Cody był zły na siebie, że tak szybko wybaczył Jamesowi. Nie, nie wybaczył mu, po prostu go kocha i chce dać temu mężczyźnie jeszcze jedną szansę. Nie zastanawiał się długo nad powrotem do miasta, tym bardziej, że smutne psie oczy Jamesa działały na niego.
- Co my tu robimy? Myślałem, że zawieziesz mnie do domu. - Nie rozumiał, dlaczego zajechali pod rezydencję Harnera. Powinni porozmawiać na spokojnie, a nie przy dzieciach.
- Spokojnie, w domu nikogo nie ma - powiedział James, jakby czytając w myślach kochanka. Zaparkował prawie przed drzwiami.
Niedługo później James zamknął drzwi na klucz, kiedy weszli do domu.
- Gdzie są wszyscy? - zapytał, Adison rozbierając się z kurtki.
- Dziewczynki u Chloe, a Alex zapewne ze Stevenem.
- Nie boisz się, że oni obaj pójdą na całość? - Trochę bawiło go, jak James chciał pilnować brata.
- Obaj są rozsądni. Postanowiłem nie być mamą kokoszą. Nie mówmy o nich, chcę pogadać o nas. - Rzucił kluczyki na stolik w holu i od razu przyciągnął do siebie kochanka. - Chcę ci pokazać, że nie bawię się tobą. - Przesunął nosem po jego policzku pokrytym lekkim zarostem.
- Seksem?
- Nie tylko. Przyznaję, chcę się z tobą kochać i to kochać w tym domu i w moim łóżku.
- Do tej pory... - Położył Jamesowi ręce na biodrach.
- Dawno temu przysięgałem sobie, że będę się tam kochał z kimś, z kim spędzę życie. - Uwielbiał go przytulać.
- Czyli nie dzieci... - Co on tak urywa zdania?
- Nie. To ja byłem przeszkodą, żebyś tu nocował. Na całe szczęście ze wszystkim w porę się opamiętałem.
Cody wtulił nos w szyję mężczyzny i uśmiechnął się.
- Mogę wziąć prysznic? - Kąpał się jeszcze wczoraj, więc już nie był za świeży, by móc się w pełni kochać, a chciał tego.
- Łazienka w sypialni jest do twojej dyspozycji. Idź, a ja przygotuję coś do picia. - Rozumiał, że Cody wolał być sam, inaczej zaproponowałby mu wspólną kąpiel, jak zawsze.
Został sam, więc poszedł do kuchni i wyjął z lodówki wino, a z szafki dwa kieliszki. Dziś pokaże Cody'emu, że jest tylko dla niego. Nie spieszył się. Sam wziął prysznic na parterze i założył na siebie tylko szlafrok, nie było potrzeby później męczyć się ze spodniami.
Na dworze już ściemniało, kiedy wszedł do sypialni. Pierwsze, co zauważył, to zasłonięte zasłony i zapalone, ale przyciemnione światło. Cody leżał na łóżku w samym ręczniku, a raczej był nim okryty.
- Widzę, że nie tylko ja mam na coś ochotę - zamruczał James, kiedy odstawił wino i zawisł nad mężczyzną.
- Nie potrafię sobie odmówić tak znakomitego deseru jak ty - odparł Cody. Złapał Jamesa za kark i przyciągnął do siebie, wpijając mu się zachłannie w usta. Biorąc prysznic, myślał o tym, co się będzie działo i był już bardzo pobudzony. Chciał się kochać. Rękoma rozwiązał pas od szlafroka i wsunął dłonie pod materiał, nareszcie dotykając skóry kochanka. Tęsknił za nim tak bardzo, że to bolało.
James odsunął się od jego ust po tym intensywnym doznaniu. Całowanie się z tym facetem było uczuciem fantastycznym i nie zamierzał tego zmieniać. Wyprostował się i nalał do kieliszka wina.
- Mam ochotę cię upić.
- Żebym był łatwiejszy? - Uniósł się na przedramionach.
