Na zakręcie 1
Dodane przez Aquarius dnia Kwietnia 11 2015 19:35:02


Powoli otworzył oczy. Najchętniej by jeszcze pospał, mimo dość późnej pory objawiającej się słońcem ogrzewającym twarz przez firanki, lecz wyjątkowo upierdliwy dźwięk komórki mu to uniemożliwiał. Wyciągnął rękę i pomacał podłogę, skąd, jak mu się wydawało dobiegał dźwięk. Nic nie namacał, więc sapnął gniewnie i przechylił się i próbował namierzyć komórkę. Znalazł ją prawie pod łóżkiem. Położył się z powrotem, zamknął oczy i dopiero wtedy odebrał telefon.
- Czego chcesz, głupia lesbo? – mruknął.
- Też się cieszę, że cię słyszę, pedale – odpowiedziało mało uprzejme warknięcie w słuchawce. – Skoro w końcu raczyłeś odebrać, to mógłbyś być bardziej uprzejmy.
- Moja uprzejmość jest „zaginiona w akcji”, więc się streszczaj, póki cierpliwość do niej nie dołączyła jeszcze - warknął.
- Coś mi obiecałeś, pamiętasz?
- Niby co i kiedy?
- Tydzień temu, jełopie. Że pójdziesz, że mną i Kaśką do tego nowootwartego klubu dla homo, na Chmielnej.
- A na chuja mam tam z wami leźć? Od kiedy to potrzebujecie przyzwoitki? – zakpił.
- Weź mnie nie wkurwiaj, dobra? Tłumaczyłam ci to już wtedy.
- Taa, coś tam bredziłaś. Niestety wyłączyłem się już po pierwszym słowie. Jak ono brzmiało? Czasem nie „musisz”?
Kobieta sapnęła wściekle.
- Musisz…
- Jeśli chcesz, żebym wysłuchał cię do końca, zapomnij o tym słowie i wszystkich jego synonimach – przerwał jej brutalnie. – Więc? Jakie idiotyzmy chcesz mi tym razem wcisnąć?
- Wiesz, że się o ciebie martwię – kobieta nagle zmieniła font, jej głos stał się dziwnie łagodny.
- I to cię upoważnia do wtrącania się w moje życie? – Podniósł się i usiadł na łóżku.
- Wcale się nie wtrącam, tylko chcę żebyś był szczęśliwy.
- Monika, proszę, nie wyjeżdżaj mi tu z tymi frazesami, dobra? Jestem szczęśliwy, bo żyję jak chcę.
- Naprawdę tego chcesz? Płacisz za seks dziwkom. Jeszcze się zarazisz jakimś syfem.
- Używam gumek.
- Proszę, znajdź sobie kogoś na stałe.
- Nie mam czasu – mruknął, próbując jakoś zakończyć tę, jego zdaniem, bezsensowną rozmowę. Jednak był w błędzie myśląc, że rozmówczyni tak łatwo odpuści.
- Więc ja ci kogoś znajdę. Chodź ze mną i Kaśką do tego klubu, tak jak obiecałeś.
- Monika, skończ już z tymi randkami w ciemno, dobra? Ostatni facet jakiego próbowałaś mi wcisnąć okazał się kompletnym niewypałem. I dziesięciu wcześniejszych też.
- Ale ten jest inny. Mówię ci, zajebiste ciacho, do tego porażający uśmiech.
- Monika, tyś się czasem nie przestawiła na hetero?
- Zdurniałeś?
- To czego go tak zachwalasz? Założę się, że na dodatek pewnie ci się zrobiło mokro w gaciach na sam jego widok.
- Wiesz co, zaczynasz pierdolić jak starzy. – W głosie Moniki wyraźnie było słychać irytację.
- Ja też cię kocham. – Nie wiadomo czemu, ale nagle naszedł go dobry humor, że aż uśmiechnął się.
- To jak, pójdziesz? Obiecałeś…
- No dobra – westchnął ciężko. – Pójdę, ale tylko po to żeby ci pokazać, że to kolejny niewypał. Kiedy to ma być i o której?
- Dzisiaj. Bądź u nas o osiemnastej.
- Dobra. To do zobaczenia wieczorem. – Rozłączył się i odłożył komórkę na nocny stolik.
- Czyżby mamusia sprawdzała co synalek robi? – odezwało się nagle gdzieś za jego plecami. Z pościeli wygrzebał się chudy, obcięty na krótko, czarnowłosy chłopak.
