Gorączka
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 01 2011 21:39:59
Kiedy miałem gorączkę przynosił mi zimne kompresy, za co bardzo mu mogłem być wdzięczny gdybym mógł wtedy myśleć. Nie mogłem. żar trawił moje ciało; na skórę występował pot, oczy zachodziły mi mgłą. W ustach czułem cierpkość piasku, w uszach szum saharyjskiego wiatru. Tylko strugi zimnej wody spływające z białego kompresu i pnące się po moich skroniach niczym tężejący kwarc przynosiły mi ulgę w tych trudnych dla mnie dniach, kiedy omal nie zabiła mnie krwawa gorączka przywieziona przeze mnie z Indii.

Wróciłem czarny jak heban i wilgotny,; zwilżony i pełen pragnienia. A potem moje czoło całymi tygodniami wyczekiwało jego chłodnych dłoni niosących ulgę i jego ust szepczących-pij...

Nocy czekałem niecierpliwie, łaknąc jej ciemnej i gęstej ciszy. W nocy gorączka przestawała mnie trawić i oczy moje mogły spoglądać swobodnie. W nocy czułem jak stygnie moja skóra. W nocy nachalna biel dnia wydawała się tak niemożliwa i odległa, że aż nierealna.

Nie zdążyłem nasycić moich pragnień, gdy oto znikneła ziemia spod moich stóp i prawo grawitacji przestało być istotne. Leżałem widząc gwiazdy na błękitnym niebie układające się w morski poszum. A potem jego szczupłe dłonie na smukłej słuchawce telefonicznej i dłonie lekarza krążące po moim brzuchu; dłonie którym chciałem się oddać i które wcale nie pragnęły brać.

Spędziłem tak oto 11 tygodni pełnych cierpienia, kiedy zacząłem wracać do sił. Gotował, sprzątał i kupował dla mnie, by pół nocy, w którą byłem aktywny spędzić wraz ze mną, a drugie pół by spać. Lecz oto spotkała mnie obfita nagroda za moją północną samotność, gdy tylko o własnych siłach wstałem z lóżka i gdy sam zacząłem jeść....poznałem jego smak.

Smakował melonem i papają, przejrzałymi owocami i lepkim miodem; winnym sokiem o egzotycznym aromacie. Mówił, jak bardzo cierpiał, gdy przychodził z misą myć mnie, i gdy woda skrzyła się na mnie a on nie mógł zrobić nic prócz sycenia spragnionych oczu. Mówił o gorączce stokroć gorszej od tej, którą znosiłem; o gorączce stokroć bardziej śmiertelnej i krwawej. Płonął.

