Magiczna obroża
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 22:03:30
Felix powoli zaczął się nudzić. Towarzystwo Gotreka i Snorriego, którzy wypili już chyba ze dwadzieścia kufli A'le było już nie do zniesienia. No cóż... pijany krasnolud... to chyba mówi samo przez się. Lada moment wybuchnie jakaś bójka... W dodatku cały wieczór musiał spędzić w towarzystwie tego okropnego maga, Maxa Shraibera. Dlaczego okropnego spytacie? Przecież Max był niezwykle zdolnym (do tego przystojnym =P) magiem.. No więc dlaczego Felix tak go nie lubił? Prosta sprawa: po pierwsze primo był za zdolny, po drugie primo był za ładny, a po trzecie primo ... odbił mu dziewczynę, która jak na złość siedziała naprzeciwko niego i uśmiechała się promiennie do Maxa...
- Fuuuu! Jak ona może się tak mizdrzyć do tego bęcwała...?- pomyślał z obrzydzeniem (Nie! Nie o Ulryce o Maxie!!!)
Niestety nie zdążył pomyśleć nic innego, gdy nastąpiła katastrofa... Gotrek wstał od stołu i zaczął śpiewać.... To była najgorsza katastrofa jaka mogła się zdarzyć, bo Gotrek ani trochę nie umiał śpiewać! No i jak łatwo przewidzieć, po chwili w stronę zabójcy poczęły nadlatywać ze świstem różne rzeczy (wiecie.. jedzenie, kufle, szmaty, krzesła, stoły i tym podobne znajdujące się pod ręką przedmioty). Gotrek się wściekł i momentalnie wybuchła w karczmie zbiorowa walka... Snorri ochoczo dołączył do walczących.
- Snorri chce walczyć!! - krzyknął wyciągając topór z uśmiechem od ucha do ucha (jeśli poszarpane cuś odstające od głowy można nazwać uchem - Cruor )
Felix pomyślał, że lepiej nie włączać się do walki bo krasnoludy i tak świetnie sobie poradzą, jednak gdy dostał w twarz kuflem, doszedł do wniosku, że siedzenie jest jeszcze głupszym pomysłem.
W momencie gdy wstawał przybiegła straż miejska. Nim się spostrzegł został wypchnięty przez tłum uciekających ludzi, którzy nie chcieli w swym życiu po raz kolejny spotkać się ze strażą (ciężkie jest życie kryminalisty - autorki se podśpiewują =P)
Cała ta gonitwa przedłużała mu się w nieskończoność. Nie mogąc wyrwać się z objęć tłumów był bezradnie niesiony przez spanikowanych ludzi (kurcze, a u nas to policji nikt się nie boi! - Cruor). W pewnym momencie został wepchnięty w jakiś ciemny, śmierdzący zaułek ( jakby były jakieś zaułki, które nie śmierdzą - to wiem z własnego doświadczenie, w końcu trzeba się gdzieś szlajać...- Louve). Felix nie wytrzymał impetu z jakim został rzucony w uliczkę i przewrócił się uderzając głową w ścianę budynku. Nim zemdlał poczuł, jakby coś się o niego przewróciło i pomyślał - no ładnie, nie dość, że mnie ciągają wbrew woli po całym mieście, rzucają jak workiem kartofli, to jeszcze nie widzą i się o mnie przewracają jakby nie było tu żadnych kamieni, czy kocich łbów, o które można było by się elegancko potknąć... Potem zapadła ciemność.