- Nie twój interes – warknął i ignorując zupełnie fakt, że jest nagi , podszedł do barku. Nalał alkoholu do jednej ze stojących w barku szklaneczek i wziął sporego łyka. – Miałeś się zmyć z rana – powiedział nie odwracając się. Przymknął oczy delektując się ciepłem alkoholu przelatującego przez przełyk.
Czarnowłosy wygrzebał się z pościeli i zaczął się ubierać.
- Wisisz mi kasę – powiedział.
- Zapłaciłem ci już, więc spierdalaj.
- Za numerek, a nie za podarte ciuchy. Koszulkę mi załatwiłeś. Kosztowała stówę.
Nie odrywając ust od szklanki sięgnął do szafy i wyciągnął zafoliowaną koszulkę. Odwrócił się w stronę łóżka i rzucił ją tak, że uderzyła chłopaka w twarz.
- Bierz to i spierdalaj – warknął. – Jak wyjdę z łazienki ma cię nie być. – Nie czekając na odpowiedź ruszył pod prysznic.
Przez chwilę stał pozwalając by woda po nim ściekała. No i co z tego, że płacił męskim dziwkom za seks? Stać go, to płaci. Poza tym tak jest wygodniej. Zero zobowiązań, zero problemów. Umył się szorując całe ciało szorstką rękawicą. Dzięki temu, kiedy wychodził spod prysznica, czuł się rześko i nie myślał już o tym, co mówiła jego siostra.
Wszedł do sypialni. Po nocnym kochanku została tylko skotłowana pościel i sperma na prześcieradle. Założył świeże ciuchy i wziął się za sprzątanie. Pół godziny później pościel kręciła się w pralce, a on siedział w salonie z laptopem na kolanach i kieliszkiem wina stojącym na ławie. To, że była sobota, nie oznaczało, że może sobie pozwolić na totalne lenistwo. To był niestety minus jego pracy.
O siedemnastej zamknął laptopa i poszedł się szykować na wyjście. Nie wiedzieć czemu, był w wyjątkowo dobrym humorze, że nawet nucił bliżej nieokreśloną melodię podczas golenia. Potem założył czarne jeansy i koszulę w takim samym kolorze. Do tego czarne adidasy. Na koniec jeszcze kilka kropli Old spice’a i był gotowy do wyjścia. Nie to żeby szpanował, czy też przygotowywał się specjalnie na to wmuszone wyjście. Po prostu czarny był jego ulubionym kolorem, w nim czuł się najlepiej. Jeszcze tylko dopił sok stojący w salonie i wyszedł. W pierwszej chwili chciał się wrócić po kluczyki od samochodu, ale doszedł do wniosku, że jeśli ma się chociaż trochę dobrze bawić, to nie może brać samochodu. Nigdy nie jeździł po alkoholu, nawet jeśli to było tylko jedno piwo. A on zamierzał się dobrze bawić. Miał do tego prawo po całym tygodniu zapierdalania. I liczył, że, mimo powodu z jakiego to robi, będzie miał chociaż trochę zabawy. Pozostało mu więc korzystanie z transportu miejskiego. I zanim dotarł do mieszkania siostry, zdążył mu się popsuć humor. Najpierw jeden autobus stał w korku, przez co drugi uciekł mu dosłownie sprzed nosa, później jakiś cuchnący potem i alkoholem facet prawie kładł się na nim, a on nie miał możliwości nawet odsunąć się w panującym w pojeździe tłoku. Na koniec jakaś stara rura przepychając się do wyjścia podeptała mu nogi i nawet nie przeprosiła. Skutkiem tego, gdy w końcu stanął przed drzwiami był nieźle poirytowany. Ale to nie znaczyło, ze miał zamiar rezygnować z wypadu. Po prostu będzie musiał zamówić coś mocniejszego by się rozluźnić.
Wcisnął dzwonek. Drzwi się otworzyły jeszcze zanim zdążył zabrać rękę, jakby ktoś po drugiej stronie czekał specjalnie aż on zadzwoni. W drzwiach ukazała się wysoka, obcięta na chłopaka blondynka z obfitym biustem. Ubrana była w obcisłą skórzana mini w czerwonym kolorze, czarną bluzkę na ramiączkach z dużym dekoltem i zakrywającą zaledwie biust i odsłaniającą całkiem zgrabną talię. Do tego makijaż.
- A ty co, zmieniasz miejsce pracy na najbliższa latarnię? – zapytał kpiąco lustrując ją od stóp do czubka głowy.
