- Jeste艣 pewien, 偶e to dobry pomys艂?
- Nie narzekaj. Nie zapomnij, 偶e sam tego chcia艂e艣. Masz zamiar si臋 teraz wycofa膰?
- Nigdy w 偶yciu!
Dwie otulone p艂aszczami postaci przebieg艂y przez dziedziniec w stron臋 zamku, by po chwili znikn膮膰 w otaczaj膮cych ich ciemno艣ciach. Stare d臋bowe drzwi zamkn臋艂y si臋 za nimi z cichym skrzypieniem.
***
- Mhmmm... Szybciej... Prosz臋... - zachrypni臋ty od podniecenia g艂os jeszcze bardziej zach臋ca艂 go do dzia艂ania. Dr偶膮cymi z wra偶enia palcami rozpina艂 guziki p艂aszcza, muskaj膮c przy okazji ods艂oni臋ty kawa艂ek szyi. Drugi ch艂opak sykn膮艂 i odchyli艂 g艂ow臋 do ty艂u spragniony tych ciep艂ych d艂oni, roztrz臋sionych tak jak wtedy, gdy dotyka艂y go pierwszy raz.
- Zwolnij! Teraz powoli...
Ciemna brew unios艂a si臋 w rozbawieniu.
- Zawsze musisz by膰 taki niezdecydowany?
Lekko ironiczny ton zdawa艂 si臋 jednak zupe艂nie nie dociera膰 do ch艂opaka. Oddycha艂 z trudem i nawet w panuj膮cym w pomieszczeniu p贸艂mroku mo偶na by艂o dostrzec rumie艅ce okrywaj膮ce jego policzki. P艂aszcz opad艂 wreszcie na pod艂og臋, tu偶 za nim pomi臋ta koszula. Dwie pary ust przylgn臋艂y nagle do siebie, tkni臋te t膮 sam膮 potrzeb膮. Poca艂unek, z pocz膮tku gwa艂towny i szalony, ju偶 po chwili sta艂 si臋 delikatn膮 pieszczot膮, lekkim przygryzaniem spuchni臋tych warg, powolnym po艣lizgiem jednego j臋zyka na drugim. D艂onie by艂y teraz ni偶ej, obejmowa艂y biodra, konsekwentnie zmierzaj膮c do paska spodni.
- Dotknij mnie... B艂agam, teraz...
Uwielbia艂 to - s艂ysze膰 desperackie nuty w tym zazwyczaj beznami臋tnym g艂osie. Widzie膰 przed sob膮 rozpalone cia艂o, ch臋tne odda膰 si臋 wszystkiemu, co z nim robi艂, z艂apane w pu艂apk臋 pierwotnych pragnie艅. Zsun膮艂 usta na szyj臋, zaznaczaj膮c j臋zykiem 艣cie偶k臋 od 偶uchwy w d贸艂, obj膮艂 ustami jab艂ko Adama, ss膮c powoli w rytm j臋k贸w, wydawanych przez drugiego ch艂opaka, b艂膮dz膮c palcami po jego torsie, delikatnie pieszcz膮c twarde z podniecenia sutki... Nagle para d艂oni z艂apa艂a go za w艂osy, podci膮gaj膮c ostro do g贸ry i kieruj膮c znowu do ust.
- Chod藕 do mnie... Bli偶ej. - Stanowczo艣膰 w jego g艂osie mog艂a 艣wiadczy膰 tylko o jednym. By艂 blisko. Jeszcze jedno ugryzienie, jeden dotyk palc贸w w tym miejscu i ca艂e to przemykanie w ciemno艣ciach, krycie si臋, nie mia艂oby wi臋kszego sensu.
Powoli osun膮艂 si臋 na kolana, z wyra藕n膮 satysfakcj膮 omiataj膮c wzrokiem wypuk艂o艣膰 mi臋dzy udami partnera. Poluzowa艂 pasek i ostro偶nie zsun膮艂 spodnie. U艣miechn膮艂 si臋, gdy pod spodem jak zwykle nie zobaczy艂 bielizny. Podni贸s艂 g艂ow臋, spotykaj膮c si臋 wzrokiem z par膮 b艂yszcz膮cych oczu i ostro偶nie obj膮艂 d艂oni膮 pulsuj膮c膮 m臋sko艣膰.
- Chcesz tak? W艂a艣nie tak? - szepta艂, powoli poruszaj膮c d艂oni膮. Przesuwa艂 palcami po ca艂ej d艂ugo艣ci cz艂onka, czuj膮c jak robi si臋 coraz bardziej wilgotny. Drug膮 r臋k膮 g艂aska艂 po艣ladki ch艂opaka, wodzi艂 palcem od ko艣ci ogonowej w d贸艂, czekaj膮c tylko na odpowiedni moment...
- T-t-t... Tak! To jest... Och... Bo偶e.
Patrzy艂 mu prosto w oczy, powoli wsuwaj膮c palec do 艣rodka, muskaj膮c zaci艣ni臋ty pier艣cie艅 mi臋艣ni, czuj膮c jak si臋 pod nim otwiera...
