Waiting for new life 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 14:17:13
Od powrotu Eda minęło już trochę czasu; praca i życie toczyły się swoim normalnym rytmem . Zarówno Eva, jak i Elric powoli przywykli do swojego towarzystwa, wprawdzie żadne z nich nie miało od początku ku temu jakiś specjalnych uprzedzeń, więc pracowali niemalże tak zgodnie jak bliskie sobie rodzeństwo . Edward mimo że od zawsze był raczej indywidualistą, to zdążył bardzo zgrać się z grupą Mustanga, jak i jakimś cudem dogadać się z samym Flame Alchemistem . Nie wiadomo gdzie, ale prawie zupełnie zniknęły docinki z jego strony . Chociaż szczerze mówiąc, już nie było za bardzo z czego robić chłopakowi przytyków . Podczas swojej dość długiej nieobecności zdążył podrosnąć na tyle, że spokojnie sięgał Royowi do ucha . Nie wiedzieć jak, ale w jakiś dziwny i pokręcony sposób między Flame i Fullmetal Alchemistem zaczynało kwitnąć coś na kształt już nawet nie sojuszu, ale przyjaźni . Jak się okazało, mimo tego, jak podchodzili do siebie kiedyś, potrafili pomóc sobie w potrzebie . Wprawdzie wciąż kłócili się o co tylko popadło, ale w jakiś niewyjaśniony sposób byli przekonani, że mogą sobie nawzajem zaufać, wiedzieli że drugi jest na tyle silny i na tyle oddany, by pospieszyć z pomocą czy nawet powierzyć w jego ręce własne życie. Edward czuł, że fakt jego powrotu z drugiej strony "bramy" zmienił zarówno jego podejście do innych, jak i sposób w jaki inni zwracali się do niego . W ostatnim czasie bardzo docenił również samą Evę, która okazała się być dla niego ogromnym wsparciem, za każdym razem gdy tylko miał jakiś problem . Chociaż była od niego o rok młodsza, czasem była dla niego jak własna matka . Była osobą, która nie zrażała się do nikogo i można było wyczuć, że nie zdradzi byle komu powierzonych przemyśleń i wątpliwości - można było się jej zwierzyć dosłownie ze wszystkiego . Edward szybko zrozumiał, czemu ludzie ze sztabu tak szybko ją zaakceptowali - chyba jeszcze nigdy wcześniej nie spotkał osoby, która tak potrafiłaby pomóc w jakimś kłopocie, czy znaleźć wyjście z trudnej sytuacji, przy tym będąc tak prostą i serdeczną . A wracając do Roya ... Nigdy w życiu by nie pomyślał, że potrafi być tak równym facetem . Edward nigdy w życiu by nie pomyślał, że zbliży się tak do kogokolwiek, poza własnym bratem; ale nie mógł przez cały czas polegać tylko na nim - Al również miał własne życie. Postanowił wrócić do rodzinnej wioski i na jakiś czas zatrzymać się u Winry i Ciotki Pinako . Elric postanowił, że ułoży sobie życie od nowa - otworzy się na innych ludzi i nie będzie zamykał w zawężonym gronie Winry i Al.'a . Chciał wreszcie się usamodzielnić .
- Wygląda na to, że znowu zostanie nam tylko papierkowa robota . - westchnął ciężko i padł całym ciałem na biurko, na którym piętrzyły się sterty papierów .
- Ed ... wiesz, że to wszystko to SPÓŹNIONE RAPORTY ??? - zauważyła Eva, podczas wypełniania kolejnego pliku papierów i układania innych na kupki na swoim biurku .
- Mogliby nam przydzielić w końcu jakąś akcję w terenie ... MAM DOŚĆ TYCH CHOLERNYCH PAPIERZYSK !!!! - wstał, drąc się tak głośno, że ludzie na całym piętrze mogli go wyraźnie usłyszeć .
- Podgenerał mógłby nam dać jakąś bardziej rekreacyjną robotę . Nie pamiętam już, kiedy ostatnio byłam gdzieś poza Central City . - westchnęła dziewczyna i zestawiła jedną z pokaźnych kup papierów na podłogę, bo nie mogła ich już pomieścić na biurku .
- Chciałbym zauważyć, że to JEGO ROBOTA A ANGAŻUJE W TO CAŁĄ EKIPĘ !!!
- Ed, spokojnie . Im szybciej to skończymy tym lepiej . - powiedziała dość spokojnie , ale dało się wyczuć, że także ma przysłowiowo gdzieś te sterty makulatury .
- Nie może sobie znaleźć kogoś innego do tej roboty ?! - do narzekania dołączył się także Havoc .
Eva wstała od biurka i wzięła jedną z ogromnych stert raportów i aż ugięła się pod ich ciężarem .
- Aaaaa ! - krzyknęła, gdy o mało nie straciła równowagi .
- Czekaj chwilę ! - podleciała do niej Riza . - pomogę ci, bo nawet nie widzisz drogi przed sobą zza tej sterty raportów . - obie wyszły z gabinetu, aby dostarczyć dokumenty i zostawiły męską część ekipy samym sobie .... Nastąpiła chwila ciszy ....
