Rozdział 25: We troje
Poczuł, że zaczyna się coraz bardziej denerwować. Nie odpowiadał przez długą chwilę, a gdy spojrzenie Janka stało się bardziej ponaglające, zaczął się gorączkowo zastanawiać, nad odpowiedzią.
- Zarabiam? - rzucił pewnie i przewrócił oczami. - Pracuję? - prychnął jeszcze, przyjmując agresywną postawę, jak zawsze, kiedy czuł się zagrożony i zapędzony w kozi róg. Na samą myśl, że Janek mógłby dowiedzieć się o jego dawnym układzie z Krzysztofem, zrobiło mu się niedobrze. Gdyby chłopak był mu obojętny, pewnie nie bardzo by się tym przejął, wzruszyłby ramionami i po prostu pominął jego pytania, nie uznając ich za warte odpowiedzi. Teraz jednak starał się jakoś wybrnąć, tylko nie miał pojęcia jak. A Jaś przecież nie był głupi.
- Tak? ? zapytał, unosząc brew z powątpiewaniem. ? I przyjaźnisz się z dwa razy starszymi od siebie facetami? - Nie odpuszczał. Coś się w nim gotowało na samo wyobrażenie Aleksa z tamtym starym dziadem, z którym dosłownie chwilę temu minął się w drzwiach. A jeszcze gdy pomyślał, że Białecki dosłownie kilkanaście minut wcześniej mógł być z nim w łóżku, miał ochotę coś rozwalić. Nawet jeżeli przecież nigdy raczej nie przejawiał agresji i mało co doprowadzało go do furii.
- Chyba nie twój interes? - zapytał Aleks, krzyżując ręce na piersi i patrząc na Janka z uniesioną brwią. Aż zrobiło mu się gorąco, mimo że jego mieszkanie o tej porze roku wcale takie ciepłe nie było. Raczej oszczędzał na ogrzewaniu.
Coś w postawie Janka się zmieniło, jego wyraz twarzy stężał, a spojrzenie stało się jeszcze groźniejsze. Aleks w pierwszej chwili aż miał ochotę zrobić zapobiegawczy krok w tył.
- Chyba jednak mój? - odezwał się z wyrzutem.
- Ta? - odparł, zadzierając wyżej głowę i, jak zwykle w sytuacjach, w których nie czuł się pewnie, zareagował swoją arogancją. Nawet nad tym nie panował. - Raczej nic ci do tego, z kim sypiam - prychnął, uśmiechając się kpiąco pod nosem.
Janek zmarszczył brwi, milknąc na moment. W końcu uśmiechnął się z goryczą, na co Aleks aż się zapatrzył. Nigdy Janka takiego nie widział, zawsze był w stosunku do niego albo arogancki, albo (jak bywało ostatnio) po prostu miły, normalny, a teraz...
- Serio? - zapytał i zrobił krok w stronę Białeckiego. Wzrok Janka niemal przeszywał Aleksa na wskroś, budząc w nim jednocześnie potrzebę ucieczki jak i ataku. Jego ciało jednak zareagowało samo; cofnął się, patrząc na Jasia szeroko otwartymi oczami. To była jedna z tych sytuacji, podczas których nie miał pojęcia, czego może się spodziewać, nie wiedział też, jak sam będzie reagować. - Im dłużej cię znam, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jesteś po prostu popieprzony - powiedział, zatrzymując się tuż przed Aleksem. Pochylony patrzył mu w oczy, zagradzając drogę ucieczki. Białecki na moment naprawdę poczuł się jak zwierzyna łowna zapędzona w kozi róg. - Przez ostatnie tygodnie latałeś za mną jak głupi, a teraz stwierdzasz, że to nie moja sprawa - dodał z krzywym, kąśliwym uśmiechem i złapał Aleksa za podbródek. - Sypiasz z nim? - zapytał stanowczo, do czego Białecki po ich seksie powinien być już przyzwyczajony. Zdążył się przekonać, że Jaś lubił dominować, a teraz wiedział, że nie ograniczało się to jedynie do łóżka. Serce w piersi zabiło mu mocniej, a w ciało momentalnie uderzyła znana już fala ekscytacji. Janek był cholernie podniecający w takim wydaniu.
- Nie - odpowiedział zgodnie z prawdą. W końcu już z nim nie sypiał. Janek zmarszczył brwi, patrząc mu w oczy z powątpiewaniem.
- Ale sypiałeś? - zapytał, zupełnie jakby potrafił czytać Aleksowi w myślach. Wzrok Schneidera stał się jeszcze bardziej dociekliwy, sprawiający wrażenie, że Janek naprawdę potrafiłby wyczuć kłamstwo Białeckiego. A Aleksander już nie wiedział, czy było mu gorąco z powodu podniecenia (w końcu hej, Jaś stał niesamowicie blisko niego!), czy z nerwów.
- A co chcesz usłyszeć? - wychrypiał, bo na moment zaschło mu w gardle. Zwilżył swoje usta, na których ostatecznie skupił się wzrok Schneidera.
