Basil nie艣wiadomy losu jaki chciano mu zgotowa膰 wzi膮艂 worek ze swoimi rzeczami i wraz z innymi uda艂 si臋 do kwatery intendenta. Cierpliwie czeka艂 przed wej艣ciem, a偶 przysz艂a jego kolej. Odebra艂 mundur i klucz magnetyczny do pokoju oraz holokart臋 z przydzia艂em. Ruszy艂 do pokoju. Z pewnym niepokojem otwiera艂 drzwi. Mia艂 nadziej臋, 偶e znowu b臋dzie m贸g艂 mieszka膰 z Miszk膮, ale doskonale zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e to mo偶e by膰 nierealne. Z tego, co czyta艂 przed wylotem, na stacji kosmicznej by艂o zbyt wielu ludzi i szansa trafienia na tego konkretnego wynosi艂a jak jeden do miliona. Musia艂 si臋 liczy膰 z tym, 偶e b臋dzie mieszka艂 z kim艣 zupe艂nie obcym. Mile si臋 zdziwi艂 po otworzeniu drzwi, gdy okaza艂o si臋, ze pok贸j jest jednoosobowy. Roz艂o偶y艂 rzeczy, po czym przebra艂 si臋 w mundur i przeczyta艂 holokart臋. Zapami臋ta艂 zakodowane na niej dane po czym, zgodnie z rozkazem z holokarty uda艂 si臋 do kapitana Xenesa, kt贸ry od teraz mia艂 by膰 jego bezpo艣rednim prze艂o偶onym. Na miejscu czeka艂o ju偶 kilku m艂odych ch艂opak贸w w takich samych jak on mundurach. Pomieszczenie szybko si臋 zape艂nia艂o, a偶 w ko艅cu nie by艂o zbyt du偶o miejsca.
W ko艅cu przyszed艂 kapitan Xenes. Wszyscy obecni wstali i zasalutowali.
- Spocznij – powiedzia艂 kapitan. – Nie b臋d臋 si臋 zabawia艂 w sentymentalne powitania, nie jeste艣my na herbatce u ciotki. Nie musze tez m贸wi膰 jak wa偶ne jest co, co b臋dziecie robi膰, bo to rozumie si臋 samo przez si臋. A je艣li kto艣 tego nie pojmuje, to znaczy, 偶e jest zbyt g艂upi by tu pozosta膰. Powiem kr贸tko: ka偶dy z was dostanie partnera, do艣wiadczonego pilota, kt贸ry wprowadzi was w szczeg贸艂y i b臋dzie waszym nauczycielem do momentu gdy uznam, 偶e nadajecie si臋 do samodzielnych lot贸w. Jakie艣 pytania?
- Ile to mo偶e potrwa膰?
- To ju偶 zale偶y od was. Im bardziej si臋 wyka偶ecie, tym szybciej b臋dziecie mogli odbywa膰 samodzielne loty.
- Czy nasi partnerzy s膮 wybierani wed艂ug jakiego艣 klucza czy dowolnie.
- Dowolnie i, uprzedzaj膮c kolejne pytania, nie ma mo偶liwo艣ci wybrania partnera w 偶aden spos贸b. To i tak nie ma znaczenia, bo to tylko sytuacja przej艣ciowa. Docelowo macie by膰 samodzielni, a nie prowadzeni za r膮czk臋 przez nia艅k臋. Jeszcze jakie艣 durne pytania? Je艣li nie, to tutaj – wysun膮艂 jedn膮 z szuflad biurka – s膮 holokarty z danymi waszych partner贸w. Ka偶dy bierze i rusza do roboty! Ju偶!
Wszyscy pos艂usznie ustawili si臋 w kolejce do szuflady. Na pocz膮tku pr贸bowali wybiera膰 i przebiera膰 mimo i偶 nie mogli nic odczyta膰 p贸ki nie aktywowali holokarty, a偶 w ko艅cu zdenerwowany kapitan warkn膮艂 na kolejnego wybrzydzacza i ka偶dy nast臋pny bra艂 jak leci.
- A teraz udacie si臋 do magazynu i pobierzecie komunikatory. To s膮 jednocze艣nie wasze lokalizatory, bez nich nie macie prawa si臋 nigdzie ruszy膰. I nie mam zamiaru traci膰 czasu na t艂umaczenie g艂膮bom, jak istotne jest by艣my znali wasza pozycj臋. A teraz rozej艣膰 si臋!
