Seitokaichou ni Chuukoku (OVA 1) recenzja
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 05 2011 22:35:22

Recenzja Seitokaichou ni Chuukoku OVA 1







Autor: Mikkao

E-mail: mikaoelon@gmail.com



Scenariusze opowiadające o biednych uczniach szkół wyższych w Japonii jest bardzo popularną formą osadzania akcji przeróżnych anime i mang. Z jednej strony uczniowie są czasami uwikłani w skomplikowane trójkąty miłosne w komediach romantycznych - z drugiej w niektórych przypadkach muszą się zmagać z obcymi najeżdżającymi Tokio, które w przeciągu ostatnich 30 lat co roku wygrywa konkurs "Najlepsze miejsce z którego można opanować całą Ziemię a potem wszechświat" konkurując z ambitnym Nowym Jorkiem. Jeśli oczywiście taki konkurs w ogóle istnieje. Dlatego kolejna seria yaoi właśnie o biednych uczniach w nienazwanej szkole nie powinna dziwić ani być wyzwaniem pod względem intelektualnym. I nie jest.
Seitokaichou ni Chuukoku, znana również pod angielskim tytułem Hey, Class President to adaptacja mangi autorstwa Kaori Monchi. Anime jest realizowane przez dobrze znane większości wielbicieli shounen-ai studio PrimeTime odpowiedzialne za takie tytuły jak Ikoku Irokoi Romantan, Kirepapa czy też recenzowane przeze mnie Maiden Rose.
Główne założenie fabuły anime opiera się na przedstawieniu historii Chigy Yasuhiriego - wysokiego, blondwłosego i nieprzyzwoicie przystojnego młodzieńca zajmującego się czasami modellingiem i trenującego kendo. Drugim bohaterem jest Kokusai - młodziutki i słodki chłopak, określany przez Chigę jako osobnik tak perfekcyjnie przeciętny w każdym calu, że to aż nieprzyzwoite. Jak się okazuje, Kokusai jest też przy okazji przewodniczącym klasy i w wyniku tajemniczego zniknięcia wiceprzewodniczącego szuka jego zastępstwa - najpierw u swojego tajemniczego i mrocznego kolegi Akutsu, o którym akurat w tym odcinku nie dowiadujemy się zbyt dużo. Wraz z poproszeniem o zajęcie tego miejsca Chigy wszystkie planety ustawiają się najwyraźniej w mistycznej koniugacji, która umożliwia Chidze całkowite zaakceptowanie tego, iż jest gejem w przeciągu milisekundy. Ogłasza się również bodyguardem Kokusai'ego co wyjątkowo się przyda, jako iż nasze biedne i ciapowate uke w całej swojej przeciętności wyzwala we wszystkich osobnikach męskich dzikie rządze, które muszą załatwiać poprzez szybkie macanki w wagonach metra. Sam tytuł tego odcinka: "The class president was. getting a different kind of rush hour squeeze" mówi sam za siebie. Oczywiście możemy się spodziewać wszelakich rozkwitów miłości, zapewnień o ochronie przed wrednymi molestującymi panami i pewnej rysy na pogodnej atmosferze całej produkcji, ale fabularnie przy całej mojej słabości do tego tytułu nie mogę dać więcej niż 5/10.
Grafika nie powala. Jak na produkcję zrealizowaną pod koniec 2009 roku Hey! Class President nie wyróżnia się niczym specjalnym. Tła nie kuszą szczegółowością, a Tajemniczy Molestujący nie mają zwykle twarzy i są odwróceni tyłem. Tłumy w metrze/pociągach są równie anonimowe jak te w Junjou Romantica. Jedynie projekty postaci wyjątkowo mi się spodobały, szczególnie w kwestii garderoby wybranej przez obu panów na ich pierwszą poważną, acz nieoficjalną randkę. Poza tym Chiga to typowe wydłużone w każdym calu seme, a Kokusai to uke do potęgi n-tej. Lekko ciapowate, molestowane na każdym kroku, ale naprawdę da się lubić. Spodziewam się też, że dodatkowy budżet został wygospodarowany tylko na przedstawianie naszych panów w formie zarumienionej, bo jak żyję nie widziałem, by jakakolwiek para w anime yaoi spędzała tyle czasu na produkowaniu rumieńców. Ale to dobrze, jak nasze babcie udowadniają rumiany chłop to chłop zahartowany. No chyba, że go przez cały czas dotykają w miejscach nieprzyzwoitych. W każdym razie jestem skłonny ocenić aspekt wizualny anime na 7/10.
Muzyka nie jest również mocną stroną tego anime. Mamy tutaj parę pogodnych i słodkich kawałków przygrywających nam podczas openingu i endingu. Dodatkowo jest też trochę motywów podczas seansu, ale te przypominają już bardziej muzykę z oper mydlanych albo telenowel. Jeśli chodzi o seiyuu mamy tu do czynienia z dość znanymi nazwiskami. Za głos Chigy odpowiada Tomokazu Sugita wcześniej "ożywiający" Kensei'ego Mugurumę z Bleach'a czy też dwóch głównych bohaterów z produkcji bazujących na mangach grupy CLAMP - Hidekiego Motosuwy z "Chobits" i Subaru Sumeragiego z "X". Seiyuu Kokusai'ego to Kousuke Toriumi, używający swojego głosu w dużej ilości produkcji shounei-ai i yaoi: mogliśmy go usłyszeć jako Haruhiko Usamiego w "Junjou Romantica 2" i Shivę w "Saint Beast", a dodatkowo jest także głosem Gai'ego w remake-u "Ai no Kusabi". Panowie wywiązują się dobrze z powierzonych sobie zadań, także ogólna ocena to 7/10.
Podsumowując, "Hey! Class President" wpisuje się w nurt znanych nam komedii romantycznych w środowisku szkolnym. W tym akurat aspekcie przypomina mi "Gakuen Heaven", aczkolwiek w lekko pikantniejszym wydaniu. Tak samo jak w tamtej produkcji tak i tu sielankowa atmosfera zostaje zakłócona nutką mroku. Myślę, że możemy się spodziewać większej ilości OVA biorąc pod uwagę fakt, iż to anime zadebiutowało dopiero w listopadzie 2009 roku, a większość zaczętych wątków oraz pobocznych postaci nie została jeszcze rozwinięta. Ogólna ocena jaką wystawię temu anime to 6/10. Biorąc pod uwagę, iż nie jest to najambitniejsza produkcja ostatnich lat w zakresie yaoi/shounen-ai taka solidna szóstka jest oceną wyważoną co nie zmienia faktu, że przecież czasami naprawdę mamy ochotę dać naszym mózgom wypocząć i oddać się światu bezwstydnego tulenia przeprowadzanego przez dwóch panów w wydaniu animcowym.

Studio: PrimeTime
Projekt: Kaori Monchi
Czas: 30 minut
Typ: Yaoi
Rating: R [sugerowane sceny seksualne, lekka przemoc]