- Prawdę - odparł, przenosząc wreszcie swoje spojrzenie wyżej. Aleks zapatrzył się w niebieskie oczy Janka i poczuł, że to już nie są żarty. Nie urwą tej rozmowy w tym momencie, kończąc w łóżku czy też na podłodze. Schneider naprawdę nie miał zamiaru odpuścić. Chciał poznać odpowiedź i wszystko wskazywało na to, że ją dostanie. Bo Aleks nie potrafił się mu postawić, nie miał pojęcia, jak to się stało, ale Jaś chyba znalazł instrukcję obsługi Białeckiego i dokładnie wypełniał zapisane tam polecenia. Wiedział już, jak go podejść, co zrobić, żeby osiągnąć swój cel, a on...
A on, cholera, właśnie zdał sobie sprawę, że Jaś już nie jest jego zwykłą miłostką. Naprawdę nie chciał go stracić. Ale niestety obawiał się, że wraz z wyjawieniem mu prawdy, wszystko się skończy.
- Od siedemnastego roku żyję na własną rękę - mruknął powoli, wciąż żywiąc nadzieję, że nie będzie musiał odpowiadać mu w wprost.
- Wiem. - Kiwnął głową i nagle przybliżył się do niego jeszcze bardziej, zabierając mu nie tylko przestrzeń, ale także powietrze. Aleks poczuł mocną woń jego drogich perfum i miętowy zapach oddechu. I jak w takim momencie, cholera, miałby się skupić na odpowiedzi? Ten szczyl robił to specjalnie. Najpierw wykonywał ruch i obserwował, jak on podziałał na Aleksa, a gdy przynosił odpowiednie rezultaty, posuwał się jeszcze dalej i dalej. Przeklęty, przebiegły bachor. - Chyba siedemnastolatkowi ciężko znaleźć pracę?
- Ciężko - odparł, nie mogąc już nawet ułożyć zdania. Miał wrażenie, że z tego wszystkiego - z jednej strony od presji, a z drugiej od podniecenia - mózg zaraz wypłynie mu uszami.
- Więc? Sypiałeś z Krzysztofem?
Aleks prychnął i odwrócił wzrok, bo poczuł, że trudno będzie mu odpowiedzieć, patrząc Jankowi w oczy.
- Sypiałem. - Na moment zapadła cisza. Usłyszał, jak Janek przełyka ślinę. Może do samego końca wierzył, że było inaczej. Białecki poczuł, że robi mu się słabo, nikomu jeszcze nigdy o tym nie mówił. Raczej nie chwalił się, że zarabiał na życie seksem. - Tak? To już wszystko? - zapytał nagle z furią, zły, że został zmuszony, by to powiedzieć. Zgromił Janka spojrzeniem, zaciskając dłonie w pięści. - Tego chciałeś? Sypiałem z nim, kurwa, za pieniądze. Teraz wiesz już wszystko! - krzyknął z krzywym uśmiechem. - Proszę bardzo, Panie Idealny. Ty jesteś kochanym synusiem swoich rodziców, ja, żeby się od swoich uwolnić, musiałem dawać dupy na prawo i lewo. - Zaśmiał się gorzko. Cały aż trząsł się z nerwów, a w głowie miał nieprzyjemną pustkę. W ogóle nie myślał nad tym, co właśnie teraz wygaduje, słowa bezwiednie opuszczały jego usta, a on mógł tylko obserwować emocje, jakie pojawiły na twarzy Jasia. - Lepiej tak blisko nie stój, bo jeszcze jakiegoś syfa zła... - Nie dokończył. Nawet nie zorientował się, kiedy usta Janka przycisnęły się do jego własnych, uniemożliwiając mu dalszy, żałosny monolog. Jaś złapał go mocno, całując gorączkowo. Odsunął się dopiero wtedy, kiedy zdezorientowany Aleks zaczął nieporadnie reagować na pieszczotę i ją oddawać.
- Zamknij się już - powiedział, opierając swoje czoło na jego. Aleks wpatrzył się w szare oczy chłopaka z niepewnością. Każdy normalny by przecież już dawno uciekł. Ale Jaś najwidoczniej nie był normalny, obaj byli dosyć popieprzeni. - Zawsze, jak zaczynasz tak pierdolić, mam ochotę cię czymś zatkać - powiedział z rozbawieniem, jednak nietrudno było wyczuć w jego głosie zawód. Sam nie miał pojęcia, jak potraktować Aleksa. Z drugiej strony wiedział, że Białecki nigdy nie miał łatwego życia i że po prostu był zmuszony do sypiania za pieniądze. Kiedy jednak Aleksander wybuchł, coś w nim pękło. Nie mógł słuchać tej jego wiązanki. I, co najważniejsze, wcale nie czuł do niego obrzydzenia, mimo że chyba powinien.
- W takim razie to zatykanie świetnie przed chwilą ci wyszło - burknął Aleks i odwrócił wzrok na bok. Milczał przez chwilę, by zaraz dodać. - Już z nim nie sypiam. To skończone - dodał tak cicho, że Jaś ledwo go usłyszał.
Nie miał pojęcia, jak Białecki to robił. W jednej chwili z okropnej, odpychającej i niezachęcającej do kontaktu osoby stawał się taki... uroczy. Po prostu ... słodki. I, co najśmieszniejsze, Jaś przy nim zawsze czuł się o wiele starszy niż w rzeczywistości. Aleksander budził w Schneiderze dziwną potrzebę opiekowania się nim.