Pochyli艂 g艂ow臋 i dotkn膮艂 j臋zykiem czubka, zlizuj膮c s艂on膮 kropelk臋, kt贸ra ju偶 zd膮偶y艂a si臋 tam pojawi膰. Zosta艂 nagrodzony d艂ugim, ochryp艂ym j臋kiem.
- Wspaniale smakujesz... Jeste艣... Doskona艂o艣ci膮... - szepta艂 urywanym g艂osem, niemal nie odrywaj膮c ust od g艂adkiej, napi臋tej sk贸ry. Ciep艂y oddech i wilgotne usta w艂a艣nie tam sprawi艂y, 偶e jego ch艂opak niemal doszed艂. Instynktownie odsun膮艂 si臋, daj膮c mu chwil臋 wytchnienia. Wsta艂, obejmuj膮c go, przyci膮gaj膮c do d艂ugiego, nami臋tnego poca艂unku, w kt贸rym obaj mogli wyczu膰 s艂ony smak.
- Po艂贸偶 si臋.
- Po艂o偶y膰? Gdzie? Och... - wreszcie zrozumia艂. Przecie偶 w艂a艣nie tego zawsze pragn膮艂, o tym marzy艂 na ka偶dej lekcji.
U艂o偶y艂 si臋 na 艂awce, dr偶膮c lekko, gdy poczu艂 ch艂贸d drewna na nagich plecach, jednak w nast臋pnej chwili nieprzyjemne wra偶enie zosta艂o zast膮pione widokiem ciemnej g艂owy, pochylaj膮cej si臋 nad jego roz艂o偶onymi nogami. Poczu艂 j臋zyk dotykaj膮cy sk贸ry na brzuchu, wsuwaj膮cy si臋 w p臋pek i uni贸s艂 biodra do g贸ry, tak bardzo pragn膮c by膰 jeszcze bli偶ej, poczu膰 mocniej, najmocniej, jak to tylko mo偶liwe.
- Jeszcze...! Chc臋 zno... - Ponownie obejmuj膮ce go usta st艂umi艂y reszt臋 s艂贸w. Drugi ch艂opak mocno z艂apa艂 jego biodra, nie pozwalaj膮c im na gwa艂towniejsze ruchy.
Cudowny, mi臋kki i ciep艂y j臋zyk sun膮cy szybko po ca艂ej d艂ugo艣ci cz艂onka, a偶 do podstawy, wracaj膮cy, zatrzymuj膮cy si臋 na samym koniuszku, li偶膮cy go 艂agodnymi, okr臋偶nymi ruchami, smakuj膮cy go... I nagle poczu艂, 偶e nie zniesie ju偶 wi臋cej, nie wytrzyma ani sekundy d艂u偶ej tej tortury. Jego cia艂o, niby ra偶one Cruciatusem, wygi臋艂o si臋 do g贸ry, palce z ca艂ej si艂y 艣cisn臋艂y kraw臋dzie 艂awki. W ostatniej chwili przed orgazmem przysz艂a mu do g艂owy absurdalna my艣l, 偶e na pewno na tym drewnie zostan膮 艣lady jego paznokci. Jego...
Doszed艂, nawet nie staraj膮c si臋 zapanowa膰 nad krzykiem, nie zastanawiaj膮c, 偶e mo偶e us艂ysze膰 ich Filch, wci膮偶, jak za starych dobrych czas贸w, patroluj膮cy korytarze. W tej jednej chwili nie istnia艂o nic, poza ciemn膮 g艂ow膮 mi臋dzy jego nogami, poza ustami prze艂ykaj膮cymi jego nasienie, j臋zykiem zbieraj膮cym ka偶d膮 kropelk臋, kt贸ra pr贸bowa艂a mu umkn膮膰...
***
Siedzieli pod 艣cian膮, obj臋ci, dopiero teraz zaskoczeni w艂asn膮 艣mia艂o艣ci膮.
- Powiesz mi? Dlaczego w艂a艣nie pracownia eliksir贸w? Po dziesi臋ciu latach zwi膮zku... Ze wszystkich miejsc na ziemi... W艂a艣nie to - zatoczy艂 r臋k膮 szeroki 艂uk.
Cichy 艣miech.
- My艣la艂em o tym za ka偶dym razem, gdy tu wchodzili艣my. Pami臋tam jedn膮 z takich lekcji... By艂 jaki艣 nudny wyk艂ad, ty po kryjomu rysowa艂e艣 co艣 na kartce. I nagle... Obliza艂e艣 usta. Niby nic takiego, prawda? Ale ja wtedy po raz pierwszy zrobi艂em si臋 twardy, gdy pomy艣la艂em... - urwa艂, nagle speszony.
- Mhm? O czym? - Drugi ch艂opak przyci膮gn膮艂 go jeszcze bli偶ej.
- ... gdy pomy艣la艂em, jak wspaniale by艂oby po prostu wsta膰 ze swojego miejsca, podej艣膰 do ciebie i poczu膰 ten j臋zyk oblizuj膮cy mojeusta.
- Jeste艣 niepoprawny! - za艣mia艂 si臋, przyci膮gaj膮c ch艂opaka do d艂ugiego, czu艂ego poca艂unku, po raz kolejny spe艂niaj膮c jego najskrytsze pragnienie.
- Kocham ci臋, Harry...
- Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek, Draco.
Fin.