Notka autorska: Opowiadanie to pierwotnie napisałam, jako fanfic "Bleacha" i jako taki funkcjonuje na stronie fanfiction.net i deviantart.com. Uznałam jednak, że jest na tyle oderwany od oryginału, że bez problemu, przy drobnych zmianach może funcjonować jako samodzielne opowiadanie.
Dodatkowo są jeszcze trzy części utrzymane w podobnej konwencji – dużo seksu, mało fabuły, muzyka w tle i przekleństwa – więc, jeżeli ta część komuś się spodoba i da o tym znać, to podeślę resztę.
Piosenki wykorzystane w tekscie to:
Will.i.am feat Britney Spears – Scream and shout
Jacek Kaczmarski – Rozbite oddziały
Pendulum – The Vulture
Britney Spears – Slave 4 you
Rihanna – S&M
Britney Spears – Gimme more
Komentarze mile widziane :) Życzę smacznego
See the boys in the club
They're watchin' us
They're watchin' us
They're watchin' us.
Nuciłem razem z Britney, bujając biodrami owiniętymi jedynie skąpym ręcznkiem, który ledwo zasłaniał moje boskie pośladki. Tak, ledwo wyszedłem spod prysznica. Wiecie te kropelki wody, spływające z moich zajebistych, czarnych włosów na moje wyrzeźbione ciało (tak, wszystkie dziewczyny mogą zacząć piszczeć i przebiereć nogami - like I give a fuck).
I wanna scream and shout and let it all out
And scream and shout and let it out
Żeby nie było, to nie jest muzyka, której słucham na co dzień. Po prostu czasami jestem w nastroju na jakieś głupie piosenki. To jedna z tych chwil i jedna z tych piosenek. W innych okolicznościach przyrody piosenka musi mieć pierdolnięcie. Wiecie, jakiś dobry drum&bass – Pendulum na ten przykład - metal, może coś elektronicznego – ale nie jakiś zjebany dubstep – porządny Duft Punk - o to jest to, co mnie naprawdę rucha... Tfu, rusza. Ale ruchać też by mnie ktoś mógł, ale niestety nie ma go w domu.
Tak dobrze widzicie. Jestem gejem – jak macie z tym jakieś problem, to spierdalać na bambus - i lubię od czasu do czasu być ostro zruchany. A przez niego to by mógł być ruchany codziennie na wszystkich możliwych powierzchniach. Na moje nieszczęście on nie jest zainteresowany.
Rock and roll, everybody let's lose control
On the bottom we let it go
Going fast, we aint going slow, slow, no
Hear the beat, now let's hit the floor
Przejrzałem się jeszcze w lustrze – kurwa, ale jestem zajebisty – i stanąłem przed szafą, zastanawiając się, co na siebie włożyć – jak ktoś chociaż pomyśli, że zachowuję się jak baba, to go znajdę i mu przypierdolę. W sumie już dawno powinien być w bibliotece i pisać tą cholerną pracę zaliczeniową, ale z drugiej strony bez przesady, mam czas – tak w prokrastynacji też jestem boski. W końcu wyciągnąłem czarne jeansy tu i ówdzie artystycznie porozrywane – Adam kiedyś powiedział, że spoko w nich wyglądam, tak jakbym mógł w czymś nie wyglądać spoko.
Adam to mój współlokator, któremu chętnie wystawiłbym tyłek do zerżnięcia. Dokładnie to wynajmuje pokój w moim mieszkaniu.