Pochylił się do chłopaka i pocałował go znowu, tym razem delikatniej. Lubił jego usta i sposób, w jaki oddawał tę pieszczotę. Zawsze robił to z taką charakterystyczną dla siebie nerwowością i zniecierpliwieniem.
- Nie sypiaj z nim więcej - warknął zaborczo Jaś pomiędzy pocałunkami, jak zwykle całkowicie dominując Białeckiego. Ale Aleksandrowi w ogóle to nie przeszkadzało. Agresywność Janka dawała mu wręcz irracjonalne poczucie bezpieczeństwa, którego w swoim życiu jeszcze nigdy nie doświadczył. Uchylił usta, zgadzając się na wszystko. Zadowolony z takiej uległości, Jaś naparł na niego mocniej, brutalniej i niemal zaczął gryźć jego wargi podczas agresywnego pocałunku. Aleks oddawał go biernie, a serce niemal podeszło mu do gardła, kiedy poczuł kolano kochanka ocierające się o jego krocze. Rozchylił uda i tylko dzięki przyciskającemu go do ściany ciału Schneidera nie zsunął się na podłogę.
Zapach Janka był uzależniający, jego dotyk i ciepło oddechu również. Kiedy jednak dłonie chłopaka zsunęły się na pośladki Aleksa, by zaraz zacisnąć się na nich zaborczo, miał wrażenie, że dzisiaj nie wytrzyma zbyt długo. Już teraz penis boleśnie napierał mu na materiał opinających go w kroczu spodni.
Janek zaczął go szybko, bardzo niecierpliwie rozbierać. Białecki nawet nie wiedział, kiedy chłopak pozbył się jego bluzy, a następnie zabrał za rozporek. Tu jednak napotkał drobne problemy, bo w ferworze podniecenia nie mógł złapać za guzik. Kiedy wreszcie jednak zapięcie zostało pokonane, zsunął z niego spodnie razem z bielizną i jednym, szybkim ruchem obrócił Białeckiego twarzą do ściany. Aleks tylko sapnął zdezorientowany, czując, że stracił resztki kontroli nad sytuacją, co najwidoczniej Jankowi w ogóle nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, taka uległość ze strony partnera dodatkowo wydawała się go nakręcać.
Ruchy Jasia były szybkie, momentami szorstkie i brutalne, ale kiedy w pewnym momencie chłopak objął go od tyłu za szyję ramieniem i zaczął obcałowywać jego szyję już nie agresywnie, ale jakoś tak... czule(?), Aleksowi aż zmiękły nogi i zamknął oczy, by zaraz odchylić głowę i bardziej nadstawić się ku ciepłym ustom Schneidera. W międzyczasie poczuł palce najpierw gładzące jego pośladki, a po chwili wsuwające się pomiędzy nie. Cholera, jeszcze chwila, moment, a...
- Weź mnie - sapnął zniecierpliwiony, a Janek najwidoczniej właśnie na to czekał. Uśmiechnął się pod nosem i odsunął na chwilę, żeby rozejrzeć się dookoła. Aż miał ochotę się zaśmiać, kiedy w kącie pokoju, pomiędzy butami, miskami i ręcznikiem, dostrzegł tubkę jakiegoś kremu. Zagracone mieszkanie Białeckiego miało jednak swoje plusy. Szybko poszedł po specyfik i zaraz wrócił, żeby nie kazać kochankowi dłużej czekać. Roztarł krem na dłonie, a nawilżone palce już po kilku sekundach znalazły się w Aleksie, który tylko mógł wypiąć się prosząco w kierunku Janka i oczekiwać na jego dalsze ruchy.
A dalej było tylko lepiej. Schneider, mimo naprawdę młodego wieku, zdawał się doskonale wiedzieć, co robi. Najpierw skrupulatnie przygotował Aleksa do seksu, bo może i lubił trochę brutalności podczas niego, uwielbiał czuć władzę, ale nigdy nie chciał partnerowi sprawić bólu. W szczególności nie chciał tego dla Białeckiego.
Kiedy był już pewny, że Aleksander jest odpowiednio rozluźniony, wsunął się w niego powoli, nie zapominając jednak o zabezpieczeniu. Głupotą by było, gdyby teraz, znając historię Białeckiego, nie użył prezerwatywy. Aleks jednak w ogóle o tym nie myślał, chciał tylko, żeby Schneider go już wziął. Tam, w przedpokoju, przy ścianie, na zagraconej podłodze, miał wrażenie, że zaraz po prostu spłonie. A kiedy Janek zaczął się w nim poruszać, przestało go już cokolwiek obchodzić, nie zastanawiał się nawet nad tym, jakie dźwięki opuszczały jego usta. Wsłuchiwał się tylko w postękiwania Schneidera, które dodatkowo go nakręcały.
Doszedł nagle, ochlapując ścianę. Zachwiał się i prawie runął na podłogę, ale ramiona Jaśka przytrzymały go od tyłu. Janek jeszcze chwilę poruszał się w nim, aż wreszcie na moment przed orgazmem wysunął się z Aleksa, szybko ściągnął z siebie prezerwatywę i pomagając sobie ręką, rozlał się na jego pośladki. Dopiero wtedy, uderzony intensywnością orgazmu, oparł się na Białeckim, który nie wytrzymał i razem z kochankiem zsunął się po ścianie na podłogę.