- JAK JA GO DORWĘ !!!! CZEMU NIE MOŻE ZROBIĆ TEJ ROBOTY SAMODZIELNIE ?! TO W KOŃCU JEGO DZIAŁKA !!!! -zaczął się wydzierać Jean .
- Nie tylko ty masz takie odczucia . - odburknął mu Breda zza swojego muru z papieru .
- Niech tylko nie spróbuje dać nam porządnej premii to ...
- To wtedy co ? - dobiegło ich pytanie od strony wejścia i wszyscy zamarli , gdy skojarzyli, czyj to głos .
Royowi odpowiedziała tylko grobowa cisza i odgłosy pośpiesznego bazgrania długopisów po papierze .... Havkeye weszła do pokoju, ale Eva wciąż nie wracała .
- Ed, chodź na chwilę do mojego gabinetu, muszę coś z wami obgadać . - rzucił naprędce Roy przeszedł przez drzwi łączące bezpośrednio jago gabinet z miejscem pracy reszty ekipy i jak miał w swoim odwiecznym zwyczaju usiadł za biurkiem . W gabinecie czekała już Eva .
- Mamy problem z pewną sprawą . Na południu zamordowano pewnego pułkownika z East City i przydzielono tą sprawę do stolicy ... - zaczął znudzonym głosem, przeglądając jedną ze stert papierów na swoim biurku aż w końcu natrafił, na te, których szukał . - Musimy się zająć tą sprawą, bo tamtejsi ludzie nie mieli jakiś ważniejszych powodów, aby zaatakować wojskowego. Był na jakiejś misji w związku z zaginięciem kilku ludzi z tamtejszego miasteczka a parę dni później znaleziono jego zmasakrowane zwłoki, porzucone gdzieś na przedmieściach . Wysyłam tam was, bo już dawno nie byliście poza stolicą i przydałoby wam się trochę ruchu, nieprawdaż ? - Roy zwrócił się na nich dziwnym wzrokiem a Eva i Ed wymienili speszone spojrzenia, jakby od razu zrozumieli o co mu dokładnie chodzi ... No tak, oba pomieszczenia były w tak bliskim sąsiedztwie, że prawdopodobnie Mustang słyszał przynajmniej połowę tego, co mówili ... W końcu to on, więc co się dziwić, pewnie sam zadbał o to, by tak to wyglądało .
- A kiedy mamy wyruszyć i dokąd dokładnie ? - zaczęła Eva, przerywając niezręczną ciszę .
- Dokładne namiary podam wam, jak znajdę resztę dokumentów, a wyruszycie najprawdopodobniej jutro . Przygotujcie się już, bo jedziecie pociągiem o piątej rano . - na to zdanie zarówno Eva jak i Ed skrzywili się i lekko przygarbieni wyszli z biura .
- Dobrali się jak w korcu maku ... - pomyślał Mustang, ale chwilę później uświadomił sobie, że przecież sam przydzielił tą dwójkę do pracy jako zespół . - Zupełnie jak rodzeństwo . - podrapał się po głowie i wrócił do przekopywania sterty papierów ...
********************
- No to my będziemy się żegnać ! - krzyknął Ed z rozradowana miną, gdy weszli do biura obok, aby zabrać stamtąd rzeczy, które zostawili .
- Jak to ?! - obruszyli się wszyscy, spoglądając najpierw na dwójkę, stojącą przy drzwiach a potem na sterty papierów .
- Mamy przydzieloną misję na południu . - uśmiechnęła się z zakłopotaniem Eva .
- Zostawicie nas tak ? - Havoc zrobił minę, jakby wyrżnęli mu przynajmniej połowę rodziny .
- Nie mamy wyjścia . - zrobiła nerwową minę Eva i podeszła do wieszaka, aby zabrać swoją bluzę i brązowy płaszcz Eda . Zastanawiała się, czemu nie nosi tego czerwonego, w którym parokrotnie go widziała, nawet jeżeli chodził w nim tylko w jednostce .
- No to miłej pracy . - Ed uśmiechnął się szeroko i wymaszerował z biura a wszyscy odprowadzili go wzrokiem rządnym krwi .
- Przepraszamy . - dziewczyna skłoniła się z zażenowaną miną, pomachała im i wyszła .
*********************
- Ed, po co ci aż tyle rzeczy, przecież jedziemy tam tylko na parę dni . - spytała Eva, wchodząc do pokoju i spostrzegając walizkę blondyna .
- Nigdy nic nie wiadomo . - stwierdził Ed, czerpiąc z własnych doświadczeń . - Skoro tak mówisz, to ile niby masz ze sobą zabrać ?
- Mam tylko niewielką torbę, wszystko co najpotrzebniejsze mam tutaj . - wskazała na niewielką saszetkę z czarnej skóry, przyczepionej do dość szerokiego pasa, który miała na biodrach .
