Rally 2
Dodane przez Aquarius dnia Stycznia 17 2015 11:15:49


Dudnienie muzyki było słychać już na ulicy. Kolejka przed wejściem wprawiła chłopaka w osłupienie. Tłumy ludzi stały na zewnątrz w równiutkim ogonku, czekając na swoją szansę. Co jakiś czas podjeżdżały niesamowite samochody i wychodzili z nich jeszcze bardziej niesamowici mężczyźni i ich piękne kobiety. Samochody niemal natychmiast rozpływały się gdzieś przy udziale parkingowych. Krystian spojrzał na swoje odbicie w szybie wystawy. Przy nich wszystkich wypadał bardzo blado. Zwykłe, niemarkowe ciuchy, brak modnych gadżetów ani fajnej fryzury. Przeciętny chłopiec-imigrant z zadupia – tak o sobie pomyślał. Czuł na sobie spojrzenia wszystkich, kiedy niepewnie przechodził w kierunku selekcjonera, który bez mrugnięcia okiem odsyłał z kwitkiem kolejnych imprezowiczów. Nerwowo ściskał w kieszeni zaproszenie. Kiedy dotarł wreszcie pod drzwi, usłyszał jak jakaś Norweszka mówi coś zdegustowanym tonem, patrząc wprost na niego. Bramkarz zerknął na niego kątem oka, ale nie zwrócił większej uwagi. Krystian wyciągnął rękę z zaproszeniem.
- Mam zaproszenie od Tomasa Jungena
Mina selekcjonera od razu się zmieniła. Odpiął czerwoną linę oddzielającą oczekujących od wejścia, ignorując przeciągły jęk zawodu gawiedzi, wpuścił go do środka.
- Przyjaciele pana Jungena są naszymi przyjaciółmi. Jestem Christian.
Chłopak uśmiechnął się do ucha do ucha. Wyciągnął dłoń w kierunku, już mniej przerażającego, mężczyzny.
- Ja też – Uwolnił dłoń z silnego uścisku i ruszył w głąb klubu. Obrócił się w ostatniej chwili zanim wejście znikło mu z oczu.
- Christian.... czy Aleks jest w środku?
- Sasza? – Krystian pokiwał głową – Nie ma, zwykle przychodzi koło północy.

Klub przywitał Krystiana widokiem, jakiego jeszcze nigdy nie zaznał. Ogromny parkiet na najniższym poziomie był po brzegi wypełniony tańczącymi. Chociaż mijała dopiero 23 atmosfera jaka tam panowała, sugerowała, że zabawa trwa już od dłuższego czasu. Chłopak dobrych kilka minut gapił się na ten pulsujący obrazek. Widząc to, miało się wrażenie, że ci wszyscy ludzie zamiast krwi mają w żyłach rytm. Nad parkietem górował DJ, który jak bóg, miał władzę nad nimi. Krystian w końcu się ocknął i dopiero wtedy przyszło mu do głowy, że wśród tych ludzi nie znajdzie Aleksandra. Załamany rozejrzał się dookoła i zobaczył ochroniarza. Znaczy...tak mu się wydawało, bo obsługa była tu niemal niewidoczna. Pamiętając słowa Tomasa o jakiejś karcie, podszedł do mężczyzny w garniturze i zapytał go o to. Niemal natychmiast obok wyrósł drugi mężczyzna i wręczył mu plakietkę z ...jego nazwiskiem wygrawerowanym na dole. Zanim zdążył zapytać o to, skąd je znają, ten drugi wytłumaczył mu, że Tomas uprzedził ich o jego wizycie i pozwolili sobie przygotować ją wcześniej. Życzywszy mu dobrej zabawy, odsłonił przed nim kotarę, której Krystian wcześniej nie zauważył. Pomieszczenie do którego wszedł okazało się być jakby oddzielnym klubem dla VIP-ów. Jedna ściana była cała ze szkła, czy czegoś takiego i dawała widok na parkiet, któremu przyglądał się na wejściu. Druga ściana była gigantycznym barem, w którym były chyba wszystkie alkohole świata. Nad nimi królowały ogromne, kryształowe żyrandole. Tu siedziało zdecydowanie mnie ludzi, ale jak na polskie standardy, do których Krystian był przyzwyczajony, i tak dużo. Muzyka była cichsza niż na dole. Bardziej sprzyjająca rozmowie. Przynajmniej istniała szansa, że jeśli spotka tu kogoś znajomego zamieni z nim dwa słowa. Chłopak usiadł przy barze i zamówił drinka. Sączył go, gryząc nerwowo słomkę, myśląc o tym, co chciałby powiedzieć Saszy. Po kilku minutach na krześle obok usiadł mężczyzna. Chwilę dyskretnie przyglądał się Krystianowi, aż w końcu odezwał się, niestety, po norwesku. Speszony Krystian odpowiedział, że nie rozumie, a mężczyzna z promiennym uśmiechem zaczął jeszcze raz, tym razem po angielsku.