Kadeci zasalutowali i wyszli z pomieszczenia. Jedni szli szuka膰 swoich partner贸w, inni po lokalizatory. Basil znajdowa艂 si臋 w艣r贸d tych drugich.
Okaza艂o si臋 i偶 komunikatory maj膮 kszta艂t bransoletek, kt贸re dostosowuj膮 si臋 do nadgarstka nosz膮cej go osoby, staj膮c si臋 niemal drug膮 sk贸r膮. Sprawdzaj膮c wszystkie jego funkcje Basil przekona艂 si臋, 偶e mo偶e za jego pomoc膮 namierzy膰 te偶 swojego partnera. Wystarczy tylko wprowadzi膰 na niewielkim holopanelu wprowadzi膰 jego numer identyfikacyjny. Tak tez uczyni艂. Okaza艂o si臋, 偶e jego partner jest w tej chwili poza baz膮. Basil poczu艂 dziwne mrowienie na karku. 艢wiadomo艣膰, ze ju偶 nied艂ugo on te偶… a偶 mu si臋 gor膮co zrobi艂o. Ju偶 nei m贸g艂 si臋 doczeka膰.
***
Po przybyciu na stacj臋 kosmiczn膮 Kalvi zajrza艂 do holokarty, kt贸ra otrzyma艂.
- Kapitan Maximin Granis, skontakowac si臋 zaraz po przybyciu – odczyta艂 rozkaz. Wyszed艂 z hali odpraw. Odnalaz艂 pierwszy lepszy komunikator wbudowany w 艣cian臋 korytarza i wybra艂 identyfikator swojego przysz艂ego dow贸dcy.
- Kapitan Maximin Granis – us艂ysza艂 po chwili oczekiwania.
- Kalvi Bernie, sir, mam przydzia艂 do pa艅skiego zespo艂u.
- Och, kolejny pi臋kny g艂os – powiedzia艂 kapitan zalotnym g艂osem, a Kalvi poczu艂 si臋 wyra藕nie nieswojo. – Zapraszam do siebie. Wystarczy, 偶e wpiszesz m贸j identyfikator do swojego lokalizatora.
- Lokalizator, sir? – zdziwi艂 si臋. – Przepraszam, ale nie mam czego艣 takiego.
- Jak to? Jeszcze go nie dosta艂e艣? – zdumia艂 si臋 kapitan.
- Nie, sir, dopiero przyby艂em na stacj臋. Jeszcze nawet nie zd膮偶y艂em si臋 rozpakowa膰.
- Ojej – w g艂osie kapitana s艂ycha膰 by艂o niepok贸j. – Nie mo偶emy pozwoli膰 by艣 b艂膮ka艂 si臋 po ca艂ej stacji. Id藕 najpierw do swojego pokoju, potem do intendenta po lokalizator. A potem odpocznij, zapoznaj si臋 z rozk艂adem ca艂ej stacji. I przyjd藕 do mnie jutro, po 艣niadaniu. Dobrze?
- Jak pan uwa偶a, sir – odpar艂 odruchowo Kalvi, na co kapitan roze艣mia艂 si臋 zalotnie, po czym zako艅czy艂 po艂膮czenie.
Kalvi westchn膮艂.
- Ci臋偶ko to widz臋 – mrukn膮艂, po czym ruszy艂 szuka膰 swojego pokoju.
***
T艂ocz膮cy si臋 w hali przylot贸w nowi rozdzielili Miszk臋 i Basila. Jednak m艂odszy ch艂opak zbyt by艂 zaaferowany now膮 sytuacj膮 by zauwa偶y膰 to odpowiednio wcze艣nie. A kiedy si臋 zorientowa艂, Miszki nie by艂o nigdzie w ko艂o. Rozgl膮da艂 si臋 zaniepokojony, ale nigdzie go nie widzia艂, mimo i偶 podskakiwa艂 pr贸buj膮c zobaczy膰 co艣 ponad g艂owami innych. Nie m贸g艂, bo Miszka ju偶 si臋 o to postara艂. Nie chc膮c by膰 widzianym przez przyjaciela usiad艂 na pod艂odze. Pi臋c minut zaj臋艂o mu w艂amanie si臋 do systemu kamer stacji kosmicznej Luna. Dzi臋ki temu m贸g艂 obserwowa膰 na swojej bransoletce Basila, jak rozgl膮da si臋 w ko艂o, jak idzie do swojego pokoju, a potem do swojego prze艂o偶onego.
