Krystian stał oniemiały, nadal opierając się plecami o ścianę. Dotknął opuszkami palców swoich ust. Zamrugał kilka razy oczami, próbując dojść do siebie. Czy on...? Jeśli nie doszło do zagięcia czasoprzestrzeni i nie wyrzuciło go w innym wymiarze, to przed chwilą pocałował go Sasza. Sasza. Pocałował go. Chłopak otrzeźwiał na tyle, żeby dotarło do niego, że nie można zostawiać takich rzeczy bez wyjaśnienia. Tak jak stał, na boso, z mokrą od łez twarzą, wybiegł na korytarz. Niestety Aleksandra już tam nie było, a na dodatek, on nie wiedział, w którym pokoju jest zameldowany kierowca. Poza tym, skąd miał wiedzieć czy on poszedł do pokoju!? Miał ochotę walnąć głową w ścianę. Czy jego życie przez pięć minut nie może być normalne? Zawsze coś! Nagle zza rogu wyszła Natalia, trzymając w ręce koszulę przyjaciela. Dopadł do niej w dwóch krokach.
- Natalia, gdzie jest Sasza?
- Nie wiem, zostawił w tej knajpce to – Pomachała mu koszulą przed twarzą. – Powinnam się obrazić za to, że tak wybiegliście i ja nawet nie wiem, o co chodzi.
- Oddam mu to – Wyrwał jej okrycie Aleksa z ręki i wbiegł do swojego pokoju, żeby założyć buty. Kiedy był gotowy, wybiegł z powrotem i zobaczył dziewczynę która stała w miejscu gdzie ją zostawił i ze zdziwioną miną wpatrywała się w jego stronę. – W którym pokoju on mieszka?
- 105, ale go tam nie ma!
Krystian biegał po Jyvaskyla prawie godzinę. W końcu zrezygnowany wszedł do pubu, w którym nadal trwała impreza. Usiadł przy barze i zamówił piwo. Wtedy go zobaczył. Siedział na kanapie, z ramionami na oparciu, a po jego obu stronach siedzieli dziewczyna i chłopak. Alek wyglądał na rozbawionego i zadowolonego z życia. Krystian nie wiedział, co zrobić. Nie po to latał po mieście, żeby na końcu z nim nie porozmawiać, ale z drugiej strony to, co widział... Najwyraźniej dla Saszy to, że go pocałował, nie znaczyło zupełnie nic. Dopił swoje piwo i wyszedł na ulicę.
Siedział w swoim pokoju, z laptopem na kolanach, sprawdzając pocztę i grając w pasjansa na przemian. Cudowny dzień kończył się w tak beznadziejny sposób, że gorzej już być nie mogło. Szczególnie, kiedy pomyślał, że wszyscy są teraz w miasteczku i świetnie się bawią, nie przejmując się niczym szczególnym. Żeby dać oczom odpocząć, przymknął komputer i wyszedł na balkon. Przez chwilę stał tam, spoglądając na krajobraz, w samych spodniach, ale bardzo szybko przekonał się, że koniec sierpnia w Finlandii to zupełnie, co innego niż ta sama pora roku w Polsce. Wszedł do pokoju i rozejrzał się, za czymś, co mógłby na siebie zarzucić. Spojrzał na koszulę, przewieszoną przez oparcie krzesła. Sięgnął po nią i założył. Dopiero, kiedy obracając się z powrotem w stronę tarasu spojrzał na swoje odbicie, zauważył, że to ta sama koszula, którą miał oddać Saszy. Zupełnie o niej zapomniał. Przyłożył nos do miękkiego materiału i powąchał. Podwinął za długie mankiety i wyszedł na zewnątrz. Palił już drugiego papierosa, kiedy usłyszał, że pod oknami ktoś idzie. Wychylił się przez barierkę i zobaczył Saszę, który wolno zmierzał w kierunku hotelu. Kiedy był dokładnie pod jego oknami, zatrzymał się i podniósł głowę. Krystian momentalnie cofnął się, nie chcąc żeby kierowca zobaczył, że na niego patrzy. Kucnął pod ścianą, obejmując głowę ramionami. Miał ochotę do niego wyjść. Powinien do niego wyjść! Nie mogą tego tak zostawić, bo razem pracują. Podniósł się i podszedł do drzwi. Uchylił je i stanął na progu, opierając się o framugę. Kiedy usłyszał kroki na schodach, przez moment chciał się schować, ale było już za późno. Zza rogu wyłonił się Sasza, z kluczem w ręce. Mężczyzna podniósł oczy i pierwszym, co zobaczył, był Krystian, w spodniach i rozpiętej koszuli... jego koszuli. Zamknął oczy i uśmiechnął się zaciskając usta. Czyli jednak prosto z pubu wrócił do hotelu. Miał nadzieję, że kiedy zobaczył go tam, z tą parą, zniechęci się na tyle, żeby nie chcieć się do niego odzywać i pójdzie się upić. A tu niespodzianka... Minął swój pokój i podszedł bliżej chłopaka.
