Zakazany owoc prolog
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 02 2011 19:57:37
Hej! Jestem Kirika!!!! Moje pierwsze w życiu Yaoi!!! Cieszę się ogromnie i trochę denerwuję...(mam nadzieję, że nie popełnię jakiegoś ,,orta" x|) Nigdy nie myślałam, że pokocham Yaoi..., a to wszystko przez (lub lepiej ,,dzięki"),,Gravitation".Zakochałam się w tym anime po same uszy!!!
Dobra, co do mojej opowieści...Głównym bohaterem jest Fian- pół elf -jeszcze za wiele o nim nie ma- będzie też o Ralgim i psychopatycznym Zeno...(nie ma jak czarny charakterek)... Ech...Mam cichą nadzieję, że Wam się spodoba Paś ;*






PROLOG

Gerlando poprawił starannie kołnierzyk przyglądając się swojemu odbiciu z pół uśmieszkiem. W pewnym momencie poczuł jak coś przyczepia się do jego nogi. Przerwał czynność wlepiając zdumione, fioletowe oczy w oczy brata.
-Znów tam idziesz?- zapytał cieniutkim, smutnym głosikiem.
Brat poczochrał mu włosy odciągając od siebie.
-To...znaczy gdzie mój mały?
Dziecko z zakłopotaniem potarło czubek nosa.
-Do tego ludzia.
Gerlando spojrzał mu czujnie w oczy. Zapadło nie swoje milczenie. Nie trwało ono jednak zbyt długo. Zaśmiał się sztucznie:
-Chciałeś chyba powiedzieć do tego człowieka, hym?
Pokiwał niepewnie głową.
Gerlando ukląkł przed nim kładąc mu dłonie na ramionach.
-A skąd to wiesz?
-Jestem twoim bratem! A tak w ogóle to widziałem tego ostatniego razu jak na siebie patrzeliście. No i...zaczynają mówić.
Mężczyzna zagryzł wargę mrużąc oczy:
-Sześciolatek nie powinien interesować się tym, co poczyna jego o czternaście lat starszy brat.- wytknął mu język wstając.
Chłopiec naburmuszył się:
-Elfy nie mogą kochać się w ludzkich kobietach!!- zakrzyknął na całe gardło cały się trzęsąc.
Brat zgrzytnął zębami odwracając się do niego tyłem:
-Nie kocham jej.
-To, dlaczego tak się narażasz? Jak wyjdzie na jaw to...to mogą cię...
-Kocham tylko ciebie...- Odwrócił się do niego gwałtownie biorąc go w ramiona.- Z nią się tylko tak bawię. Ma bardzo ładny głos. Ślicznie śpiewa.- Pocałował go w czubek głowy odrywając od siebie.
-To człowiek...
-Tak. Prymitywny, żałosny i w dodatku dziki. Nie to, co my. Jesteśmy wyższą rasą, dlatego traktują nas z taką czcią. Wykorzystuję to małe naiwne dziewczątko. Kiedy się znudzę po prostu z nią zerwę.. To tylko człowiek...- Miał nieobecny wzrok i chłopcu wydawało się jakby mówił sam do siebie.
Gerlando położył mu palec na ustach.
-Ale ty także musisz być cichutko...
-Będę.
-Reszta elfów nie może się dowiedzieć, że obcuję z kimś tak prostym jak człowiek. Wyszedłby z tego skandal.
Pokiwał gorączkowo głową.
Twarz brata rozjaśniła się. Pogładził go z czułością po policzku:
-Dobrze Zeno. Bardzo dobrze...
Gerlando podszedł do segmentu biorąc ze szkatułki złote pierścienie, które założył na palce. Chłopiec bacznie mu się przyglądał. Statszy brat czuł jego spojrzenie na sobie. Nie odwrócił się jednak. Bez słowa wyszedł.
Od tamtego czasu minęły dwa miesiące i chłopiec już go nie widział. Nikt nie chciał mu powiedzieć, co się z Gerlandem działo. Chłopiec bardzo cierpiał.
-Zeno?- usłyszał za sobą głos matki. Z wrażenia wypuścił latawiec z ręki, którego natychmiast porwał wiatr.
-Mama?
Nie widział matki od roku. Gerlando nie był z nią w najlepszych stosunkach. Zabrał Zeno od niej i znikł.
-Jak nas znalazłaś?
Chrząknęła podchodząc do syna ostrożnie.
-Nie chciałam cię skrzywdzić...Zeno. Kocham cię...Już nigdy nie podniosę na ciebie ręki.
-Nic takiego nie pamiętam...-odwrócił się gwałtownie do niej plecami pocierając palcem czubek nosa.
-Wracamy do domu synku.
-Co?!- ponownie się do niej odwrócił z szybkością błyskawicy- Do domu? Gerlando się nie zgodzi...Mówi, że...
-Gerlando już się tobą nie będzie zajmował.- Zmarszczyła czoło poprawiając bursztynową suknię.- To on po mnie wysłał. Kazał cię zabrać.
Zeno wstrzymał oddech. Po jego ciele przebiegły zimne prądy:
-Cco...? To...to nie prawda! Nigdy by tego nie powiedział! On mnie potrzebuje...
Nie dostrzegł bólu na jej twarzy.
-Ale to prawda. Jesteś moim synem...Mam do ciebie większe prawo. Gerlando cię nie potrzebuje...ma ważniejsze teraz sprawy na głowie. Jest dorosły, ty jesteś dzieckiem. Nie możesz z nim mieszkać. Zabieram cię. Już kazałam opiekunom spakować twoje rzeczy. Czekaj na mnie w powozie.
Następnie odwróciła się napięcie odchodząc.
Zeno długo się w nią wpatrywał nie mogąc uspokoić swe skołatane serce.