- Ju偶 mnie nie potrzebujesz, Ma艂y – powiedzia艂 u艣miechaj膮c si臋. – Doskonale dasz sobie rad臋 sam.
Wy艂膮czy艂 holoekran w bransoletce i wsta艂. Ruszy艂 do hangaru, kt贸ry mia艂 by膰 teraz jego miejscem pracy. Najbli偶sza winda zawioz艂a go na w艂a艣ciwy poziom, potem kolejna pomog艂a mu szybko przemie艣ci膰 si臋 przez kilkana艣cie modu艂贸w o r贸偶norakim przeznaczeniu. W ko艅cu stan膮艂 przed masywnymi metalowymi drzwiami oznaczonymi symbolami statk贸w. Wcisn膮艂 przycisk w komunikatorze znajduj膮cym si臋 przy drzwiach i cierpliwie czeka艂 a偶 kto艣 odbierze.
- Czego – us艂ysza艂 w ko艅cu gniewne warkni臋cie.
- Micha艂 Uchany, przydzia艂 do sekcji serwisowej.
- Nie spieszy艂e艣 si臋 – kolejne warkni臋cie, po czym drzwi powoli rozsun臋艂y si臋. – Zaraz za drzwiami skr臋膰 w prawo i kieruj si臋 smrodem smaru i oleju. Biegusiem – warkn膮艂 znowu g艂os w komunikatorze, po czym wy艂膮czy艂 si臋.
Miszka przeszed艂 prze drzwi i zgodnie z poleceniem skr臋ci艂 w prawo. Szed艂 jaki艣 czas ciasnym korytarze w kt贸rym ledwo mog艂y si臋 zmie艣ci膰 dwie osoby obok siebie. Niestety przystan膮艂 zdezorientowany gdy doszed艂 do rozwidlenia. Zacz膮艂 poci膮ga膰 nosem pr贸buj膮c namierzy膰 smr贸d o kt贸rym powiedziano, lecz nic nie wyczu艂. Sykn膮艂 zirytowany. W艂膮czy艂 swoj膮 hakersk膮 bransoletk臋 i wszed艂 w plany stacji. Odnalaz艂 na nich biuro g艂贸wnego mechanika po czym wyznaczy艂 tras臋 z miejsca w kt贸rym si臋 znajdowa艂.
- No, w ko艅cu raczy艂e艣 dotrze膰 – us艂ysza艂 warkni臋cie kiedy w ko艅cu doszed艂 do celu. Gabinet g艂贸wnego mechanika bardziej przypomina艂 magazyn cz臋艣ci zamiennych ni偶 czyj艣 gabinet. Wsz臋dzie sta艂y r贸偶nego rodzaju cz臋艣ci i tylko 艣wiec膮cy na zielono holoekran wskazywa艂 miejsce biurka, kt贸re r贸wnie偶 by艂o zawalone cz臋艣ciami. Za biurkiem siedzia艂 brodaty czarnow艂osy m臋偶czyzna w kombinezonie, kt贸ry kiedy艣 by艂 zielony, teraz a偶 czarny od smar贸w i innych cieczy.
- Chyba wyra藕nie m贸wi艂em, 偶e masz tu si臋 znale藕膰 migiem – warkn膮艂 g艂贸wny mechanik.
- Nie mog艂em znale藕膰 tego smrodu o kt贸rym pan m贸wi艂 – odpar艂 spokojnie, na co brodaczowi brew unios艂a si臋 w g贸r臋, jednak nic nie powiedzia艂 tylko wcisn膮艂 jaki艣 guzik na zagraconym biurku i na holoekranie ukaza艂y si臋 dane Miszki.
- Z tych akt wynika, 偶e jeste艣 艣wietnym mechanikiem.
- Nic na ten temat nie wiem – mrukn膮艂 Miszka, na co brodacz uwa偶nie nie niego popatrzy艂.
- Tutaj trafiaj膮 tylko najlepsi. Jeste艣my strategiczn膮 stacj膮 i nie mo偶emy sobie pozwoli膰 na s艂abe ogniwa. Jednak 偶eby by艂o jasne, doszed艂em do tego co mam, tylko dlatego, 偶e nie wierz臋 w ca艂y ten kit kt贸ry nam wciskaj膮. Wszystko sprawdzam osobi艣cie i dopiero wtedy w to wierz臋. Dlatego te偶 nie dopuszcz臋 ci臋 do naprawy samolot贸w dop贸ki mi nie udowodnisz, 偶e na to zas艂ugujesz. Rozumiesz?
