Wczoraj sam przed sobą przyznał, że zakochał się w Aizawie. Jak to możliwe- To nie mogło być prawdą. Z tymże to co odczuwał, to jak bardzo chciał być przy nim, cały czas myślał o nim i tęsknił nie widząc go, było jednoznaczne. Zakochał się po raz pierwszy w życiu. Pewnie poniesie konsekwencje tego stanu, ale głupie serce nie dało mu wyboru. Pół nocy rzucał się na łóżku dopóki nie zasnął. Rano obudził się ponownie z brzuchem w swojej spermie. Zawstydzało go to, bo nigdy wcześniej nie miał mokrych snów. Jego ciało do tych chwil było częściowo seksualnie uśpione, tak jakby czekało na... Satoru. Nie ociągając się wstał z łóżka i założył szlafrok. Niestety nie miał własnej łazienki i aby wziąć kąpiel musiał przejść przez korytarz. Nie zamierzał pokazywać mokrych spodni od piżamy mamie lub bratu. W łazience oparł się o drzwi i ukucnął. Bał się zajrzeć w oczy Satoru. Wiedział, że dziś już nie spojrzy na niego tak samo i chłopak może to odczytać. Najlepszym wyjściem było to, żeby teraz on zaczął unikać jego. Przecież nie będzie się narzucał. Satoru sam tego chciał. Tak, to był dobry pomysł unikać tych seksownych ust i tego języka. Gdyby jeszcze tak nie reagował na myśli o nim. Czuł jak jego członek znów się budzi. Wstał, zrzucił ubranie i wziął zimny prysznic. Nie wolno mu było tego robić ze względu na nogi, ale musiał się pozbyć erekcji, a nie zamierzał tego robić w inny sposób. Nie będzie się masturbował wyobrażając sobie, że to ręka Aizawy go pieści. Co to to nie i basta!
- Chyba zwariowałem.
***
Na przerwie podszedł do Hayato, który chował podręczniki do swojej szafki. Satoru nie było w szkole i był ciekaw dlaczego.
- Cieszę się, że jutro już weekend. Zadali nam tyle, że w jeden wieczór bym się nie wyrobił z odrobieniem zadań.
- Chcą chyba zająć nam czas lekcjami, żebyśmy się nie włóczyli po mieście bez celu. Tylko siedzieli w domu i się uczyli - powiedział długowłosy.
- Dlaczego Satoru nie ma w szkole- Wczoraj ty dzisiaj on.
- Ja miałem dzień, no gorszy dzień, a on nawet nie ukrywał, że nie ma zamiaru dziś iść do szkoły. Chyba zrobił sobie długi weekend - W telefonie Hayato odezwał się dźwięk ptasich treli, który przenikał aż pod skórę wywołując tęsknotę za wiosną. Chłopak przeczytał smsa i w oczach pojawiła się radość - Muszę lecieć Meiji. Do poniedziałku.
- Do poniedziałku.
***
Hayato wybiegł ze szkoły i wsiadł do swego samochodu. Była to błękitna Toyota Supra, którą kochał nie mniej niż swoją przybraną rodzinę.
- No co maleńka, jedziemy? - włączył silnik, który zagrał piękną melodię w jego uszach i ruszył w dobrze znaną mu drogę.
Po długiej podróży na przedmieścia, skręcił w boczną uliczkę i podjechał pod jedyny dom w okolicy otoczony magnoliami, wiśniami, małymi pagórkami i kamieniami wyznaczającymi ścieżkę pomiędzy drzewami, prowadząc spacerowicza do urwiska z którego rozchodził się widok na całe miasto.
Zaparkował w garażu, którego drzwi otworzyły się automatycznie, gdy wjechał na brukowany plac. Wysiadł z auta i pobiegł do drzwi oddzielających dom od garażu. Zrzucił z siebie płaszcz oraz buty i wbiegł po schodach na górę. Wszedł do pokoju ukrytego za ostatnimi w korytarzu drzwiami.
- Etsuya przyjechałeś - tylko tyle zdołał wydusić z siebie z powodu drżącego głosu.
Mężczyzna odwrócił się od okna przez które ujrzał wjeżdżającego Hayato.
