Gajusz Juliusz 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 04 2011 13:32:30
JESIEŃ

Drogi Gajuszu.
Drogi Gajuszu
Doszły mnie wieści, jakobyś objął stanowisko na dalekiej prowincji, która jest chyba jeszcze odleglejszą Rzymowi, niż moje wygnanie. Na takim ugorze plebejski rolnik, górnik, czy knechta macza sandały w błocie. Tak też kalam w błocie swe sandały ja- patrycjusz i tak też Tobie, wodzu Gajuszu, przyjdzie swoje kalać. Przez wzgląd jednak na byłą naszą przyjaźń, zakończoną tak niefortunnie, okażę ci serdeczność i będę umilał twoje zesłanie wedle swych możliwości, zaczynając od pouczających aforyzmów.
"Nie istnieją zbawienne klęski, ale bywają zgubne zwycięstwa"- Mauricius Druonus
Twój Juliusz


Drogi Juliuszu
Posłaniec z Twą wiadomością dobiegł mnie gdy jeszcze byłem w drodze na miejsce mego przeznaczenia, muszę Ci przyznać że w pierwszej chwili pewnym byłem że gorycz wygnania wypaczyła Twój ogląd sytuacji, jednakże od trzech dni jestem już tu i sam nie wiem jak to miejsce nazwać, gdyż domem może być jeno dla robactwa i myszy tu żyjących ale nie ludzi, nawet niewolnych.
Dzięki wielkie za obietnicę pomocy, z której chętne skorzystam gdy tylko zdołam to dzikie miejsce ku jakiejkolwiek cywilizacji przywieść. Dzięki Ci również za maksymę choć teraz na niewiele mnie ona się przyda ale ufam iż w niedługim czasie obaj będziemy musieli uważać na groźbę czyhającą w naszych zwycięstwach. Jeśli Ci, drogi przyjacielu, jakakolwiek potrzeba zawita nie wahaj się prosić o pomoc moją gdyż z pewnością ją otrzymasz.
Twój Gajusz


Drogi Gajuszu
Błogosławionymi przez bogów są wojownicy, bowiem ich oblicza stają się twarde i ślepe od widoku krwi i słowem nie sposób ich zranić.
Niech więc jednak tak będzie, że skoro nie czujesz się godnym mojej urazy i potępienia, nie będę Cię nimi karmił, byłoby to bowiem jak podawanie trucizn dla spiżowego posągu. Wiedz jednak głowo niegdyś mi tak droga, że stałaś się nędzną w mych oczach. I wiedz, że nie mogłem nie odczuć potęgi Temidy widząc cię strąconego z łask Rzymu, jak niegdyś mnie samego strącono.
Obietnicę pomocy przyjmuję i w zamian odwdzięczyć się przyrzekam.
Twój koniec na tej prowincji, mój drogi Gajuszu jest dla mnie dowodem sprawiedliwości koła Fortuny. Jest żalem nad upadkiem wielkiego męża i pociechą za zdradę nikczemnego kochanka.
"Doskonałość istnieje tylko w niebiosach i w marmurze"
Twój Juliusz


Drogi Juliuszu
Wybacz mi ciepłe słowa z poprzedniego listu którym ci posłał. Nie było mym zamiarem urazić Cię w żaden sposób, jednakoż nie mogę pojąć, dlaczego urazę kochanka do mnie żywisz bowiem aby kochankiem kogoś zwać musiałoby istnieć kochanie a nie jeno pożądliwość ciał. Co się zaś koła fortuny tyczy to pamiętaj że jak każde koło i to ma we zwyczaju obracać się i toczyć, tedy nie obawiam się jego wyroków bowiem po każdej klęsce sukces nadejść musi.
Twój Gajusz


