Nowa Atlantyda 31
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 22:10:05
Dla Kruczynki^^
NOWA ATLANTYDA
PART 31
Hoshi otworzył drzwi od swojego pokoju z takim rozmachem, że Takuto nie miał szans odskoczyć i oberwał w nos.
-Auć!!!!!!!!
- Oj, sorki... Nie chciałem...- powiedział Hoshi.
- Akurat...- mruknął Takuto tamując chusteczką krwawiący nos.
- Trzeba było tu stać?
- Trzeba było otwierać tak gwałtownie?
- Mniejsza z tym...- powiedział Hoshi.
- Ja ci dam...
- Muszę pogadać z twoim starszym.- powiedział Hoshi stanowczo.
- Hm? - zdziwił się chłopak.- Z moim ojcem?
Srebrnooki skinął głową.
- Yhm. Wiesz gdzie jest? - spytał.
- W świątyni. Obgadują przygotowania do ceremonii...
- Dzięki.- krzyknął Hoshi i tyle go Takuto widział, bo chłopak pobiegł korytarzem do tylnego wyjścia.
- Ciekawe co on znowu wymyślił...? Auć...- jęknął dotykając krwawiącego nosa.- Lepiej pójdę do skrzydła szpitalnego i poproszę o jakiś plaster...
***********************************
Hoshi szybko przemieścił się na tyły posesji w miejsce, gdzie stała świątynia. Zupełnie nie zwracał uwagi na osoby, które mijał. Chciał jak najszybciej porozmawiać z ojcem Takuto. Nawet nie zauważył, że kogoś potrącił.
- Ej no! - usłyszał pełen pretensji głos.- Co to za bieganina po ścieżkach?
- Oj, przepraszam...- powiedział zatrzymując się.- Hm...? Raven?
Przed nim stał zielonooki Vril, aktualnie z twarzą wysmarowaną błotem i pełnym pretensji wzrokiem.
- Hm? O! Ileo! - zdziwił się.- A ja myślałem, że zamknąłeś się w pokoju...
- Mam sprawę i musiałem wyjść...- mruknął chłopak.
- Chyba bardzo ważną, bo na nikogo nie zwracasz uwagi.- powiedział z udawanym wyrzutem wycierając twarz z błota.- Masz szczęście, że nie popchnąłeś mnie w coś innego, bo chyba bym ci wtłukł. I nie przejmowałbym się, że jesteś księciem.
Hoshi jęknął głośno.
- Błagam! Nie przypominaj mi... Hm? Co ty robisz? - spytał nagle widząc, że starszy chłopak klęczy przy jakiejś roślinie.
- Nie widać? Pomagam roślince się rozwijać. Chcemy żeby te kwiaty zakwitły na ceremonię wszystkie razem.- wyjaśnił.
- Takie coś... Ale do ceremonii jeszcze czas... Co będzie jak zakwitną za wcześnie?
- Nie zakwitną.- zapewnił Vril. - Powiedzmy, że się z nimi "dogadałem".
- Niech ci będzie chociaż niewiele z tego kapuję.- mruknął Hoshi. - No to ja idę.-powiedział.
- A dokąd?
- Do świątyni. Muszę pogadać z ojcem Takuto.
- A to nie lepiej z Yumą?
Hoshi posłał mu takie spojrzenie, że Raven aż się przestraszył.
- Nie przypominaj mi o nim. Na razie nie chcę go widzieć, a tym bardziej rozmawiać. Na razie.- powiedział i szybko odszedł.
Raven przez kilka chwil patrzył w ślad za nim.
- Ale się porobiło...- westchnął wracając do swojej pracy, kiedy nagle zobaczył nad sobą czyjś cień...
*************************************
Hoshi cicho wszedł do świątyni. Rozglądnął się po pomieszczeniu, ale poza kapłanem nikogo nie zobaczył. Już miał wyjść kiedy usłyszał:
- Pomóc w czymś?
Hoshi odwrócił się. Za nim stał kapłan o czerwonych włosach i oczach. Aries...
- Prze... Przepraszam... Nie chciałem przeszkadzać...- mruknął.
- Nie przeszkadzasz.- zapewnił go kapłan.- Każdy może tu przyjść kiedy chce.
- Szukam pana Yorimoto...- powiedział Hoshi.
- Są za świątynią. Zaprowadzę cię.
Hoshi bez słowa poszedł za kapłanem.
- Miło widzieć, że jesteś w nieco lepszej formie.- powiedział nagle kapłan uśmiechając się.
- Czy ja wiem czy takiej lepszej...?
- Skoro nie rozpaczasz i nie płaczesz znaczy, że się choć troszkę lepiej czujesz.
- Może... Po prostu przyszło mi coś do głowy.
- Sądzę, że coś od czego humor ci się poprawił.
- Humor będę miał lepszy jeśli się zgodzą na moją prośbę.
- Nie pytam co to, bo to nie moja sprawa, ale myślę, że powinieneś porozmawiać z kimś, kto miał kiedyś podobny problem do twojego.- powiedział nagle Aries.
- Hę? Niby kto?
- Cancer...
- Jeden z kapłanów?
- A coś ty myślał? - spytał ze śmiechem Aries.- Funkcjonujemy tak samo jak inni.
- Przepraszam...- powiedział chłopak czerwieniąc się lekko.
- Och, daj spokój. To stare dzieje. Ale jeśli chcesz z nim pogadać, to powinien się zgodzić bez problemu. No... Chyba, że ma zajęcia z jakąś grupą, więc radzę umówić się z nim wcześniej.
Hoshi skinął głową.
- Yorimoto! - krzyknął nagle Aries. Mężczyzna odwrócił się.
- Witaj Aries. Masz do mnie jakąś sprawę? - spytał.
- Ja nie.- pokręcił głową.- Ale książę tak.- powiedział wskazując na chłopca, który posłał mu mordercze spojrzenie. Aries tylko się roześmiał. Yorimoto wpatrywał się przez chwilę w chłopca. Był zaskoczony, że sam z własnej woli wyszedł z pokoju.
- Chciałeś coś ode mnie Ileo? - spytał łagodnie.
- Mam do pana prośbę...
- Tylko nie "pan". - powiedział mężczyzna stanowczo.- Mów do mnie "wujku".
- No dobra...- powiedział z wahaniem.- Mam prośbę, a właściwie pytanie... Nie wiem jak to nazwać...
- Po prostu powiedz o co chodzi.
Hoshi wziął głęboki oddech i zaczął mówić...
part 31
the end