Niech ta rozmowa już się skończy, mam mało czasu! Adam chodził po pokoju z komórką w ręce podłączony przez współpracownika do telekonferencji. Wpatrywał się co chwila na zegarek myśląc tylko o tym, że już dochodzi piętnasta a on nawet nie zdążył się przebrać, nie mówiąc już o bałaganie w mieszkaniu, którego nie miał kiedy ogarnąć. Dzisiejszy dzień z pracą w domu miał być spokojniejszy, tak przecież powinno być gdy zażegna się awarię, ale oczywiście zawsze muszą wyskoczyć jakieś niespodzianki.
Zaczął rozmawiać i coś tłumaczyć, lecz w tle zadzwonił dzwonek. Zignorował go, bo teraz nic go nie interesowało jak zakończenie tej durnej rozmowy. Ale dzwonek zadzwonił po raz drugi a Adam spojrzał na zegarek – 15.03. No tak, Krzysiek mieszkał przecież obok, trudno się dziwić, że się nie spóźnił. Ale jak to? Już było po piętnastej?! Jednocześnie tłumacząc coś Radkowi podszedł do drzwi i otworzył je wpuszczając Krzyśka do środka, gestykulując przeprosiny. Krzysiek tylko uśmiechnął się ze zrozumieniem i zamknął za sobą drzwi. Adam wrócił do salonu a Krzysiek zostawił jedzenie na stole w kuchni i również podążył za gospodarzem, po czym usiadł grzecznie na kanapie i czekał na zakończenie rozmowy.
— Tak. Dobrze. To do jutra. Cześć. — Adam wyłączył telefon i rozzłoszczony usiadł przed komputerem. — Przepraszam cię, jeszcze tylko maila napiszę i kończę.
— Spokojnie, nie spiesz się.
Krzysiek cierpliwie czekał i nawet miło mu było zobaczyć Adama w tak innej niż zwykle roli. Był po prostu sobą.
— Wreszcie. — Zamknął laptopa z głośnym westchnieniem.
Obaj wstali ze swoich miejsc i podeszli do siebie, tylko żaden z nich nie wiedział jak ma się zachować. Czy powinni się przytulić? Pocałować?
— Cześć — wymamrotał Adam.
— Cześć — odpowiedział Krzysiek, ale nie mógł już dłużej czekać i się zastanawiać.
Szybko zrobił krok w jego stronę, złapał za ramiona przyciągając trochę do siebie i mocno pocałował. Adama to zaskoczyło, ale przeszedł go przyjemny dreszcz. Przymknął oczy i odwzajemnił pocałunek a dłonie oparł o jego klatkę piersiową.
— Nawet nie wiesz jak bardzo pragnąłem to zrobić — oznajmił Krzysiek, kiedy już ich usta się rozłączyły.
Czule gładził Adama po ramionach i plecach, dotykał nosem jego nosa i oddychał szybciej. Patrzył wprost w jego oczy. Adam uniósł niespiesznie dłoń i pogładził go po nieogolonej twarzy.
— Przepraszam — szepnął.
— Za co?
— Nie chciałem cię wczoraj spławić ani nic.
— To przecież ja się wprosiłem, a ty byłeś zmęczony. Wszystko rozumiem.
— Jednak chciałem przeprosić i porozmawiać. Wczoraj. Ale ciebie już nie było w domu. —Spojrzał na Krzyśka pytająco, a ten się trochę speszył.
— Opowiem ci później — wymigał się. — Najpierw zjedzmy coś.
Złapał Adama za dłoń i pociągnął do kuchni, gdzie zjedli obiad. Krzysiek cały dzień obijał się, grał w gry i obejrzał jakiś film, po czym wyszedł z domu i we włoskiej knajpce zamówił im smaczne pasty. Przy jedzeniu rozmawiali standardowo o tym jak im minęły te dwa dni, ale też Adam zapytał, czy Krzysiek widział się z Anią.
