Holy grenade 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 14:20:34
Kazuya doczłapał do pomieszczenia przyjmowanego za kuchenne. Zastał tam, jak się spodziewał, resztę bandy, czyli Ergo, jego czterech równie inteligentnych kolesi, maga oraz Yuu. Zaraz...Yuu właśnie krzątał się wokół różnych warzywek i tym podobnych a cała reszta wpatrywała się w niego maślanymi oczami. Kaze zaklął w myślach. To, że zaspał kilka minut, nie znaczy, że zaraz JEGO niewolnik ma robić śniadanie CAŁEJ grupie.
-O! Panie, wybacz, że cię nie obudziłem, ale...
-Tak, tak, podejrzewam, że po TAKIEJ nocy Kazuya był i tak zmęczony więc sen dobrze mu zrobił.
Przerwał jasnowłosemu chłopcu mag. Kaze skrzywił się.
-Nocy? O czym myślisz?
-No....nie udawaj. Odesłałem do ciebie młodego, żebyś nie mówił, że ci podkradam taki idaeł. Miał się tobą zająć, tak jak mną....
-Ideał?
Kaze uniósł brwi w zaskoczeniu.
-Hehehe...szkoda, że i ciebie z nami nie było...ten młody radzi sobie w łóżku lepiej niż wszyscy, których dotąd spotkałem razem wzięci!
Mag roześmiał się, a Yuuki spuścił głowę. Kaze zdziwiony dostrzegł lekki uśmieszek kpiny na twarzy blondyna, lecz uznał to za krótkie przywidzenie. Miałby się niby cieszyć z nocy z tym zboczonym magiem? Musiałby oszaleć! Kaze odsunął sobie krzesło na bok i usiadł pod ścianą.
-Dzisiaj ruszamy w stronę lasu?
Spojrzał na maga.Jak bardzo by gościa nienawidził, musiał liczyć się z jego mocą, poważnie przewyższającą zdolności ciemnowłosego.
-Taaaaak....powinniśmy przejść spory kawałek, za trzy-cztery dni dojdziemy do wyznaczonego miejsca.
Kaze nie zwrócił uwagi na Yuu, który pytał czy ten coś zje.
-W porządku, powinnyśmy ruszyć natychmiast, nim ktoś mógłby nas zauważyć.
-Bo teraz wszyscy jeszcze siedzą w barach.
Ergo dorzucił swoje trzy grosze. Razem z siedzącym najbliżej kumplem bezczelnie gapili się na jasnowłosego chłopaka i co kilka chwil szeptali coś, niewątplliwie na jego temat. On sam zaś z niewzruszoną maską zadowolonego z życia podawał wszystkim posiłek. Dopiero po obfitym śniadaniu banda raczyła się wynieść z rudery i zająć się skombinowaniem kilku koni. Mag, Kaze i Yuu zostali sami. Mag pierwszy się odezwał.
-Dobra, a teraz słuchaj Kazuya. Zapłacę ci ile zechcesz i obiecam zostawić cię w spokoju jak tylko oddasz mi młodego.
-Spadaj.
Prychnął chłopak.
-Słucham?
-Spadaj. Jest mój i koniec.
Kaze nawet nie mrugnął. Siedział, jak wcześniej, bez ruchu patrząc przez okno na pustynny krajobraz. Yuuki zdezorientowany i pełny najgorszych przeczuć wyczekiwał efektu całej rozmowy. Mag tymczasem tracił cierpliwość.
-Dlaczego mi go nie dasz po dobroci?
-Bo nie mam ochoty.
-Wiesz, że mogę wziąść go siłą, kiedy zechcę, na nic tu twoje protesty.
-Jasne, chciałbyć.
-Przy okazji nie omieszkam zjechać ciebie, kochanie.
Mag spojrzał bardzo niedwuznacznie na oblanego purpurą Kaze. Umiechnął się pod nosem. Przerzucił wzrok na Yuu. Ten był przestraszony. Mocno.
-Te, Kazuya, zająłbyś się nim, przeciez to się zaraz rozpłacze.
Powiedział to tak sarkastycznie jak tylko potrafił.
-Niech ryczy, trudno. A ty się stąd wynieś, psujesz mi nastrój.
-Uważaj Kaze, mogę kiedyś nie wytrzymać i naprawdę, choćby magią, zaciągnę cię do łóżka.
-Pomarzyć sobie możesz.
Mimo zdecydowanego brzmienia tych słów Kazuya był zarumieniony. Mag lekko wyszedł z pomieszczenia nie zamykając za sobą drzwi. W progu jeszcze spojrzał na ciemnowłosego uśmiechając się bezczelnie. Kaze odetchnął z ulgą, kiedy wreszcie mag opuścił budynek, podobnie Yuu nieco się uspokoił.
-Hju, myślałem, że sobie już nie pójdzie. Ale z niego kretyn, kedyś go zabiję, słowo!
Yuu przypatrwywał się przez chwilę właścicielowi. "Cóż....przynajmniej wiem, że mnie tak łatwo nikomu nie da. Sam też nie jest mną zainteresowany, więc mam szanse na przeżycie. Jest dobrze."
-Może...zjesz coś panie?
Yuu wskazał na rozłożone na stole potrawy. Kaze tylko zaprzeczył ruchem głowy. Nie miał jakoś ochoty jeść.
-Tak właściwie to nie wiedziałem, że potrafisz gotować.
Powiedział jakby od niechcenia Kazuya.
-Eh, trochę. W końcu pracowałem przy tym.
-Tak? A ja myślałem, że zawsze byłeś 'chłopcem do towarzystwa'.
Yuu posmutniał.
-Nie, przeciez mówiłem już, że to było raz...za karę...nigdy wcześniej...
-Jak nigdy? Przecież cię spotkałem nie na myciu podłogi, co?
-Ale...to było ten jeden jedyny raz...
Jasnowłosy spuścił głowę zaczerwieniony. Kaze westchnął i podszedł do chłopaka.
-No już, tylko się znowu nie rozklejaj, to było tylko dziwne, że ktoś o takim wyglądzie siedział zawsze w kuchni.
Kaze uśmiechnął się przepraszająco. Yuuki podniósł głowę i cmoknął czarnowłosego w policzek. Kazuya był mile zaskoczony.
-Za co to?
-Za to, że mnie mu nie oddałeś, panie.
Yuu szybko znalazł się za drzwiami, kierując się w stronę innego pokoju. Kaze chwilkę za nim patrzył. Nagle rzucił się w pogoń za chłopakiem.
-Heeeej!
"No przecież on może bez problemu zwiać! Argh!!! Jasne kopytooooooooo!!!!!"


