Rozglądał się po przybytku należącym do wampirzycy. Czuł się lekko skrępowany, ale i pewny siebie. Wiedział, po co tu przyszedł. Nigdy nie był w takim miejscu i jakoś wolał zawsze ich unikać, pomimo swych potrzeb, które uśpiły się na pięć długich lat. Teraz był tutaj, ale na szczęście w innym celu niż oferowało to miejsce. Przyglądał się skąpo ubranym pracownikom obojga płci, którzy co rusz przechodzili korytarz, w jakim oczekiwał na spotkanie z wampirzycą. Niektórzy patrzyli z zainteresowaniem, ale nie zbliżali się do niego. Być może, dlatego, że czuli od niego zapach partnera, widzieli na szyi małe znamię, które Dario zostawił po oznaczeniu go lub mieli wyraźny nakaz, by zostawić go w spokoju.
Denerwował się coraz bardziej. Czas mijał, a Erin jeszcze się z nim nie spotkała. Jacob z Danielem czekali na zewnątrz w samochodzie, podczas gdy Martin wrócił do Christiana i dzieci. Już miał kogoś zaczepić, by wezwano panią tych włości, gdy drzwi na końcu korytarza otworzyły się z piskiem. W jego stronę szedł szczupły, wysoki blondyn, młody wampir jak rozpoznał Justin. Chłopak stanął przed nim i obrzucił go pożądliwym wzrokiem od głowy do stóp i z powrotem.
– Szkoda, że masz partnera – rzucił mimochodem przybysz. – Oddałbym ci się za darmo.
Justin nie wiedział, co powiedzieć. Co miałby robić z tym wampirem? Sam był stuprocentowym pasywem i nie zamierzał tego zmieniać. Dlatego cieszył się, że trafił na takiego mężczyznę jak Dario.
– Szefowa czeka. – Chłopak nie czekał na jakąkolwiek odpowiedź. – Chodź za mną. Zaprowadzę cię do niej. – Ruszył przodem, a Justin szedł dwa kroki za nim.
– Dlaczego tu pracujesz? – zapytał wampira z ciekawości.
– Potrzebowałem pieniędzy i kocham seks – odparł chłopak niezrażony pytaniem. – Mam na imię Petros.
– Jesteś bardzo młody, nawet jak na wampira.
– Zależy jak przeliczysz lata. – Petros otworzył drzwi, przez które wcześniej wyszedł i znaleźli się w dużym pomieszczeniu, czegoś w rodzaju buduaru, ewentualnie małego salonu urządzonego z przepychem i romantyzmem.
– Przeliczyć?
– No tak. Na lata ludzkie. Wyglądam jakbym miał osiemnaście lat, ale od dwudziestu jestem wampirem. Tak, byłem człowiekiem – dodał widząc rozszerzone oczy Justina. – Pewnego dnia spotkałem kogoś, kogo teraz nazywam wampirzym ojcem, ponieważ to on mnie przemienił.
– Dlaczego to zrobił? Nie wolałeś być człowiekiem?
– Wolę żyć, jako wampir, pracując w burdelu, niż od dwudziestu lat być pod ziemią.
– Nasz drogi, Petros miał raka i umierał – poinformowała, Erin, która nie wiedząc, kiedy pojawiła się w pokoju. Była niczym duch. – Jakimś cudem Almar zlitował się nad człowiekiem i teraz Petros jest z nami. – Podeszła do chłopaka i położyła rękę na jego ramieniu. – Idź i przygotuj się. Masz dziś klienta.
– Kogo?
– Twój ulubiony.
– Już idę, szefowo. – Rzucił jeszcze okiem na Justina i wyszedł z pokoju.
Wampirzyca wciągnęła mocno powietrze tak, że jej pełna pierś uniosła się do góry.
– Z daleka czuć na tobie jego zapach. Nareszcie Dario zmądrzał – powiedziała.
– To ja w końcu przestałem się bać. – Doskonale wiedział, co kobieta miała na myśli.
– Też prawda. Obu wam należały się baty. Miło mi spotkać partnera Daria. – Wyciągnęła dłoń do niego, a on ją uścisnął.
– Szkoda, że poznaję cię w takich okolicznościach – powiedział.
Wampirzyca wskazała mu miejsce w fotelu, sama usiadła w drugim. Jej czarne, długie loki poruszyły się gdy to robiła.