- Nigdy cię nie widziałem, a bywam tu co tydzień.
- To bardzo duży klub, łatwo kogoś przeoczyć
- Gwarantuję ci, że kogoś takiego jak ty bym zapamiętał – Wypuścił z ust chmurę dymu z e-papierosa i patrzył na chłopaka spod przymrużonych oczu. Krystian wiedział, że mężczyzna go testuje i z pełną świadomością mu na to pozwalał.
- No więc? Czyim wpływowym znajomym jesteś? Do tej sali nie wpuszczają każdego.
- Mam zaproszenie od Tomasa Jungena.
- Ach, Tomas – Zmierzył chłopaka jeszcze raz – Następne cudowne dziecko kierownicy?
Krystian uniósł brwi w zdziwieniu.
- Nie jesteś kierowcą? Ostatnio, kiedy Tomas dał komuś zaproszenie, to on później okazał się mistrzem.
- Jestem pilotem Saszy.
Tym razem to obcy otworzył oczy ze zdziwienia.
- Już jeździsz w WRC? Musisz być naprawdę świetny.
Krystian uśmiechnął się przebiegle. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak uroczo wygląda. Mężczyzna był przystojny, niesamowicie modny i do tego sympatyczny. Krystian nie widział powodu, dla którego nie miałby wziąć udziału w jego grze.
- Nie tylko w tym jestem świetny.
W tej samej chwili poczuł rękę mężczyzny na swojej.
- Zatańczysz?
I kiedy właśnie miał się zgodzić, usłyszał głośny śmiech i w środku znalazł się Aleksander z grupą znajomych. Młodszy spojrzał na niego i ich oczy się spotkały. Śmiech kierowcy natychmiast ustał, a usta zatrzymały się lekko otwarte, w niemym zdziwieniu. Mężczyzna siedzący obok Krystiana też się obrócił. Sasza sprężystym krokiem podszedł do nich i mocno ściskając Krystiana za ramię, zmusił do wstania z miejsca. Bez słowa wyjaśnienia odciągnął go na bok. Chłopak stracił cały rezon, który przed chwilą miał.
- Nigdy więcej nie rozmawiaj z Johanem, rozumiesz?
I natychmiast go odzyskał.
- Co ci do tego z kim rozmawiam? – Wyrwał ramię z uścisku.
- Wiem co mówię. Rozmawiaj z kim chcesz, flirtuj z kim chcesz, ale nie z tym facetem.
- Wcale z nim nie fli...
- Mhm, jasne – Nie dając mu dokończyć, popchnął go w stronę stolika przy którym siedzieli wszyscy.
- Natalia, to jest Krystian. Mój pilot. Krystian – Natalia. Resztę już znasz.
Chłopak stał jak wryty. Nie spodziewał się, że po takim „przywitaniu” zaprosi go do stolika.

Po kilku godzinach zabawy, naprawdę dobrej, dziewczyny zaczęły marudzić. Klub się troszkę wyludnił i chociaż muzyka cały czas była świetna, coraz mniej ludzi tańczyło.
- Zbieramy się, co? – Natalia objęła Saszę ramionami i oparła głowę o jego tors. Mężczyzna delikatnie głaskał ją po plecach i spojrzał na znajomych.
- Może przeniesiemy się do mnie?
- Afterparty?
Sasza przytaknął, nie wypuszczając dziewczyny z ramion. Grupa z entuzjazmem przystała na propozycję przyjaciela. W kilka minut byli gotowi do wyjścia. Kiedy wsiadali do taksówek, ktoś zauważył, że nie ma Krystiana. Stał klika metrów dalej, patrząc jak szykują się do odjazdu.
