***
Siedział w swoim pokoju i gapił się na komórkę. Obok leżała wizytówka, którą otrzymał od Natsuo. Musiał zadzwonić do tego menedżera i dać odpowiedź. Znał ją, ale jeszcze się wahał. Nawet nie rozmawiał o tym w domu, bo ciocia i wujek ciągle byli w pracy. Bolało go to, że musieli tak ciężko pracować, aby godnie móc żyć i ich wykształcić. Będąc w zespole zarabiałby i mógłby im we wszystkim pomóc. Tylko jak przyjmą wiadomość o jego wyprowadzce? W domu przydałby się również remont. Dziś, kiedy brał prysznic, odpadł kolejny kafelek w łazience. Ponadto w warsztacie okazało się, że samochód najwcześniej będzie za trzy tygodnie z powodu części, którą muszą sprowadzić z zagranicy. Trzy tygodnie bez pracy? To nie dla niego. Na to nie mógł sobie pozwolić. Wziął wizytówkę i odczytał numer, który po chwili wprowadził do telefonu. Przymknął oczy, uspokajając nerwy i wcisnął zielony przycisk. Nie musiał długo czekać, aby usłyszeć głos Ogaty.
=Słucham?
-Mówi Haruki Hamada.
=Aaa, Haruki. I jaką dasz nam odpowiedź?
-Nie ukrywam, że trochę się boję. Dobra, boję się, jak cholera, ale zgadzam się.
=I to jest dobra decyzja. Naprawdę nie masz się czego bać. Chłopaki są spoko. Pomogą ci we wszystkim.
-No, ten z białymi włosami nie będzie skory do pomocy.
=Nim się nie przejmuj. Keizo potrafi być upierdliwy, ale jak go bliżej poznasz, nie będą ci przeszkadzać jego humorki. To spotkamy się jutro. Omówimy szczegóły i postaram się szybko załatwić kontrakt dla ciebie. Jutro po południu będziesz mógł się wprowadzić do willi.
-Jeszcze nie rozmawiałem o tym z moimi opiekunami. Nie wiem, jak zniosą moją przeprowadzkę – podszedł do okna, gdy usłyszał warkot silnika samochodu wujka. Na dworze, mimo wieczornych godzin, było jeszcze widno.
=Jesteś dorosły. Zrozumieją, jaką otrzymałeś szansę. To do zobaczenia jutro, Haruki.
-Do widzenia – rozłączył się, po czym zbiegł na dół. – Co was tak długo nie było?
Ciocia z wujkiem wnosili do domu torby z zakupami.
-W drodze do domu wstąpiliśmy jeszcze do supermarketu – odpowiedziała ciocia.
Zielonooki odebrał od niej dwie duże torby i zaniósł do kuchni. Zabrał się za rozpakowywanie ich.
-Kochanie, w tej drugiej są lody – ciocia pojawiła się z jeszcze jedną torbą. – Schowaj je szybciutko do zamrażalki.
Wyjął z drugiego worka duże opakowanie lodów waniliowych z sosem porzeczkowym. Bardzo je lubił. Ogólnie lubił wszystko, co słodkie, ale lody były jego przysmakiem.
-Po kolacji pokroję owoce i zrobimy sobie deser, ciociu. Będę chciał też z wami porozmawiać o czymś bardzo ważnym.
Kobieta zatrzymała się w drodze do lodówki, trzymając w ręku masło.
-Stało się coś?
-Nie, nie. Wszystko jest dobrze.
Jeszcze chwilę patrzyła na niego, zauważając jego zmieszanie, ale nie pytała więcej.
-Gdzie jest Aki?
-Uczy się – zamknął pokrywę zamrażarki.
-Mój syn się uczy? - wujek wszedł do kuchni i od razu skierował swe kroki w stronę stojącego ekspresu do kawy. – Zapłacił mu ktoś, żeby to robił? - sięgnął po kubek.
-Obiecał mi – chłopak oparł się o szafkę.
-Nie wolno ci pić kawy – wyjęła mu z dłoni kubek.
-Tylko jedna.
-Piłeś rano. Musisz uważać na ciśnienie.
-To częściej musisz wymuszać na nim obietnice – mężczyzna zwrócił się do przybranego syna.
