Zmieniłęś moje życie 11
Dodane przez Aquarius dnia Listopada 29 2016 09:05:32


Krzysiek wrócił do domu, ale nie zastał Adama w jego mieszkaniu, więc wysłał mu smsa z zapytaniem czy widzą się dzisiaj. Niestety Sokolik musiał zostać dłużej w pracy, więc zaproponował spotkanie następnego dnia. Krzysiek trochę się zdziwił, bo przecież mieszkają obok siebie i dla niego to żaden problem wpaść chociażby na chwilkę wieczorem, ale może faktycznie dla Adama to może być nawet przeszkoda, że są tak blisko siebie. Odetchnął głęboko. Przecież nie muszą się z niczym spieszyć, najpierw jedna randka, potem druga, i tak już Adam u niego nocował i robili co nieco. Krzysiek się uśmiechnął na to wspomnienie. Było tak przyjemnie, a on teraz miał ochotę na więcej. Ale tak naprawdę nie miał przecież żadnego doświadczenia, oprócz tego jednego razu z Mateo i Danielem oczywiście. Na to wspomnienie aż się skrzywił.
Nie miał co robić tego wieczoru, więc zaczął wyszukiwać informacje na temat gejowskiego seksu w interncie. Oczywiście znalazł przede wszystkim dużo porno, kilka filmików obejrzał z ciekawości i napalił się jeszcze bardziej, co go trochę zdziwiło. Przecież to byli obcy faceci! Rozumiał podniecanie się patrzeniem na zwykły seks, kobiety nadal go podniecały, ale mężczyźni? Chyba naprawdę miał coś z geja gdzieś w głębi siebie. Poczytał trochę, pooglądał i już wiedział więcej na temat seksu między dwoma mężczyznami. Siedział chwilę i się zastanawiał, powinien się przecież przygotować, Adam był w końcu prawiczkiem, nie chciał go skrzywdzić, tak, jak on został skrzywdzony. Chciał mu dać jak najwięcej przyjemności a nie bólu. Och, najchętniej już dzisiaj by do niego poszedł, aby się z nim kochać. Ale musiał wytrzymać. Zamknął szybko laptopa, ubrał się i wyszedł na zakupy do najbliższej apteki po dobry lubrykant. Prezerwatywy miał w domu, nigdy nie zdecydowali się z Anką na pigułki lub inne sposoby zabezpieczenia przed ciążą, ale żaden lubrykant nie był im wcześniej potrzebny. Idąc do apteki rozmyślał o tym czy Daniel założył prezerwatywę podczas tamtej nocy. Przecież on miał wielu partnerów, co jeśli czymś zaraził Krzyśka? Nie dawało mu to spokoju, szczególnie po tym, jak naczytał się teraz w internecie o HIV. Postanowił nie zwlekać i już następnego dnia udać się do lekarza żeby wypisał mu potrzebne skierowania na badania.
W aptece była kolejka, a on dopiero przy ladzie mógł wziąć to, po co przyszedł. Przy zakupie zastanawiał się czy farmaceuta sprzedający mu lubrykant również jest gejem, albo się domyśla, że Krzysiek kupuje to nie dla seksu z kobietą, ale mężczyzną. Tego typu myśli atakowały go cały czas i zaczął zastanawiać się czy nie popada w paranoję. A może zaczyna być mu z tym źle, że jest taki a nie inny? Postanowił, że porozmawia dzisiaj z Adamem, nawet, jeśli on wolałby spotkać się z nim jutro. Nie mógł tyle czekać z powodu tych dziwnych myśli, że coś może być jednak nie tak. Musiał go zobaczyć, upewnić się, że go pragnie i że nadal chce spędzić z nim prawdopodobnie resztę życia.
Pozostałą część wieczoru siedział jak na szpilkach aż w końcu usłyszał trzaśnięcie drzwiami w jego mieszkaniu; było późno, dochodziła dziewiąta. Wziął uprzednio zamówioną dla nich obu chińszczyznę, której sam nie tknął, i poszedł do niego niepewnie.
— Krzysiek? — Adam nawet nie sprawdził kto dzwoni do drzwi, tylko machinalnie otworzył zmęczony po całym dniu pracy. Brzezicki zauważył jego przekrwione oczy i uśmiechnął się nieśmiało.
— Wiem, że mieliśmy zobaczyć się dopiero jutro, ale jest już bardzo późno, a ty pewnie jesteś głodny, więc przyniosłem nam jedzenie.
