***
Obudził się, słysząc krzątaninę w pokoju. Zza wpół przymkniętych powiek widział, jak kuzyn zbiera rozrzucone fotografie z autografami. Zaraz przypomniał sobie wczorajszy wieczór, a właściwie noc. Jak on spojrzy w oczy Tomijiemu? Podniecił się tamtym pocałunkiem. Na szczęście chłopak tego nie wyczuł, bo mógłby wtedy spalić się ze wstydu. Do tego najprawdopodobniej był gejem. A może tak zareagował, bo to był jego pierwszy pocałunek?
-Nie chciałem cię obudzić – Haruki wpatrywał się w niego.
-Nic się nie stało – ułożył się na boku i podparł głowę na łokciu. – Która godzina?
-Dziewiąta. Zaraz będzie śniadanie.
-Pewnie tylko ja tak długo śpię?
-Nie. Na przykład Seiki chrapie w salonie na podłodze, bo Noriko i Hanae zajęły jego pokój, kiedy wspaniałomyślnie po pijanemu oddał im go na noc. Trzymaj – podał mu zebrane fotografie. – Musiałeś je wczoraj upuścić.
Wziął je i od razu jego wzrok przyciągnął portret uśmiechniętego wokalisty i te jego zielone włosy. Odchrząknął, czując, że zaczyna się czerwienić. Zerwał się z posłania i zniknął w łazience.
-Wszystko w porządku? - kuzyn zapukał do drzwi.
-Tak, musiałem na siku.
-Jak się ubierzesz, to zejdź na dół.
Nic nie odpowiedział, tylko walnął głową w ścianę. Musi się wziąć w garść. Odłożył zdjęcia na półkę przy lustrze, zdjął z siebie wczorajsze ciuchy i wszedł pod prysznic.
***
Z trudem podniósł się z podłogi. Wszystko go bolało. Nawet miejsca, o których przeważnie nie myślał lub nie wiedział, że istnieją. W głowie orkiestra wojskowa urządziła sobie paradę, gardło paliło z pragnienia, o oddechu nie wspominając. W każdym razie mógłby zabić nim każdego. Zarejestrował, że w nocy ktoś musiał przykryć go kocem. Tylko czemu nikt nie postarał się, by zasnął na kanapie? Poczłapał w stronę kuchni, w której hałas przebywających w niej osób okazał się jedną z największych tortur. Od razu porwał z czyjejś ręki szklankę zimnego soku, wlewając go sobie do wysuszonego gardła. Ulga, którą poczuł, okazała się nad wyraz zbawienna. Rozejrzał się wokół siebie. Na sam widok jedzenia zrobiło mu się niedobrze. Jeszcze gorzej się poczuł, gdy natrafił na wściekłego lidera.
-Uch, niedobrze.
***
Gdy poczuł zapach strawionego alkoholu, do tego ktoś wyciągnął mu z ręki jego ulubiony sok, wiedział, kim była ta osoba. Chłopak wyglądał, jak zombie i nie lepiej pachniał.
-Wypiło się za dużo, co? - warknął.
-Impreza... była.
-Jakoś nikt się nie schlał w trupa, poza tobą, mój drogi Seiki – ostatnie słowa wymówił z niezwykłą słodyczą. Słodyczą, która sprawiała, że krew z żyłach potrafiłaby zamarznąć, gdyby była taka możliwość. – Do łazienki marsz – złapał chłopaka za ramię i pociągnął do tej, która mieściła się na parterze. Nie denerwowało go, że ktoś pije, tylko to, ile i jak często to robi, niszcząc swoje zdrowie. A chłopakowi ostatnio coraz częściej zdarzało się sięgać po mocniejsze trunki, a to nie wróżyło dobrze.
W łazience o czekoladowych ścianach i białych kafelkach odkręcił zimną wodę pod prysznicem i prawie wrzucił tam perkusistę, który był w pełni ubrany.
Seiki zadrżał, czując chłód wody.
-Jest zimna.
-Żałuję, że nie lodowata!