Przez chwilę Max nie wiedział co się dzieje... Pamiętał, że raz dostał w tył głowy pomidorem i w momencie gdy się próbował wytrzeć stracił z oczu Ulrykę. Gdy ją ujrzał była ciągnięta przez ludzi ku jednemu z wyjść. Spróbował się do niej przebić lecz został wypchnięty drugim wyjściem. A potem płynął z falą tłumu uciekającego w popłochu (POLSKA POLICJA! BRAĆ PRZYKŁAD Z TEJ STARŻ MIEJSKIEJ!!! - Cruor). Po jakimś czasie wreszcie udało się mu uwolnić z rozszalałego tabunu ludu i począł otrzepywać szatę z kurzu, błota i innego świństwa, które się przyczepiło do niego w czasie tej szaleńczej ucieczki tłumów (POLSKA POLICJA!!!! Wiecie co.. aż mi ręce opadają i aż mi się nie chce was umoralniać - Cruor). Kiedy przychylił się by pomacać to co znajduje się na dole jego szaty, w celu ustalenia czym jest owa substancja, ktoś bezczelny zdzielił go prosto w zadek wpychając do zaułka głową naprzód. Już prawie udało mu się złapać równowagę w locie, gdy zahaczył nogą o coś co leżało w zaułku. Zanim zderzył się z twardą glebą zdążył pomyśleć - Po jaką cholerę ktoś rzuca worek kartofli w zaszczany zaułek. I zemdlał.



* * *



Felix nie wiedział czy się obudził czy trwał pomiędzy snem a rzeczywistością w każdym razie pioruńsko bolała go głowa. Poczuł, że jego ręka spoczywa na czymś miękkim, ciepłym i unoszącym się miarowo. Nie otwierając oczu obrócił się w stronę tego czegoś. Z wielkim trudem uchylił jedną powiekę. Po czym ją zamknął i powoli jakby z obawą otworzył oczy.
-Rany boskie!!!! - wrzasnął i odskoczył od czegoś co leżało obok niego na pościeli, zwalając się z łóżka. Tym czymś okazał się Max Shreiber.
-Co się stało? - krzyknął obudzony wrzaskiem mag i ujrzał Felixa
-Rany boskie! - wrzasnął odskakując od Felixa i spadając z łóżka (mam uczucie dejavu... - Cruor)
-JA się pytam pierwszy!!! Co tu do cholery jasnej robisz???
-Sam powinienem o to spytać!!! Wybacz, ale leżenie w jednym łóżku z obleśnym zasrańcem nie należy do moich ulubionych zajęć!!
-To co tu robisz?!!!
-A ty???!!!!
-Gdzie my w ogóle jesteśmy?!! - spytał o jakieś dwa wykrzykniki ciszej
-Szczerze mówiąc nie wiem...(inteligentna rozmowa nie powiem - Louve)
Felix z Maxem znajdowali się w dużym pomieszczeniu, w którym stało tylko łóżko... i nie wiedzieć czemu cały sprzęt do tortur...
-Jak myślisz kto tu mieszka?
Jakby w odpowiedzi na to pytanie do pomieszczenia z cichym szelestem wszedł przystojny młodzieniec. Był niesamowicie wysoki, szczupły i piękny, a jego blond włosy miały jakby złote refleksy, które lśniły przy choćby najmniejszym ruchu mężczyzny.
Zarówno Felixowi jak i magowi szczęka opadła w dół i przez chwilę jopili się na chłopaka bezmyślnie...
Mężczyzna podszedł powoli, jakby płynąc do oniemiałego Felixa i delikatnie dotknął jego twarzy. Najemnik momentalnie zamknął usta mało nie odgryzając sobie języka. Po chwili jednak zapatrzył się w szafirowe oczy mężczyzny i nie zwracał uwagi na łagodne pieszczoty, gdy ręka młodzieńca delikatnie głaskała go po twarzy i szyi. Nigdy nie przyszło mu na myśl, że nie będzie o czymś takim myśleć z odrazą. Można by powiedzieć, iż sprawiało mu to przyjemność.
-Dość!!! - krzyknął w pewnej chwili Max - Uważaj to nie jest człowiek!!!!
Felix odwrócił się na moment, lecz Max w jego oczach zobaczył tylko pustkę. Postanowił uratować kompana w niedoli (no bo normalnie kompanem by go nie nazwał - Cruor). Skupił się, zbierając energię z otoczenia... Jednak coś się nie zgadzało... Żadnej energii nie poczuł...
Mężczyzna na chwilę oderwał wzrok od Felixa, który momentalnie jakby przebudził się ze snu...
-Nic ci to nie da piękny magu. - powiedział spokojnie obcy - Nie zauważyłeś, jak mi się wydaje tej obróżki na twej gładkiej szyi, co?
Max dotknął delikatnie szyi i wyczuł materiał, jakby aksamit, który ja opasał...
-Co to jest?! - krzyknął lekko przestraszony
-Nie wiesz? To po to byś nie mógł rzucić na mnie jakiegoś zaklęcia... No cóż, twe umiejętności w tej chwili nie są zbyt przydatne, mój piękny!
-Ty skurwysynie!!! - wrzasnął rzucając się w stronę mężczyzny, lecz nie zdążył do niego doskoczyć gdy straszny ból w głowie powalił go na ziemię.
-Takie właśnie właściwości ma ta obróżka... Nie chcę byś zrobił sobie ani tym bardziej mnie krzywdy. A tak przy okazji...Nazywam się Zarafin i miło mi was gościć - wychodząc spojrzał jeszcze raz na Felixa, który wyglądał jakby chciał się za nim rzucić, byle nie stracić go z oczu. Zarafin zamknął drzwi, a najemnik osunął się na podłogę