Kiedy kumpel zapytał się, czy nie chciałbym komuś wynając drugiego pokoju, nie byłem jakoś szczególnie przekonany. Dość terytorialne ze mnie zwierzę. Pewnie gdyby pytał się ktokolwiek inny, niż Kamil to bym zlał sprawę ciepłym moczem i nawet się nie zastanawiał, ale nie wiem, jak ten chłopak to robi, ale potrafi zrobić takie cieplutkie, przymilne spojrzenie tymi swoimi brązowymi, jak u sarenki, oczkami, że tracę wszelką asertywność. Szkoda, że jest prosty, jak kij od miotły, bo z chęcią bym się dobrał do jego zgrabnego tyłka. Czasami się zastanawiam, czy jakbym go nieco pomolestował, albo zgwałcił, to nie zapałałby jednak do mnie wielką, wieczną miłoścą, żylibyśmy sobie szczęśliwie, a jego siostra urodziłaby nam dzieci i te sprawy, ale niestety po pierwsze to nie jakiś zrąbany yaoi, a po drugie jestem świadomy tego, że Kamil skopałby mi dupę. W przeciwieństwie do mnie chłopak nie przestał trenować sztuk walki i o ile na początku znajomości faktycznie kładłem go bez problemu na łopatki, tak teraz raczej miałbym marne szanse – nawet bogowie nie są doskonali, prawda?
W każdym razie Kamil przedstawił mi Adama, pogadaliśmy sobie. Jest dwa lata starszy ode mnie, ale też jest teraz na czwartym roku. Wcześniej skończył dwuletnie studium masażu i teraz pracuje w zawodzie – oczywiście, że pierwsze co zrobiłem, to wydębiłem od niego darmowy masaż, jest boski - a studia robi dla przyjemności – dziwne, mnie nie pytajcie, ale może poza Politechniką, faktycznie to może być przyjemne – zaocznie na Akademii Obrony Narodowej. Okazało się poza tym, że gdzieś w okolicy metalu nasze gusta muzyczne się zazębiają – u niego jest więcej rocka, hard rocka, progresive rocka - że obydwoje ćwiczyliśmy Krav Magę, że jest cholernie gorący i mam ochotę wylądować z nim w łóżku, czytamy podobne książki, że Kamil nie jest naszym jedynym, wspólnym znajomym – aż dziwne, że nie spotkaliśmy się wcześniej. Co było jednak najważniejsze, jest singlem – tak, zwiększało to moje szanse, a poza tym była szansa, że nie będzie przyprowadzał jakieś panienki i nie będzie jej ruchał. Śmiejcie się, ale dla mnie seks z kobietą - nawet słuchanie takiego - jest obrzydliwy. W każdym bądź razie mieszkamy sobie razem, już jakieś trzy miesięce będzie.
Zgrzytnął klucz w zamku – o wilku mowa.
- Hej – rzuciłem w stronę korytarza.
- Hej – odburknęło spełnienie moich mokrych snów.
Zazwyczaj, jak miałem fazę głupich piosenek to mi wrzucał, a dzisiaj tylko zniknął w pokoju. O, czyżby gorszy dzionek? Ciekawe, o ile. Przyciszyłem nieco Keshe i jej "Tic Toc" i na paluszkach podszedłem pod drzwi Adama. Poczekałem chwilę i tak jak się spodziewałem, poleciała muzyka. Było bardzo źle.
Widzicie ja mam fazy na popowe bezmózgowce, a Adam, kiedy jest... Zamyślony, bo kurwa nie smutny, smutne to mogą być baby, włącza sobie:
Po klęsce - nie pierwszej, podnosząc przyłbicę
Przechodzą, jak we śnie, ostatnie granice
Przez cło przemycają swój okrzyk bojowy
I kulę ostatnią, co w ustach się schowa
ponurą poezję śpiewaną w wykonaniu Kaczmarskiego. Ostatnio dość często to mu się zdarza. No cóż, widać taka faza ksieżyca, czy coś.
Dobra, teraz naprawdę to muszę wychodzić do tej biblioteki, ale może po drodze wskoczę do pijalni czekolady. Tak, to dobry pomysł.
- Jakby co, szare mydło do chlastania jest w dolnej szafce – krzyczę jeszcze na odchodne.
- Pieprz się – odwdzięcza się.
Z tobą, zawsze, wszędzie, tylko powiedz.