Gerlando nie spodziewał się ciosu od matki. Przyłożył dłoń do policzka z oszołomieniem.
-Coś ty narobił! Nigdy jeszcze nie sądziłam, że będę się tak za ciebie wstydzić. Gdyby ojciec żył...
Spiorunował ją wzrokiem.
-Nie patrz tak na mnie! Jesteś skończony!! Ta dziewczyna spodziewa się dziecka! Wiesz, co to oznacza?!! Jeszcze nie było, żeby elfy spoufalały się z człowiekiem, a co dopiero miały z nim dziecko!! Okryłeś hańbą cały nasz ród!
Utkwił twardy wzrok ponad jej głowę.
-Czy rada podjęła już decyzję?
-Zapewne zostaniesz wygnany...A dziewczyna...-Zmrużyła fioletowe oczy-Z pewnością zlikwidują to dziecko.
Gerlando poczuł się tak jakby dostał obuchem w twarz.
-Zabiją dziecko?!
-A, czego się spodziewałeś!! Jak myślisz? Co siedzi w jej łonie? Jakaś mieszanka szlachectwa z hołotą! Brzydzę się ludźmi! Nie mogę uwierzyć w to, że moja krew została zmieszana z ich krwią.
-To nie twoja krew tylko moja! I nie masz się, czego brzydzić, bo to ja brzydzę się tobą!! Ty też okryłaś hańbą naszą rodzinę! Cudem ukryłaś przed wszystkimi to, że Zeno nie jest synem mojego ojca. -Spojrzał na nią z pogardą- Nie zdziwiłbym się gdybyś to właśnie ty zabiła tatę. Zrobiłaś to, bo wiedział...
Kobieta nabrała do płuc powietrze rozwierając usta.
-Byłem światkiem jak próbowałaś udusić poduszką mojego brata...Powstrzymała cię służąca, która w ciekawych okolicznościach później znikła...
-Zamknij się...-Cała dygotała zaciskając pięści.- Zamilcz!!!
Gerlando cofnął się dwa kroki, następnie opuścił salon zostawiając ją samą.
-Przeklęty...Przeklęty...


