Ancyum 2
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 13:23:12
Od trzech godzin siedział w laboratorium. Słońce już zachodziło, a on nadal pracował. Szukał. Musiał cos z tym zrobić. Musiał znaleźć coś, co odwróci proces zapłodnienia tego mieszańca. To wszystko było nie tak jak powinno.
"Jak mogłeś Iason? Jak mogłeś zrobić dziecko temu głupiemu mieszańcowi?" - myślał mieszając zawartości kolejnych buteleczek z dziwnymi substancjami. " Jak śmiałeś mnie jeszcze prosić o opiekę nad tym...Tyle lat, Iason...Tyle lat jestem blisko ciebie. Tyle lat żyję dla ciebie. To ja powinienem nosić twoje dziecko. Ja! Nie ten cholerny pieszczoch. Dla ciebie zrobiłbym wszystko. Nie tylko ty poznałeś co to uczucia. Phi! Jaki ze mnie głupiec...Gdybym cię tak bardzo nie pragnął, nie chciałbym szybkiej akceptacji Jupitera i nie zostawiłbym tego u ciebie. Teraz to dziecko...Nienawidzę go!" Raoul uderzył wściekły dłonią w stół. "Nienawidzę tego kundla! Mam nadzieje ,że wiesz jak smakuje nieodwzajemniona miłość, Iason. Tylko trochę czasu i znajdę to ,czego szukam i nie będzie problemu. Nie będzie problemu..."