– Rzadko kiedy zmienni zwracają się do nas po pomoc. – Sięgnęła po leżącą na stoliczku papierośnicę.
– Teraz to wyjątkowa sytuacja.
Zanim Erin ponownie zabrała głos odpaliła wpierw papierosa.
– Sprawdziłam adres, który podałeś mi przez telefon. Ciężko będzie się tam dostać i muszę zaangażować w to mojego brata, ale nie jest to niemożliwe.
– Dostać się czy zaangażowanie brata? – Spytał.
– Jedno i drugie. – Strzepnęła popiół do kryształowej popielniczki. – Na stronach zmiennych sprawdziłam tę Star. Nie było to łatwe. Chwilami odnosiłam wrażenie, że ona nie istnieje tak jakby ktoś wszystko tuszował. Nic jednak się przede mną nie ukryje. Powiem ci tylko, że to jest bardzo nieciekawa osoba.
– Ona mnie nie obchodzi. Może paść martwa. To Dario jest dla mnie ważny. – Pochylił się do przodu opierając łokcie na kolanach. – Chcę go odzyskać. Czuję, że żyje, ale cierpi. Tej nocy chcę go mieć w swoich ramionach. Pomożesz mi czy będziesz siedzieć, palić i gadać?
Erin roześmiała się gasząc papierosa.
– I to ty jesteś tym wystraszonym, tchórzliwym kurczątkiem?
– Powrócił ten, który zbyt długo się chował.
– Doskonale wiedząc, kogo i czego chce. Kochanie, pomogę ci. Już wiem jak zrobić, by ta wasza Rada i Starszyzna nie robiły wam problemów. – Puściła do niego oczko.
Justin był pewny, że polubi tę wampirzycę.
~*~*~
Dwie godziny później, gdy wybiła pierwsza w nocy, kilka postaci ubranych na czarno zakradło się pod mur oddzielający willę od reszty świata. Justin wiedział, że w takich miejscach zawsze były kamery i czujniki ruchu, więc dostanie się tam wymagało niezwykłych umiejętności, gdyż jeden ruch uruchamiał alarm. Już chciał być po drugiej stronie muru, ale musiał czekać, aż któryś z obecnych wampirów unieruchomi cały elektroniczny system w willi. Erin stała koło niego ubrana niczym ninja, tylko bez kaptura. Wampirzyca od czasu do czasu wrogo spoglądała na Daniela. Miał ochotę przewrócić oczami na tę ich małą, niemą kłótnię. Dlaczego oni dawnych spraw nie zostawią w spokoju? Teraz liczył się Dario.
– Gotowe – powiedział długowłosy wampir, który do nich podszedł. Był bardzo podobny do Erin. – Nadal nie wierzę, że się w to wpakowałem.
– Dla przyjaciół zrobię wiele, mój bracie – odpowiedziała przybyłemu, po czym zwróciła się do pozostałych. – Likos unieruchomił kamery i alarm. W willi sądzą, że jest ogólna awaria, ale nie na długo tak będzie. Uważajcie.
– O to, co potrafią umiejętność przejęcia systemu i mały wirus – wyszeptał Likos.
– Teraz ja mówię – skarciła go Erin. – Nie otworzymy bramy, przejdziemy przez mur.
– Dlaczego nie otworzycie? – zapytał Daniel.
– Jest oświetlona, lepiej nie ryzykować, że ktoś nas przy niej zobaczy zanim nie wejdziemy do budynku – odparł Likos, bo Erin zignorowała pytanie prychając jak dzika kotka.
– Dokładnie. Poradzicie sobie panowie? – Wyszczerzyła się pokazując swe kły. Justin zastanawiał się czy ona je kiedyś chowa. Wampirzyca położyła dłonie na murze i nagle zaczęła się po nim wspinać jakby jej ręce zamieniły się w przyssawki.
– Kolejna umiejętność mojej siostry. – Likos złączył ze sobą obie dłonie robiąc z nich coś w rodzaju stopnia i spojrzał na Justina. Pomimo głębokiej ciemności, zarówno zmienni jak i wampiry doskonale wszystko widzieli. Szczególnie, gdy zmienne wilki pozwoliły sobie patrzeć oczami istoty, którą w połowie byli.