- To było świetne - sapnął, ledwo łapiąc oddech. Jaś spojrzał na jego czerwoną od wysiłku twarz i nie mogąc powstrzymać wesołości, zaśmiał się.
- Było - przyznał Schneider z zadowoleniem. Aleks, chcąc czy nie, odpowiedział na jego szeroki uśmiech swoim, po czym przysunął się do chłopaka bliżej i tak po prostu przytulił. Zupełnie jakby to był najnormalniejszy ruch pod słońcem, jakby wykonywał go z Jankiem codziennie od kilku lat. A Jaś odpowiedział mu pewnym uściskiem i pocałunkiem w czoło. - Kąpiel? - zapytał Schneider z nadzieją. Nim jednak się podnieśli i skierowali do łazienki, jego wzrok zatrzymał się na opryskanej mazią ścianie. Aż miał ochotę się zaśmiać.
***
- Więc? Gdzie dzisiaj byłeś? - zapytał Janek, podnosząc się na ramieniu i patrząc na Aleksa z ciekawością. Białecki uśmiechnął się pod nosem i mimowolnie wyciągnął dłoń do szczupłego barku Janka. Jeszcze niedawno kotłowali się na brudnej podłodze w jego przedpokoju, a teraz leżeli w łóżku, świeżo po prysznicu i... po prostu rozmawiali, zupełnie jakby temat Krzysztofa nigdy nie wypłynął na wierzch.
- U Piotrka - odparł, krzywiąc się mimowolnie. - W ośrodku - dodał, zastanawiając się, czy może Jasiowi powiedzieć więcej. O swoich obawach odnośnie brata i tego wszystkiego, co działo się kilka dni temu.
- I? Jak się czuje? - zapytał Schneider, sam wyciągając z Aleksa informacje. Tyle wystarczyło, by rozwiązać Białeckiemu język.
- Źle. Jest agresywny, obwinia mnie, że to przeze mnie tam wylądował, a ja wcale nie uważam inaczej - mruknął i podniósł się do siadu. Przeczesał nerwowo dłonią swoje ciemne, jeszcze wilgotne włosy. - Zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem. Może lepsza jakakolwiek mama niż jej brak? - zastanowił się na głos.
- Za dużo myślisz - uciął Jaś i też usiadł. - Gdyby coś stało się Piotrowi, wtedy byłbyś zły, że nic nie zrobiłeś - odparł i wzruszył ramionami, patrząc na Aleksa z zaciekawieniem. Nie miał pojęcia, dlaczego ten facet tak go fascynował, ale teraz, gdy byli ze sobą bliżej, chciał wiedzieć o nim więcej i więcej. I, o dziwo, to, czego dowiedział się o przeszłości Białeckiego, wcale go nie odrzuciło. Aleksander był jak zagubione w świecie dziecko, na siłę próbujące udawać dorosłego. Nie miał szansy dojrzeć, a raczej po prostu nigdy nie miał szansy nawet być dzieckiem, nie mówiąc tu już o dorosłości.
- Idę z nim w sobotę do aquaparku - powiedział nagle, sam nie wiedząc dlaczego. - I to w sumie nie jest dobry pomysł - burknął pod nosem, krzywiąc się.
- Bo? - zapytał Jaś, patrząc na niego ciekawie.
- Nie umiem pływać - dodał ciszej i aż przeklął się w myślach. Za dużo, cholera, mówił; amputacja języka w jego przypadku nie byłaby takim złym rozwiązaniem.
Jaś zmarszczył brwi, a na jego twarzy momentalnie wykwitł szeroki, rozbawiony uśmiech.
- No to nie ma bata, idę z wami - rzucił, a Aleks spojrzał na niego szeroko otwartymi, wystraszonymi oczami. Sama wizja Janka (tylko w kąpielowych gatkach!) na basenie i jego, próbującego się nie utopić, była dość przerażająca.
- Nie ma mowy - prychnął, a gdy Schneider uniósł brew, popatrując na niego sceptycznie, zrozumiał, że właściwie nie ma tu nic do gadania. Decyzja została podjęta za niego, a on jakoś za bardzo nie chciał się nawet od niej odwoływać. Bo to mimo wszystko oznaczało, że spędzi z Jankiem kolejne popołudnie.
***
Gatki, czepek, klapki... chyba wszystko. Zapiął torbę, zdając sobie sprawę, jak dawno nie był na basenie. Nie miał tam raczej czego szukać, jego umiejętności pływania były bardzo zbliżone do umiejętności pływania kamienia - z zadziwiającą szybkością potrafił iść na dno. I mimo że naprawdę nie lubił wody, a duże zbiorniki wzbudzały w nim tylko przerażenie, dzisiaj nie mógł doczekać się tego wyjścia. Chociaż wiedział, że przez cały ich pobyt w aquaparku raczej nie miał co liczyć na opuszczenie jacuzzi (tylko w nim mógł czuć się w miarę bezpiecznie), to i tak się cieszył. No, i oczywiście nie musiał martwić się o Piotrka, raczej wątpił, by taka gwiazda jak Janek miała problemy z pływaniem. Będzie mógł więc zostawić brata pod jego opieką.
