Długa noc
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 20:53:56
Jako że jest to mój pierwszy fanfik nie czułam się na siłach, by dokładnie WSZYSTKO (wiecie o co chodzi) opisać. Resztę pozostawiam Waszej wyobraźni...

1.
- Nie mogę w to uwierzyć! Tydzień prawdziwych wakacji! Słoneczko, basen, kasyno i darmowe, pyszne jedzenie! Nikt mi nie będzie wydzielał słodyczy....Mmmm... przysięgam, że zjem tyle ile zdołam, a nawet więcej!
- I wiadomo czym to się skończy. Nie zapominaj że jesteśmy na statku.
- Nie żartuj Hisoka, przecież mi nic nie będzie! A poza tym nigdy nie miałem choroby morskiej.
- Jak chcesz. Ale później mi tu nie rzmędź, że jest ci niedobrze.
- Czy to miała być aluzja? - obruszył się Tsuzuki.
- Nieee, skądże znowu.
- Mam nadzieję. Zresztą, nieważne, zaraz kolacja.
- Tylko.. proszę, zachowuj się hmm... choć trochę kulturalniej niż zwykle.
- Znowu coś sugerujesz - wrzasnął Tsuzuki. - Ja się z a w s z e zachowuję bardzo kulturalnie przy jedzeniu!
Hisoka spojrzał na niego z powątpiewaniem.
- Jak uważasz. Ale w takim razie siadam przy innym stoliku.
- Nie możesz, bo już jeden zarezerwowałem
- To chociaż, żeby był gdzieś w kąciku..
- To nie jest śmieszne!
- Nie miało być.- rzekł grobowym głosem Hisoka.- No dobra, chodź już.
- Heeej, czekaj!

2.
- Ta dzisiejsza młodzież.- westchnęła potępiająco jakaś starsza pani.
- Babciu, może on po prostu.. eee... jest bardzo głodny.
- O, to z pewnością.
Hisoka po raz kolejny słysząc taką uwagę walnął pięścią w stół. Nachylił się i szepnął do Tsuzukiego:
- Długo jeszcze?!
- Wcale (kęs) nie (kęs) już (kęs) prawie (kęs) kończę (kęs)
- Nie - mów - z - otwartymi - ustami. - wycedził Hisoka z trudem hamując złość.
Tsuzuki z błogim uśmiechem odstawił talerz na całkiem sporą kupkę innych.
-Możemy iść.
- Nigdy więcej. Będziesz jadł tam, gdzie cię nikt nie widzi
- Czeeeepiasz się.

3.
Hisoka walnął w kurek.
-Cholera jasna!
Od dwudziestu minut usiłował włączyć ciepłą wodę.
"Niby mogę po prostu kogoś porosić o pomoc.... Nieee... przecież to tylko kurek..."
Po kilku minutach stwierdził jednak, że to nie ma sensu. Wyszedł i oczom jego ukazał się niezbyt budujący widok.
Pasażerowie i obsługa tańczyli w rytm muzyki tworzonej na poczekaniu przez podejrzanie 'wesołą' orkiestrę.
Wszyscy byli w naprawdę dobrych humorach.
Hisoka odniósł dziwne wrażenie, że chyba nikt nie pomoże mu z tym kurkiem.
"Rany, ile oni w siebie wlali tego alkoholu. Wspólnymi siłami opróżnili chyba kilka beczek. No, jest jeszcze drugie wyjście..."
4.
Puk, puk, puk
-Idę!
Puk, puk, puk
-Mówię, że idę! Kogo niesie o tej godzinie? -spytał sam siebie Tsuzuki. Otworzył drzwi pewien, iż znowu będzie musiał wyganiać ze swojej kajuty jakąś podchmieloną osobą namawiającą go do tańców i zabawy.
- Ty też się upiłeś?! - krzyknął na widok Hisoki ze spokojem wchodzącego w samym tylko szlafroku.
- Nie. Przyszedłem się umyć.
Tsuzuki spojrzał na niego z niepokojem.
- Mówiłem ci że jesteś za młody na alkohol.
- A ja ci mówię, że chcę się umyć!
- A-ale co...
Hisoka bezceremonialnie go odsunął i wszedł do łazienki z hukiem zatrzaskując drzwi.
Tsuzuki nieco zdezorientowany usiadł na łóżku.
- No cóż...
Po kilkunastu minutach usłyszał szarpanie klamki i ciche przekleństwa dobiegające z łazienki.
-Hisoka?
-Zacięło się!
- Co się zacięło?
- Drzwi!