* * *



Iason siedział na brzegu łóżka i gładził delikatnie Rikiego po głowie. Mieszaniec zmęczył się płakaniem i zasnął. Tak, to prawdopodobnie był jeden z jego najgorszych dni w życiu. Jeżeli nie najgorszy. I co teraz? Co on ma robić? Nigdy wcześniej głowa syndykatu nie miała styczności z ciężarnym mężczyzną. "Riki...mój kochany Riki..." Teraz Riki go znienawidził. A to dopiero początek. Czeka ich jeszcze około sześciu miesięcy. Popatrzył za okno na Tanagurę. Miasto wyglądało przepięknie w zachodzącym słońcu, które zaczynało topić się w morzu. O tej porze Riki zazwyczaj siedział na tarasie i palił papierosa żegnając dzień. Około dwie , trzy godziny później tak samo witał noc. Pochłonięty myślami Iason nie zauważył kiedy oczy bruneta się otworzyły. Z rozmyślania wyrwał go cichy szept.
- Iason?
Odwrócił się i spojrzał na zaspaną twarz Rikiego.
- Dobry wieczór. - uśmiechnął się ciepło do niego.
- Dobry. Już wieczór? Tak długo spałem?
- Tak.
Riki podniósł się i usiadł na łóżku.
- Wiesz co, Iason?
- Hm?
- Miałem dziwny głupi sen. Śniło mi się ,że wróciłeś wcześniej i powiedziałeś mi, że jestem w ciąży. Głupie, co nie? - zaśmiał się Riki patrząc na twarz Iasona. - I wiesz...ten sen był taki realny. Tak jak...jak...Nie sen. Ale to przecież był sen.
Iason spoważniał wpatrując się w Rikiego przepraszającym wzrokiem.
- To był sen, prawda? - zapytał brunet śmiejąc się nerwowo.
Blondie spuścił wzrok.
- Prawda? Tylko głupi sen... - zapytał raz jeszcze mieszaniec tyle, że teraz był to cichy szept. Po chwili Riki zaczął się histerycznie śmiać. Iason patrzył na niego zaniepokojony.
- Kurwa, ale ja jestem głupi. - powiedział Riki. - Przecież to oczywiste, że to nie sen. A wiesz czemu? Bo odką cię poznałem, wszystkie najbardziej popierdolone sny staja się jawą. - odpowiedział z goryczą.
Iason wstał z łóżka i w milczeniu wyszedł do salonu. Czuł się podle. Czuł się winny. Doprowadził do tego, że jego zwierzątko gardzi nim bardziej niż poprzednio, zanim dał mu rok wolności. Wszystko spieprzył. Nawet nie zapytał Rikiego czy on by chciał mieć w ogóle dziecko. A on? On chciał, myślał o tym, choć wydawało mu się to absurdalne. Teraz jest to faktem. Riki jest z nim w ciąży i urodzi mu dziecko. A Jupiter...Co na to Jupiter? Iason usiadł w fotelu. Wziął czarny pilot ze stoliczka i wcisnął czerwony przycisk. Ściana [przed nim się rozsunęła ukazując pięknie rzeźbiony kominek z marmuru, w którym po chwili zapłonął ogień. Blondie wpatrywał się w czerwono- żółte języki płomieni zastanawiając się nad reakcją Jupitera na wiadomość, że zostanie "dziadkiem". "Dziadek Jupiter"- zaśmiał się w duchu Iason.
- Te płomienie są aż tak zabawne? - dobiegł go znajomy głos. Odwrócił się w stronę drzwi i zobaczył Katze. Był tak zamyślony, że nie zauważył jego przybycia.
- Nie. Zamyśliłem się. - odparł Blondie.
- Dzisiaj zamyślasz się wyjątkowo często.
Iason westchnął głęboko.
- Mam ku temu powody.
Katze w milczeniu podszedł bliżej Iasona.
- Czemu chciałeś mnie widzieć? Coś się stało?- spytał.
- Tak. Riki...
- Co z nim?
- On...Myślę ,że wolałby porozmawiać o tym z tobą sam na sam. Uważam ,że potrzebuje kogoś by pogadać. Kogoś, komu ufa. Wiem, że macie ze sobą dobry kontakt. W końcu obaj jesteście ze slumsów.
- ...Gdzie on jest? - zapytał rudowłosy.
- W sypialni.
Katze skierował się do pokoju. Zastał Rikiego siedzącego na tarasie i palącego tradycyjnie wieczornego papierosa.
- Witam. - rzucił.
Riki odwrócił się z jego stronę.
- Katze...cześć. - powiedział beznamiętnie brunet.
- Cóż za brak entuzjazmu? - Katze podszedł do niego. - Co się dzieje, Riki? Iason zadzwonił do mnie godzinę temu i kazał przyjść. Mam z tobą pogadać, ale jeszcze nie wiem o czym.
Riki westchnął głęboko.
- Tak, właściwie...to czemu nie? Możemy pogadać.
- No więc?
- Jestem w ciąży z Iasonem. - odpowiedział Riki.
Katze wpatrywał się w Rikiego zdziwionym wzrokiem. "Zapewne tak samo wyglądałem ja, gdy mi Iason o tym powiedział" - pomyślał brunet.
Rudowłosy uśmiechnął się do niego.
- Wiesz, Riki, oboje zapewne wiemy, że kobiet na Amoi jest bardzo mało. Ale jednak są i posiadają pewne właściwości, które w znacznym stopniu różnią je od mężczyzn. Podstawową różnicą między mężczyzna a kobieta jest to, że ona może urodzić dziecko, a ty...jakby ci to powiedzieć...nie.
- Katze, ja wiem dobrze czym się różni baba ode mnie!
- Dobrze, więc o co chodzi, oprócz tego ,że naturalnie jesteś w ciąży. - spytał ze śmiechem Katze.
- Katze...Ja naprawdę jestem w ciąży. - powiedział z poważną mina Riki.
- Acha...to kiedy rozwiązanie? Wybraliście już imię? - Pytał rudowłosy nadal się śmiejąc. Wciąż myślał ,że Riki z niego żartuje. Jednak widząc ,że poważna mina Rikiego się nie zmienia przestał się śmiać.
- Co ty bredzisz?...J...jak to możliwe?
Riki zaciągnął się papierosem po czym wolno wypuścił dym.
- Ten Blondie...no jak mu tam...Romul? Ramol?
- Raoul?
- No właśnie, ten co pieprzy umysły, wynalazł jakieś badziewie, które pozwala zajść mężczyźnie w ciążę.
- ...
- No i wczoraj wypiliśmy to nieświadomie i za jakiś czas będzie nas więcej.
Katze popatrzył na Rikiego z politowaniem.
- Tak, Riki...ale zauważ ,że to by miało sens, gdyby Iason był płodny i doszło miedzy wami do zbliżenia.
Riki spojrzał z udawanym zaskoczeniem na niego.
- No co ty? A ja, głupi ,naiwnie wierzyłem ,że to ,kurwa, niepokalane poczęcie! - powiedział sarkastycznie Riki.
Rudowłosy oparł się ciężko o barierkę i wyciągnął z kieszeni papierosy. Wziął jednego i zapalił.
- Nadal nie rozumiem. - powiedział.
- Iason ci wyjaśni. - rzucił mieszaniec.
Zaległa chwila ciszy.
- ...Ciekawe... - rzekł Katze wydmuchując niebieskawą strużkę dymu.
- ...?
- ...Ciekawe jak to będzie wyglądać.
- No jak to? Normalnie. - prychnął Riki. - Urośnie mi brzuch i cycki chyba i...
- Nie, ja myślałem o dziecku. Ciekawe połączenie. Zwierzątko ze slumsów i rasowy Blondie, ukochane dziecię Jupitera. - odpowiedział rudowłosy.
- O, na pewno ciekawie. - żachnął się czarnooki.
W tej chwili rozległo się głośne burczenie w brzuchu mieszańca.
- No, chyba czas na jedzenie. Zjesz ze mną? - zapytał rudowłosego.
- A Iason? Nie jest głodny?
- Iason jest już dużym chłopcem i sam sobie coś zrobi. Mam go dość. Ciągle nie wyżyty. Co ja sługa jestem ? - narzekał Riki.
- Dobra, nie gadaj tyle, bo cię usłyszy i będziesz miał problem. Idź zrób kolację.
Obydwaj przeszli do kuchni.
- Może być odgrzana pizza z pieczarkami, serem tuńczykiem?- spytał Riki
- Tak. Jak skończysz, to przynieś do salonu. - to mówiąc Katze wymaszerował do wielkiego pokoju. Podszedł do Iasona i usiadł naprzeciwko niego.