Kiedy tylko wyszedł ze swojego wieżowca, od razu odnalazł wzrokiem BMW swojego... chłopaka? Bo chyba tak powinien już go nazywać po tym, co wydarzyło się kilka dni temu w przedpokoju jego kawalerki. Ostatnio zresztą widywali się dzień w dzień i w tych ich spotkaniach wcale nie chodziło tylko o łóżko. Aleks świetnie czuł się w towarzystwie Schneidera i miał wrażenie, że chłopak to odwzajemniał.
Mimo wszystko myśl, że miał kogoś i że ten ktoś nie był dwa razy od niego starszy, wciąż wydawała mu się dziwna. Nie umiał się do niej przyzwyczaić.
- Gotowy? - zapytał Jaś, kiedy Aleks wsiadł do samochodu.
- Mam nadzieję, że tak - odpowiedział i spojrzał na Schneidera z zastanowieniem. Co teraz powinien zrobić... Pochylić się do niego i go pocałować? Tak chyba robiły pary, co nie?
Całe szczęście, że w tym momencie z pomocą przyszedł mu Janek, który nie czekał na ruch Aleksa (bo pewnie nigdy by się nie doczekał), tylko przysunął się do niego, złapał za podbródek, by po chwili musnąć lekko jego spierzchnięte od mrozu wargi.
- No to jedziemy - powiedział jakoś tak dziwnie zadowolony. Białecki zapatrzył się na jego uśmiech z bliska. Uwielbiał dołeczki w policzkach Jasia i sposób, w jaki układały się jego usta. Właściwie to gdyby miał zastanowić się dłużej, doszedłby do wniosku, że tak w sumie to uwielbia w nim dosłownie każdą rzecz. Za wszelką cenę nie chciał jednak zachowywać się jak zakochana cipa (którą mimo wszystko chyba był), więc w tym momencie jego skrupulatne rozważania nad zajebistością Jaśka zostały przerwane. Pochylił się i - pieprzyć konwenanse i ludzi przechodzących obok samochodu - pocałował Jaśka o wiele mocniej niż ten przed chwilą jego. Aż miał ochotę się zaśmiać, kiedy Schneider sapnął zdziwiony, ale już po kilku sekundach się zreflektował i odpowiedział na pieszczotę równie żarliwie. Odsunęli się od siebie dopiero po kilku minutach, a gdy Białecki dojrzał przez szybę od strony kierowcy starszą panią, parsknął z rozbawieniem. Kobieta stała osłupiała zaledwie kilka metrów od ich samochodu, wpatrując się w nich zza swoich grubych szkieł okularów. Mały, pulchny jamnik, który kręcił się obok jej nogi w wydzierganym, czerwonym sweterku, nie wydawał się jednak tak zainteresowany wydarzeniem jak jego właścicielka. Olewając wszystkich gejów świata całujących się w samochodach, oddawał się właśnie swoim potrzebom fizjologicznym, obsikując znak zakazu wjazdu.
Jaś powiódł wzrokiem za Aleksem i też się zaśmiał. Odpalił silnik, przywracając się do stanu względnej używalności. Nie miał prawa narzekać, Białecki mógłby go tak atakować znacznie częściej.
- Spadamy, zanim wejdziesz w poważny konflikt światopoglądowy ze wszystkimi moherami z osiedla - powiedział z rozbawieniem i wycofał pojazd z parkingu.
- Myślę, że już mogłem im się poważnie narazić - odparł Aleks. Zaśmiał się pod nosem, kiedy minęli staruszkę, wciąż patrzącą na nich tak, jakby co najmniej doświadczyła właśnie spotkania pierwszego stopnia z istotami pozaziemskimi.
***
- A pójdziemy później na lody? - zapytał Piotrek, uśmiechając się od ucha do ucha i zapinając pas w samochodzie. Aleks wsiadł do pojazdu, rzucając wcześniej torbę brata na tylne siedzenie.
- Na lody jest za zimno - odparł, oglądając się na chłopca. Musiał przyznać, że dawno już nie widział tego dzieciaka tak szczęśliwego. Kiedy go tylko zobaczył, Piotrek podbiegł do niego i rzucił mu się na szyję. Aleks ledwo co to powitanie przeżył, ośmiolatek tak go wyściskał, drąc mu się jednocześnie do ucha, że na pewno nie obejdzie się to bez uszczerbku na zdrowiu. Opiekunka stojąca obok najwidoczniej sama nie wierzyła w to, co widzi. Starszy Białecki nie miał pojęcia, jak jego brat musiał się zachowywać na co dzień, ale z pewnością wykazywał się mniejszym entuzjazmem. Dzisiejszego ranka był po prostu chodzącą bombą energii, ale Aleks z dwojga złego wybierał już tego rozgadanego, głośnego i ledwo co siedzącego na tyłku Piotrka. Właściwie to nawet mu takie jego wydanie nie przeszkadzało, był w końcu dzieckiem, miał prawo do wyrażania radości.
- Ale może po basenie pójdziemy na naleśniki? Znam dobrą naleśnikarnię - powiedział Jaś, odpalając samochód. Piotrek popatrzył na Schneidera szeroko otwartymi oczami. Dla Aleksa stało się jasne, że jego kochanek właśnie zaskarbił sobie sympatię dzieciaka. A wystarczyło tylko wspomnieć o jedzeniu...
