Gówniarz 2 20
Dodane przez Aquarius dnia Stycznia 25 2014 10:39:28


Następnego dnia Junior jak co dzień spotkał się z Cameronem i bawili się jak zawsze, jednak tym razem Junior, jak tylko mógł, markował picie, żeby być w miarę trzeźwym kiedy przyjdzie czas na akcję. Zmieniali lokal za lokalem. Za każdym razem Junior uważnie rozglądał się, ale nigdzie nie widział Michała. I chociaż wiedział, że skoro Michał obiecał być, to będzie, jednak niepokoił się jego brakiem w polu widzenia.
Znaleźli się w kolejnym lokalu. Junior już zaczynał odczuwać skutki wypitego alkoholu, jednak udawał o wiele bardziej wstawionego. Jednocześnie uważnie nasłuchiwał prowadzonych rozmów i obserwował zachowanie pijących razem z nim. W pewnym momencie zauważył, że towarzystwo się wykruszyło i został tylko on, Cameron i niejaki Jack. W tym momencie Juniorowi po plecach przeleciały ciarki, a wypity alkohol nagle przestał mącić umysł. Czuł jak adrenalina mu się podnosi. Już nie mógł się doczekać kiedy Cameron uderzy. Chcąc przyspieszyć akcję udawał, że pije jeszcze więcej, drink za drinkiem. Nie było to trudne. Miejsce w którym siedzieli było zaciemnione na tyle, że mógł spokojnie wylewać alkohol na podłogę. I tak szybko wsiąkał w wykładzinę, którą wyłożona była ta część lokalu. W pewnym momencie złapał Camerona za rękę i śmiejąc się głupkowato pociągnął go na parkiet. Ludzi było tyle, że musiał się do niego przytulić. Więc się przytulił, bardziej niż powinien. Robił to z pełną premedytacją, by tamten się napalił. Na efekt nie musiał długo czekać, już po kilku minutach poczuł wybrzuszenie w okolicach krocza tamtego i jego ręce władczo zaciskające się na pośladkach. Zaczął go kusić jeszcze bardziej, muskając jego usta swoimi, gorącym oddechem i dotykiem. I widział coraz bardziej rozogniony wzrok Camerona. Jednak nie miał zamiaru pozwolić mu na nic więcej. Nagle bez słowa zszedł z parkietu i wrócił do stolika przy którym wciąż siedział Jack i sącząc drinka zblazowanym wzrokiem wodził po tańczących. Zaraz potem dołączył do nich Cameron z wyraźnie zawiedzioną miną. Junior wziął swój kieliszek i już podnosił go do ust, gdy nagle poczuł jak komórka wibruje mu w kieszeni.
- Chyba muszę do kibelka – mruknął bełkotliwie. – Przypilnujesz mi? – Postawił kieliszek przez Cameronem. – Nie pozwól by ten drań – wskazał ręką na Jacka - mi wypił, ok? Bo on tak patrzy na mój kieliszek jakby chciał ni go zabrać, widzisz? Ale ja mu go nie mogę oddać, bo on jest mój, prawda? Więc musisz mi go popilnować. Popilnujesz? No powiedz, że popilnujesz – marudził. – Ja szybko wrócę, tylko kartofelki odcedzę. Tak się chyba mówi, nie?
- Oczywiście, popilnuje. Możesz iść spokojnie. – Cameron poklepał go uspokajająco po plecach. – Tylko wracaj szybko, bo sam ci go wypiję.
- O nie! Nie możesz!
- Więc idź i szybko wracaj.
- To ide – wybełkotał Junior i podniósł się od stolika, a żeby utwierdzić Camerona i Jacka w przekonaniu, że jest totalnie narąbany, wywalił się artystycznie i podniósł strasznie powoli, po czym poszedł zataczając się, w stronę klubowej toalety.
Jak tylko znalazł się w kabinie, wyciągnął komórkę z kieszeni. Wszystkim znajomym powiedział, że przez jakiś czas będzie nieosiągalny, więc ten telefon mógł być tylko od Michała, albo znowu jakaś pieprzona reklamówka loterii albo coś w tym stylu.
