Powrót
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 19:13:17
Ciemne, eleganckie drzwi otworzyły się bezszelestnie, kiedy wszedł do mieszkania. Tak, jak się spodziewał, wewnątrz przywitała go cisza. Zzuł buty w przedpokoju i wszedł po schodkach do przestronnego salonu połączonego z aneksem kuchennym. Apartament był urządzony w nowoczesnym stylu, aczkolwiek nie brakowało w nim także tradycyjnych elementów. Przed marmurowym kominkiem stała czarna, skórzana kanapa. Za nią znajdowały się dwie, również skórzane, sofy stojące naprzeciw siebie, a między nimi niski, drewniany stoliczek. Ich własny azyl. Po kilku latach wspólnego życia Takaba w końcu uległ namowom Asamiego by zamieszkali razem. Nie zgodził się jednak na luksusowy hotel. Postanowił, że sam kupi mieszkanie. Kategorycznie odmówił przyjęcia jakiejkolwiek pomocy finansowej od swojego kochanka. Jednak kiedy usłyszał od agenta nieruchomości cenę owego apartamentu, pozwolił ostatecznie Asamiemu partycypować w jego zakupie. Bądź co bądź to będzie też jego dom. Od tamtej chwili minęło siedem miesięcy. Ten wieczór miał być szczególny - ich pierwsze wspólne święta Bożego Narodzenia we własnym mieszkaniu.
Cieszył się, że udało mu się wrócić na czas.
Za dużymi oknami rozpościerała się ośnieżona panorama Tokio. Takaba wyszedł na rozległy taras i przypatrywał się jak biały puch otula miasto. Przykryte śniegiem dachy budynków przywróciły mu wspomnienia szczytów Andów: El Toro i Alpamayo w Peru, Aconcagua w Argentynie, Ancohuma w Boliwii. Tak, to była długa podróż i choć poznał tyle nowych miejsc, zrobił tysiące zdjęć, dobrze było powrócić do domu, do Niego. Asami nie chciał, aby poleciał, lecz Akihito wiedział, że taka okazja, jak ta, może się więcej nie trafić. Dwa miesiące temu dostał od znajomego propozycję uczestnictwa w ekspedycji National Geografic do Ameryki Południowej jako pomocnik głównego fotografa. Ekipa była już obrana, lecz ktoś niemal w ostatniej chwili zrezygnował i zwolniło się miejsce. Dar losu dla niego. Wykorzystał daną mu szansę, tym bardziej, że współpraca z resztą grupy układała mu się znakomicie. Miał jednak pewne wyrzuty sumienia względem Asamiego. W sumie to nawet się z nim nie pożegnał...
Powiew mroźnego, północnego wiatru przypomniał mu, że stał na zewnątrz w samej bluzie. Pocierając zimne ręce wrócił do środka i zaparzył herbatę. Przyrządził ją z rumem, tak jak go nauczyli nowi znajomi, gdy ogrzewali się przy ognisku siedząc u stóp Aconcagui. Dla Asamiego to by była zapewne profanacja herbaty. Albo rumu. Poza tym, herbata z rumem była bardzo słodka, a on nie znosił słodyczy. Usiadł wygodnie na kanapie przed kominkiem trzymając parujący kubek w dłoni. Przyjemny aromat rozniósł się po salonie.