5.
-Tatsumi-san, jak sądzisz zadzwonić i spytać jak się mają?
-Może pan zadzwonić.
Pik, pik, pik, piiiiiik
Zdenerwowany Tsuzuki odebrał jedną ręką.
-Halo?
-Witam. Tu szef.
-Słyszę. No nie tak, idioto!
-Słucham? - szef i Tatsumi spojrzeli na siebie.
- P -przepraszam, to nie było do pana.
Gdzieś z oddali usłyszeli głos Hisoki
-Tak to sobie możemy próbować do jutra.
Szef spytał z niepokojem.
-Co tam się dzieje?
-A, nic, nic.
-Na pewno?
-Na pewno. No mocniej, raz a dobrze!
Tatsumi dyskretnie odkaszlnął.
-Tsuzuki, nie żartuj sobie.
-Ależ ja nie żartuję. Po prostu nie może wyjść.
Szef spojrzał na Tatsumiego dziwnym wzrokiem.
-A -ha . A co dokładnie nie...
-Mówię ci, żebyś ciągnął mocniej!
Znów usłyszeli głos Hisoki:
-Spytaj szefa, może będzie wiedział.
-No przecież nie będę pytał szefa o taką rzecz!
-Dlaczego nie? Może on ma większe doświadczenie do ciebie!
Szef włączył się do rozmowy:
-Racja może potrafię wam pomóc.
Najwyraźniej jednak został zignorowany.
-Ty, a może to trzeba odpiłować?
-Co?! Chyba chory jesteś!
-W takim razie nie marudź i ciągnij.
-Już mnie ręce bolą.
-No widzisz. A mnie boli wszystko. Ciągnij, jak nie to piłujemy.
Tatsumi spojrzał na szefa ze zgrozą:
-Oni sobie tam jeszcze krzywdę zrobią...
Przerwał mu wrzask dochodzący z telefonu:
-MOCNIEJ!!! Jeszcze... jeszcze... troszkę...
-Aha, czuję że już prawie... prawie...
Szef spojrzał na cud techniki który obecnie dostarczał im tylu ciekawych wrażeń.
-No jeszcze! Już wchodzi!
Tatsumi-san dostał ataku kaszlu.
Szef postanowił to zakończyć:
- Co - tam - się - dzieje?!
- Chwilkę, momencik... T-A-K! Ochh., troszkę w bok, odrobinę mocniej i...
Tatsumi nie wytrzymał i wrzasnął do telefonu:
-Słuchajcie, takich rzeczy się nie robi podczas rozmowy telefonicznej!
Usłyszał hałas i włączył się Hisoka:
-Jakich rzeczy?
-Takich! Tego, co właśnie robicie.
-A dlaczego?- spytał po prostu.
Tatsumi załamał ręce.
- I się jeszcze pytacie dlaczego?! Daj no mi tu Tsuzukiego.
- D- dobrze...
- Taak?- spytał podejrzanie wesoło Tsuzuki.
- Jak możesz? To nieodpowiedzialne! Takiego rodzaju decyzji nie podejmuje się pochopnie, a może nawet pod wpływem alkoholu....
- No, ale to było tylko troszeczkę.
- NIE! Jeszcze mi tylko powiesz że go upiłeś a potem....
- Sam do mnie przyszedł. - wyjaśnił spokojnie Tsuzuki.
- A ty wykorzystałeś to, że za siebie nie odpowiada i zaciągnąłeś do...
- Łazienki. - podsunął uprzejmie.
Szef wydał dziki okrzyk i wrzasnął:
-Miałem o tobie lepsze zdanie!
- Ja nie rozumiem o co wam chodzi...
- Uważasz że to co zrobiłeś było mądre?
- A co miałem zrobić? - spytał zdenerwowany Tsuzuki.
- Jak ty może...
- Ja mu tylko pomogłem!
Szef po prostu oniemiał.
- W... w czym?
- Bo nie mógł sobie poradzić. Choć prawdę mówiąc ja też miałem pewne trudności lecz na szczęście wszystko.. Szefie? Wszystko w porządku?
- Nie. Czy uważasz że to w porządku zaciągać młodych współpracowników do łóżka czy też do łazienki i korzystając z ich chwilowej niepoczytalności...
Po drugiej stronie linii zapadła grobowa cisza. Nagle... nie byli pewni czy to co usłyszeli było uderzeniem pioruna czy też wybuchem szalonego śmiechu.
Lekko zdezorientowani popatrzyli po sobie.
-S- szefie? -Tsuzuki na próżno usiłował zachować powagę i chichotał jak opętany.
-Tak?
-Zaszło nieporozumienie.
-O, zapewne.- zabrzmiał zimny głos.
-Hisoka się zaciął. W łazience.
- C- o?
- Zepsuł mu się kurek w łazience więc przyszedł do mnie. Niestety tu z kolei zacięły się drzwi. A ja tylko pomogłem mu wyjść. Do widzenia.
Rozłączył się.
Szef powolutku zacisnął dłoń w pięść i trzasnął nią w stół.
- Obniżę mu za to pensję o połowę! Odetnę dzienną rację żywieniową!
- Hmmm, ale to w końcu przecież my się pomyliliśmy...
- Ja w ogóle WSZYSTKO mu odetnę!
Szef jeszcze długo, długo miotał się w wybuchu niekontrolowanej złości.