-Dlaczego mi to robisz? - chciał wyjść, ale lider mu na to nie pozwolił.
-Chcę Seikiego, a nie jego marną podróbę, którą możesz się stać!
-O co ci chodzi?! - powoli dochodził do siebie. Było mu tak zimno.
Keizo zakręcił wodę i wszedł do kabiny. Złapał go za twarz obiema dłońmi, nie pozwalając mu odwrócić głowy.
-Nie chcę, byś stał się taki, jak twoi rodzice. Rozumiesz? Nie żałuję ci alkoholu, ale ty ostatnio zbyt często po niego sięgasz. Gdzie podziały się butelki wina, które dostaliśmy od szefa wytwórni? Nikt nie pił poza tobą. Lampka do obiadu, dwie do kolacji i na rozbudzenie rano. Sądzisz, że tego nie widzę? Nie zamieniaj się w swoich rodziców. Nie chcę cię stracić. Chłopaki też tego nie chcą i na szczęście jeszcze nie widzą tego, co ja. Jak poczułby się twój brat, wiedząc, że szczególnie lubisz alkohol?
-Co mam zrobić, jak mnie do tego ciągnie? Lepiej się bawię.
-Możesz i bez tego. Przecież to nie alkohol sprawia, że jesteś wesołym chłopakiem. Pomyśl. Rozumiesz, do czego to prowadzi? Przypomnij sobie lata w domu, kiedy zamiast obiadu na stole stały butelki wódki. Przypomnij sobie mamę i tatę, który cię bił, jak zabrakło alkoholu w domu. Chcesz się stać taki sam?
-To co mam zrobić? - zapytał płaczliwie.
-Umiar, a najlepiej abstynencja. Bawić się możesz i bez tego. Nie wszyscy mogą pić.
Seiki dygotał z zimna, ale intensywnie myślał. Nie chciał zostać alkoholikiem. Nie marzył o domu, w którym to on by był przyczyną jego rozpadu. Wiedział, że alkohol za bardzo mu smakuje i że musiał go unikać, nie tłumacząc się, że jedno piwo to nic złego. Dla niego to jedno piwo stawało się kolejnym krokiem ku przepaści. Nie pił często tak, żeby się upijać, ale codziennie potrzebował czegoś mocniejszego, tak jak matka i ojciec, zanim się stoczyli. Najpierw był to mały kieliszek wódki, potem szklanka... Smakował mu alkohol i dotarło do niego, że jak się nie postara, to w przyszłości może dołączyć do swoich starych, którzy teraz pewnie chleją z jakimiś menelami, nie interesując się dziećmi.
-Pozostał mi soczek?
-Bez dodatków. Pomogę ci. Twój brat także. Musisz z nim porozmawiać – przytulił chłopaka na chwilę, po czym szybko się odsunął. – Weź prysznic. Przyniosę ci jakieś rzeczy.
-Keizo.
-Hm?
-Dzięki – uśmiechnął się niewyraźnie. Głowa nadal mu pulsowała tępym bólem. Pomasował sobie skronie. – I jakieś tabletki, co? - zrobił minę niewiniątka.
-Twoja minka na mnie nie działa. Przyniosę ci coś na kaca.
***
Kończył swoje śniadanie, gdy jego kuzyn w końcu raczył się pojawić. Zmarszczył brwi widząc, jak ten smętnie przy nim siada. Wstał i zrobił mu herbaty, którą postawił przed nim w kubku o seledynowym kolorze.
-Jedz.
-Aki, jak się u nas spało? - zapytał Seiji, trzymając w ręku tekst z nutami.
-Zasnąłem natychmiast, jak się położyłem – nałożył sobie dwie kanapki na talerzyk.
-Mam nadzieję, że posmakują ci moje kanapki – Mineko siedziała na kolanach basisty.
-Na pewno – odpowiedział. Dziewczyna była więcej niż ładna. Duże oczy, piersi, zgrabne nogi, do tego ładnie pachniała. A on dopiero dziś zwrócił na nią uwagę i to tylko dzięki temu, że się do niego odezwała. Naprawdę z nim jest coś nie tak. Niestety wiedział, co to takiego. Zasłonił twarz za kubkiem, udając, że ma zamiar się napić.
