Blog
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 20:09:46
- Proszę, umów się ze mną!
- Wybacz, ale już mam kogoś, na kim mi zależy, więc nie mogę się z tobą umówić.
Cholera, to zabrzmiało jakbym był w jakiejś japońskiej mandze. Nawet ta dziewczyna zareagowała jak z mangi. Poryczała się i uciekła. Trudno, nie będę nad tym rozpaczał. Chociaż była nawet całkiem ładna, to zupełnie mnie nie interesowała. A skoro mnie nie interesuje, to nie będę tracił na nią czasu. Zacznę się z nią umawiać z grzeczności, ona sobie pomyśli, że to coś więcej, no i będę miał problem. One wszystkie zazwyczaj się tak zachowują. To strasznie kłopotliwe. Wszystkie dziewczyny, z którymi się do tej pory umawiałem myślały, że robię to z miłości. Prawda jest taka, że umawiałem się z nimi, bo miałem nadzieję, że w końcu znajdę tę jedyną. Jednak okazało się, że chyba nic z tego nie wyjdzie. Dlaczego? No bo...
Przepraszam, zapomniałem się przedstawić. Mam na imię Michał, mam siedemnaście lat i chyba jestem gejem. Mówię chyba, bo sam dokładnie tego nie wiem.
Pamiętam, jak byłem mały. Jak każdy dzieciak, zadawałem mnóstwo pytań. Któregoś razu zapytałem, co to jest miłość i skąd będę wiedział, gdy na nią zachoruję. Matka się wtedy uśmiała. Próbowała mi wytłumaczyć, że miłość to nie choroba. Niewiele wtedy zrozumiałem, ale zapamiętałem jedno. Sam nie wiem, dlaczego akurat to. W każdym razie matka powiedziała mi wtedy, że kiedy spotykając się z dziewczyną będę czuł motyle fruwające w brzuchu, wtedy będzie znaczyło, że się zakochałem i że to ta jedna jedyna. Od tamtego czasu szukałem jej. Niestety, po dziesięciu latach poszukiwań jeszcze jej nie znalazłem. No i niedawno okazało się, ze chyba jednak jestem gejem. Trochę mnie to przeraża. Jednak faktem jest, że jak na razie żadna dziewczyna mnie nie podnieciła na tyle, abym się z nią przespał. A ciężko jest się przespać z laską, jeżeli na jej widok ci nie staje, no nie? No i wyszło na to, że mając siedemnaście lat dalej jestem prawiczkiem. Trochę to dołujące i cholernie wstydliwe. No, bo wyobraźcie sobie, że siedzę z kumplami przy piwku, oni gadają o panienkach, które właśnie zaliczyli, a ja siedzę i milczę. Obciach gwarantowany. Żeby więc nie odstawać od nich, postanowiłem obejrzeć trochę filmów instruktażowych. Tyle pornoli co ja obejrzałem, oni chyba nigdy w życiu nie przemielą. Oprócz tego uważnie słuchałem tego, co oni opowiadali i później, oczywiście odpowiednio to modyfikując, wykorzystywałem w swoich opowieściach. Na szczęście nikt się nie zorientował, że to wszystko pic na wodę, fotomontaż. Żyłem więc, bajerując wszystkich w koło i szukając tych motyli, które będą fruwać w moim brzuchu. Jak na razie z marnym skutkiem. Jak na razie znajduję tylko napalone laski. Nie myślcie, że jestem uprzedzony do dziewczyn. W żadnym wypadku. Ja je nawet lubię, ale nie w taki sposób, w jaki one by chciały.
Czy fakt, że podoba mi się jeden chłopak oznacza, że jestem gejem? Trochę mnie to przeraża. Seks między kobietą i mężczyzną to coś naturalnego, praktykowanego od wieków. A seks między dwoma facetami? Nie mogłem zrozumieć jak to jest możliwe. Zajrzałem więc do Internetu. Trochę mi zajęło znalezienie tego, czego szukałem. Przy okazji dowiedziałem się jak mało mówi się o homoseksualizmie i że cały czas jest to traktowane jak jakaś choroba. Homoseksualiści nigdy mi nie przeszkadzali, ani też specjalnie nie interesowali. Teraz uważam, że to jednak trochę nie w porządku. Jesteście ciekawi, dlaczego tak nagle zmieniłem zdanie?
Wcale nie nagle. To wszystko działo się powoli. Tak na dobrą sprawę to nawet nie wiem, kiedy to się zaczęło. Chociaż mógłbym przyjąć, że zaczęło się w dniu, w którym on przyszedł do naszej klasy. Było to tuż po feriach, kiedy wszyscy jeszcze żyli tym gdzie i jak je spędzili. Nikt jeszcze nie myślał o nauce. Właśnie siedzieliśmy na lekcji wychowawczej, jak zwykle nudnej jak flaki z olejem. Ci, którzy siedzieli w tylnych ławkach mieli o tyle dobrze, że zakamuflowani za plecami innych mogli zająć sie swoimi sprawami. Ja na szczęście siedziałem w ostatniej ławce, przy oknie. Dzięki temu mogłem przez te czterdzieści pięć minut spokojnie poświęcić się książce. Lubię kryminały. Zawsze miałem w plecaku jakąś na wypadek, gdyby którąś z lekcji odwołano, no i żeby zapchać okienka między zajęciami. Inni wtedy uciekali na miasto, ja siadałem na korytarzu z książką w ręku. No i oczywiście na lekcjach wychowawczych też czytałem. Jestem dobrym uczniem, więc nie musiałem się obawiać, że Piła ochrzani mnie za moje stopnie. Piła to nasza wychowawczyni. Uczy angielskiego i jest strasznie wymagająca. Czepia się o najdrobniejsze nawet szczegóły. Któregoś razu jeden z wkurzonych kumpli powiedział, że jest tępa i głupia jak zardzewiała piła, no i tak już zostało.
Wybaczcie, chyba odbiegłem od tematu. W każdym razie, tamtego dnia, na lekcji wychowawczej siedziałem schowany za plecami innych i czytałem jakąś książkę. Nie pamiętam tytułu, a jedynie to, że była cholernie wciągająca. Główny bohater był właśnie w trakcie pościgu za przestępcą. Już był bliski schwytania go, gdy nagle drzwi do naszej klasy otworzyły się i wszedł dyro, a za nim jakiś chłopak. Dyro chwilę porozmawiał z Piłą, a potem wyszedł, zostawiając chłopaka. Piła przedstawiła go krótko i zwięźle. Miał na imię Kamil.
