Maiden rose recenzja
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 05 2011 22:34:33
Recenzja Maiden Rose OVA 1 + special





Autor: Mikkao

E-mail: mikaoelon@gmail.com






Niejako z obowiązku przytoczę w ramach tej recenzji sławne powiedzonko "Za mundurem panny sznurem". Problem w przypadku omawianej OVA jest taki, że w świecie przedstawionym kobiety istnieją na zasadzie zapchajdziur, a za mundurami uganiają się faceci. Albo raczej, dwóch facetów w mundurach ugania się po prostu za sobą.

Anime Hyakujitsu no Bara, znane również pod angielskim tytułem Maiden Rose powstało na bazie mangi opublikowanej w 2005 roku, do której historię napisała i zilustrowała Inariya Funanosuke. Jak na razie powstały dwa trzydziestominutowe OVA [na które składają się dwa odcinki średnio po 23 minuty oraz dwa odcinki specjalne po siedem minut] i na chwilę obecną nie przewiduje się realizacji trzeciego odcinka historii miłości generała Takiego Reizena, który powala na polu bitwy nie tylko swoimi umiejętnościami ale także pięknem oraz Klausa von Wolfstadta - oddanego sługi, który jest nazywany Wściekłym Psem ze względu na swój temperament. Odpowiedzialność za przeniesienie tychże postaci na mały ekran ponosi grupa Prime Time, która jest znana również z animacji Ikoku Irokoi Romantan.

Skoro już mówimy o historii należałoby ją trochę przybliżyć. Niestety według mnie wypada ona blado i schematycznie, a szkoda. Taki i Klaus żyją w niespokojnych czasach: w alternatywnej wersji naszego świata państwo Eurota [powierzchnią i kształtem podejrzanie przypominające Rosję, a może raczej ZSRR] złamało stuletni pakt o nieagresji i najechało księstwo Deiden doprowadzając do globalnej wojny. Uke-generał Taki ma na swojej głowie całe państwo oraz dowodzi specjalną dywizją wojsk nazwaną Maiden Rose, zawsze przy boku mając swojego wiernego księcia Klausa, który jako ten szalony w związku radośnie pomyka sobie po polu bitwy na motorze powodując palpitacje serca u Takiego i ogólne przerażenie na linii ognia. Otrzymujemy również przeróżne wstawki dotyczące początków związku rzeczonego generała i jego księcia, aczkolwiek nie jest to taki materiał poglądowy, z którego można by wyciągnąć jakieś szczegóły.
W dalszej części mamy zaprezentowane różne Dramaty, w tym okrucieństwa wojny, obowiązkową scenę przy szpitalnym łóżku którą zaliczają Taki oraz Mistrz Torieda [wytwórca jego długiego miecza, który otrzymał na osiemnastkę], wstrząsająco romantyczne teksty wygłaszane przez Klausa jak to w tym kraju starsi i dzieci są zaciągani na wojnę a piękno jest deprawowane i zabijane na froncie czy też wreszcie zastanawiający zwrot akcji pod koniec opisywanego OVA, który działa tutaj na zasadzie cliffhangera.
Jak do tej pory specjalnie nie wspominałem o scenach seksu, a są w tymże anime dwie, jako że to pełnoprawne Yaoi jest i tyle. Są one dopracowane, skoncentrowane na Takim i jego emisji dość sporej ilości. hm. naturalnych środków nawilżających oraz na okrucieństwie Klausa, który zdradza wszelkie predyspozycje do uskutecznienia na biednym generale ostrego S/M jeśli dojdzie do jakiejś edycji porno "Maiden Rose". Z jednej strony cieszę się, że nie ma w nich nadmiaru słodkości i wyznań miłości z częstotliwością 10/minutę, ale z drugiej zaś nie wiem jakie relacje dokładnie panują między naszymi bohaterami jeśli obydwie sceny wyglądają niemalże na gwałt a Klaus szantażuje Takiego przekonując go, że przecież nie będzie wołać o pomoc bo nie chciałby, żeby go znaleziono w tak kompromitującej sytuacji jaką jest seks ze swoim osobistym podwładnym. W efekcie nasz książe o niemiecko brzmiącym imieniu wychodzi na postać wyjątkowo dwulicową, co zresztą najpewniej było zamierzeniem twórców.
W efekcie fabuła Maiden Rose nie porywa, nie jest wstrząsająco odkrywcza, ale też nie jest przesiąknięta dramatami oraz wyznaniami miłości. Twórcom udało się znaleźć balans, szkoda tylko, że w tak niekonwencjonalny sposób.
Grafika Hyakujitsu no Bara nie powala na kolana tak jak fabuła. Niektóre ujęcia są naprawdę dobrze zrobione, zaś z drugiej strony animacja w jednej z początkowych scen gdzie jeden z podwładnych Takiego idzie sobie przez korytarz w wagonie pociągu zmusiła mnie do przeczyszczenia moich soczewek gdyż za pierwszym razem ogarnęło mnie wrażenie, iż tenże podwładny ma parę uroczych kopytek zamiast stóp. Jak to w Yaoi bywa, panowie przeważnie są wściekle chudzi, ich policzki ze strachu zapadły się do środka twarzy, a i zapewne paru żeber też im brakuje. Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest sam Klaus - projekt jego postaci wyjątkowo odbiega od złotego standardu. W żadnym wypadku nie powala on urodą, którą określiłbym raczej jako "ugly-pretty" ani też wysokością, gdyż na pewno nie ma dwóch metrów wzrostu i bardzo powyciąganych członków. Jest, powiedzmy sobie szczerze, najnormalniejszym pod względem anatomicznym seme jakiego kiedykolwiek udało mi się zobaczyć w anime tego typu. Średni wzrost, przeciętna uroda oraz szerokie bary i umięśniona klatka piersiowa składają się na sylwetkę księcia i jest to nadzwyczaj interesująca kompozycja.
Jeśli chodzi o otoczenie to nie uświadczymy tutaj dużej ilości pustych teł, aczkolwiek wnętrze i okolice pałacu są podejrzanie wyludnione. Ujęcia z frontu są statyczne, z nieruszającymi się żołnierzami w okopach celującymi w te same miejsca przez całe ujęcie oraz z czołgami, którym animatorzy dodali po bokach kłęby kurzu by stworzyć iluzję, że te kupy stali poruszają się z dość wysoką prędkością. Widać cięcia budżetowe, ale nie jest to coś, co uniemożliwiłoby oglądanie. Podsumowując, ocena grafiki zasługuje w skali 1-10 na solidne 7.