Justin spojrzał na wampira, dwumetrowy mur i dłonie Likosa. Sam tam nie wejdzie, a siła wampira pozwoli Likosowi unieść go na tyle by mógł przejść. Chętnie skorzystał z tej małej pomocy i chwilę później zeskoczył z muru na trawnik. W jego żyłach zaczęła krążyć adrenalina. Nareszcie zbliżał się tam gdzie jest jego partner i każdy, kto stanie mu na drodze w dotarciu do Daria, srogo tego pożałuje. Obok niego pojawił się Jacob, który uparł się, że musi tu być.
– Znajdziesz go? – zapytał brat.
– Czuję go coraz lepiej. Bardziej emocje niż zapach. Pewnie jak wejdę do budynku będę wiedział gdzie go szukać.
– Odnajdziesz swego kochanka, a my zajmiemy się resztą – powiedziała Erin i jak cień przemknęła między drzewami. Piątka innych wampirów, w tym Likos, poszła w ślad za nią. Mieli oczyścić dom z taurenów, a oni trzej odnaleźć porwanego. Justin bardzo chciał zobaczyć Star i dać jej solidną lekcję, aby na zawsze ją sobie zapamiętała. Nie ukrywał przed samym sobą pragnienia, aby ona tej nocy straciła życie. Za Daria, za Darena, którego nie znał i już nie pozna, i za wszystkich innych, którym uczyniła najmniejsze zło powinna ponieść solidną karę.
Podszedł pod dom, wraz z Danielem i Jacobem, do którego wcześniej dostały się wampiry i usłyszał odgłosy walki. Czyli tak jak myśleli Star nie była sama. Miał tylko nadzieję, że jej ochroniarze nie skrzywdzą któregoś z królów nocy. Weszli do willi i skrzywił się na odór krwi oraz odgłos chłeptania gdzieś w ciemności. Wolał nie myśleć, co tam się dzieje. Skupił się na odnalezieniu swego partnera. Coraz silniejsze emocje i odczucia kierowały go w głąb holu, jakby był przywiązany do niewidzialnej liny. Nagle został pociągnięty do tyłu przez towarzyszące mu alfy, kiedy u jego stóp wylądował nieprzytomny tauren. Zaraz przy nim pojawił się Likos.
– Wybaczcie panowie, ale ten był szczególnie upierdliwy. – Pochylił się do mężczyzny i wbił kły w jego szyję przebijając tętnicę.
Justin wolał tego nie oglądać. Jego celem było odnalezienie Daria.
– Na pewno nie trzymają go tutaj, jest w piwnicy – powiedział. Szedł szybko szukając do niej wejścia. Otwierał każde drzwi, które jeszcze pozostawały zamknięte i w końcu odnalazł te właściwe. Spiralne schody prowadziły w dół. Gdzieś za sobą usłyszał głos Erin, która rozkazywała swym pobratymcom ponownie sprawdzić każde pomieszczenie w domu. Potem dołączyła do niego.
– Nigdzie jej nie ma.
– Musi być z nim – warknął, a wilk w nim mu zawtórował.
Bał się, co tam zastanie, ale parł do przodu stąpając po kolejnych stopniach. Jego ciało i umysł zaczęły szaleć, gdy tutaj dopadł go zapach Daria, to i krew. Czuł go teraz każdą komórką w ciele, a czym był bliżej wszystko się wzmagało. Stało się to dla niego siłą, wzbudzało determinację i kierowało dobrą drogą. Korytarz, którym teraz szli był wąski, słabo oświetlony, ale im to nie przeszkadzało. Wszędzie wokół otaczały ich ściany. Były jednak, jedne jedyne drzwi i to na nich Justin zatrzymał wzrok. Nic go nie powstrzyma przed wejściem tam. Pozwolił swej bestii na częściowe wyjście. Będzie czerpał moc ze swego wilka.
– Justin, powoli. – Jacob widząc, co się dzieje z bratem próbował złapać go za rękę. Przecież nie wiedzą, co jest za tymi drzwiami. Niestety Justin wyrwał rękę i zaczął biec, w pewnym momencie skoczył do góry i kopnął drewniane drzwi, które z głośnym trzaskiem się rozpadły.
Jacob przełknął ślinę. Nigdy nie widział takiego brata. Nie miał się, co dziwić. Nic nie powstrzyma zmiennego przed pomocą partnerowi. Wolał nie myśleć, co by było gdyby te drzwi były czymś wzmocnione.