* * *



-Co się ze mną dzieje? - spytał bardziej siebie niż Maxa - Nie pamiętam co się ze mną przed chwilą działo. Pamiętam tylko to rozpierające szczęście.
-To nie jest człowiek! Musi na ciebie rzucać jakiś urok bo gapisz się na niego jakbyś chciał go zjeść! Żebyś widział swoją minę gdy cię dotykał... Myślałem, że zaraz się spuścisz- Max powiedział to wszystko z ogromną złością
-Że co on mi robił? Jak to mnie dotykał?!! Jakiś PEDAŁ?!!!
-Nic nie rozumiesz co się do ciebie mówi?!!! To nie jest człowiek!!! Rozumiesz? T-O-N-I-E-J-E-S-T-C-Z-Ł-O-W-I-E-K!!!!
-No to co z tego, że nie człowiek? Zboczeniec mnie zmacał i niewiadomo co jeszcze chciał mi zrobić!!! - Felix wpadł w wyraźną panikę. Max nie był nigdy skory do żartów i bardzo mu się nie podobało to, że ponoć się tak zachowywał w obecności tego... niewiadomo czego...
-Uspokój się!! Pomyśl jak się stąd wydostać zamiast się pałętać!!!
Felix jednak był bardzo nie zadowolony z obecnej sytuacji i żeby się opanować nerwowo chodził po pomieszczeniu. Z tego zdenerwowania nie zauważył podwiniętego dywanu i się o niego potknął. Traf chciał że wylądował idealnie na Maxie, który siedział na podłodze. Gdy uniósł głowę usiłując się podnieść spojrzał w oczy magowi, a ich twarze znajdowały się bardzo blisko siebie. Trwali przez chwilę w tej pozycji bez żadnego ruchu. W pewnym momencie Felix oprzytomniał i zsunął się z Maxa, siadając obok niego, jednak starając się na niego nie patrzeć.
Max robił to samo.
Cali czerwoni przesiedzieli chwilę w milczeniu. Ciszę przerwał Felix
-Zastanawiam się - zaczął cicho - dlaczego ciebie nie zaczarował?
-Jestem czarodziejem więc taka magia na mnie nie działa. Ona jest niesamowicie prymitywna. Jego wdzięk i urok wrodzony, kobiety mogą otrzymać za pomocą specjalnych wywarów czy mazideł. To nie jest trudna magia... Niestety mam na szyi ogranicznik.
-Ogranicznik? - przerwał mu najemnik nie bardzo rozumiejąc
-Taka pieczęć, która nie pozwala mi zbierać energii potrzebnej do czarów. Zatrzymuje jej dopływ do mnie. Niestety pieczęci nie mogę złamać sam... Do tego jest mi potrzebny inny mag.
-Nie ma innego sposobu...
-No niby jest...
-Jaki?
-W tych warunkach to i tak nie wypali.
-Dlaczego?
-No bo do tego potrzebna jest silna więź z ukochaną osobą. Nie chcę cię zbytnio obrażać ale tą osobą dla mnie jest Ulryka.
-No tak - powiedział z goryczą - Ale przypuśćmy, że Ulryka tu jest. Jak miałaby pomóc ci złamać tą pieczęć?
-W momencie gdy ukochana osoba jest zagrożona moja wewnętrzna energia osiąga pandemonium i rozrywa zaklęcie na mnie założone... Ale to musi być naprawdę kochana osoba i w naprawdę wielkim zagrożeniu... No więc wybacz ale nie mamy szans...
-No tak - przyznał Felix - Wiesz co?
-No?
-Ja śpię na łóżku a ty na podłodze.
-Co?!!
-No bo tu jest jedno łóżko a ja chcę się wyspać skoro mogę być jutro zmolestowany przez coś co nie wiemy czym jest. I spanie z tobą w jednym łóżku nie zaliczyłbym do nocy udanych.