- Przyganiał kocioł garnkowi – stwierdziła blondynka i otworzyła szerzej drzwi. W tym momencie w głębi mieszkania ukazała się nico drobniejsza brunetka, o długich falujących włosach, spadających na piersi. Wprawdzie nie była ubrana tak wyzywająco jak blondynka, ale jej strój i tak podkreślał szczupłą i prawie idealnie kobiecą sylwetkę. Widząc mężczyznę brunetka uśmiechnęła się.
- Darek. Jednak przyszedłeś.
- No przecież obiecałem, siora – mruknął cmokając ją w policzek.
- Ale minę ma jakby chciał kogoś zamordować – mruknęła blondynka zamykając drzwi.
- Mogę ciebie, jak tak bardzo się prosisz – warknął Darek do blondynki.
- Oj, Kaśka, najważniejsze, że przyszedł. Chyba nie chcesz się wycofać, co? – spojrzała z niepokojem na brata.
- Nie – mruknął. – Mam tylko ochotę zamordować jedną stara babę, która mnie podeptała. Macie może jakąś szmatę żebym mógł se buty wyczyścić?
- Pewnie – odparła z ulgą Monika i pobiegła do łazienki. Wróciła z jakaś szmatą w ręce. Darek sprawnie przeczyścił nią adidasy.
- Dobra, możemy iść – mruknął. – Chodźcie, lesby, miejmy to już z głowy.
Wyszli z bloku i przeszli do znajdującego się w poblizu postoju taksówek.
- Ty płacisz – stwierdziła Kaska wsiadając. – Za te lesby.
- A co, może nieprawdę powiedziałem? – mruknął zaczepnie Darek. Kaśka tylko na niego popatrzyła, ale nic nie powiedziała. Piętnaście minut później byli na miejscu.
Klub nie wyróżniał się niczym specjalnym. Jak każda z tutejszych restauracji czy sklepów usytuowany był na parterze budynku mieszkalnego. Fasada była jak najbardziej nowoczesna, lecz dobrze się komponowała z barokowymi zdobieniami części mieszkalnej. Nawet szyld „Lotos” nie wskazywał na to, co znajduje się w środku. Duże wystawowe okno zasłonięte było ciemnymi kotarami, więc dopiero po wejściu do środka można było się zorientować gdzie się weszło.
Lokal składał się z szatni i trzech sal ułożonych w kształcie litery L. Wszystkie sale miały jednakowe ściany z nierówno ułożonych cegieł. Do tego odpowiednio dobrane żyrandole i kinkiety oświetlające przyciemnionym światłem drewniane stoliki i czarne skórzane kanapy. W środkowej Sali był dodatkowo parkiet do tańczenia, na którym właśnie przytulalo się kilka par obojga płci w tak lecącej z głośników niezbyt głośnej, ckliwej piosenki.
- To gdzie siadamy? – zapytał Darek.
Monika przez chwilę rozglądała się po pierwszej sali, potem bez słowa przeszła do następnej.
- O, jest! – stwierdziła z zadowoleniem po krótkiej lustracji trzeciej sali. Przeszli na sam koniec, gdzie w samym rogu przy stoliku siedziało dwóch młodych mężczyzn. W oczy rzucał się zwłaszcza jeden z nich. Rozparty niemal na całej kanapie, z rękami rozłożonymi na boki, noga na nogę, zdaniem Darka około dwudziestoletni, rozglądał się na boki ze znudzona miną. Ubrany był w białe spodnie, do tego czarne sandały i czarną koszulkę na ramiączkach. Obok niego siedział niepozornie wyglądający szatyn w koszulce koloru szarego i niebieskich jeansach. Siedział skulony ze wzrokiem wbitym w stolik. Monika podeszła do nich i przywitała się z blondynem, a potem dokonała prezentacji.
- Darek – zwróciła się do brata – to jest Mariusz Jaworski, znajomy, znajomej. Mariusz, to jest mój brat Darek.
Darek zaważył jak Mariusz taksuje go wzrokiem. Wybitnie mu się to nie spodobało. Jak również uścisk ręki, który, jego zdaniem, był jakiś taki… wymoczkowaty.
- A to, kto? – zainteresowała się Monika patrząc na towarzysza Mariusza.
- Ta sierota? To tylko mój brat Adam. – Mariusz machnął lekceważąco ręką. – Nie zwracajcie na niego uwagi, tylko kasę trzyma.
Wspomniany podniósł głowę i uśmiechnął się niepewnie.
- Cześć. Miło was poznać.