To nie było połączenie, tylko SMS. Od Michała. cztery krótkie słowa, które zelektryzowały go i postawiły włoski na karku. „Nie pij tego drinka”. Wybrał numer Michała.
- Mam nadzieję, że nie wypiłeś?- usłyszał zamiast powitania.
- Na szczęście nie zdążyłem. Ale skąd wiedziałeś, że właśnie mam go wypić? – zapytał zdumiony. Usłyszał śmiech.
- A jak myślisz? Mam na ciebie oko.
- Jakim cudem?! Nigdzie cię nie widziałem, ani razu.
- I o to właśnie chodzi. Nie chcę, żeby się czegoś domyślili.
- Ok., więc co teraz? Skoro nie każesz mi pić tego drinka, zakładam, ze właśnie coś mi do niego wrzucili?
- Dokładnie. Musisz jakoś zamarkować jego picie i udawać, że zupełnie nie kontaktujesz. Mam nadzieję że dasz radę?
- Spoko. Zobaczysz popis sztuki aktorskiej. Szkoda, że Oskara za to nie dostanę.
Michał roześmiał się, ale szybko umilkł.
- Teraz zaczyna się na poważnie. Możesz się jeszcze wycofać.
- Stary, ty chyba ochujałeś. Mam przepuścić tak dobrą okazję do sprania komuś mordy? W życiu!
- Cieszę się, że tak do tego podchodzisz. Myślałem, że przypomnisz, że robisz to tylko dlatego by spłacić dług.
- To na drugim miejscu – Junior wyszczerzył się. – Dobra, muszę wracać, bo zaczną coś podejrzewać. Gdzie będziesz?
- Dam ci znać. – I zanim Junior zdążył coś odpowiedzieć, Michał rozłączył się.
Junior wrócił do stolika. Udając jeszcze bardziej pijanego ciężko usiadł na swoim miejscu i złapał kieliszek obiema rękami, całkowicie zasłaniając jego zawartość. Jednak zanim go opróżnił, pochylił się do Camerona, prawie się na nim kładąc.
- Wieeeesz – powiedział mu do ucha, ale tak żeby Jack też słyszał – podobasz mi się.
- Ty mnie też – odparł Cameron i próbował pocałować Juniora, lecz ten ze śmiechem uciekł mu i podniósł do ust kieliszek, omal się nie przewracając do tyłu. Na szczęście Jack w ostatnie chwili go przytrzymał. Żaden z jego towarzyszy nie zauważył, że gdy tak się kleił do Camerona, zręcznie opróżnił kieliszek i teraz udając, że jest tak pijany, że musi go trzymać dwiema rękami, markował picie.
- Co ty na to żebyśmy zmienili lokal? – zapytał Cameron. – Nudno się tu zrobiło.
Junior pokiwał głową. Podnieśli się i wyszli z lokalu. A ponieważ Junior co chwila przewracał się, Cameron i Jack wzięli go pod ramiona.
Szli jakiś czas, zakręcając w coraz to ciemniejsze ulice. Junior udawał coraz mniej przytomnego, tak, ze w pewnym momencie musieli go wręcz ciągnąć. Nagle do jego uszu dobiegł cichy gwizd. Nie byłoby w nim nic dziwnego gdyby nie fakt, że był to fragment „Dla Elizy”. Wiedział, że to Michał daje mu znać. Błyskawicznie się wyprostował i zanim jego towarzysze zdążyli zareagować znokautował ich. W tym momencie w jego polu widzenia pokazał się Michał. Mężczyzna popatrzył na nieprzytomnych takim wzrokiem, że aż Juniorowi przeleciały ciarki po plecach.
- Wiesz – mruknął – czasami to ty mnie przerażasz.
- To był komplement czy przytyk?
- Hmmm – Junior zamyślił się. – Chyba jedno i drugie. To co robimy z nimi?
- Trzeba ich zaciągnąć gdzieś, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Ale najpierw załóż to – Wyciągnął z kieszeni kominiarkę i podał chłopakowi. Sam też taką założył. A potem z przewieszonego przez ramię worka wyciągnął kij baseballowy. Potem złapał jednego z leżących za nogi i nie bawiąc się w subtelności pociągnął dalej, w bardziej odległe, chociaż oświetlone miejsce. Junior bez słowa zrobił to samo.