- Hej, młody, a ty co? Pakuj się do środka – Andrzej podszedł do niego i popchnął w stronę samochodów.
- Nie... chyba nie.... Nie wiem czy Sasza będzie zadowolony.
- Wsiadaj – Zauważył, że Aleksander wychyla się z taksówki i po chwili robi mu miejsce.

Krystian chyba nie za bardzo rozumiał tego mężczyznę...



Kiedy wysiedli pod genialną, odrestaurowaną kamienicą, w której najemcą był Aleksander, Krystian zorientował się, że to tylko kilka ulic dalej od jego domu. Też mieszkał w takiej kamienicy, ale miał tylko jedno piętro. Ich towarzystwo, które w klubie było jedną z najgłośniejszych grup, teraz trochę przycichło. Natalia szła powolnym krokiem, asekurowana opiekuńczym ramieniem Saszy, Andrzej trzymał za rękę swoją żonę i w milczeniu podążał za innymi. Dopiero w mieszkaniu (chociaż to trochę za małe słowo) na nowo się ożywili. Gospodarz wyciągnął zza baru alkohol, włączył jakąś płytę i usadził wszystkich w pokoju z wyjściem na taras. Krystian i Natalia usiedli na podłodze, opierając się o kanapę, na której z kolei znalazła się reszta. Rozmowa po tylu wypitych kieliszkach płynęła gładko, aczkolwiek z małymi problemami artykulacyjnymi. Po godzinie towarzystwo znowu straciło rezon. Sasza zwlekł się z niskiej sofy i chwiejnym krokiem zmierzał w kierunku kuchni. Krystian zauważył, że para za ich plecami zajęła się sobą, a Natalia gapi się pustym wzrokiem w wyłączony telewizor. Ze sporymi kłopotami podniósł się na nogi i wyszedł na balkon. Nie wiedział czy to procenty, czy zmęczenie, ale widok wydał mu się tak piękny, aż westchnął na głos. Z kieszeni wyciągnął wymiętą paczkę papierosów. Rozejrzał się i znalazł przytulny kącik do schowania się. Taras, ze względu na swoje rozmiary, był podzielony na dwie części, które rozdzielała ściana okazałych roślin. Krystian usiadł na drewnianej huśtawce znajdującej się za nią i paląc sobie spokojnie, wpatrywał się w gasnące powoli Oslo. Po chwili zorientował się, że nie jest sam. Od strony wejścia, przy barierce stała Natalia i też paliła. Już miał ją zawołać, ale pojawił się Aleks. Stanął obok dziewczyny, opierając głowę o jej ramię. Krystian odwrócił wzrok. Byłoby mu głupio przed samym sobą, gdyby podglądał. Przez moment miał wrażenie, że słyszy ich rozmowę, ale chyba jednak mu się zdawało.

- Podoba ci się? – Wyszeptała Natalia, spoglądając na przyjaciela spod swoich długich rzęs. Alek zauważył, że uśmiecha się przy tym chytrze.
- Proszę... Wyglądam ci na pedofila? – Mężczyzna odsunął sobie z szyi, łaskoczące go kosmyki włosów Natalii.
- Głupi jesteś – Stwierdziła moralizatorsko dziewczyna po dłuższej chwili przemyśleń.
Na kilka minut zaległa cisza, która w ich wypadku była spowodowana bardziej pijackim otępieniem niż głęboką zadumą. Pierwszy ocknął się Sasza.
- Czemu myślisz, że mi się podoba?
- Obroniłeś go przed Johanem – Blondynka machnęła ręką tak, że prawie wykłuła mu mu oko.
- Każdego bym obronił.
- Ha! Bo jesteś zazdrosny! - Dziewczyna wykrzyknęła zachwycona odkryciem, którego w swoim mniemaniu dokonała.
- A ty jesteś głupia.
- Powtarzasz się... No to skoro nie jesteś zazdrosny to, co do niego czujesz?
- Oprócz ita...ity...i
- Irytacji? – Natalia pomogła wyraźnie zaplątanemu przyjacielowi.
- Yhy! Nie lubię go – Powiedział pewnym głosem Sasza - ...chyba – Dodał już mniej pewnie.
- No to się zdecyduj. Masz ochotę go przelecieć, czy nie? – Mężczyzna zmierzył ją lodowatym spojrzeniem, po czym zapalił papierosa.