Justin wpadł do pomieszczenia patrząc wilczymi oczami na widok przyprawiający o zgrozę. Jego Dario, ukochany partner, wisiał na łańcuchach pokryty zaschniętą krwią, potem i brudem. Mężczyzna patrzył na niego najpierw z niedowierzaniem, które przemieniło się w radość, obawę i ból. Serce omal mu nie pękło widząc go takim. Chciał podjeść do niego, ale z ciemności wyłoniła się kobieta i zanim on dotarł do Daria, ta stanęła pomiędzy nimi. Nie miał wątpliwości, kto to jest.
– Star – wycedził. – Odsuń się od niego, bo nie ręczę za siebie.
~*~*~
Dario Monahan drgnął na dźwięk tego głosu, tak bliskiego jego sercu. Widok Justina sprawił, że wstąpiły w niego nowe siły. Naprawdę bał się, że ta suka złapie jego partnera i zabije. Gdy wróciła do niego przekonała go, że jej ludzie już pojechali po Justina. Załamał się. Tymczasem ukochanemu nic nie było i nie wyglądał na takiego, który pozwoli sobie zrobić krzywdę. W dodatku nie był sam.
– Just... – próbował coś powiedzieć, ale wyschnięte gardło mu na to nie pozwoliło. Przestraszył się, gdy Star stanęła między nimi, ale i rozgorzała w nim wściekłość. Niestety nie mógł się nawet poruszyć. Mógł tylko błagać w myślach, by ktoś zabrał jej klucz i otworzył te kajdany. Wtedy mógłby... Nic nie mógłby zrobić. Nie dałby rady. Padłby jak długi na betonową posadzkę i nie ruszyłby się. Jedyne, co mu pozostało to patrzenie na to, co się stanie.
~*~*~
– Proszę, proszę, kogo my tu mamy – zabrała głos Star. Nie taki miała plan. Ich tu nie miało być! – Owieczka przyszła do wilka.
– Chyba cię pojebało. – Zaśmiał się Justin. – Wyraźnie widać, kto tu jest owieczką, a kto wilkiem.
– Zobaczymy. A was nie zapraszałam – zwróciła się do pozostałych.
– Sami się wprosiliśmy – odparła Erin i podeszła bliżej. – Czuję w twoich żyłach smaczną krew.
– Ona jest moja! – krzyknął Justin.
– To się z nią pobaw, ale żywą zostaw mnie. Nie piję z martwych.
– Co to za licytacja? Jakich martwych? – zapytała lekko zdezorientowana Star. – Zabiję was wszystkich! – wrzasnęła taurenka i skoczyła do przodu, by najpierw pozbyć się wampirzycy. Czuła od niej wielkie zagrożenie.
Erin w wampirzym tempie odsunęła się dając Justinowi wolną rękę. Na razie.
Zmienny wilk wykorzystał sytuację i wyparował mocny cios prosto w splot słoneczny. Zaskoczona taurenka skuliła się, ale nie na długo. Całą swą wściekłość skierowała na Justina. Chciała go uderzyć, lecz on uniknął ciosu i zaszarżował na nią. Oboje przewrócili się na posadzkę. Kobieta była niewiarygodnie silna chcąc się mu wyrwać. Siłował się z nią obnażając kły. Rozerwie jej gardło.
– Ty skurwielu!
– Nie trzeba było porywać Daria.
– Uważaj, żeby się nie zmieniła – poradził Daniel.
– Nie pozwolę jej na to! – Puścił ją i wstał, ona zwinnie zrobiła to samo zadając mu cios za ciosem. Oberwał w bok i brzuch, ale nie zamierzał uciec z pola walki tylko myśl o uwiezionym i cierpiącym Dariu pozwoliła mu się wycofać. – Erin, ona jest twoja! – krzyknął i podciął nogi taurence, a ta przewróciła się bez swej zwyczajowej gracji.
Erin z radością dopadła kobietę powalając ją, gdy ta chciała wstać.
– Sądziłaś, że zdołasz porwać Daria, wymyślić głupi liścik i go zabijesz?! Pomyliłaś się! Nie wzięłaś pod uwagę mnie. Nikt nas nie rozdzieli, zamierzam spędzić życie z tym mężczyzną – powiedział i podbiegł do Daria. Nie interesowało go to, co się działo za plecami. Niepotrzebnie wdał się w beznadziejną bójkę ze Star. Dopiero Daniel uświadomił mu, kim ona jest. Mogła go zabić. Łzy w oczach mu stanęły, kiedy z bliska zobaczył, w jakim stanie jest jego ukochany. Bał się go dotknąć by nie sprawić mu bólu.