Wszyscy odwzajemnili powitanie, chociaż nikt nie wyciągnął ręki. Usiedli. Dziewczyny tak manewrowały, że Darek zmuszony był usiąść obok Mariusza, a Adam został „zepchnięty” na dostawione do stolika krzesło.
- To co się napijecie? – zapytał Mariusz.
- A co tu dają? – zainteresowała się Kaśka.
- Adam, przynieś kartę – mruknął Mariusz nie patrząc nawet na brata. Ten bez słowa wstał od stolika i ruszył w stronę baru, który znajdował się w pierwszej sali, zaraz przy wejściu.
- To co ty właściwie robisz – zwrócił się Mariusz do Darka jednocześnie przysuwając się bliżej do niego, że stykali się udami i niby przypadkiem ocierając rękę o jego udo.
- Nic specjalnego – mruknął Darek, udając, że nie widzi manewrów rozmówcy – pracuję jako informatyk w niewielkiej firmie komputerowej.
- A nie lepiej zatrudnić się w jakimś molochu? – zapytał Mariusz. – Male firmy mają to do siebie, że szybko upadają.
- Ta nie upadnie, a nawet jeśli, to szybko znajdę nową robotę. Na moje umiejętności zawsze jest popyt. A ty? – zapytał szybko, chcąc zmienić temat.
- Chwilowo jeszcze studiuję, ale chyba zrezygnuję.
- Dlaczego? – zainteresowała się Kaśka.
- To nie dla mnie. Ciągle tylko zakuwać i zakuwać, kompletnie nie ma czasu na zabawę. Nie mówiąc już o wyrwaniu jakiejś dupy.
- A co właściwie studiujesz? – zainteresował się Darek.
- Medycynę. Ojciec jest znanym kardiochirurgiem i chce żebym poszedł w jego ślady. Ale mnie to zupełnie nie kręci.
- A co cię kręci? – zapytała Monika.
W tym momencie wrócił Adam z kartami.
- No, w końcu żeś się przywlókł – warknął na niego Mariusz. – Ślimak byłby szybszy od ciebie.
Adam nic nie odpowiedział, tylko podał każdemu kartę.
- Wybierajcie co chcecie, ja stawiam – powiedział z nonszalancką miną Mariusz.
Po krótkiej chwili namysłu wszyscy wybrali drinki. Odłożyli karty i Mariusz znacząco spojrzał na Adama. Ten bez słowa podniósł się i odszedł od stolika.
- Palisz? – Mariusz wyciągnął w stronę Darka paczkę cienkich papierosów marki „Vogue”
- Nie.
- Ja palę – odezwała się Kaśka, która siedziała obejmując Monikę ramieniem. Mariusz poczęstował ją, po czym sam też zapalił.
- Nie odpowiedziałeś na pytanie – powiedziała Kaśka wydmuchując dym.
- A o co pytałaś? – Mariusz uśmiechnął się.
- Monika pytała co cię kręci, skoro nie są to studia.
- To – Uśmiechnął się i machnął ręką w bliżej nieokreślonym kierunku – imprezy, kluby… Człowiek nigdzie nie musi się spieszyć… To jest życie…
- Kochanie, może pójdziemy się trochę pokręcić na parkiecie? – zapytała Monika, na co Kaśka cmoknęła ją w usta i bez słowa wstała. Chwilę potem przytulały się i kołysały wśród innych par na parkiecie.
- A ciebie co kręci? – zainteresował się Mariusz, przysuwając bliżej, chociaż Darkowi wydawało się, że i tak siedzi już za blisko, jednak mimo to nie ruszył się, tylko powoli sączył swojego drinka.
- Komputery – odparł spokojnie, błądząc wzrokiem po całej sali.
- A co w nich jest ciekawego? – prychnął znudzony – sterta kabli i nic więcej. Adam – odwrócił się do brata – kup mi kolejnego drinka.
- Ale ja nie mam już pieniędzy – bąknął tamten niepewnie.
Mariusz pochylił się nad stolikiem w stronę brata i wysyczał:
- Ukradnij forsę, daj dupy… chuj mnie obchodzi co zrobisz. Masz mi kupić kolejnego drinka, bo jak nie, to wiesz co się stanie. Wypierdalaj, ale już!
Adam bez słowa wstał i posłusznie oddalił się od stolika. Tymczasem Mariusz odwrócił się w stronę Darka z uśmiechem, jakby nic przed chwilą się nie stało.
- To na czym stanęliśmy? – zapytał uwodzicielskim głosem, a jego ręka wylądowała na kolanie rozmówcy.