- Masz na sobie moją koszulę – Krystian spojrzał na siebie i przytaknął bez cienia zażenowania
- Co to było? – Zapytał po prostu, licząc na to, że Sasza nie doznał urazu głowy i nie stracił wspomnień sprzed kilku godzin, ani, że nie ma kłopotów z pamięcią krótkotrwałą.
- Co dokładnie masz na myśli? – Mężczyzna oparł się bokiem, po drugiej stronie drzwi.
- To, co zaszło po naszej rozmowie u mnie w pokoju – Krystian starał się być spokojny, ale Aleks ciągle go prowokował tym głupkowatym zachowaniem.
- Oj... – Mężczyzna przybrał ubolewającą minę – Nie wiesz? – Udał, że się zamyśla – Spróbuję ci to wyjaśnić. Gdy dorośli ludzie całują się, to znaczy...
- Ok – Krystian przerwał mu. Nie miał nastroju na takie gierki. – Na razie – Obrócił się i zamknął się w pokoju. Aleksander stał po drugiej stronie, plując sobie w brodę. Nie chciał go tak wkurzyć, ale niestety po alkoholu, jeszcze gorzej kontrolował swoje odruchy. Odczekał chwilę i wszedł bez pukania. Krystian stał na środku, trzymając dłonie na skroniach. Głęboko oddychał, próbując odnaleźć równowagę. Doskonale wiedział, że Sasza jest w pokoju, ale postanowił nie odzywać się, dopóki się nie uspokoi. Mężczyzna najwyraźniej wolał nie dolewać oliwy do ognia, bo też milczał. Krystian sięgnął po wodę i dopiero, kiedy się napił, spojrzał na intruza – Wiesz, to ja jestem młodszy, ale to ty zachowujesz się jak przedszkolak.
- Przepraszam. Nie chciałem cię tak zdenerwować. Tamten pocałunek to... Przepraszam, to był instynkt. Chciałem, żebyś na chwilę przestał mówić o rzeczach, które niestety są prawdą i jedyne, co mi przyszło do głowy, to pocałowanie ciebie. Najwyraźniej tylko pogorszyłem sprawę – Krystian usiadł na biurku, które stało za jego plecami. Oparł nogi o fotel i schował głowę. Nie wiedział, co ma mu odpowiedzieć. „Ok.”? Nie było OK. „Nie ma sprawy”? Nie, właśnie, że była sprawa. On nie miał żadnego prawa traktować go tak, jak dziecko, od samego początku. Nie miał prawa być opryskliwy i protekcjonalny. I nie miał żadnego cholernego prawa do całowania go i nie było od tego odstępstw. Usłyszał zbliżające się kroki, ale nie miał ochoty podnosić głowy i komentować tego, co robił Sasza. Niech go szlag. Niech robi, co chce. Nagle poczuł jego dłonie na swoich barkach. Co chce, ale nie to! Poderwał głowę i zobaczył jego oczy, oddalone od jego twarzy o kilkanaście centymetrów. Delikatne dłonie Aleksandra zsuwały z niego koszulę. Krystian słyszał szelest materiału, który ocierał się o jego skórę i nie mógł się ruszyć. Kiedy koszula opadła na biurko za nim, Aleks odsunął się i wziął ją do ręki – Tylko ją wezmę i wychodzę, tak jak chciałeś – Wyszeptał
Powrót do Oslo był jedną z najcięższych przepraw, jakie przeżył Tomas. Najpierw, tuż przed wyjazdem, jego samochód rozkraczył się na amen. Szlag go trafiał na myśl o charterowaniu samolotu, bo przykre doświadczenia w tej materii nie dawały o sobie zapomnieć. Już miał zgodzić się na to, że kierowca przyjedzie po nich do Jyvaskyla i odwiezie do Norwegii. Niestety przypomniał sobie, że musi być w kraju następnego dnia, żeby przedłużyć umowę ze sponsorami. Jedynym wyjściem, jakie znalazł, był powrót pociągiem. Gdyby wiedział jak to się skończy, wolałby już wynajmować samolot... Jego ulubieńcy, zamiast rozdzielić się między wolne miejsca w samochodach innych ludzi z teamu, woleli tłuc się z nim koleją. A on się oczywiście zgodził. Cholerne pupilki....