-Dlaczego nikt mnie nie zawiadomił! Dlaczego nikt mi nie powiedział, że Alin została zhańbiona...
Odwrócił się w stronę siostry, która nie mogła powstrzymać szlochu, jaki wydobywał się z jej gardła.
-Bo bałam się...
-Czego?!- potrząsnął ją.
-Bałam się naszych panów! To elfy! Znałam twój gwałtowny temperament i...obawiałam się tego, co mógłbyś uczynić. Alin...jest zakochana w tym mężczyźnie.
Potrząsnął głową:
-Zakochana?! W elfie?! Te kreatury niosą się jak bogowie...Myślą, że wszystko im wolno! Alin ma dopiero szesnaście lat! Czarcie pomioty!!!
Kobieta drgnęła:
-Cicho...Nie wolno nam tak mówić...
-Będę mówić, co mi się podoba!
-Ojcze...chrzestny...-usłyszeli cichutki drżący głosik.
-Alin?
Nie mógł się powstrzymać od grymasu na twarzy widząc jej duży brzuch.
-Dlaczego się złościsz? Czy nie rozumiesz, że będę miała dziecko z mężczyzną, którego kocham? On także mnie kocha...- Po policzkach spłynęły łzy.
Mężczyzna podbiegł do niej biorąc ją w ramiona:
-Alin...Alin kochanie...Co oni tobie zrobili...
-Ale ja się cieszę...Będę miała małego elfa...Dlaczego wy nie możecie cieszyć się razem ze mną?
Odsunął ją od siebie patrząc głęboko w oczy.
-Oni nie pozwolą ci mieć to dziecko Alin.
-Co...?- jęknęła blednąc.
-Nie możesz mieć dziecka z elfem, to zabronione...
Matka przyłożyła dłonie do ust powstrzymując ich drżenie.
Alin potrząsnęła głową.
-Nie...ja go nie oddam. Nie pozwolę zabrać mojego dziecka!
-Przykro mi, ale...
-Nie!!- wyrwała się zatykając uszy- Ono jest moje! Co oni z nim zrobią?!
Matka przypadła do niej, lecz ta nie pozwoliła się dotknąć.
-Co będzie z moim maleństwem?!
-Prawdopodobnie...-zaczął, lecz siostra jęknąwszy powstrzymała go.
Alin zamarłszy spojrzała na nich dużymi oczami.
-Co...chcecie mi powiedzieć...?
Milczeli.
W pewnym momencie dziewczyna zgięła się w pół krzyknąwszy z bólu.
-Alin!!!
-Mmoje...moje dziecko...-upadła nieprzytomna.


-Zeno!- Gerlando nie mógł uwierzyć w to, że go zobaczył po tak długim czasie rozłąki. Nie wiedział czy miał się cieszyć czy nie.- Co ty tu robisz?!
Chłopiec spuścił głowę:
-Uciekłem z dworu matki...Chciałem wrócić do ciebie...ona...mnie nienawidzi...
-Co?! Uderzyła cię...znowu?
-Jest chora, prawda?
Podszedłszy do niego mocno objął. Z oczu młodszego brata spłynęły łzy. Elf wziął jego twarz w dłonie wycierając je kciukiem.
-Obiecałeś mi, że nie będziesz płakał, pamiętasz?
-Ale...jest mi smutno. Zostawiłeś mnie...Już mnie nie kochasz?
-Kocham...-Puścił go siadając na sofie.
-To, dlaczego pozwoliłeś matce mnie zabrać?
-Byłem zmuszony...
Chłopiec zacisnął pięści:
-To przez tą dziewczynę? To prawda, że urodzi małego elfa?
-To prawda- odparł twardo.
Zeno poczerwieniał na twarzy nie wiedząc, co zrobić z oczami:
-Będę mieć bratanka, lub bratanicę, w której płynie ludzka krew. Powinieneś zabić do dziecko. Tak mówi mama.
Geraldo zaśmiał się oschle:
-Śmierć jest jej zdaniem najlepszą drogą pozbycia się problemu...
Zeno podszedł do niego siadając obok. Geraldo przyglądał się jego zaciśniętym na kolanach dłoniom.
-Kiedy wszystko się ułoży...zabiorę cię ze sobą z dala od tej kobiety.
-Obiecujesz?
-Obiecuję...
Wpatrywali się w siebie długo i czule...Nagle dał się słyszeć jakiś hałas dochodzący z korytarza. Geraldo poderwał się gwałtownie na równe nogi. Nim cokolwiek zdołał uczynić do salonu wtargnął mężczyzna z toporem w dłoni, z którego ściekała krew.
-Geraldo!!- ryknął z dziką nienawiścią w głosie.
-Kim jesteś?
-Zabiłeś mi moją ukochaną Alin! Nigdy ci tego nie przebaczę!!
Elf zastygł w bezruchu nie mogąc oddychać.
-Alin?...Kim...kim ty jesteś do diabła!!
-Jej przybranym ojcem! Twoje dziecko odebrało jej życie!! Twoja brudna krew!
Zeno zadygotał nie mogąc oderwać oczu z twarzy człowieka, z którego biła dzika nienawiść i chęć mordu.
-Natychmiast wynoś się z mojej posiadłości...człowieku. Ludzie nie mają tu wstępu!
Mężczyzna zwęził oczy zbliżając się do niego ruchami drapieżnika.
-Zabiłeś mi Alin...zabiłeś kochane dziecko...Nie ujdzie ci to!
Nim zdążył się zorientować, mężczyzna zamachnął się toporem raniąc go w ramię. Elf osunął się na podłogę.
-Geraldo!!!- Zeno rzucił się w jego stronę. Lecz został odepchnięty brutalnie przez napastnika, który raz po raz kładł na brata ciosy.
Dziecko ponownie rzuciło się na mężczyznę wbijając zęby w jego nogę. Mężczyzna kopnął chłopca nie zaprzestając póki się nie zmęczył. Opadł na dywan oddychając szybko. Krew elfa obryzgała jego twarz i ubranie.
Zeno wpatrywał się w martwe ciało brata nie mogąc złapać tchu. Pełno było krwi...Ciało brata było już tylko ciałem...niczym nie przypominało tamtego, Gerlando.
Człowiek wstał chwiejnie obdarowując martwego elfa pogardliwym uśmieszkiem. Zeno nigdy jeszcze nie widział, aby ktoś tak właśnie patrzał. Zwłaszcza na jego brata...wspaniałego, kochanego brata, któremu odebrano życie...
Niebawem został sam. Na czworakach zbliżył się do ciała zanurzając się w kałuży krwi. Z gardła wydobył się rozpaczliwy ryk tak mu obcy, że aż się go, przeraził.