– Dario. – Delikatnie położył dłoń na jego policzku.
– Ona... – wychrypiał uwięziony – … klucz.
Justin spojrzał w górę, na kajdany i łańcuchy. Zrozumiał, o co chodziło partnerowi. Obejrzał się chcąc powiedzieć o kluczu i ujrzał jak Erin wysysa do cna taurenkę. Wkrótce martwe ciało bezwładnie opadło na posadzkę, a wampirzyca otarła usta z krwi.
– Słodka – powiedziała kobieta.
– Erin, ona ma klucz do kajdan.
Wampirzyca przeszukała ciało Star i znalazła poszukiwaną rzecz między jej piersiami. Jacob zabrał klucz i w okamgnieniu zbliżył się do Daria.
– Przytrzymaj go, bo upadnie – poinstruował brata.
Justin ostrożnie chwycił poranione ciało ukochanego. Przygotował się, że Dario będzie bezwładny i obaj mogą upaść. Teraz, kiedy emocje opadały miał ochotę płakać. Wtulił twarz w szyję kochanka i nic go nie obchodziło to jak brudny on jest.
Jacob z pomocą Daniela uwolnił nogi bety i zajął się rękoma, które przytrzymał Daniel. Gdy kajdany puściły, wolno je opuścił w dół pomagając Justinowi położyć się z Dariem na podłodze.
Dario oddychał spokojnie. Próbował objąć Justina, ale ścierpnięte ręce, w które teraz wdarł się ból na to nie pozwoliły. Dawał się przytulać ukochanemu. Do jego ust przysunięto kubek z wodą. Ten sam, który kusił go stojąc na podłodze. Uchylił wargi na tyle by kropla po kropli wpadały do wnętrza przynosząc ukojenie. Spojrzał na partnera. Nie musiał nic mówić, by Justin wszystko wiedział. Tak mu podziękował i kolejny raz wyznał miłość.
Tymczasem Erin podeszła do Jacoba.
– Pasują do siebie.
– Jaki masz plan wampirzyco, byśmy nie mieli kłopotów?
– Zwyczajny. Porwano wampira. Torturowano go. Chcieliśmy go uwolnić przy okazji znaleźliśmy Daria. Pomogliśmy mu. Wszystkie kamery zostały zniszczone. Nie ma nagrań, że i wy tu obaj jesteście oraz Justin. Star zginęła w walce. A resztę zostawcie memu urokowi osobistemu. Teraz zabierajcie go i już was nie ma. Nic mu nie będzie. Dario to silny facet. Wyleczy się.
– Wiemy – mruknął Daniel.
– Jeszcze jedno panie Langston. – Zignorowała wypowiedź Daniela. – Słyszałam, że ma pan wspaniałe konie do sprzedania. Interesowałyby pana interesy z wampirami?
– Z wami?
– Nie bój się. Nie zabrałabym zwierzętom dnia. W dzień opiekowaliby się nimi ludzie. My wampiry uwielbiamy jeździć konno nocą. Cenimy te zwierzęta.
– Porozmawiamy za jakiś czas – odpowiedział Jacob i tak zamierzał zaproponować im kupno zwierząt.
Obaj wtuleni w siebie mężczyźni słyszeli tę krótką rozmowę. Kiedy dobiegła końca Dario szepnął do Justina:
– Zabierz mnie do domu. Do Langstonów. – Rzucił okiem na Daniela, wiedział, czego chce, ale nie zamierzał odejść bez pozwolenia i tak czuł się winny, że odchodzi.
Daniel skinął głową i powiedział:
– Znajdziemy innego betę. Ty się wylecz i żyj ze swym partnerem tak i tam, gdzie podpowiada ci serce. Tym nas uszczęśliwisz.
Zanim Dario ukrył twarz w ramieniu partnera popatrzył jeszcze na Erin i poruszył ustami w niemym dziękuję. Kobieta tylko wyciągnęła kciuk do góry.
– Wszystko dla przyjaciela. Ale nie bój się jeszcze nie raz cię opierdolę. Bądź dobry dla Justina.
