Hope 2
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 20:40:32
dedykacją dla Shiro za lubienie mojego stylu pisania i genialne komentarze oraz maile. Dzięki :* Jesteś Koffana....



"Aya... spokojnie... policz do dziesięciu... i wstań z krzesła i wyjdź z sali... zaraz zacznie się seans. Pomyśl! To jest randka Kena. Nie twoja. Ani ty jeszcze nie jesteś z tym ślicznym uroczym chłopcem, który jest teraz na randce. No. Wychodzisz.... ...Dlaczego dalej siedzisz na krześle i patrzysz jak ta dziewczyna mówi coś do Kena. Jak trzyma go za rękę. Jak.............. o boże............ boże.......... Shit! Fuck! Kurwa! Ja Pierdole! Ona go pocałowała w usta... w usta... w te cudnie rozchylone usta... w moje... usta. aaaaa.... Spokojnie. Nie zabijaj jej.. ale jak tylko wyjdzie do toalety to ja ją.... zrobię... ostrzegę ją, że Ken jest mój. Tak. To jest dobra myśl. Ona pójdzie się odświeżyć... ja wyjdę za nią. Ona będzie chciała wrócić... a ja jej wtedy powiem.... hehehehe...."

I tak ja Aya przepowiedział po 15 minutach Hikaru wyszła do toalety się odświeżyć. A rudy poszedł za nią. Cichaczem. Poczekał przed salą. I uśmiechnął się wrednie na widok nadchodzącej dziewczyny. Hikaru chciała go zignorować, ale Aya złapał ją za rękę.
- Hikaru... tak?
- Yyyyyyyy.... czego ode mnie chcesz? -spytała zrozpaczona, bo ktoś przerywa jej randkę z Kenem.
- Bo wiesz... nie chcę ci psuć... jak ty to nazywasz randki... ale... Ken jest mój.
- Jakkk....... jak to? - zawołała zrozpaczona
- On jest mój. A jeśli ty jeszcze raz do niego podejdziesz to.... -schylił się do niej i szepnął do ucha.
- Nie....... - powiedziała - Ale ja Kena.... on jest śliczny........
- Zostaw go lepiej... i dla ciebie wygodniej by było, gdybyś poszła do domu. I nikomu ani słowa... bo wtedy... pożałujesz. - powiedział
- Dooo.... dobrze. - szepnęła i ruszyła w stronę wyjścia - Ale.... ty go kochasz... prawda?
- Tego. To już ci nie powiem.... to powinien usłyszeć tylko on. - mruknął.
Hikaru odwróciła się i wyszła z kina. Aya zadowolony z siebie wrócił do domu i czekał na Kena, by go oczywiście pocieszyć.

Dwie godziny później do kwiaciarni wszedł Ken. Nie wyglądał na szczególnie szczęśliwego.
- Ken co się stało? - spytał Omi.
- Nic. Echhhhhhhhhhhhhh...... wystawiła mnie tylko do wiatru. Szkoda. Ale trudno. Ja wiedziałem, że nikt mnie nie kocha.... Echhhhhhhhhh..... Idę się położyć - mruknął
Minął Omiego, w drzwiach Yojiego, a przed swoim pokojem Aye.

- Yoji... jak myślisz kiedy Aya powie Kenowi, że go kocha?
- Nie wiem Omi. Nie wiem, ale mam nadzieje, że to już niedługo się stanie. Bo wiesz...... oni są strasznie zagubieni....
- Nie to co my... co nie Yoji.
- Tak kochanie. -powiedział Kudo i pocałował Omiego.

- Ken... Co się stało? - spytał Aya wchodząc za brunetem do pokoju.
- Wystawiła mnie do wiatru.... -mruknął kładąc się na łóżku. - Masz jakiś fajny film do oglądania?
- No coś się znajdzie.... A co być chciał?
- Komedie...
- No na przykład.... ("Ai no kusabi"? -dop. Madzia) "George prosto z drzewa"?
- A fajne....
- Polewkowe.... albo "Dranie do wynajęcia"?
- Może być to pierwsze....
- Dobrze.