- Musiałem.
- Mam nadzieję, że na długo - powoli szedł w jego stronę.
- Na dwa tygodnie.
- Tylko- Kiedy zostaniesz na dłużej- Wczoraj tak bardzo tęskniłem, że nie miałem ochoty wstać z łóżka.
- Po nakręceniu ostatnich scen wrócę tu, bo wiem, że czeka na mnie moja miłość - podszedł do chłopaka i przytulił go mocno. Po chwili chwycił w pasie i uniósł lekko nad podłogą, obracając się z nim wokół własnej osi z radością, i wpijając mu się w usta łapczywie. Nie widzieli się miesiąc i z tęsknoty za sobą ich dusze rozdzielał przejmujący ból.
- Twoja miłość- Znam ją? - zapytał nadal będą w ramionach Etsuyi otoczył swoimi jego szyję.
- Ma długie jedwabiste włosy, ładnie zarysowane, słodkie usta i figlarne oczy, a to wszystko uzupełnia szczupłe, giętkie ciało.
- Tylko to widzisz w swej miłości-
- Ma jeszcze dobre i czułe serce. Jest mądry, kocha bliskich, ma marzenia, które podzielam z nim... O koteczku jak ja za tobą tęskniłem.
- Tylko ja wiem jak bardzo, bo czułem to samo - pogładził go palcami po policzku.
- Chodź coś ci pokażę.
Złapał go za rękę i zaprowadził do łazienki w której wanna była wielkości małego basenu, teraz wypełniona parującą wodą z ogromną ilością piany. Wszędzie po całej łazience paliły się świece ułożone w kształcie serc i roznoszące zapach polnych kwiatów. Kafelki pokryte były grubym dywanem z różnokolorowych kwiatów w wielu gatunkach, Gdzieś z zewnątrz słychać było delikatny dźwięk dzwonków wietrznych zawieszonych na oknie, a na ścianie widniał duży czerwony napis, którego dwa słowa wyryły swoje miejsce już dawno w ich sercach. Kocham Cię. Hayato podszedł do napisu i stwierdził, że został on nałożony na ścianę już na stałe. Przypominał wypukłą płaskorzeźbę, jedną z tych jakie miała jego przybrana matka w swojej galerii.
- Kiedy to zrobiłeś? - Hayato był zachwycony.
- Wczoraj pracowała tu mała ekipa. Dzięki kamerce, którą im wysłałem, mogłem widzieć efekty prac. Podoba ci się-
- Bardzo. Też cię kocham ty mój romantyczny mężczyzno.
- Lubisz romantyzm. Stój tam - guzik po guziku rozpinał swoją koszulę, powoli i z gracją amanta, którego pożądają wszyscy.
- Będziesz mnie uwodził-
- To ty mnie uwiodłeś rok temu. Ja mogę trochę popróbować.
- Wiesz, że zawsze jestem twój - zaczął jak w lustrzanym odbiciu powtarzać ruchy swego kochanka. Etsuya patrzył na niego zahipnotyzowany. Po chwili obaj byli już tylko w spodniach. Ciało aktora było umięśnione, ale tak proporcjonalnie, nie na pakowane, tylko tworzące piękną żywą rzeźbę. Hayato oczarowany nigdy nie nudzącym mu się widokiem, podszedł do niego i zajął się spodniami mężczyzny. Etsuya pochylił się i wciągnął słodki zapach swego chłopaka. Położył mu ręce na wąskich biodrach i przyciągnął do siebie.
- Jesteś najlepszym co mnie spotkało - wyszeptał mu do ucha.
Hayato uśmiechnął się i wpatrzył w oczy koloru głębokiej czerni.
- Ty jesteś moim największym skarbem - spodnie Shimady znalazły spokojne miejsce na kafelkach. Wkrótce dołączyły do nich kolejne, a teraz naga para oddawała się spokojnie pocałunkowi pełnemu miłości i oddaniu.
Woda poruszyła się, kiedy weszli do wanny. Hayato oparł się wygodnie o klatkę swego partnera. Został objęty silnymi ramionami. Ogarnął go nieprzenikniony spokój i błogość. Nic co było na zewnątrz nie istniało. Byli tylko on i jego słodka tajemnica, która myła go powoli i składała czułe pocałunki na jego szyi.