- Co ty tam niby masz ? - spytał z zaciekawieniem chłopak .
- Tajemnica . - puściła mu oko i wróciła do swojego pokoju, aby skończyć pakować resztę rzeczy ...
Następnego dnia o świcie zebrali wszystkie manatki i wyszli ze sztabu . Ed uważnie przyglądał się Evie ... była ubrana w obcisłą, czarną koszulkę, długie, sznurowane buty do kolan, których część zakrywały granatowe spodnie ? i czarny płaszcz, sięgający jej łydek. Miała też na sobie swój szeroki, skórzany pas z czarną saszetką, która jednak nieco zaintrygowała chłopaka . Co tak ważnego mogła nosić w tak niewielkiej torebce ?
Dał sobie spokój z tymi rozmyślaniami, dopiero gdy dziewczyna odezwała się po chwili drogi .
- Który to miał być pociąg ... - zastanowiła się na głos, gdy powoli zbliżali się do stacji. - O tej godzinie wyjeżdża ich trochę . - stwierdziła, gdy zauważyła, że na dworcu jest spora grupa cywili.
- Rany, że ludziom chce się wstawać o tej godzinie . - zamarudził Ed, ziewnął i się przeciągnął .
- Wydaje mi się, że to tamten pociąg . - wskazała na jeden z wielu ciągów wagonów, ustawionych jakieś 2 perony dalej .
- Chyba masz rację, spójrz na tablicę . 5:12 do South City . - odczytał z wielkiej, drewnianej tablicy wiszącej na ścianie dworca .
- Ed, powiedziałeś 5:12 ? - zaczęła niepewnie Eva .
- Tak, a co ?
- Jest 5:13 to znaczy, że to ten pociąg, który właśnie rusza . - ponownie wskazała na ten sam pociąg co wcześniej .
- O w mordę, biegniemy ! - Ed wrzasnął i zaczął biec w morderczym pędzie, przeskakując przez tory a Eva podążyła za nim ...
- Ed, szybciej, bo nie zdążymy ! - krzyknęła, wyprzedzając go o jakieś 2 długości jego kroku .
- Ej, nie jestem zawodowym sprinterem ! - odwrzasnął jej, gdy zauważył, że dziewczyna wskakuje na tył pociągu .
- Nie marudź, tylko chodź ! - podała mu rękę i wciągnęła go razem z walizką ...
- Masz dziewczyno krzepę, a taka niepozorna . - wydyszał wyczerpany biegiem i usiadł na podłodze, opierając się o tylną barierkę .
- Ej, o co ci chodziło z tym "niepozorna" ? - wtedy Edowi przypomniało się, że dziewczyna także jest wyczulona na uwagi na temat wzrostu - była od niego trochę niższa, za co również Ed ją cenił, ale nigdy nie powiedział tego głośno .
- O nic takiego. - zaśmiał się serdecznie i wstał . - Może poszukajmy sobie jakiegoś miejsca ? - zaproponował i wszedł do wagonu .
- O rany . - stwierdziła cicho dziewczyna, gdy zobaczyła, jakie dzikie tłumy siedzą w pociągu .
- Może jednak coś się znajdzie ? - rzucił z wymuszoną nadzieją w głosie Ed i zaczął iść wzdłuż rzędu siedzeń .
- W tym wagonie to chyba niemożliwe . - zauważyła słusznie dziewczyna i przeszła do następnego ... w którym wcale nie było lepiej . Pociągi jeżdżące o tej godzinie były wyjątkowo krótkie, bo prawdopodobnie jacyś tam zarządcy kolei wyszli z założenia, że o tak wczesnej porze nie ma zbytnio chętnych na dalekie podróże, więc pociąg miał tylko 3 wagony . Zrezygnowani wrócili na koniec pociągu i usiedli w tym samym miejscu, z którego zaczęli . - Wiesz co ? Chyba nawet wolę siedzieć tutaj, niż w tym ściśniętym tłumie . - zaczęła szczerze dziewczyna, obiegając wzrokiem widok, jaki roztaczał się za pociągiem .
- Chyba muszę się z tobą zgodzić . - odpowiedział jej łagodnym tonem i oparł brodę na swoich kolanach . Wyglądał, jakby zastanawiał się nad czymś . Po kilku sekundach cieszy w końcu się odezwał . - Jak to się właściwie stało, że trafiłaś do wojska ? - spytał, odwracając głowę w jej stronę .
- A ... to dość długa historia . - odpowiedziała z zakłopotaną miną i przysunęła nogi bliżej siebie .
- Mamy sporo czasu - opowiadaj . - uśmiechnął się delikatnie Ed .
- No skoro nalegasz .... ale szczerze mówiąc, to sama dobrze nie rozumiem tej historii . - uśmiechnęła się krzywo .
- ...