Uniósł w górę siatkę z chińszczyzną i nadal uśmiechał się głupkowato mając nadzieję, że Adam będzie uradowany z tej niezapowiedzianej wizyty.
Sokolik był bardzo zadowolony z tego, że w jakiś pokrętny sposób chyba zostali parą, ale jednak to, co się działo w tej chwili, było dla niego za dużo. Potrzebował chwili oddechu, spokoju i pogodzenia się z tym stanem rzeczy, jakkolwiek miły by on nie był. Spędzili razem prawie cały weekend i przez to, że teraz spędził cały dzień w pracy, miał ochotę pobyć sam i po prostu odpocząć i położyć się wcześniej spać. Przez dzisiejszą awarię systemu poprosił o wolne na jutro, a raczej o możliwość pracy z domu. Miał nadzieję przygotować się psychicznie na spotkanie z Krzyśkiem wieczorem, ale nie dzisiaj, dopiero jutro. A on tutaj staje w jego drzwiach i proponuje mu wspólny obiad.
— Krzysiek, ja… — Brzezicki wyczytał z jego twarzy zmęczenie i rezygnację, więc zanim Adam cokolwiek dokończył mówić, przerwał mu szybko.
— Oczywiście, głupi jestem! Pewnie jesteś zmęczony i chcesz pobyć sam, no jasne, rozumiem. To masz tutaj jedzenie, żebyś z głodu nie umarł, trzeba tylko podgrzać, ja już właściwie jadłem, tylko chciałem ci dotrzymać towarzystwa. Także życzę smacznego i widzimy się jutro, pa.
Wycofał się szybko oddając mu jeden kartonik z jedzeniem i machając nerwowo ręką na pożegnanie wrócił do swojego mieszkania. Czuł się jakby na głowę ktoś wylał mu kubeł zimnej wody. Po co tam poszedł? Żeby upewnić się co do swoich uczuć? Przecież do tej pory był przekonany w stu procentach do tego, że coś czuje do Adama, może nawet, że go kocha, dlaczego nagle w to zwątpił? Bo to działo się naprawdę, bo zdawał sobie sprawę, że naprawdę jest inny, pociągają go mężczyźni, nie tylko Adam, nie tylko Mateo. Pewnie zawsze to w nim siedziało, był jak bomba zegarowa a teraz w końcu przyszedł impuls i wybuchł. Tylko on nie umiał sobie z tym poradzić, chciał o tym z kimś porozmawiać, tylko nie miał z kim. Adam, którego tak pragnął, był osobą cichą i skrytą, potrzebował czasu dla ich związku i Krzysiek to szanował i rozumiał, lecz dla Adama to było normalne – być gejem, dla Krzyśka nie. Jedyny gej jakiego znał – Daniel, przestał dla niego istnieć, był totalnym padalcem. Mateo, który mógłby go zrozumieć był setki kilometrów stąd, był przyjacielem Daniela, ale Krzysiek wątpił, aby jeszcze mieli ze sobą kontakt. Tak czy inaczej, Brzezicki tego kontaktu nie miał, a Daniela wiadomo, nie mógł o ten kontakt prosić. Z Anką dopiero co zerwał, nietaktem byłoby jej teraz mówić, że chyba jest gejem. Do głowy przyszedł mu jedynie facet, z którym całował się w klubie. Przypominał sobie, że coś tam rozmawiali na ten temat, do tego koleś był naprawdę wyrozumiały i mu pomógł. Tylko co z tego, skoro nawet nie wiedział jak on się nazywał, do tego Krzysiek ledwo pamięta jak on wyglądał i przecież nie pójdzie od tak do tego klubu i będzie się wszystkich o niego wypytywał. Spojrzał na zegarek. A może?
Dwadzieścia minut później jechał taksówką do Mirage i zastanawiał się, co do cholery wyprawia. Kilka razy chciał się odezwać do kierowcy i powiedzieć mu żeby zawrócił, ale głos uwiązł mu w gardle. Kierowca się zatrzymał, kiedy dotarli na miejsce. Poszedł do drzwi, zapłacił za wejściówkę, kurtki nawet nie zostawiał w szatni. Wokoło było mniej ludzi niż w sobotnią noc, ale obecni bawili się tak samo dobrze w takt klubowej muzyki. Nigdzie nie widział mężczyzny, którego pamiętał z tamtego spotkania, toteż postanowił wypytać barmana czy kogoś takiego kojarzy Niestety ten stwierdził, że przychodzi zbyt dużo ludzi żeby wszystkich spamiętał. Śniadych mężczyzn z kręconymi włosami kojarzy kilku, ale żadnego nie zna, więc nie może pomóc. Zrezygnowany Krzysiek zamówił drinka i usiadł w kącie na kanapie. Popijając ze szklanki przyglądał się wszystkich gościom, których ogarniał wzrokiem, ale nigdzie go nie dostrzegał.