Tajemnica, która po długiej relaksującej kąpieli, wzięła go na ręce i zaniosła do pokoju w którym byli wcześniej. Mężczyzna położył go delikatnie na łóżku, pieścił i całował każdy skrawek ciała kochanka rozpalając pożar tak duży, że tylko jeden sposób mógł go ugasić. Rozciągając go powoli przygotował Hayato na przyjęcie czegoś większego. Chłopak i tak krzyczał, że nie trzeba, bo on chce już go poczuć, nabijając się przy tym na jego palce. Etsuya nie słuchał protestów, nie chciał mu sprawić bólu.
- Już możesz. Błagam cię.
Odwrócił chłopaka na brzuch, wiedząc, że to jego ulubiona pozycja, co ten przyjął z ochotą wystawiając swój tyłeczek ku górze, a głowę kładąc na pachnącej świeżością poduszce. Jego kochanek chwycił swój członek i dokładnie nawilżył, naparł na chętne wejście długowłosego nie wsuwając się jednak co spotkało się z głośnym protestem.
- Widzę, że nie możesz się doczekać.
- Zrób to - naparł na niego, ale poczuł jak dłonie, które tak kochał trzymają go w stanowczym, ale nie bolesnym uścisku.
- Długo tego nie robiłeś. Zrobisz sobie krzywdę. Jesteś niecierpliwy.
Kolejny jęk protestu i Etsuya nie chciał go już dłużej męczyć, sam bardzo tego pragnął. Wsunął się ostrożnie w jego gorące wnętrze i westchnął czując znajomą ciasnotę. Uwielbiali się ze sobą kochać. Sam akt był dla nich oznaką pełnego oddania się partnerowi, bezgranicznego zaufania do których dołączało najpiękniejsze z uczuć.
Hayato krzyczał z rozkoszy z każdym pchnięciem ślizgającym się po jego prostacie, czując, że jego kochanek dłużej nie wytrzyma. Do tego pocałunki między łopatkami na jednej z jego erogennych stref, sprawiały, że chciał jednocześnie trwać w rozkoszy wiecznie, a zarazem szybko zakończyć słodką torturę. Czasowa abstynencja na którą zmuszeni byli się zgadzać, kiedy aktor wyjeżdżał kręcić nowy film nie pomagała im w długim dążeniu do końca. Sięgnął pod siebie ujmując swój członek, ale ręka została mu stamtąd odsunięta. Skomlał o wyzwolenie go z jarzma niekończącej się ekstazy. Zadowolony poczuł jak palce partnera owijają się wokół spragnionej męskości i pieszczą ją w stałym rytmie, nie pozwalając dojść za szybko.
- Dojdziemy razem kochanie - usłyszał przy uchu zdyszany szept. Oddychał ciężko, a penis kochanka wciąż go torturował. Poczuł jak drga w nim, a oddech kochanka przyśpiesza. Ręka na członku wzmocniła uścisk i przyśpieszyła.
- Teraz skarbie, teraz.
I obaj oddali się wspólnemu, obezwładniającemu orgazmowi, czując jak ciało partnera napina się i drży w chwili szczytowania.
Etsuya nie wychodził z niego. Obaj nie lubili oddalać się za szybko od siebie, a i przeżyte orgazmy odebrały im siłę jakiegokolwiek ruchu.
- Musimy częściej robić takie przerwy - wychrypiał Hayato.
- Kto ostatnio mówił coś przeciwnego, kiedy wyjeżdżałem? - położył się obok niego.
- Och wiesz jak tego nie lubię - przytulił się do kochanka.
- Ja też.
- Jak długo jeszcze będziemy, żyć w tej ciągłej tajemnicy- Boli mnie to, że nie możemy razem wyjść. To ukrywanie się nie przyniesie nam nic dobrego.
- Kotku też bym chciał wyjść z tej skorupy. Ale...
- Ale-
- Ale jak bym się ujawnił to rodzina i fani odwrócili by się ode mnie. Ciekawe co by zrobili jakby się dowiedzieli, że ich ukochany aktor jest pedziem. Ten którego chcą połączyć w gorących romansach z ich ulubionymi aktorkami.