-Nie mogę go oddać...To...to dziecko jest jedyną rzeczą, którą pozostawiła mi Alin.
Brat popatrzał na malca z nieukrywanym obrzydzeniem:
-Wygląda jak elf.
-Jest piękny...-Przytuliła śpiącego chłopca zostawiając łzę na jego czole.
-Zabiłem Gerlando. Muszę uciekać.
Popatrzała na niego kiwając głową.
-Pomściłeś śmierć mojej córki...
-Tak...- odwrócił się do niej tyłem- Ale muszę zabrać to dziecko...Będą chcieli je dostać. Trzeba je ratować.
-Ale..., co z nim zrobisz?
-Oddam swoim przyjaciołom...W prawdzie maja już syna, ale z chęcią zajmą się małym. Ufam im.
-Co to za rodzina?
-Nie mogę ci powiedzieć. Nie możesz wiedzieć , bo będziesz chciała go widywać, a to może naprowadzić te czarcie pomioty...zrozum.
Kobieta zaszlochała:
-Już nigdy nie zobaczę swojego wnuczka?
-Za parę lat, kiedy przycichnie zaprowadzę cię do niego.
-Przyrzeknij!
Odwrócił się do niej podchodząc:
-Przyrzekam. Teraz mi go daj.
-Zaczekaj! -Kobieta wyciągnąwszy z szkatułki jakiś medalion założyła chłopcu na szyję- To należało do Alin. Prawdopodobnie dostała go od tego Gerlando...Ten wisior był dla niej bardzo cenny. Jestem przekonana, że założyłaby go synkowi, gdyby żyła.
Mężczyzna wziął malca na rękę. Dziecko otworzyło oczy.
-Są...niebieskie...Oczy Alin- wzruszył się.
-To syn Alin, nie ma w sobie nic z elfa...Dbaj o niego.
Pokiwał głową.


Od tego czasu wszystko się zmieniło...Człowiek zabił elfa, spowodowało to wiele konfliktów między ludźmi,a elfami, a nawet doszło do wojny, która ciągnęła się długimi latami.Mordercy nie odnaleziono. Niosło się, że dziecko umarło przy swych narodzinach, lecz nikt nie umiał powiedzieć, gdzie leżał jego grób.

Ciąg dalszy nastąpi...(Historia potoczy się 16 lat później).