Zakładam słuchawki, włączam odtwarzacz. No i tu leci normalna muzyka.
It's the Rise of the Vulture
I feel the panic
All those who are nervous
We've lost the dynamic
Your blood's been poisoned
If you as high as the tower
Hear the sound of the war drums
We're taking the power
I wychodzę. W sumie ciekawe, co tak ostatnio łazi za Adamem. W sumie jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze, albo o seks. Gdyby chodziło o to pierwsze, to pewnie by nie miał oporów porozmawiać ze mną – w końcu żaden z nas nie jest jakimś cholernym dżentelmenem – zatem chodzi o seks. Ciekawe, czy kręci jeszcze z tamtą okularnicą.
Właśnie skąd wiem, że Adam nie byłby zainteresowany spełnieniem moich masturbacyjnych marzeń? Urządziłem imprezę urodzinową, jak już u mnie mieszkał i powiedziałem, że jak chce to jakiś swoich znajomych też może zaprosić. Zaprosił, dziwniejszej bandy w życiu nie widziałem, zwłaszcza taka jedna zielonowłosa dziewczyna – do tej pory zastanawiam się, jak to się stało, że Adam jej nie zamordował, a jak nie on, to dlaczego ja tego wtedy nie zrobiłem? Pewnie dlatego, że za bardzo byłem zajęty drugą dziewczyną z tego towarzystwa – szczupła, w okularach i z długim, czarnym warkoczem – która praktycznie nie odstępowała go na krok – chyba miała na imię Ala. Ba, raz nawet, jak siedział na kanapie, wlazła mu na kolana, szepnęła mu kilka słówek na ucho, po tym wstali i zniknęli w jego pokoju na jakieś pół godziny. Impreza była głośna, więc nie wiem, co tam robili, ale kurwa no! Nietrudno się domyślić. Poza tym, wiecie, nie było żadnych sygnałów, żeby na mnie leciał – wiem, też się temu dziwię – żadnych tam ukradkowych, pożądliwych spojrzeń i tym podobne. Jedyna uwaga, jaką wypowiedział względem mojego wyglądu, to ta dotycząca spodni. Cóż, życie chłoszcze, jak to mówią, ale to co sobie wymarzę podczas masturbacji, to moje, nie?
- Wybierasz się dzisiaj do Pawilonów? - przywitał mnie Adam, jak wróciłem z biblioteki z wypranym mózgiem. - Zapowiada się całkiem spora ekipa.
W pierwszej chwili jego słowa w ogóle do mnie nie dotarły. Przez dłuższą chwile gapiłem się na niego, nie można przegapić okazji, żeby nacieszyć oczy. Jasne włosy, normalnie stawiane w irokeza, były mokre. Naprawdę przystojna twarz, z zielonymi oczami i wyraźnie zarysowaną szczęką. Goła, uśmięśniona klata, szerokie ramiona – przez jedno miał przewieszony ręcznik – bokserki na wąskich biodrach i te stopy – dobra możecie się śmiać, mam fetysz stóp, nie wiem o co chodzi, ale po prostu je ubóstwiam, marzy mi się porządny foot fuck. Mam nadzieję, że moje gapienie się i brak odpowiedzi zrzuci na zmęczenie
- Co? - zapytałem, gdy w końcu dotarło do mnie, że faktycznie o coś pytał.
- Pawilony, dzisiaj, idziesz? - powiedział powoli i wyraźnie.
- Czemu nie – rzuciłem i poszedłem do swojego pokoju, żeby od razu wykorzystać jeszcze świeży obrazek.
W związku z tym dwie godziny później siedzieliśmy w piwnicy jednego z Pawilonów – nigdy nie pamiętam, jak sie nazywa – żarówki dwudziestki, obdrapane ściany i złażąca tapeta prosto z PRL-u, jakieś stare, niedziałające radio, krzesła też w odpowiednim klimacie.