— Wczoraj z nią rozmawiałem. Ona również przyznała, że między nami się nie układało. Nie pamiętam czy ci mówiłem, ale ten nasz wyjazd do Grecji był trochę próbą ratowania związku, ale i tak ciągle się kłóciliśmy. To było bez sensu, wypaliło się. Także rozeszliśmy się bez spięć. Jestem teraz cały twój. — Przy ostatnim zdaniu uśmiechnął się, naprawdę szczęśliwy z tym wyznaniem.
Tak, naprawdę mój, pomyślał Adam i zarumienił się lekko.
Skończyli jeść i wrócili do salonu gdzie Adam musiał trochę wszystko ogarnąć, na co Krzysiek się zaśmiał, bo dla niego to panował tam całkowity porządek.
— Nawet ja się nie ogarnąłem zbytnio — wyznał Adam nerwowo poprawiając włosy w kucyku.
— Chodź tutaj — powiedział Krzysiek łapiąc go za koszulkę i ściągając do siebie na kanapę.
Adam nawet nie zdążył związać ponownie włosów, które teraz opadły swobodnie wokół jego twarzy. Krzyśkowi łomotało serce w piersi, chciał wyznać wszystko Adamowi, swoje wcześniejsze lęki, rozmowę z Sebastianem i to, że właśnie z nim się wcześniej całował, oraz obawy przed HIV. Również chciał go objąć, całować, kochać się z nim. Tak, to na pewno było głębokie uczucie do niego, już nie chciał stąd wychodzić, chciał z nim zostać, na zawsze, albo chociaż na bardzo długo jak im się uda. Obawy zniknęły, ponownie wkradła się miłość i pożądanie, które władały nim wcześniej. Przypomniał sobie, że nie zabrał ze sobą lubrykantu ale tylko się uśmiechnął na tą myśl. Wziął głęboki oddech, Adam czekał, widział, że Krzysiek zbiera się żeby mu coś powiedzieć. Bał się tego, co może nastąpić. Obaj się bali.
— Pojechałem wczoraj do klubu gejowskiego, w którym byłem z Danielem — zaczął, ale zaraz zganił się w myślach. Czemu zaczynam od dupy strony? Najpierw powinienem gadać o uczuciach. — Zaraz ci wyjaśnię i wszystko będzie miało sens, naprawdę — zreflektował się, gdy zobaczył zmarszczone brwi Adama.
I naprawdę zaczął wyjaśniać, tylko trochę okrężną drogą. Dlaczego spotkał się właśnie z Sebastianem, o czym rozmawiali i dlaczego, o tych wszystkich dręczących go pytaniach na temat jego samego i obawach z tym związanych, aż wreszcie o zaniepokojeniu związanym z HIV i AIDS.
Adam słuchał uważnie, żeby nic mu nie umknęło. To było takie nierealne, to o czym mówił Krzysiek. Sokolik wcześniej sądził, że nie powinien pokazywać Krzyśkowi swoich uczuć, że powinien on zostać z Anką, albo jakąś inną dziewczyną i żyć normalnie, ale teraz widział jak bardzo się mylił. Krzysiek tak czy inaczej nie zostałby z dziewczyną, za bardzo ciągnęło go do mężczyzn, a konkretnie do niego, do Adama. Obydwaj już dawno zawrócili sobie nawzajem w głowach i cokolwiek by się nie wydarzyło to i tak Krzysiek nie powróciłby do swojego dawnego życia. Brzezicki o tym właśnie chciał z nim porozmawiać wczoraj, o sobie samym, a Adama nie było wtedy dla niego. Nie było go przy nim, kiedy tak bardzo go potrzebował, bo to zżerało go od środka. Musiał aż spotkać się z jakimś kolesiem z klubu żeby dowiedzieć się czy może kochać Adama, bo on by mu tego nie powiedział. Nie potrafiłby. Źle się stało, ale jednocześnie dobrze, bo ktoś inny mógł mu powiedzieć coś, co warto było wiedzieć, co każdy gej tak naprawdę rozumiał – że warto pozostać sobą, nieważne co mówią inni. Ale Adam nie umiałby tego mu przekazać, bo sam się tego bał, tego kim jest. Dla niego nie było oczywiste bycie gejem, to było brzemię, które musiał nieść sam przez całe życie, ale już koniec z tym. Już nie musi być sam i nie musi się bać, ma Krzyśka. Mężczyznę, który tak samo jak on był zagubiony, a może i nadal jest i teraz do Adama należy obowiązek, aby go utwierdzać codziennie w tym, że miłość do drugiego mężczyzny może być piękna i warta całego zachodu i bycia wyrzutkiem społeczeństwa. Bo to, kto czeka na ciebie w domu, jest najważniejsze.