Muzyka jest na tyle neutralna, że absolutnie nie pamięta się ani jednego kawałka z naszej dwudziestotrzyminutowej przygody. Anime to nie posiada openingu jako takiego, a ending to napisy końcowe wraz z przygrywającą im muzyczką przypominającą raczej utworki z jakiegoś filmu wojennego klasy B z lat osiemdziesiątych. Albo z opery mydlanej po wyjawieniu Tajemnicy Tygodnia. Praca seiyuu zaś jest odpowiednia poziomem do całego anime - solidna, ale szału nie ma.

Podsumowując, Maiden Rose nie jest produktem wybitnym. Nie powala ani grafiką, ani fabułą ani muzyką. Z drugiej strony mogę to anime określić jako solidną pracę zgranego teamu, który wykorzystał maksymalnie ograniczony budżet i włożył w animację dużo środków, by ten tytuł nie przyniósł mu wstydu. Osobiście w skali dziesięciostopniowej dałbym Maiden Rose przyzwoite 7, aczkolwiek jeśli lubicie/nienawidzicie scen gwałcenia pruderyjnego w łóżku uke-generała możecie dodać lub też odjąć od tej oceny 1







Special 1: Rose of a Hundred Days: The Underhanded Paws Chapter.

Razem z opisywanym wcześniej długim odcinkiem zadebiutowała króciutka animacja, tak zwany odcinek specjalny, którego dość przydługawy tytuł znajduje się powyżej. Odcinek specjalny przybliża nam w wyjątkowo humorystyczny sposób szczegóły poznania Takiego i Klausa oraz pierwszą misję tego drugiego, na której miał udowodnić, że pomimo początkowej przynależności do wrogów Takiego obecnie jest w nim tak zakochany, że zrobi dla niego dosłownie wszystko. Nawet pokona sam na swoim motorze całą dywizję pancerną wroga wysłaną do ataku frontalnego. Historia obfituje w sporo humorystycznych fragmentów, a Klaus powracający z pola bitwy z tekstami "Mission Complete" oraz "Good job, me." rozwala dokumentnie.

Jeśli chodzi o grafikę to postaci występują tutaj w formie SD oraz z uszami i ogonami kocimi oraz wilczymi. Animacje są przesłodkie i dopełniają humorystyczne walory tej sześciominutowej perełki. Szczególnie polecam końcową scenę, wywoła uśmiech na twarzy chyba każdego z Was.