Haruki przyglądał mu się i nijak nie mógł zrozumieć zachowania nastolatka. Wieczna gaduła, dusza towarzystwa, a teraz siedział cicho, jak mysz pod miotłą. Z drugiej strony, może nawet i Aki czuł się onieśmielony w towarzystwie zespołu?
-Hejka, ludziska – Noriko weszła do kuchni w samym szlafroku. – Macie coś do żarcia?
-Dlaczego ty zawsze jesteś głodna? - spytała jej siostra. Dziewczyna pochłaniała wszystko, na co natrafiła i nadawało się do jedzenia, a kilogramów jej nie przybywało. Ona sama musiała być ciągle na diecie.
-Rosnę, mam dopiero dziewiętnaście lat– przeciągnęła się i ziewnęła. – Hanae, następnym razem nie śpię z tobą. Chrapiesz i kopiesz.
Długowłosa popatrzyła na nią.
-Będę miała więcej miejsca. Pamiętaj, że jesteśmy tu do jutra. Łóżko więc jest moje. Pozostała ci kanapa.
-Phi – wzruszyła ramionami i zabrała się za śniadanie. – Aki, prawda? - zwróciła się do piwnookiego.
-Aha.
-Fajny z ciebie chłopak.
-D..dzięki – podrapał się po karku.
-Nie myśl, że cię podrywam. Tak mówię.
-Ok. Ty też jesteś spoko – rozluźnił się.
-Widzisz, siora, jestem spoko.
-Jesteś. Kochanie, pójdziemy na spacer? - zwróciła się do Isao.
-Tak, kochanie – odpowiedział.
-Rzygać mi się chce – Noriko odłożyła kanapkę. – Idźcie stąd, bo przesadna słodycz grozi mi cukrzycą. Nie zrozumcie mnie źle, lubię słodkości, ale bez przesady. Idzie ktoś na basen?
***
Keizo zapukał do pokoju Tomijiego. Chłopak właśnie wyszedł spod prysznica. Z jego włosów kapała jeszcze woda, gdy otworzył mu drzwi w samym szlafroku.
-Co tam?
-Jestem czegoś ciekaw, ale wczoraj poszedłeś spać, zanim z tobą porozmawiałem.
-Była pierwsza w nocy. Wolne dni, no w miarę wolne, pozwalają mi nie zarywać nocy.
Ueda rozsiadł się wygodnie w fotelu z podejrzanym uśmieszkiem na ustach.
-Jak ci się podobał ten pocałunek?
-Z Noriko czy z Akim?
-O dziewczynę bym nie pytał.
-Był słodki – wytarł włosy ręcznikiem. – Do czego zmierzasz?
-Tak sobie pytam – wziął ze stolika czystą kartkę i zaczął składać z niej serce.
Po jego zachowaniu Ikeda zrozumiał, co miał na myśli przyjaciel.
-To chłopak! O czym ty myślisz? Nie jestem gejem.
-Milutki i ładniutki z niego chłopak. Może za młody...
-To go sobie weź! On przecież też nie jest homo. Zainteresuj się Harukim.
-Robię to i coraz bardziej się przekonuję, że jest gejem. Wczoraj, jak całowałeś młodego, to Nowy się rumienił. I tutaj wpadł, ale nadal nie mam pewności. To jest frustrujące – wstał i podał zielonowłosemu serce z papieru.
-To go o to zapytaj.
-Żartujesz? Przecież mi nie powie. Tak, jak i ja... O cholera, miałem Seiki'emu zanieść ubranie, bo zmoczyłem je pod prysznicem.
-Coś ty robił z nim pod prysznicem?
-Nie to, co myślisz – puścił mu oczko i wyszedł.
Tomi popatrzył na origami trzymane w dłoni i mimowolnie się uśmiechnął. Jego przyjaciel od dawna ich nie robił.
-Co takiego się zmieniło, że nagle to stworzyłeś?
