Najlepsze prezenty dostajemy w małych opakowaniach
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 11:45:30
- Nie jestem pewien, Roy. To znaczy, nie myśl, że się boję! - Skrzywił się uświadamiając sobie, że starszy mężczyzna mógł w ten sposób odebrać jego zachowanie.
Doprawdy, rozkoszne. Czasami Ed potrafił być naprawdę uroczy.
- Po prostu nie jestem pewien, czy jestem na to gotowy, tyle. Nawet, jeżeli jestem naprawdę mocno podniecony - tę część dodał już szeptem. Grymas na jego twarzy jeszcze się pogłębił.
- Rozumiem. To raczej poważna decyzja - Roy jęknął w duchu. W tym tempie minie następne pół roku, zanim ten nieznośny chłopak zgodzi się z nim przespać.
Oczywiście, Roy nigdy by go do niczego nie zmusił! Ale nie mógł też całkowicie ignorować swoich potrzeb.
Stalowy Alchemik westchnął i usiadł na łóżku, tuż obok starszego mężczyzny.
- Poza tym, to brzmi naprawdę okropnie. Nie jestem masochistą... nawet, jeżeli umawiam się z tobą. - Wyszczerzył się w jego stronę.
- Hm. Tak naprawdę, to wcale nie jest takie bolesne, jak ci się wydaje. Właściwie, to całkiem przyjemne. - Roy pokiwał głową przywołując wspomnienia z nocy na obozie dla rekrutów.
Ed zmrużył oczy, wyglądając na zaintrygowanego.
- Och tak?
Cholerny świat. Gdyby tylko istniał jakiś sposób, który mógłby przekonać jego kochanka. Gdyby Edward przekonał się, że nie ma się czego bać... że właściwie to może być całkiem fajne... Wówczas Roy miałby zapewnioną przyszłość z dużą ilością seksu z inteligentnym, seksownym, młodym i pomysłowym partnerem. Wszystko, co musiał zrobić Roy, to sprawić, żeby Ed miał poczucie bezpieczeństwa i komfortu, oraz...
...kontroli.
To było to! Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy starszego alchemika, kiedy w jego głowie zapaliła się żarówka.
- Mówię prawdę. I mam pewien pomysł...

***

Roy patrzył w dół, więcej, niż lekko zszokowany. Wzrok go nie mylił, prawda? To nie było przecież możliwe, żeby..! Nie mógł oderwać wzroku od tego zjawiska i poczuł, jak zaczyna ogarniać go panika.
Nie, wcale nie chodziło o to, że Edward Elric był jakoś wyjątkowo szczodrze obdarzony przez naturę, czy coś w tym stylu...
Ed zarumienił się lekko:
- Cóż, ja zdjąłem z siebie ubranie, nie zamierzasz zrobić tego samego?
Chodziło dokładnie o to, że Edward Elric był wyjątkowo szczodrze obdarzony przez naturę. Jak, na wszystkich diabłów, ukrywał coś takiego w spodniach?
Roy zmusił się do zachowania spokoju. Ostatecznie celem tego "ćwiczenia" było przekonanie jego nowego kochanka, że seks nie jest niczym bolesnym, czego należy się obawiać.
- Och... och tak. Ubrania! Już je ściągam. - Zaczął majstrować niezgrabnie przy najwyższym guziku swojej koszuli.
- Rany, co się z tobą dzisiaj dzieje. - Edward spojrzał na niego dziwnie, jedna z jego brwi podjechała do góry. - Starzejesz się, czy jak? - roześmiał się i poruszył nerwowo, przez co jego o-wiele-za-duży-w-stosunku-do-wzrostu penis zakołysał się lekko.
Ed chyba nie rozważał na poważnie włożenia mu czegoś tej wielkości, prawda!?
- Ekhm... Edward... Jeśli chodzi o plan...
Ale młodszy mężczyzna wcale nie słuchał.
- Jeżeli zamierzasz się tak z tym guzdrać... - Klasnął w dłonie i przyłożył je do ubrań Roya. Błysnęło niebieskie światło i to, co jeszcze przed chwilą było ubraniami starszego alchemika, leżało na podłodze, jako sterta nitek. - No, teraz jest sprawiedliwie, ha!
Roy był zupełnie nagi. Jedno ukradkowe spojrzenie potwierdziło jego podejrzenia: penis Eda był dłuższy od jego własnego w równej mierze proporcjonalnie, co fizycznie. Jedyną dobrą stroną tej sytuacji był fakt, że Edward jeszcze niczego nie zauważył.
- Więc, ekhm, możemy zacząć? Uklękniesz na łóżku czy coś, tak? I ja wtedy po prostu ci go włożę? - Skinął podbródkiem na swoje przyrodzenie. - O to w tym z grubsza chodzi, tak? Jest coś jeszcze, co powinienem wiedzieć?
Niech to szlag. Byłoby lepiej, gdyby Edward jednak zauważył.
- Stalowy... może jednak powinniśmy rozważyć zamianę miejsc? Jestem bardziej doświadczony i będzie dużo... wygodniej.
Tak, tak to był argument!
Ed spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Co!? Słuchaj, ty, generale-palancie, obiecałeś! - Obrócił się, dając Royowi jeszcze jedną okazję przyjrzenia się temu ogromnemu przyrodzeniu i zaczął szukać wzrokiem swoich rzeczy. - Od początku kłamałeś, prawda? Idź do diabła! Ze wszystkich rzeczy, w których mogłeś być nieszczery... - Postąpił o krok w stronę stosu czarnych ubrań.
- Nie! - Roy zablokował mu drogę i położył rękę na ramieniu swojego kochanka. - Nie kłamałem! Nie próbowałam cię oszukać! Chodzi o to, cóż, że będzie bezpieczniej, jeżeli to ja będę na górze.
- "Bezpieczniej"? Mówiłeś, że to jest przyjemne i w ogóle nie boli! - właściciel ogromnego penisa już prawie krzyczał.
Tak właśnie powiedział, prawda? Robiło się coraz gorzej.
- No tak, tak mówiłem. To prawda, po prostu...
Edward spojrzał mu prosto w oczy; na jego twarzy malowało się coś pomiędzy złością, rozbawieniem i nerwowością.
- Powiedziałeś też, że będziesz mi mówił, co mam robić. Naprawdę potrafię słuchać poleceń... czasami... kiedy jest naprawdę dobry powód. - Odwrócił wzrok i spojrzał na łóżko. - Nie ufasz mi?
W jego głosie brzmiało przygnębienie.
Niech to szlag.
Nie miał wyboru, prawda? Starając się ignorować ogromny obiekt przy swoim udzie, objął ramionami młodszego mężczyznę i pocałował go. Zrobi to. Użyje więcej lubrykantu niż kiedykolwiek wcześniej, ale z Bożą pomocą da radę.
Tylko trochę zmuszając się do uśmiechu, Roy Mustang położył swojego kochanka z powrotem na łóżko.
Miał nadzieję, że porucznik Hawkeye potraktuje "Nie mogę dzisiaj chodzić", jako wystarczającą wymówkę, żeby nie iść do pracy.
Jak mówi przysłowie, wszystko, w tym ogromne penisy, ma też swoje dobre strony.