Miał ochotę się roześmiać, ale ból mu to uniemożliwił. Wkrótce wynieśli go z willi i Justin zabrał go do domu. Przy okazji wezwał lekarza, co spotkało się ze słabymi protestami Daria, lecz młodszy zmienny nie uległ obiecując, milion pocałunków w nagrodę i długie życie razem.
~*~*~
Dwa tygodnie później.
Dario potrzebował tygodnia na całkowite wyzdrowienie, by czuć się tak jak teraz, kiedy szybko wbiegał na górę po schodach chcąc znaleźć się w sypialni jego i Justina. Wprowadził się do domu Langstonów tym samym przechodząc do sfory Jacoba. Teraz był pełen pozytywnych myśli gdyż za dwie godziny miał oficjalnie połączyć się z Justinem. Miało się to stać w zaplanowanym miejscu, pod tamtym wspaniałym dębem. Daniel i Martin, pomimo że nie należał już do ich watahy zgodzili się na ceremonię na swoim terenie. Dodatkowo Dario pełnił od wczoraj obowiązki pełnoprawnego bety. Z tego, co wiedział w najbliższych dniach do Arkadii miał przybyć nowy beta, który go zastąpi. Te rozmyślania zostawił jednak na inny czas, ciesząc się, że wszystko się układa. Dziś chciał myśleć tylko o swoim partnerze, z którym połączy się na wieki. Wszedł do sypialni. Był to dawny pokój Justina teraz odmalowany i przemeblowany. Jego serce się radowało, że jest z osobą, którą kocha i ten ktoś pozbył się swoich demonów. Zdarzało się, że Justin zasypiał jeszcze przy włączonym świetle, ale Dario zawsze wtedy zostawiał światło w łazience i uchylał drzwi. Jednakże było to coraz rzadsze zjawisko.
Spojrzał na ich ubrania przygotowane do ceremonii. Tradycyjne i kremowe, cienkie spodnie, długa do kolan koszula z rozcięciami po bokach i szerokimi rękawami, leżały starannie ułożone na łóżku, wyprasowane. Podszedł do jednego z nich i dotknął materiału. Nareszcie nastał ten upragniony dzień.
Szum lecącej z łazienki wody zwrócił jego uwagę i upewnił go, że właściciel jednego z tych strojów właśnie bierze prysznic. Chętnie pokierował własnymi krokami w stronę łazienki, do której drzwi nie były zamknięte. Oparł się o framugę z rozkoszą obserwując ciało Justina dobrze widoczne zza szklanej powłoki okalającej kabinę prysznicową. Jeszcze nie zdążyła zaparować od gorącej wody, co świadczyło, że Justin dopiero tam wszedł. Patrzył jak woda i piana od żelu spływają w dół ciała mężczyzny. Wkradały się w każde zagłębienia, wpływały na dwa pagórki pieszcząc je. Upajał się tym widokiem, pragnąc, aby to jego dłonie podążały tymi ścieżkami. Złapał dół koszulki i zdjął ją, nie zamierzając tylko obserwować. Chociaż patrzenie sprawiało mu wiele przyjemności, wolał dotykać swego partnera, pieścić go, całować, lizać i kochać.
Doskonale zdawał sobie sprawę z obecności Daria. Liczył, że mężczyzna do niego dołączy. Pomimo że kochali się tego ranka, tuż po przebudzeniu, chciał go ponownie. Usłyszał jak drzwi kabiny się otwierają, a po chwili poczuł zaciskające się na biodrach dłonie. Gorące, męskie ciało przylgnęło do jego pleców.
– Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo kusisz – powiedział Dario do jego ucha. Szum lecącej wody nie przeszkodził w rozpoznaniu każdego ze słów. Na jego policzki wstąpiło gorąco. Rumienił się jak nastolatek. Odwrócił się w ramionach Daria i nie czekając na jakąkolwiek reakcję mężczyzny położył rękę na tyle jego głowy i stając na palcach pocałował go mocno. Wiedział jak go tym kusi i chciał pokazać jak bardzo go potrzebuje. Całowali się żarliwie, głęboko i smakowali siebie chcąc jak najwięcej dać od siebie, ale także wziąć. Nie przerywając pocałunku Justin oparł dłonie na piersi Daria badając jej fakturę i gładkość. Przesunął ręce na jego ramiona, a twarde mięśnie i ciało pod nimi podniecały go jeszcze bardziej. Ocierał się powoli o jego ciało. Chwycił półtwardy członek mężczyzny i zaczął go pobudzać. Uwielbiał jak rośnie w jego dłoni stając się twardy i gotowy by go wypełnić. Kochał też sprawiać przyjemność Dariowi. Patrzeć w jego oczy, kiedy go dotykał. Widzieć w nich zasnuwającą je mgiełkę pożądania.