Położył origami na półce tuż przy biurku, wcześniej biorąc z niej plik zeszytów. Nie był głodny, a lekarstwa już wziął, więc mógł trochę w spokoju popracować nad projektem okładki nowej płyty. Nie przejmując się ubieraniem, wziął ołówek i usiadł na sofie.
***
Aki leżał na leżaku, delektując się słońcem i patrząc, jak niektórzy pływają lub grają w tenisa. Jego kuzyn wybrał się na spacer, więc był sam. Już dawno pozbył się koszulki, pozwalając promieniom słonecznym opalić jego skórę. Przyjrzał się uważniej zarówno dziewczynom, jak i chłopakom. Wbrew sobie na płcie męskiej zawieszał wzrok dłużej, dokładnie oglądając ich półnagie ciała. Zrozumiał, że robił to już wcześniej, w szkole, patrząc w szatni na kolegów, jakby bez udziału świadomości. Przetarł twarz dłonią w rozdrażnieniu. Dlaczego on? Czym sobie na to zasłużył?
-Przyjemny dzień, prawda?
Podskoczył, usłyszawszy ten głos. Spotykali się pierwszy raz tego dnia. Chłopak stanął obok niego i zdjął koszulkę. Jasna skóra odbiła światło słoneczne. Zielonowłosy miał bardzo szczupłe, ale nie chude ciało. Krótkie szorty podkreślały długie nogi i wąskie biodra. Płaski, ale nie umięśniony brzuch szczególnie przyciągnął wzrok nastolatka.
-Taak – odpowiedział słabo. Odwrócił głowę udając, że coś go zaciekawiło. Musi się uspokoić, bo zaraz zrobi z siebie pośmiewisko. Zaczął rozmyślać o najbardziej obślizgłych rzeczach, a w szczególności o pani od japońskiego, której zawsze tłuste włosy mogły odebrać ochotę na wszystko. W końcu ponownie zerknął na starszego chłopaka.
Tomi położył się obok na leżaku, nie będąc świadomym skrępowania piwnookiego. Popracował z godzinę nad projektem, dopóki nie poczuł się osłabiony. Jednak nie chcąc przebywać samemu w pokoju, przyszedł tutaj.
-Nie idziesz z nimi pograć albo popływać? - spytał Akiego.
-Nie lubię pływać, a w tenisa nie umiem grać. Ogólnie to wolę piłkę nożną.
-Naprawdę? Ja też. Natomiast chłopaki nie i przeszkadzają mi nawet, kiedy chcę obejrzeć mecz w telewizji. A mogę tylko w takie wolne dni.
-To ja gram z kumplami w drużynie piłkarskiej. Wiesz, takiej amatorskiej, można powiedzieć osiedlowej i często rozgrywamy mecze z inną grupą na boisku tuż obok mojego domu.
-Mogę kiedyś wpaść do was na taki mecz? - zapytał znienacka i popatrzył na niego.
-A nie boisz się, że tłumy cię rozpoznają? Tłumy w cudzysłowu, bo zazwyczaj na widowni jest, o ile można nazwać tak parę ławek, kilka dziewczyn moich kumpli i młodsze rodzeństwo.
-Spoko. Nie jestem taki przeczulony, jak Keizo. Nic się nie stanie, jak ktoś z tego tłumu zrobi mi zdjęcie czy też poprosi o autograf – wyszczerzył się.
-To fajnie – jakieś nieznane ciepło otuliło jego serce. Jego idol przyjdzie na mecz i ponownie się spotkają. – Masz dziewczynę? - dopiero, gdy zadał pytanie zrozumiał, jakie jest idiotyczne. Po co pyta chłopaka o takie rzeczy? Na co mu ta wiedza?
-Nie, nie mam. A ty?
-Też nie. Jeszcze z nikim się nie spotykałem.