Haruki uśmiechnął się. Kochał ich i będzie mu brakowało tej dwójki na co dzień. Wychowywali go od czasu, kiedy jego mama postanowiła, że musi oddać pięcioletniego syna, który przeszkadzał jej w swobodnym życiu wolnej kobiety. Zostawiła go razem z listem w czasie którejś z wizyt u siostry, mówiąc, że niedługo wróci. Nie wróciła. Raz tylko przysłała pocztówkę z pozdrowieniami z drugiego końca kraju. Czasami zastanawiał się, gdzie jest jego mama i czy go jeszcze pamięta. Nie zamierzał jednak jej szukać. Zostawiła go, to nie będzie jej zmuszał do znoszenia jego towarzystwa. Ojca nie znał. Prawdopodobnie był to któryś z jej jednonocnych kochanków. Wątpił, czy ona sama wie, który. Przyjrzał się uważnie osobom, które się nim zaopiekowały. Ciocia miała trzydzieści osiem lat i często powtarzała, że nie czuje się na tyle. Sama sobie dałaby góra trzydzieści. Zawsze pełna energii, rozdawała wokół uśmiechy. Dziś miała na sobie zwiewną, kolorową sukienkę na krótki rękaw, a pół długie włosy uczesała na lewą stronę i spięła spinkami. To dodawało jej młodzieńczego wyglądu. Była od niego niższa, a od męża nawet sporo niższa. Pracowała jako kasjerka w jednym z hipermarketów, ale nigdy na to nie narzekała. Powtarzała, że mogła trafić gorzej.
Wujek, mężczyzna o lekko pociągłej twarzy, piwnych oczach i szczupłej, wręcz chuderlawej sylwetce, był od niej o dwa lata starszy, ale wyglądał na bardziej zmęczonego. Miał problemy z ciśnieniem, a praca w hurtowni owoców nie raz wymagała od niego dźwigania ciężkich skrzyń, pomimo pomagających im maszyn.
-O czym tak myślisz, skarbie? - zapytała kobieta.
-O was, o mamie.
-Nadal nie mogę zrozumieć jej zachowania. Minęło piętnaście lat, ale nawet teraz mam ochotę ją rozerwać na strzępy. O czym ona myślała, zostawiając swoje dziecko? - wytarła umyte dłonie w ścierkę i zabrała się za krajanie papryki.
-Jestem wam bardzo wdzięczny, że nie oddaliście mnie do domu dziecka, tylko wystąpiliście o opiekę nade mną.
-Nie moglibyśmy cię porzucić. Mimo, że Aki był bardzo malutki, kiedy to się stało i szczególnie potrzebował opieki, ponieważ często chorował. Dziś postąpilibyśmy tak samo – powiedział wujek.
Chłopak uśmiechną się do niego.
-Nie martwcie się – pomyślał. – Odwdzięczę się wam za wasze dobre serce. Pomogę w przygotowaniu kolacji – zaproponował już na głos.
-Pokrój marchewkę.
***
Seiki odbił rakietką piłeczkę i posłał ją w stronę swego przeciwnika. Jego brat odebrał podanie z trudem. Starszy z bliźniaków tym razem nie miał szans przy tym odbiciu i został pokonany w ostatnim secie.
-Następnym razem nie przegram – powiedział Seiki, kiedy z bratem podali sobie ręce i zeszli z kortu.
-Następnym razem wygram wszystkie sety – uśmiechnął się Seiji.
-To się okaże, braciszku – westchnął. - Wolne, jak jak kocham takie dni. Musimy się dziś zabawić.
-Już się boję. Twoja ostatnia zabawa prawie skończyła się pożarem – weszli do domu, gdzie odgłos lecącego filmu z telewizora zagłuszał ich rozmowę. – Ogląda to ktoś?! - zero odzewu, więc wyłączył LCD.
-To nie była moja wina – powrócił do tematu Seiki. Zdjął przepoconą koszulkę i miał zamiar rzucić ją na pobliski fotel, ale czynność ta została przerwana przez Keizo.
-Jak ta koszulka tam wyląduje, to będziesz szorował podłogi przez cały tydzień.
-Ty znowu swoje.
-Nie cierpię bałaganu i brudu, więc wynieś to do brudów. Przy okazji, dzwonił menedżer i ten nowy zgodził się wstąpić do zespołu. Kto mi wyłączył telewizor? – dodał, kiedy położył się na kanapie.
-Super. Wiedziałem, że się zgodzi – ucieszył się starszy z bliźniaków. – Kiedy się do nas wprowadza?