- Z łóżka bym go nie wywalił, ale... a z resztą co ty się tak do tego przyczepiłaś? To jest mój młodociany pilot, a nie potencjalny kochanek! – Aleks wzburzył się nieco, pod wpływem głupich refleksji, które naszły go kiedy pomyślał o Krystianie w swoim łóżku. Nie żeby była to jakoś wyjątkowo przykra perspektywa, ale nawet po pijaku miał jakąś krztynę moralności.
- Po prostu jesteś fajniejszy jak masz gdzie spożytkować energię seksualną. Ot, co drogi panie... ale ty masz tu wysoko..... – Wychyliła się przez barierkę, na chwilę zbaczając z tematu. Aleks chwycił ją w pasie i wciągnął z powrotem na odpowiednią stronę.
- Czyli uważasz, że nie jestem wystarczająco fajny, tak? A z resztą skąd wiesz, że nikogo nie mam? – Mężczyzna trochę się zirytował aluzją przyjaciółki i nie chciał pozostawić tego bez komentarza.
- Bo byś tak na niego nie patrzył! – Wymierzyła w niego palec uzbrojony w długi paznokieć.
- Wcale się na niego nie patrzę! Skoro ci się tak podoba, to sama go przeleć! – Aleksander odsunął się od dziewczyny, bo teraz zdenerwowała go naprawdę. Nikt nie będzie mu mówił, co czuje, a czego nie.
- Weź nie przesadzaj, mówię tylko to, co widzę!
- To sobie kup okulary! Idę spać – Wyrzucił niedopałek na ulicę i wszedł do domu.
Natalia jeszcze przez chwilę stała sama, z założonymi na piersiach rękoma, patrzyła przez barierkę, w dół. Po kilku minutach też znikła wewnątrz mieszkania. Krystian speszony wyjrzał zza roślin. Balkon był już pusty, a w środku paliło się słabe światło, dobiegające najprawdopodobniej z kuchni. Nie wiedział, o czym rozmawiali Natalia i Aleksander, bo mówili po norwesku, ale najwyraźniej się pokłócili...


Następny dzień zapowiadał się ciężko. Poprzedniego wieczora Krystian położył się w wolnym łóżku, które znalazł po kilku minutach błądzenia po wielkich schodach. Poranek, który zastał go leżącego w poprzek materaca, (wciąż leżał w butach) należał do jednych z najgorszych w jego życiu. Sądząc z odgłosów dochodzących z wyższego piętra inni już wstali i też nie mieli się za dobrze. Po pełnych wysiłku minutach zwlekł się w końcu z posłania i kierując się zapachem kawy dotarł do celu. Pozostała czwórka na wpół leżała na blacie stołu. Na jego obecność zareagowała tylko Natalia, która podniosła głowę i popatrzyła na niego wzrokiem pełnym niemego błagania o pomoc. Krystian chciał się odezwać, ale miał tak suche gardło, że nie mógł wydusić z siebie słowa. Chwycił jedynie bezpański kubek i nalał sobie kawy z ekspresu, po czym wziął z lady papierosy i skierował się w stronę tarasu. Na ten widok podniosła się jeszcze Natalia i ścigana przez nałóg wyszła na dwór. Dopiero po kilku łykach kawy i drugim papierosie postanowili się odezwać.
- Więcej nie piję – Powiedzieli w tym samym momencie i gdyby tylko mieli siły, na pewno by się roześmiali.
- Mówię tak za każdym razem – Chłopak skonstatował, zaciągając się głęboko - Widać stąd moje mieszkanie – Zastanowił się na chwilę nad tym czy to zbieg okoliczności, czy Tomas specjalnie wybrał mu taką lokalizację.
- Gdzie? – Natalia wykazała duże zainteresowanie jak na swój ciężki stan.
- O, tam – Wskazał palcem Krystian – W tym z cegły. Na ostatnim piętrze.
Zapalili kolejnego papierosa i dopili kawę do końca. Słyszeli, jak Sasza dzwoni do sklepu i zamawia coś na ból głowy i kefir. Za kwadrans zakupy powinny być na górze. Natalia spojrzała na mężczyznę i zadumała się na chwilę. Krystian powiódł oczami za jej spojrzeniem. Kierowca siedział na wysokim stołku, z głową odchyloną do tyłu i dwoma torebkami zielonej herbaty na oczach. Na ten widok para na tarasie parsknęła śmiechem.