Wtedy do Ikedy dotarło, że ich pocałunek był dla chłopaka pierwszym w życiu. Tak nie powinno być. On zawsze uważał, że wszystko, co pierwsze, powinno odbywać się z tą najważniejszą osobą. Owszem, wczoraj chłopak zgodził się na to i sam oddał pocałunek, ale to nie powinno było odbyć się w taki sposób i nie z nim, tylko z jakąś miłą dziewczyną. Miał uczucie, że musi go za to przeprosić.
-Słuchaj, Aki – usiadł i zakręciło mu się w głowie. Zamknął oczy.
-Nic ci nie jest? – Aki również usiadł, zauważając stan wokalisty.
-Spokojnie – podniósł dłoń do góry. – To tylko uboczne działanie pewnego bardzo silnego leku. Leczy struny głosowe, ale ma wadę. Ingeruje w cały organizm, który wariuje. Lekarz zmieni mi go na słabszy za jakieś dwa tygodnie. Teraz jedyna rada, to odpoczynek. Widocznie nie na słońcu, bo kręci mi się w głowie. Pomożesz mi dojść do mojego pokoju? Nie chcę ich martwić. Wkrótce czekają ich ciężkie próby, płyta, koncert. Niech się teraz bawią.
-Dobrze – wstał.
Tomi położył mu rękę na ramieniu, a nastolatek objął go w pasie. Dotyk nagiej, ciepłej skóry wokalisty był oszałamiającym wrażeniem. Weszli do domu.
***
Haruki wolno spacerował po zagajniku z wiśniami. Zapach ich kwiatów potrafiłby upoić każdego człowieka. W jego uszach rozlegał się odgłos wydawany przez pszczoły w trakcie pracy zbierania nektaru. Pośrodku zagajnika stała niewielka fontanna z rzeźbą anioła. Z ust postaci tryskała woda. Zamoczył palce w wodzie, była lodowata. Obok stała drewniana, zielona ławka. Grube, rozłożyste gałęzie wiśni rzucały wokół gęsty cień, dając ochłodę przed upalnym dniem i skrywając jednocześnie każdą przebywającą tu osobę przed wścibskimi oczami. Cisza, spokój przerywany przez ptasi koncert oczyszczał umysł chłopaka, który potrzebował chwili dla siebie w samotności i tu odnalazł miły zakątek. Nie nacieszył się nim długo, gdyż nieproszona osoba miała czelność zakłócić jego spotkanie z naturą.
-Nie wiedziałem, że z ciebie taki miłośnik przyrody – Keizo posłał chłopakowi zadziorny uśmieszek.
-Czy to coś złego lubić naturę? - odpowiedział pytaniem.
-Lub sobie, co chcesz – oparł się bokiem o drzewo, krzyżując ręce na piersi. – Naprawdę mam lodowate oczy? – Och, musiał go trochę pomęczyć. Co miał poradzić na to, że ten chłopak tak na niego działał?
Wtedy Haruki przypomniał sobie list i to, co w nim powypisywał. Przełknął ślinę.
-Zapomnij o tym – odpędził machnięciem dłoni natrętną pszczołę.
-Dlaczego rumieniłeś się na wczorajszy pocałunek miedzy chłopakami? - zapytał prosto z mostu. Takie szukanie między wierszami nie zawsze przynosiło odpowiedzi.
Nie wierzył w to, co usłyszał. Czyżby lider sądził, że pozna odpowiedź na to pytanie? I skąd wiedział? Przeszedł kilka kroków i usiadł. Robił wszystko, aby nie napotkać tego pytającego wzroku, tak czekającego na odpowiedź.
-Nie rumieniłem się z ich powodu. Było gorąco.
-Dziwne, bo klimatyzacja działała – usiadł bardzo blisko niego. Niewiele brakowało, aby dotknęli się udami.
-Pójdę już – chciał wstać, ale gorąca dłoń na nagim kolanie, gdyż miał krótkie spodnie, skutecznie powstrzymała go przed ucieczką.
-Siedź.
-Mógłbyś...
-Co? - udawał, że nie wie, o co chodzi Nowemu.
-Zabrać dłoń? – odchrząknął, zażenowany sytuacją.