- Nie kop mnie – Wysyczał Krystian do Saszy, który siedząc vis a vis niego, próbował rozprostować nogi.
- Wcale cię nie kopię.
- Kopiesz – Stwierdził stanowczo chłopak – Weź te nogi! – Nadepnął kierowcę.
- Będę je trzymał tam, gdzie mi się podoba! – Prawie krzyknął Sasza, a na potwierdzenie swoich słów położył nogi na kolanach chłopaka.
- Spadaj! – Krystian pozbył się natręta, który jednak nie chciał dać tak łatwo za wygraną i próbował ułożyć się wygodniej, specjalnie szturchając chłopaka.
- Przestańcie do jasnej cholery! – W przedziale nagle zrobiło się cicho. Wszyscy patrzyli na Tomasa, który stał na środku. Położył ręce na ramionach Saszy i Krystiana, tak aby trzymać ich jak najdalej od siebie.
- Ale to on zaczął – Sasza wyciągnął palec w kierunku chłopaka, a ten go w niego uderzył.
- Ty – Szarpnął Aleksandrem – Siadasz na moim miejscu – Pokierował nim na fotel po drugiej stronie.
- Ale ja wolę przy oknie... – Wybąkał mężczyzna. Jeśli ktoś w tej chwili patrzył na Tomasa, tak jak Dorota, nie wiedziałby czy śmiać się, czy uciekać do innego przedziału w obawie przed wybuchem. Bez słowa spojrzał na Krystiana, który z bezczelnym uśmiechem wziął swoją torbę i przesiadł się.
- Ustąpię głupszemu – Rzucił jednak w ostatniej chwili, powodując, że Sasza skacząc przez wszystkich dopadł go i wyciągnął na korytarz. Tomas uderzył kilka razy głową o szybę i spojrzał na Andrzeja.
- Daleko jeszcze? – Zapytał z nadzieją w głosie.
- Jedziemy dopiero piętnaście minut...
Tymczasem na korytarzu, na którym Tomas postanowił już nie interweniować, Sasza nie zważając na protesty młodszego, przycisnął go do ściany i unieruchomił, trzymając za ramiona.
- Czy możesz mi powiedzieć jak ty się zachowujesz?
- Jak „ja” się zachowuję? – Zapytał zdziwiony Krystian – Przecież ja jestem jeszcze dzieckiem, mogę się zachowywać jak chcę! To ty jesteś ten dorosły, podobno mądrzejszy ode mnie – Dodał z rozkosznym uśmiechem przedszkolaka – potwora. Sasza powstrzymał się od przyłożenia mu na otrzeźwienie.
- Mogę cię w takim razie prosić, żebyśmy na czas drogi przestali się prowokować, bo możemy nie dożyć przyjazdu do Oslo?
- Jeśli ty będziesz trzymał się z dala ode mnie to ja nie mam zamiaru cię zaczepiać – Krystian z butną miną, założył ramiona na piersi. Wtedy rozsunęły się drzwi przedziału i wysunęła się z nich głowa Doroty.
- Dobra gołąbeczki, wracać do środka. Nikt nie ma zamiaru was zabić.
- ...Jeszcze – Dodał Andrzej, za co zarobił kopniaka od żony.
Kiedy wysiedli na stacji w Oslo, mieli ochotę krzyczeć z radości. W ciągu drogi musieli interweniować kolejne cztery razy. W tym raz, kiedy Sasza wylał na Krystiana sok. Przypadkiem jak sam stwierdził.
Przez następne dwa tygodnie nie odzywali się do siebie więcej niż to było absolutnie konieczne. Nikt nie wiedział, o co im poszło. Obaj wyglądali jakby mieli się sobie rzucić do gardeł, więc każdy logicznie rozumujący człowiek wolałby nie znaleźć się między nimi. Najbardziej z powodu niewtajemniczenia cierpiała Natalia. Chociaż kilka razy próbowała wybadać przyjaciela, ten nie puścił pary z ust. Mruczał coś tylko o niedojrzałym dzieciaku i nic więcej. Dziewczyna traciła wszelką nadzieję na to, że w końcu się dowie.