- Rozumiem.
- To dobrze. Na pocz膮tek zwal gdzie艣 swoje rzeczy, robota czeka. Jak ju偶 zrobisz dzisiaj wszystko, co ci ka偶臋 b臋dziesz m贸g艂 p贸j艣膰 do swojego pokoju.
Miszka postawi艂 worek na 艣rodku pokoju.
- Powiedzia艂 pan „gdziekolwiek” – stwierdzi艂 widz膮c zdumion膮 min臋 swojego prze艂o偶onego. – Tu jest taki syf, 偶e jedna rzecz wi臋cej nie powinna zrobi膰 r贸偶nicy.
- Jeste艣 bezczelny – warkn膮艂 brodacz i nagle u艣miechn膮艂 si臋. – Lubi臋 takich. – Podszed艂 do Miszki, po czym klepn膮艂 go w rami臋, 偶e a偶 Miszka skrzywi艂 si臋. – My艣l臋, ze b臋dzie nam si臋 dobrze pracowa艂o. Jestem Karmin Selris. Chod藕, poka偶臋 ci nasze kr贸lestwo.
Miszk臋 zdziwi艂a zmiana w zachowaniu g艂贸wnego mechanika, ale nie skomentowa艂 tego. Wyszli z pokoju i ruszyli tym samym korytarzem kt贸rym wcze艣niej szed艂 Miszka, lecz gdy doszli do rozwidlenia, skr臋cili w ten korytarz, kt贸rego nie wybra艂 Miszka. Kilkana艣cie metr贸w dalej korytarz ko艅czy艂 si臋 w gigantycznej hali na kt贸rej mo偶na by艂o zobaczy膰 kilka statk贸w i mn贸stwo r贸偶norakich maszyn oraz kr臋c膮cych si臋 ludzi w zielonych kombinezonach. Karmin podszed艂 do pierwszego z brzegu samolotu i wdrapawszy si臋 po drabince na g贸r臋 zajrza艂 do kokpitu. Sekund臋 potem wychyn膮艂 stamt膮d niemi艂osiernie rudy facet w dziwacznych goglach na g艂owie. Pos艂usznie ruszy艂 z Karminem, kt贸ry skin膮艂 na Miszk臋 by zrobi艂 to samo. Odeszli par臋 metr贸w dalej, gdzie ha艂asy by艂y nieco mniejsze i mo偶na by艂o w miar臋 rozmawia膰.
- Bombo – brodacz zwr贸ci艂 si臋 do rudzielca – to jest Micha艂, przez jaki艣 czas b臋dzie pracowa艂 z tob膮.
- No bez przesady, Karmin – j臋kn膮艂 rudzielec. – Ju偶 mi da艂e艣 jednego sierot臋, zapomnia艂e艣? Bez niego mia艂em do艣膰 roboty, teraz jestem zawalony jak skurwysyn. Jak ja niby mam pilnowa膰 jeszcze jego?
- Tego nie musisz trzyma膰 za r膮czk臋, sam sobie poradzi.
- To po celere ja ci tu jestem potrzebny?
- Masz go sprawdzi膰. Daj mu najgorsz膮 robot臋 jak膮 masz i obserwuj jak sobie poradzi.
- Najgorsz膮, m贸wisz? – Bombo popatrzy艂 najpierw na brodacza, potem na Miszk臋, a偶 w ko艅cu rado艣nie si臋 u艣miechn膮艂. – Mam co艣 takiego. Ostatni patrol w sektorze trzynastym natrafi艂 na 艂awic臋 Gli藕dzienic. Jak je zacz臋li rozkwasza膰, to oblepili si臋 tak tym syfem, 偶e mechanika zacz臋艂a szwankowa膰. To cholerstwo wgryza si臋 wsz臋dzie powoduj膮c spi臋cia, zwarcia i chuj wie co jeszcze. Nikt z ch艂opak贸w nie chce tego czy艣ci膰.
- No to ju偶 masz ch臋tnego – G艂贸wny mechanik poklepa艂 po plecach Miszk臋. – A jak ju偶 to za艂atwi daj mu co艣 do naprawy, a potem meldunek do mnie.
- Dobra.
- No to ruszaj – powiedzia艂 Karmin, po czym odszed艂.
- Chod藕, poka偶臋 ci twoj膮 szafk臋 – powiedzia艂 Bombo.
Weszli do s膮siedniego pomieszczenia wype艂nionego szafkami.