- Rozmawiałem z nim, ale...mógłbyś mi to wytłumaczyć? Jak to możliwe?
Iason przeniósł na niego zmęczony wzrok.
- Raoul wynalazł Ancyum, środek, który pozwala na zapłodnienie mężczyzny przez drugiego mężczyznę. Stąd u Rikiego ciąża. Zapewne już ci o tym powiedział.
- Ale skąd macie pewność? - dopytywał się Katze niezwykle poruszony sprawą.
- Rozmawiałem o tym dzisiaj z Raoulem. Potwierdził moje obawy. U mężczyzn ciąża przebiega znacznie szybciej niż u kobiet. Tak więc za około sześć. miesięcy Riki urodzi.
Siedzieli w ciszy. Słychać było tylko dźwięki obijających się naczyń i głośne wyzwiska Rikiego dochodzące z kuchni. Po chwili poczuli smakowity zapach pizzy. Oboje byli głodni. Katze od kilku godzin pracował i nie miał czasu na jedzenie, a Iason całe popołudnie przesiedział przy mieszańcu i również nic nie jadł od czasu skromnego posiłku wczesnym popołudniem.
- Katze?
- Hm?
- On mnie nienawidzi, prawda?
- ...Nie. Myślę ,że jego uczucia do ciebie się nie zmieniły. Jest zdezorientowany. Ty bys nie był na jego miejscu? Teraz trochę narzeka. Biorąc pod uwagę jego stan, to normalne i szybko mu przechodzi.
Iason westchnął głęboko.
- Tak...Riki i jego uczucia do mnie...Wątpię czy on...
- Na twoim miejscu nie odrzucałbym tej myśli od siebie.
- Sugerujesz coś?
- Czas pokaże. - odpowiedział tajemniczo rudowłosy.
Po kilku minutach do salonu przyszedł Riki z gorącą pizzą i dwoma talerzami. Jeden z nich postawił przed Katze a drugi obok niego.
- Proszę! Coś do picia?
- Kawę.
Riki już miał się odwrócić, ale wyraz twarzy rudowłosego przypomniał mu jeszcze o jednej osobie.
- ...Iason?
Blondie podniósł wzrok na mieszańca.
- Chcesz coś do picia?
Blondie skinął głową.
- Lekką kawę ,Riki.
Brunet pobiegł do kuchni. Zaległa cisza, którą przerwał Katze.
- Zobaczysz. Jeszcze dziś będzie się pieścił. Teraz jest naburmuszony, ale jak już mówiłem, to minie.
Iason znowu przeniósł wzrok na ogień płonący w kominku i powiedział:
- Mam nadzieję, Katze. Mam taka nadzieję.
- Iason...jeszcze co do Ancyum...jak to się stało ,że...zaczął rudowłosy .
- Przecież ci powiedziałem.
- Powiedziałeś, że Raoul wynalazł tą substancję ,która spowodowała u Rikiego ciążę, ale... - tu Katze zawiesił głos. Trochę głupio było mu pytać jak się ma sprawa z Blondie.
- Ale jak mogło do tego dojść skoro jestem bezpłodny, tak? - dokończył Iason widząc jego zakłopotanie.
- T...Tak.
Iason poprawił się na kanapie.
- Otóż widzisz, Katze. Substancja Raoula sprawia ,iż każdy Blondie po jej wypiciu mógłby być ogierem rozpłodowym. Tak to wygląda i...
W tej chwili dał się słyszeć głośny trzask szafki w kuchni i zdenerwowany głos Rikiego.
- Gdzie jest ten kurewski cukier?! - kolejny trzask. - Ja tu cholera zwariuję!!!
Obaj zwrócili głowy ku wejściu do kuchni. Riki chodził od szafki do szafki szukając cukru, klnąc przy tym soczyście.
- Jak długo będą trwać u niego zmiany nastrojów? - spytał Katze.
- Prawdopodobnie do końca ciąży.
- Dasz z nim radę?
- Tak. Skoro go wytresowałem to temu też podołam. - stwierdził z pewnością siebie blondyn.
- Ale Iason, to już nie jest walka z jego buntem, tylko ciąża.
- Wiem, Katze. - odpowiedział cicho Blondie. - Katze, jesteś jedna z niewielu osób, którym ufam. Nie mów o ciąży nikomu. Chciałbym także byś miał na niego oko. Mogę na ciebie liczyć?
- Oczywiście. - skinął głową rudowłosy.
Chwilę potem Riki wrócił do salonu z dwiema eleganckimi porcelanowymi filiżankami.
- Proszę . - powiedział stawiając je przed mężczyznami. - Niestety nie znalazłem cukru. - Riki uśmiechnął się przepraszająco.
- Nic nie szkodzi. - rzekł Iason. - Ja nie słodzę kawy.
- Ja tez nie. - uśmiechnął się Katze.
- To dobrze.
Riki usiadł koło Iasona i położył mu głowę na ramieniu. Blondyn lekko zdziwiony tak szybką zmiana nastroju u swojego zwierzątka objął go jednym ramieniem i przytulił do siebie. Katze uśmiechnął się lekko na ten widok. Iasonowi brakowało jeszcze dziecka na kolanach. Byłby to niemal idealny portret szczęśliwej rodziny. Dwaj tatusie i maleństwo. Katze szybko wypił swoją kawę i skosztował odgrzanej pizzy po czym oświadczył ,że musi się zbierać , gdyż ma jeszcze kilka spraw do załatwienia. Iason i Riki zostali sami. Wpatrywali się objęci w płomienie skrzące się w kominku. Iason powoli sączył swoja kawę. Dziwne. Minęło zaledwie parę godzin odkąd zdał sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się oboje znaleźli a już zdarzył się do niej przyzwyczaić. Ba, czuł z jej powodu nawet radość. Wiedział, że ich położenie nie jest za ciekawe i mogą mieć bardzo poważne problemy, ale tu chodziło o dziecko. Jego dziecko i Rikiego. Coś, co na zawsze ich ze sobą połączy. Jeszcze zanim spotkał Rikiego zastanawiał się jak to jest być ojcem. Mieć własne dzieci. Chyba nawet lubił dzieci. Przedstawiały dla niego radość z życia, beztroskę. Trochę trudno było mu wyobrazić jego własne dziecko. Jednak patrząc na Rikiego wiedział, że na pewno będzie ono śliczne. Uśmiechnął się do siebie na tą myśl. Ponadto Riki najwyraźniej miał teraz dobry humor. Siedział tu teraz przy nim z zamkniętym oczyma .Iason delikatnie przesunął wierzchem dłoni po jego policzku a następnie pocałował w czoło. Mieszaniec uchylił powieki i uśmiechnął się delikatnie.
- Już się nie gniewasz? - spytał Iason.
Riki nieco spuścił wzrok.
- Chyba nie.
- Na pewno? - dopytywał się Blondie.
Brunet podniósł głowę i spojrzał na swojego Pana.
- Nie wiem, Iason Nigdy nie spodziewałem się takiego czegoś. ... Mam żal do ciebie. Ja potrzebuję czasu by się z tym...oswoić jakoś.
Iason schylił się i pocałował go delikatnie w usta.
- Dobrze, Riki. Ale pamiętaj, że jestem przy tobie. - wyszeptał.
Riki otworzył szerzej oczy i spojrzał lekko zdumiony na Iasona. "Jestem przy tobie". Nigdy wcześniej od nikogo tego nie słyszał. Nawet od Guya, z którym spędził dzieciństwo i wiek młodzieńczy. Teraz słyszy to od mężczyzny, który go zniewolił. Od Blondie, głowy syndykatu Tanagury, ukochanego syna Jupitera. Od słynnego Iasona Minka. Po chwili uśmiechnął się i wtulił w ramię Iasona.
- Spać mi się chce. - powiedział.
Blondie bez słowa wstał, odstawił swoją kawę, a następnie wziął na ręce mieszańca i zaniósł do ich sypialni. Położył go na miękkim łożu i przykrył kołdrą. Potem rozebrał się i wsunął pod przykrycie kładąc się obok Rikiego. Przytulił ciało mieszańca do siebie.
- Dobranoc, Riki. - pocałował bruneta w czoło.
- Dobranoc ,Iason. - odpowiedział sennie Riki po czym obydwoje po niedługim czasie odpłynęli w ramiona Morfeusza.