Tomas po konsultacji z nimi postanowił nie zgłaszać ich do rajdu Japonii. Chociaż w samochodzie zachowywali się w pełni profesjonalnie, to ich nastrój udzielał się wszystkim, a to nie służy pracy zespołowej. Wedle tych ustaleń mieli miesiąc wolnego do następnego wyjazdu.
Któregoś dnia Krystian siedział w przytulnym mieszkaniu Andrzeja i Doroty. Dziewczyna krzątała się podając im herbatę i ciasto, które upiekł pilot. W pewnym momencie Andrzej prawie oblałby się napojem, tak gwałtownie podniósł się z krzesła.
- Dorota! Zapomniałem! Jedziemy na biegun w przyszłym tygodniu!
Krystian zaprzestał konsumpcji i przyglądał się parze.
- Gdzie jedziecie? – Zapytał szczerze zdziwiony. Na biegun? Jakby tu było nie wystarczająco zimno...
- Na północ, na koło podbiegunowe – Dorota wyglądała na naprawdę ucieszoną tym pomysłem.
- Ale....po co?
- Andrzej... on nie wie, tak? – Dziewczyna zatrzymała się na progu salonu, podpierając się pod boki. Jej mąż zrobił głupią minę i po chwili przecząco pokiwał głową.
- Myślę, że Sasza miał mu powiedzieć, ale zważywszy na zaistniałą sytuację, było to niewykonalne – Wyrzucił z siebie na jedynym oddechu, wpychając do ust kawałek placka – Pycha – Zdołał jeszcze powiedzieć, plując okruszkami
Chłopak uśmiechnął się do niego, ale nie przejął się specjalnie jego uwagą. O czym znowu nie wiedział? Nie lubił takich sytuacji.
- Dowiem się w końcu, o co chodzi?
- No, bo nie jedziemy tylko my, tylko my – wszyscy – Ogarnęła w powietrzu rękami ich trójkę. – A raczej każdy, kto ma ochotę. – Usiadła nalewając sobie herbaty. Uskubnęła wypieku zanim znowu się odezwała – Mmm... naprawdę super! – Krystian zgromił ją wzrokiem, że znowu zbacza z tematu, więc wróciła do przerwanego wątku – No, bo co roku wszyscy piloci, kierowcy i trzech mechaników jedzie na koło podbiegunowe, trenować jazdę w tamtych warunkach, do rajdu Szwecji.
- Przecież Szwecja jest w lutym. A do lutego, to przecież tu, w Norwegii będą takie same warunki – Zdziwił się Krystian
- Tak – Wtrącił się Andrzej – Ale zauważ, że po drodze są rajdy na Cyprze, w Australii, Nowej Zelandii, Turcji. Całe pół roku będziemy w rozjazdach w ciepłych krajach. Nie ma szansy na prawdziwy trening przygotowujący do Szwecji – Kiedy Krystian nadal nie wyglądał na przekonanego, wytoczył inny argument – Słuchaj, pilotowałeś kiedyś samochód na lodzie? W śnieżycy? Pewnie nie, a tam się tego nauczysz.
- Poza tym, to naprawdę super. Mamy dla siebie całą bazę, na absolutnym odludziu. Do najbliższego ośrodka cywilizacji są dwie godziny. No i jest tak pięknie, że sobie nie wyobrażasz.
- Czyli to już zdecydowane? – Zapytał, nadal bez entuzjazmu.
- No...tak. Generalnie jedzie kto chce, ale ty i Sasza jesteście liderami i nie możecie stracić formy. Poza tym jak już mówiłem, ty musisz się poduczyć.
Dzień przed wyjazdem Krystian próbował się spakować. Musiał pamiętać o wszystkim, bo nie było szansy, że na miejscu sobie dokupi, jak zapomni. Kiedy po pół godziny miał w walizce tylko bieliznę, a na krześle wisiała puchowa kurtka, załamał się. Otworzył komputer, żeby się komuś pożalić, ale jak na złość, dostępny był tylko ten głąb, kierowca w dupę kopany... Cholera... była szansa, że on wiedział co spakować, przecież już tam był. Nie, nie odezwie się do niego, to dupek. Ale inaczej nie skończy! Będzie chodził dwa tygodnie w bokserkach i kurtce - zimówce. Och, żeby to szlag!
Otworzył okno rozpoczął rozmowę
Cześć.
Nie wierze, kto mnie zaszczycil rozmowa.
Krystian już miał zamknąć komputer, rzucając w Aleksa porcją świeżych przekleństw, ale się powstrzymał. W tej sytuacji musiał pamiętać o priorytetach.