Michał zaczął uderzać Camerona po twarzy aż w końcu ten się ocknął. Kiedy blondyn zobaczył zamaskowanego napastnika chciał się podnieść i uciec, lecz szybka pieść Michał uniemożliwiła mu to.
- Nie ma sensu uciekać – powiedział Michał po angielsku z wyraźnie rosyjskim akcentem.
- Czego ode mnie chcesz? – zapytał histerycznie Cameron, probując się wycofać, lecz uniemożliwiała mu to znajdująca się za nim ściana – Nic ci nie zrobiłem.
- Zrobiłeś, tawariszcz, zrobiłeś. Skrzywdziłeś jednego z naszych, a my dbamy o swoich.
- Jacy my?! – w głosie Camerona słychać było coraz większą panikę.
- Nu, patrzaj, Wania – Michał odwrócił się do stojącego w pobliżu zamaskowanego Juniora. – Jaki on niedomyślny. Może mu wytłumaczysz kim jesteśmy i że nie warto zadzierać z rosyjską mafią?
- Z wielką przyjemnością – Junior wyszczerzył się, chociaż prze kominiarkę nie było tego widać i wyciągnął z kieszeni kastet.
Michał odszedł kilka kroków do tyłu, jednocześnie szepcząc Juniorowi na ucho:
- Wyciągnij z nich, który jest odpowiedzialny za Igora. – Chłopak w milczeniu skinął głową.
Michał odszedł trochę dalej i stanął tak by móc obserwować pobliskie uliczki i w razie nadciągającego zagrożenia w postaci wścibskich przechodniów móc ostrzec odpowiednio wcześnie Juniora.
Chwilę potem do jego uszu doleciał krzyk pełen bólu, który to przybierał na sile to znów się urywał, by chwilę potem rozbrzmieć na nowo z jeszcze większą siłą. Chwilę potem dołączył do niego drugi głos, również wypełniony bólem. Po jakimś czasie wszystko ucichło, a przed Michałem stanął Junior wycierając kastet w koszulkę.
- Jestem zawiedziony – mruknął ściągając kominiarkę. – Myślałem, że będę mógł pobawić się troszkę dłużej. Przedszkolaki w nasze dzielnicy są twardsze od tych śmieci.
- Powiedzieli coś?
- O tak, śpiewali jak Poznańskie Słowiki. To ten blondyn, Cameron, zgwałcił Igora.
- Dzięki Junior – Michał poklepał chłopaka po ramieniu. – Teraz ja się nim zajmę, a ty pilnuj, by nikt mi nie przeszkodził.
Junior tylko skinął głową.
Michał stanął przed próbującym się podnieść Cameronem. Zarówno on, jak i jego kumpel wyglądali żałośnie w tych podartych ubraniach brudnych od krwi wciąż wypływającej z ran na twarzy i rękach. Bez żadnego ostrzeżenia Michał wyprowadził cios usypiając Jack’a. Potem kucnął przed Cameronem i otwierając powoli wyciągnięty z kieszeni nóż sprężynowy powiedział powoli:
- Nu, tawariszcz, byłeś niegrzeczny. Bardzo niegrzeczny. Więc teraz należy ci się kara. Dotkliwa kara. – Po czym rozciął spodnie Camerona na wysokości rozporka.
Dziesięć minut później Michał dołączył do Juniora.
- Już nigdy nie zgwałci nikogo – mruknął wycierając chusteczką nóż.
- Co teraz? Zadzwonisz po pogotowie? – zapytał niepewnie Junior, ale Michał tylko spojrzał na niego takim dziwnym wzrokiem, że ciarki przebiegły mu po plecach.
- Naprawdę mnie czasami przerażasz – mruknął.
- I dobrze. Pamiętaj o tym jak będziesz chciał coś wywinąć. To, że cię lubię i jestem twoim ojcem chrzestnym nie powstrzyma mnie przed ukaraniem cię jeśli coś spierdolisz. A teraz lepiej stąd chodźmy, bo jeszcze ktoś nas przyuważy.