Wylądowali na kanapie. Ramie przy ramieniu. Popcorn stał na stole, na przeciwko nich. Pepsi z lodem było już w szklankach. A film leciał.
- Ken... a może coś mocniejszego?
- Co masz na myśli?
- Yoji ostatnio napełniał barek....
- Naprawdę?
- No.... chyba whisky kupił i jakąś wódkę.... chyba Dębową.... To jak? (moja ulubiona- dop. Schensi ^^)
- A dużo jest tego.... jeżeli będziemy pili.... to wiesz... dużo.
- No pewnie.
- Oki... to kiedy i gdzie pijemy?

Leżeli w pokoju Ayi. Na podłodze walały się już butelki. Kilka butelek. Litrowych butelek. Aya leżał na podłodze i patrzył na Kena. Ken leżał na brzuchu, na łóżku rudego i patrzył na Aye. Rozmawiali o.... niczym. W pewnym momencie w oczach Fujimiyi pojawił się błysk.
- Ken.... całowałeś się kiedyś z mężczyzną?
- Yyyyyyyyyyyyyyyyy...... chyba nie... czekaj niech pomyśle.... chyba nieee... a co?
- A chciałbyś?
- Nie wiem..... Musiałby mieć takie... blado różowe, delikatne usta... jak twoje... no....
- A ja mogę.
- Nie wiem..... poczekaj niech ja się przyjże twoim ustom.... no... możesz jak chcesz... -mruknął Ken. Aya uśmiechnął się do niego drapieżnie i uniósł się na rękach. Delikatnie przywarł do kuszących warg bruneta. Ssał, lizał, całował jego wargi by po chwili wsunąć w jego uległe usta język. Pocałunek z delikatnego i nieśmiałego przerodził się w namiętny. Brunet otoczył szyję rudowłosego ramionami, a po sekundach leżał na rudowłosym, który pociągnął go na siebie. Oderwali się od siebie z cichym mlaśnięciem.
- I jak? - spytał Aya.
- Fajnie... ale czekaj ja muszę... - powiedział Ken i wybiegł do łazienki.
- Acha.... ale pocałowałem go.... o kurwa.... - po chwili Aya zasnął snem kamiennym, by ranek przywitać kacem.

Ranek przywitał go bólem głowy. Cholernym bólem głowy. Kacem gigantem. Gigantem do kwadratu. Do kwadratu potęgi n - tej. I zwleczenie się z łóżka graniczyło z cudem. Ale po 10 minutach wyszedł z pokoju i ruchem podpierającym się o ścianę dotarł do kuchni. Nalał sobie kawę.
- Ale słońce głośno świeci - stwierdził i usiadł wypijając kawę w trzech łykach. I w tym momencie do kuchni wszedł Ken. I cała sytuacja z poprzedniego wieczoru stanęła Ayi przed oczami.
- Ayaaaaaaa... - szepnął cichutko. - Mamy coś od bólu głowy?
- Chyba.... Nie wiem. - odszepnął nieśmiało rudy. - Ken pamiętasz co się stało.... wczoraj?
- Nie. Pamiętam tylko jak otwierałeś wczorajszą butelkę... a co?
- Nie. Nic. Nalejesz mi jeszcze kawy?
- Dobra - powiedział już pewniej Ken, bo połknął jakiego Apapo - podobnego Przyjaciela Na Kaca. Wziął kubek od rudego, by po chwili postawić go przed nim i wyjść z kuchni.
"O kurwa.........." -było to pierwsze o czym pomyślał Aya, gdy tylko Ken wyszedł z kuchni. "Spokojnie.... nie pamięta tego.... to dobrze.... a może źle... bo jak by mu się podobało to może.... może by tak..... ja z Kenem.... razem tak jak Yoji z Omim.... fajnie by było... i spałby u mnie w pokoju. Bo mam duże łóżko.... i mógłbym wchodzić do łazienki, gdyby Ken się kąpał i bym mu plecki umył... hmmmmmmmmm... przyjemnie.... ale tak nie jest.......... chlip. To życie jest okrutne.... Buuuuuuuuuu...... i co ja zrobię??? No cio.... Powiem mamie..... Moja matka nie żyje.... siostrze... Leży w szpitalu.... ech... taaa. Odwiedzę ją i będzie dobrze. Pogadam do niej.... zamiast do siebie. Taaaaaaaaaaa... to nie jest głupia myśl..."

THE END PART DWA