– Lubisz jak mi stoi, co? – Dario ścisnął jego pośladki masując je okrężnymi ruchami. – Lubisz jak on jest w tobie i trąca najczulszy punkt? – pytał przykładając mu usta do ucha, a Justina przechodziły dreszcze. – Uwielbiam jak wtedy reagujesz. Jak mi się poddajesz i pozwalasz na wiele. Kocham to jak jęczysz i wyginasz się pragnąc więcej. Jak odpowiadasz na moje pchnięcia. – Uśmiechnął się, kiedy Justin jęknął. Sama wyobraźnia podpowiadała mu tyle obrazów, że mógłby dojść od tego. Czuł, że partner jest podniecony, jak całe jego ciało jest nakierowane na odczuwanie rozkoszy. – Czego chcesz? Co chcesz bym ci zrobił, Justin? – Skubał przednimi zębami szyję kochanka.
– Och. Kochaj się ze mną. Chcę czuć cię w sobie.
– Jesteś nienasycony.
– I kto to mówi?
Pocałował go w ramię i odwrócił tyłem do siebie tak, że Justin oparł dłonie na ściance kabiny. Rozszerzył mu nogi kolanem i przylgnął do niego całym ciałem, obcałowując mu ramiona i liżąc szyję. Penis trącał mosznę Justina, a dłoń przesunął na jego członek głaszcząc go palcami. Druga dłoń chętnie zajęła się sutkiem i pieszczeniem torsu szybko oddychającego mężczyzny.
Młodszy z partnerów jęknął rozpływając się pod dotykiem kochanka. Igiełki przyjemności wbijały się w jego ciało zostawiając je drżące i niezaspokojone. Penis Daria wdarł się pomiędzy jego pośladki pieszcząc go pomiędzy nimi. Naparł na jego krocze i sam zaczął się poruszać, a gdy główka trącała jego wejście, dygotał. Chciał więcej, a to uczucie sprawiało, że się rozluźniał i otwierał. Było to bardzo przyjemne. Do tego pieszcząca go woda tylko to wzmagała.
– Dario – sapnął.
Mężczyzna pocałował go raz jeszcze w szyję, tuż pod uchem i sięgnął po małą buteleczkę stojącą na półce. Zawsze starali się mieć intymny żel pod ręką. Nie naraziłby Justina na nieprzyjemne i bolesne otarcia. Tym bardziej, że Justin nie znosił bólu. Przesunął biodra Justina tak, by woda nie przeszkadzała mu w przygotowaniu go na stosunek.
Stęknął, kiedy śliski palec zaczął go pieścić. Po porannym seksie był rozluźniony i bardzo łatwo otworzył się, kiedy Dario wsunął w niego palec. Nastawił się do tego specyficznego uczucia.
Dario przygotowywał go powoli, mieli czas. Nie chciał odstawić tylko szybkiego numerka. Chciał się z nim kochać, chociaż prysznic nie dawał ku temu zbyt dobrej okazji. Mimo tego nie chciał się śpieszyć. Nie myślał o sobie, pragnął zadbać o przyjemność Justina. Patrzył jak partner reaguje, nie oddalając się od niego. Bardzo lubili swoją bliskość. Jak się kochali Justin zawsze chciał się całować, dotykać, przytulać, a i on od tego nie uciekał, tak jakby zawsze im było mało siebie. Ciepłe, delikatne, ciasne miejsce niemiłosiernie go kusiło. Do tego nie pomagało to, jaki Justin był, jak chętnie nabijał się na jego palce i jęczał. Strasznie go to kręciło. Wiedział, że partner jest już gotów i sam nie mógł się doczekać, by wejść w niego.