Po bezczynnym czekaniu przez ponad pół godziny, gdy skończył mu się drink, wstał i już miał wychodzić, ale nagle ktoś położył mu rękę na ramieniu.
— Krzyś?
Brzezicki spojrzał w brązowe oczy i uśmiechnął się jednocześnie czując jak gula podchodzi mu do gardła. Znalazł tego, którego szukał, ale teraz przestraszył się na myśl o tej rozmowie, bo przecież cały czas ganił się w myślach, że to i tak jest głupi pomysł i trochę miał nadzieję, że go nie spotka.
— Tak, to naprawdę ty, panie to skomplikowane.
Mężczyzna był sam i szczerze się uśmiechał a w policzkach robiły mu się dołeczki, tak jak Krzysiek to zapamiętał. W ogóle chłopak był przystojniejszy niż on to zapamiętał, naprawdę bardzo przypominał mu Mateo.

* * *

Podgrzane w mikrofali jedzenie stygło, a on zastanawiał się, co tak właściwie chciał powiedzieć Krzyśkowi, kiedy ten pojawił się w jego drzwiach. „Krzysiek, ja jestem zmęczony i nie chcę cię widzieć”? „Cieszę się, że jednak przyszedłeś”? Nawet teraz nie wiedział, którą opcję wybrać, które zdanie chciał wtedy wypowiedzieć, bo Krzysiek niejako sam za niego zdecydował. Na pewno był zmęczony i bardzo zdziwiony jego przyjściem, potrzebował chwili odsapnięcia i w ogóle, ale przecież to miłe z jego strony, że się o niego martwił, powinien być szczęśliwy, że ma takiego… chłopaka? Podzióbał widelcem w kartonowym pudełku poszukując kawałka mięsa, ale nawet go nie nadział. Nie mógł Krzyśka nazywać swoim chłopakiem, przecież dopiero co zaczęli być ze sobą i to w jakiś dziwny sposób, zaczęli od spania razem zamiast od normalnej randki. Marcel chociaż chciał się na kawę umówić, a Krzysiek przychodzi z całym obiadem. Może powinien był go zatrzymać? Przecież on chciał dobrze, mogli zjeść razem i na tym by się skończyło, wszak to nawet nie musiała być prawdziwa randka, tylko przyjacielski obiad. Tylko czy można było jeszcze mówić o przyjaźni między nimi? Chyba nie. Och, już całkiem odechciało mu się jeść kiedy myślał o odrzuconym Krzyśku. Było mu z tym bardzo źle, czuł się jak ostatni kretyn. Wstał szybko od stołu i poszedł do jego mieszkania, ale mimo pukania i dzwonienia, nikt mu nie otworzył. Zdążył gdzieś wyjść?

* * *

Mężczyzna wrócił do stolika z dwoma drinkami i usiadł niedaleko Krzyśka, tak, że ich kolana prawie się stykały.
— Przepraszam, nie przedstawiłem się. Mam na imię Sebastian.
— Krzysiek, ale to już wiesz.
— Tak, tak nazwał cię twój kolega. Jak w ogóle się czujesz? Wróciłeś cało do domu wtedy?
— Tak, dziękuję. — Krzysiek był zażenowany. Było mu głupio, że Sebastian widział go wtedy w takim stanie.
— To dobrze. To teraz powiedz, dlaczego tutaj przyszedłeś, bo jestem ciekawy.
Sebastian rozsiadł się wygodnie z drinkiem w ręku i założył nogę na nogę. Uśmiechał się a ogniki w jego oczach tańczyły.
— To takie głupie. — Brzezicki ukrył twarz w dłoniach. Chciał go przecież odnaleźć i z nim porozmawiać, ale bał się wyśmiania, teraz to wszystko wydawało się po prostu idiotyczne.
— Domyślam się, że jest głupie, skoro facet, który nie wie czy jest gejem przychodzi do gejowskiego klubu i rozmawia z gejem, z którym się niedawno całował.
Krzysiek spojrzał na niego i roześmiał się. Tak, to naprawdę brzmiało głupio. Ale Sebastian nie speszył się, tylko czekał na jego odpowiedź.