- Jeżeli zrezygnowali by z twoich filmów, reżyserzy nie angażowali cię to znaczy, że jako aktor się dla nich nie liczyłeś. Co ich może obchodzić z kim sypiasz- Przecież liczyć się powinna twoja twórczość.
- Boję się tego co by było gdybym ciebie nie spotkał wtedy na lodowisku.
- Gdybyś nie wylał na mnie soku - zachichotał Hayato.
- Nie opieprzył byś mnie.
- Co przerodziło się w małą kłótnię, zakończoną miłą rozmową.
- To bym nigdy nie poznał smaku miłości z mężczyzną. Miałem już dwadzieścia cztery lata i nadal cierpiałem z braku chłopaka.
- Wtedy nie byłeś znany, miałeś łatwiej, czy w szkole mogłeś kogoś poznać.
- Bałem się. To nie takie proste jak poznanie dziewczyny. Wtedy nikt cię nie wyśmieje - przytulił go mocno - a strach wiele komplikuje. Przecież nawet z tobą nic by się nie wydarzyło, jak byś nie zaprosił mnie na następny dzień na lodowisko i nie zaczął uwodzić.
- Ja się nie bałem. Mimo siedemnastu lat czułem, że jesteś gejem i mogę się do ciebie zbliżyć. Wiem, że ci się podobałem.
- Nie podobałeś.
Hayato chwycił w palce jego sutek i ścisnął.
- Nie podobałem- A kto się ślinił na widok mojego tyłka.
- No dobra, podobałeś i nadal podobasz. Nie śliniłem, tylko patrzyłem. Masz słodki tyłeczek.
- Zaraz zrobię focha, obchodzi cię tylko on - uśmiechnął się chytrze.
- Nie rób tego dla mnie najważniejsze jest twoje wnętrze, przecież wiesz.
- Inaczej nie był bym z tobą..
- Mój kochany kotek. To co prysznic, a potem coś zjemy-
- O tak jestem głodny jak wilk i szczęśliwy - zawisł nad nim - najbardziej na świecie.
***
Po skończonym masażu Meiji wstał i poszedł za parawan się ubrać.
- Powiedz mi - mówił Ryutaro - jakie jest twoje samopoczucie fizyczne- Nadal mdleją ci nogi.
- Wiesz co- Ostatnio jest naprawdę dobrze - ubrał spodnie - Często mi cierpły, ale zauważyłem, że nawet po dłuższym biegu nic mi nie jest - założył niebieski sweter, a na końcu zajął się butami.
- To bardzo dobrze. Wracasz do zdrowia.
- Też tak mi się wydaje - usłyszał pukanie do drzwi.
- O jesteś. Wchodź ja zaraz wrócę - usłyszał jak rudzielec mówi do kogoś. Już w pełni ubrany wyszedł zza parawanu i znieruchomiał.
- Co tu robisz? - takie samo pytanie padło z ust obu chłopaków.
- Ha rozumiem kolejny podstęp, żebym się z tobą zaprzyjaźnił? - Aizawa był zły.
- Jaki podstęp- Ja tu przyszedłem na masaż. Nic nie wiem o podstępie.
- Ryutaro wypuść nas - krzyknął szarooki, kiedy po naciśnięciu klamki drzwi nie zareagowały.
- Nie wypuszczę was dopóki nie powiecie sobie paru rzeczy - dochodził głos zza drzwi.
- Jakich kurwa rzeczy? - uderzył pięścią w drzwi.
- Będę obok na kawie. Macie pół godziny później mam następnego klienta.
- On chce chyba...
- Milcz Matsura!
- A pocałuj mnie gdzieś!
- Chciałbyś.
Meiji przewrócił oczami.
- Ty znów z tym chciałbyś.
- O co mu chodzi? - wskazał palcem na drzwi.
- O to o co mi. Dlaczego mnie unikasz? - już zapomniał, że sam to chciał robić, ale kiedy zobaczył pięknookiego postanowienia z rana poszły w niepamięć - Coś cię do tego kieruje, co- Powiedz to wreszcie i dam ci spokój! To jest aż tak trudne-
- Zmieniłeś się. Jesteś odważniejszy niż w chwili naszego pierwszego spotkania.