Daruj sobie uprzejmości, potrzebuję
Ma mu napisać, że potrzebuje pomocy? Ma mu dać tę radość i poczucie triumfu? Mądrzejszy, bardziej doświadczony wujek Alek pomoże chłopcu spakować plecak. Grrr...
Potrzebuję Twojej rady. Nie wiem co spakować.
Zimowa kurtke, dwie pary gorskich butow, z piec swetrow, i koniecznie – czapke, szalik, rękawiczki, termomajty
W czapce wyglądam jak idiota
Bez uszu bedziesz wygladal jak jeszcze wiekszy idiota – wybieraj co wolisz.
Wybór jak między dżumą a cholerą. No dobra. Spróbuję sobie poradzić.
Mhm
Dzięki
Nauczony wcześniejszym doświadczeniem Tomas, postanowił dowieźć wszystkich śmigłowcem. Na lotnisku zapakował do maszyny wszystkich, którzy zdecydowali się lecieć, pamiętając, żeby Sasza i Krystian siedzieli na różnych końcach maszyny. Nastolatek, chociaż nie bał się latać samolotami, miał duże uczucie dyskomfortu, kiedy pod nimi skończyły się miasta (a skończyły się szybko) a na horyzoncie pojawiły się połacie bieli.
- Czy to jest na pewno bezpieczne? – Zapytał innego pilota, który również leciał z nimi.
- Wiesz, jeszcze nikt nie zginął – Poklepał go uspakajająco po ramieniu - Ale wypadki się zdarzają – Dodał po chwili namysłu, czym cały spokój Krystiana odpędził. Chłopak zerwał się na nogi, nie zważając na lekkie kołysanie.
- Nigdzie nie lecę! – Krzyknął, tak, że wszyscy zebrani spojrzeli na niego zdziwieni.
- Co? – Zapytał w końcu Sasza, przerywając milczenie
- Słyszałeś! Nie lecę! Wysadźcie mnie!
- Tutaj? – Kierowca wskazał palcem na krajobraz za oknem. Pod nimi rozciągało się gigantyczne jezioro, a za nim drugie i kolejne i kolejne... Krystian miał ochotę się rozpłakać.
- Nie ma mowy, żebym wsiadł do samochodu z nim – Machnął ręką tak energicznie, że prawie dźgnął Aleksa w oko – w miejscu gdzie jest śnieg, lód i cywilizacja jest kilkaset kilometrów dalej, za jeziorami! – Jego płaczliwy ton rozbawił wszystkich, ale nie Saszę.
- Dzięki za zaufanie. Myślisz, że mi się uśmiecha słuchanie wskazówek kogoś, kto w życiu w takich warunkach nie pilotował? Może zacząć padać śnieg i widoczność będzie żadna, a ja muszę ufać, że twoje „80 prostuj, lewy 4 dnem” nas nie zabije! – Mężczyzna sam się podniósł, tak, że teraz stał twarzą w twarz z rozgoryczonym chłopakiem, zakleszczony między dziesiątkami nóg. Nagle śmigłowiec wpadł w dziurę powietrzną i turbulencje zaczęły szarpać śmigłowcem. Sasza upadł na miejsce, które zajmował i w ostatniej chwili pociągnął za sobą Krystiana, którego uratował od rypnięciem głową w jakieś metalowe dziadostwo, którego w środku było pełno. Chłopak usiadł prosto na jego kolana, przytrzymany silnymi dłońmi mężczyzny. Poczuł na swoich plecach gorący oddech i twarz wtulającą się między łopatki. Po chwili maszyną przestało rzucać i wszyscy odetchnęli.
- Yyy... Sasza... możesz mnie już puścić – Obrócił głowę za siebie, żeby spojrzeć na swojego wybawcę. Mężczyzna jak oparzony cofnął dłonie, niemal zrzucając chłopaka na podłogę.
- Widzicie, siadać na swoje miejsca i nie wrzeszczeć więcej. Nie życzę sobie żadnych kłótni, przynajmniej tak długo, jak długo ja muszę przebywać z wami w jednym pomieszczeniu. Czy to jasne? – Było widać, że Tomas jest naprawdę zły. Cały ten cyrk z chłopcami (jak ich w myślach nazywał) zaczynał go męczyć. Postanowił, że jeszcze tego samego dnia porozmawia z nimi i wyjaśni sytuację. Nie mógł pozwolić, żeby przez swoje prywatne nieporozumienia utrudniali pracę innym i narażali ich na niebezpieczeństwo.
Tylko jak on im powie, że w bazie będą musieli spać w jednym pokoju?