Nocy pewnej, gdy byłem już w pełni sił odwiedził mnie dopiero koło północy; był zbyt małomówny i nieśmiały bym niczego się nie domyślił. Leżałem półnago na moim łóżku i obserwowałem jak podchodzi i siada na jego brzegu, jak wita się ze mną ze spuszczonymi powiekami, nie spoglądając na mnie. Spytałem czy jest coś, co chciałby mi powiedzieć. Odrzekł, że nie. Spytałem, czy istnieje coś, co chciałby zachować w tajemnicy.- skinął głową. Wtedy domyśliłem się już, co miał na myśli mój młody opiekun.
Wyciągnąłem doń moją rękę i czekałem cierpliwie, aż ją spostrzeże. Gdy tak się stało, spojrzał na mnie wzrokiem pełnym wątpliwości, lecz nie odmówił. Jego palce spoczęły w mojej ręce. Przyciągnąłem go ku sobie i gdy usiadł już zupełnie blisko mnie przyciągnąłem go ku sobie, by go pocałować. Znaczyłem go swoim ogniem, on znaczył mnie swoim. Objął dłońmi moje biodra i zmieniając swoją pozycję objął nogami moje uda. Był tak, blisko, że na zaciśniętych nogach czułem jego penis, na ramionach niespokojne dłonie, a w uszach głos ponaglający mnie do spełnienia. Podłożyłem mu pod głowę jedwabną, indyjską poduszkę i ułożyłem go na plecach, dbając o jego ramiona i kark. Przypomniało mi się wtedy, że mam obok lóżka Przyprawę Życia przywiezioną z Indii; sięgnąłem po nią spiesznie, dbając by zająć sobie odpowiednie miejsce między jego szeroko i ufnie rozłożonymi udami. Złoto inkrustowany napis na pudełku głosił- niech się sławi klejnot lotosu. Sławiłem, zatem jego klejnot ciemną i gęstą maścią pełną aromatu, rozlewając fale gorączki po jego ciele, aż zaczął błagać bym w nagrodę za jego 3 miesięczny trud tym razem ja przyniósł mu ulgę. Wibrował i wzdychał, gdy nabrałem na koniuszki palców nieco Przyprawy Życia i rozlałem u ujścia jego odbytu nieco żaru i kaszmirowej miękkości.
W gorączce był półprzytomny, gdy ściągnąłem z mych bioder białą przepaskę i ukazałem mu się czarny i lśniący. Uniosłem jego uda na moje biodra, a gdy zanurzyłem się w niego przesunęły się na moje plecy. Na zębach miałem lepki smak jego słodkość, w dłoniach jego rotacyjnie pulsujące pośladki. Gorące wargi jego odbytu mocna zacisnęły się na moim penisie przyprawiając mnie o wilgotność całego ciała. Z początku bardzo spięty, rozluźnił się i objął mnie ramionami już po kilku pocałunkach. Z ciemnych, półprzymkniętych oczu domyśliłem się jego upojenia; z płomiennych, rozchylonych warg jego bólu; z mocnych palców zaciśniętych na moich lędźwiach- jego pragnienia. Doznania zalewały nas niczym fale tsunami. Był tak wąski, ze z trudem się w nim poruszałem. Pragnąłem usłyszeć swój krzyk, lecz nie mogłem wydobyć żadnego dźwięku z zeschniętego gardła, słuchałem, zatem jego westchnień niosących się po pokoju. Gdy rytm mojego ciała przyspieszył mocniej przycisnął mnie do siebie, by silniej czuć tą niezwykłą wibrację. Lecz..... Mimo swego podniecenia zaprzestałem uścisku i ku jego ogromnemu zdziwieniu uwolniłem swój członek z jego pośladków. Chłopak leżał wilgotny i dyszący, zupełnie nie rozumiejąc, co się stało, gdy usiadłem okrakiem na jego brzuchu, opierając na nim swój wzwiedziony członek. Pochyliłem się niski by całować jego usta, jednocześnie, wsmarowując mu w kark Przyprawę Życia. Znów zaczął mnie błagać bym mu usłużył, lecz stłumiłem jego prośbę swymi ustami. Przygniotłem go całym ciężarem swego ciała i w ciało jego wcierałem Przyprawę, powodując, że zajął się prawdziwym ogniem a usta jego wypełniły się najcięższymi przekleństwami zaklinającymi mnie do niesienia mu ulgi. Gdy .. był już u kresu wytrzymałości postanowiłem dodatkowo zaostrzyć jego żądzę. Zsunąłem się znów miedzy jego uda i 2 mocnymi pchnięciami nadałem mojemu członkowi należytą sztywność. Gdy zwilżył się nieco wypływającym płynem zanurzyłem w chłopcu głowę mojego penisa by nadać jego wejściu odpowiednią wilgotność. Chłopak jęczał, jakby przeżywał najgorsze katusze; przeklinał mnie i świat. Nie mógł jednak odejść póki zajmowałem się nim. Doprowadziłem go do wrzenia, do krzyku, niemal do omdlenia. Sam byłem w stanie, w którym bólem dla mnie było patrzeć na jego ciało wyczekujące mojego przybycia. Przybyłem, więc weń gwałtownie i namiętnie, pełen pasji dla jego piękna. Przyjął mnie w siebie, tak wąski i upalny, tak pełen jęku i gotowy na wszystko. Przyjął moją spermę dłońmi drżącymi na moich plecach, tak jak i przyjął moje usta na swoich wargach i czole. Potem przyjął moje odejście i w otwarte ramiona pełne złota, przypraw i miodu przyjął sen.