- Tak! - krzyknął uradowany. - Naleśniki! Z czekoladą!
- A później będziesz szczerbaty i gruby - rzucił Aleks, zupełnie jakby sam jeszcze niedawno nie karmił brata mrożoną pizzą czy hamburgerami z Biedronki do odgrzewania w mikrofalówce.
- Dużo spalimy na basenie. Nic się nie stanie - odparował Jaś, rzucając Aleksowi krótkie, rozbawione spojrzenie. Skurczybyk wiedział, co robił. Doskonale zdawał sobie sprawę, co mówić, żeby szybko kupić łasego na jedzenie chłopca. Zadowolony pisk ośmiolatka tylko utwierdził Aleksandra w przekonaniu, że nie miał już nic do gadania. Po basenie będą naleśniki, mógł na to tylko przystać, bo każdy jego głos sprzeciwu zostałby pominięty, w końcu mieli przewagę liczebną, pomyślał i uśmiechnął się pod nosem.
***
Boże. Jak on nienawidził basenów. Już sam zapach chloru sprawił, że pomysł zabrania tu Piotrka wcale nie wydawał mu się już taki znowu najlepszy. Było przecież tyle miejsc, które mogli odwiedzić! Tyle miejsc, w których nie istniało ryzyko utopienia się w śmierdzącej chemikaliami wodzie.
Po oddaniu szatniarce kurtek, weszli do przebieralni, w której, na domiar złego, panował spory tłok. Ale co się dziwić, w końcu była sobota, a na dodatek godzina piętnasta. Mogli chociaż przełożyć swoją wyprawę na jakiś dogodniejszy termin, bo patrzenie na obwisłe tyłki sześćdziesięcioletnich dziadków i wsłuchiwanie się w krzyki ich wnuków wcale nie należały do ulubionych rozrywek Aleksa.
- Tragedia - skwitował jednym słowem całą szopkę, jaka rozgrywała się w szatni.
- Nie jest tak źle, szybko się przebierzemy i lecimy na zjeżdżalnie - powiedział Jaś wesoło, a Białecki aż zwrócił na niego podejrzliwe spojrzenie. Kiedy dostrzegł na jego twarzy szeroki, pełen zadowolenia uśmiech, momentalnie przypomniał sobie, że Schneider miał przecież osiemnaście lat. I obojętnie jak dojrzale by się nie zachowywał, to jednak wciąż jeszcze był nastolatkiem. Aleks czasem już o tym zapominał; miał wrażenie, że z ich dwójki to Jasiek jest tym starszym i dojrzalszym. A tu proszę, wystarczyło tylko zabrać go do aquaparku.
- Tak! Zjeżdżalnie! Chcę na tę największą! - zawtórował mu wesoło Piotrek, wyrzucając ręce w górę.
- Pójdziemy - odparł mu od razu Janek, stawiając na ławeczce przed blaszaną szafką swoją torbę. - I na wir też, zobaczymy, czy nas wciągnie sztuczna rzeka - odpowiedział z entuzjazmem, czemu stojący tuż obok Aleks mógł się tylko przyglądać. On nie podzielał ich radości, najbliższą godzinę zamierzał spędzić w jacuzzi, ale mimo wszystko jakoś tak... dobrze mu się na nich patrzyło... Uśmiechnął się pod nosem na tę myśl i zaczął się powoli przebierać, przysłuchując wesołej wymianie zdań i planowaniu atrakcji. Piotrek był absolutnie zachwycony, szybko odnalazł sobie w Jaśku przyjaciela i już nawet nie zabiegał o uwagę brata. W końcu Janek bardziej mu się przyda na basenie niż marudzący i nieumiejący pływać Aleks. Na najbliższą godzinę (no i może chwilę po niej, w końcu Jaś obiecał mu naleśniki) to Schneider będzie dla niego najlepszym kumplem.
Ale starszy Białecki ani na moment nie poczuł się z tą myślą źle. Ściągnął wojskowe buty, starając się mimo wszystko ukryć całą swoją niechęć do znalezienia się w pomieszczeniu pełnym wody. Nie chciał im psuć zabawy swoim jojczeniem i kwękaniem na ten temat (a przecież Aleks uwielbiał narzekać). Z dwojga złego lepiej już ten aquapark niż gdyby mieli kiedyś jechać nad jezioro. Aleks nienawidził takich letnich wypadów (więc dobrze, że była zima), bo nie dość, że duże połacie wody budziły w nim paniczny strach, to jeszcze nienawidził słońca. Zawsze opalał się na czerwono, przez co przypominał prosiaka. Tak, myślenie o zaletach, a nie o wadach tego dnia z pewnością było dobrym rozwiązaniem.
Zabrał się za zdejmowanie spodni, kiedy poczuł, że jest obserwowany. Zerknął w stronę Janka, który nawet nie krył się z tym, że bezczelnie ogląda ciało starszego z Białeckich.