Krzysiek jeszcze mówił, ale Adam już prawie nie słyszał. Za szkłami okularów pojawiły się drobne łzy. Nachylił się w stronę Brzezickiego i mocno pocałował, na co ten otworzył szeroko oczy zdumiony. Już chciał odwzajemnić pocałunek, ale w tym momencie Adam go puścił i tym razem objął zanurzając głowę w jego szyi.
— Przepraszam, naprawdę. Nie wiedziałem przez co przechodzisz.
— Hej, przestań przepraszać. Nie chciałem cię tym wszystkim martwić. — Objął Adama gładząc po włosach.
— Ale przecież chciałeś. — Odsunął się od niego z poważną miną. — Byłeś wczoraj u mnie chcąc o tym porozmawiać. Dlaczego nie zaczekałeś? Przecież przyszedłem chwilę później.
— Ja… eee… Nie wiem. Nie sądziłem, że przyjdziesz, przecież do tej pory się tak nie zachowywałeś, a ja musiałem już od razu, w danej chwili to z siebie wyrzucić. — Pogładził go po policzku. Był trochę zmieszany reakcją Adama, ale trochę zaczynał rozumieć jak to dziwnie wyglądało. — Przepraszam, że nie poczekałem. Nawet do dzisiaj powinienem był zaczekać, ale zrozum, że wczoraj to za mocno we mnie siedziało i drążyło dziurę. Nie dałem rady czekać. Może i jestem za słaby? Może nie zasługujesz na kogoś takiego jak ja?
— Przestań, to głupie — obruszył się.
— Co jest głupie?
— Takie gadanie, że się na kogoś nie zasługuje. Ja tak myślałem przez cały ten czas i zobacz do czego to doprowadziło. Nie chcę już tak myśleć, teraz widzę ile to kosztowało i mnie i ciebie. Chcę po prostu być z tobą. I masz rację, ze mną w ogóle byś do niczego nie doszedł, jeśli chodzi o tą rozmowę. Ten Sebastian dobrze mówił. Nie powinno się patrzeć wokoło, na innych i rozmyślać nad tym, że ktoś w kim się zakochałeś może myśleć to lub tamto. Może cię nie chcieć, może być szczęśliwszy bez ciebie, z tą lub inną kobietą. Szczególnie jak już sam da ci do zrozumienia, że cię lubi, a ty go głupio odtrącasz.
Adam się zarumienił i spuścił wzrok. Obydwaj dobrze wiedzieli, że mówi o sobie. Milczeli. Wydawało się, że powiedzieli już sobie wszystko co leżało im na sercu.
— Spotkałem się dwa razy z pewnym chłopakiem i całowaliśmy się. Kiedy byłeś w Grecji — wypalił nagle Adam nie patrząc Krzyśkowi w oczy.
— Przecież wtedy nic nas jeszcze nie łączyło.
— Wiem, ale chciałem żebyś wiedział.
Krzysiek zaśmiał się głośno, po czym objął go i pocałował delikatnie składając całusy na miękkich wargach.
— Wtedy również widziałem wasze nagie zdjęcia, Anki i ciebie.
Spojrzeli sobie w oczy i Adam widział jak czerwone wypieki wpełzają na policzki i uszy Krzyśka. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Adam rzucił się na niego przewracając na plecy i przylegając do niego całym ciałem oraz ustami w namiętnym pocałunku.