Co zaś się tyczy muzyki jest jakieś tysiąc razy lepsza i bardziej dopasowana niż w "dorosłym" odpowiedniku. Co prawda na rzeczoną muzyczkę składa się tylko jeden utwór przygrywający przy openingu i endingu, ale tak jak grafika jest on wyjątkowo dobrze dobrany do fabuły obrazu.

Według mnie sześciominutowa animacja Rose of a Hundred Days: The Underhanded Paws Chapter bije na głowę pierwszy odcinek OVA Maiden Rose. Jest utrzymana w pogodniejszym klimacie, dopracowana, słodka i bardzo śmieszna. Idealna, jeśli chcecie otrząsnąć się po Dramatach zawartych w OVA albo po prostu poprawić sobie humor. Ode mnie otrzymuje zasłużoną ocenę 9/10.







Maiden Rose OVA 2 + special 2




Po średnim sukcesie i horrendalnych cenach, których zażądała grupa Prime Time realizująca ten projekt za edycję limitowaną DVD [$105, naprawdę?!] wydawało się, że Maiden Rose - OVA realizowane na motywach mangi Inariyi Funanosuke z 2005 roku - zostanie pogrzebane na amen. A jednak druga OVA powstała i gości teraz na ekranach naszych monitorów z podtytułem "The Flower of the Son of Heaven".
Historia przedstawiona w drugiej OVA ma zdecydowanie inny klimat i jest przesycona flashbackami do momentów kluczowych w znajomości naszych głównych bohaterów - Takiego Reizena, generała i przywódcę Piętnastej Dywizji Specjalnej Maiden Rose oraz jego, jak sam podkreśla, jednego i jedynego księcia Klausa von Wolfstadta, który jest nazywany Wściekłym Psem ze względu na jego zażartość na polu bitwy. Jednak z racji faktu, iż akcja tego odcinka dzieje się z daleka od działań wojenny oraz, w wybranych scenach retrospekcyjnych, przed deklaracją wojny, fanów scen gdzie Klaus pomyka na swoim wiernym motocyklu wśród czołgów i wybuchów muszę zawieść. Tym razem krew i Dramaty będą się brały z zupełnie innych niż w pierwszym odcinku sytuacji. Dowiemy się za to co nieco o sytuacji rodzinnej Klausa, o tym skąd jest i dlaczego zdecydował się zostać i służyć swojemu księciu.
Napięcie i oczekiwanie na rozwiązanie tajemnicy, z którą zostawili nas twórcy po końcu pierwszego odcinka zostaje w drugim całkowicie rozładowane. Od razu wyczuwalny jest wspomniany już przeze mnie kompletnie inny klimat - jest delikatniej i mniej brutalnie, chociaż pare wrażliwych osób dalej przestrzegam przed pewnymi scenami.
Niestety już po pierwszych paru minutach widać pewien zgrzyt, raczej wizualny, a w efekcie fabularny. Otóż w jednej z pierwszych scen retrospekcyjnych Klaus widzi Takiego ubranego w tradycyjne ceremonialne kimono w ogrodzie pełnym drzew zwanych larunum - oryginalnych dla świata przedstawionego i wyjątkowo pięknych. W tejże scenie Klaus wygląda na szesnastoletniego młodzieńca, a Taki na maksymalnie ośmioletnie dziecko, podczas gdy już konsekwentnie w następnych retrospekcjach Taki ukazuje się jako szesnastoletni nastolatek a Klaus jako na oko trzydziestoletni "stary wyga". I jedyny problem z tą sytuacją jest taki, że w pewnym momencie Klaus komplementuje takiego wyznając mu "Kiedy cię poznałem rok temu (.)". I chciałoby się zapytać, czy to niekonsekwencja czy lenistwo.
Odnośnie akcji rozgrywającej się w teraźniejszości to jest ona znacznie bardziej ciekawa niż ta w retrospekcjach. Dowiadujemy się w końcu co się stało Takiemu po dość brutalnym gwałcie dokonanym na nim przez Klausa, dlaczego tenże gwałt jest dramatyczny w skutkach nie tylko dla Takiego ale i dla całego narodu Deiden i czemu to właśnie dlatego Różanej Dziewicy z rodu Reizen tykać poz żadnym pozorem nie można aż się przysłuży na polu bitwy i zainspiruje pokolenia młodych prawiczk. znaczy żołnierzy do walki z wrogiem. Druga części rozwiązania wątków z poprzedniego odcinka polega na wyjaśnieniu tajemnicy dokumentów wagi państwowej transportowanych przez Klausa przez środek dość zaciekłej walki toczącej się w odcinku numer jeden. Zanim jednak to się wydarzy, pewien bardzo zdenerwowany pan z wojska poużywa sobie na naszym biednym Klausie przez dobre parę minut, zadając pytania i machając swoim pejczem na lewo i prawo.
Fabuła prezentuje się znacznie bardziej interesująco niż w OVA 1. Co prawda nie ma tutaj tak "otwartych na widza" scen seksu pomiędzy naszymi ulubionymi wojskowymi, ale historia zawarta w OVA 2 wydaje się być bardziej dojrzała i wyważona. Z drugiej zaś strony nie wspina się na wyżyny zawiłości tudzież góry epickości, wyjaśniając tylko to czego nie wiedzieliśmy o związku Takiego i Klausa oraz dodając rozwiązania wątków z poprzedniego odcinka. Ode mnie ten aspekt anime w skali 1-10 dostaje solidne 6.
Grafika w porównaniu z poprzednim wytworem bazującym na twórczości pani Funanosuke nie różni się w ogóle. Klaus dalej jest tak kwadratowy, szeroki w barach i porównywalnie do innych seme niski jak wcześniej, a Taki prezentuje tutaj typ tak zwanego uber-uke. No, w końcu kieruje tą całą armią. Braki budżetowe produkcji nie wpływają jakoś negatywnie na odbiór dziełka, chociaż po statycznych w niektórych przypadkach ujęciach, że twórcy operowali dość skromną ilością jenów. Widać utylizację niektórych krótkich ujęć z poprzedniego odcinka, a okolice pałacu Takiego dalej są podejrzanie wyludnione. Niemniej jednak tak jak wcześniej starali się wykorzystać z tego jak najwięcej i parę statycznych ujęć urzeka, a bardzo widoczny niż demograficzny w Deiden nie przeszkadza zbytnio.
Muzyka jest identyczna jak w pierwszym OVA i mimo, że jako tako openingu tutaj nie uświadczymy o tyle wątek muzyczny na samym początku jest może niezbyt oryginalny, ale klimatyczny. Co do motywu w endingu jak już wspominałem w poprzedniej recenzji - przypomina mi te z podrzędnych filmów wojskowych klasy B z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, a także te z oper mydlanych po ujawnieniu Tajemnicy Tygodnia. Pracę seiyuu oceniam dobrze, aczkolwiek po pewnym czasie głos pana podkładającego głos Takiego może irytować, szczególnie podczas jęków kiedy w scenie retrospekcyjnej Klaus po raz pierwszy zalicza zbliżenie z naszym uke-generałem.
Podsumowując, Maiden Rose OVA 2: The Flower of The Son of Heaven nie można nazwać anime wybitnym. Nie poraża wyjątkowością fabuły, nie onieśmiela piękną grafiką i nie pieści uszu w departamencie muzycznym. Ale nie zmienia to faktu, że twórcy wyciągnęli wnioski z odcinka pierwszego i dostosowali produkt lepiej do jego głównej grupy odbiorczej. Właśnie dlatego jest to produkt solidny i przyjemny do oglądania mimo okazjonalnych potoków Dramatu i zaczątków źródeł Tragedii. Dla mnie, w skali 1-10 zasługuje na siódemkę.