Odeszli szybko. Po drodze znaleźli jakiś odludny śmietnik w którym spalili kominiarki a kastet, kij basebolowy i nóż wyrzucili do studzienki ściekowej. Wrócili do domu. Junior szybko umył się i poszedł spać, a Michał obudził śpiącego Gabriela. Teraz mógł mu powiedzieć o wszystkim.
Tak jak się spodziewał, jego ukochany zareagował dość gwałtownie i chciał biec do syna. Niewiele by brakowało, a pobiłby stojącego mu na drodze Michała, jednak ten spokojnym głosem wyjaśnił mu dlaczego nie powinien teraz rozmawiać z Igorem. A potem dokładnie opisał co zrobił z gwałcicielem. Kiedy skończył, w oczach Gabriela widniały łzy.
- Dziękuję – wyszeptał i objąwszy Michała uściskał go mocno.
- Nie musisz – odparł. – Wiesz, że dla rodziny jestem gotów zrobić wiele.
- Wiem – szepnął Gabriel obejmując Michała jeszcze mocniej.
Przez kolejne dni Gabriel nie odstępował Igora. Chociaż wiele go to kosztowało, milczał zaciskając zęby za każdym razem, gdy widział grymas przerażenia na twarzy Igora. Na początku próbował wyciągać syna do muzeów, i galerii, sądząc, że w tych spokojnych miejscach chłopak odzyska równowagę. Jednak zauważył, że nie przynosi to oczekiwanego rezultatu, wręcz odwrotnie, Igor za każdym razem, gdy ktoś się do niego zbliżał, nawet przez przypadek, kulił się w sobie, a na jego twarzy pojawiało się przerażenie. Wtedy Gabriel postanowił zmienić taktykę. Kupił dwuosobowy namiot oraz resztę biwakowego sprzętu i zabrał Igora na wycieczkę po okolicznych, pozbawionych ludzkich śladów terenach. Czuł, że tylko obcowanie z przyrodą może teraz pomóc dzieciakowi.
I nie pomylił się. Kiedy w końcu kontrakt Michała się skończył i musieli wracać do domu, Igor był spokojny i nie bał się już ludzi. A ostatniego dnia biwaku łamiącym się głosem i ze łzami w oczach opowiedział o wszystkim Gabrielowi. I wtedy, pocieszając chłopaka i tłumacząc mu, że nie zrobił nic złego, że to nie jest jego winą, poczuł się naprawdę ojcem.
Kiedy lądowali na Okęciu, Igor odetchnął z ulgą. W końcu zobaczy coś znajomego, bezpiecznego.
- Nareszcie w domu – westchnął Michał, kiedy już wnieśli bagaże do domu. W tym momencie w przedpokoju pojawił się Karol z udkiem kurczaka w ręku.
- Już jesteście? – spytał zdumiony między jednym a drugim kęsem. – Czego nie uprzedziliście?
- A co? Zaprosiłeś na dzisiaj tą swoją lasencję? – zapytał z zainteresowaniem Michał, na co Karol tylko prychnął.
- Gościa mamy – stwierdził rudzielec nie podejmując zaczepki. – A właściwie to wy macie. Od tygodnia.
- Od tygodnia? – zdziwił się Gabriel. – Czemu nie zadzwoniłeś?
- Przecież i tak byście wcześnie nie wrócili – Karol wzruszył ramionami – a poza tym ona prosiła żeby nie przerywać wam wakacji.
- Ona? – teraz Michał się zdziwił, a zanim Karol zdążył odpowiedzieć, za jego plecami ukazała się…
- Witaj synku – powiedziała Jagoda niepewnie do syna.
- Mama? A co ty tu robisz? – Igor nagle poczuł w ustach dziwną suchość, a serce zaczęło mu walić jak oszalałe.
- Przyjechałam do ciebie.
- Po co? – burknął chłopak. – Przecież już mnie nie potrzebujesz.
- Nieprawda synku, ja tylko potrzebowałam trochę czasu by uporządkować pewne sprawy.
- No i zajebiście. Tylko, że ja już nie potrzebuję ciebie.