Oparł rozgrzane czoło o kafelki. Wyciągnął do tyłu rękę i pogłaskał udo Daria, kiedy poczuł jak ten przystawia się by w niego wejść. Rozluźnił się pozwalając mu zagłębić się w nim. Szeroka główka wdzierała się w jego ciało rozciągając mięśnie. Rozszerzył bardziej nogi i wyszedł na spotkanie twardego członka. Kochanek wsunął się w niego jednym, płynnym pchnięciem, a on krzyknął. Nie, nie z bólu, ale odczucia, jakiego doznał. Lubił to, bardzo lubił.
Dario objął go mocno i poczekał chwilę dając trochę oddechu Justinowi. Do chwili, kiedy ten sam zaczął się poruszać.
– Kocham cię – wyjęczał starszy zmienny. – O, cholera, jaki ty ciasny jesteś.
Justin zaśmiał się, ale ten śmiech zamienił się w przeciągły jęk. Z każdym ruchem penis kochanka poruszał się coraz lepiej ślizgając się w nim, kiedy ciało przyzwyczaiło się już do intruza.
– Szybciej – poprosił.
Dario złapał go pod udem jednej nogi unosząc ją wyżej. Sam był postawnym mężczyzną, więc nie miał problemu z utrzymaniem Justina w tej pozycji. Mógł teraz poruszać się w nim swobodniej i szybciej. Tak jak partner tego potrzebował.
Justin ponownie krzyknął nie spodziewając się tego. Tym bardziej, że Dario zaczął uderzać pod znakomitym kątem doprowadzając go do pasji i szybkiego orgazmu. Drapał paznokciami kafelki mając ochotę w coś wbić palce. Cały dygotał, jęczał. W głowie mu się kręciło, a ciało opanowało elektryzuje uczucie. O tak, tak było dobrze. Podobało mu się to. Oddał się swemu mężczyźnie w pełni, dając i czerpiąc nieopisaną rozkosz. Dyszał ciężko. Drżał. Był tak blisko... Jedno pchnięcie, drugie...
Po paru minutach Dario opuścił jego nogę nie przestając się poruszać. Chwycił w stalowy uścisk jego biodro, a drugą ręką sięgnął do penisa Justina. Czując pod palcami jak jest nabrzmiały, to jak kochanek zaciska się na nim niemal więżąc jego penisa w środku, jak oddycha urywanie i napina mięśnie domyślił się, że Justin zaraz dojdzie. Chciał dołączyć do niego w tym samym czasie.
Czuł jak gorąco kumuluje się w jego jądrach, napięcie wzrasta. Rozchodząca się przyjemność była coraz silniejsza, by w końcu wzmocnić się do niewyobrażalnych rozmiarów i wybuchnąć. Stracił kontakt z rzeczywistością zapominając o całym świecie, kiedy zaczął szczytować pobudzany ręką partnera i penisem, wewnątrz, który tryskał w nim. Dla tej przyjemności oddałby wiele, a błogość, jaką czuł sprawiała, że był do końca zaspokojony.
Dario doszedł w nim głęboko ruszając się jeszcze w ciasnym tunelu, gdy orgazm minął. Jego biodra robiły to automatycznie jakby nie mogły się zatrzymać. W końcu zmęczony przylgnął do Justina. Teraz najchętniej poszedłby spać. Przesunął nosem pod linią włosów partnera. Uspokajając się powoli.
– Ile mamy jeszcze czasu do ceremonii? – zapytał Justin.
– Nie wiem, ale powinniśmy się umyć i ubrać. – Wyszedł z niego i odwrócił do siebie Justina podtrzymując go, gdy pod mężczyzną ugięły się nogi. – Miękkie nogi?
– Galaretowate wręcz. – Pocałował go w ramię. – Kocham cię.
– Ja ciebie też. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. – Objął go w pasie i przycisnął do siebie.
– Gdyby nie ty nadal bym się chował, bał i wmawiał sobie, że jestem do niczego.
– Cieszy mnie to, że uwierzyłeś w siebie, skarbie. – Ucałował jego czoło z czułością.
– Sądzisz, że to dzięki miłości? – Spojrzał Dariowi w oczy.
– Warto wierzyć w potęgę miłości. Ona zawsze pokona wszystko, co złe – odpowiedział Dario i przytulił swoją miłość w postaci Justina. Miłość, która opanowała jego duszę, serce, umysł i ciało. Wpadła, rozgościła się i została na zawsze. Miłość do cudownego wilka, na którego czekał całe życie, a wszystkie zdarzenia prowadziły go ścieżką ku Justinowi.
  |