Z oporem, ale mając w głowie inny pomysł, zabrał dłoń z jego kolana. Haruki odetchnął, ale nie na długo, gdyż Keizo pochylił się do jego ucha i szepnął, owiewając je gorącym powietrzem, od którego zielonooki dostał gęsiej skórki:
-O czternastej próba. Oczekuję, że dasz z siebie wszystko. Zimno ci? – zapytał, widząc, jak drobne włoski na rękach chłopaka podniosły się. Postanowił go więcej nie męczyć. Już i tak poznał odpowiedź na dręczące go pytanie. Tylko na co mu była ta wiedza? Wstał i odszedł w stronę basenu.
Dopiero, gdy został sam, mógł odetchnąć. Bliskość tego chłopaka podziałała na niego. I to tego chłopaka o pięknych szarych oczach, który ostatnio ciągle za nim łaził. W końcu obiecał go obserwować i pewnie to robi. Tylko po co to robi w taki sposób, że widzi rzeczy, które Haruki chce ukryć?
***
Położył się na łóżku z wyraźną ulgą.
-Chcę znów śpiewać. Tęsknię za tym, jak cholera – nie wiedział, czemu zwierzał się temu chłopaczkowi. Chyba go polubił. – Tylko czasami nie wiem, czy leczenie coś da.
-Będziesz śpiewał. Musisz w to wierzyć – stał przy łóżku, zupełnie nie mając ochoty wychodzić. Opuścił wzrok. Jego idol, od wczoraj senne marzenie, leżał przy nim na pościeli. Nigdy nic go nie zawstydzało, ale ta sytuacja tak.
-Oby. I tak zespół ma przeze mnie kłopoty. Wydawnictwo naciska, żądając postępów w nagraniu nowego krążka. Do tego koncert, dla nas bardzo ważny, gdyż w naszym mieście... Usiądź.
-Będę musiał iść. Wasz kierowca ma mnie odwieźć. Wiesz, przed trzynastą mam być w domu.
-Daj mi swój numer telefonu – powiedział sennie wokalista. – Na biurku jest moja komórka.
-Naprawdę chcesz mój numer? – w jego brzuchu wielkie stado motyli zrobiło sobie przyjęcie.
-Przecież musimy się jakoś umówić na ten mecz. Pokibicuję ci.
-Aaaa, racja – podbiegł do biurka ustawionego przy oknie, a naprzeciw łóżka.
-Wpisz swój numer, a potem zadzwoń na swój telefon, to ci się wyświetli... - ziewnął – ...mój – zapadł w sen.
Aki odłożył komórkę na miejsce i podszedł do łóżka. Zagryzł wargę. Śpiący Tomiji przedstawiał słodki widok. Wziąwszy leżący w nogach chłopaka koc, przykrył go nim. Nie chciał, by zmarzł. Gdy się nad nim nachylał, nie myśląc o tym, co robi, odsunął kosmyk włosów z twarzy wokalisty, który dostawał mu się do ust. Tych ust, które wzbudziły w nim coś ukrytego bardzo głęboko. Ponownie miał ochotę je pocałować. I to właśnie te usta, nie obchodziły go inne. Przeraziła go ta myśl. Skarcił się za nią. Gdyby Tomi wiedział, że chłopak jest gejem, na pewno by go odrzucił. W oczach stanęły mu łzy, a świat zamglił się. Szybko opuścił pokój i oparł się plecami o ścianę w korytarzu. Na szczęście nikogo tam nie było. Musiał ochłonąć. Dobrze, że za godzinę wraca do domu. Jakoś przetrwa kolejną imprezę, a potem w spokoju przemyśli sobie wszystko, bo na razie był przerażony swoimi myślami dotyczącymi śpiącego w sypialni chłopaka. Nie miał nikogo, z kim mógłby porozmawiać. Nie zna żadnego geja. Nic na ten temat nie wie. Bał się przyszłości. Bał się samotności i odrzucenia przez kolegów, przyjaciółkę, a przede wszystkim rodzinę. Nie chciał zostać sam. Następne dni nie rysowały się przed nim optymistycznie.