6.
- Jak on sobie mógł pomyśleć coś takiego! Że przez telefon... nieee...
- Nie pomyślałbym, że jemu się tak wszystko od razu kojarzy....
- Khem... to faktycznie mogło zabrzmieć nieco dziwnie...
- Może masz rację.
Spojrzeli na siebie i znowu się roześmieli.
-Tsuzuki... szef się wkurzył.
-I?
- Ja ci radzę dobrze się najeść przez ten czas. On wie co cię zaboli najbardziej.
Tsuzuki spojrzał na niego z niedowierzaniem:
-Chyba... chyba... NIEE!!!!!!

- Ko- kochanie... (czknięcie) czy mi się wydawało czy coś sły... słyszałam?
- Zdawało ci się... - wyjąkał ledwie trzymający się na nogach facet.
Kobieta wzruszyła ramionami i znów głośno czknęła.
- Skoro... tak ... twierdzisz...
Po czym wrzasnęła głośno:
-Orkiestra! Dawajta muzyczki!!!
Weseli pasażerowie ochoczo podchwycili tę myśl.
Zaczęła się weeesoooła noc, obficie płynąca napojami (nie całkiem) bezalkoholowymi.

-Chyba mi przeszło. - wyjąkał załamany Tsuzuki.
-Wątpię.
-Swoją drogą Hisoka... -spojrzał na niego dziwnym wzrokiem
-Tak?
-Khem.. no... czy nie powinieneś eee...
-Taaak? - spytał podejrzliwie Hisoka
-Jakoś... nie wiem... ubrać się... na pewno bardzo ci zimno w tym szlafroczku.
-A nawet jeśli?
- Bo widzisz, - zaczął przebiegle. - jeżeli tak, to nie możesz wrócić do swojej kajuty. Jeszcze się przeziębisz...
- To aż zadziwiające jaki jesteś zatroskany.
- Więc sądzę, - nie poddawał się Tsuzuki. - nie ma sensu siedzieć w szlafroczku.
- Sugerujesz żebym siedział b e z szlafroczka...?
- Nie no... niekoniecznie siedział...
- Kontynuuj. - powiedział Hisoka przysuwając się.
- Istnieją bardzo przyjemne sposoby na ogrzanie się... - Tsuzuki objął go ramieniem.
- Na przykład?
- Wiesz, nie jestem pewien czy potrafiłbym ci to opisać...
- I co wtedy?
- Musiałbym ci po prostu p o k a z a ć.
- Proszę bardzo.
- Nooo, skoro już tak bardzo nalegasz... ale najpierw mnie pocałuj.
- Chwileczkę.
Hisoka wyłączył lampkę i zapanowała ciemność. Odszukał jego usta i namiętnie pocałował. Tsuzuki z trudem zdobył się na przerwanie tej miłej czynności pytaniem:
- Drzwi są zamknięte?
- Tak.
- Komórkę wyłączyłem? Żeby sobie tylko nie pomyśleli że my tu coś robimy...
- Wyłączyłeś.
- I co to oznacza?
- Że nikt nam nie będzie przeszkadzał?
- Bingo.- wyszeptał Tsuzuki delikatnie popychając go na łóżko.
- Zaczyna mi być cieplej.
- Zapewniam cię, że nie będzie ciepło.
- Nieeee? - spytał Hisoka pozwalając mu na zsunięcie z siebie szlafroczka.
- Nie. Będzie GORĄCO.

Zaczęła się dłuuuga noc.
I gorąca ^___^

Neru
Czerwiec 2003
(pvinka@interia.pl)