- Często tu przychodzisz? – zainteresował się, chwilowo ignorując rękę na swoim kolanie.
- Dość często, a czemu?
Darek wzruszył ramionami.
- Z ciekawości. Jestem tu pierwszy raz i byłem ciekaw co to za lokal.
- Widziałem lepsze i gorsze – odparł sentencjonalnie. – Wszystko zależy od tego, co preferujesz. – Ręka Mariusza zaczęła powoli sunąć w górę. – To co ty właściwie preferujesz?
- Z klubowych klimatów? Nie mam konkretnych wymagań. Wystarczy żebym dobrze się bawił.
- O, to tutaj z pewnością znajdziesz kogoś do dobrej zabawy – Mariusz zarechotał ubawiony ze swojego dowcipu.
- Chyba muszę do kibla – mruknął Darek. Odstawił pustą już szklankę po drinku i wstał, ignorując rękę, która prawie wylądowała na jego kroczu.
Przeszedł do łazienki, która była tuż obok szatni. Kiedy wchodził, w drzwiach minął się z jakimś wyjątkowo umięśnionym facetem z paskudną gębą od którego jechało na kilometr wypitym alkoholem, który właśnie zasuwał rozporek spodni.
W środku, po prawej stronie znajdował się rząd umywalek z ogromnym lustrem przez całą długość pomieszczenia, po lewej stronie kabiny, a na wprost wejścia pisuary. Kiedy wszedł, zobaczył stojącego przy umywalkach Adama. Stał z pochyloną głową i rękami zaciśniętymi na brzegach umywalki. I mimo iż się starał, to jednak widać było, jak cały się trzęsie i próbuje powstrzymać wymioty. Kiedy usłyszał, ze ktoś wchodzi, przestraszony spojrzał w stronę wejścia. Ich oczy spotkały się na krótką chwilę. Pod czarną, poczochraną grzywką Darek zobaczył zieleń pomieszaną z bólem i rozpaczą. W tym momencie Adam najpierw złapał się za brzuch, a w następnej chwili pochylił nad umywalką, by zwrócić zawartość żołądka. Kiedy skończył osunął się powoli na podłogę i przytknął spocone czoło do chromowanej rury odpływu.
- Obciągnąłeś temu nawalonemu pakerowi, co stąd przed chwilą wyszedł? – zapytał beznamiętnym głosem Darek. Adam tylko pokiwał głową, nie odrywając czoła od rury.
- Jesteś żałosny – stwierdził i odwrócił się żeby wyjść.
- Masz rację, jestem żałosny – usłyszał cichy szept. Odwrócił się. Adam wciąż siedział pod umywalką, ale już nie opierał głowy o rurę. – Jestem żałosną ciotą, która robi z siebie dziwkę, bo nie potrafi przeciwstawić się młodszemu bratu, który szantażuje, że powie starym, ż jestem pedałem, jak nie będę mu płacił. Jestem żałosny, bo boję się ujawnić, żeby starzy mnie z domu nie wywalili, bo nie mam dokąd pójść. Jestem żałosny, bo nie potrafię znaleźć pracy i zapierdalam w firmie budowlanej znajomego ojca za 8 brutto za godzinę, a potem wszystko oddaję temu szantażyście. Jestem żałosny, bo jestem zbyt wielkim tchórzem by to zakończyć zabijając się. Jestem jedną wielką żałosną kupą gówna. – Z jego oczu pociekły łzy, ale on nie podniósł nawet ręki by je zetrzeć.
- Darek przez chwilę patrzył na niego milcząco, w końcu odezwał się.
- Daj komórkę.
- Co? – Adam popatrzył na niego zdezorientowany.
- Dawaj komórkę. Chyba masz jakąś, co?
Adam bez słowa wyciągnął aparat z kieszeni i podał. Darek przez chwilę przy nim manipulował, po czym oddał właścicielowi.
- Wbiłem ci mój numer. Jak już zdecydujesz się przestać być żałosną kupa gówna, zadzwoń. – Po czym wyszedł z ubikacji, a potem z lokalu. Wprawdzie miejsce nie było takie złe, ale jego „randka w ciemno” już od samego początku nie przypadła mu do gustu i nie miał ochoty już tam wracać. A ponieważ dzień się jeszcze nie skończył, postanowił pójść do kina. Akurat za parę minut miał się zacząć jakiś film. Kupił bilet, popcorn i usiadł na sali. A gdy w końcu przeleciały wszystkie reklamy i zaczęła się właściwa projekcja, on już kompletnie nie pamiętał Mariusza ani jego brata Adama.