Wysoki, około metr osiemdziesiąt wzrostu, długie blond włosy i niebieskie oczy. Nie był ubrany jakoś specjalnie, ot zwykłe ciuchy. Jak tylko wszedł, dziewczyny zaczęły szeptać między sobą i uśmiechać się do niego. Nie rozumiałem wtedy, co one w nim widzą, przecież to zwykły siedemnastolatek. Chociaż muszę przyznać, że twarz miał nawet całkiem ładną. Jak na faceta, oczywiście. Nie wiem czemu, ale Piła kazała mu usiąść obok mnie, mimo iż ostatnia ławka w środkowym rzędzie była całkiem pusta. Może nie chciała żeby nowy czuł się samotny i wyobcowany w nowej klasie? Tak, to na pewno było to. W każdym razie podszedł, uśmiechnął się do mnie i usiadł. Lekcja wychowawcza szybko się skończyła. Następną mieliśmy matmę, w tej samej sali, wiec nie musieliśmy się nigdzie spieszyć. Jak tylko Piła wyszła na przerwę wszyscy otoczyli nowego zadając mu mnóstwo pytań. Dziewczyny uśmiechały się do niego i przekrzykiwały jedna drugą. Nie wiem czy to fakt, że w szkole pojawił się ktoś nowy, czy może ta jego woda kolońska, o całkiem przyjemnym dla zapachu. W każdym razie dziewczyny zachowywały się jakby miały cieczkę. Oczywiście pierwsze co musiały wiedzieć to to, czy ma dziewczynę. A gdy odparł, że nie ma, wtedy posypała się lawina kolejnych pytań. Miałem wrażenie jakby stał przez jakąś komisją mającą na celu znalezienie mu idealnej żony. Strasznie mnie to wkurzało. Sam nie wiem dlaczego, przecież nie dotyczyło to mnie. On chyba nie odbierał tego tak jak ja, siedział spokojny i opanowany. Czekał cierpliwie, aż wszystkie pytania padną, a kiedy dziewczyny w końcu umilkły powiedział spokojnie:
- Bardzo mi przykro, ale nie mogę odpowiedzieć na wasze pytania. Nie lubię dziewczyn, wolę chłopaków.
Wszyscy przez chwilę patrzyli na niego jak na jakiegoś dziwoląga. Nie wiedzieli co powiedzieć. Miałem wrażenie, jakby po raz pierwszy spotkali homoseksualistę. Chyba mu nie wierzyli, bo jedna z dziewczyn zapytała niepewnym głosem:
- Ty żartujesz, prawda?
- Nie, nie żartuję - odpowiedział spokojnie z uśmiechem na twarzy.
Jednak nie uwierzyły mu. Nikt mu nie uwierzył. Na szczęście rozbrzmiał dzwonek i musieli mu dać spokój. Matma jest moim ulubionym przedmiotem i nigdy nie mam z nią problemów, więc czasami, jak materiał jest wyjątkowo łatwy, mogę się wyłączyć. Nauczyciel zazwyczaj przymyka na to oko wiedząc, że na następne zajęcia będę perfekcyjnie przygotowany. Tak po prawdzie to nie ma zbytniego wyboru, bo wie, że jak zacznie się czepiać, to przestanę dawać korepetycje z fizyki jego synowi, który też chodzi do naszej szkoły. A że jest wybitnym beztalenciem, więc jest skazany na kogoś takiego jak ja. Na szczęście fizyka, tak jak matma nie sprawia mi żadnych trudności. Muszę to chyba mieć po ojcu, który pracuje jako fizyk w Instytucie Badań Jądrowych, położonym niedaleko naszego miasteczka. Wracając do tematu: gdyby to była normalna lekcja to pewnie siedziałbym i z nudów gapił się na tablicę, albo ukradkiem czytał kolejny kryminał. Tym razem jednak siedziałem i ukradkiem gapiłem się na tego nowego. Zastanawiałem się, co dziewczyny w nim widzą takiego. Szczerze mówiąc, na przerwie nawet chłopaki podeszli do niego i próbowali zadawać pytania, ale zostali przegadani przez dziewczyny. Siedział pilnie wpatrzony w tablicę i wszystko skrupulatnie notował. Miałem więc okazję dobrze mu się przyjrzeć. Im dłużej na niego patrzyłem, tym lepiej rozumiałem dziewczyny. Był całkiem przystojny i chyba miał w sobie to coś, co je przyciągało. Zdaje się, że mówią na to seksapil. Byłem zazdrosny. Jeżeli tak podziałał na dziewczyny w klasie, to ile czasu będzie potrzebował, żeby opętać dziewczyny w całej szkole? Wkurzało mnie to. Byłem na etapie szukania swojej drugiej połówki i nie poznałem jeszcze dobrze wszystkich dziewczyn ze szkoły. Może właśnie gdzieś tam, w której z klas siedzi ona, ta jedna, jedyna i czeka na mnie. Jeżeli jednak ona wpadnie w jego sidła, to nici z mojego szczęścia. Chociaż, jeżeli prawdą jest to, co mówił na przerwie, to nie muszę się niczego bać. Następna była długa przerwa, więc dziewczyny miały więcej czasu, żeby się do niego przykleić. Chyba jednak nie uwierzyły w to, co powiedział wcześniej, bo próbowały go dalej ciągnąć za język. Niestety nic nowego z niego nie wyciągnęły. Ale to ich nie zniechęciło. Widać było po ich minach, że następnego dnia mają zamiar przypuścić kolejny atak. W końcu lekcje się skończyły. Kiedy wychodziłem, przed budynkiem zobaczyłem nowego stojącego i rozmawiającego z kilkoma dziewczynami z klasy. To były te najwytrwalsze. Już chciałem podejść i zagadać, gdy nagle na dziedziniec wjechał sportowy samochód. Niestety nie wiem, co to za marka. Muszę przyznać, że jestem nietypowym facetem, bo w ogóle nie interesują mnie samochody. Czasami słucham jak chłopaki gadają o, jak to określają, "zajebistych wózkach", które właśnie widzieli i mam wrażenie jakbym słuchał jakiś kosmitów. Ale nie przeszkadzało mi to specjalnie, zawsze były tematy, na które mogliśmy spokojnie porozmawiać. W każdym razie, na dziedziniec przed szkołą wjechał jakiś sportowy samochód. Wszyscy oczywiście zwrócili się w jego stronę, chociaż zapewne każdy z innych powodów. Drzwi od strony kierowcy otworzyły się i pokazał się w nich młody mężczyzna w garniturze.
- Kamil, wsiadaj szybko, bo mi ciepłe powietrze ucieknie - powiedział do nowego i wsiadł z powrotem.