-Nie ma mowy!!!
-Dlaczego?
-Bo ja jako ważny i potężny mag nie będę spał na podłodze jak byle pijaczyna!!
-Głupi jesteś!!!
Max i Felix w tym samym momencie rzucili się na łóżko. Ponieważ było ono dość spore obaj się na nim zmieścili lecz ich męska duma nie pozwoliła na to by ten drugi spał obok niego, więc po chwili zaczęli się szamotać w celu zrzucenia drugiego z łóżka. Felix jednak był silniejszy i po chwili siedział na Maxie przytrzymując mu ręce by się nie mógł uwolnić i zepchnąć najemnika z łóżka.
-Ha! Dziś ja śpię na łóżku! -krzyknął triumfalnie Felix. Spojrzał na maga szczęśliwy, że wygrał to starcie. Mag delikatnie się jeszcze szamotał nie chcąc tak łatwo wylądować na podłodze, lecz gdy ujrzał spojrzenie Felixa znieruchomiał.
Max nie wiedział co się z nim dzieje i nie wiedział nawet w momencie gdy podniósł głowę i pocałował Felixa w usta. Oniemiały najemnik spojrzał na niego ze zdziwieniem i z wyraźną mieszaniną uczuć na twarzy. Po chwili jednak rozchylił lekko wargi i pozwolił by język Maxa wsunął się do jego ust delikatnie pieszcząc podniebienie. Odwzajemnił pocałunek... a potem następny... i następny.... potem sam zaczął je składać.
Pocałunki stawały się coraz szybsze i gorętsze. I właśnie w tym momencie drzwi otworzyły się z lekkim trzaskiem. Felix tak się przeraził, że oderwał usta od ust Maxa i .... zleciał z łóżka (co za ciamajda -Cruor. - Może nie ciamajda !!! Tylko się chłopaczyna podniecił - Louve).
Do pokoju wszedł Zarafin odziany w niebieską szatę, która wydawała się być zrobiona z wody. Gdy Felixowi udało się wygramolić spod łóżka spojrzał na przybysza. W mgnieniu oka wyraz jego twarzy zmienił się nie do poznania, a wspomnienie pocałunku Maxa sprzed chwili wyparowało z jego głowy a na jego miejscu pojawił się Zarafin, tylko i wyłącznie Zarafin.
Max gdy to ujrzał, sam nie wiedząc dlaczego wściekł się i rzucił na mężczyznę, lecz tak jak poprzednim razem od zamordowania Zarafina powstrzymał go niebotyczny ból w głowie, jakby rozrywający mu mózg (Nie sugerujcie się za bardzo tym mózgiem... Ja tam co do tego pewna nie jestem - Cruor).
Przybysz uśmiechnął się szelmowsko.
-Na razie nic od was nie chcę. Przyniosłem tylko strój, który chciałbym żeby założył na jutrzejsze małe przyjęcie najemnik. Myślę, że będzie pyszna zabawa, nie uważasz magu?! - i jeszcze raz ten uśmiech. Mężczyzna podszedł do siedzącego nadal na podłodze Felixa i uklęknął przy nim, jednocześnie dotykając szyi Felixa. Schylił się lekko - czy Maxowi się wydawało, czy przed tym nie rzucił mu złośliwego spojrzenia? - pocałował najemnika w policzek tuż przy samych ustach, drugą ręką dotykając uda Felixa.
Gdyby mógł, Max rozerwałby go na strzępy - tylko dlaczego tak się tym przejmuję? Dlaczego mnie to tak wścieka?!
Zarafin wstał i z gracją wyszedł z pokoju.