* * *



Kolejne dwa tygodnie upłynęły spokojnie nie licząc kilku awantur spowodowanych nerwowością Rikiego. Iason znosił wszystko w milczeniu. Przyzwyczaił się do zmiennych nastrojów swojego zwierzątka. Riki natomiast jadł i spał coraz więcej. Podczas wspólnej kąpieli Blondie zauważył już lekkie zaokrąglenie jego brzucha. Nie skomentował tego nie chcąc denerwować mieszańca Czasem wpadał do nich Katze z wizytą. Rozmawiał wtedy zazwyczaj z Rikim o jego samopoczuciu, o ciąży, o jego stosunkach z Iasonem. Wiedział, że to dziecko coś zmieni. Już samo istnienie ciąży wprowadziło zmiany w ich związku. Ich obraz jako Pana i zwierzątka przeobrażał się w coś silniejszego, pełniejszego. W obraz...małżeństwa? Iason częściej bywał popołudniami w domu "doglądając" Rikiego. Natomiast Katze nieraz prowadził z mieszańcem zacięte dyskusje na temat odpowiedniego trybu życia w stanie błogosławionym...
- Riki, rzuć to palenie. Nie powinieneś!
- Tak, tak, Katze. - odpowiedział lekceważąco Riki zaciągając się papierosem.
- Riki, ja mówię poważnie. - syknął Katze. - Nie możesz palić będąc w ciąży!
Brunet popatrzył na brokera po czym wybuchnął śmiechem pokazując tym samym jak bardzo wziął sobie do serca rady rudowłosego.
- Phi! A kto mi zabroni? - parsknął.
- Chociażby ja! - odezwał się niski zmysłowy głos za jego plecami.
Riki odwrócił się i spojrzał gniewnie na Iasona, który od początku dyskusji stał u wejścia na taras przysłuchując się.
- Spadaj! Pytał cię kto? - fuknął
- Uważaj ,Riki... - zaczął Blondie powoli wchodząc na taras.
- Bo co? To ja noszę dziecko, nie ty, więc odwal się!
- To dziecko jest też moim dzieckiem, mój drogi i radzę ci mnie posłuchać. Wolałbym by nie narodziło się ono nieco...wybrakowane przez twój głupi nałóg. - Mink obdarzył go zimnym spojrzeniem, pod wpływem którego Rikiemu stanęły wszystkie włoski na karku. Mimo to
mieszaniec nie zareagował na słowa blondyna tylko mocniej się zaciągnął patrząc wyzywająco prosto w oczy swojego Pana.
- Zgaś tego cholernego peta!!! - syknął Iason.
- Pierdol się! - rzucił mu Riki i robiąc mu na złość zaciągnął się jeszcze raz.
- Sam tego chciałeś. - to mówiąc Iason wyrwał mu papierosa, ściągnął spodnie i trzymając go mocno przy ścianie obdarzył kilkoma mocnymi klapsami w dwie kształtne półkule mieszańca sprawiając, że skóra na nich przybrała kolor dojrzałych pomidorów.
Kwestia palenia została rozwiązana.

Wieczorem, w połowie trzeciego tygodnia rozległ się cichy dzwonek do drzwi. Iason odłożywszy właśnie czytaną książkę, podniósł się z fotela i podszedł by odebrać domofon.
- Iason Mink, Słucham?
- Raoul z tej strony. Mogę wejść? - odezwał się głos po drugiej stronie.
- Oczywiście. Wchodź!
Po chwili do mieszkania wszedł Raoul. Rozejrzał się po salonie.
- Gdzie Riki? - spytał.
- W łazience w sypialni. Kąpie się. A o co chodzi?
Drugi Blondie trochę się zawahał.
- Ja...Jest coś...Chcę o tym z tobą pierwszym porozmawiać. W końcu Jesteś jego właścicielem...
- Słucham .
Blondyn upewniwszy się ,że drzwi do sypialni są dobrze zamknięte usiadł na kanapie.
- Myślę, że znalazłem wyjście, Iason. - powiedział.
Iason spojrzał na niego zdziwiony.
- Wyjście skąd? O czym ty mówisz?
- O ciąży, Iason. Wiem, co zrobić. Długo myślałem jak to odwrócić.
- Odwrócić?
- Tak...Przerwać ciążę i odwrócić zmiany, które zaszły w ciele Rikiego. Wystarczy, że rozpuścisz to w szklance wody i każesz mu wypić. - to mówiąc wyjął z kieszeni zapakowaną szczelnie pigułkę. - Przez ostatnie tygodnie wciąż pracowałem nad jej formułą. Proszę, daj mu to nim będzie za późno. Teraz jeszcze można coś zrobić. Ciąża rozwija się bardzo szybko.
Iason wpatrywał się w małe zawiniątko. "Przerwać ciążę..."
- Raoul, czy ty wiesz o co mnie prosisz? Chcesz bym uniemożliwił narodziny dziecka. Mojego dziecka, Raoul! To nie jest jakieś tam dziecko!
Raoul popatrzył na niego zdziwiony. "Dziecka? To przecież bękart tego głupiego mieszańca...Iason, na Boga! Opamiętaj się!"
- Nie dasz mu tego?
- Nie.
- Ale...
- Ja chcę tego dziecka, Raoul! Chcę tego dziecka! - powiedział stanowczo Iason.
- ...On też tak myśli? Riki też chce tego dziecka?
Iason milczał. "Właśnie...czy on tez tego chce?"
- Może on myśli inaczej? W końcu, to on będzie rodził to...dziecko, nie ty, mój drogi. Pomyśl o nim. Zależy ci na nim i na waszym... dziecku, ale pomyśl, jak on będzie się czuł potem. Teraz nie widać po nim, że jest w ciąży, ale z czasem , i to wcale nie tak długim, będzie to coraz bardziej widoczne. Jego ciało się zmieni. Tobie może będzie obojętny jego wygląd, ale jemu nie, Iason. Będzie czuł się poniżony. Znienawidzi siebie i ...ciebie. Może się załamać nerwowo. Chcesz tego? Chcesz by czuł się upokorzony?
Iason w dalszym ciągu milczał.
- Iason, wiem, że ta decyzja nie jest dla ciebie łatwa. Wiem, że nie dbasz o siebie, ale zadbaj o niego.
- Chcesz by to wypił, tak? - odezwał się Blondie.
- Tak. Tak będzie najlepiej.
- To sam mu zanieś i daj. To on nosi to dziecko i to on powinien zadecydować o tym.
- Dobrze, porozmawiam z nim. Jednak to ty jesteś jego Panem i powinieneś podjąć decyzję, która będzie korzystna dla was obu, a najbardziej dla niego. Co jeśli się zgodzi, Iason?
- To będzie jego decyzja. Zrobi co chce. Nie będę go namawiał do urodzenia dziecka. - odpowiedział cicho Mink.
- Uważam , że lepiej by tak było. Nikt nigdy nie miał na Amoi do czynienia z brzemiennym mężczyzną. To pierwszy raz i mogą zajść problemy...nawet bardzo poważne problemy...Rozumiesz co chcę powiedzieć?
- Tak. Ale jak już powiedziałem, nie ze mną o tym rozmawiaj. Riki jest w sypialni. - rzekł Iason po czym odwrócił się i odszedł w stronę wielkiego okna.