Nowy, nie żegnając się nawet z dziewczynami podbiegł do samochodu, wsiadł i tyle go było widać. Dziewczyny jeszcze jakiś czas stały patrząc w stronę, w którą odjechali. Założę się, że będą miały o czym gadać. Facet z samochodu był całkiem przystojny. Ciekawe, kto to był. Nie to żeby mnie to specjalnie interesowało, ot zwykła ludzka ciekawość. Właściwie to zaspokoiłem ją już następnego dnia. Tego też dnia poznałem lepiej nowego. Specjalnie tego nie chciałem, ale niestety nie miałem wyjścia. Pierwsza lekcja to był francuski. Niestety nie szło mi z nim najlepiej. Okazało się, że nowy doskonale zna francuski. Doskonale to właściwie mało powiedziane, gadał jakby się urodził we Francji. No i chcąc nie chcąc stanęło na tym, że będzie mi dawał korepetycje. Miałem wrażenie, jakby niektóre dziewczyny patrzyły na mnie z zazdrością. Chyba chętnie by się ze mną zamieniły. Zwłaszcza jedna z nich, Kaśka. Niestety miała tego pecha, że Kamil, znaczy nowy, powiedział, że nie ma czasu na uczenie więcej niż jednej osoby. Nie zależało mi na tym specjalnie, ale kiedy zobaczyłem zawiedzioną minę Kaśki, to aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Byłem najzwyczajniej w świecie złośliwy. Szczerze mówiąc nigdy nie lubiłem Kaśki, chociaż nie wiem dlaczego. Miała w sobie coś takiego, co mnie zawsze od niej odpychało. Dlatego teraz miałem dziką satysfakcję, jak Kamil odmówił pomagania także jej. Następna lekcja to był W-F. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem Kamila gołego. Nie dosłownie, bokserek nie ściągnął. Mogłem wtedy podziwiać jego mięśnie. Przyznam szczerze, że jak je zobaczyłem to znowu zakłuło mnie gdzieś tam w środku z zazdrości. Jego mięśnie były idealne, niczym w greckiej rzeźbie. Od razu zauważył, że się na niego gapię, zresztą nie ja jeden. Reszta chłopaków też zerkała na niego z podziwem. Ale chyba tylko ja gapiłem się z takim wytrzeszczem. Widząc moją minę roześmiał się i powiedział, że to od siłowni. Jego brat jest absolwentem AWF-u i pracuje na siłowni niedaleko ich mieszkania. Kamil, kiedy tylko może, chodzi tam i ćwiczy pod bacznym okiem brata. I dlatego ma takie idealne mięśnie, a nie jak czasami widziałem, przepakowane. Tak przy okazji dowiedziałem się, że ten facet w sportowym samochodzie to jego najstarszy brat, który ma własną firmę komputerową. Wczoraj był w okolicy i postanowił zabrać go ze szkoły. Szczerze mówiąc ucieszyło mnie to, co usłyszałem. Kiedy zobaczyłem tego gościa w samochodzie, to w pierwszej chwili pomyślałem, że to jego kochanek. Bogaty kochanek, który kupuje mu drogie prezenty i szpanuje super wózkiem. Poczułem wtedy jakiś dziwny niesmak. Jednak kiedy usłyszałem, że to jego brat, trochę mi ulżyło. Trochę to dziwne było, ale nie zastanawiałem się dłużej nad tym. Po skończonych lekcjach Kamil znowu czekał na brata. A ponieważ mieliśmy uczyć się razem francuskiego, zaproponował, żebym poczekał razem z nim. Łatwiej mu było zaprosić mnie do siebie, niż włóczyć się po mieście, którego nie zna jeszcze zbyt dobrze. Bo musicie wiedzieć, że Kamil przeprowadził się do naszego miasta dopiero kilka dni temu i jeszcze nie zdążył go dobrze poznać. To pewnie dlatego brat podwoził go i odbierał ze szkoły. W końcu jego brat przyjechał. Tym razem nie wysiadał z samochodu, tylko zatrąbił. Wsiedliśmy. Kamil przedstawił nas sobie. Brat miał na imię Wojtek, piwne oczy, okulary na nosie i mocny uścisk dłoni. Chyba chciał mnie sprawdzić, bo ściskał moją dłoń, jak na mój gust, trochę za długo i dziwnie na mnie patrzył. Aż Kamil musiał go przywołać do porządku.
- Wojtek, przestań! - powiedział do brata groźnie marszcząc brwi.
- No co, tylko się witałem - odparł tamten z niewinną miną.
- Nie udawaj głupszego niż jesteś - warknął Kamil. - Dobrze wiem, co ci chodzi po głowie i radzę ci żebyś lepiej odpuścił.
Wojtek tylko się zaśmiał i ruszył. Wtedy nie rozumiałem tego. Dopiero po jakimś czasie, jak go lepiej poznałem, zrozumiałem, że Wojtek próbował mnie podrywać. Też był gejem. Kiedy się o tym dowiedziałem, zacząłem się zastanawiać, czy to u nich rodzinne. To nie to, żebym miał cos przeciwko gejom, ale wtedy wydawało mi się to trochę dziwaczne, że cała rodzina to tylko i wyłącznie geje. Przez moment nawet myślałem, że jego stary też jest gejem i ożenił się tak dla kamuflażu. Na szczęście myliłem się. Okazało się, iż jak najbardziej lubi płeć przeciwną. Któregoś razu, jak wróciliśmy ze szkoły to natknęliśmy się na niego jak dobierał się do żony na kuchennym stole. Widać było od razu, że dla Kamila i jego brata to nic nowego, ale ja poczułem się jakoś głupio. Moi starzy nigdy by nie pomyśleli o tym, żeby robić to na kuchennym stole, w dodatku za dnia. Oni robili to jak pan Bóg przykazał: w nocy, w łóżku, na misjonarza i jakoś tak szybko, jakby się tego wstydzili. Skąd o tym wiem? Ano stąd, że kiedyś jak byłem mały, schowałem się w ich szafie, żeby zobaczyć jak to się robi z dziewczynami. Szczerze mówiąc nic wtedy nie zobaczyłem. Usłyszałem tylko trochę dziwnych odgłosów i to wszystko. Jedyne, co z tego wtedy wyniosłem to przeziębienie od spania w szafie. Wprawdzie starzy szybko zasnęli, ale i tak bałem się wyjść. Miałem wrażenie, że jak tylko otworzę szafę to starzy się obudzą, zobaczą mnie i ochrzanią za to, że ich podglądałem przy czymś tak wstydliwym. Bo dla nich rozmowa o seksie to był temat cholernie wstydliwy. Gdybym musiał na nich polegać, to cały czas jeszcze byłbym przekonany, że znaleźli mnie w kapuście. Na szczęście jest coś takiego jak Internet. No i pornole.
W każdym bądź razie starzy Kamila miło się ze mną przywitali gadając coś o tym, jak to miło, że ich syn znalazł sobie tak szybko kolegę. Jakoś nie miałem serca wyprowadzać ich z błędu. Wyglądali na całkiem sympatycznych ludzi, no i chyba autentycznie martwili się i swojego syna. Nie byłem pewien, czy to ogólna troska, czy ze względu na to, że jest gejem. Przy okazji, okazało się, iż Kamil naprawdę jest gejem. Mając cały czas w uszach to co powiedział poprzedniego dnia, złapałem go na której przerwie i spytałem czy to prawda.
- A bo co? - zapytał Kamil nieufnie.
- No wiesz, walisz tak prosto z mostu, ze jesteś homo. Po prostu zastanawiałem się, czy naprawdę jesteś czy tylko jaja se robisz. Ludzie zazwyczaj nie przyznają się do tego tak otwarcie. Jakby nie patrzeć, nie zawsze takie wyznanie jest mile widziane.
- A jeżeli jestem naprawdę, to co? - dalej był nieufny. - Masz zamiar coś z tym zrobić?
- Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się nad tym - odparłem wzruszając ramionami. - Byłem po prostu ciekaw. Jesteś pierwszy facetem, jakiego znam, który powiedział coś takiego. To jest dla mnie coś całkiem nowego.
- No więc jestem naprawdę gejem. Czy to ci przeszkadza?
- Jakoś nie czuję żadnej różnicy - mruknąłem.