* * *



-Kurde! Znowu to samo? Co tym razem zrobił...em?
-Nic takiego - odparł ze złością Max - ten skurczysyn przyniósł ci jakiś łach, który masz na jutro założyć..
-Po co?
-A skąd ja mam to wiedzieć, co?
-Co on mi tym razem robił?! Mam nadzieję, że nie zmacał! Mam już go dość!
-Przestań! Ty nic nie pamiętasz! Ale ja to wszystko widziałem. Patrzyłem jak z uwielbieniem się w niego wpatrujesz! Jak on cię całuje! Jak... O bogowie!! Co ja mówię!!!! Co się ze mną dzieję??!! Jeszcze niedawno nienawidziłem cię z całego serca, a teraz nie mogę patrzeć jak ktoś cię dotyka... - Max zdziwił się, że to wszystko powiedział. Oczekiwał, że Felix na niego nawrzeszczy, że jest kolejnym zboczeńcem... Jeszcze ten cholerny pocałunek!!!
Pomylił się jednak. Felix wlazł na łóżko obok niego i jakby z zawstydzeniem się na niego spojrzał.
-Wiesz, co? Jesteś pierwszą osobą, która mówi tak, jakby jej na mnie zależało...
-Zależy mi - powiedział cichutko mag- ... to znaczy nie! O cholera! Z resztą sam nie wiem co mówię...
-To znaczy, że tamto nie było prawdą - Maxowi wydawało się, że Felix spochmurniał
-To nie tak... Nie wiem co się ze mną dzieje...
-Ja też... Nigdy nie myślałem, że... że będę mógł ... no wiesz...
-Całować się z mężczyzną? - spytał mag
-No tak jakby...
Max przysunął twarz Felixa ręką i delikatnie go pocałował. Tym razem najemnik nie wahał się nawet chwili. Odwzajemnił pocałunek.
Po chwili Felix leżał na łóżku przygniatany przez Maxa. To było niezwykle miłe, gdy poczuł ciepło bijące od maga.
Ich pocałunki były coraz namiętniejsze. Max delikatnie zaczął całować Felixa po szyi zostawiając zaczerwienione ślady po skubnięciach zębów, potem zdjął mu koszulkę i począł całować i lizać jego klatkę piersiową. Tym czasem jego ręce wędrowały wzdłuż boków.
Felix nie był mu dłużny. Jego dłonie błądziły po plecach maga, próbując zdjąć z niego szatę. Nie było to jednak łatwe. Na chwilę musieli przerwać pieszczoty, żeby mag wyplątał się ze swojej szaty potrzeba trochę czasu. Gdy już udało mu się ściągnąć z siebie czarny materiał do zdejmowania nie pozostało dużo... A właściwie to nic...
Felix zaczerwienił się gdyż jeszcze nigdy nie patrzył na męski członek w ten sposób... (No wiecie... w TEN sposób!!! Oj nie będę tego tłumaczyła ludziom nie rozgarniętym skoro nie wiedzą o co chodzi! Zajrzyjcie do "ABC sexu" - Cruor) Nie podejrzewał, że mężczyzna może tak patrzeć na to...
Max wychwycił jego spojrzenie i czym prędzej ściągnął z Felixa spodnie.
Przywarli do siebie całując się namiętnie. Ich członki ocierały się o siebie doprowadzając obu do bliskiej utraty zmysłów.
Max zaczął delikatnie zsuwać się w dół nie przestając całować ciała najemnika, opalonego na złoty brąz w czasie licznych wypraw. Zatrzymał się tylko na chwilę by possać i poszczypać delikatnie zębami jego sutki. Felix pod wpływem tego wygiął się w tył z rozkoszy nie mogąc utrzymać swego ciała w ryzach.