- Trafiłam do wojska jakieś 2 lata temu i bez większego trudu zdałam egzamin . Nie miałam żadnego pomysłu na to, co mogłabym robić w życiu . Nie mam rodzinnego domu, więc tułałam się od wioski do wioski i pomagałam tam, gdzie było to potrzebne, aż w końcu zatrzymałam się w pewnej wsi, gdzie mieszkał stary alchemik, który wykorzystywał swoje zdolności do robienia lekarstw dla chorych z okolicznych wiosek .... Stwierdził, że mam "ogromny talent" i jeżeli nie wiem, co chciałabym robić w życiu mogę spróbować zdobyć licencję . Na początku nie spodobał mi się zbytnio ten pomysł, ale potem pomyślałam, że w ten sposób może uda mi się dowiedzieć czegoś więcej, zarówno o alchemii jak i o samej sobie. Nie mam pojęcia skąd pochodzę i co się ze mną działo, zanim zaczęłam podróżować po kraju . Nie miałam też żadnych perspektyw na przyszłość, więc w końcu pomyślałam "czemu nie?"
- Jak to nie wiesz, co się z tobą działo ?
- Wielu rzeczy na własny temat nie potrafię zrozumieć. Na przykład nie mam pojęcia, skąd mogę mieć to . - na te słowa lekko podwinęła jedną nogawkę swoich spodni a oczom Eda ukazał się automail . - Nurtuje mnie m.in. pytanie dlaczego nie mam nogi, albo chociażby to, skąd w ogóle się nauczyłam posługiwać alchemią . Po prostu umiem to odkąd pamięta, ale nie mam pojęcia, jak i gdzie się tego nauczyłam . - skończyła, zamykając oczy i opierając się tyłem głowy o ścianę .
- Chyba w pewnym sensie cię rozumiem . - przerwał jej milczenie Ed . - ja na szczęście mam chociaż swojego brata, ale nic poza tym . Pamiętasz, jak spytałaś mnie kiedyś o mój wiek ? nie potrafiłem ci odpowiedzieć, bo sam nie byłem pewien ile czasu mogło minąć od mojego zniknięcia . Sama pewnie byś nie uwierzyła, gdzie byłem .
- Tylko mi nie mów, że byłeś "po drugiej stronie" . - powiedziała powoli, otwierając oczy i wpatrując się w niebo .
- A ty skąd o tym wiesz ?
- Sama nie jestem pewna . Moja pamięć to tylko kilka strzępów różnych obrazów i dźwięków, ale pamiętam ... pamiętam ogromną bramę, ale wciąż nie mogę sobie przypomnieć, dokąd ona prowadzi. Coś jakby drzwi wśród całkowitej pustki, prowadzące donikąd . - powiedziała tak cicho, że Edward ledwo mógł ją usłyszeć . - Kim ja właściwie jestem i skąd się wzięłam ?
- ... - Ed również zaczął wpatrywać się w niebo i poczuł, że na jego twarz spada kilka kropel .- może jednak poszukajmy miejsca w środku, zaraz zacznie padać .... - słusznie stwierdził, przyglądając się szarym chmurom, które wisiały na niebie i jakby tylko czekały na odpowiednią chwilę, aby zrosić ziemię deszczem .
- Chyba masz rację . - stwierdziła Eva, wstając z podłogi i biorąc swoją torbę .
- Chodźmy . - Edward otworzył przed nią drzwi i patrzył, jak dziewczyna powoli wchodzi do wagonu . Zastanawiało go to, co przed chwilą usłyszał, ale wiedział, że nie powinien jej dalej wypytywać, bo tylko rozdrapałby to, co pewnie udało jej się już przynajmniej w połowie zagoić .
Podróż mijała im spokojnie. W końcu po zatrzymaniu się pociągu na pierwszej z kilku stacji, zwolniło się parę miejsc i mogli spokojnie usiąść . Deszcz wciąż lał za oknem a Ed jakoś nie mógł wyzbyć się myśli, która wciąż kłębiła się w jego głowie .... Dziewczyna wciąż myślała o wszystkich i nie rozczulała się nad sobą, ale teraz zrozumiał, jak musi jej być ciężko . Dawała wszystkim tyle ciepła, ile tylko była w stanie z siebie wykrzesać . Czy było możliwe, że dlatego, że wciąż bała się o to, jaką osoba była kiedyś ? Ciarki przebiegły go, gdy postawił się w jej sytuacji . Nawet nie wiedział kiedy, ale te kilka godzin drogi minęły mu w całkowitej ciszy i rozmyślaniu . Eva spała na miejscu naprzeciwko niego. Chwilę potem zauważył, że zbliżają się do ich stacji końcowej .
- Eva, obudź się . - potrącił ją lekko . - Zaraz wysiadamy . - Dziewczyna powoli podniosła się, wzięła swoją torbę i powlokła się w stronę wyjścia . Edward poszedł tuż za nią i po paru minutach znaleźli się na peronie .
- Jak dotrzemy do miasta ? To jednak spory kawałek stąd . - Zauważyła dziewczyna, rozglądając się za jakimś środkiem transportu .