- Więc wyobraźcie sobie – mówi Agnieszka, sympatyczny rudzielec, do siedzącej na przeciwko Natalii, biuściastej, bynajmniej nie głupiej, bondynki. - Piwnica, wszędzie czerwona cegła, klimatyczne kandelabry i świeczniki...
- Weź nic nie mów – jęknął Grzesiu, wytatuowany, umięśniony brunet, do siedzacego obok Kosmy, bladego jak śmierć chudzielca. - Jak nas ostatnio MG po Hisil przegonił, to myślałem, że mój Wężowy Język przeżegna się lewą nogą przez plecy. A kiedy w ogóle następna sesja Cthulhu?
- Ale AP 1, placek na 48 cali, save trzy plus, proszę cię, za taką śmieszną cenę. To naprawde powinno być zabronione – żalił się Rafał, szatyn z implantami rogów na czole, zapalając papierosa.
- Rafał, jakbyś GW nie znał – powiedziałem w jego stronę. - Nowy kodeks, nowa przekoksana armia. Standard.
- Wybierasz się na Red Alerta? - pyta się Kamil Adama.
- Pewnie tak, tylko będę musiał sobie jakąś nową replikę sprawić, bo w tej FPS-y już nie te.
- Może jakąś snajperke sobie kup – wtrąca się Szymon, brunet z dredami i równie wytatuowany jak Grzesiu.
- Coś ty z nudów bym zszedł, gdybym miał się kampić.
- Czołem – przywitał się Marek.
Oho i przyszła nasza towarzyska bjacz. W sensie, nie mam nic przeciwko, sam nawet się z nim raz przespałem, było spoko. Przystojny to on jest, tylko charakter ma zjebany po maksie.
- Pozwólcie, że przedstawię – wskazał na stojącego obok szczupłego blondyna z emo grzywką. - Maciek to są wszyscy, wszyscy to jest Maciek.
Czyli Marek przygruchał sobie jakiś nowy okaz, zupełnie nie kumam, co widział w tym szkielecie, ale dla każdego jego pornos, no nie? Bardziej niż ta dwójka interesowała mnie reakcja Adama, bo przede wszystkim jakaś była. To była chwila, ale co to dla mojego wspaniałego, wyćwiczonego oka. Adam był ni to wściekły, ni to zawiedziony. Dafuq chodzi? I jeszcze poczęstował się papierosami Rafała – odkąd go znam, nie widziałem, go z papierosem. I tak, jeżeli myślałem, że nie może być bardziej seksowny, to bum, o to jest. Przy najbliższej okazji będzie rżnał mnie stopami z papierosem w zębach.
Posiadówa szła sobie dalej, gadaliśmy o tych wszystkich nerd sprawach, o których jak się słucha z boku, to się zastanawiasz, o czym w ogóle ci ludzie mówią i czy na pewno są normalni. Przez cały ten czas Adam ignorował Marka i jego chłoptasia - bo to że był to jego nowy chłoptaś było bardziej niż oczywiste - i wzajemnie. Było to dla mnie naprawdę fascynujące, bo w sumie, o co ta dwójka mogła się pożreć? Poza tym mój współlokator pił więcej niż zazwyczaj na tego typu spotkaniach. Wniosek, który się nasuwał był wspaniały, aż się uśmiechnąłem – a uśmiech mam nie do pobicia.
Szczałem sobie właśnie, patrząc na ścianę obklejoną stronami z różnych komiksów, gdy ktoś szarpnął za drzwi. Skończyłem niespiesznie – szczanie i czytanie strony – i wyszedłem. Minąłem się Adamem.
- O co się pożarłeś z Markiem? – zapytałem, nie mogłem nie zapytać, myjąc ręce.
- A kto powiedział, że się o coś pożarłem – odpowiedział odrobinę niewyraźnie, przy akompaniamencie strugi.
- Bitch please! - powiedziałem tylko.
Zapadła cisza. Adam stanął w drzwiach od kibla, przytrzymując się framugi - temu panu już nie polewamy – i spojrzał na mnie w taki sposób, że już wiedziałem, że wniosek jest jak najbardziej słuszny.