***


Kaze był zły. Ergo i banda zdobyli tylko sześć koni. A ich było ośmioro. Trzy osoby na jednym odpada. Po dwie na dwóch. Z góry ustalono, że dwóch i tak klejących się do siebie najemników chce jechać razem. A pozostała dwójka? Ergo wrzasnął, by Kaze jechał ze swoim niewolnikiem, ma go przeca pilnować, nie? Reszta bandy go skwapliwie poparła, mimo, że sami chętnie by jechali z którymś z najmłodszych członków grupy. Mag usmiechnął się złośliwie proponując Kazuyi, że on lub Yuu mogą jechać z nim. I Kaze się wściekł. On ma jechać z tym zboczonym idiotą?! Nigdy!! Puścić z nim młodego?! Jeszcze gorzej! Dzieciak sam się nie obroni, nawet jesli w nocy już usatysfakcjonował drania. Kaze zresztą zbytnio nie przeszkadzała opcja jazdy z jasnowłosym.Przynajmniej czegoś się o nim dowie. Na przykład czy nie ma zapędów morderczych względem właścicieli. To by było odrobinę....nieprzyjemne.Mimo wszystko jechali sobie tak po pustyni już cały dzień, bez żadnych postojów ze względu na ograniczony czas. Yuu siedział cicho i spokojnie nie odzywając się nawet słowem, chwilami zdawało się, że śpi. Kazuya, siedzący za chłopakiem i trzymający lejce wpatrywał sie przez więskzość drogi w młodego opartego na jego torsie. Wprawdzie twarzy całej nie widział, tylko dolną część, ale i tak miał wrażenie, że chłopak ma zamknięte oczy. No i dziwnie się czuł przy tym blondynie. Sam nie wiedział co myśleć. Czasem to takie spokojne i wystraszone chodzi a czasem wydaje się być pewnym siebie i swoich możliwości! Kaze nic już z tego nie rozumiał...
-Hej! Musimy rozbić obóz przed zmrokiem!
Ergo wrzasnął do kompanów. Ci w mgnieniu oka rozłożyli namioty i rozpalili ognisko. Kaze przyjrzał się wszystkiemu. Cicho zaklął. Cztery. CZTERY NAMIOTY!! I pewnie będzie tak samo, jak wcześniej!! Ergo i banda zajmą dwa, zostaje dwa...mag sam! A on?! AAARRR!! Chłopak liczył, że sobie poćwiczy w nocy, a tak przecież nie ośmieszy się przed dzieciakiem, że tak mało potrafi!
-Hej, Kazuya, może tobie i młodemu przyda się towarzystwo?
Dlaczego ten mag nigdy nie da sobie spokoju? Kaze zaklął głośno i wymownie.
-#$%#$%$*!!!
-No dobra, dobra, tylko pytałem!
Kaze westchnął gdy wreszcie schował się w namiocie wraz z Yuu. Spojrzał na chłopca. Rozścielał im posłania. Od śniadania nie odezwał się nawet jednym słowem. Kaze przyglądał mu się uważnie.
-Hej, nie musisz, sam sobie pościelę.
-Ale ja chcę.
-Chyba ja tu rządzę, nie?
-Wybacz, panie, ja tylko...
"Niieee! On się zaraz rozbeczy!" Kaze wykrzywił się na taką myśl.
-Ja przy tobie nerwicy dostanę!
-Oj, ja naprawdę niechcący...