- Chyba będziemy musieli iść piechotą . - skrzywił się Ed, gdy zauważył, że wokół stacji jest kompletne pustkowie . - To będzie gdzieś w kierunku tamtych wzgórz . - Stwierdził, wertując mapkę, którą dostali od Mustanga .
- Według skali tej mapy to będzie jakieś .... yyy.... p ... 15 kilometrów .... - zauważyła dziewczyna na co oboje skrzywili się a ponad nimi pojawiło się coś w rodzaju granatowej mgiełki ....
- No nieee, to nas pięknie urządził ! - wrzasnął Ed ze szczerym zamiarem zjedzenia mapy .
- Ed, przestań, bo nie będziemy wiedzieli, jak trafić . - stwierdziła zrezygnowanym tonem .- lepiej chodźmy, bo w takim tempie nie dotrzemy tam do jutra . Która godzina ? Ja swój zegarek mam gdzieś w torbie i nie chce mi się go szukać . - spytała, spoglądając na Elrica .
- Dochodzi 14 . Masz rację, lepiej chodźmy . - chłopak podniósł z ziemi swoją walizkę i oboje zaczęli iść jakąś polną drogą w stronę przysłowiowego "nigdzie" .
Droga trochę im zajęła, ale gdy w końcu dotarli do miasta okazało się być ono lekko mówiąc wyludnione ....
- Ciekawe gdzie są wszyscy ? Miasto nie wygląda na opuszczone ... - zastanowiła się na głos Eva i zaczęła się rozglądać po budynkach . Miasteczko było stosunkowo niewielkie - coś około 3-4 ulic, skupiających się wokół niewielkiego rynku .
- Jest jakaś gospoda . Wejdźmy, może tam się dowiemy, czemu miasto jest takie puste .- zaproponował, gdy zauważył niewielki budynek z szyldem głoszącym nazwę "THE INN" .
Eva weszła pierwsza a Edward tuż za nią .
- Dzień dobry ! Jest tu ktoś ? - weszła ostrożnie i rozejrzała się po wnętrzu .
- Witamy ! Przepraszam panią najmocniej . - z zaplecza wyszedł umięśniony mężczyzna w średnim wieku . Sprawiał wrażenie miłego, poczciwego człowieka, więc Eva bez zastanowienia ufnie podeszła .
- Znalazłyby się może jakieś miejsca w pańskiej gospodzie ? - spytała, stawiając swoją torbę obok lady, przy której stał mężczyzna .
- Oczywiście, a dla ilu osób ?
- Dla dwóch . - uśmiechnęła się dziewczyna .
- Oczywiście, nie ma spra... - zaczął mężczyzna, lecz postawił oczy w słup, gdy tylko zobaczył Eda stojącego przy drzwiach . - Ty. ... WYJDŹ STĄD POTWORZE !!!! - zaczął wykrzykiwać mężczyzna z dzikim popłochem w oczach .
- Przepraszam, ale co się stało ? - Ed podszedł do mężczyzny ze szczerym zaskoczeniem .
- Wyjdź stąd !!! Mało ci tego, co zrobiłeś z domem O'Dolea ?! - mężczyzna zaczął się cofać w stronę zaplecza, zostawiając pozostałą dwójkę w stanie kompletnego osłupienia .
- Halo, proszę pana, co się stało ?! - Eva chwyciła mężczyznę za nadgarstek i powstrzymała go przed ucieczką z izby .
- Proszę powiedzieć temu osobnikowi, aby wyszedł z mojej gospody !
- Ale proszę pana, o co chodzi ? Jestem razem z tym panem; przyjechaliśmy właśnie ze Stolicy . Mogę pana zapewnić, że on nie był tu nigdy wcześniej .
- Ale jak to możliwe ? Wygląda zupełnie jak chłopak, który był tu kilka dni temu . - mężczyzna uspokoił się trochę pod wpływem słów dziewczyny, ale nadal patrzył na Elrica z podejrzeniem.
- Może nam pan powiedzieć, o co dokładnie chodzi ? - poprosiła dziewczyna delikatnym acz stanowczym tonem .
- Przepraszam, jeżeli faktycznie popełniłem pomyłkę ... - speszył się nieco mężczyzna. - .. ale kilka dni temu przybył do naszego miasteczka pewien blondwłosy chłopak . Początkowo także zatrzymał się tutaj . Mówił, że szuka kogoś w tych okolicach; nie wiadomo o kogo do końca mu chodziło, ale któregoś dnia jeden z mężczyzn z miasteczka podczas pracy w polu widział, go rozmawiającego z jakimś wojskowym w lesie nieopodal jego domu . Następnego dnia znaleźliśmy zwłoki tego mężczyzny i jeszcze tego wojskowego , z którym rozmawiał tamten chłopak . Żona O'Dole, czyli tego mężczyzny, do którego należał dom przyszła zapłakana do mojej gospody wraz z ich małym dzieckiem. Powiedziała, że ich dom poszedł z dymem i cudem udało im się stamtąd uciec i nie widziała męża od czasu, kiedy poprzedniego dnia wyszedł w pole, więc poszliśmy go szukać, ale natrafiliśmy tylko na jego zmasakrowane ciało, ukryte gdzieś w krzakach .... - zaczął nieco nieskładnie mężczyzna . Po jego minie widać było, że jest nieco podenerwowany .