* * *




Riki stał pod prysznicem. Gorąca woda spływała po jego ciele. Powoli namydlał swoje ramiona, potem klatkę piersiową. Na koniec jego ręce dotarły do brzucha. Delikatnie zatoczył na nim koło czując niewielkie zaokrąglenie." Ciekawe czy Iason zauważył"- pomyślał. Gdy się dowiedział dwa i pół tygodnia temu, ż e jest w ciąży był wściekły. Był wściekły, że to musiało spotkać właśnie jego. Teraz jest inaczej. Owszem, nadal czuł się dziwnie, ale zdążył już się oswoić z myślą, że za jakiś czas urodzi własne dziecko. W dodatku Iason i Katze tak o niego dbali. Z Katze mógł zawsze o tym porozmawiać, a Iason spełniał wszystkie jego zachcianki i był przy nim. Riki wiedział, że nie zostanie sam w tej sytuacji. Po dokładnym umyciu się zakręcił kurki. Wyszedł z kabiny prysznicowej i stanął na wadze.
- Osiemdziesiąt kilo...Znowu mi przybyło... - westchnął
Założył biały szlafrok i wyszedł z łazienki. Jakież było jego zdziwienie, gdy w sypialni zastał siedzącego w fotelu Raoula.
- T...ty...co tu robisz? Iason jest w salonie. - wyjąkał.
- Wiem. Ale ja przyszedłem do ciebie. - to mówiąc Raoul obleciał wzrokiem mieszańca od stóp do głowy. Musiał przyznać, że jednak brzydki nie był. Zwłaszcza gdy kąpiąca z mokrych włosów woda spływała po jego twarzy. Blondie wyjął z kieszeni pigułkę.
- Czy wiesz, co to jest, Riki? - zapytał.
- Tabletka na ból głowy?
Blondie uśmiechnął się nieznacznie.
- Blisko. Ta tabletka jest rozwiązaniem twoich problemów.
- Tak? A których? Ostatnio mam ich coraz więcej. - powiedział z sarkazmem brunet.
- Takich jak na przykład poranne mdłości, przybieranie na wadze...jednym słowem - ciąży.
- ...Nie rozumiem.
- Proponuje ci lek przerywający ciążę. Jeśli to weźmiesz, o ciąży będziesz mógł poczytać sobie w książce, a wszystkie zmiany w twoim organizmie ulegną odwróceniu. Pomyśl tylko...Nie będziesz miał brzucha, nie będziesz wyglądał jak wybryk natury. Co ty na to? Myślę, że sobie nie odmówisz...
" Iason...on chce tego? Nie rozmawialiśmy o tym..."- pomyślał mieszaniec.
- A Iason? To on kazał ci tu przyjść z tym...czymś?
- Nie. Wie z jakiego powodu przyszedłem. Prawdę mówiąc on nie jest za przerwaniem ciąży, ale pozostawił decyzję tobie. Zawsze był nieco dziwny...- dodał szeptem Raoul. -Więc?
- Skoro on tego nie chce, to ja tez nie. - odparł pewnie Riki.
Raoul uśmiechnął się do siebie.
- Cóż za lojalność...Od kiedy robisz to, co Iason chce? Czy wszystko, czego on chce jest korzystne dla niego? Przez ciebie ma problemy. Sam fakt trzymania cię jako zwierzątko przez trzy lata jest dużym problemem dla niego. On ci tego nigdy nie powie, ale taka jest prawda, Riki. Jeśli Jupiter dowie o ciąży, a dowie się na pewno, sytuacja Iasona będzie...niezbyt wesoła. Może utracić swoja pozycję społeczną albo co gorsza będzie czekała go modyfikacja mózgu. - Raoul wstał i powolnym, acz pewnym krokiem przechadzał się po pokoju. - Ty go niszczysz, Riki. On zasługuje na kogoś lepszego...
- Na przykład... na ciebie? - zapytał Riki.
Raoul przystanął i odwrócił się w jego stronę.
- Być może. Jednak jest z tobą i na twoim miejscu starałbym się szkodzić mu jak najmniej...Albo i w ogóle. Dobrze się nad tym zastanów. On i tak wiele ryzykuje sypiając z tobą.
Blondie podszedł do mieszańca wyciągając do niego rękę z pigułką.
- Rozpuść to w przegotowanej wodzie i wypij. Nie bój się. To nic nie boli. Zrób to dla Iasona. - powiedział po czym opuścił sypialnię zostawiając Rikiego samego z jego myślami. Przechodząc przez salon zwrócił się do Iasona:
- Będzie potrzebował szklanki wody przegotowanej. Ja już musze iść. Jakby po wypiciu tego miał jakieś problemy, dzwoń. Postaram się tez wpaść do was jutro.
Wyszedł.
Iason nalał wody do szklanki i poszedł do sypialni. Riki siedział na łóżku. Na malutkim stoliczku przed nim leżała pigułka. Blondie postawił szklankę obok niej.
- Wiesz, czego chcesz? - zapytał szeptem bruneta.
Riki spojrzał na jego poważną twarz, na której widać było... smutek? "Zrób to dla Iasona."
- Tak. - powiedział i wrzucił do szklanki pigułkę. Woda zaczęła się pienić i przybrała jasnozielony kolor. Iason odwrócił wzrok.
- Jak wypijesz...to jestem w salonie. - podszedł do drzwi. - Tylko Riki...
- Hm?
- Potem już nie będzie odwrotu. Zrób to, co uważasz, że jest dla ciebie najlepsze.
Blondie opuścił sypialnię.
Riki siedział i wpatrywał się w zielonkawą ciecz wewnątrz szklanki. "Zrobić to, co dla mnie najlepsze..." Wziął szklankę i wstał. Wyszedł na taras. Rozejrzał się po oświetlonej Tanagurze. " Za dnia nic specjalnego, w nocy taka piękna". - pomyślał.
Jeszcze raz spojrzał na trzymana w ręku szklankę. Podjął decyzję.
- Twoje zdrowie, Iason!
Opróżnił szklankę i wrócił do pokoju. Puste naczynie postawił na stoliczku.