Musiałem chyba mieć strasznie zawiedzioną minę, bo Kamil parsknął śmiechem. Później okazało się, iż naszą rozmowę usłyszał jeden z chłopaków z klasy i opowiedział o tym innym, a po kilku dniach rozniosło się to po całej szkole. Jak można było przypuszczać, znalazło się kilku niezadowolonych, którzy postanowili pokazać Kamilowi, gdzie jest jego miejsce. Ale nie uprzedzajmy faktów. Tamtego dnia wstępnie poznałem rodzinę Kamila. Mówię wstępnie, bo na razie wszystko odbyło się na zasadzie: "miło mi poznać, rączki całuję , itp., itd." O wszystkim innym dowiadywałem się później. Trochę dziwnie się z tym czułem, bo zazwyczaj to było na zasadzie, że coś mi mówili, a jak widzieli moją zdziwioną minę, to sami się dziwili, że dla mnie nie jest to tak oczywiste jak dla nich. No, ale co tu się dziwić. W porównaniu moja rodziną, byli jak niebo i ziemia. Czasami sam się dziwiłem, jakim cudem ja jestem normalny. Myślę, że to przez Internet. Od małego byłem strasznie ciekawski i kiedy tylko mogłem, zakradałem się do ojcowskiego gabinetu, żeby pobuszować w sieci. Nieraz zbierałem za to lanie, ale wiedza, jaką wtedy zdobywałem, była tego warta. Właściwie byłem chyba jedyny w rodzinie, który tak interesował się światem. Matka praktycznie nie wyłaziła z tej swojej kuchni, a jak już wyszła, to do jej podobnych bab, na pogaduchy o przetworach i innych babskich plotkach, ojciec używał komputera jedynie do przesyłania e-maili i to tylko tych związanych z pracą, a jak potrzebował jakichś materiałów to wołał mnie, żebym mu poszukał. Co do siostry zaś, to chociaż była ode mnie pięć lat starsza, to niestety była dziesięć razy głupsza. No bo kto w dzisiejszym świecie jeszcze wierzy, że w czasie pierwszego stosunku nigdy nie zachodzi się w ciążę? Niestety ona wierzyła. Skutkiem tego jestem teraz wujkiem sześcioletnich bliźniaków: Oli i Kacpra. Na szczęście okazało się, iż znalazła sobie sensownego faceta, który nauczył ją co nieco o świecie i teraz jest z niej całkiem sensowna babka. Nawet postanowiła wrócić do szkoły, jak tylko bliźniaki pójdą do przedszkola. Dzięki stanowczości swojego męża jak na razie idzie jej całkiem nieźle. Ale znowu odbiegłem od tematu.
Więc tamtego dnia poznałem rodziców Kamila. Poznałem też jego trzeciego brata, Jarka. Okazało się że jest hetero, ma żonę i dzieciaka w drodze. Przyznam się szczerze, trochę mi ulżyło. Wprawdzie tylko Kamil mieszkał z rodzicami, a bracia byli już na swoim, ale tego dnia wyjątkowo wszyscy wpadli na wspólny obiad, na który ja także zostałem zaproszony, mimo iż byłem niespodziewanym gościem. I znowu okazało się jak bardzo różnią się oni od mojej rodziny. U mnie obiady odbywały się w ciszy, przerywane jedynie krótkimi komendami typu: "podaj mi sól", a u Kamila wrzało jak w ulu. Tutaj każdy rozmawiał z każdym, ojciec nawet podszczypywał matkę pod stołem i mimo tego rozgardiaszu było jakoś tak przyjemnie. Kiedy zjedliśmy obiad, bracia zmyli się do siebie, rodzice zniknęli w swoim pokoju, a my przeszliśmy do pokoju Kamila. Nie spodziewałem się nic specjalnego, więc i nie zdziwił mnie widok przeciętnego pokoju z przeciętnymi meblami. Usiedliśmy przy biurku i Kamil zaczął mi tłumaczyć francuski. Robił to nawet całkiem dobrze. Od tamtego dnia spotykaliśmy się regularnie, zazwyczaj u niego w domu. Chociaż po kilku dniach Kamil poznał miasto wystarczająco dobrze, żeby móc do mnie przyjechać, to jednak ja wolałem jeździć do niego. Nie wiem czy to dlatego, że wstydziłem się mojej rodziny, czy dlatego, że tak bardzo lubiłem jego rodzinę. Przyznaję, wstydziłem się swoich starych, tego ich sztywnego i nieprzyjemnego sposobu bycia. O wiele bardziej wolałem przebywać u Kamila, gdzie wiecznie było wesoło i jakoś tak ciepło. A jeszcze cieplej zrobiło się, kiedy jego szwagierka w końcu urodziła. Wtedy praktycznie tam zamieszkali. Przychodzili codziennie, żeby tylko dziadkowie mogli nacieszyć się wnuczką, czasami zostawali na noc. Na szczęście mieszkanie Kamila było czteropokojowe i jeden pokój zawsze stał wolny. Jakoś tak się złożyło, że i ja zacząłem wtedy chodzić częściej do Kamila. Jako wymówki używałem jego bratanicy, która zresztą była bardzo słodka. Lubiłem się z nią bawić, czasami nawet byłem zazdrosny, że to nie moje dziecko. Jej rodzice chyba to zauważyli, bo dość często zostawiali ją pod moja opieką, a sami gdzieś się urywali. Nawet nie miałem im tego za złe, byli przecież młodzi, mieli jeszcze sporo sił na zabawę. Poza tym naprawdę lubiłem tę małą. Czasami nawet udawało mi się na nią wyrwać jakąś laskę. Nie robiłem tego specjalnie, skądże znowu. Ale kiedy tylko wychodziłem z nią na spacer do parku, to zawsze znalazła się jakaś dziewczyna, która zaglądała od wózka, robiła głupie miny do dzieciaka, a na koniec dawała się zbajerować i umówić na randkę. Tylko niestety za każdym razem okazywało się, iż to nie jest ta jedyna, której szukam. Więc szukałem dalej i dołowałem się, że chyba jednak umrę jako prawiczek. Byłem tym tak załamany, że któregoś razu nawet spytałem Kamila czy miał kiedyś motyle w brzuchu. Bo pomyślałem sobie, że może te motyle, o których mówiła mi matka w ogóle nie istnieją, tylko ona je sobie wymyśliła, bo może podświadomie pragnęła jakiejś wielkiej romantycznej miłości tak bardzo, że wmówiła sobie, że to co czuje do ojca to właśnie motyle.
- Motyle w brzuchu? - zdziwił się Kamil.
- No wiesz, kiedy się zakochasz. Matka powiedział mi, że kiedy spotkam dziewczynę i będą mi przy niej latały w brzuchu motyle, to będzie oznaczało, że to jest ta jedna jedyna. Już tyle dziewczyn spotkałem i jeszcze nie poczułem żadnych motyli w brzuchu - westchnąłem rozdzierająco. - Zaczynam się zastanawiać czy te motyle naprawdę istnieją.
- Rozumiem. - Myślałem, że Kamil będzie się ze mnie śmiał, że jestem dziecinny, albo coś, ale on był jak najbardziej poważny. - Myślę, że po prostu jeszcze nie nadszedł twój czas.
Znałem go już jakiś czas i wiedziałem, że raczej nie robi sobie ze mnie jaj. Gdyby to był Wojtek z mojej klasy, albo sąsiad Grzesiek, to pomyślałbym, że się ze mnie nabijają. Oni po prostu już tacy byli. Ale nie Kamil. On podchodził do tego jak najbardziej poważnie.
- Mój czas? A kiedy twoim zdaniem będzie mój czas? - zapytałem z rozpaczą w głosie. - Kiedy już będę jedną nogą w grobie?!
- Bez przesady, Michał. Nigdzie nie jest napisane, że musisz się zakochać już teraz. Ludzie, którzy w późnym wieku się zakochują, też są szczęśliwi.
- I ma mnie ominąć cała przyjemność seksu?! - zanim zdałem sobie sprawę z tego co mówię, Kamil już znał mój najpilniej strzeżony sekret.
- Jesteś jeszcze prawiczkiem? - zdumiał się.
- Jestem, no i co z tego?! Masz z tym jakiś problem?! - byłem wściekły. Na siebie, że tak się wygadałem i na niego, że się ze mnie śmiał.
- Nie - Kamil szybko spoważniał.
- No i dobrze - cała złość szybko ze mnie uciekła, chociaż minę miałem jeszcze niezbyt szczególną
- Jestem tylko trochę zaskoczony. W klasie słyszałem, że jesteś dość gorącym ogierem.