- No dalej – niemalże wymruczałem, opierając dłonie na framudze po obu stronach Adam i pochyliłem się tak blisko, że powinien mi już przylać, gdyby nie... - Mi się na ramieniu możesz wypłakać.
- A kto kurwa powiedział, że mam ochotę płakać – warknął, ale się nie odsunął.
- A co masz ochotę zrobić? - szepnąłem mu do ucha i zaryzykowałem liznięcie. W sumie, jakby się dobrze zastanowić, to nie miałem nic do stracenia, to on będzie musiał się wynieść.
Odsunął się, popatrzył na mnie uważnie, po czym uśmiechnął się w taki sposób, że już się cieszyłem na myśl, że nie będę mógł jutro chodzić.
- Wracamy – powiedział i nie była to bynajmniej prośba. - Seks w kiblu nigdy mnie nie kręcił, ale na stole w naszej kuchni już tak.
Bum, no niewiele by brakowało, żebym doszedł. Mój – nie tak znowu – mały przyjaciel, gdyby mógł zrobiłby salto. Wypadłem z łazienki, niemalże ciągnąć Adama za sobą – wciąż pijącej ekipie nie pośwęciłem nawet dziesiątej sekundy uwagi.
Naprawdę nie myślałem, że metro z centrum, tak zajebiście długo jedzie na ten cholerny Natolin. Myślałem, że zejdę po drodze, a ten jeszcze się uśmiechał półgębkiem. I generalnie wyluzowany był.
- Co, kisiel w gaciach? - zapytał się, patrząc na mnie kątem oka.
- Chciałbyś – odburknąłem.
Prychnął tylko ubawiony. O ja mu jeszcze pokażę, będzie się ze mnie śmiał. No przecież nie przyznam mu, że tak, mam kisiel w gaciach.
Gdy znaleźliśmy się w mieszkaniu i zostałem użyty do zatrzaśnięcia drzwi za nami, poczułem się jak w jakieś komedii romantycznej. Adam był ode mnie sporo niższy, ale to nie przeszkadzało mu absolutnie mnie zdominować samym pocałunkiem. Chwycił mnie za włosy – już tutaj byłem cały jego - i przyciągnął do siebie. Nie było żadnych tam buziaczków, czy miziania się wargami, był od razu stu procentowy glonojad. I to jaki. Teraz mój przyjaciel fikał koziołki. Ciekawe, jak tam u niego. Szybka sprawa z paskiem, cholerne guziki i już byłem w ogródku i witałem się gąską, ale chwycił moje dłonie i odsunął. Dafuq?
- Do łóżka, czekasz na mnie już rozebrany – wychrypiał. Tak, to też był rozkaz. Byłem bardziej niż chętny, żeby go wykonać.
Czekałem na niego w całej swojej boskiej glorii, z ramionami podłożonymi pod głową. Przyszedł już bez koszulki, bojówki z wciąż odpiętym paskiem i jednym guzikiem zjechały mu nisko na biodra. Rzucił, na szafkę przy łóżku, owocowe prezerwatywy i lubrykant. No aż mój dzielnie stojący na baczność żołnierz podskoczył z zachwytu. Tylko Adam zamiast się mną w końcu zająć, odwrócił się i podszedł do mojego laptopa. W sumie taki widok też nie był zły. Wyobraźcie to sobie bardzo dokładnie. Stoi lekko pochylony nad biurkiem, więc jego bojówki tak akurat opinają jego pośladki, nad linią spodni widać było gumkę od czarnych bokserek, a później nagie plecy. I to nie byle jakie nagie plecy, tylko dobrze wyrzeźbione nagie plecy. Nie wiem w czym rzecz, ale kręci mnie jak facet ma dobrze zrobione mięśnie wzdłuż kręgosłupa, aż tworzy się taka dolina – jak jestem podniecony to się poeta we mnie budzi - między nimi.