- Żebyś mnie błagał o więcej - szepnął Harner i wlał sobie do ust czerwony napój, po czym natychmiast odstawił kieliszek i pocałował mężczyznę, obejmując go jedną ręką.
Cody uchylił lekko usta, a płyn wlał się po prosto do środka. Tak mógł już zawsze pić. Po przełknięciu już nie pozwolił oderwać się do siebie kochankowi, również go obejmując i naciągając na siebie na tyle, że ich torsy przylgnęły ciasno jeden do drugiego. James całował wspaniale, odbierając mu oddech i dając w zamian masę przyjemności.
Badał językiem najmniejszy zakamarek ust Cody'ego, chcąc się zatracić do samego końca. Walczył z językiem mężczyzny, a zarazem sam do tego go zapraszał, oplatał i ssał, wciągając do swoich ust. To wszystko trwało sekundy, a może i wieki, jednak było bez znaczenia, bo musiał to przerwać. Chciał mu dać więcej. Pokazać, że go kocha i przeprasza. Oderwał się od warg mężczyzny, z lubością oglądając, jak bardzo zostawił je czerwone, nabrzmiałe.
- Jesteś niesamowity, Cody. - Przesunął rękę wzdłuż klatki piersiowej, a kiedy się trochę odsunął, wzdłuż brzucha na jego krocze. - I twardy. - Pomasował jego penisa przez materiał ręcznika. Pamiętał, co czuł, jak dotknął go pierwszy raz. Przez cały kręgosłup przeszedł go dreszcz rozkoszy na to wspomnienie.
Cody stęknął na ten dotyk i poruszył biodrami.
- Twardy dla ciebie.
- I tylko dla mnie - zamruczał James, unosząc się i zaczynając pocałunkami oznaczać skórę kochanka. Kąsał ją delikatnie wzdłuż ramienia, schodząc niżej po to, żeby zabawić się przyciągającymi wzrok sutkami mężczyzny. Były małe, ale otoczone ciemniejszą obwódką. Zakreślił językiem kółeczka, trącając jeden z kamyczków. Słyszał, jak Cody wręcz mruczy z zadowoleniem, pozwalając mu na wszystko, a palce mężczyzny pieszczotliwie głaskały go po karku i głowie. Odrzucił ręcznik na bok i aż westchnął, widząc, że penis młodszego mężczyzny leży na jego brzuchu, a z czubka sączy się przeźroczysta nić. Chciał ją zlizać, ale się powstrzymał. Nie będzie dążył od razu tylko do jednego. Tak było za każdym razem, był tylko seks, a on chciał się kochać. Kochać w takim prawdziwym znaczeniu, włącznie z pieszczotami, pocałunkami i najdrobniejszymi muśnięciami palców, ust, a nie kroczyć tylko do spełnienia. Dlatego teraz zignorował penisa i pieścił ustami brzuch oraz biodro partnera. Dłonie też nie były spokojne, tylko badały, naciskały i masowały każdy kawałek skóry, do jakiej dosięgły.
Cody wzdychał, obserwując poczynania Jamesa. Pragnął go już mieć na sobie, ale to, co teraz mężczyzna robił, wprowadzało jeszcze intensywniejsze doznania. Samo oczekiwanie strasznie go nakręcało, więc nie chciał się spieszyć. Dla niego seks od zawsze nie był najważniejszy, ale kiedy jest z Jamesem i mają być ze sobą tak blisko, że bliżej już nie można, to taka intymność stała się wprost oczekiwana. Patrzył, jak James uklęknął i pozbył się szlafroka. Ciało mężczyzny nie pozbyło się jeszcze letniej opalenizny, a jego penis stał na baczność, w pełni gotowy do igraszek. Cody uwielbiał, jak ten mężczyzna na niego reagował. A jeszcze kilka tygodni temu tak się bronił przed tym. Teraz James otwarcie pokazywał, że jest podniecony i go pragnie. Poczuł się winny, że nie oddaje mu pieszczot i próbował wstać, ale Harner nacisnął dłonią jego klatkę piersiową i kazał leżeć.