Mag natomiast zaczął pieścić dłońmi wnętrze jego ud zbliżając je ku jego członkowi. Po chwili ujął go począł poruszać ręką, oprowadzając Felixa do szaleństwa.
Po chwili Felix doszedł niezwykle gwałtownie obryzgując spermą czarodzieja (No dobra... Bez obleśnych skojarzeń... Nie całego... tylko... no troszkę - Louve). Ten z pożądaniem w oczach odwrócił najemnika gwałtownie i zaczął delikatnie masować jego pośladki, aż w końcu powoli wsunął palec i począł nim poruszać we wnętrzu Felixa. Na początku sprawiło mu to ból lecz po chwili już czerpał z tego niesamowitą przyjemność. Nagle Max wyjął palec.
-Jeszcze - jęknął wojownik.
Poczuł dotknięcie członka Maxa ocierającego się o jego uda, pośladki aż w końcu poczuł jak wchodzi w niego i porusza się regularnie ale coraz szybciej. Felix nie mógł powstrzymać jęków rozkoszy, aż spuścił się na łóżko. Po chwili poczuł, że Max również doszedł bo w jego wnętrzu rozeszło się ciepło. Ale coś było nie tak... Nagle rozbłysło oślepiające światło (tzn. na pewno by oślepiło Felixa gdyby nie leżał przyciśnięty do materaca, odwrócony tyłem do maga) bijące jakby od samego Maxa (tak przynajmniej wydawało się Felixowi, który jak już wspomniałam leży przyciśnięty do zaspermionej poduszki).
Nagle, tak jak wszystko się zaczęło tak się skończyło. Najemnik poczuł, że Max bezwładnie się z niego zsunął. Szybko więc się odwrócił, bojąc się o swego kochanka (oj...to takie wielkie i ero...ekhem tzn. romantyczne słowo - Cruor). Max wyglądał raczej żywo (Felix obawiał się, ze stało mu się coś naprawdę złego) tylko był trochę czerwony co świadczyło raczej o zmęczeniu a nie zdychaniu (no bo jak się człowiek rusza z taka częstotliwością, poza tym oślepia go światło to się musiał trochę zmęczyć, ne? - Cruor)
-Max - krzyknął z niedowierzaniem Felix - Nie ma!! Jakim cudem?
-O co chodzi?!! Wiesz skąd to światło?
-Nie ma obroży!!! Co się z nią stało? Mówiłeś...
-Nie ważne co mówiłem - przerwał mu Max - wyjaśnię ci to wszystko później. Teraz musimy stąd zwiewać, zanim ten ślicny dziwolązek się tu pojawi- przedrzeźnił mowę Zarafina Max - Ubieraj się szybko!!
W mgnieniu oka obaj byli gotowi (do akcji ratunkowej - pseudonim "ratujmy nasze tyłki zanim obrobi nam je zboczeniec" - Louve i Cruor jednocześnie ) do ucieczki. Max skupił się i zebrał energię z otoczenia i poczuł jak ciepłe struszki energii wpływają przez jego palce i rozpływają się po jego ciele. Kochał to uczucie.
Walnął trochę za mocno zaklęciem w okno, które rozleciało się w drobny mak. Szybko wyskoczyli (to było na parterze więc nikt se krzywdy nie zrobił - Louve) przez dziurę w ścianie, która przed chwilą jeszcze była oknem i biegli ile sił w nogach przez jakąś cholerną trawę, przez którą nic nie widzieli. Za sobą słyszeli wściekły ryk wcale nie przypominający pięknego i melodyjnego głosu Zarafina, jednak coś im mówiło, że wydał go z siebie właśnie on (nie pytajcie skąd wiedzą! Tak po prostu! Nazywajcie to jak chcecie: przeczucie, kobieca intuicja, ciasteczka z wróżbą czy co tam jeszcze... - Cruor)