- Co ty tam jeszcze robisz? - upomniałem się o uwagę. - Chodź w końcu.
Nie odpowiedział, ale po chwili poleciała piosenka. Zmarszczyłem brwi zdziwiony.
- Będziemy się pieprzyć przy Britney? - zapytałem z uśmiechem.
I know I may be young, but
I've got feelings too
And I need to do
What I feel like doing
So let me go
And just listen
- Myślałem, że jesteś dzisiaj w nastroju na swoje głupie piosenki – odpowiedział i w końcu zdjął spodnie i przyszedł do mnie na łóżko.
Mądrala się znalazł. Uśmiechnąłem się wrednie.
- W takim razie dobrze, że nie poszliśmy do twojego pokoju, bo robilibyśmy to przy Kaczmarskim.
- Och zamknij się – mruknął, siadając mi na biodrach i znowu atakując moje usta.
I'm a slave for you
I cannot hold it
I cannot control it
I'm a slave for you
I won't deny it
I'm not trying to hide it
O tak w tym momencie byłem jego małą bjaczą. Jeszcze przez chwilę bawiłem się w tą grę o dominację w pocałunku, ale dałem sobie spokój, gdy ugryzł moja dolną wargę i poruszył biodrami, dociskając mojego twardego jak granit członka do brzucha. Kurwa, czemu on jeszcze miał na sobie te pieprzone bokserki. Pewnie zaprotestowałbym, gdyby nie to, że nie dość, że wciąż się całowaliśmy, jak nienażarte glonojady, wciąż się o mnie ocierał – pod tym kawałkiem materiału był równie twardy jak ja – to jeszcze wsunął stopy pomiędzy moje uda.
Like that
You like it
Now watch me
No Britney, lepiej bym tego nie ujął. Nawet nie zwróciłem zbytniej uwagi, że w międzyczasie sięgnął do szafki, ale widziałem już jak wylewa sobie lubrykant na palce, bo w końcu odsunął się ode mnie, niestety zabrał też stopy. Nie miałem jednak na co narzekać, gdy wziął całego mojego fiuta w usta. Całego! On naprawdę nie jest mały.
- O kurwa – nie powstrzymałem przeciągłego przekleństwa. Niech wie, że doceniam jego kunszt. - Kurwa – dodałem zaraz z sykiem, gdy pierwszy palec znalazł się w moim tyłku.
I weź tu bądź człowieku mądry i pisz wiersze. Z przodu zajebiście, a z tyłu, jak to zwykle na początku, trochę niewygodnie. Ale jednak ciepłe, wilgotne usta Adama robiły lepszą robotę ssąc i liżąc, więc bardzo szybko dyszałem, jak po maratonie i już widziałem światełko w końcu korytarza, gdy nagle zostałem wypuszczony z tej ciepłej przystani.
- Hej! - rzuciłem i spojrzałem na niego z wyrzutem, ten tylko uśmiechnął się cwaniacko.
Już chciałem coś mu nagadać, ale wtedy znalazł ten pieprzony – you see what I did here – mały punkcik. Oparł moja nogę na ramieniu i rżnął mnie palcami aż miło. Zaraz jednak przepadłem doszczętnie, gdy stopą przygniótł mi członka do brzucha.
- Fuck, fuck, fuck – dyszałem pod nosem, nie mogąc oderwać spojrzenia od tej stopy, teraz poruszającej się niespiesznie.
Na na na na na
Come on
Na na na
Come on, come on, come on
Na na na na
No żebyś kurwa wiedziała, Rihanna. I znowu byłem o krok od zajekurwabistego orgazmu i znowu Adam w ostatniej możliwej chwili przestał. Aż warknąłem, będzie się ze mną bawił! A on wciąż się cwaniacko uśmiechał. No kurwa tak się nie robi. I znowu moja furia została zatrzymana – w końcu ściągnął bokserki. Aż oblizałem wargi na ten widok – tak, nie będę jutro chodzić, ale kto by się tym przejmował.