-Jak posprzątasz ten pokój na końcu korytarza – zerknął na niego Keizo. Wiedział, czego starszy Nakada nienawidził.
-Posprz... Ej, ja nienawidzę sprzątać. Chciałeś mnie wrobić. Pożałujesz – wskoczył na niego, odbierając białowłosemu oddech.
-Seiki, złaź, bo pożałujesz.
-Nie – znał jego słabe punkty i usadowiwszy się wygodniej na jego udach, zabrał się za łaskotanie starszego kolegi z zespołu.
Keizo nie wytrzymał i zaczął się śmiać, usiłując jednocześnie zrzucić z siebie chłopaka. Ta mała gnida, mimo swej delikatnej budowy, była bardzo silna. W końcu zaczęli się siłować i obaj spadli z kanapy na miękki, długowłosy kremowy dywan.
Seiji patrzył na nich kręcąc z niedowierzaniem głową. Kiedy upadli na podłogę, nie wyrobił i zaczął się śmiać na cały głos.
-O kurwa, moje plecy. Jesteś idiotą, Seiki – Ueda położył się na plecach. Nie miał zamiaru się ruszać.
-Ty...
-Zamknij się – popatrzył na niego ostrzegawczo. – Powiesz słówko, a będzie po tobie.
-Słówko – szepnął i zerwał się z dywanu z szybkością błyskawicy, chcąc uniknąć ciosu z łokcia.
Keizo wyciągnął się, żeby go złapać, ale nie zdążył.
-Dzieciak. Dorośnij! Dom wariatów. I ja z nimi mieszkam. Ratujcie mnie – wrócił do, jak sądził, najwygodniejszej pozycji leżenia na plecach.
-Nie udawaj, kochasz ten dom i nas – roześmiał się ponownie Seiji. Po chwili już go nie było.
Lider podniósł kąciki ust. Tak, uwielbiał ich. Gdyby tylko mniej bałaganili, byłoby jak w raju. Zaraz jego myśli pobiegły do nowego w ich domu. Skrzywił się na to, ale nie miał wyjścia, musiał go przyjąć. Miał tylko nadzieję, że ten Hamada nie będzie wchodził mu w drogę, inaczej już on sobie z nim porozmawia. Kątem oka zobaczył, jak Tomiji wychodzi do ogrodu. Uniósł się z trudem, rozmasowując ramię. Chciał z nim chwilę pobyć sam na sam. Tomiji wiedział o nim wszystko ze wzajemnością. I teraz Keizo cieszył się, że przyjaciel nie musi się wyprowadzać. Komu wtedy by się zwierzał? Wyszedł za nim i dołączył do milczącego spaceru. Czasami nie musieli nic mówić, wystarczyła im obecność tego drugiego i uczucie, że mogą zawsze na siebie liczyć.
***
Tymczasem Seiki wpadł do kuchni po ucieczce od Keizo. Usiadł na blacie szafki i z zainteresowaniem patrzył, jak Isao sieka warzywa. Nóż w palcach mężczyzny ruszał się z zawrotną prędkością. Po pomieszczeniu rozchodził się zapach smażonych warzyw, mięsa i przypraw. Na kolację zapowiadała się mała uczta.
-Pomóc ci? – zapytał.
Ręka Isao nawet nie drgnęła, kiedy z jego ust wypłynęły słowa:
-Prędzej bym został kobietą, niż pozwolił tobie dotknąć się do kuchni. Pamiętam aż za dobrze niejeden spalony garnek i pożar wywołany przez tosty, których zapomniałeś wyjąć z tostera. Ty potrafisz spalić nawet wodę na herbatę.
-Za zadanie miałem tylko je zrobić. Nikt nie mówił o tym, że mam je wyjąć i podać – wzruszył ramionami. – Ile będziecie mi to wypominać?
Akechi wziął do ręki deskę i leżące na niej warzywa. Wrzucił je na patelnię do rozgrzanego tłuszczu. Od razu zaskwierczały przyjemnym dla ucha dźwiękiem. Dopiero, kiedy je zamieszał, spojrzał na kolegę.
-Widzę, że ci bardzo gorąco.
Seiki obejrzał się. Nadal był w krótkich szortach i bez koszulki.
-Grałem w tenisa i miałem zamiar wziąć prysznic, ale Keizo znów mnie zaczepił, że rzucam koszulkę nie tam, gdzie trzeba. Mogę skosztować? – wręcz pożerał wzrokiem przygotowywaną potrawę. Był okropnie głodny.