Nieoceniony Gajuszu
Wybaczać nie ma czego, gdyż jedna kropla w czarze upokorzeń jaką dla mnie napełniłeś, nie doda ni ujmie goryczy. Wygnanie w tej materii zbawiennym było o tyle, o ile nie dawało kruchych i niechcianych nadziei na spotkanie z tobą, skoro tak daleko, na rzymskich forach i kobiercach oraz na podbitej obczyźnie pławiłeś się w Aresowych rozkoszach, pochwycony laurem za skronie.
Niestety czas - lekarz mój niełaskawy zbyt powierzchownie ranę zasklepił wydając mnie na męki wspomnień, naostrzonych Twoim przybyciem.
Pytasz dlaczego kochankiem cię zwałem i jeśli pragniesz odpowiedzi, bacz nie na to czym ty nie obdarowałeś mnie, Gajuszu, a na to raczej, czym ja obdarowałem Ciebie a co porzuciłeś tamtego dnia, opuszczając bez słowa mój dom, jakby przybytkiem był publicznym.
Doprawdy sam nie wiem, czy głupcem Cię zwać, czy herosem, co nie zna lęku przed Fortuną a Miłość składa w ofierze bożkom erotyzmu.
Zważ jednak, że "gdzie nie ma lęku, tam też nie może być odwagi"
Twój Juliusz

Wspaniały Juliuszu
Pamięć twa musi na obczyźnie szwankować pomału bowiem jak pamiętam dosyć głośno dom twój opuszczałem a co do czynienia go publicznym to nie ja go takim uczyniłem lecz ci którzy odwiedzali go podczas moich nierzadkich nieobecności. Tedy skończ proszę żale swe nadaremne na mnie wylewać bowiem nie ja powinienem być ich adresatem tylko zwierciadło Twoje jakże przez ciebie często oglądane. Nie czuj też proszę do mnie urazy bowiem odszedłem w przekonaniu iż jeśli nie w dobrych to przynajmniej licznych rękach Cię pozostawiam.
Zawsze Twój Gajusz

Śmiały Gajuszu,
Pamięci mi nie brak a jak już pisałem, Twe przybycie ostrzy wiele raniących wspomnień. Wiedz, że owo głośne odejście dostrzegła nie tylko twoja kohorta. Na placu w tamtym czasie znajdowało się również wielu patrycjuszy, co niewątpliwie przyczyniło się do moich dalszych nieszczęść zakończonych w tym przeklętym miejscu.
Dziwi mnie również, że masz czelność wspominać swoje nierzadkie, a jakże, nieobecności, gdyż traktując mój dom jak żołnierską gospodę winieneś mieć na tyle przyzwoitości, żeby przemilczeć ich temat.
Moją miłość do zwierciadła, którą mi wytykasz, obudziły samotność i zbyt długie czekanie. A nawet gdybym w tamtym czasie zapełnił swą osobą czyjeś objęcia, jakże zmierzyć mocarność twych ramion mogących pomieścić to wszystko, co w nie wpadło podczas tylu wypraw, po których nie raz we własnej łożnicy pielęgnowałem cię z chorób. Na znak dawnej troski posyłam ci mego medyka, by i tu zdrowie cię nie opuszczało.
Twój Juliusz

Wspaniały Juliuszu
Nadal nie pojmuję, dlaczego winisz mnie o swoje nieszczęścia. Piszesz do mnie najpierw żem cichcem się z Twego dominium wymykał, zaraz później wytykasz mi że pamięć Masz doskonałą a moje odejście od Ciebie teatrum dla połowy imperium stanowiło, co dla mnie świadectwem histerii być może, dlatego też wysyłam do ciebie moją Egipcjankę biegłą w sztuce przywracania spokoju.
Co do publiczności obecnej przy naszym pożegnaniu to mam nadzieję że wnętrzności mego najlepszego centuriona i przyjaciela od czasów młodości Tytusa Maximusa, którego z pewnością z swej łożnicy pamiętasz, nie zeszpeciły twego atrium i nie były trudnymi do uprzątnięcia. Przepraszam jednocześnie jeślim wypłoszył rzymskich senatorów z twych pieleszy co z pewnością musiało się odbić niekorzystnie na Twej kieszeni. Tedy też przesyłam Ci, mój najlepszy przyjacielu, 30 sestercji z nadzieją pokrycia strat które z pewnością poniosłeś tracąc w Rzymie popularność.
Co do mych u Ciebie nieobecności to ufam, że rozumiesz, że każdy służy Republice jak potrafi, jedni gościną inni mieczem.
Twojej miłości do zwierciadła, broń mnie Jowiszu, nie wytykam ale nie dodałeś w Swym liście że spędzałeś przed nim czas w, z pewnością zbyt długim, oczekiwaniu na kolejne galijskie błyskotki czy egipskie perfumy, które tak chętnie , często mimo ran, przywoziłem do Ciebie z nadzieją stania się w twoich oczach lepszym niż starożytni herosi.
Dzięki składam serdeczne za lekarza twego, z pewnością potrzebny będzie gdy do walk z dzikusami żyjącymi w tych stronach dojdzie. Jak tylko rzymski porządek zostanie tu zaprowadzony odeślę go z powrotem wraz z częścią błyszczącego łupu, który tak lubisz i który zawsze tyle radości Ci sprawiał.
Oddany Gajusz