- Bo wiem już, czego chcę i oto walczę.
Satoru usiadł na stole do masażu.
- To powiedz czego chcesz-
- Nie ma tak łatwo. Chcesz się wykpić tym pytaniem. Najpierw ty.
- Uważam, że nie ma sensu przebywać z kimś, kolegować się, spotykać kto ci nie umie wybaczyć błędu, który popełniłeś.
- To znaczy-
- Wtedy w domu powiedziałeś, że masz do mnie żal o to traktowanie. Dla mnie to oznacza brak wybaczenia, a ciężko mi żyć ze świadomością, że ktoś nie potrafi puścić w niepamięć dawnych spraw, błędów popełnionych z głupoty.
- Nie dajesz mi szansy na wybaczenie, ignorując moją obecność. Mam wrażenie, że chwilami by ci było lepiej jakby mnie nie było.
- Nie! - zeskoczył ze stołu i stanął blisko Meijiego - Nieprawda. nie było by lepiej.
- To daj mi szansę.
- Na co-
- Na normalną rozmowę z tobą. Tamtego wieczoru, czułem się dobrze. Mogłem komuś powiedzieć co mnie bolało. Razem możemy pokonać swoje lęki przed zaufaniem innym ludziom.
- Nie mów, że mi ufasz.
- Sam się temu dziwię, ale... ufam.
- To śmieszne.
- Nieprawda - patrzył mu w oczy - Jesteś jedyną osobą, która nie udaje. Nie odstawiasz przede mną teatrzyku jak to mnie lubisz. Od początku stawiałeś sprawę jasno. Byłem dla ciebie nikim, a jednak zwierzyłeś się, panu nikt.
- Nie byłeś dla mnie nikim - położył mu ręce na ramionach - Na pewno nie tamtego wieczoru.
- Gdybyś tylko wiedział kim ty w tak krótkim czasie stałeś się dla mnie - pomyślał białowłosy - To nie będziesz już przede mną uciekał-
- Nie uciekałem - zaczął chodzić w kółko po pokoju - Po prostu nasze drogi zawsze się rozchodziły w różnych kierunkach. Ale za ten podstęp w kawiarni, kiedyś poniesiesz karę.
Zgrzyt klucza w drzwiach oznajmił im, że czas się skończył. Rudzielec z herbatnikiem w ustach wszedł jak by nigdy nic w dodatku nucąc coś sobie pod nosem.
- A ty oberwiesz za to zamykanie nas...
- Zrobiłem to tylko raz. Mam nadzieję, że wykorzystaliście dobrze czas.
- Dałeś nam tylko pół godziny. Mogliśmy się tylko zająć ręczną robotą, na więcej muszę mieć czas.
Meiji zarumienił się rozumiejąc o czym mówią.
-No tak tobie to zajmuje kilka godzin, bo viagra musi zacząć działać staruszku - Ryu klepnął go w plecy.
- Viagra mi nie potrzebna, prędzej tobie, bo ostatnio jakaś dziewczyna coś narzekała na twoją słabą potencję.
- Mnie się nie skarżyła. Była całkiem zadowolona jak opuszczała mój pokój.
- Musiałem zatykać uszy, tak krzyczała, że ci nie może stanąć.
- Ona krzyczała, prosząc o jeszcze, a u ciebie jakoś ostatnio z tymi sprawami posucha.
- To ja już pójdę - wtrącił się Meiji. Nie miał zamiaru więcej słuchać. I tak czuł piekące policzki, a co dopiero jakby wysłuchał o życiu seksualnym Satoriego.
- Och nie przejmuj się - powiedział Ryutaro - my tak zawsze, dla podtrzymania braterskich uczuć. Z tym pójściem to dobry pomysł, bo zaraz będzie klientka. Znikać mi stąd.
Wyszli z pokoju i skierowali się w stronę schodów.
- Może cię podwieźć? - zaproponował Aizawa.
- Chętnie skorzystam.
