Dług 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 20:57:24
Pomysł na tego fan fika wpadł mi do głowy pewnej bezsennej nocy. Jak nie umiem spać, to zawsze jakieś bezsensy wymyślam ^^" Dopiero zaczynam swoją przygodę z Yu-gi-oh!, dlatego proszę o wyrozumiałość. Szczerze powiedziawszy jestem w trakcie tej zupełnie pierwszej serii (Season 0) i to właśnie na niej się opieram oraz daję się ponieść wyobraźni =3





Biegł ulicami miasta. Oddychał ciężko i nie zatrzymywał się. Zmrok zapadł już dawno, a z nieba kapały ogromne krople nocnego deszczu. Powietrze, które wdychał przez nozdrza było chłodne i orzeźwiające. Dodawało odwagi.
Nie mógł się zatrzymać. Wiedział, że jeśli to zrobi, to stchórzy, zawróci, nie będzie w stanie uczynić tego, co postanowił. Przecież nie ma innego wyjścia. Nie może o tym zapomnieć. Zacisnął zęby i przyspieszył. Chciał być szybszy od swoich myśli, zostawić je daleko za sobą. Nie potrafił. W jego głowie wciąż kotłowała się scena z wczorajszego wieczoru.
Ojciec znów był pijany. Wrzeszczał i próbował go pouczać, jakby zdawało mu się, że ma do tego pełne prawo. Też coś. On nigdy nie będzie miał na niego żadnego wpływu. Inni rodzice wychowywali swoje dzieci. On dorastał sam i uczył się życia bez niczyjej pomocy. Zdążył się już przyzwyczaić do tego, a także do ciągłego odurzenia alkoholowego tego człowieka, który miał czelność nazywać się jego ojcem.
Tym razem jednak nie było jak zawsze.
-Jesteś darmozjadem, do jasnej cholery! Przez całe swoje parszywe życie nie zrobiłeś nic pożytecznego!- jego wrzaski roznosiły się po całym domu, tak, że Jounouchi słyszał je w swoim pokoju. Nauczył się ignorować to wszystko. Prawie zawsze mu się udawało.
Krzyki pijanego człowieka przerwało pukanie do drzwi. Jounouchi drgnął. Kto to może być o tej porze? Czyżby...? Zaniepokojony, czym prędzej udał się w stronę drzwi. Stary również usłyszał stukanie i miał zamiar otworzyć, lecz gdy tylko podniósł się z krzesła, runął na podłogę. Chłopak minął go, a jego myśli zdradzała tylko smutna obojętność. Tego jednak ojciec nie mógł zauważyć w obecnym stanie.
Przekręcił klucz i otworzył drzwi. Spojrzał gniewnie na czterech wysokich osobników. Tak jak się spodziewał.
-Przyszliśmy po forsę.- zimno odparł jeden z nich.
Długo już ich nie widział. Tym razem zdawali się być bardziej wściekli niż ostatnio.
-Przesuń się, szczeniaku.- drugi, nieco niższy i szerszy odepchnął go i wszedł do mieszkania. Reszta podążyła za nim. Zobaczywszy klęczącego człowieka, który usilnie stara się podnieść i po cichu jęczy jakieś przekleństwa, uśmiechnęli się pogardliwie lub zaczęli patrzeć z obrzydzeniem.
- Nie mamy forsy.- twardo oświadczył Jounouchi.- Z nim się raczej nie dogadacie. Ani teraz ani nigdy.
Osobnicy ani drgnęli, jak gdyby w ogóle nie usłyszeli jego słów.
Chłopak nie wytrzymał. Złość, żal, wstyd i nienawiść, które w nim rosły, wzięły górę.
- GŁUSI JESTEŚCIE, SUKINSYNY?! NIE MAMY ŻADNEJ FORSY! - krzyknął w stronę nieproszonych gości.
Ludzie natychmiast zwrócili na niego uwagę. Niższy, który wcześniej się do niego odezwał, teraz podszedł doń. Najwyraźniej był liderem tej grupki.
- Coś ty powiedział, gnojku? - złapał chłopaka za koszule i przycisnął do ściany.- Ileż można czekać, aż twój ojczulek pospłaca długi? Szef się niecierpliwi i chce odzyskać swoją kasę! No, kiedy, do cholery, kiedy wreszcie będziecie mieć forsę? Możesz mi odpowiedzieć? Jeśli szef się zdenerwuje, to spalimy tą budę albo zarżniemy was jak prosiaki! - szarpał Jounouchi'ego i ryczał prosto w jego twarz. Chłopak jakoś zdołał opanować wściekłość, która go dławiła. Spojrzał w oczy napastnika.
- W nadchodzącym tygodniu.- odrzekł spokojnie.
- Co?
- To, co słyszałeś.
Lider znów wykrzywił twarz w obrzydliwym uśmiechu.
- Chcę to widzieć. Będziemy miłosierni i przyjdziemy w niedzielę. I obyś nie kłamał, chłopcze.
- Chyba będzie musiał okraść bank. - zadrwił inny.
Napastnik puścił Jounouchi'ego i wszyscy wyszli.
Chłopak trzasnął za nimi drzwiami.
- Niech to diabli! - walnął pięścią w ścianę i obsunął się na ziemię. Kwota była ogromna, a czasu niewiele.