* * *



Iason siedział na kanapie i czekał. Czekał aż Riki wyjdzie i powie mu jaka podjął decyzję. Czuł dziwny lęk. Bał się widoku pustej szklanki. Czy to on mógł zadecydować? Tak, ale nie chciał. On by nie pozwolił Rikiemu nawet spojrzeć na pigułkę. Riki by go..."Riki...Czemu nie wychodzi? Minęło już piętnaście minut. Stało się coś?" Przed oczami pojawiły mu się obrazy nieprzytomnego mieszańca leżącego na podłodze czy zwijającego się z bólu. "Nie, idę."

Riki znowu siedział na łożu i patrzył na pustą teraz szklankę zastanawiając się, czy aby rzeczywiście słusznie zrobił. "...on nie jest za przerwaniem ciąży..." Słowa Raoula wracały do niego raz po raz. Trudno. Stało się. Nagle drzwi do sypialni się gwałtownie otworzyły. W progu stał Iason.
- Riki, nic ci nie... - zamilknął gdy jego wzrok padł na opróżnione naczynie. Czuł jakby cos w nim pękło. Czuł ból, który pojawił się w sercu. " A więc jednak..."
- Wszystko...w porządku? - wyszeptał.
- Tak. - odpowiedział mu Riki, który zauważył na jego twarzy cień bólu, gdy Iason patrzył na szklankę. Wstał i podszedł do niego. Wtulił się w jego klatkę piersiową.
- Podjąłeś swoja decyzję - rzekł smutno Blondie.
- Tak, Iason. - Riki czuł szybsze bicie serca swego Pana. Czuł jego smutek, żal, mimo że Iason nic szczególnego nie powiedział. " Więc to prawda...On naprawdę nie chciał..." - Tylko...- wtulił się mocniej w blondyna. - ...tylko nie polecam podlewać tym kwiatków. Tą jukę na tarasie trzeba wyrzucić. Szybko zwiędła.
Iason złapał go za ramiona i odsunął od siebie. Spojrzał mu głęboko w oczy. Dwa czarne węgielki patrzyły na niego ciepło, a usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Serce Iasona zaczęło bić jeszcze szybciej niż poprzednio.
- Riki...ty...nie wypiłeś tego? - zapytał z nadzieją w głosie.
Riki pokręcił tylko przecząco głową. Iason poczuł ulgę zalewającą jego serce.
- Żałujesz? - spytał mieszaniec.
W odpowiedzi został obdarzony spojrzeniem jakiego jeszcze nigdy nie widział u Iasona. Było ono pełne ciepła. Pełne szczęścia. Pełne...miłości? Blondie beza słowa przytulił go mocno do siebie całując w czubek głowy. Trwali w takim uścisku przez długa chwilę ciesząc się swoją bliskością.
- Iason? - zaczął Riki.
- Hm?
- Jestem trochę głodny. - mieszaniec podniósł głowę i spojrzał na blondyna.
- To dobrze się składa, bo ja też mam na kogoś ochotę. - powiedział zaczepnie Iason.
- Tak? - Riki uśmiechnął się zawadiacko. - A na kogo? Znam go?
- Wątpię. - ręce Iasona powędrowały za poły szlafroka i zaczęły głaskać gładką pierś Rikiego. - Myślę o pewnym przystojnym brunecie w miękkim szlafroku, który właściwie nie będzie mu już dzisiaj potrzebny...
- Chyba jednak go znam. - mieszaniec wymruczał blondynowi do ucha rozpinając w międzyczasie jego koszulę. Zdjął ją i błądził rękoma po ciele Iasona. Jego ciemna skóra doskonale kontrastowała z jasną skórą Blondie. - Widuję go czasem w towarzystwie pewnego eleganckiego blondyna.
- Blondyna mówisz? - Palce Iasona zajęły się rozwiązywaniem paska od nakrycia Rikiego. - Przystojny chociaż?
- O tak...- wyszeptał brunet rozpinając spodnie swojego Pana. - Bardzo...przystojny. - czarnooki wsunął gorącą rękę pod bieliznę Iasona. Czuł jak ukryty pod nią przedmiot pożądania budzi się do życia. Zaczął go delikatnie głaskać. Iason rozwiązawszy pasek zsunął szlafrok z ramion Rikiego pozwalając opaść materii na ziemię. Wpatrywał się teraz w piękne, pachnące szamponem ciało swego zwierzątka. Czuł jak robi mu się gorąco. Dodatkowym bodźcem była dla niego ręka Rikiego zajmująca się jego organem. Objął dłońmi jego pośladki i zaczął przygryzać ucho bruneta wsuwając w nie język co jakiś czas.
- Mmm...Iason...- jęknął Riki. Pieszczota Iasona sprawiła, iż on również się znacznie ożywił. Miał bardzo wrażliwe uszy, o czym Iason wiedział doskonale. W ogóle Blondie znał jego ciało na pamięć. Mógł znaleźć najdrobniejszy "dobry punkt" Rikiego nawet z zawiązanymi oczyma. Ponadto mieszaniec będąc w stanie błogosławionym był o wiele bardziej wrażliwy na tego typu dotyk.
- Słucham, Riki?
- Chodźmy na łóżko...- wydyszał mieszaniec.
- Jak sobie życzysz.
Iason wziął Rikiego na ręce i zaniósł na ich wielkie łoże. Delikatnie położył go na granatowej pościeli, a następnie pochylił się nad nim i pocałował. Dawno nie całowali się tak namiętnie. Język Iasona pieścił podniebienie Rikiego zataczając kółeczka. Nim ich usta oderwały się od siebie, mieszaniec przygryzł dolną wargę blondyna, na co ten odpowiedział cichym jękiem.
- Mmmm...Riki... - szepnął Iason. Jego usta rozpoczęły wędrówkę w dół klatki piersiowej Rikiego. Gorący język drażnił wrażliwe ciemne sutki mieszańca. W końcu dotarł do pępka. Iason składał na nieco zaokrąglonym brzuchu bruneta wilgotne pocałunki pieszcząc rękoma jego biodra. Riki zarumienił się lekko.
- Ekhem...Jestem już nieco bardziej...okrągły niż ostatnim razem. - wyjąkał.
Iason podniósł głowę i spojrzał ciepło na swoje zwierzątko.
- Wiem, Riki. Pamiętaj, że ja widzę każda zmianę u ciebie.
- Nie przeszkadza ci to? - zapytał Riki rumieniąc się jeszcze bardziej. - No, że...rośnie mi brzuch?
Blondie potarł czule policzkiem o jego brzuch.
- Ani trochę, kochanie. Uważam, że krągłości mogą być bardzo pociągające. - to mówiąc wsunął język w pępek Rikiego. Mieszaniec zamruczał. Czuł coraz silniejsze mrowienie w podbrzuszu. Iason osunął się w okolice ud Rikiego i zaczął całować wrażliwe miejsce pod jego kolanami. Mieszaniec zamknął oczy oddychając głęboko. Było mu dobrze. Delikatne muśnięcia języka jego Pana bardzo go pobudzały. Uwielbiał pieszczoty Iasona. Jego pocałunki, ciepłe ręce, gorące usta...Na myśl co jego Pan mógłby robić tymi ustami, rumieniec Rikiego pogłębił się jeszcze bardziej niż poprzednio a oddech przyspieszył. Nagle mieszaniec poczuł brak gorących warg na swojej skórze. Otworzył oczy. Iason patrzył na niego przymglonym wzrokiem oblizując nabrzmiałe od pieszczot usta. Nie przerywając kontaktu wzrokowego pochylił się nad wyczekująca jego uwagi męskością Rikiego. Wysunął wilgotny język i zaatakował nim różową główkę. Riki zachłysnął się powietrzem.
- Och...Iason... - pogładził dłonią policzek blondyna.
Iason całował teraz gorąca kolumnę jednocześnie wsuwając dłonie pod pośladki bruneta. Riki znowu zamknął oczy poddając się zabiegom kochanka. Przez jego ciało przechodziły na przemian fale zimna i gorąca sprawiając, iż Riki zaczął drżeć i miąć w rękach prześcieradło. Po chwili krzyknął głośno, gdy ręce Iasona uniosły jego biodra sprawiając, że jego nabrzmiały organ zniknął cały w gorących ustach blondyna. Teraz było mu bardzo dobrze. Blondie poruszał tylko rękoma unosząc to znów opuszczając biodra Rikiego.
- Aaach...ach... Iason! - jęczał Riki. - Aach...Tak...Zaraz...
Blondyn odsunął się od niego nie pozwalając mu dojść zbyt wcześnie. Usiadł na piętach. W milczeniu patrzył na piękne ciało mieszańca. Po chwili sięgnął za poduszkę po buteleczkę z oliwką. Przygotował odpowiednio swój organ po czym zarzucił nogi Rikiego na swoje ramiona i wszedł w niego. Zaczęła się długa, gorąca noc...