- To tylko bajki - mruknąłem zawstydzony. Już i tak się pogrążyłem, wiec mogłem mu powiedzieć resztę. - Tak tylko gadałem, żeby się ze mnie nie śmiali.
- Rozumiem.
Popatrzyłem na niego wilkiem czekając aż coś powie.
- Wracajmy do francuskiego.
- Nie masz zamiaru nic powiedzieć? - byłem zdumiony.
- A co mam powiedzieć? - zdziwił się. - To twoja sprawa, czy jesteś jeszcze prawiczkiem czy nie. Nie mnie to osądzać.
- Dziwny jesteś - mruknąłem zawstydzony. Pomyślałem, że może będzie się ze mnie wyśmiewał, a wtedy będę mógł mu przywalić z czystym sumieniem. Zamiast tego zachował się jakbym mówił: "ładną mamy dzisiaj pogodę"
- Dlaczego uważasz, że jestem dziwny?
- Nie wyśmiewasz się ze mnie. Inni na twoim miejscu dawno już by się nabijali - mruknąłem nawet na niego nie patrząc.
- Jeżeli o to chodzi to ja też mógłbym o tobie powiedzieć, że jesteś dziwny - odparł spokojnie.
- Ja? - popatrzyłem na niego zdziwiony.
- Kiedy powiedziałem, że jestem gejem większość ludzi z klasy zaczęła traktować mnie z dystansem. Niektórzy w szkole nawet próbowali mnie za to pobić. Ty jeden potraktowałeś to jako coś normalnego, nie odwróciłeś się ode mnie.
- Niby dlaczego miałbym się odwrócić? - szczerze mówiąc byłem z lekka zakłopotany tym co powiedział. Nigdy o tym tak nie myślałem. - Nie uważam, żeby bycie gejem było czymś złym, przecież nie robisz tym nikomu krzywdy. Nie jestem taki jak niektórzy w naszej szkole.
- To samo mógłbym ja powiedzieć. Nie uważam, że bycie prawiczkiem jest złe. Lepiej znaleźć swoją miłość później i cieszyć się nią, niż zrobić coś wcześniej na siłę i później tego żałować. Starzy mnie tak nauczyli.
- A ty znalazłeś już swoją miłość?
- Jeszcze nie.
- Więc też jesteś prawiczkiem? - spytałem z nadzieją w głosie.
- I tak i nie.
- Nie kręć. Albo jesteś, albo nie.
- Jeżeli chodzi o dziewczyny to jestem. Natomiast jeżeli chodzi o facetów, to już nie jestem - odparł spokojnie Kamil. Zawsze, gdy mi coś tłumaczył był spokojny i cierpliwy.
- Więc ty już... - nie wiem dlaczego, ale to co usłyszałem wywołało u mnie dziwne podniecenie - Kiedy? Jak było?
- W zeszłym roku. Jak było? Zwyczajnie - wzruszył ramionami.
- Tak po prostu? - byłem trochę zawiedziony.
- A co byś chciał? Mam ci opowiedzieć ze szczegółami?
- Aż tak ciekawy nie jestem - przestraszyłem się, że może faktycznie będzie chciał mi opowiedzieć jak to robił, a to mnie akurat nie interesowało.
- Więc co? - patrzył na mnie jakby nie rozumiał, o czym mówię.
- No wiesz, chodzi mi o te... uczucia. Czy były te motyle, no i tak ogólnie.
- A, o to ci chodzi. Szczerze mówiąc to nie było przy tym żadnego uczucia, przynajmniej z mojej strony. - zapatrzył się w ścianę, jakby coś sobie przypomniał. - Widzisz, ja od samego początku wiedziałem, kim jestem. Nie miałem z tego powodu żadnych rozterek ani nic podobnego. Zresztą starzy nas wychowali tak, a nie inaczej, więc to wszystko było dla nas łatwiejsze do przyjęcia. W każdym razie wiedziałem, kim jestem i traktowałem to tak, jak ty traktujesz sprawy z dziewczynami. W zeszłym roku byłem ze starymi na wakacjach nad morzem. Poznałem tam pewnego studenta. Spodobał mi się, a i ja też wpadłem mu w oko. Pochlebiało mi, że zainteresował się mną ktoś tak dorosły i w dodatku przystojny. Dlatego też zgodziłem się na seks. Na początku było trochę sztywno, ale okazało się, że on jest świetnym nauczycielem, a do tego cierpliwym i wyrozumiałym. Po dwóch dniach byliśmy do siebie idealnie dopasowani, ale niestety tylko ciałami. On chciał czegoś więcej, a ja traktowałem to tylko jako inicjację seksualną.
- Trochę to okrutne z twojej strony - mruknąłem.
- Wiem, ale nic na to nie poradzę. Nie możesz zmusić się do kochania tylko dlatego że ktoś twierdzi, że cię kocha. Więc tak właściwie też jeszcze nie miałem tych, jak to mówisz, motyli w brzuchu.
- Szkoda - westchnąłem. - Miałem nadzieję, że może ty będziesz mógł mi to wyjaśnić.
- Myślę, że kiedyś w końcu to zrozumiesz. Ale jeżeli nie chcesz czekać, to możesz zapytać kogoś innego.
- Porąbało cię?! - popatrzyłem na niego jak na wariata. - Chcesz, żeby wszyscy wiedzieli, że jestem prawiczkiem?!
- Jedno z drugim nie ma nic wspólnego, ale jak uważasz - wzruszył ramionami. - To jak, wracamy do francuskiego?
Wróciliśmy, ale jakoś nie mogłem się skupić. Sam nie wiem dlaczego. Przez następny tydzień nie przychodziłem do niego, bo złapałem przeziębienie i ta nasza rozmowa jakoś wyleciała mi z głowy. A później pojawił się ten problem z Wojtkiem i już zupełnie o tym nie myślałem. Jaki problem? Ano taki, że najzwyczajniej w świecie mnie podrywał! To znaczy, na początku nie wiedziałem, że mnie podrywa. Zaczęło się od tego, że zabierał Kamila po lekcjach do domu, chociaż miał zupełnie nie po drodze, no i Kamil znał już wystarczająco dobrze miasto, żeby jeździć autobusami. A że zazwyczaj po lekcjach szedłem do Kamila, więc i ja się z nimi zabierałem. Nie zwracałem wtedy na to specjalnie uwagi, ale zawsze się do mnie uśmiechał, a kiedy się witaliśmy ściskał moją dłoń jakoś tak delikatnie i trzymał ją trochę dłużej niż inni. Raz nawet przez przypadek podsłuchałem jego rozmowę z Kamilem. Nie była to rozmowa tylko właściwie kłótnia. Siedziałem u Kamila i bawiłem się z jego siostrzenicą. Tego dnia Wojtek siedział z nami także. W pewnym momencie musiałem iść do toalety. Kiedy wróciłem usłyszałem ich wymianę zdań.
- Jeszcze raz ci mówię, żebyś zostawił go w spokoju - to był Kamil. Słychać było, że jest wściekły.
- Bo co mi zrobisz? - widać było gołym okiem, że Wojtek go prowokuje.
- Jesteś od niego starszy o czternaście lat!
- I to ci tak przeszkadza?
- Poza tym on nie jest taki jak my.
- Skąd wiesz? Sprawdzałeś?
- Mówię ci, odpuść sobie, bo inaczej pożałujesz, że matka cię nie wyskrobała, kiedy miała czas! - warknął Kamil.