- Natalia?
- Hn?
- Pokłóciliście się wczoraj, nie? – Kobieta spojrzała na niego ze smutną miną. Pogłaskała go po głowie i przygarnęła do siebie.
- Sasza nie lubi rozmawiać o uczuciach.
- I tak masz szczęście. Ze mną w ogóle nie chce rozmawiać - Chłopak prychnął i wywrócił oczami.
- Strasznie słodki jesteś
- To oksymoron. Nie można być jednocześnie słodkim i strasznym.
I w tym momencie oboje, jak na komendę, odwrócili głowy w stronę Saszy, walczącego aktualnie z otwarciem dostarczonego chwilę wcześniej kefiru.

Skacowani rezydenci poszli do swoich domów dopiero późnym popołudniem. Krystian nie mógł uwierzyć, że spędził w towarzystwie Aleksandra tyle czasu, a ten, oprócz kilku łatwych do przełknięcia uwag, w ogóle na niego nie nakrzyczał ani nie obraził. Wręcz przeciwnie.
- Może pójdziemy gdzieś na kolację? – Zaproponował Andrzej, stojąc już w drzwiach. Jego żona obróciła się w jego stronę i zrobiła minę
- Zapomniałeś, że dzisiaj jesteśmy umówieni z Katią?
- No tak... No to trudno. Na razie – Popychany za drzwi przez małżonkę, machnął jedynie ręką na pożegnanie i zniknął.
Kwadrans później wyszła Natalia, narzekając na pracę, czekającą na nią w domu i ciężki poniedziałek, który się zapowiada.
- No to może zanim weźmiesz się do roboty, masz ochotę na gołąbka? – Krystian nieopatrznie wspomniał o zawartości swojej lodówki.
- Nie, dzięki, kapusta z mięsem działa na mnie odstręczająco – Dziewczyna ucałowała go w policzek, przytuliła się do Saszy. Chłopak właśnie kończył zapinać kurtkę, kiedy poczuł, na sobie świdrujący wzrok. Obrócił głowę i zobaczył wpatrującego się w niego Aleksandra.
- Co? – Zapytał Krystian, dyskretnie zerkając na swoje odbicie w lustrze – Brudny jestem?
- ...Masz w domu gołąbki?
Natalia roześmiała się głośno, opierając się o framugę. Chwyciła torebkę w jedną rękę, szpilki w drugą i ruszyła do samochodu.
- To ja was zostawiam. Smacznego – W ostatniej chwili mrugnęła jeszcze do Saszy i po chwili zostali już tylko sami.
- Naprawdę masz gołąbki?


Krystian i Alek siedzieli na podłodze pałaszując gorącą kolację. Odkąd chłopak postawił przed kierowcą parujący półmisek, ten nie odezwał się ani słowem, tylko pochłaniał jak odkurzacz. Krystian powoli, dziabał swoją porcję, przypatrując się towarzyszowi.
- Nie chap siem chylcho jes – Mężczyzna wyrzucił z siebie na wydechu, z ustami pełnymi jedzenia. Krystian skrzywił się i zmarszczył brwi.
- Nikt cię nie nauczył, żeby nie mówić z pełną buzią?
Tym razem Sasza tylko przecząco pokiwał głową i nałożył sobie, ostatniego już, gołąbka. Krystian podniósł się z ziemi i wziął ze sobą puste naczynia.
- Przyniosę ci coś do popicia, bo się udusisz – Rzucił, wkładając swój talerz do zmywarki.
- Nie trzeba – Usłyszał w odpowiedzi, tuż za sobą. Drgnął wystraszony ale zachował rezon i obrócił się spokojnie. W tym czasie Sasza zdążył już nalać sobie wody i usiąść po drugiej stronie baru – Co jeszcze powinienem o tobie wiedzieć?
- Co? – Krystian speszył się na chwilę i odwrócił wzrok. O co on pytał? Wiedział coś?
- Wiem już, że pijesz za szybko i palisz za dużo. Wiem, że mieszkasz blisko mnie i masz dobrze zaopatrzoną lodówkę. Wiem, że jesteś niezły w tym, co robisz. Co jeszcze powinienem o tobie wiedzieć? – Aleks wymruczał już bardziej do siebie niż do chłopaka.