- Synku… - zaczęła Jagoda, lecz nie było jej dane skończyć, bo Igor odtrącił rękę, którą chciała go pogłaskać po głowie i pobiegł do swojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
- O, zapowiada się melodramat – mruknął Karol, lecz został zgromiony wzrokiem przez Michała.
Jagoda bezradnie spojrzała na Gabriela.
- Porozmawiam z nim, a ty możesz poczekać w salonie? – powiedział Gabriel. Jagoda tylko skinęła głową i poszła za Karolem, a Michał zajął się zwierzakami. Bagaże mogły poczekać.
- Nie chcę jej więcej widzieć – warknął Igor kiedy tylko Gabriel wszedł do jego pokoju. – Zostawiła mnie jak jakiś niechciany mebel, nie odzywała się tyle czasu, a teraz myśli, że wróci i będzie wszystko pięknie cacy?
- Rozumiem co czujesz – powiedział Gabriel – ale uważam, ze powinieneś dać jej szansę przynajmniej na wytłumaczenie się.
- A niby dlaczego? – zapytał wojowniczo.
- Powiedz mi, czy kiedykolwiek wcześniej dała ci do zrozumienia albo zrobiła coś żebyś myślał, że cię już nie kocha i cię nie chce?
Igor milczał przez chwilę aż w końcu odpowiedział niepewnie:
- No nie… Zawsze… ciężko pracowała by nam starczało pieniędzy..
- No właśnie. Dlatego uważam, że powinieneś ją chociaż wysłuchać. Myślę, że musiała mieć ważne powody by postąpić tak a nie inaczej.
- No dobrze – burknął Igor .
- W razie czego ja będę przy tobie. Zawsze – Gabriel uśmiechnął się. Igor niepewnie odwzajemnił uśmiech i złapał ojca za rękę. Wyszli z pokoju.
Wszyscy siedzieli w salonie
- Chłopaki, możecie nas zostawić? – zapytał Gabriel. Karol, Michał i Jasiek wyszli bez słowa.
- Ja… - zaczęła niepewnie Jagoda wyłamując nerwowo palce. – Przepraszam. Myślałam, że mi się uda wszystko wyprostować. Znalazłam pracę, człowieka, który mówił, że mnie kocha… Myślałam, że stworzymy z nim rodzinę. Niestety zmył się kiedy mu powiedziałam, że mam syna, w dodatku dorosłego. Myślałam, ze może znajdę innego, ale każdy następny zachowywał się tak samo… - jej głos się załamał a z oczu popłynęły łzy. Szybko je starła i zaczęła mówić dalej: - Tak bardzo pragnęłam żeby się ułożyło, że zapomniałam co dla mnie jest w życiu najważniejsze. Zapomniałam, że mam najwspanialszego na świecie syna, którego kocham jak nikogo innego. Czy wybaczysz mi synku, że cię tak zostawiłam? – spojrzała niepewnie, pełnymi łez oczami na Igora.
Chłopak nie odpowiedział, nie był w stanie. Ogromna gula coraz mocniej ściskała jego gardło, aż w końcu się uwolniła i wypłynęła razem ze łzami. Bez słowa rzucił się matce w ramiona. Przez dobrą chwilę płakali oboje aż w końcu emocje opadły a łzy zdążyły prawie wyschnąć.
- Dziękuję, synku – wyszeptała Jagoda całując Igora w czoło. – Ciebie też powinnam przeprosić – zwróciła się do Gabriela.
- Mnie? Za co? – zdziwił się.
- Okłamałam cię. Na samym początku. Tak po prawdzie to Igor nie jest twoim synem.
- Jak to? – wykrzyknął zdumiony chłopak.
- Nie wiem kto jest jego ojcem. Byłam wtedy zbyt pijana by pamiętać z kim się przespałam.
- Więc dlaczego… dlaczego powiedziałaś, że Gabriel jest moim ojcem? – zapytał rozżalony Igor.
- Wybacz Gabriel, ale wykorzystałam cię. Widziałam jak się urządziłeś. Chciałam żeby Igor miał wszystko czego ja mu nie mogłam dać, a byłam pewna, że u ciebie mu nic nie zabraknie. Czy mi wybaczysz? – spojrzała niepewnie na mężczyznę.