Chwały Godny Gajuszu
O Twym odejściu bez słowa, nie histeria ma mówi, lecz fakty, bowiem do mnie, gospodarza nieszczęsnego Tytusa, w dniu tamtym jednego słowa nie wyrzekłeś, głuchy na tłumaczenia, błagania czy groźby. Ach czemuż Marek Noniusz wysłał go wtedy w moje progi, jakby rozmyślnie na pastwę mordercy mającego czelność podawać się teraz za jego przyjaciela?!
Gdyby nie wymarsz pierwszej kohorty na podbój, z którego wróciłeś zwycięski na czele legionu, nie uszedłbyś karze za swą zbrodnię. Niestety w tamtym czasie rzeka krwi, która znaczyła twą drogę na germańskiej ziemi, branki ofiarowane dostojnikom i te dwieście pięknych rumaków więcej ważyły niźli sprawiedliwość o którą próżno zabiegałem na Forum i w Termach. Wieści z wojny płynęły pochlebne Tobie i Rada Dekurionów wreszcie odmówiła mi posłuchań. A gdy wjeżdżałeś wiosną do Rzymu na pozłacanym rydwanie, obsypany kwieciem, ja piechotą i pod strażą byłem prowadzony z kurii do mego domu, gdzie areszt na mnie na czas świętowania zwycięstwa nałożono, wybacz więc, Gajuszu, żem ci chwały nie oddał i czoła przed tobą nie pochylił.
Niewolnicę Twoją przyjmuję z nadzieją, że jej uroda ociepli nieco chłody bliskich zimowych dni. Co do sestercji jednak, którymi chciałeś mi uwłaczyć, drogi przyjacielu, to przepadły one w łapach rzezimieszka, co w osadzie na granicy prowincji naszych napadł i ranił posłańca.
O powrót mojego lekarza tymczasem się nie martw, gdyż przyjaciel będący przejazdem w mym domu, zostawił słowiańskiego znachora biegłego w leczeniu zimowej gorączki i duszności, które, jak pamiętasz od lat chłopięcych mnie nękały. Tedy czarodziejskimi naparami się będę raczył, przepijając do zwierciadła, mego jedynego powiernika trosk i jedynego miłośnika tych błyskotek, które jeszcze pachnące trupem zapinałeś mi na skroniach nieproszony. Jakąż teraz goryczą pachną mi wonne oleje, którymi namaszczałeś moje ramiona. Zwierciadło tylko pojmie dlaczego wspomnienia dłoni Gajusza pełzają w mych myślach jak egipskie węże.
Tamtego czasu żaden heros nie był mi tak wspaniałym jak Twoja osoba, bowiem okrucieństwa Twe, spiżowa statuo, były mi znane jedynie z pochwalnych peanów wieńczących zwycięstwa. Wytykam sobie , żem w czasie mej podróży z poselstwem do Galii nie chciał z bliska oglądać osad oczyszczonych na mój przejazd. Być może wtedy poznanie nasze nie byłoby tak łaskawe z mej strony i nasze losy potoczyłyby się innymi drogami.
A co do służby Republice, o której wspominasz, lepiej byłoby dla jej mężów, co poniewczasie rozumiem aby pamiętali słowa Voltariusa, że tyrani wykazują zawsze pewne znamiona zalet: na poczatku wspierają prawo, by w końcu je zniszczyć.
Bądź pozdrowiony, Gajuszu a o posłańca się nie martw, gdyż odeślę go, kiedy tylko wydobrzeje i będzie władny kolejny list ponieść.
Zawsze Twój Juliusz