Akihito rozejrzał się wokół. Czegoś mu brakowało… a tak! Choinki! Dziś jest wieczór wigilijny, a w ich mieszkaniu choinki. Naturalnie, Takaba wiedział, że jego partner nie ma czasu na takie "pierdoły", lecz takie święta kłóciły się z obrazem świąt, jaki wyniósł z rodzinnego domu. Tam zawsze była choinka i zawsze dzień przed wigilią, razem z rodziną ubierał drzewko. W tym roku będzie musiał zrobić wyjątek. Obejdzie się bez niej, lecz nie ma mowy o braku prezentu! Nie obchodziło go, czy Asami to honoruje czy nie, ale Akihito był przygotowany. Szybko, jakby jego prezent miał lada chwila gdzieś uciec, podbiegł do hallu, gdzie stały jego bagaże. Otworzył największą, ciemnoczerwona torbę na kółkach i wyciągnął z niej dużą, płaską rzeźbę. Rzeźba miała kuriozalny kształt - była podobna do przejechanego kota z dziwnie rozdziawioną uzębioną gębą i wytrzeszczem oczu. Kupił to na stoisku w jednym z peruwiańskich miast. Tubylec, który mu sprzedał owe dzieło, zapewnił go, że rzeźba przedstawia jakiegoś bożka niosącego zdrowie i pomyślność. Już nawet wiedział, gdzie to powiesi. Obwiązawszy maszkarę czerwoną wstążką, postawił ją przy kominku.
Co by tradycji stało się zadość, przydałby się świąteczny obiad, albo raczej kolacja. Takaba ruszył do kuchni z zamiarem przygotowania posiłku, jednak po otwarciu lodówki jego zapał zgasł. W środku znajdowała się jedynie butelka wody mineralnej. No tak, Asami zazwyczaj jadał na mieście, więc po co mu pełna lodówka… ale Wigilia bez jedzenia? Z resztą, on sam był koszmarnie głodny. Od jego ostatniego posiłku, czyli hamburgera na lotnisku w Limie, minęło sporo czasu. Wyjął komórkę z kieszeni i wybrał numer restauracji, w której gościli kilka tygodni temu. Zamówienie złożył naturalnie na koszt Asamiego.

Siedział w wannie wypełnionej gorącą wodą. To było niezwykle przyjemne uczucie po tak długiej podróży. Brakowało mu tylko silnych ramion, które by go obejmowały i na których mógłby oprzeć głowę. Nie mógł się doczekać, kiedy go zobaczy. Tęsknił za Nim w czasie pobytu w Andach. Widoki były przepiękne, lecz prawdę mówiąc, wolałby je podziwiać razem z Asamim. Może kiedyś się tam wybiorą...
Póki co musi na niego jeszcze trochę poczekać. Uśmiechnął się do siebie. Doskonale wiedział, jak będzie wyglądało ich powitanie. Oczami wyobraźni widział pochylającego się nad nim kochanka. Niemal czuł jego pełen pożądania wzrok na swoim nagim ciele. Powoli przesunął palcami po szyi aż na pierś. Delikatnie zaczął masować i szczypać różowy sutek wyobrażając sobie, że to usta Asamiego. Przymknął oczy kiedy przeszedł go przyjemny dreszcz. Drugą ręką gładził podbrzusze, zniżając ją z każdym ruchem. "Nie, przestań!" - skarcił się w myślach cofając dłoń. Tak długo wytrzymał bez Jego dotyku, że kilka godzin nie zrobi różnicy. Nie zaspokoi się teraz. Poczeka na Niego. Był pewien, że Asami wynagrodzi mu jego wstrzemięźliwość.
Leniwie podniósł się i wyszedł z wanny na marmurową posadzkę.
Ubrany w luźno zawiązany, jasny szlafrok do kolan ułożył się na ich ogromnym łożu. Na ścianie naprzeciw wisiał sporych rozmiarów telewizor plazmowy. Podobny znajdował się w salonie, tuż nad kominkiem.
Podany elegancko obiad czekał na stole, a prezent szczerzący kły stał przy kanapie niczym wartownik. Asami zapewne już wie, że wrócił. Cóż zatem pozostało Takabie oprócz oczekiwania na niego? Włączył telewizor i raz po raz przeskakiwał z programu na program szukając czegoś w miarę interesującego. Oczywiście, jak na złość, o tej porze nie leciało nic godnego uwagi, toteż, nie wiedząc nawet kiedy, Akihito odpłynął w ramiona Morfeusza.