- Jeżeli to pana uspokoi możemy się rozejrzeć za tym chłopakiem . Wydaje mi się, że to po prostu ktoś trochę podobny. Mówi pan, że zatrzymał się tu kilka dni temu, tak ? Ile dokładnie - zwróciła się do właściciela .
- Ale jeżeli byłaby taka możliwość, to jednak prosilibyśmy także o nocleg, bo nie mamy gdzie się zatrzymać . - dodał chłopak, stając koło lady .
- Tak, nie ma problemu . A kiedy to było ... jakieś 2 dni temu. - mężczyzna wyciągnął z jakiejś szafki książkę wpisów, prawdopodobnie w celu sprawdzenia, czy ma jeszcze jakieś wolne pokoje . - Wybaczą państwo, ale mam tylko jeden pokój, wprawdzie dwuosobowy, ale mam nadzieję, że nie będzie to dla was problem ? - spytał, podnosząc wzrok znad książki . Oboje wymienili zakłopotane spojrzenia, ale po jakimś czasie przytaknęli . - bo co innego mogli zrobić ?...
- Ed, myślę, że powinniśmy iść i się rozejrzeć . Może ten chłopak nie zdążył jeszcze uciec zbyt daleko . - powiedziała dość cicho Eva, podchodząc do okna i opierając przedramię o jego ramę .
- Zostawmy tylko rzeczy i idziemy. - przytaknął jej Ed i wsunął swoją walizkę pod łóżko .
- Myślisz, że jeżeli zostałby gdzieś w pobliżu, o gdzie mógłby się schować ? Nie wydaje mi się, aby było tu cokolwiek, co nadawałoby się na kryjówkę . Myślę, że skoro nie ma tu żadnych jaskiń ani nic podobnego, to musiałby to być jakiś opuszczony dom, albo coś w tym stylu ... - głośno się zamyśliła i zwróciła w stronę towarzysza .
- Właśnie, po drodze mijaliśmy coś w rodzaju opuszczonej farmy, może najpierw chodźmy właśnie tam . - zaproponował, również zamyślając się nad jego potencjalnym miejscem pobytu.
- Ta jakieś 5-6 kilometrów stąd?
- Yhm .
- Faktycznie, miejsce wprost idealne . - powiedziała, szukając czegoś w torbie . - W takim razie chodźmy, bo potem może się okazać, że już go nie dogonimy . - rzuciła torbę na łóżko i wyszła z pokoju a po paru sekundach Ed podążył za nią .
Wyszli z budynku i dość szybkim krokiem skierowali się w stronę wspomnianego, opuszczonego budynku po drodze ... Nie wiadomo gdzie, ale zniknęły wszystkie chmury a dzień zrobił się wyjątkowo upalny, co było nieco dokuczliwe, podczas drogi przez pola itp. Gdzie nie było praktycznie żadnego cienia .
- Zaraz chyba oszaleję; jak to możliwe, że nagle zrobiło się TAK GORĄCO ? - zaczął marudzić blondyn . - To był czysty idiotyzm, że wyszliśmy w płaszczach . - powiedział, ściągając z siebie okrycie i odgarniając sobie włosy z czoła .
- Jak chcesz, to wzięłam ze sobą wodę . - odparła z uśmiechem dziewczyna i odchyliła lekko połę płaszcza, przez co Edward mógł zobaczyć, że dziewczyna przyczepiony do paska niewielki bidon .
- Eva, jesteś wspaniała ! - rzucił jej się na szyję z rozradowaną i typową dla siebie miną i wziął od niej przedmiot .
- Nie przesadzaj, to tylko bidon . - zaśmiała się i skierowała wzrok z powrotem przed siebie .
- Co sżę sztao ? - spytał, z korkiem od bidonu w ustach, gdyż właśnie otwierał go zębami .
- Spójrz, to już ten dom ! - wskazała na walącą się ruderę parenaście metrów przed nimi .
- Faktycznie; wejdźmy do środka, może tam będzie odrobinę chłodniej . - odparł z nadzieją w głosie i przyspieszył kroku .
Dom był bardzo mały i zbudowany z drewna ... jeżeli tak można było nazwać na wskroś przeżarte przez korniki i zapleśniałe reszki desek, które jakimś cudem jeszcze trzymały się w jednej kupie ...
Na parterze był tylko jeden pokój i kuchnia. Już na pierwszy rzut oka było widać, że dom był opuszczony już ładnych parę lat, bo jego stan był gorzej niż opłakany . Eva wyjrzała przez okno pokoju .
- Ed ! z tyłu są jakieś schody; dom chyba ma jeszcze piętro . - to mówiąc wyskoczyła przez okno na trawnik za domem i przyjrzała się konstrukcji . - Nie wyglądają na zbyt stabilne . - stwierdziła jak najbardziej słusznie, gdy zobaczyła w jakim stanie są owe schody - niektóre deski były powyłamywane, inne nie nadawały się już do tego, aby w ogóle po nich chodzić a po barierce zostało ledwie kilka wykałaczek .