- Oczywiście. – Gabriel uśmiechnął się ciepło. – A jeśli chodzi o to, że Igor nie jest moim synem, to wiedziałem od tym od początku.
- Ale jak? – zdumiała się Jagoda.
- To proste, jestem bezpłodny. Powikłania po śwince, która przechodziłem jak miałem sześć lat.
- Moment, moment – odezwał się Igor, który dopiero teraz się odblokował. – Znaczy TY też mnie okłamałeś? – spytał Gabriela.
- Wybacz, ale nie mogłem inaczej. Skoro Jagoda nie powiedziała prawdy, uważałem, że też nie mogę tego zrobić, bo to w sumie nie mój sekret był tylko jej.
- Ty też… - oczy Igora zaszkliły się. – Nienawidzę cię! – wykrzyknął i wybiegł z salonu, a chwile potem można było usłyszeć trzaśnięcie drzwiami tak głośne, ze aż zadźwięczały szklane bibeloty stojące na półkach.
Jagoda popatrzyła bezradnie na Gabriela. Już coś chciała powiedzieć gdy do salonu wszedł Michał.
- Ja tam nie chcę nic mówić, ale wolałbym żeby wasza rozmowa przebiegała mniej burzliwie. Nie uśmiecha mi się remontowanie mieszkania jak zaczniecie tak trzaskać drzwiami.
Gabriel westchnął ciężko.
- Wybacz, To Igor zareagował trochę zbyt emocjonalnie na to, co usłyszał. Chyba będę musiał z nim porozmawiać – mruknął i podniósł się z kanapy.
- Czekaj – Michał powstrzymał go. – Coś czuję, że lepiej będzie jeśli ja z nim porozmawiam.
- No dobrze.
Michał poszedł do pokoju Igora.
- Wynoś się! – krzyknął chłopak nawet nie patrząc kto wchodzi. – Nie chcę cię widzieć! Nigdy!
- A co ja ci takiego zrobiłem? – zapytał zdumiony Michał. Dopiero wtedy Igor podniósł głowę i spojrzał na niego.
- Zostaw mnie, proszę – wyszeptał błagalnie kuląc się. – I tak zawsze byłem sam, teraz też. Nawet on mnie zostawił. A myślałem… myślałem… - nie był w stanie skończyć, łzy usiłujące się z niego wydostać, uniemożliwiły mu to.
Michał bez słowa usiadł przy nim i przyciągnął do piersi. Igor przez chwilę próbował się uwolnić, ale im mocniej się szamotał, tym mocniej Michał go przytrzymywał, aż w końcu chłopak zrezygnował, skupiając się na płaczu.
- To jak – zapytał Michał cicho i spokojnie, głaszcząc Igora uspokajająco po głowie. – Powiesz mi co się stało?
Igor jeszcze chwilę posiorbał nosem aż w końcu wytarł łzy, wysmarkał nos i zaczął łamiącym głosem:
- Myślałem, że matka mnie nie chce, skoro mnie tu zostawia, się nawet nie odzywała. Pomyślałem, że jak nie, to nie, łaski bez, mam przecież ojca. Fajnego nawet. I ciebie. I było fajnie, zaczynałem zapominać, zaczynałem myśleć, że będzie dobrze, a tu nagle… się okazuje, że nawet on nie jest moim ojcem. I znowu jestem sam. – Łzy znowu popłynęły z oczu.
- Powiedz mi, jak odbierałeś zachowanie Gabriela wobec ciebie?
Igor popatrzył zdziwiony na Michała.
- Znaczy? – zapytał niepewnie.
- No, to jak się do ciebie odnosił, to, co mówił, to cię wkurzało, irytowało, cieszyło czy wprawiało w zakłopotanie? A może coś innego?
