Szaleństwa szkolne 5
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 21:29:54
by Ryoko Kotoyto
2004
Tym razem ta część będzie na podstawie tekstów z mojej klasy. Chusteczki w dłoń na wypadek ataku śmiechu i jedziemy!!! Bluzgi to wiecie gdzie podsyłać...
-W dniu dzisiejszym nasza klasa ma ustalić kilka ważnych spraw w związku z przedstawieniem, którym nas w tym roku obarczyła dyrekcja! A żeby ich tam i z powrotem!!!- Krzyknął wychowawca gawiedzi znanej bliżej jako 3E. (Wybaczcie, ale ja często nieświadomie mówię gwarą i to się odbija w ten sposób...-dop. autorka)
-Co ma się obrócić z powrotem?!- spytał Cyprian.
-Nie co tylko kto, matole!!!- krzyknął psor.
-Ja?! Matołem?! Orz ty mordo jedna...!!!-zaperzył się chłopak.
-Cyprian...?!!!-warknął profesor.
-Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuu! Czuję się zagrożony...
Profesor westchnął tylko z głębi serca (Jakiego znowu serca?!- Ryo.) i kontynuował wywód:
-Przy okazji połączymy to z wystawą, bo nie wszyscy jak sądzę byli na wystawie Krzyśka i Marcina...
-Kiedy macie tą wystawę?- spytał Marcel nagle.
-Twoi koledzy z klasy wystawę mają, a ty o tym nie wiesz?!- spytała Ewka.- Coś ty się dziś urodził?!!!
-Jaką wystawę?- spytał Fabian.
Ewce zabrakło słów. Trzeci raz w życiu.
-Fotograficzną Fabian...-powiedział psor.-A właśnie! Chłopaki! Przyszło do szkoły zawiadomienie o konkursie fotograficznym. Rzućcie na to okiem...-powiedział i podał im plik zapisanych kartek.
Krzysiek i Marcin przejrzeli regulamin, ale Krzysiek skrzywił się nagle i powiedział:
-Tu jest wyraźny przejaw dyskryminacji- "ja niżej podpisana", a dalej "zamieszkała", a poza tym tu pisze "zrzekam się praw do działa". Ja mam w domu taką małą zabawkową armatkę i mogę się zrzec do niej praw...
Wszystkich zamurowało na moment. Otrzeźwieli dopiero w momencie, kiedy Fabian zaczął się głupkowato śmiać. Po chwili inni też się dołączyli.
Nagle Cyprian zerwał się z miejsca i bez słowa wybiegł z klasy.
-A on gdzie?- spytał zdezorientowany profesor.
-Za potrzebą poleciał!- powiedział Florian, który tradycyjnie usiłował doprowadzić zaczerwienionego Marcela do stanu... No wiadomo do jakiego stanu...
Po ustaleniu z psorem co jak i gdzie ten wyżej wymieniony wziął dziennik i powiedział:
-Wiecie ile wy macie frekwencji w tym miesiącu? Tylko 81%!!!
Marcin:- Ale pan profesor wie, że to było z powodów od nas niezależnych!
Psor:- Jasne...
Marcin:- Pan profesor się śmieje, ale taka jest prawda!
Florian:- NO! Przecież my na tyle konkursów jeździmy...
Psor:- I teraz będę miał kaca moralnego prze was! Kogo dzisiaj nie ma?
Ewka:- Kamili!
Psor:- Tej baby to ja już dawno nie widziałem... Dobra... A jaką macie sytuację w ocenach?
Marcin:- Dobrą!
Psor:- Aha... Florian! Na litość boską! Skąd masz te pały z matematyki?
Florian:- Jakie pały?! Jakie pały?! Jest i 3, i 4, i w ogóle dobre oceny są!
Psor:- A z czego masz to 5?
Florian:- Z drzewek...
Cyprian:- On jest drzewkowy chłopak!
Psor:- Ewka! Po co ty tyle "np" z niemieckiego zgłaszasz? Nie możesz się nauczyć raz, a dobrze?
Ewka:- To dla mnie za trudne...
Psor:- A jak ja bym cię uczył niemieckiego i chciał zapytać to co?
Ewka:- To byśmy sobie nie pogadali...
Psor:- Ale wy się musicie wykazać kulturą na tle innych klas. Wasze ciotki chyba przecież są kulturalne i możecie brać z nich przykład?
Florian:- Moja ciotka nie jest kur... Kul... Cholera!!!
Psor:- Nie gadaj głupot! I nie kręć się tak!
Florian (wykręcając głowę do tyłu):-Jak?
Psor:- No i czego się krzywo pokręcasz?!!!
Florek tylko się krzywo uśmiechnął, ale nie zdążył nic odpowiedzieć, bo właśnie zabrzmiał dzwonek. Litościwy zwierzchnik uczniów.
Nastała przerwa.
Ewka tradycyjnie podeszła do chłopców i powiedziała:
-Marcel?
-No?
-Mówili, że ty masz taką fajną książkę: małą, zieloną i wąską...
-Nie...
-Nie masz? A co masz? "Quo vadis"?
-No...
Fabian:- Kto was czytał "Quo vadis"? Taka książeczka...
Cyprian:- Książeczka...?
Fabian:- Takiej przyzwoitej grubości...
Cyprian:- Taa... Cegiełka... Nic tylko rzucić...
Ewka:- Tej lasce było Lidia i... Jak jej narzeczony miał na imię?
Fabian:- Morfeusz...
Wszyscy zaczęli się śmiać jak najęci.
Kiedy nastał czas wolności znany bliżej jako koniec lekcji wszyscy wybiegli ze szkoły i udali się do swoich domostw...
Florian jak zawsze odprowadzał Marcela do domu i czynił mu po drodze nieprzyzwoite uwagi.
-Mogę wpaść jutro do ciebie?- spytał nagle.
-Jutro?
-No... Jest sobota... Możemy się pouczyć razem...-uśmiechnął się tak zniewalająco, że Marcel się zaczerwienił.
-No... Dobra...
-Fajnie! To do jutra...-powiedział i pocałował go leciutko w usta.
Marcel zastanawiał się potem w co się wpakował...
part 5
the end