Asami wrócił dość późno, aczkolwiek o wiele wcześniej, aniżeli miał w zwyczaju. Kirishima powiadomił go o powrocie Akihito, jednak nawał pracy nie pozwolił mu opuścić biura. I tak uwinął się szybciej z przeklętymi raportami niż przypuszczał.
Nie widzieli się ponad miesiąc. Był przeciwny tej podróży, lecz wiedział, że jego Akihito zrobi jak chce. I zrobił. Następnego dnia, po zaciętej dyskusji, spakował się bardzo wcześnie i wyjechał zostawiwszy jedynie kartkę pożegnalną. Nie musiał się usprawiedliwiać. Ten wyjazd był dla niego ogromną szansą na zdobycie nowych doświadczeń, na wybicie się i Asami zdawał sobie z tego sprawę. Jednak bał się o niego. Ameryka Południowa była bardzo daleko, a tereny, po których podróżowali niebezpieczne. Nie mógł znieść myśli, że mogłoby mu się coś przydarzyć.
Asami uśmiechnął się gorzko do siebie. Tak, był zaborczy. Chciał mieć kontrolę nad wszystkim, co do niego należy. Zwłaszcza nad Takabą. Mógł za nim pojechać, mógł wysłać kogoś, kto przywiózłby go z powrotem. Jednak gdyby tak postąpił, podciąłby mu skrzydła, unieszczęśliwił. Dlatego ostatecznie pozwolił mu wyjechać…z tym że nie do końca samemu. Stuart był osobą godną zaufania i Asami był pewien, że należycie zaopiekuje się Akihito. Ponadto był jednym z najlepszych fotografów pracujących dla National Geografic i chłopak mógł się od niego wiele nauczyć. Naturalnie Takaba nie wiedział, że Stuart jest jednym z niewielu przyjaciół jego kochanka, tak więc mógł bez skrępowania cieszyć się wyjazdem.
Wszedł do apartamentu. Już w hallu poczuł smakowity zapach jedzenia. W salonie przywitało go coś, co było podobne do kota i opierało się o kominek. Nie poświęcił dziwadłu zbytniej uwagi, gdyż o wiele bardziej interesowało go gdzie się podział Akihito. Cicho otworzył drzwi do sypialni i ujrzał młodszego mężczyznę leżącego na łóżku przed włączonym telewizorem. Nie wykazywał żadnej reakcji na jego obecność. Podszedł bliżej i zauważył, że Takaba śpi okryty jedynie szlafrokiem. Zmęczony podróżą, zasnął czekając na niego.
Fotograf wyglądał pięknie. Długie, ciemne rzęsy rzucały cień na gładkie policzki, a bladoróżowe usta były lekko rozchylone. Jasny szlafrok odsłaniał jego klatkę piersiową, która unosiła się spokojnie oraz długie, zgrabne nogi. Wzrok Asamiego przesunął się po smukłym, acz umięśnionym ciele. O nie, nie będzie czekał, aż on się obudzi. Chciał go mieć teraz. Pochylił się nad nim i delikatnie pocałował w szyję, tuż nad miejscem, gdzie wyczuwał puls. Następnie, składając czułe pocałunki, dotarł do ust. Musnął je zaczepnie językiem i zaczekał na reakcję Takaby. Akihito poruszył się niespokojnie i jeszcze bardziej, jakby instynktownie, rozchylił wargi. Asami uznał to za zaproszenie i wsunął między nie język wywołując tym ciche westchnienie. W pewnym momencie poczuł dłonie obejmujące jego ramiona. Przerwał pocałunek, by ujrzeć parę pięknych, orzechowych oczu wpatrujących się w niego.
Przez chwilę Akihito w milczeniu przyglądał się biznesmanowi. Miał przed sobą jego przystojną twarz. Twarz, za którą tak tęsknił...
- Witaj w domu. - Szepnął Asami.