Gdy wybiegli z trawy zauważyli, ze wcale nie byli daleko od miasta, w którym po raz ostatni widzieli przyjaciół. Udali się więc jak najszybciej w tamta stronę.
Tuż przed bramą Felix zatrzymał się tak gwałtownie, że Max na niego wpadł.
-Chciałbym żebyś mi wyjaśnił parę spraw zanim znajdziemy się w mieście, dobrze?
-Jak sobie życzysz Fe.... kochanie - uśmiechnął się szelmowsko. Felixowi się to spodobało i na chwilę wytrąciło z równowagi. Po chwili przypomniał sobie, że chciał o coś zapytać.
-Po pierwsze: Jak to się stało, że obroża pękła?
-Hmm... Kiedyś mój mistrz mówił mi o jednym sposobie wydzielania energii wprost z ciała maga ale jakoś nigdy w to nie wierzyłem... Może dlatego, ze byłem za młody żeby zrozumieć...
-Do rzeczy!
-A! No więc sex, no jeśli mowa o sexie z kochaną osobą, ma on niesamowitą magię w sobie... No i ja myślę, że gdy nasze połączenie się dopełniło przebudziła się we mnie potrzebna energia...
-Ale mówisz, że musi to być kochana osoba... Czy ty... czy ty mnie...
-Tak - odpowiedział szybko mag - kocham cię i nie wiem dlaczego. Po prostu to wiem.
-I jeszcze druga sprawa: czy kiedykolwiek kochałeś Ulrykę? I czy kochałeś się z nią?
-Tak szczerze mówiąc to teraz wydaje mi się, że nigdy nie darzyłem jej prawdziwą miłością... Nie wiem... może to sobie tylko wmówiłem... I nie! Nigdy nie zbliżyłem się do niej bardziej niż do pocałunku. To chciałeś wiedzieć?
-Tak! I ja też!
-Co ty też?
-Ja też cię kocham! - Feliz pocałował Maxa i w pocałunku tym trwali dość długo. Cieszyli się, że mogą w tej chwili być ze sobą i całować się namiętnie, bo za chwilę, gdy przekroczą mury miasta będą musieli ukrywać swój związek przed przyjaciółmi, gdyż nie byłby on mile widziany... Cieszyli się, że nikt ich nie widzi...
...No prawie nikt... Na wieży strażniczej stał żołnierz, który doszedł do wniosku, że jest już zmęczony bo widzi dwóch facetów obściskujących się pod bramą i poszedł se zaparzyć melisę na uspokojenie nerwów... Najpierw ten przerażający dźwięk a potem pedały.... Tego było za wiele...
-Chyba musze zacząć się leczyć - pomyślał i zszedł z wieży.


* * *



-Gdzieście byli? My się tu o was zamartwiamy, że siedzicie gdzieś w więzieniu, a wy tu jak gdyby nigdy nic wparowujecie uśmiechnięci od ucha do ucha!!! Co się z wami działo?! - Gotrek był wyraźnie zdenerwowany co objawiało się tym iż wymawiał o wiele więcej wyrazów niż jego mózg mógłby wymyślić w tak krótkim czasie.
- A byliśmy tu i tam... -odpowiedział zagadkowo Felix.


End


No więc to by było na tyle. Mamy nadzieję, że się wam spodoba... Jeśli tak to powstanie druga część... No ale cóż... Głupie to było no ale my tak już mamy.... Dzięx za dotarcie do tego momentu... - Louve&Cruor

Mejle możecie do nas przysyłać na adres louve&cruor@wp.pl






Autorki - Cruor i Louve