- Ja się tobą zajmę, ty tylko bierz - powiedział James, a jego oczy płonęły żywym ogniem pożądania. Odsunął się i uniósł jedną nogę kochanka. Pocałował kostkę mężczyzny i sunął dłońmi wzdłuż łydki, żeby zaraz za nimi wargami zaznaczać palący ślad. Zawędrował pod kolano i dosięgnął językiem cienkiej skóry, nie pozwalając sobie na ominięcie ani tego miejsca, ani żadnego innego. Cody miał wspaniałe nogi, szczupłe, długie i tym bardziej pieścił jedną z nich czule. Całował wewnętrzną stronę uda, kierując się ku strategicznym miejscom, a Cody tylko zaciskał pięści na pościeli.
Serwowane pieszczoty, czasami dawane na raty, kiedy James zwalniał, zamiast dążyć między jego nogi, wyrywały ciche jęki z jego ust. Rozpalał się z każdym muśnięciem warg i coraz bardziej potrzebował więcej. Miał ochotę żądać, żeby James przeszedł do rzeczy, ale gdy zaczynał to robić, znów czuł na sobie parzący język i odpływał w doznania, oblizując wargi.
Rozszerzył nogi kochanka i polizał powoli tak kuszące go jądra, przy okazji delektując się zapachem mężczyzny i jego podniecenia. Za każdym razem potrzebował więcej jego smaku, westchnień. Ignorował swojego penisa i zamierzał to robić najdłużej jak się da, tymczasem zabierając się za pieszczoty członka Cody'ego, a chłopak drgnął biodrami, nareszcie się tego doczekawszy. Oplótł trzon palcami i uniósł go.
- Z twarzą przy nim wyglądasz jak orgazm - sapnął Adison.
- Tak dobrze?
- Nawet lepiej. Ach. - Odrzucił głowę do tyłu, nie będąc już nic w stanie dodać, bo James wziął główkę do ust i zrobił coś, przez co Cody omal nie dostał orgazmu. - Tak mi rób.
I robił. Całował, lizał i jednocześnie mruczał, mając go głęboko w ustach. Po praz pierwszy tak głęboko zdołał go włożyć i był z siebie dumny. Cody dygotał, zaciskając palce na jego włosach, a mięśnie brzucha pracowały pod skórą. Poruszał głową w górę i w dół, a ręką sięgnął do twarzy kochanka. Palcami odnalazł jego usta i wsunął mu je do środka, a Adison zaczął je oblizywać i ssać, oddychając płytko. Wypuścił penisa z ust, nadal go trzymając, takiego mokrego. Postukał końcówką języka w dziurkę na czubku. Wiedział, że Cody szaleje na takie drobne, podchodzące pod wibrację gesty.
Wyjął z jego ust nawilżone śliną palce i sięgnął pomiędzy pośladki. Zamierzał tylko go tam popieścić, nie chcąc robić nic więcej bez żelu i z powrotem pochłonął penisa.
Cody, czując koło swej dziurki ciekawskie i śliskie palce, pragnął nadstawić się, aby jeden z nich wsunął się do wewnątrz, lecz te jak na złość tylko krążyły wokół, naciskając go, drażniąc i mocniej pobudzając. Złapał mężczyznę za ramiona i przyciągnął na siebie.
Harner mu się poddał, z żalem żegnając się z penisem kochanka. Położył się na mężczyźnie, splatając z nim nogi i ucałował w usta.
- Jesteś taki gorący, James. - Czuł jego członek na biodrze i udo pomiędzy swoimi nogami. Musiał się poruszać, ocierać, ponieważ rozpalone ciało tego potrzebowało. - Chcę cię i nie baw się ze mną.
James w tym czasie całował go po szyi, szczęce i uchu. Też już chciał być w nim, a szczególnie poczuł to, kiedy przylgnął do kochanka.
- Odwróć się - szepnął zachrypniętym od podniecenia głosem. Uniósł się na rękach, dając trochę przestrzeni Cody'emu, po czym znów na niego opadł, a penis wcisnął się pomiędzy pośladki chłopaka leżącego na brzuchu, jakby wiedząc, gdzie niedługo się znajdzie. Ruszał biodrami, naśladując ruchy frykcyjne. Nie zaprzestał pieszczenia kochanka, nawet nasilił dotyk i pocałunki na karku oraz plecach, rozpalając go na tyle, że ten zaczął sam się ocierać o członek, prosząc o więcej.