Maiden Rose Special 2


Swego rodzaju tradycją już stało się dodawanie przez twórców na końcu każdej OAV przesłodkiego specjalnego odcinka, który zwykle trwa sześć minut z kawałkiem. Tym razem przeżywamy wraz z Takim oraz Klausem w wersji SD oraz z odpowiednio kocimi oraz wilczymi uszami i ogonami bardzo dramatyczną historię. Otóż nasz biedny książe walczy z wpierw w obronie Takiego z mrocznym ośmiornico-czołgiem Murakumo [przy akompaniamencie zboczonych obrazków z takim w objęciach ośmiornicy autorstwa wyobraźni Klausa], a potem dostaje zapaści.
Okazuje się, że to wszystko wina jedzenia dla kotów, które biedny von Wolfstadt przejmował w ilościach potrójnych, a którego jego wilczy żołądek nie przyjmował zbyt dobrze. W efekcie Taki przyjmuje na siebie rolę gospodyni domowej i przyjmuje na swoje barki kolejne śmiercionośne zadanie - przygotować mięsny posiłek dla Klausa.
Kolejne sceny wywołują na twarzy szczery uśmiech, który przeradza się w głośny śmiech za pośrednictwem świetnej animacji, głosów seiyuu i muzyki. Tak samo jak poprzedni special, ten także w mojej opinii zasługuje na ocenę 9 w dziesięciostopniowej skali.