-To stąd te śmiechy – wziął widelec i nabił kawałek wołowiny na niego. Przytknął chłopakowi do warg.
-Sam mogę jeść – obruszył się. Nie był małym dzieckiem, żeby go karmiono.
-Masz brudne ręce. Jesz czy nie?
Otworzył usta i poczuł na języku słodko-ostry smak. Przymknął oczy. Uwielbiał jedzenie przygotowane przez Isao. Miało w sobie coś takiego urzekającego i rozkosznego, że mógłby je jeść ciągle i nadal by mu było mało. Gdy przełknął, zapytał:
-Jak twoja dziewczyna?
-Przyjedzie w piątek. Już się nie mogę doczekać. Nie widziałem jej od miesiąca – zdjął warzywa z ognia i wyłożył na duży półmisek. – Zostanie u nas na weekend.
-Ile to już razem ze sobą jesteście? - porwał z talerzyka jeden kawałek pokrojonego pomidora, za co dostał po łapach. – No, co głodny jestem.
-Cztery lata – odpowiedział na pytanie. - Idź pod ten prysznic i zawołaj chłopaków na kolację. Nie myślę później odgrzewać potraw.
Aż się uśmiechną na myśl o dziewczynie. Dobrze mu było z nią, choć widywali się rzadko.
-Aa – Seiki zatrzymał się w drzwiach. – Keizo mówił, że ten... no... nowy.
-Haruki? Mógłbyś w końcu zapamiętać to imię.
-O, właśnie. Haruki zgodził się i jutro tu się wprowadzi. Fajnie będzie, co? - zniknął za drzwiami, zanim dostał ścierką. – Wszyscy ostatnio chcą mnie bić, a ze mnie taki słodki aniołek.
-Mówienie do siebie nie oznacza niczego dobrego, diable – usłyszał kobiecy głos.
Odwrócił się i ujrzał wysoką, szczupłą, długonogą brunetkę.
-Reiko, jesteś nareszcie – rzucił się na nią i mocno przytulił.
-Tak, bardzo się stęskniłeś? - poklepała go po plecach i odsunęła od siebie.
-Pewnie. Tylko ty potrafisz dobrać mi strój. Twoja asystentka jest koszmarna.
Reiko Shibata była ich stylistką. Dzięki niej chłopcy wiedzieli, jak się uczesać, ubrać, umalować na koncerty i nie tylko, oraz poruszać, aby roztaczać wokół siebie czar i tajemniczość. Jedyna ważna kobieta w najbliższym otoczeniu zespołu, poza liczną rzeszą wiernych fanek. Była dla nich, jak przyjaciółka i matka w jednym, chociaż nie była od nich dużo starsza.
-Dziewczyna dopiero się uczy – odparła.
-Chodź, chłopaki się ucieszą. Jak wizyta u rodzinki?
Pociągnął ją za rękę. Co tam prysznic, weźmie później.
***
Ciocia z wujkiem zaniemówili. Tylko Aki szczerzył się jak głupi do sera. Haruki nabrał na łyżeczkę lodów i wsunął ją do ust. Nie wiedział, co miał jeszcze powiedzieć. Wyjaśnił im wszystko z najmniejszymi szczegółami. Sam w to jeszcze nie wierzył, lecz wiedział, że to się niedługo zmieni.
-Jesteś pewny, że tego chcesz? - spytała zaniepokojona kobieta. Przecież jej siostrzeniec był taki cichy i spokojny. Jak on sobie poradzi w takim zespole?
-Zawsze marzyłem, aby móc śpiewać. Przecież wiecie.
-Tak, ale nie podoba mi się ta przeprowadzka.
-Ciociu, nadal będziemy się widywać. Nie ma innej opcji.
-Będę mógł cię odwiedzać? – Aki ledwie z tej radości mógł usiedzieć. Jego kuzyn w BlueRiver. Och, to było coś.
-Nie wiem. Oni podobno nie lubią obcych w domu.
-Jestem twoją rodziną. Nie jestem obcy.
-Wiem – zmierzwił mu ręką fryzurkę. – Zobaczę, co da się zrobić, ale najpierw sam będę musiał przywyknąć do nowego miejsca.