— Szukałem ciebie — odparł Brzezicki.
— Hmm, brzmi kusząco. — Mężczyzna nachylił się do niego, aż Krzysiek się zarumienił.
— Ale nie po to co myślisz — odparł prędko.
— Krzysiu, łamiesz mi serce. — Udał zatroskanego. — Rozumiem, że w takim razie chcesz pogadać. Ale o czym? I to z nieznajomym.
— Bo wydaje mi się, że tylko z tobą mógłbym o tym porozmawiać.
Siedzieli chwilę w milczeniu. Sebastian zauważył, że Krzysiek zrobił się bardzo poważny i zmartwiony jednocześnie. Naprawdę coś mu leżało na sercu.
Krzysiek mu się spodobał od pierwszego wejrzenia, kiedy tylko go zobaczył w tamten wieczór przy barze. Miał w sobie jakąś nutkę tajemniczości, młodzieńczej zadziorności, jakby czegoś wyczekiwał z niecierpliwością, mimo że ewidentnie wtedy źle się bawił i miał ochotę tylko wyjść stamtąd. Nawet to, że chyba był hetero, nie odstręczało Sebastiana, ale czekał, bo widział, że Krzysiek nie chce tam być. Potem, gdy zauważył, że źle się poczuł, poszedł za nim martwiąc się, że coś mu się stanie, a jednocześnie szukał wzrokiem jego kolegi, aby go przywołać do pomocy. A kiedy już znaleźli się sam na sam i Krzysiek powiedział, że Sebastian mu się podobał, to nie wytrzymał i musiał go pocałować. Bardzo niechętnie wtedy posłuchał jego próśb i przestali; widział też, że on się źle czuje. Zganił się później, że nie wziął do niego żadnego kontaktu, chociażby po to, żeby móc go jeszcze kiedyś zobaczyć nawet na stopie koleżeńskiej. Nadszedł ten poniedziałek i oto, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zjawił się w klubie. Sebastian sam również miał się tutaj dzisiaj nie pojawić, ale jego znajomy przyjechał do miasta na kilka dni i chcieli się rozerwać. Właściwie to już miał wychodzić z klubu, gdy zauważył siedzącego samotnie Krzysia. Zawsze wszyscy jego znajomi mówili, że jest zbyt empatyczną osobą, zawsze wszystkim pomaga a potem tamci go olewają. Nie miał szczęścia do chłopaków, bo często był przez nich wykorzystywany, a tutaj znowu coś, trafił mu się przystojny heteryk, obok którego nie umiał przejść obojętnie.
Krzysiek przedstawił Sebastianowi wszystkie swoje troski, których ten z cierpliwością wysłuchał. Nawet poprosił o więcej szczegółów z życia Krzyśka żeby mieć lepiej nakreśloną sytuację, a Brzezicki sam się zdziwił, że tak łatwo dał się ponieść emocjom i był na tyle wylewny, że opowiedział mu wszystko. Począwszy od Mateo a skończywszy na wykorzystaniu przez Daniela.
— Mój przyjaciel zna tutejszych ochroniarzy, jak chcesz to może ich poprosić o nie wpuszczanie Daniela do tego klubu, zawsze to by była jakaś kara, chociaż malutka. Albo nawet lepiej, mogłaby się rozpętać jakaś bójka z jego udziałem, a wtedy ci ochroniarze nie są zbyt delikatni.
Krzysiek spojrzał na uśmiechającego się Sebastiana i jego błysk w oku. Nie wiedział czy się martwić czy nie, ale w końcu zaśmiał się jedynie.
— Bardzo kuszące, ale może wystarczy zakaz wchodzenia tutaj. Z chęcią podrzucę im jego zdjęcie.
— Nie wiem czy dobrze wybrałeś, aby to mnie spytać o twoje problemy — zaczął Sebastian po chwili ciszy. — Sam nie mam szczęścia w miłości.
— Przepraszam, że cię w to wciągnąłem, ale byłeś jedynym gejem, którego poznałem i do tego wydałeś mi się w porządku.