Nie wiem co by było dalej gdyby mała nagle nie zaczęła płakać. Wycofałem się po cichu spod drzwi i udałem, że dopiero teraz wyszedłem z łazienki. Zachowywali się jakby nic się nie stało. Nie mogłem tego zrozumieć, ani też tego, co usłyszałem. O czym oni rozmawiali? Zrozumiałem jakiś czas potem. Był czerwiec i było wyjątków ciepło. Lato przyszło dużo wcześniej niż w zeszłym roku. Tego dnia Kamil po zajęciach szybko gdzieś uciekł twierdząc, że ma jakąś pilną sprawę do załatwienia i że dzisiaj nie będziemy mogli uczyć się francuskiego. Chociaż prawdę mówiąc ostatnio jak do niego przychodziłem, to mniej uczyliśmy się francuskiego, a więcej obijaliśmy gadając o pierdołach. Trochę mnie to zmartwiło. Sam nie wiem dlaczego. W każdym bądź razie stałem przed szkołą odwlekając to co nieuniknione, czyli powrót do własnego domu. Zazwyczaj wracałem do niego późnym wieczorem i wykręcałem się od posiłków twierdząc, że zjadłem coś na mieście. Raz na jakiś czas przyznawałem się, że jadłem u kolegi. Na szczęście miałem dobre stopnie, wiec starzy nie czepiali się o te moje późne powroty. Chociaż aż tak późne one nie były, maksymalnie dwudziesta druga. Tym razem miałem wrócić wcześniej i trochę głupio się z tego powodu czułem. Zastanawiałem się czy by nie pójść gdzieś, gdy nagle pod szkołę zajechał Wojtek.
- Cześć. Niestety Kamil już uciekł - powiedziałem zaglądając do środka samochodu przez uchylone okno.
- Szkoda, myślałem, że skoczymy razem na jakiegoś browarka - czasami, jak miał wyjątkowo dobry humor zabierał nas do baru kusząc piwem, chociaż i tak kończyło się na tym, że piwo pił tylko on, a my colę. Szczerze mówiąc, nie zauważyłem, żeby był tym faktem jakoś specjalnie zawiedziony. - A może skoczymy tylko we dwóch?
- Czemu nie - odpowiedziałem i wsiadłem do samochodu. Nawet gdybyśmy mieli tylko siedzieć i nic nie gadać, to i tak było to lepsze niż powrót do własnego domu.
Trochę się zdziwiłem, gdy Wojtek nie podjechał pod tę knajpę co zawsze, tylko stanął na jakimś parkingu. Ale nic nie mówiłem, czekałem na rozwój wypadków.
- Właściwie to chciałem z tobą porozmawiać - powiedział Wojtek nie patrząc mi w oczy. Właściwie to mogłem się tego spodziewać, tylko dlaczego on miał jakiś dziwny głos? Jakby... napięty.
- Ok.
- Wiesz, że Kamil jest gejem? - w końcu spojrzał na mnie, ale jakoś tak dziwnie, jakby chciał mnie przewiercić tym wzrokiem na wylot. Nie, to nie to. Patrzył na mnie jakby czekał czy moja reakcja będzie taka, jak on chce czy inna. Tylko która odpowiedź będzie prawdziwa? I co zrobi jak ją usłyszy?
- Wiem - odpowiedziałem spokojnie, zgodnie z prawdą.
Miałem wrażenie jakby odetchnął, ale nie byłem pewny. Jednak kiedy zadawał mi następne pytanie, to w jego głosie nie wyczuwałem już tego wcześniejszego napięcia.
- A wiesz, że ja też jestem?
W tym momencie chyba powinienem się zdziwić, ale, o dziwo, jakoś to wyznanie nie zrobiło na mnie specjalnie wrażenia.
- Aha.
- Nie jesteś tym zdziwiony? - tym razem zdziwienie wypisało się na jego twarzy bardzo wyraźnie. Przez moment nawet śmiać mi się z niego chciało, jednak jakoś się powstrzymałem.
- Dlaczego miałbym być tym zdziwiony? To twój problem, a nie mój - wzruszyłem ramionami, bo faktycznie niespecjalnie mnie to obchodziło.
- Teraz to także twój problem - powiedział Wojtek przybliżając się do mnie.
- A niby dlaczego? - tym razem to ja się zdziwiłem.
Wojtek nic nie odpowiedział tylko rozłożył moje siedzenie. Zrobił to znienacka, wiec poleciałem do tyłu. Nie zdążyłem powiedzieć co o tym myślę, gdy pochylił się nade mną. Do tej pory byłem spokojny, ale gdy zobaczyłem jego oczy, to z lekka się zdenerwowałem. Nie to żebym się bał, ale po raz pierwszy widziałem taki wzrok u niego. Nieobecny, jakby się czymś naćpał. Niestety nie miałem czasu na dalsze zastanawianie się, bo nagle pochylił się i pocałował mnie. No i zatkało mnie. Tego się po nim nie spodziewałem.
- Porąbało cię, czy co? - spytałem kiedy w końcu oderwał się ode mnie dla zaczerpnięcia oddechu.
- Pragnę cię - wyszeptał. Jego twarz była tak blisko mojej, że czułem jego przyspieszony oddech na swojej skórze i widziałem tą dziwną głębię w jego oczach. Nie czekając na moją reakcję znowu mnie pocałował. I poczułem jego język w swoich ustach i jego rękę między moimi nogami. Jeżeli chodzi o język to specjalnie mi nie przeszkadzał. Tak na dobrą sprawę nie różniło się to niczym od całowania z dziewczynami, chociaż muszę przyznać, że Wojtek robił to o wiele lepiej. Jednak ręka, wyjątkowo bezczelnie dobierająca się do mojego rozporka, zdenerwowała mnie i to nieźle. Nie zastanawiając się nad tym co robię, ugryzłem go i to dość mocno. Jak można było się spodziewać, odskoczył ode mnie dość szybko, łapiąc się za krwawiące usta.
- Co ty odwalasz? - zdziwił się.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie - warknąłem wkurzony. - Nie powiedziałem, że możesz się do mnie dobierać.
Podniosłem się do pozycji siedzącej i nie czekając na jego wyjaśnienia wysiadłem z samochodu. Jak można było się spodziewać Wojtek też wysiadł i próbował mnie zatrzymać. Chyba nawet próbował coś powiedzieć, ale zrobiłem swoją minę "jestem wkurwiony na maksa, więc jeśli nie chcesz zginąć to lepiej daj mi spokój" i zrezygnował. Wróciłem do domu. Na szczęście starych nie było, więc nie musiałem się tłumaczyć z mojej skwaszonej miny. Bo szczerze mówiąc, wkurzyłem się i to nieźle. Kto mu dał prawo do obmacywania mnie? Czy fakt, że nie mam nic przeciwko gejom, oznacza, że muszą mi się zaraz dobierać do dupy? Czy ja mam wypisane na plecach "lubię gejów, więc możecie mnie przelecieć"? Takie i podobne myśli przelatywały mi przez głowę. W końcu jednak, zanim dzień się skończył, jakoś się uspokoiłem. Następnego dnia poszedłem do budy wyluzowany jak zwykle. Przywitałem się ze wszystkimi jak zwykle i już na samym początku nieźle się zdziwiłem. Kamil zachowywał się jakoś dziwnie. Zwykle uśmiechał się do mnie pełną gębą, a teraz tylko mruknął "cześć" i szybko poszedł w stronę naszej ławki. Przez wszystkie lekcje zachowywał się tak jakby mnie w ogóle nie było, a na przerwach stał z boku, albo udawał, że jest zajęty czytaniem jakiejś książki. Jednak widziałem, że co chwila na mnie zerka, jakby coś sprawdzał, albo może zbierał się na odwagę żeby mi coś powiedzieć. Szczerze mówiąc, nie mogłem go zrozumieć. Wszystko wyjaśniło się po lekcjach. Stałem przed budynkiem zastanawiając się, co dalej, bo Kamil zmył się nic nie mówiąc, jak tylko rozbrzmiał dzwonek. Nagle poczułem, ze ktoś mnie szarpie za rękaw. Odwróciłem się i zobaczyłem Kamila.