Miał wielką nadzieję, że jego nieśmiałość nie będzie problemem dla chłopaków. W domu, przy bliskich lub wtedy, kiedy grał, wyzbywał się tego, ale na przykład jeszcze w szkole mało mówił i stronił od innych, często niemiłych osób. Niejednokrotnie wyśmiewano się z niego i nazywano milczkiem. Faktycznie, nie umiał rozmawiać z rówieśnikami. Mieli tak inne zainteresowania, że nie miał z nimi o czym mówić. Nie interesowały go gry, o których gadano na każdym kroku, tylko muzyka i rysowanie. Kolejny jego talent, który lubił, ale był na drugim miejscu.
-Skarbie – mówiła ciocia. – Twoja artystyczna dusza nie zaznałaby spokoju, gdyby nie spróbowała wykorzystać tego, co dał jej los. Pamiętaj tylko, że będziemy za tobą cholernie tęsknić, gdy nie będziemy mogli widywać cię codziennie – chwyciła go przez stół za rękę.
-Też będę za wami tęsknił.
-A co z umowami, czy jak to się tam nazywa? – wujek zawsze myślał o innych aspektach życia.
-Wszystko jutro rano uzgodnię z ich agentem.
-Mój kuzyn w BlueRiver. Niech się tylko Mary dowie.
-Uuu, na razie nic jej nie mów do czasu, aż zespół nie wyda oficjalnego oświadczenia.
Ramiona kuzyna opadły.
-Dobra, ale później załatwisz mi ich autografy?
-Jedz te lody, bo już ci się prawie roztopiły.
Cieszył się, że rozmowa wypadła dobrze. Nie spodziewał się, że się zgodzą. Może i był dorosły, ale nie umiał nie liczyć się ze zdaniem innych. Zawsze je szanował, chociaż i tak często postępował po swojemu.
***
Haruki pojawił się w wytwórni punktualnie i teraz od podpisania przygotowanego półrocznego kontraktu dzieliły go jedynie minuty. W gabinecie Ogaty, poza nim obecni byli członkowie zespołu, adwokaci i ktoś z samego szczytu mający piecze nad kontraktem. Finansowo chłopak mógł stwierdzić, że wyjdzie na swoje. Plus do tego miały spływać pieniądze z singla, o który się Natsuo upominał.
Cały czas czuł na sobie wzrok białowłosego. Wiedział, że lider nie był zadowolony z jego przyjęcia. Chciałby jakoś się z nim dogadać. Z pewnością mieszkając razem będą mieli mnóstwo okazji do tego. Przecież nie muszą się lubić, ale mała akceptacja drugiej osoby jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Nie chciał patrzeć w jego stronę, bo wtedy spinał się pod palącym spojrzeniem szarych oczu. Musiał stwierdzić, że Ueda był przystojny. Miał piękny głos i umiał się poruszać. Z tymże mógłby zmienić swój charakter, być milszy. Dla innych może był miły, ale jaki będzie dla niego?
***
Ueda oparł się wygodnie o oparcie krzesła i założył nogę na nogę. Między długimi, prostymi palcami przerzucał długopis, którym zaraz miał się podpisać, jako jeden z założycieli zespołu. Obserwował „nowego”, jak go zaczął nazywać. Nowy nie próbował nawet na niego popatrzeć.
-Czyżbym był aż tak straszny? Boi się mnie? Wstydzi?
Zlustrował wygląd Hamady. Reiko będzie musiała nauczyć chłopaczka paru rzeczy, lecz nie namęczy się, gdyż Haruki potrafił dobierać rzeczy tak, by do siebie pasowały i miał też idealną fryzurę. Co mógł pochwalić? To, że chłopak dbał o siebie. Zastanawiał się, jak będzie wyglądał w makijażu. Oby tylko nowy nie miał co do tego oporów.
Tomiji nachylił się ku niemu i szepnął na ucho:
-Nie gap się tak na niego. Mógłbym pomyśleć, że ci się podoba.