Sięgnął po żel pod poduszkę - rano wszystko przygotował - i wylał go sobie na palce. Wycofał się trochę, by mógł przygotować na siebie Cody'ego.
Zagryzł wargę, kiedy James zaczął zajmować się nim tak, jak tego pragnął, a gdy poczuł w sobie pierwszy palec, z jego ust uciekło głośne:
- Tak. - Nie przejmował się, że ktoś może ich usłyszeć. Byli sami i mógł w końcu poddać się w pełni. Kochał być na dole i nigdy nie ciągnęło go do tego, aby kogoś posiąść. Owszem, nie raz bywał na górze, ale chyba w końcu trafił na faceta, który go do tego nie zmusza. Oddanie kontroli w łóżku było jego pragnieniem, a James lubił go zdominować. Może kiedyś, czasem zamienią się rolami, o ile James pozwoli, ale w najbliższym czasie chciał tylko tego, co ma teraz, to była jego naturalna potrzeba.
Obserwował jego dziurkę, jak rozszerza się pod penetracją trzech palców. Te wsuwały się bez problemu, a Cody podparty na kolanach i rękach nabijał się na nie coraz szybciej. Wysunął palce, chcąc zastąpić je własnym członkiem, który już go bolał, a szczególnie napięte jądra. Rozszerzył sobie krąg mięśni kciukami i mokrym od lubrykantu penisem naparł na dziurkę. Ten wsunął się bez najmniejszych problemów, a rozluźniony i chętny Cody przyjął go w siebie całego. Gdy James był już w nim, ułożył ręce po bokach ciała chłopaka, przylegając torsem do jego pleców. Chciał być blisko. Poruszył się, nabijając bardziej Cody'ego na siebie.
- Mmmnnn, James - zajęczał. - Kocham cię.
Wkrótce odnaleźli wspólny, spokojny rytm i kochali się powoli, z czułością, nie tylko zaspokajając swoje samcze potrzeby. Pokój pachniał zapachem seksu, gdy dwa ciała oddawały się ekstazie. Odgłosy westchnień roznosiły się wszędzie, odbijając się od ścian. Obaj byli bliscy spełnienia, a o tym świadczyło napięcie mięśni i przyspieszające oddechy.
- Dochodzę - powiedział Cody, masturbując się, a wtedy James uniósł go do góry tak, że obaj klęczeli, a chłopak mógł się bardziej nie niego nabić. Odtrącił rękę chłopaka, złapał członek sączący swoje soki i poruszał ręką w rytm swoich pchnięć. Drugą rękę oplótł wokół pasa mężczyzny, prowadząc go drogą ku orgazmowi.
Cody zarzucił głowę na ramię Jamesa i krzyknął. Napięcie kumulujące się coraz mocniej w lędźwiach doszło do ostatecznego poziomu i z jego penisa wytrysnął biały strumień spermy, a całe ciało ogarnął niewyobrażalny orgazm. Jeden z najsilniejszych, jakie miał.
- Oooch, Cody. - James dołączył do partnera, nie przestając go jednocześnie pieścić i pieprzyć. Podrzucał biodrami, dopóki ostatnia kropelka nasienia nie znalazła się wewnątrz kochanka. Wtedy odwrócił jego głowę do siebie i pocałował namiętnie w usta, oddając tym samym całego siebie. - Też cię kocham, zawsze o tym pamiętaj.
Zaspokojony Cody uśmiechnął się szczęśliwy na te słowa, marząc już tylko o jednym, śnie. Ale wątpił, żeby James pozwoli mu dziś spać.
Nie mylił się, nie pozwolił, bo ledwie co skończyli się kochać, nadeszły nowe pieszczoty i nie tylko, a zapomniane wino stało samotne na szafce, będąc świadkiem ich uniesień.