- Nie lubię być sam. I nie lubię, kiedy ktoś mnie nie lubi – Krystian usiadł naprzeciwko mężczyzny i wziął z jego ręki szklankę, w której pozostał już tylko lód. Wziął jedną kostkę do ust i uśmiechnął się.
- Wbrew pozorom trudno tu być samemu. Cała ekipa jest zbyt przyjazna, żeby pozwolić ci na chwilę prywatności – Kierowca wstał i podszedł do okna, wyglądającego na zatokę.
- Tobie łatwiej mówić. To twoi przyjaciele. Tomas, Andrzej, Jussi.
- Tak. Są moją rodziną - Kilka razy mocno zaciągnął się papierosem.
- No i Natalia... – Krystian patrzył na niego uważnie, śledząc każdą reakcję. Sasza znowu wziął głęboki wdech i przytaknął.
- Tu, w Norwegii, to najbliższa mi kobieta – Obrócił się plecami do okna, opierając pośladkami o parapet. Skrzyżował ramiona na piersi. Przez chwilę kontentował obraz Krystiana rozpuszczającego lód w ustach – I nie myśl sobie, że cię od razu lubię, bo dałeś mi gołąbka – Spojrzał na chłopaka spod grzywki, która opadła mu na twarz. Krystian domyślał się tylko, że na twarzy kierowcy zagościł złośliwy uśmiech. Chłopak roześmiał się i wrzucił do buzi kolejną kostkę.
- Skądże znowu.



Od tego dnia w stosunkach między Krystianem a Saszą nastąpił przełom. Oczywiście Aleks, tak jak zapowiedział, nie od razu pokazywał światu, że chłopak nie jest już na cenzurowanym. To byłoby za dużo szczęścia na raz. Po prostu przestał na niego krzyczeć... bez potrzeby, ignorować go... kiedy tylko go nie wkurzał, był dla niego miły... w większości przypadków. No i regularnie objadał jego lodówkę, odkąd tylko odkrył, że oprócz gołąbków chłopak umie robić pierogi, gulasz, placki ziemniaczane. Rozpływał się na samą myśl. Nie wnikał skąd jego pilot ma takie zdolności, bo na przykład Dorota, żona Andrzeja, nie potrafiła zrobić absolutnie nic polskiego. Nic jej nie wychodziło. A on umiał. To mu wystarczało. Lata kulinarnej posuchy nadrabiał teraz nad wyraz często. Krystian bez problemu przyzwyczaił się do obecności Saszy w swojej kuchni. Ten z reguły siedział cicho, wsuwając z apetytem, a potem, po chwili rozmowy, szedł do siebie. Lepszy taki wyraz sympatii niż żaden, prawda?
W tym miesiącu ostro trenowali. Tomas zapędzał ich za kółko w każdej wolnej chwili. Z resztą nie tylko ich. Cały team pracował na najwyższych obrotach. To, że ich drużyna wygrała rajd Włoch, można uznać tylko za szczęśliwy przypadek, bo największy konkurent Jussiego i Saszy też miał wypadek, o wiele mniej groźny, jednak również musiał wycofać się z wyścigu. W takiej sytuacji cały peleton wspiął się na wyżyny swoich możliwości i Solberg z Orrem wygrali. Tym razem, Sasza nie mógł pozwolić sobie na żaden błąd. Martwił się tylko, czy Krystian podoła zadaniu. Rajd Niemiec był pierwszym po ponad dwumiesięcznej przerwie. Trzeba było mocno rozpocząć i potem pozwolić się nieść fali. Krystian miał wrażenie, że spędza w samochodzie trzy czwarte doby. Po trzech tygodniach męczarni, obudzony o północy potrafił wyrecytować trasę każdego odcinka specjalnego rajdu. W przeciwieństwie do Saszy, chłopak w ogóle nie martwił się o swoje przygotowanie. Wyścig wiódł przez asfaltowe drogi, przypominające te, na których uczył się jeździć w Polsce, tyle, że bez dziur. Na dwa tygodnie przed wyjazdem do Niemiec, postanowił w końcu przerwać ten zaklęty krąg i odpocząć od wycia silnika, który zaczynał słyszeć, nawet gdy go nie było. Cały weekend postanowił przeznaczyć dla siebie. Oderwać się od nagabującego go o