Natychmiast spiorunował go wzrokiem. To, że był gejem i jego przyjaciel o tym wiedział, nie znaczyło, że musiał mówić mu, iż każdy chłopak, na którego się gapi, zaraz mu się podoba. Poza tym, dlaczego mówi o tym w takim miejscu? Ktoś mógłby go usłyszeć. Dawno pogodził się z tym, kim jest, ale to była jego wielka tajemnica. Przez to nie miał szans mieć chłopaka, ale wolał to niż wywołać skandal swoją orientacją i zawieść zakochane w nim fanki. Nie raz na bankietach czy wielkich przyjęciach, w których uczestniczyły gwiazdy filmu i muzyki, widział powłóczyste spojrzenia mężczyzn, ale trzymał się od nich z daleka. Bał się, że gdyby jego homoseksualizm wyszedł na światło dzienne, zespół dużo by na tym stracił. Na to nie mógł pozwolić. Co prawda mógł wywołać pewne podejrzenia nie spotykając się z kobietami, ale zawsze ucinał temat, mówiąc, że na to ma jeszcze czas i to muzyka jest jego kochanką. Poza tym, obawiał się reakcji pozostałych chłopaków. Wiedział, że nie mają problemu z „innością” ale co innego jest „to” akceptować na odległość, a co innego mieć z kimś do czynienia osobiście.
Były noce, gdy brakowało mu drugiego ciała obok siebie, ale sam dawał sobie z tym radę, chociaż było ciężko. W przeszłości miał kochanka. Syn przyjaciółki matki, który teraz ma żonę i dziecko, był jak dotąd jego pierwszym i jedynym chłopakiem. Ich krótki, acz namiętny związek, ukrywali przez rok do czasu, kiedy Kaz zerwał. Później tamten się ożenił, bo „tak trzeba”. Od tamtej pory się nie widzieli. Dzięki temu, że Kaz sam ukrywa swą orientację, jego tajemnica była bezpieczna.
-No, panowie, pozostaje nam podpisanie kontraktu i możemy świętować – Ogata był zadowolony z końca negocjacji.
Keizo wziął do ręki plik dokumentów, który menedżer mu podawał i podpisał się na oryginale. Rzucił okiem na Hamadę i podsunął mu kontrakt.
-Podpisz się tuż pode mną – wyciągnął rękę z długopisem.
***
Ujrzał w jego oczach błysk, jakby wyzwania. Spodziewał się pewnie, że Haruki stchórzy i zrezygnuje. Nie ma mowy. Chwycił długopis, który był ciepły od palców białowłosego i złożył podpis w wyznaczonym miejscu.
-Brawo. To został jeszcze Tomi i możemy powiedzieć, że witamy cię w zespole – uśmiechnął się Isao.
Odniósł dziwne wrażenie, że coś się zmieniło w jego życiu. Wkroczył w nieznany mu świat, o którym czytał tylko w gazetach. Jawiła się przed nim nieznana przyszłość, ale czy będzie dobra, to się okaże.
Chłopcy namawiali go, żeby został i wypił z nimi szampana, ale on musiał zrobić coś, na co by się w innej sytuacji nie zdecydował. Umówili się, że przyjedzie po niego kierowca, kiedy się spakuje i zawiezie go do ich domu.
Sam zaś udał się do pizzerii i zwolnił z pracy. Szefowa była zawiedziona, ale rozumiała, że nie mógł czekać tyle czasu i znalazł coś nowego. Zapewniła jednak, że jak będzie chciał wrócić i będzie wolne miejsce, to go ponownie przyjmie. Ulga, którą odczuło jego serce, była niewyobrażalna. Niestety w drukarni, kiedy powiedział szefowi, że odchodzi, nie spotkało go nic miłego.
-Przychodzisz do mnie – warczał szef – i mówisz, że odchodzisz?! Tak z dnia na dzień porzucasz pracę?!
-Przepraszam, ja... znalazłem coś innego.
-Jutro sam mam rozwieźć prasę, dzieciaku?! Jesteś nic nie wartym gówniarzem! Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz?! - Haruki opuścił spojrzenie na swoje buty. Czuł się podle. – Dałem ci szansę, a ty ją zmarnowałeś! Wynoś się i nie wracaj!
Odwrócił się na pięcie i szybko opuścił mały gabinet nie lubianego, na szczęście już byłego, szefa. Nieważne, że facet mu nie zapłacił za ostatnie przepracowane dni. Na pewno tam nie wróci.
Wiedział, że opuszczanie pracy w taki sposób nie jest czymś dobrym, ale co miał zrobić? Już widział, jak białowłosy go strofuje, że członek BlueRiver nie powinien bawić się w gazeciarza. Teraz pozostało mu spakowanie się i zamieszkanie z pięcioma chłopakami. Zaczynał nowy rozdział swego życia i był ciekawy, jak ono się potoczy.