To właśnie dlatego gnał przez miasto jak oszalały. Zdawało mu się, że każda minuta jest zabójcza, że mogą przyjść wcześniej niż zapowiedzieli.
Mokre włosy lepiły się do twarzy, a ubranie do skóry. Nigdy jeszcze nie czuł się taki bezradny. Znał tylko jedną osobą, która posiadała kwotę, jakiej potrzebował. Na kilka chwil mocno zacisnął powieki. Kiedy pomyślał, że świat kręci się wokół pieniądza, robiło mu się niedobrze. Równie źle się czuł, myśląc o ludziach, którzy są przekonani o swojej wyższości i potędze ze względu na majątek, jaki posiadają. O ludziach takich jak Seto Kaiba.
Dotarł do rezydencji, chociaż nie był w stanie określić, ile czasu mu to zajęło. Światła w oknach jeszcze się paliły. To dobrze. Ten, do którego przyszedł z pewnością nie byłby zachwycony, gdyby został wyciągnięty z łóżka.
Stanął przy ogromnej bramie. Przez chwilę się wahał, lecz wolał nie rozważać swego planu zbyt długo. Nacisnął na domofon. Gorzko się do siebie uśmiechnął. Będzie miał szczęście, jeśli go nie wyrzucą na samym początku.
- Tak? - usłyszał z głośnika kobiecy głos.
- Chciałbym się widzieć z Seto Kaibą.- wykrztusił ledwo. Słowa przechodziły mu przez gardło jak kamienie.
- Jest pan umówiony? Jest już dość późno, więc...
Kaiba właśnie wpatrywał się w okno. Jounouchi nie mógł się domyślać, że zauważył go, gdy tylko zbliżył się do bramy.
- Wpuść go.- rozkazał obojętnie.
- Tak jest, Kaiba-sama.- odpowiedziała kobieta, poczym zwróciła się do niespodziewanego gościa - Niech pan wejdzie.
Brama rozsunęła się i przed Katsuyą stanęła otworem droga do posiadłości, którą niejeden nazwałby domem z marzeń. Musiał wytężyć wszystkie siły, aby nie uciec. Szedł krok po kroku i czuł się tak, jakby miał wrócić zupełnie inny lub nie wrócić wcale.
W środku było przyjemnie ciepło. Wnętrze uderzało w oczy niesłychanym pięknem, lecz zdawało się, że czegoś w nim brakuje. Odczuwalna była jakaś dziwna, trudna do określenia pustka.
Kobieta, z którą rozmawiał przez domofon, prowadziła go gdzieś korytarzem. Słyszał tylko kroki przewodniczki i swoje oraz deszcz dudniący o szyby.
- To tutaj.- kobieta zostawiła go przed dębowymi drzwiami. Chwilę potem był już w środku.
Gdy zobaczył Kaibę, poczuł się jeszcze gorzej. Miał wrażenie, że wstyd wgniata go w ziemię jak robaka. Wiedział, że przyszedł się poniżyć. Na dodatek te zimne, nieodgadnione oczy przewiercały go na wylot. Był przekonany, że traktuje go jak śmiecia. Właśnie dlatego go nienawidził. Uważał się za lepszego z powodu szmalu.
- Czego tu szukasz? - zapytał chłodnym tonem, w którym jednak nie dało się usłyszeć wrogości ani irytacji. Nie silił się na grzecznościowe formuły, lecz to nie było niczym niezwykłym.
Serce tłukło się w piersi chłopaka tak, że z wielkim trudem zachowywał pozorny spokój. Kaiba mógł się wściec, wyśmiać go, wyrzucić... Nie był w stanie przewidzieć jego ruchu. Jounouchi w ogóle nie obmyślił strategii. Pomysł wpadł do głowy niespodziewanie, chwilę później był już na ulicy i biegł, aby go zrealizować. A teraz stał jak posąg. Spuścił wzrok. Wiedział, że Kaiba nie ma zbyt wielu powodów, aby zgodzić się na jego układ. Jednakże nie miał innego wyboru. Musiał spróbować.
- Potrzebuję pieniędzy.- wydusił z siebie ciężko.- 1 000 000 yen.
W oczach współrozmówcy zabłysło coś na kształt zainteresowania. Czekał na dalsze słowa blondyna.
- Chciałbym zagrać z tobą... o nie.- kurczowo ściskał swoje karty znajdujące się w kieszeni kurtki. Zdawało mu się, że powietrze zamieniło się w siarkę, którą wciąga do płuc.
Nastąpiła krótka chwila ciszy. Seto westchnął. Patrzył na Katsuyę lekko rozbawiony. Nie był spięty, wręcz przeciwnie. Ta sytuacja najwyraźniej dostarczała mu później satysfakcji.
- Rozumiem, że chcesz je ode mnie dostać, jeśli wygrasz. A co, jeśli to ja wygram?
Chłopak drgnął i spojrzał na niego. Zacisnął zęby. Chociaż w jego oczach błyszczała zawziętość i desperacja, w głowie świeciła pustka.
-Wtedy sam sobie wręczę te pieniądze?
Jounouchi wiedział, że kpi z niego, ale nie zareagował. Nie było sposobu, aby wyjść z twarzą z tej sytuacji. Gdy nabrał przekonania, że Kaiba odmówi, z jego ust padły słowa:
- No dobrze. Zgadzam się na twoje warunki.- jego twarz nabrała powagi, znikł z niej szyderczy wyraz.
A jednak. Jounouchi pomyślał, że jego próżność i pewność siebie wpłynęły na tą decyzję. Lecz nie należało cieszyć się zbyt szybko. Jounouchi nie był Yugi'm i doskonale o tym wiedział. Wierzył, że dopisze mu szczęście, że gwiazdy się do niego uśmiechną i zdoła zwyciężyć. Niepokój wcale go nie opuszczał, gdy ten tajemniczy, wyjątkowo uzdolniony osobnik prowadził go do sali, w której miał rozegrać się pojedynek.