-DOBRA NO!!! Nie rób tej miny bo mnie rozkłada!! O właśnei tej!! Kładź się i śpij, wstajemy jutro o świcie.
-Yhym.
Yuuki kiwnął głową i położył się. Odwrócił sie tyłem do Kaze. "Y...to chyba nie najlepszy pomysł...a jak nagle mu się zachce czego? Ajajaj...ja to zawsze sobie kłopotów narobię....raz się za wolno przeszedłem do klienta ze 'specjalnością zakładu' i co? Teraz siedzę na pustyni...brrr...zimno mi..." Blondyn trząsł się pod kocem. Noce na pustyni są naprawdę chłodne. Kazuya nie zwrócił na to uwagi. Skoro tylko zgaszono ognisko i wszyscy posnęli chłopak zaczął ćwiczyć. Skupił się i uformował nad dłonią kulkę ognia. Była przyjemnie ciepła. Jeszcze trzy....o właśnie. Cieplutko. Kaze zaczął żonglować fireballami. Nawet mu nieźle szło. Jeszcze niczego nie spalił. Spróbował przenieść kulki pod sam wierzch namiotu. Chciał zapanować nad ich koordynacją ruchową do perfekcji. Oj...jedna uniosła się ciut za wysoko! AAAA!!
-Ups.
Kaze jęknął tylko widząc dymiący materiał. Rozejrzał się nerwowo szukając wody. Już już miał użyć swojej racji pitnej, której szukał pod stertą bagaży, kiedy w namiocie zrobiło się dziwnie ciemno. Dziwne....ogień przecież go rozjaśniał! Odwrócił się w stronę kul. Nie ma. Zniknęły. Zrobił głupią minę.
-Jak....
Przyjrzał się dokładnie. No nie ma. Normalnie zniknęły! Myślał, że opanował je, że bez niego sobie nie zgasną, a tu klops! Chłopak zdezorientowany stwierdził, że powinien się położyć. W ciągu kilku sekund leżał pod kocem. I trząsł się z zimna. Zastanawiał się dlaczego Yuuki nie zważa na mróz. Zerknął na chłopaka. Ten też cały drżał. Jak on tego nie zauważył? Kaze sam się sobie dziwił. Tymczasem Yuu robił co mógł by nie zgrzytać zębami, to by zdradziło, że jeszcze nie śpi. Gdyż jasnowłosy w ukryciu przyglądał się ćwiczeniom właściciela. I to on sam zgasił płonące kule, gdy znalazły się niebezpiecznie wysoko. Nawet na materii nie było znaku. A przecież pojawiła sie tam po 'lekkim' przypaleniu...cóż...Yuu to perfekcjonista...Jasnowłosy właśnie zastaniwiał się co myśli o całym zdarzeniu, na pewno zaskoczony nim, Kaze, gdy poczuł obejmujące go ramiona i ciepły koc.
-Mam nadzieję, że go nie obudzę...
Szept Kazuyi dotarł do uszu chłopca, który postanowił dalej udawać śpiącego, aż naprawdę uśnie. Ciężko było, ale przynajmniej nie marzł więcej. Kazuya okazał się być bardzo ciepły.

***



Jajć, to czwarta część!^^jak to szybko poszło^^łuchuchu^^czekam na opinie i wiadomość, czy ktoś to wogóle czyta, co o tym myśli i czego nie rozumie^^nyo, narcia^^

primea(primea@go2.pl)