szczegóły każdego zakrętu Saszy i reszty. Gdy tylko wstał i umył się, przygotował się do wyjścia. Rolki i spakowany plecak czekały już od poprzedniego dnia. Po godzinie wydostał się z Grřnland i pędził teraz po Karl Johan, mijając tysiące ludzi. Była piękna pogoda. Norwedzy nauczeni doświadczeniem, wylegli na ulice i łapali ostatnie promienie słońca. Turyści, którzy przyjechali tu na wakacje maszerowali w zwartych grupach słuchając przewodników. W językowym tyglu Krystian wyłapał nawet polski. Strasznie zmęczony, postanowił odpocząć dopiero w Studenterlunden. Pomimo hałasu, robionego przez tych wszystkich ludzi, chłopak słyszał szum swojej ulubionej fontanny. Pamiętał, jak ojciec zabierał go tu za każdym razem, kiedy byli w Norwegii. Dziesiątki rurek ułożonych w kształt kopuły, tworzyły coś tak niesamowitego, że Krystian zawsze traktował odpoczynek w Studenterlunden jako obowiązkowy punkt każdej wycieczki. Tym razem nie było inaczej. W pełnym pędzie dojechał do murka oddzielającego gawiedź od wody i ledwo na nim zahamował. Nie zważając na nic, przechylił się i umoczył głowę. Spokojni Norwegowie przyjęli to z cichą dezaprobatą, czy może raczej niemym zdziwieniem, do których chłopak zdążył się już przyzwyczaić. Jego spontaniczne zachowania, rzadko spotykały się tu z entuzjastyczną reakcją. Jakże się więc zdziwił, kiedy usłyszał za sobą czyjś głos.
- Przeziębisz się.
Natychmiast się obrócił, tracąc na moment równowagę. Nieznajomy, jak mu się w pierwszej chwili wydawało, pomógł mu ją odzyskać. Dopiero wtedy zorientował się, że odezwał się do niego po angielsku. Skąd wiedział, że nie mówi po norwesku? Przyjrzał się twarzy mężczyzny.
- To ty! – Ucieszył się nagle chłopak – To ciebie poznałem w klubie!
Mężczyzna pokiwał z zadowoleniem głową i usiadł przy fontannie. Krystian poszedł w jego ślady. Nadal zmęczony po szalonej jeździe, odpiął rolki i wyciągnął nogi przed siebie.
- Przepraszam, że tak to się wtedy skończyło, ale mój znajomy... – Nastolatek przerwał. Właściwie nie wiedział, czemu Aleksander tak zareagował. Wtedy go nie zapytał, a potem zupełnie o tym zapomniał... – Nie wiem, co mu odbiło.
- Och, nie przejmuj się. Już dawno przestałem reagować na humory Saszy.
Krystian nie zdążył się nawet zdziwić i zapytać skąd tak dobrze się znają, kiedy mężczyzna zerwał się na nogi i stanął naprzeciwko niego. Żeby patrzeć mu w oczy, musiał osłonić twarz przed słońcem.
- Nie masz ochoty na coś do jedzenia?
Chłopak zapowietrzył się na chwilę, bo nie wiedział czy powinien iść. Flirt na dyskotece to co innego niż spotkanie w restauracji. Bez względu na to jak do tego doszło. Już miał się wykręcić jakimś głupstwem, kiedy mężczyzna pociągnął go za rękę do pionu
- Oj chodź i nie myśl tyle. Znam tu świetne miejsce.
Nastolatek nie widząc innego wyjścia dla takiego rozwoju spraw, ruszył za nim, uznając, że milczenie jest zgodą. Nagle przypomniał sobie słowa Saszy: „Nigdy więcej nie rozmawiaj z Johanem, rozumiesz?”
- Masz na imię Johan, prawda? – Jechał wolniutko, tuż obok towarzysza.
- A ty Krystian – Uśmiechnął się, kiwając głową.
- Skąd wiesz?
- Powiedziałem ci w klubie, że zapamiętałbym, jeśli widziałbym cię wcześniej. Skoro już cię zapamiętałem, to postanowiłem się trochę zainteresować – Chłopak patrzył na niego zdziwiony. Przez moment był nawet wystraszony, że trafił na świra, że Sasza miał rację, ale jedno spojrzenie w oczy Johana odwiodło go od głupich przypuszczeń.