* * *



Jasne snopy porannego światła padały do pokoju przez szpary między zasłonami. Iason jak zwykle pierwszy się obudził. Swoim zwyczajem przyglądał się prze pewien czas śpiącemu zwierzątku. Zapewne Riki jeszcze długo dzisiaj pośpi ze względu na wczorajszą noc. Blondyn wstał i założył lekkie spodnie na nagie ciało. Wyszedł na taras by zaczerpnąć świeżego powietrza. Zimny wiatr bawił się jego długimi włosami i muskał zimnym dotykiem ciepłą skórę. Stojąc tak, Iason myślał o ostatnich dwóch tygodniach. O bardzo trudnym początku, o wczorajszej nocy i wizycie Raoula. Raoul... Zapewne przyjdzie dzisiaj by spytać się o samopoczucie Rikiego po zażyciu pigułki. Swoja drogą...wyjątkowo bardzo mu zależało by Riki to wypił. Po za tym nigdy jeszcze się nie zdarzyło by Raoul miał na uwadze dobro Rikiego. Iason wiedział, że Raoul nie bawił się we współczucie dla mieszańców. Tu chodzi o coś innego...
- ... Iason...
Blondyn odwrócił się w stronę łoża. Riki z zamkniętymi oczyma przekręcał się w pościeli mówiąc przez sen.
- ...Mmmm...proszę Iason...jeszcze tylko jeden raz...
Iason uśmiechnął się do siebie. Wczoraj w nocy Riki miał niebywale gorący temperament. Był nienasycony. Tak, ciąża miała bezsprzecznie swoje dobre strony. Dawno nie uprawiali tak gorącego sexu. Może gdyby ich i tak duże łóżko było jeszcze większe, to by nie spadli na podłogę w trakcie jakże zajmującej gry miłosnej.
Iason stał na balkonie jeszcze kilka minut po czym poszedł do kuchni robić śniadanie dla siebie i swojego zmordowanego zwierzątka. Miał dziś dzień wolny, więc mógł się nim zająć należycie. Ustawił mikser do kawę i poszedł do salonu. Włączył telewizor i marmurowy kominek. Ostatnio Riki narzekał, że w mieszkaniu jest zimno. Faktycznie była już późna jesień. Dni były coraz krótsze i krótsze, a noce dłuższe...
Pogoda bywała różna. Najczęściej jednak padało. Taki czas był najlepszą porą na refleksje. Przynajmniej w odczuciu Iasona. Najzabawniejsze dla niego było to, że właśnie dzisiaj, mając dzień wolny i robiąc Rikiemu śniadanie dostrzegł jak wiele się zmieniło między nimi od czasu porwania mieszańca. Pomijając kwestię ciąży, zauważył, że stosunki między nim a Rikim się zmieniły na lepsze. Czyżby jednak Riki odwzajemniał jego uczucia w choć niewielkim stopniu? Wraz z tą myślą pojawiła się w sercu Blondie nadzieja, że to okaże się prawdą. Dźwięk miksera do kawy przypomniał mu o śniadaniu. Przyrządzając jedzenie Iason czuł się trochę dziwnie. Nigdy wcześniej nie zajmował się tak intymną czynnością jaką było robienie śniadania śpiącemu kochankowi. Nie to żeby nigdy nie miał innych kochanków przed Rikim. Owszem, miał i to wcale nie mało, ale żadnemu z nich nigdy nie robił choćby kawy. Nie chodziło tu nawet o to, że nie zasługiwali na to po wspólnie spędzonej nocy. Po prostu Blondie nie czuł takiej potrzeby. Gdy wszystko było gotowe, wziął tacę ze śniadaniem i poszedł do sypialni.