- W takim razie poczekaj chwilę. Wejdę na górę i zobaczę .
- Ostrożnie ! - krzyknęła, gdy zauważyła , że deska na której stanął Ed niebezpiecznie się obruszyła .
- Czekaj, słyszę jakby ktoś był tam na górze . Sprawdzę to . - przerwał jej i podszedł do drzwi na szczycie schodów . Okazały się być zamknięte . - Chyba ktoś je zaryglował ! - krzyknął do partnerki i wywarzył drzwi z kopniaka automailem ... Wszedł do pokoju i zauważył, że ktoś właśnie wyskakuje przez okno . - Eva !!! Łap go ! - krzyknął do dziewczyny, po czym sam również wyskoczył przez okno i rzucił się w pościg.
Eva rzuciła się biegiem za nieznajomą osobą . Nie widziała jego twarzy, ale spokojnie mogła stwierdzić, że to faktycznie młody chłopak, o długich blond włosach, które były w lekkim nieładzie i właściciel nosił je po prostu tak, jak same padły mu na ramiona . Widząc, że biegiem nie będzie w stanie dogonić chłopaka, wyciągnęła coś ze swojej czarnej saszetki przy pasku, klasnęła i przyłożyła dłonie do swojej klatki piersiowej . Ku zdumieniu Eda dziewczynę spowiło jasne światło a z jej pleców nagle jakby wyrosły ... skrzydła ????
- Eva ?! - wrzasnął chłopak w głębokim zdumieniu, gdy zauważył, że dziewczyna wzbija się do lotu.- co do ... ?! - stanął i w osłupieniu wpatrywał się, jak podąża w powietrzu w stronę torów . - A więc prawdopodobnie o to chodziło Mustangowi ....
Eva wciąż jak cień podążała nad chłopakiem . Goniła go jak drapieżnik, polujący na swoją zwierzynę, lecz ku jej zdumieniu dystans pomiędzy nią a biegnąca postacią zmniejszał się tylko nieznacznie. Usłyszała dźwięk nadjeżdżającego pociągu, po czym przyspieszyła . Zauważyła, że chłopak prawdopodobnie szykuje się do skoku . Od chłopka dzieliło ja już tylko kilka metrów, lecz niestety nie udało jej się . Udało mu się w biegu wskoczyć na tył pociągu . Wiedziała, że nie ma sensu, aby nadal go gonić, bo może nie dać zbyć długo lecieć za maszyną, zawróciła więc w stronę spróchniałej chaty, spod której wyruszyła .
- Evaaa ! - usłyszała głos swojego kompana, więc zniżyła lot i wylądowała . Klasnęła w ręce i przyłożyła je do swojej klatki piersiowej . Znów spowiło ją światło, po czym wyciągnęła ze swojego ciała niewielkie ptasie pióro i schowała je z powrotem do saszetki . - Jak ty to zrobiłaś ? - zainteresował się chłopak. Był wprawdzie geniuszem w dziedzinie alchemii i niejedno już w życiu widział, ale czegoś takiego jeszcze nigdy .
- Aaa... to . - odpowiedziała po chwili, gdyż nie od razu zrozumiała o co mu dokładnie chodzi .- To nic takiego; po prostu transmutuję własne DNA i zmieniam nieco jego strukturę przy pomocy wplatania innych genów we własne łańcuchy . - odpowiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem .
- Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś potrafił zmieniać strukturę własnego DNA za pomocą transmutacji ... do tego nie użyłaś kręgu . - przyjrzał się jej "nagim" dłoniom. Nie nosiła rękawiczek, ani jakiejś specjalnej biżuterii, więc wyręczanie się gotowizną, jak na przykład w przypadku Mustanga nie wchodziło w grę . Dziewczyna musiała mieć swoje sekrety, lecz jeżeli faktycznie straciła pamięć nie mogła być tego zbytnio świadoma . Ed nie mógł jednak wyjść z podziwu, że dokonała tego z taką łatwością i na dodatek potrafiła tak umiejętnie wykorzystać dodatkową część ciała . Od razu domyślił się, że musiała mieć w tym niezłą wprawę ... - Eva, coś ci jest ?! - zaniepokoił się Ed, gdy zauważył, że dziewczyna nagle pobladła i dosłownie na jego oczach osunęła się na ziemię ... No pięknie, i co on teraz ma zrobić ?! - Eva ! Eva, słyszysz mnie ?! - chłopak zaczął lekko klepac ją po policzku . Wymamrotała coś niezrozumiałego, ale przynajmniej Edward wiedział, że nie jest z nią jeszcze kompletnie tragicznie . Bez namysłu wziął ją na ręce i zaniósł do miasteczka ...
Eva obudziła się, gdy poczuła na twarzy nieznośnie jasne światło .