- Możemy pogadać? - zapytał jakoś tak niepewnie, wyraźnie unikając mojego wzroku..
- Właściwie to sam chciałem to zaproponować. Dziwnie się dzisiaj zachowywałeś.
- Może przejdziemy gdzieś indziej?
- Gdzie? - zdziwiłem się z lekka. Zabrzmiało jakby miał mi wyznać jakąś tajemnicę przeznaczoną tylko dla mnie.
Bez słowa pociągnął mnie na tył budynku. Stanęliśmy w cieniu rozłożystej lipy, która prawie przytulała się do ściany szkoły. Kamil uważnie rozejrzał się wkoło, na szczęście nikt się w pobliżu nie kręcił.
- Więc? Co jest? - spytałem, ciekawy co ma mi do powiedzenia.
- Wiesz... Wojtek powiedział mi, co wczoraj zaszło - odparł niepewnie w dalszym ciągu nie patrząc mi w oczy.
- No i? - miałem nadzieję, że uda mi się wyciągnąć z niego coś więcej.
- Co masz zamiar z tym zrobić? - w końcu na mnie spojrzał. Zdziwiłem się. Po raz pierwszy widziałem u niego tak nieszczęśliwy wzrok, jakbym go czymś skrzywdził.
- Nie bardzo cię rozumiem.
- Wtedy go odepchnąłeś, ale czy masz zamiar odwzajemnić jego uczucia? - wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać. Nawet głos mu niebezpiecznie drgał.
- Na mózg ci padło, czy co? - to jego pytanie zdziwiło mnie cholernie. - To, że nie mam nic przeciwko gejom nie oznacza, że mogą mnie obmacywać bez mojej zgody.
- A czy jest szansa, że może kiedyś... że może ty... - język plątał mu się i mówił coraz ciszej, jakby miał mi wyznać jakiś cholernie wstydliwy sekret. No i oczywiście nie patrzył mi w oczy. Tak po prawdzie to nawet nie patrzył na mnie, tylko na swoje buty.
- Co ja? Co chcesz mi powiedzieć?
No i wtedy zrobił coś, czego nigdy bym się po nim nie spodziewał. Pocałował mnie. Zanim ten fakt dotarł do mojego mózgu, on tylko szepnął: "przepraszam" i już go nie było. Kiedy w końcu mnie odetkało, nogi się pode mną ugięły i usiadłem na ziemi. Co jest, do kurwy nędzy?! Czy ja wydzielam jakieś cholerne feromony?! Najpierw Wojtek, teraz on. Chociaż muszę przyznać, że pocałunek Kamila sprawił mi nawet przyjemność. Miał takie delikatne i ciepłe usta. Mimo, iż jego już dawno nie było, moje serce cały czas mocno biło. Zdziwiło mnie to. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego. Przecież to facet, a ja lubię dziewczyny. Jadąc do domu miałem cały czas przed oczami jego błękitne oczy. Były pełne łez, bólu i... nadziei? Dlaczego? Czyżby on też do mnie coś czuł? Jak to możliwe? Dlaczego? Przez cały dzień nie mogłem wyrzucić z myśli tych jego oczu, ani tego ciepła gdzieś tam w środku, które wtedy poczułem. Im więcej się nad tym wszystkim zastanawiałem, tym mniej to rozumiałem. Nawet spać przez to nie mogłem. Następnego dnia postanowiłem z nim o tym pogadać, ale nie udało mi się. Nie przyszedł do szkoły. Zastanawiałem się, czy się rozchorował. Chociaż wczoraj nie wyglądał zbytnio na chorego. Więc może to przez to, co zrobił? Może bał się spojrzeć mi w oczy? Musiałem się tego dowiedzieć jak najszybciej, więc zwiałem po drugiej lekcji i pojechałem do niego. Jego starzy powiedzieli, że boli go brzuch, chociaż jak na ich gust, to najzwyczajniej w świecie się wykręcał przed pójściem do szkoły. Zupełnie jak małe dziecko, ale to przynajmniej potwierdziło moje podejrzenia. Było mu wstyd przede mną. Niestety nie chciał ze mną w ogóle rozmawiać. Siedział zamknięty w swoim pokoju i nie reagował na moje pukania.
- Chcę z tobą porozmawiać, ale nie będę tego robił przez drzwi. Twoi starzy stoją obok mnie i podsłuchują - miałem nadzieję, że to niewielkie kłamstwo w końcu go złamie. No i nie pomyliłem się. Po chwili, która wydała mi się strasznie długa, usłyszałem chrobot klucza w zamku. Ostrożnie otworzyłem drzwi. Siedział na łóżku tyłem do drzwi zawinięty aż po czubek głowy w koc. Usiadłem tuż za nim i chciałem ściągnąć z niego ten koc, ale trzymał go kurczliwie, jakby od tego zależało jego życie. Odpuściłem sobie, skoro tak czuje się pewniej, to niech mu będzie.
- Więc?
- To ty chciałeś rozmawiać - dobiegło mruknięcie spod koca.
- Ale ty to wszystko zacząłeś, więc mógłbyś się chociaż wytłumaczyć.
- Jesteś wściekły?
- Nie - o dziwo byłem wyjątkowo spokojny.
- Nie kłam. Wiem jak zareagowałeś, kiedy Wojtek cię pocałował. Ja zrobiłem to samo i mówisz, że nie jesteś wściekły?
- To nie to samo - westchnąłem - On próbował się dobierać do moich klejnotów, a ty tylko mnie pocałowałeś.
- Skąd wiesz, że nie chciałem zrobić tego samego?
- Nie wiem - przyznałem mu rację.
- Więc gdybym zrobił to samo, to zareagowałbyś tak samo?
- Nie wiem - znowu westchnąłem, no bo skąd mógłbym wiedzieć? - To były dwie różne sytuacje. On nic dla mnie nie znaczy, więc to co zrobił wkurzyło mnie. A ty... jesteś moim kumplem i.... - nie wiedziałem co powiedzieć - ...to wygląda zupełnie inaczej. Szczerze mówiąc nawet sprawiło mi to przyjemność - Sam nie wiem czemu to powiedziałem. Dobrze, że Kamil siedział tyłem do mnie, bo inaczej zobaczyłby jak się czerwienię.
- Naprawdę? - bryła pod kocem drgnęła, a w głosie usłyszałem niedowierzanie.
- No - cholera, czułem się coraz bardziej zakłopotany. Nigdy jeszcze z nikim nie rozmawiałem w ten sposób.
- Więc jest szansa, że ty...- znowu się zaciął i skulił pod kocem
- Tak? - starałem się włożyć w mój głos jak najwięcej ciepła, żeby w końcu powiedział, o co mu chodzi.
- Pamiętasz, jak kiedyś zapytałeś czy miałem motyle w brzuchu? - spytał niepewnie po chwili milczenia.
- Pamiętam. Chciałem wiedzieć jak to jest.