***

- Wygląda na to, że przegrałeś.- Kaiba odłożył karty i wstał. Nawet przez moment nie wątpił, że wygra. Jounouchi starał się tak bardzo, że szło mu gorzej niż zwykle. Był zbyt zdenerwowany, a jego ruchy pochopne i nieprzemyślane. Za to Seto bawił się świetnie. Przez cały czas miał wszystko pod kontrolą.
Blondyn przedstawiał sobą naprawdę straszny obraz. Wilgotne, rozczochrane włosy okalały nieruchomą twarz. Oczy, pozbawione wyrazu wpatrywały się w przestrzeń przed sobą, ale nic nie dostrzegały. Jego umysł zalała czarna rozpacz. A więc wszystko stracone.
Wstał i wyszedł z pomieszczeni. Udał się w stronę drzwi wyjściowych. Kaiba szedł tuż za nim. Obawiał się, że coś ukradnie czy chciał jak najdłużej napawać się z tak łatwego zwycięstwa? Teraz już go to nie obchodziło. Jedyny sposób, aby zdobyć niezbędne pieniądze okazał się być porażką. Zawalił na całej linii. Otworzył drzwi i przed nim znów rozpościerała się złowroga, deszczowa noc. Chciał już wyjść, gdy nagle powstrzymał go głos Kaiby.
- Zaczekaj chwilę.- ostre jak sztylet słowa zdawały się przecinać powietrze, tym samym zmuszając chłopaka, aby się zatrzymał. Odwrócił się i nie całkiem przytomnie spojrzał na człowieka.
- Zmieniłem zdanie. Chcę coś w zamian za wygraną.
Jounouchi'm wstrząsnęła fala strachu. Czyżby oczekiwał kwoty równej tej, którą miał otrzymać, gdyby zwyciężył? Coś ścisnęło go w żołądku na myśl, że on sam może niespodziewanie popaść w długi. Nie miał jednak dużo czasu, aby głębiej się nad tym zastanowić. Seto nieoczekiwanie przycisnął go do framugi drzwi i pocałował. Jego miękkie usta musnęły wargi Jounouchi'ego, aby po chwili wedrzeć się głębiej. Pocałunek był długi i gorący. Kaiba działał zdecydowanie, nie pozwalał chłopakowi złapać oddechu. Jounouchi z pewnością wrzasnąłby, odskoczył czy zaczął miotać przekleństwami w stronę Kaiby, ale głęboki szok, jakiego doznał, spowodował bierne przyjmowanie serwowanych przez bruneta doznań. Stał jak sparaliżowany, a serce chyba chciało uciec mu przez gardło. Nie pojmował, co się dzieje. Od dworu bił chłód, lecz ciało Seto, które znajdowało się bardzo blisko niego, emanowało rozkosznym gorącem.
Gdy brunet oderwał się od jego ust, jego mózg zaczynał odzyskiwać zdolność myślenia. Oczy chłopaka rozszerzyły się i przybrały kształt piłeczek ping-pongowych. W dalszym ciągu nie potrafił zrozumieć tego, co się stało. Zrobił kilka kroków, najprawdopodobniej w tył. Tymczasem Kaiba uśmiechnął się do niego i zamknął za nim drzwi, jakby stało się coś najzwyczajniejszego na świecie. Najwyraźniej zdawał sobie sprawę, że ta chwila nie może być zbyt długa, gdyż zaskoczenie chłopaka nie mogło przecież trwać wiecznie.
Blondyn jeszcze przez jakiś czas stał w miejscu całkowicie zmieszany, zszokowany i zbity z tropu. Zapomniał nawet o długach i o tym, że pada deszcz.






TO BE CONTINUED... Jeśli stwierdzę, że jest sens pisać to dalej... :>


Bądź człowiekiem, zostaw komentarz! *__*