Aleksander momentalnie się zaczerwienił i zgarbił nieco, mając ochotę, jak ostatnia cnotka, zakryć się ręcznikiem. Nie chodziło tu jednak o skrępowanie przed pokazywaniem się Jaśkowi, w końcu Schneider widział go już chyba całego i jeszcze w różnych, jednoznacznych pozycjach, ale... cholera, byli na basenie! Obok stał Piotrek (całe szczęście bardziej zainteresowany tym, żeby założyć na głowę czepek niż gejowskimi amorami brata), a za Jankiem jakiś grubszy, ogolony na łyso facet, który co chwilę sztorcował swojego nastoletniego syna. To z pewnością nie był ani dobry czas, ani miejsce na takie rzeczy.
Białecki chrząknął, udając, że wcale nie zauważa wzroku Janka. Doszedł do wniosku, że obranie takiej taktyki będzie najlepsze. Spokojnie więc ściągnął z siebie spodnie, ale spojrzenie Schneidera pozostawało nieugięte. Osiemnastolatek sam spokojnie się przebierał, nie odmawiając sobie możliwości oglądania kochanka w obcisłych czarnych gatkach. Zdecydowanie kiedyś będą musieli przyjść tu sami, przecież nie będzie nic robić przy dziecku. Ale popatrzeć nikt nie zabroni, pomyślał Jaś z zadowoleniem i aż uśmiechnął się pod nosem, odkładając ubrania do szafki.
- Gotowi? - zapytał i zerknął na Piotrka, który wciąż nie mógł poradzić sobie z gumowym czepkiem. Nie czekając więc na reakcję Aleksa, od razu złapał za rzecz, z którą chłopiec walczył już od kilku minut i bez najmniejszych problemów naciągnął mu ją na głowę. Zaraz jeszcze poprawił włosy, wpychając je pod gumę, a także odkrył uszy, żeby nic chłopca nie uciskało. - Proszę - powiedział, na co dziecko uśmiechnęło się szeroko, wsunęło stopy w swoje przymałe, czarne klapki i nie mogąc już usiedzieć w miejscu, zaczęło ich poganiać.
- Chodźmy! - wołał wesoło, a Aleks uśmiechnął się lekko, kiedy Piotrek złapał Jasia za rękę i zaczął ciągnąć go w kierunku pryszniców. - Szybko! - Jaś zerknął na Białeckiego, który zaczął układać porozrzucane przez brata ubrania.
- Jeszcze pływaczki - przypomniał sobie Aleks, sięgając do swojej torby, z której wyciągnął dwa pomarańczowe skrawki gumy. Nie chciał przecież, żeby jego brat się utopił, specjalnie dla niego ruszył wczoraj na poszukiwanie rękawów do pływania. A trzeba dodać, że znalezienie ich w samym środku zimy wcale nie było takie proste. - Trzeba nadmuchać - dodał, na co Schneider od razu po nie sięgnął.
- Nie chcę! - jęknął Piotrek, krzywiąc się na widok jaskrawopomarańczowych pływaczek. - Umiem pływać! - obruszył się.
- No pewnie, że umiesz - odpowiedział mu Jaś niezwykle spokojnym tonem. - Ale wiesz, jakie fajne rzeczy można z tym robić w wodzie? - zapytał, postanawiając podejść Piotrka od innej strony. Białecki aż zmarszczył brwi, patrząc na nich kątem oka. Nigdy by nie przypuszczał, że Jaś potrafiłby złapać tak dobry kontakt z jego bratem. Miało się wrażenie, że traktował chłopca na równi, podchodził do niego jak do dorosłego, a Piotrek to kupował. Nic więc dziwnego, że już po chwili jeden z nadmuchanych rękawów wylądował na jego ramieniu.
- Idźcie już, ja tu ogarnę i do was dołączę - powiedział w końcu Aleks, uznając, że nie ma sensu, by na niego czekali. Zresztą, obaj już chyba się trochę niecierpliwili, więc Jaś bez słowa sprzeciwu kiwnął głową i ciągnięty przez Piotrka ruszył do pomieszczenia obok. Białecki, będąc już samemu, nie mógł odmówić sobie zerknięcia w stronę odchodzącego Janka. A raczej na jego zgrabne, krągłe pośladki okryte skąpym materiałem kąpielówek. Aż zagryzł wargę, kiedy zrobiło mu się goręcej i doszedł do wniosku, że następnym razem to on musi być na górze. Szkoda, by taki tyłek się zmarnował, pomyślał z rozbawieniem, zamknął szafkę i o wiele mniej radośnie niż jego towarzysze podszedł pod prysznic. Tam zlał się sporą ilością zimnej wody, bo wyobrażanie sobie wypiętych czterech liter Schneidera nie pozostało obojętne wobec jego ciała. Dopiero kiedy ochłonął, wyszedł na baseny, a gdy spojrzał na rozpościerający się przed nim duży zbiornik wypełniony wodą, poczuł, że coś go ściska w gardle. Aż miał ochotę zawrócić, momentalnie przypominając sobie, że jego stosunek do takich miejsc nie wziął się znikąd. Gdy był mały, prawie utopił się na takim publicznym basenie, a innym razem, kiedy jako dziesięciolatek wybrał się z kolegami nad jezioro, ci go podtapiali.
