał czasu, a wtedy poinformuję cię o tym. Nie cierpię świństwa, które produkują tutejsze skrzaty.-skrzywił sie mimowlonie-Będziesz spał w moim pokoju, zaraz pomyślę o jakimś łóżku. Będziesz miał codziennie godzinę tylko dla siebie. To chyba wszystko... Nie, jeszcze jedno. Oddaj mi swoją różdżkę.
-Co?-wyrwało się Draconowi
-Oddaj mi swoją różdżkę. Pozwalam ci to zrobić samemu, bez użycie zaklęcia Imperius. Bo wtedy już na pewno jej nie odzyskasz.
-Tak jest.-głos Draco był już spokojny. Nie uważał za stosowne odsłaniać się przed swym 'właścicielem'. Podał mu różdżkę. Chłopak wsadził ją za pasek, nawet na nią nie patrząc.
-A tak właściwie, jestem Veri.-wyciągnął do niego rękę w geście przywitania. Draco uścisnął ją nieśmiało.
-Draco.

Między tymi dwoma zawiązywała się dziwna przyjaźń, pełna cichego żalu i tłumionej namiętności. Minął miesiąc, potem drugi, a oni poznawali się coraz lepiej i coraz bardziej byli sobie bliscy. Pewnego dnia Veri zimnym tonem wezwał do siebie Dracona i oznajmił, że... oddaje mu różdżkę. Po raz pierwszy od nie wiadomo jak dawna, Draco uśmiechnął się. Rzucił się Veriemu na szyję, a ten o dziwo wcale nie protestował.
-Ale nie myśl, że zasłużyłeś na to.-dobiegł do jego głos na skraju przepojonej radością świadomości-Po prostu cię kocham.
Wieczorem, gdy już zasypiali, Draco poprosił, by porozmawiali. Veri leżał już w łóżku, więc posunął się tylko trochę, robiąc Draconowi miejsce. Patrzył mu uważnie w oczy, gdy ten usiadł na jego łóżku. Już pierwsze słowa oderwały go od tej czynności, każąc skupić się na słowach.
-Chodzi o to, co dzisiaj powiedziałeś...-wyszeptał Draco, rumieniąc się delikatnie-Bo... ja też... cię kocham.
Veri patrzył na niego zszokowani i szczęśliwy jak nigdy dotąd. Przyciągnął go do siebie i przytulił mocno. Oczy piekły go od łez.
-Draco... nie mam słów... po prostu...-spojrzał mu w oczy-Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Draco... mój kochany... chodź do mnie...
Przesunął się pod ścianę, robiąc miejsce Draconowi, który nie czekał na wyraźniejsze zaproszenie. Wsunął się pod kołdrę, przytulając się do niego.
Od tej chwili każdą noc spędzali razem. Nie dochodziło do niczego ponad pocałunki, ale z każdym dniem rosło ich pożądanie. W końcu Draco wypowiedział myśli ich obojga.
-Przeleć mnie, Veri.-wyszeptał, gdy leżeli razem którejś nocy. Czarnowłosy spojrzał na niego. Ten chłopak zadziwiał go z każdym dniem bardziej.
-Jesteś pewien, że tego chcesz?-wyszeptał drżącym od emocji głosem.
-Tak. Jestem pewien.-odpowiedział natychmiast, a widząc nadal niedowierzanie w oczach ukochanego dodał-Ufam ci, Veri. I cię kocham. Chcę, by mój pierwszy raz był wyjątkowy. Z kimś wyjątkowym. Z TOBĄ, ściślej rzecz biorąc.
-Tylko... tylko sprawdzę, gdzie jest oliwka. Trzymam ją na specjalne okazje. Bo, muszę ci się do tego przyznać Draco, byłem strasznym podrywaczem.-zarumienił się okropnie-Uwodziłem każdego i zaciągałem go do łóżka. Miałem sobie za punkt honoru przelecieć każdego i każdą.-spojrzał mu w oczy z miłością-Aż do chwili, gdy spotkałem ciebie. Kocham cię, Draconie Malfoy i nic tego nie zmieni. Nic.
-Wiem.-nie musiał mówić nic więcej. To wystarczyło.-Chodż do mnie, proszę.