W odpowiedzi Takaba uśmiechnął się i złączył ich usta w kolejnym pocałunku. Ten nie był już taki delikatny. Był powolny i zmysłowy. Akihito wsunął dłoń we włosy kochanka chcąc pogłębić pocałunek. W tym samym czasie Asami zaczął głaskać jego odsłonięte uda kierując rękę ku ich wewnętrznej stronie. Młodszy mężczyzna zadrżał na całym ciele. On doskonale wiedział gdzie i jak ma go dotykać. Głaszcząca go dłoń przesunęła ię wyżej. Ominęła jednak jego najwrażliwsze miejsce, które powoli zaczynało budzić się do życia. Rozwiązał szlafrok.
- Ryuichi… - westchnął Akihito, gdy ten oderwał się od jego ust i przeniósł swoją uwagę na wrażliwe miejsce między szyją a ramieniem. Namiętne pocałunki przemieniały się czasem w lekkie ugryzienia, co wywoływało kolejne fale rozkosznych dreszczy. W międzyczasie Akihito zdjął z niego marynarkę i koszulę. Teraz nie było już żadnej granicy między nim a gładką, doskonale wymodelowaną klatką piersiową biznesmana. Niecierpliwie przesuwał dłońmi po twardych mięśniach. Nie mógł się nacieszyć obecnością drugiego mężczyzny. Jego zapach - Gucci pour Homme zmieszany z dymem czerwonych Dunhill - przyprawiał go o zawrót głowy.
Asami odsunął się od Takaby i wsparł nad nim na dłoniach. Fotograf miał błyszczące od podniecenia oczy. Jego drobna, przystojna twarz była zarumieniona, a usta czerwone od namiętnych pocałunków. Oddychał niespokojnie. Nawet nie próbował zasłonić swojej dumnie wyprostowanej męskości. Jak on wytrzymał ten miesiąc bez tego pięknego ciała tak ochoczo reagującego na każdy jego dotyk…Czuł jego delikatne dłonie błądzące teraz w okolicy pępka, które zbliżały do nabrzmiałości ukrytej za materiałem spodni. Po chwili także i ta bariera zniknęła. Szczupłe palce musnęły gorące, wyprężone ciało. Akihito nawet nie miał pojęcia jaką przyjemność sprawił Asamiemu tym dotykiem. Nieświadomie oblizał pełne, czerwone wargi.
- Połóż się na plecach. - Powiedział Takaba zachrypniętym głosem. Asami uśmiechnął się do siebie i posłusznie wykonał polecenie. Jego chłopiec właśnie przejął inicjatywę. Zawsze to on był stroną dominującą w łóżku, lecz nie miał absolutnie nic przeciw temu, aby przekazać czasem władzę swojemu kochankowi.
Westchnął cicho kiedy gorące usta dotknęły jego członka. Z początku były to nieśmiałe muśnięcia. Później nastąpiły odważniejsze pieszczoty. Niczym z namaszczeniem Takaba na przemian lizał i ssał wrażliwe wędzidełko bawiąc się jednocześnie jądrami. Asami musiał przyznać, że miłosna technika fotografa rozwijała się coraz lepiej...a nawet bardzo dobrze... Czuł jak gorąco skupiło się w jego podbrzuszu niczym lawa pod powierzchnią wulkanu czekająca na moment erupcji, który zdawał się być coraz bliżej… Akihito objął ustami całą główkę i zaczął ją ssać zapamiętale, by nagle pochłonąć niemal całą męskość Asamiego. Starszy mężczyzna wsunął dłonie w jego jasne włosy dając tym do zrozumienia jak bardzo mu się podobają poczynania kochanka. Z trudem powstrzymywał cisnące się na jego usta westchnienia. Nie wiedział jednak, że to nie wszystko, co zaplanował Takaba. Ogarnęła go niesamowita rozkosz, kiedy dłoń pieszcząca do tej pory jądra ucisnęła miejsce tuż pod nimi. W tym samym czasie Akihito zaczął mocniej ssać niemal boleśnie sztywny pal. Asami nie był już w stanie kontrolować pojedynczych jęków. To nie może dłużej trwać, bo inaczej za szybko się skończy. Teraz on musi się zająć Akihito.