Zauważył jak kąciki ust szarookiego uniosły się lekko w górę. Chyba zaczyna poznawać prawdziwego Satoru, takiego jakiego zna rodzina, bez zwyczajowej zimnej maski drania. Gdyby tylko nie miał tak zmiennego charakteru.
***
- Etsuya zobacz śnieg - Hayato poderwał się z kanapy i popędził do dużego okna. Z nieba zaczęły lecieć różnego kształtu białe płatki.
Poczuł jak mężczyzna staje za jego plecami i obejmuje w pasie.
- Chciałbym - położył swoje delikatne dłonie na jego - pójść z tobą, kiedyś ulicami miasta na spacer za rękę i nie przejmować się spojrzeniami innych. Nie myśleć, że mogą cię rozpoznać.
- Przepraszam, że nie mogę ci tego dać, kotku - schował twarz w jego włosach.
- To ja przepraszam. Dajesz mi tak dużo. Dajesz mi siebie, nasze cudowne chwile we dwoje w tym domu. Jakże się cieszę, że nikt o nim nie wie, po za twoją agentką.
- Dzięki niej ten dom może być naszą kryjówką.
- Gdyby nam nie sprzyjała, nie było by nas tutaj. Pamiętam jak nas prawie nakryła w czasie pieszczot - mówił Daishi - Tak się bałeś, że komuś powie.
- Ona tylko - cmoknął go w szyję - życzyła mi szczęścia i cieszyła się, że w końcu się uśmiecham. Dzięki niej wszyscy myślą, że wypoczywam gdzieś na ciepłych wyspach. Zostaniesz na weekend-
- Nie ma innej możliwości - odwrócił się ku niemu - Szkoda, że muszę chodzić do szkoły, bo inaczej te dwa tygodnie spędził bym wyłącznie z tobą.
-Masz swoje obowiązki. Ja też. W tym czasie jak ty będziesz w szkole poopowiadam na listy fanów. Ale do poniedziałku jest jeszcze trochę czasu, więc mam ochotę zająć się tylko tobą. Co ty na to-
Hayato podniósł się na palcach i pocałował. To była jego odpowiedź.
Mieli przed sobą dwa tygodnie w ciągu których, nie będą myśleć o kolejnej czekającej ich rozłące.
***
Satoru zatrzymał się przed domem Matsury.
- Może wejdziesz-
- Dzięki, innym razem.
- To cześć - otworzył drzwi.
- Nie powiedziałeś do czego dążysz-
- Jak pewne sprawy się wyklarują to ci powiem.
- Sprytna bestia z ciebie ode mnie wyciągnąłeś informacje, a sam trzymasz język za zębami.
- Co jest co innego. Moje są zbyt osobiste, a ty miałeś problem z moim wybaczeniem. Cześć.
- Może w poniedziałek podjechać po ciebie- To po drodze i tak zawsze przejeżdżam koło twojego domu.
-Jiro, nie będzie zadowolony.
- Nie ważne. To nie on decyduje kto jeździ w moim aucie. Podjadę po ciebie.
Jakoś obaj nie mogli się rozstać.
- Jutro jest sobota, to może... poszli byśmy do kina - zaproponował Meiji nie patrząc na niego.
- Jako kto-
- Jako kumple.
- Miałem zamiar się jutro nudzić, ale film to dobry pomysł. O szesnastej będzie puszczany film, który mi się podoba. Lubisz fantasy-
- Uwielbiam.
- Przyjadę po ciebie trzydzieści minut wcześniej.
Meiji skinął głową i wysiadł. Trawnik przed domem pokrył się cienką warstwą śniegu. Patrzył jak chłopak odjeżdża. Dopiero wtedy zobaczył, że przed domem stoi samochód, którego wcześniej nie widział. Pomyślał, że to któraś z koleżanek mamy przyjechała na ploteczki. Mama miała dwa dni wolnego i mogły się stęsknić za sobą. Wyczyścił buty ze śniegu i wszedł do domu. Rozebrał się i pełen dziwnej euforii, chciał iść do swego pokoju. Nie dane mu to jednak było, bo z salonu zawołała go mama. Poszedł tam i stwierdził, że nie jest sama. W fotelu siedział dobrze znany mu mężczyzna.
-Tata?