- No tak ... to już chyba ranek . - odrobinę oprzytomniała i próbowała sobie przypomnieć, jak znalazła się z powrotem w gospodzie . - A .... Ed . - zaczęła, gdy zauważył, że chłopak siedzi przy oknie i czemuś się przygląda . - Straciłam przytomność, tak ? - spytała, gdy skojarzyła fakty .
- To przez tą transmutację ? - bardziej stwierdził niż spytał Elric .
- Dokładnie . Nie mogę tego robić zbyt często, bo jeżeli gdzieś się pomylę lub coś w tym stylu, mogę spowodować rozpad całego łańcucha DNA i nieumyślnie spowodować własną śmierć . Na dodatek przy każdej takiej próbie muszę nieco manipulować wagą własnego ciała, aby nie naruszyć prawa zachowania masy .Każda taka transmutacja nieco osłabia organizm i często potrzebuję po tym kilku godzin, aby dojść do siebie; czasem trwa to kilka minut a czasem dzień lub dwa, więc nie potrafię do końca określić, co się ze mną stanie po czymś takim . - uśmiechnęła się z zakłopotaniem i wstała .
- Co tam dokładnie się stało ? Nie dogoniłaś go, prawda ? - spytał Ed, przypominając dziewczynie o całej misji .
- Niestety nie . Niefart, bo akurat w tym momencie przejeżdżał pociąg i chłopakowi udało się do niego wskoczyć .... Tak na dobrą sprawę nawet nie wiemy, czy trafiliśmy na właściwą osobę .
- Ale po co niby miałby uciekać, gdyby nie miał do tego konkretnego powodu ? - zauważył słusznie Ed .
- Nie możemy na razie wykluczyć żadnej z tych opcji . - westchnęła i wyciągnęła ze swojej torby jakąś koszulę, którą założyła zamiast swojego płaszcza . - Myślę, że popytamy paru ludzi w okolicy i możemy wracać do Central City, nic tu po nas, jeżeli i tak chłopak uciekł .
- Fakt . Chodźmy na rynek popytać miejscowych a potem możemy się zbierać .... Rozejrzyjmy się na mieście za jakąś budką telefoniczną i powiadommy Mustanga, że wracamy . -
Oboje wstali i wyszli z gospody, kierując się w stronę rynku .
- Ed, chyba mamy budkę telefoniczną . - zaczepiła go Eva i wskazała na niewielką kabinę na końcu ulicy .
- W takim razie chodźmy .
Ed wszedł do kabiny, wykręcił numer do biura Generała Brygady Mustanga i zaczął czekać . Po parunastu sekundach nadal nie miał żadnej odpowiedzi, o dziwo nie było także sygnału .
- Edward, czekaj chwilę; kabel jest zerwany . - zauważyła Eva wchodząc za budkę telefoniczną .
Klasnęła w dłonie i na nowo połączyła dwa przerwane kawałki kabla . - Spróbuj teraz . - odkrzyknęła do Edwarda a ten ponownie wybrał numer .
- Czekaj, jest sygnał . - odpowiedział jej, gdy ze słuchawki wydobył się cichy dźwięk .
- Podgenerał Mustang, słucham . - zaczął Flame Alchemist znudzonym tonem .
- Hej Mustang; słuchaj, jesteśmy właśnie w tym miasteczku na południu, ale wygląda na to, że już za wiele tu nie zdziałamy, więc wracamy do stolicy .
- Co tam dokładnie się stało ? - wyglądało na to, że mężczyzna odrobinę się ożywił .
- Nie jesteśmy do końca pewni, ale wygląda na to, że jakiś przyjezdny zamordował kilka osób i spalił czyjś dom . Już prawie go mieliśmy, ale nie udało nam się go dogonić, bo udałomu się wskoczyć do jakiegoś pociągu .
- Macie coś na temat tego osobnika ?
- Niewiele, ale wygląda na to, że szukał tu kogoś konkretnego i przebywał nieopodal miasteczka przez kilka dni . Z tego, co mówią tutejsi musiał być do mnie podobny, bo kilka osób wzięło mnie za tego faceta .... - Roy przysłuchiwał się spokojnie relacjom blondyna, lecz ostatnie zdanie wywołało w nim coś w rodzaju poruszenia, co nawet Ed wyczuł przez słuchawkę telefonu . - Mustang, coś się stało ? - spytał zdziwiony lecz nie otrzymał zbyt jasnej odpowiedzi .
- W takim razie wracajcie . Zdasz mi raport na miejscu . Do zobaczenia . - zakończył rozmowę krótkimi równoważnikami zdań i się rozłączył .
- A jemu co znowu ? - spytał się w słuchawkę Edward i ją odłożył .
Wprawdzie na rynku nie dowiedzieli się niczego nowego, ale pozwoliło im to nieco ogarnąć sytuację i sporządzić jako takie notatki z akcji . Po jakiejś godzinie stwierdzili, że dalsze pytanie ludzi nic im nie da, więc poszli do gospody po swoje rzeczy i udali się na pociąg ...