Trochę brutalnie odsunął jego głowę od swojego przyrodzenia i wpił się w obrzęknięte usta. Młodszy mężczyzna ochoczo odpowiadał na namiętny pocałunek. Asami przewrócił ich tak, że teraz to on znajdował się nad fotografem. Czuł jego dłonie głaszczące go po plecach. Nie przestając go całować, sięgnął jedną ręką do szuflady szafki nocnej. Akihito drgnął, gdy poczuł dotyk jego śliskich palców. Rozchylił szerzej nogi przygotowany na przyjęcie kochanka w całej jego okazałości. Tak długo czekał na niego, na jego dotyk pobudzający wszystkie zmysły. Marzył o tej nocy, gdy marzł pod szczytami Andów.
- Asami... - szepnął, gdy mężczyzna zarzucił sobie jego nogę na ramię. Takaba spojrzał prosto w bursztynowe oczy kochanka, dając mu do zrozumienia jak bardzo go pragnie.
Po chwili świat przestał dla niego istnieć. Liczył się tylko Ryuichi coraz silniej i szybciej kołyszący biodrami, prowadzący go na szczyt rozkoszy...

Jakiś czas później leżeli w swoich objęciach w pomiętej pościeli, zmęczeni po kilku rundach gorącego seksu. Akihito wsłuchiwał się w spokojne bicie serca drugiego mężczyzny.
- Felices fiesta, Asami. - Wymruczał wtulając twarz w szeroką klatkę piersiową partnera. Ten w odpowiedzi przytulił go jeszcze mocniej do siebie i czule pocałował w skroń.
- Kurisumasu Omedato.
-... tęskniłem za tobą... - nieśmiało wyszeptał Akihito. - Przepraszam, że wyjechałem bez pożegnania, ale...
- Nie tłumacz się. Rozumiem. - Kolejny raz miękkie usta Asamiego dotknęły czoła Takaby.
- Naprawdę? - fotograf uniósł głowę, by spojrzeć kochankowi w oczy. Mężczyzna uśmiechnął się ciepło do niego, po czym odgarnął z jego twarzy kilka niesfornych, jasnych kosmyków.
- Naprawdę.
Akihito także się uśmiechnął, a następnie podniósł na łokciu i delikatnie pocałował Asamiego.
- Cieszę się. A tak przy okazji, mam coś dla ciebie.
Już chciał wstać i przynieść pozostawioną w salonie koszmarną rzeźbę, lecz silne ramiona powstrzymały go. Spojrzał zaskoczony na kochanka.
- Wiesz przecież, że nie potrzebuję żadnych prezentów. Ty mi w zupełności wystarczysz. - Mężczyzna pogłaskał Takabę po plecach, zsuwając rękę aż na jego kształtne pośladki. Dotyk ten wywołał u Akihito kolejną, przyjemną falę pożądania. Tak, jak przypuszczał, ich powitanie będzie trwało długo, póki nie padną ze zmęczenia. Kiedyś przecież musieli nadrobić stracone noce.
Asami znowu pochylał się nad nim badając językiem gładkość jego skóry na szyi. Takaba czuł wszędzie jego ciepłe dłonie i pragnął, by czas się w tej chwili zatrzymał. Tylko Ryuichi umiał sprawić, że nie myślał o niczym, nikim innym z wyjątkiem jego. Był jego całym światem. Tak bardzo kochał tego mężczyznę…
- Asami...te quiero... - szepnął gdy ponownie połączyli się w jedność.
- Ja ciebie też…Akihito.


Te quiero - kocham cię (po hiszpańsku)
Felices fiesta - wesołych świąt