- Powiedziałem ci wtedy, że nigdy nie miałem i nie wiem jak to jest. Ale teraz już wiem - ostatnie zdanie wymamrotał tak niewyraźnie jakby się tego wstydził.
- A co to ma ze mną wspólnego? - przyznam się szczerze, że trochę się zdziwiłem.
- Bo to wszystko przez ciebie! - wrzasnął nagle wychylając się z koca. Twarz miał czerwoną, oczy jak w gorączce. - Bo ja cię kocham!
I zanim zdążyłem zareagować znowu zawinął się w ten swój koc i skulił jeszcze bardziej.
- Ty co? - wystękałem po chwili, wciąż oszołomiony tym niecodziennym wyznaniem.
- Kocham cię. Masz z tym jakiś problem? - był już spokojny, chociaż w dalszym ciągu w jego głosie wyczuć można było niepewność i zawstydzenie.
No to mnie zatkało kompletnie.
- Ty tak na poważnie? - spytałem niepewnie. Spod koca dobiegło tylko twierdzące mruknięcie. - Wiesz, trochę mnie zatkało. Nagle wyskakujesz z czymś takim...
- Wcale nie nagle - w końcu wylazł z tego cholernego koca. Popatrzył się na mnie strasznie nieszczęśliwie. - Ja już tak od jakiegoś czasu.
- Dlaczego mi wcześniej o tym nie powiedziałeś?
- No bo... - znowu się skulił i uciekł wzrokiem gdzieś w bok, ale już nie chował się pod kocem - ...bałem się, że przestaniesz mnie przez to lubić. A tego nie chciałem. Wolałem, żebyś już przychodził tylko jako kumpel, niż gdybyś miał w ogóle nie przychodzić.
- Więc dlaczego mi teraz o tym mówisz? - nie mogłem tego zupełnie zrozumieć.
- Przez Wojtka - mruknął Kamil dalej patrząc gdzieś w bok. - Jak wtedy wrócił i przyznał się co zrobił, to bałem się, że ty i on... no wiesz. I że cię stracę już na zawsze. A tak zawsze mogłem mieć nadzieję, że kiedyś odwzajemnisz moje uczucia - ostatnie zdanie wyszeptał takim nieszczęśliwym i pełnym smutku głosem, że nagle zapragnąłem go przytulić. Sam nie wiem, dlaczego, ale zanim pomyślałem, już go obejmowałem. Nie wiedziałem, co z nim zrobić. Był w tym momencie jak małe, nieszczęśliwe dziecko. Westchnąłem ciężko.
- Mogę ci jedno powiedzieć na pewno: nie mam zamiaru wiązać się z Wojtkiem. A jeżeli chodzi o ciebie... - poczułem jak drgnął niepewny tego co powiem - ...to sam nie wiem. Wszystko to dla mnie jest takie nieoczekiwane i dzieje się trochę za szybko. Muszę to sobie przemyśleć.
- Więc mam szansę? - wyszeptał Kamil z nadzieją w głosie.
- Nie naciskaj.
- Przepraszam - szepnął jakoś tak żałośnie, że odruchowo pogłaskałem go po głowie. Jak nieszczęśliwe małe dziecko.
- Wiesz, zawsze wydawało mi się, że lubię dziewczyny. Ale za każdym razem, gdy się z nimi całowałem to nie czułem zupełnie nic. Kiedy ty mnie pocałowałeś to zrobiło mi się jakoś tak... ciepło. To jest dla mnie niezrozumiałe - westchnąłem ciężko. - Dlatego muszę to wszystko sobie przemyśleć, poukładać. Niedługo wakacje, będę miał dość czasu na przemyślenia.
- Rozumiem - kiedy zrozumiał, że nie odrzuciłem go całkowicie, uspokoił się. - Więc nie zostaje mi nic innego jak czekać.
- A do tego czasu może jednak wrócisz do budy? Zostało jeszcze tylko kilka dni.
- Dobra - w końcu się uśmiechnął.
No i w końcu przyszły wakacje. Najpierw siedziałem u dziadków na wsi. Szczerze mówiąc, nie miałem wtedy czasu na rozmyślanie o tym wszystkim. Musiałem wstawać o świcie i zasuwać na polu i przy zwierzakach. Czasami tylko, jak kładłem się spać, zastanawiałem się, co Kamil w tym czasie robi, czy myśli o mnie? Później wstawał nowy dzień i znowu nie miałem czasu.
Tak odbiegając od tematu, zawsze zastanawiałem się, czy moi starzy nie są przypadkiem adoptowani. Sztywni jak cholera, zero poczucia humoru, w przeciwieństwie do moich dziadków. Pełni ciepła, życzliwi nawet dla obcych. Bardziej pasowałem do nich, niż do moich rodziców, na tej ich zabitej dechami pipidówie czułem się jakoś tak spokojnie i szczęśliwie. Nie wiem, czy to praca na roli czy ten klimat, ale za każdym razem niechętnie stamtąd wyjeżdżałem.
Ostatnie dwa tygodnie wakacji spędziłem w Zakopcu. Niestety ze starymi. Ojciec właśnie skończył jakieś super ważne badania i dostał premię. Jakimś cudem stwierdzili razem z matką, że należą im się wakacje i postanowili pojechać do Zakopanego. Nawet nie miałem nic przeciwko temu. Lubiłem Tatry. Przyzwyczajony do wczesnego wstawania wymykałem się codziennie o świcie i łaziłem po górach. Wiecie, tam są naprawdę piękne widoki. Najbardziej lubiłem przesiadywać nad Morskim Okiem albo Czarnym Stawem. Siadałem wtedy i rozmyślałem. O życiu, o Kamilu i całej tej sytuacji. Niestety wakacje się skończyły, a ja wciąż miałem mętlik w głowie. Szczerze mówiąc, nawet większy niż na początku. Niby wszystko było ok., ale jednak czułem, że coś gdzieś przeoczyłem. No bo zawsze lubiłem dziewczyny, a tu nagle przyjemność mi sprawił jeden pocałunek w wykonaniu faceta. Lubiłem zawiesić oko na zgrabnym tyłku dziewczyny, albo odpowiednio wielkim biuście, ale z drugiej strony, lubiłem przebywać w towarzystwie Kamila i jego rodziny. Gubiłem się w tym wszystkim. Moje wątpliwości rozwiały się wraz z rozpoczęciem roku szkolnego. Zobaczyłem wtedy Kamila pierwszy raz od tak długiego czasu i już wiedziałem.
Chociaż tak na dobrą sprawę w dalszym ciągu nie wiem czy jestem gejem czy nie. Bo dalej lubię dziewczyny, ale kocham faceta. Tylko tego jednego, inni jakoś na mnie nie działają. Więc czy to oznacza, że jestem gejem tylko w połowie? Czy w ogóle istnie coś takiego jak "półgej"?
To by było na tyle.
P.S. Właściwie na samym początku powinienem napisać:
"Mam na imię Michał, mam dwadzieścia dwa lata i chyba jestem gejem, a wszystko to co chcę wam opowiedzieć wydarzyło się pięć lat temu."
Dlaczego dopiero teraz o tym piszę? Bo te cholerne motyle w brzuchu nie chcą przestać latać. Zaczęły pięć lat temu, najpierw delikatnie, jakby niepewnie, a teraz... codziennie szaleją niczym tajfun, torturując mnie tymi wspaniałymi uczuciami. Ale szczerze mówiąc, nie mam nic przeciwko takim torturom.


Warszawa, 22 września 2010