— Dziękuję, to miłe słowa. Wiesz, zawsze mówią, że miłość jest ślepa i może tak jest w twoim przypadku. Nieważne czy to kobieta, czy mężczyzna, można zakochać się po prostu w osobie, w jej charakterze, w jej uśmiechu pomijając aspekt płci. Heh, przypomniało mi się, że nawet ja w ten sposób tłumaczyłem to moim rodzicom. Że przecież najważniejsze to znaleźć ukochaną osobę, co za różnica jakiej płci będzie, ważne, żeby być z tą osobą szczęśliwym. Może i w głębi duszy jesteś gejem, może jestem biseksualny, ale po co się metkować, po prostu bądź sobą, przyjmij to co masz. Nie patrz na ludzi wokoło, ci, co nie rozumieją zawsze będą wytykać palcami takich jak my, innych od siebie.
Krzysiek słuchał z uwagą i coraz bardziej podziwiał Sebastiana, oraz wszystkich gejów. Przecież nie mieli łatwego życia, szykanowani na każdym kroku, a jednak pozostawali sobą, bo po co wypierać się swojej natury, wypierać się miłości do drugiego mężczyzny tylko dlatego, że tak należy. Zaczął też zastanawiać się nad swoją rodziną, co oni powiedzą na całą tą sytuację. Nie byli homofobami, to wiedział, lecz to jednak co innego, nie mówić źle o homoseksualistach, a mieć jednego za syna.
— Dziękuję ci, naprawdę. To bardzo pomaga, jeśli wyjaśni ci to wszystko osoba postronna. Muszę się wziąć w garść i po prostu żyć dalej, ułożyć sobie życie z Adamem.
— Kochasz go, prawda? — Nie padło wcześniej to słowo, Krzysiek bał się to powiedzieć na głos przy tych wszystkich obawach, o których opowiedział Sebastianowi.
— Tak, tak mi się wydaje. Inaczej to wszystko nie miałoby sensu. Inaczej nie chciałbym porzucić swojego dawnego życia.
Sebastian położył rękę na jego dłoni spoczywającej na kolanie.
— Chciałbym mieć kogoś takiego jak ty, oddanego partnera, który zmieniłby dla mnie wszystko. Chciałbym poznać kiedyś tego Adama.
Krzysiek złapał jego dłoń.
— Naprawdę ci dziękuję.
Wymienili się jeszcze numerami telefonów i Sebastian na pożegnanie ucałował go w policzek. Brzezicki wracał do domu spokojniejszy. Zrzucił ciężar z serca. Słowa Sebastiana ukoiły jego nerwy i dały nowy impuls do działania, do bycia sobą, nieważne co powiedzą inni.
Było późno, u Adam nie paliło się światło, na pewno już spał. Krzysiek również położył się do łóżka, ale długo nie mógł zasnąć rozmyślając o wszystkim. Następnego dnia zadzwonił do pracy, że źle się czuje i chciał udać się do lekarza po skierowanie na badanie żeby wykluczyć zakażenie HIV. Niestety, jeszcze rano poczytał w internecie i okazało się, że badanie najlepiej wykonać po dwunastu tygodniach od ewentualnego zakażenia.
— Cholera — zaklął pod nosem. Trudno, i tak zostanie w domu, nie chciało mu się iść do pracy. Przy śniadaniu rozmyślał o tym, że dzisiaj ma spotkać się z Adamem. Powinien mu powiedzieć o swoich obawach, ale już nie tych związanych z byciem gejem, tylko o możliwym zakażeniu. Nie mógł przecież zatrzymać tego dla siebie. Napisał do niego sms’a:
„Hej. Przepraszam za wczoraj, mam nadzieję, że się nie gniewasz. Nadal widzimy się dzisiaj wieczorem?”
„Hej, nie ma problemu. Tak, możesz przyjść jak tylko wrócisz, ja dzisiaj pracuję z domu.”
Pracuje z domu? To znaczy, że jest teraz tam, obok, w swoim mieszkaniu, mógłby do niego pójść od razu i… Pacnął się dłonią w czoło. Nie. Nie może, przecież to znowu byłoby za szybko, za wcześnie, tak go nachodzić z rana o… Krzysiek spojrzał na zegarek, dochodziła dopiero dziesiąta, a Adam przecież miał pracę, z domu, ale jednak. Brzezicki musiał zaczekać. Tylko co będzie robił przez cały dzień? Przecież będzie korciło go, aby pójść do niego wcześniej.
„Fajnie, ja mogę dzisiaj wyjść wcześniej. Czy mógłbym przyjść już ok. 15? Czy będziesz jeszcze pracować?”
Chwilę trwało zanim Adam odpowiedział. Krzysiek nie wiedział, czy ma po prostu pracę czy panikuje, że tak wcześnie się spotkają.
„Może być 15.”
„Super! To ja przyniosę obiad :)”