* * *



Riki przekręcił się na drugi bok. Wyciągnął przed siebie rękę chcąc poczuć ciepłe ciało Iasona obok niego. Jego palce poczuły tylko chłód pościeli. Przez chwilę z zamkniętym oczyma macał rękoma pościel wokół siebie mając nadzieję, że jednak znajdzie ciało swego Pana. Gdy nie znalazł, otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju. Iasona istotnie w nim nie było, ale wciąż czuł jego zapach, co wskazywało, że jeszcze niedawno przebywał w sypialni. Po za tym na podłodze leżało jego ubranie. Iason nigdy nie wychodził z domu nie zostawiwszy uprzednio nienagannego porządku. " Więc nigdzie nie wyszedł."
Riki przykrył się szczelniej kołdrą, gdy poczuł nieprzyjemny chłód. Iason zostawił otwarte drzwi na taras i zimne powietrze wypełniło pomieszczenie. Leżał w łóżku na plecach patrząc w sufit. Rozmyślał o tej nocy. Chyba nigdy wcześniej nie przeżył tylu orgazmów jeden po drugim. Nawet po trzech rundach nie miał dość. Zapewne przez ciążę jego apetyt na sex się zaostrzył. Jego myśli powędrowały do Iasona. Riki musiał go wczoraj wystawić na ciężką próbę. Zazwyczaj to blondyn kochał się z nim póki Riki nie usnął w trakcie ze zmęczenia. Mieszaniec przeniósł rękę na tył swojej głowy. Wyczuł spory guz, który był efektem ich wczorajszych herc w pościeli. Znowu zamknął oczy chcąc zdrzemnąć się jeszcze chwilkę. Nie chciało mu się wstawać spod ciepłej kołdry do chłodnego powietrza w pokoju. Usnął.

I want to walk with you
On a cloudy day
In fields where the yellow grass grow knee-high
So won't you try to come

Come away with me and we'll kiss
On a mountaintop
Come away with me
And I'll never stop loving you


Iason otworzył drzwi i widząc śpiące zwierzątko cicho wszedł do sypialni. Usiadł na brzegu łóżka koło Rikiego i postawił tacę z jedzeniem przy jego twarzy. Mieszaniec, czując smakowity zapach, otworzył oczy. Zobaczył nad sobą uśmiechającego się do niego ciepło Iasona. Odwzajemnił uśmiech i spojrzał w bok na przygotowany posiłek. Zdumiony otworzył szerzej oczy. Iason przyrządził śniadanie specjalnie dla niego. Wyciągnął dłoń i pogładził blondyna delikatnie po policzku. Iason ujął jego dłoń w swoją i zbliżył do ust po czym czule pocałował.
- Dzień dobry. - wyszeptał.
- Dobry.
Blondie odgarnął kilka czarnych kosmyków z czoła mieszańca.
- Jak głowa? - zapytał.
- Hm...Powiedzmy, że mogło być dużo lepiej. Gdybyś miał dywan pod łóżkiem... Teraz mam guza. - powiedział Riki z niezadowoloną miną.
Iason schylił się i pocałował go delikatnie w usta.
- No już dobrze, Riki. Jedz, bo kawa ci wystygnie.
Riki usiadł na łóżku i postawił tacę na nogach. Gorąca kawa z mlekiem dawał piękny aromat. Obok kawy na talerzu leżał twaróg, kilka kromek świeżego chleba i mała kostka masła. Przy talerzu stał w eleganckim, małym słoiczku miód.
- Mmm...Pysznie pachnie...Z jakiej to okazji? - zapytał Riki.
- Musi być jakaś okazja by Pan zrobił śniadanie swemu zwierzątku? - uśmiechnął się Iason.
- No...w sumie...Nigdy ci się to nie zdarzyło wcześniej.
- Ćśśś...Jedz. - Iason położył mu palec na wargach.
Riki zabrał się za konsumpcję śniadania. W kilka minut talerz był pusty.
- Mmf...Iason! Nie powinenes bys dzis w placy - zapytał mieszaniec z buzia pełną chleba z miodem.
- Nie. Mam dziś wolne. A po za tym, Riki, nie mów z pełnymi ustami! Zadławisz się! - upomniał go Iason.
Riki przełknął ostatni kęs.
- Najwyżej. - odpowiedział.
Iason zmarszczył brwi.
- Przestań! Nawet tak nie myśl! - rzucił ostro.
Mieszaniec spojrzał na niego lekko zdumiony po czym roześmiał się.
- He, he...A co? Płakałbyś za mną? Oh, daj spokój, Iason. Tylko żartuję.
Blondie nic nie odpowiedział. Płakałby za nim? Nie potrafił na to odpowiedzieć, bo nigdy nie płakał. Czuł wprawdzie kiedyś głęboki smutek, ale to nie to samo.
- Dobra, już późno. Za chwilę przyjdzie Katze. Mamy razem iść na spacer. Od dawna nigdzie nie wychodziłem...masz coś przeciwko temu? - zapytał Riki.
- Nie. Faktycznie, przyda ci się więcej ruchu i świeżego powietrza.
- Aaa...może pójdziesz z nami? - zaproponował Riki.
- Nie, Riki. Niedługo zapewne przyjdzie Raoul i będę musiał z nim porozmawiać. Idź i ...baw się dobrze. - powiedział Iason.
Riki zrobił kwaśna minę.
- Czego Romul znowu chce? Był przecież wczoraj z tym swoim nowym badziewiem. Znowu chce cos przywlec?
Iason wstał z łóżka i podszedł do okna.
- Po pierwsze, Riki, on ma na imię Raoul, nie Romul. Po drugie, on przyjdzie do mnie. Po co to moja sprawa. Jak chcesz gdzieś wyjść, to idź się ubierać już teraz, bo znając ciebie będziesz gotowy do wyjścia jak zajdzie słońce.
- Dobra, dobra...niech będzie ten...Raoul. - powiedział Riki zabawnie akcentując imię naukowca.
Mieszaniec również wstał z łóżka i poszedł do łazienki się ubrać. Godzinę później do apartamentu przyszedł Katze i zabrał Rikiego na miasto.
Przed wyjściem rudowłosy został zatrzymany przez Iasona.
- Pilnuj go, Katze. Jak oka w głowie. - powiedział Blondie wolno i wyraźnie patrząc mu w oczy.
- Wiesz, że będę. - odpowiedział. - Znasz mnie.

And I want to wake up with the rain
Falling on a tin roof
While I'm safe there in your arms
So all I ask is for you
To come away with me in the night
Come away with me






Koniec vol.2

W fiku wykorzystano fragmenty piosenki "Come away with me" - Norah Jones.