Tadzik, skup się, gdzie ty jesteś i co to za zadupie?
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 04 2011 14:41:25
Notka odautorska: To jest nasz wielki mały powrót,
a powiązania z filmami, książkami jest zupełnie przypadkowe,
ponieważ jeśli już to my oczywiście wymyśliłyśmy to wszystko pierwsze ;P




- Tadzik, skup się, gdzie ty jesteś i co to za zadupie?
Ciemno włosy mężczyzna w garniturze, lecz ze startymi podeszwami w butach przemierzał pole. Nagle natknął się na tabliczkę z napisem.
"Smrodkowo! Ojczyzno ty moja! Ty jesteś jak kałuża!
Ile cię trzeba sikać i pierdzieć, ten się tylko dowie,
Kto w ciebie wpadł. Dziś piękności twą w całej ozdobie
Widzę i opisuje, bo śmierdzę po tobie"
Tadzik widząc tą tabliczkę, ucieszył się bardzo, że trafił do domu. Biegł tak szybko, że buty mu się zapaliły i zostały gdzieś po drodze, spalając połowę zboża. Gdy dobiegł, ze zdumienia prawie nie dostał zawału.
- Kurde, co to stryjek wyprawiasz w tej sannie?! - krzyczy zdenerwowany Tadzik.
- Nic, nic... To tylko źródełko mej młodości - odrzekł.
A z wody wyłoniły się dwie nagie kobiety całujące starucha w policzki. Raz jedna, a raz druga. Tadzik nie chciał przeszkadzać, więc poszedł w stronę pokoju z młodości. Lecz stała tam tylko marna gitara elektryczna. Wziął ją i wyszedł bez pożegnania.
Wrócił do akademika i założył własny zespół, po paru latach przestał, bo mu jakiś wariat przestrzelił rękę. Skończył więc studia psychiatryczne i zgłupiał jak reszta jego kolegów z roku. Pojechali do Smrodkowa i schlali się w trzy dupy. Nikt, nic nie pamięta. Każdy myśli, że nic nie było, tylko jak wytłumaczysz jeden fakt? Pół miasteczka spalone. Stryjek z sałną wyleciał trzy kilometry dalej, a babki z głowami w sedesie pływały kraulem. No, cóż... Bywa.
Wszyscy wrócili i żyli, jakby się nic nie stało.
Po 5 latach, Tadzik po raz drugi zdał studia, ale tym razem na wydziale informatyki stosowanej. Siedząc sobie w domu budował psychologiczne gry komputerowe. Były tak wciągające, że nawet babcie z kółka gospodyń wiejskich przestały trzymać w garści szydełka, a zaczęły joysticki.
Pewnego dnia robiąc, co zwykle słyszał nietypowe odgłosy u sąsiada z góry. Nie przejąłby się, gdyby ten sąsiad nie miał 15 lat. Odgłosy był jakby pochodziły z burdelu. Wolnym krokiem udał się na górę. Wchodząc po schodach ciągle słyszał to samo.
- Co to za dzieciak? Sam jest czy co? - pomyślał w zamyśleniu Tadzik.
- Bierz go!!! Nie! Nie! Od tyłu! Tak się nie obroni! Tak! Tak! Dobrze! Teraz w prawo! Brawo! Będzie miał bliznę do końca życia! A teraz pchnij! Mocniej! Nie! Nie, tak! O teraz dobrze! Użyj całej siły! Teraz jest bezbronny! Pchaj! Pchaj! Już go prawie wykończyłeś!
Co ?!?!?! - słychać było z drzwiami.
Na ekranie komputera wyświetlił się napis: "Game over".
- Jak zawsze nie zauważyłem sztyletu...- mruknął do siebie brązowowłosy chłopiec o miodowych oczach. Choć jedno miał nieco ciemniejsze, bo podchodziło prawie pod brąz.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. 15-letni chłopiec leniwym krokiem podszedł i zobaczył mnie, wysokiego, postawnego mężczyznę ze śmiesznym zarostem. Bo na podbródku miałem coś w kształcie jeża.
- Powiedz mi, co to za odgłosy wydajesz, że pół osiedla cię słyszy? - spytałem.
- Spadaj stary zgredzie. A tak właściwie to ty jesteś tym mózgiem informatycznym w naszej klatce?
- No, może... coś tam umiem
- Jasne, jasne. Ładuj się do chaty i pomórz mi.
- No dobra... Ale w czym konkretnie?
Usiadł przed komputerem i włączył jakąś grę.
- To nad tym się męczę od tygodnia - powiedział.
- Ale przecież to moja gra.
- No to stary siadaj i pokazuj, co mam robić, a na pewno nie źle cię wynagrodzę - uśmiechnął się tajemniczo.
- Nie chce kasy nie przekupisz mnie. Pomogę ci za darmo
Siedliśmy i poczułem się jakbym już gdzieś tego chłopca widział i znał od lat. Graliśmy pół nocy. A gdy skończyliśmy, usiadł mi na kolanach pocałował mnie w policzek. Przypomniał mi się wtedy stryjek w sałnie. I pomyślałem, że coś takiego też może mnie odmłodzić i schudnąć 2-3 kilo.
Gdy się spostrzegłem nie miałem na sobie koszuli i leżałem na podłodze. Po chwili usłyszałem:
- Kogo wolisz chłopca czy dziewczynkę?
- Coś takiego!!! To ty możesz sikać na dwa sposoby - "inteligentnie" zauważyłam.
- No tak, ale wracając do pytania
W tym momencie zorientowałem się, że nigdy jeszcze tego nie robiłem, bo byłem cały pochłonięty nauką.
- Jestem obojnakiem, więc mi to obojętne
- No dobrze, skoro już leżę na dole to możesz być chłopcem
Zaczął pieścić moje ciało, lecz przy tym był bezlitosny dla moich sutków. Wziął kąbinerki i pomyślał, że to dwie śruby do otwarcia mojego serca. Czułem ból, ale również rozkosz. Gdy odpiął mi spodnie, zemdlałem z nadmiaru emocji. Rano obudziłem się w swoim łóżku bez niego.
- Czy to mogło się wydarzyć? Nie, to tylko moja chora wyobraźnia - pomyślałem
- Obudziłeś się kochanie, naleśniki na stole. - z kuchni krzyknął znajomy głos.
Ubrałam się i poszedłem zobaczyć, kto się tak tam rządzi.
- TO NIE BYŁ SEN!!! - krzyknąłem
Chłopiec, (który nawet nie był chłopcem -_-`), który nawet nie wiem jak ma na imię podrzucał na patelni naleśnika, lecz trochę nie udolnie, bo wylądował mi na twarzy.
- Smacznego - powiedział z uśmiechem.
Gdy zdejmowałem naleśnika, chcąc go zjeść, jakimś cudem znowu znalazłem się w łóżku z wielkim bólem głowy. Wstałem, poszedłem do kuchni i nikogo nie było. Ale jedno, co mnie teraz martwiło to mój wielki kac.

That's all folks ^___^