Dobra, Białecki, kierunek jacuzzi, pomyślał, zbierając się w sobie i odszukując wzrokiem bezpiecznego miejsca, w którym raczej ciężko byłoby stracić grunt pod stopami. Kiedy już je znalazł na drugim końcu ogromnej hali, rozejrzał się jeszcze za Jankiem i Piotrkiem. Aż się uśmiechnął pod nosem, odnajdując ich na balkonie, całych mokrych i czekających w kolejce do jednej z większych zjeżdżalni w tym kompleksie. Ośmiolatek opowiadał coś żywo Schneiderowi, a ten wydawał się naprawdę zainteresowany jego słowami. Patrzył na chłopca i co chwilę kiwał głową, uśmiechając się przy tym lekko. Uwadze Aleksandra nie umknęło też, że Piotrek przez cały czas ściskał rękę Jasia, wymachując nią to w jedną, to w drugą stronę.Robi się ze mnie ciepła klucha, przemknęło Aleksowi przez myśli, kiedy ten widok absolutnie go rozczulił. Szybko więc oderwał od nich wzrok i ruszył do swojego jacuzzi, które było oblegane przez jakieś starsze, dość pulchne kobiety. Aż się skrzywił, jednak ku jego zadowoleniu, druga z wanien nagle się zwolniła. Mógł więc posadzić w niej swoje cztery litery i z niecierpliwością śledzić godzinę na zawieszonym w centralnym punkcie hali zegarze.
***
Skłamałby, mówiąc, że się nie wynudził. Miał wrażenie, że ta godzina należała do najdłuższych sześćdziesięciu minut w jego życiu. Kiedy jednak już się spotkali w szatni i zobaczył zmęczonego Janka i wcale nie mniej wykończonego zabawą Piotrka, doszedł do wniosku, że mogliby to niedługo powtórzyć.
Po wizycie na basenie, tak jak zaplanował Jaś, pojechali na naleśniki. Aleks zaszokowany obserwował pałaszującego wszystko, co postawiło mu się pod nos Piotrka. Niesamowite, ile może się zmieścić w tak chudym, małym ciele. Schneider także sobie nie żałował, zamówił im nawet dokładkę, a później, mimo sprzeciwu Aleksandra, zapłacił za wszystko.
Najgorszy moment podczas całego ich dnia był z pewnością wtedy, kiedy musiał odstawić brata do ośrodka. Cholera, najchętniej zabrałby go do siebie, ale wiedział, że wtedy mógłby mieć problemy z zaplanowaniem kolejnych takich wypadów. Teraz dyrektorka ośrodka zgodziła się głównie przez to, że wizyty Aleksa z bratem wpływały na dziecko pozytywnie. Jak powiedziała mu opiekunka, chłopiec za każdym razem po ich spotkaniach uspokajał się i wydawał bardziej pogodny.
- Myśl już, gdzie chcesz jechać następnym razem - powiedział, a Piotrek zerknął na stojącą tuż obok kobietę. Panią Lilę, jak się wcześniej dowiedział starszy Białecki podczas drogi do ośrodka. Podobno łatwo było wejść jej na głowę, ale mimo wszystko wydawała się całkiem miła i, co chyba jest wyróżnieniem, Piotrek nawet ją lubił.
- Okej - powiedział z szerokim uśmiechem, jednak Aleks łatwo wyczuł, że jego brat najchętniej przedłużyłby ten dzień w nieskończoność.
Zdecydowanie będą musieli to powtórzyć. Oczywiście we troje.
***
- Fajnie było - przywitał go Jaś, kiedy Aleks wsiadł do samochodu. Białecki kiwnął głową, nie odzywając się jednak ani słowem. Dziwne uczucie przygnębienia po pożegnaniu się z Piotrkiem wciąż go nie opuszczało. - To teraz gdzie? - zapytał Schneider, odpalając silnik. Aleksander zerknął na niego zdziwiony, wyrwany z rozmyślań.
- Co? - zapytał głupio, wciąż będąc jeszcze mentalnie przy Piotrku i minionym dniu, który wydawał się być aż za dobry. Naprawdę dawno już się tak świetnie nie bawił, wszystko wydawało się idealne - zadowolony ośmioletni chłopiec, Janek, który odnalazł z nim wspólny język i on, pokonujący swoją niechęć do basenów. Co prawda ostatecznie niechęć wygrała, ale i tak nie miał co narzekać.
- Pytam, gdzie teraz - odparł mu z lekkim uśmiechem. - Do ciebie czy do mnie? Bo wiesz, za dobrze się prezentowałeś w samych kąpielówkach - powiedział wprost, a Aleks aż się na niego zapatrzył. Momentalnie wyszczerzył się do siebie głupio, nie mogąc tego powstrzymać.
- A twoi rodzice są? - zapytał, czując, jak krew zaczyna mu szybciej krążyć w żyłach na samą myśl, że tym razem mogliby wylądować w pokoju Jasia. W tym samym pokoju, w którym kiedyś spędzał dnie na zabawie jako mały chłopiec... O tak, zdecydowanie chciał zbezcześcić tę sypialnię.
- Nie. Wyjechali do dziadków, wrócą jutro - powiedział, a Aleks dostrzegł w jego oczach dobrze już znany błysk.
- To jedziemy do ciebie - skwitował i uśmiechnął się, o ile to w ogóle możliwe, jeszcze szerzej. Już nie mógł się doczekać, by rzucić Jasia na łóżko.