Silne ręce oplotły jego ramiona, ciepłe usta spotkały się z jego własnymi.
-Jestem tu.-wyszeptał Veri w jego usta. Draco zadrżał od tej subtelnej pieszczoty. Zarzucił ręce na szyję ukochanego. Uśmiechnął się i, zadziwiając tym Veriego, zsunął się niżej i zaczął ssać jeden z jego różowych sutków, jeszcze gładki i delikatny, lecz po chwili pomarszczony i sterczący. Veri jęknął. Te usta, gładkie dłonie, smukłe ciało... do szaleństwa doprowadzało go samo ich wspomnienie. I te niewinne, choć zimne oczy. W jego ciele narastał żar, równie bolesny, co rozkoszny. Chciał zakończyć te słodkie męczarnie. Wiedział, ze jest tylko jeden sposób, ale na razie wzbraniał się przed nim. Pocałował go. To był długi pocałunek. Oderwali się od siebie dopiero, gdy zabrakło im powietrza. Świat wirował mu przed oczami. Przenajświętszy, cóż za słodycz! Podniósł się powoli, tak, że miał łatwy dostęp do każdego zakątka ciała blondyna. Pocałował go w usta, krótko i natarczywie. Zaraz przeniósł się na szyję, klatkę piersiową, brzuch. Znaczył pocałunkami całe ciało Dracona, pragnąc sprawić mu jak najwięcej przyjemności. Czuł, jak drży pod nim. Uśmiechnął się lubieżnie, po czym zjechał aż do samego klejnotu swego ukochanego i wziął go w usta. Z gardła Dracona wydarł się głośny jęk, który przybierał na sile w miarę tego, jak go ssał. Gdy ten już, już miał dojść, przerwał pieszczotę i zbliżył twarz do jego ucha.
-Byłeś kiedykolwiek wcześniej z mężczyzną, Draco?-zapytał kuszącym szeptem, co wywołało rumieniec na bladej skórze chłopaka. Chłopak pokręcił niepewnie głową.-Będę delikatny.
Sięgnął po flakonik i wylał sobie na palce odrobinę oliwki, po czym zaczął masować drżący otwór blondyna, wywołując kolejny jęk i jeszcze bardziej przyśpieszony oddech. Po chwili wsunął w niego opuszek palca. Draco zacisnął zęby. Veri poczekał tylko chwilkę, zanim wsunął palec dalej. Blondyn jęknął, gdy otarł się o czuły gruczoł w jego wnętrzu. Krótki ból minął, pozostawiając za sobą tylko przyjemność. Oddychał ciężko, sam dotyk Veriego doprowadzał go niemal do szaleństwa, ale to... Przy drugim palcu jęczał i się wił, a przy trzecim tylko brak oddechu powstrzymywał go przed głośnym krzykiem. Czarnowłosy delikatnie i z wprawą doświadczonego Casanowy rozciągał i przygotowywał Draco.
Veri wysunął z niego palce, by zrobić miejsce na coś innego, po czym wbił się w Dracona jednym zdecydowanym ruchem. Blondyn jęknął z bólu. Zamarł, przytulając go do siebie. Pocałował delikatnie. Zaczął się delikatnie w nim poruszać. Nie minęło dużo czasu, nim Draco doszedł. Veri, czując rozkoszny skurcz jego wewnętrznych mięśni, także. Opadli na łóżko, wstrząsani jeszcze drgawkami spełnienia. Draco wtulił się w czarnowłosego, łkając cichutko.
-Co się stało, mój piękny?-był naprawdę przerażony, bał się, że zrobił mu krzywdę, sprawił ból-Draco?
-Nigdy nie czułem się tak szczęśliwy.-wyszeptał blondynek-Wybacz, nie potrafię przestać.
-Nic się nie stało, ukochany.-jego głos był przepełniony miłością-Śpij, wszystko dobrze.
Ukołysany jego głosem i zamknięty w ciepłym uścisku ramion, Draco szybko zasnął. Po chwili i czarnowłosy do niego dołączył, uśmiechając się tak radośnie, że aż w całym pokoju zrobiło się jaśniej.



I co? Pisać cd?
A tam, za cholerę i ciut-ciut! Nie piszę. To koniec.
THE END!!
Raisa
wega21@op.pl