- Ta jest wolna – powiedzia艂 Bombo po kr贸tkim spacerze mi臋dzy szafkami. – Mo偶esz tu trzyma膰 swoje rzeczy – poda艂 mu klucz magnetyczny – chocia偶 wszyscy i tak wol膮 raczej 艂azi膰 w zasyfia艂ych ciuchach do w艂asnych pokoi. Ale to ich sprawa – wzruszy艂 ramionami.- Tam – machn膮艂 r臋k膮 w stron臋 ogromnego kosza – znajd藕 sobie jaki艣 kombinezon.
Miszka podszed艂 do kosza i zacz膮艂 grzeba膰 w 艣rodku. Na szcz臋艣cie okaza艂o si臋 i偶 wszystkie kombinezony s膮 czyste, tylko nieco wymi臋te. Do艣膰 szybko znalaz艂 odpowiedni i przebra艂 si臋 chowaj膮c rzeczy do szafki.
- No to idziemy – powiedzia艂 Bombo, po czym ruszy艂 z powrotem na hal臋.
Przeszli niemal ca艂膮 hal臋 co chwila omijaj膮c jakiego艣 mechanika albo przeskakuj膮c w艂a艣nie prze kogo艣 naprawian膮 cz臋艣膰, by w ko艅cu dotrze膰 do kolejnej hali. Tutaj nie kr臋ci艂 si臋 偶aden mechanik, za to sta艂y trzy samoloty oblepione jakim艣 zielonkawym 艣luzem.
- To twoja robota – Bombo wskaza艂 na te samoloty. – Trzeba je oczy艣ci膰 z tego ohydztwa zanim zabierzemy si臋 za napraw臋. Niestety to cholerstwo nie do艣膰, 偶e w偶era si臋 w metal, to oblepia wszystko co tylko mo偶na i cuchnie a偶 do zrzygania. I nie pomagaj膮 nawet maski tlenowe. Co ciekawe, cuchnie dopiero gdy wejdzie w kontakt ze sk贸r膮 b膮d藕 innym materia艂em, kt贸ry nie jest metalem. R贸b co chcesz, u偶ywaj czego chcesz, ale usu艅 to kurestwo ze statk贸w, rozumiesz? Tam – machn膮艂 r臋k膮 w bli偶ej nieokre艣lonym kierunku znajdziesz wszystkie dost臋pne narz臋dzia i 艣rodki.
- Dobra – mrukn膮艂 Miszka, po czym podszed艂 do jednego z samolot贸w. Bombo nieco si臋 zdziwi艂, ale nic nie powiedzia艂, tylko szybko wr贸ci艂 do swojej roboty.
Miszka wsadzi艂 palec wskazuj膮cy w 艣luz oblepiaj膮cy ko艂o. I skrzywi艂 si臋 niemi艂osiernie. To co艣 faktycznie cuchn臋艂o gorzej ni偶 najgorsze szambo szarej strefy. Z trudem oczy艣ci艂 palec wycieraj膮c go w nogawk臋 kombinezonu. Uruchomi艂 swoj膮 bransoletk臋 i wypu艣ci艂 laser na ten 艣luz. Niestety pr贸ba przeanalizowania sk艂adu nie powiod艂a si臋. Skrzywi艂 si臋 zirytowany. Palce zacz臋艂y 艣miga膰 po holoklawiaturze i promie艅 lasera zmieni艂 si臋 z 偶贸艂tego na fioletowy.
- No i wygra艂em – u艣miechn膮艂 si臋 tryumfalnie, gdy po chwili na ekranie pojawi艂y si臋 nowe dane. – A偶 si臋 zdziwicie jak to za艂atwi臋 – u艣miechn膮艂 si臋 tryumfalnie. Znowu pokl臋ka艂 na holoekranie i wyznaczy艂 tras臋 do sekcji medycznej.
W艂膮czaj膮c w bransoletce podczerwie艅 sprawdzi艂 kt贸ry z gabinet贸w jest pusty. Wszed艂 tam i podszed艂 do diagnolizera. Troch臋 mu zaj臋艂o zanim go rozebra艂 by dosta膰 si臋 do najwa偶niejszej cz臋艣ci. Z trudem j膮 wyci膮gn膮艂 i podstawi艂 pod 艣wiat艂o. Wyra藕nie wida膰 by艂o, 偶e jest w trzech czwartych wype艂niona jest niebieskim p艂ynem.