- Noo… na początku to mnie wkurzało. Byłem wkurzony, że matka mnie ot tak po prostu zostawia u jakiegoś obcego faceta. Ale potem… nooo… Ty i Gabriel byliście tacy cierpliwi, znosiliście wszystkie moje wybuchy i złośliwości… pomyślałem… że może nie jest tak źle. Coraz częściej zaczynało mi się to podobać, aż pomyślałem… pomyślałem, że to nawet dobrze, że Gabriel jest moim ojcem i że nie jest jak ci wszyscy faceci, których matka sprowadzała. A teraz okazało się, że to wszystko to jedno wielkie kłamstwo i teraz, kiedy już się przyzwyczaiłem do tego wszystkiego, kiedy myślałem, że w końcu będzie dobrze, wraca matka i mówi, że to wszystko to kłamstwo i nawet Gabriel mówi, że wiedział o tym. I teraz… teraz matka mnie zabierze i wrócimy do tego syfu…
- Wiesz, jesteś głupszy niż myślałem – westchnął Michał, a Igor aż się zapowietrzył słysząc to. – Nie ważne czyja była sperma, ważne kto cię kocha. Jak byś miał zrobić zestawienie tych wszystkich facetów z którymi spotykała się twoja matka, to który z nich był dla ciebie najlepszy?
- Noo, ten pierwszy mąż.
- A z żyjących?
- Noo... Gabriel – mruknął zawstydzony.
- No właśnie – Michał wyszczerzył się. – Był najlepszy mimo iż doskonale wiedział, że nie jest twoim ojcem. To chyba o czymś musi świadczyć, nie?
- A jeśli to tylko litość?
- Tak powiedział?
- No… nie. A jeśli powie?
- No to chodźmy go zapytać. – Michał złapał Igora i pociągnął do wyjścia, mimo wyraźnych oporów ze strony tamtego.
Weszli do salonu. Panowała w nim dziwna atmosfera. Oboje dorośli milczeli popijając kawę, Gabriel z dziwnie zamyśloną miną, a Jagoda niepewnie i z niezdecydowaniem wypisanym na twarzy. Kiedy weszli do pokoju, Jagoda popatrzyła z napięciem na syna.
- No? – Michał szturchnął Igora w plecy.
- Powiedz… - zwrócił się do Gabriela – Skoro wiedziałeś, to dlaczego się na to zgodziłeś?
- Szczerze? Bo jestem samolubny. Chciałem mieś rodzinę, kogoś, kto będzie tylko mój. Mój i Michała. Jeśli miało to się spełnić dzięki temu niewielkiemu kłamstwu to nie miałem nic przeciwko.
- Więc… co teraz zamierzasz zrobić? – zapytała niepewnie Jagoda.
- A co ty zamierzasz zrobić?
- Nie wiem… poszukam tutaj jakiejś pracy, nowego mieszkania…. Będę sobie musiała jakoś poradzić. Ale najważniejsze, nie będę już zostawiać Igora ani szukać nowego faceta.
- A może zamiast wynajmować kolejną niezbyt miła klitkę zamieszka z nami?
- Jak to? – popatrzyła zdziwiona na Gabriela. – Tak zwyczajnie mam tu zostać? A co jeśli… jeśli w końcu spotkam jakiegoś mężczyznę, który… no wiesz…
- Najpierw będzie musiał przejść dość rygorystyczną selekcję – odparł Michał – zanim mu pozwolimy się do ciebie zbliżyć.
- Michał… - Gabriel spojrzał z wyrzutem na ukochanego.
- No co? Mam pozwolić żeby jakiś dupek mi rozbił rodzinę? Jak już ma zabrać Jagodę to chce być pewny, że to porządny facet.
- Rodzinę? – zapytała niepewnie Jagoda. – Ale…
- No chyba mówię wyraźnie, nie? – burknął Michał dziwnie zawstydzony. – A tak w ogóle to lodów mi się zachciało. – Odwrócił się i bez słowa ruszył do kuchni.
- To chyba rozwiewa twoje wątpliwości, co? – powiedział Gabriel do Igora.
- Rodzina… - wyszeptała Jagoda i rozpłakała się.
Gabriel objął ją bez słowa, czekając aż się wypłacze.
- Dobrze – powiedziała Jagoda uśmiechając się przez łzy – bądźmy więc rodziną.


KONIEC