Krzysiek przez chwilę nie myślał o niczym, wszystkie zmysły przejęły nad nim kontrolę i teraz tylko odczuwał ciepło ciała Adama, jego słodkie usta i śliski język wdzierający się do ust. Długie palce mierzwiące krótkie czarne włosy, a włosy Adama łaskoczące go po twarzy. Słyszał bicie swojego serca, a uszy nadal go paliły od rumieńca, jaki wywołały jego słowa. Słyszał mlaśnięcia i oddechy, przyspieszone, niecierpliwe. Jego jedna noga, na której leżał Adam, jednak trochę zdrętwiała, więc wysunął ją spod niego i teraz leżał na kanapie okrakiem z Adamem między jego nogami. Jego penis już nabrzmiał z przypływu pożądania i czuł, że Sokolik również się podniecił. Czy samym całowaniem, czy może wspomnieniem na zdjęcia, lub może na ich poprzednią „randkę”, tego nie wiedział, ale chciał go, pragnął. Może nie tak całkiem jeszcze, jeszcze nie teraz, za wcześnie, trzeba spokojnie, zapewniał się, ale jego lędźwie mówiły co innego. Ręce wkradły się pod koszulkę i gładziły nagie ciało. Bezdźwięcznie nakazał Adamowi podnieść się trochę i zdjął z niego tą koszulkę, tak bardzo niechcianą w tej chwili. Sokolik również i z niego zdjął bluzkę i z powrotem przylgnęli do siebie rozpalonymi ciałami nie przestając spijać słodyczy ze swoich ust. Krzysiek kąsał uszy i szyję Adama wydobywając z jego gardła ciche jęki. Sięgnął ręką do jego spodni i rozpiął je, na szczęście nie miał paska, wsunął dłoń i złapał pulsującego penisa. Adam jęknął prosto w jego usta. Uniósł się lekko na łokciach i sam też dobrał się do spodni Brzezickiego. Pieścili się nawzajem jednocześnie tańcząc językami w swoich ustach, wzdychając. Najpierw Krzysiek, a zaraz po nim Adam, doszli, a sperma wytrysnęła na Krzyśka brzuch, Sokolikowi drżała ręką, na której się podpierał, więc podniósł się i usiadł próbując złapać oddech. Krzysiek mógł patrzeć na niego całego, z nagą klatką piersiową unoszącą się szybko, z rozczochranymi włosami, z ręką przytrzymującą mokrego penisa. Wydawał mu się piękny i wiedział, że nie wypuści go już ze swoich rąk. Również się podniósł i nie zważając na spływającą po brzuchu spermę, pogładził go po włosach czystą ręką.
— Jesteś piękny — szepnął wywołując na twarzy Adama rumieniec, po czym pocałował go delikatnie.
Po seksie leżeli na kanapie, wtuleni i długo rozmawiali o swoich obawach względem ich związku. Adam ze sto razy pytał się Krzyśka, czy aby na pewno on nie wolałby spędzić życia z kobietą, mieć prawdziwą rodzinę, dzieci, lecz on za każdym razem go uspokajał i tłumaczył, że to z nim chce być a nad dziećmi nigdy się nie zastanawiał, więc możliwe, że nigdy nie będzie ich pragnął.
— Twoi rodzice wiedzą, że jesteś gejem? — zapytał Krzysiek.
— Tak, już dawno im powiedziałem. Jestem jedynakiem, zawsze byliśmy blisko. Wprawdzie mama przyznała, że trochę się zawiodła, miała nadzieję na synową, wnuki, ale w końcu przetrawiła to i mi wybaczyła, jak ona to ujęła. Jak myślisz, jak twoi to przyjmą? Bo chyba im powiesz?
— Na pewno powiem, że mam chłopaka, tylko jeszcze nie wiem kiedy. Nie chcę się spieszyć, najpierw sam muszę się do tego przyzwyczaić. — Uśmiechnął się i pocałował go w czoło. — Ale nie martw się, sądzę, że zachowają się w porządku.
— Ja to ja, ale martwiłbym się raczej o ciebie jeśli przyjęliby to… chłodno.
— O mnie się nie martw, jestem twardy.
— Już nie — odparł z powagą Adam zerkając w dół, a gdy do Krzyśka doszło znaczenie tych słów, zaśmiał się głośno, rozbawiony.
— Nie sądziłem, że masz takie poczucie humoru. — Trzymał się za brzuch nie mogąc opanować śmiechu.
— Zdarza mi się — odpowiedział również nie mogąc powstrzymać śmiechu.