- Tyle powinno wystarczy膰 – mrukn膮艂, po czym od艂o偶y艂 cz臋艣膰 i posk艂ada艂 diagnolizer tak 偶eby nikt nie zauwa偶y艂, 偶e go rusza艂. Uwa偶aj膮c by nikt go nie zauwa偶y艂, wyszed艂 z sekcji medycznej i wr贸ci艂 do hangaru. Chowaj膮c si臋 w jednej z wielu niszy wystuka艂 na swojej bransoletce pewien numer.
- Cze艣膰, Spider – na holoekranie pojawi艂a si臋 twarz czarnosk贸rego m臋偶czyzny z mn贸stwem dred贸w na g艂owie. – Kop臋 lat. Co trzeba?
- Cze艣膰, Mucha. Mam chwilowo ograniczony dost臋p. Mo偶esz co艣 dla mnie zrobi膰?
- Dla ciebie wszystko, skarbie.
- Mucha… - Miszka skrzywi艂 si臋 z dezaprobat膮, na co rozm贸wca westchn膮 teatralnie.
- No c贸偶, musia艂em spr贸bowa膰. Wi臋c, czego ci trzeba?
- Sprawd藕 kiedy leci najbli偶szy transport na stacj臋 Luna.
- Uno momento. – Mucha odwr贸ci艂 si臋 bokiem i zacz膮艂 stuka膰 w klawiatur臋 stoj膮cego obok niego holoekranu. – Za dziewi臋膰 godzin.
- Dopisz tam jedna pozycj臋.
- Si臋 robi. Co to ma by膰?
- Seltix, ca艂y kontener.
- A na choler臋 ci tego tyle? – Zdumia艂 si臋 Mucha. – Nawet najbardziej rozbudowana jednostka medyczna nie ma tyle diagnolizer贸w, a dobrze wiesz, 偶e one nie zu偶ywaj膮 si臋 tak szybko. Taka ilo艣膰 wystarczy ca艂ej ziemi na nast臋pne stulecie.
- Mucha, jaka jest podstawowa zasada naszego fachu?
- Im wi臋cej wiesz, tym lepiej, jednak czasami lepiej nie grzeba膰 – wyrecytowa艂 czarnosk贸ry.
- No w艂a艣nie.
Mucha westchn膮艂.
- Masz szcz臋艣cie, Spider, 偶e to ty, bo inaczej bym powiedzia艂 „nie”. – Chwil臋 poklika艂, po czym odwr贸ci艂 si臋 przodem. – Zrobione. Doleci za miesi膮c.
- Dzi臋ki. Narka. – I zanim rozm贸wca zd膮偶y艂 zaprotestowa膰, Miszka roz艂膮czy艂 si臋.
Poszed艂 w stron臋, kt贸r膮 wskaza艂 Bombo i znalaz艂 pomieszczenie do艣膰 spore, cho膰 w por贸wnaniu z hal膮 napraw malutkie, w kt贸rym trzymano wszystkie 艣rodki maj膮ce pomaga膰 przy naprawach. Odszuka艂 zwyk艂e wiadro i nape艂ni艂 je wod膮 z hydrolizatora, kt贸ry tez si臋 tu znajdowa艂. Potem wla艂 do niego zawarto艣膰 cz臋艣ci wymontowanej z diagnolizera. Chwil臋 poczeka艂 a偶 ciecze si臋 po艂膮cz膮, po czym znowu zabra艂 si臋 za dewastowanie wyposa偶enia. Jednak najpierw zajrza艂 przez swoj膮 hakersk膮 bransoletk臋 do plan贸w hali, sprawdzaj膮c uk艂ad staromodnych zraszaczy. Okaza艂o si臋 i偶 rury doprowadzaj膮ce wod臋 do zraszaczy biegn膮 tu偶 obok tych t艂ocz膮cych wod臋 z hydrolizatora, a najbli偶sze 艂膮czenie umo偶liwiaj膮ce podpi臋cie si臋 znajduje si臋 zaledwie metr poni偶ej pod艂ogi. Niemal po艂o偶y艂 si臋 by dosi臋gn膮膰 tego 艂膮czenia, ale uda艂o mu si臋 pod艂膮czy膰. Przeszed艂 do hali i majstruj膮c przy bransoletce uruchomi艂 zraszacze na hali. A potem sta艂 i patrzy艂 jak przepi臋kny niebieski deszcz niczym b艂yskawica zmywa zielone paskudztwo z samolot贸w. O tak, sz艂o b艂yskawicznie.