'Cause I may be bad, but I'm perfectly good at it
Sex in the air, I don't care, I love the smell of it
Zapachniało truskawkami, gdy Adam bardzo powoli – jak skończymy to go zajebię – zakładał gumkę. Spojrzał na mnie szeroko uśmiechnięty.
- Odwróć się i wypnij – polecił, seksownie zachrypniętym głosem.
Sekunda i już wypinałem mu swój boski tyłek.
Sticks and stones may break my bones
But chains and whips excite me
A ten jeszcze poczęstował mnie klapsem, jakbym niezbyt wyraźnie pokazał, że ma we mnie swoją bjacz.
Zacisnąłem zęby, gdy zaczął we mnie niespiesznie wchodzić – będzie musiał się bardziej postarać, żeby wydusić ze mnie jakiś dźwięk, chociaż o mały włos by to mu się udało od razu, gdy na koniec chwycił mnie za włosy, odchylił mi głowę i pchnął szybko i mocno.
Oh, I love the feeling you bring to me, oh, you turn me on
It's exactly what I've been yearning for, give it to me strong
And meet me in my boudoir, make my body say: Ah, ah, ah!
Wciąż trzymał moje włosy, gdy drugą rękę trzymał na moim biodrze i wchodził we mnie w rytm wciąż lecącej Rihanny. I gdzieś poszła resztka dumy, jęczałem aż miło, ale jego dyszenie i warknięcia też dało się słyszeć.
We can get down
Like there's no one around
We keep on rockin
We keep on rockin
Pewnie nie zarejestrowałbym, że piosenka znowu się zmieniła – witamy z powrotem panią Spears - gdyby nie to, że nagle przestał, puścił moje włosy i odsunął się. On chyba chciał, żebym zwariował! Spojrzałem na niego najbardziej morderczym spojrzeniem w moim arsenale, ale nie za bardzo się tym przejął. Za to rozłożył się wygodnie, ramiona podłożył pod głowę – nosz kurwa król na włościach się znalazł – a potem spojrzal wymownie na mnie i poruszył lekko biodrami z uśmiechem, który mówił "częstuj się".
Gimme, gimme more
Gimme, gimme more
Gimme more
Gimme, gimme more
W sumie taki układ mi się bardziej podobał. Przynajmniej będę mógł patrzeć na niego, gdy będę go ujeżdzał. Już sam widok jego spojrzenia – spod przymkniętych powiek - zafiksowanego na znikającym w moim tyłku członku, był wart tej drobnej zmiany. I wyraz absolutnego błogostanu na twarzy – a spróbowałby mieć inny, mój tyłek jest przecież zajebisty od wszystkich stron.
You've got me in a crazy position
If your on a mission
You got my permission
Uśmiechnąłem się naprawdę szeroko – czas na zemstę. Nie spieszyłem się wcale, ale to wcale, a gdy próbował chwycić mnie za biodra i nadać własny rytm, chwyciłem jego nadgarstki i przygniotłem je do łóżka. Maniacki uśmiech nie schodził mi z ust i chyba zaczął się przez to odrobinę niepokoić. Och spokojnie, nie chciałem go w żaden sposób skrzywdzić, za to pomęczyć i owszem. Pochyliłem się nad nim z twarzą tuż przy jego – czułem jego gorący, przyspieszony oddech - uniosłem biodra na tyle, że jeszcze odrobinę, a wyszedłby ze mnie. I zacząłem poruszać nimi tak tylko troszeczkę, ociupinkę i delektowałem się wyrazem absolutnej tortury na jego twarzy. Próbował wejść głębiej unosząc biodra, ale wtedy ja zwyczajnie uciekałem swoimi. Zemsta jest słodka.
- Mariusz – warknął.
Podobało mi się, jak wymawia moje imię.
- Powiedz je jeszcze raz – rozkazałem, opuszczając się kawalątek niżej.
Adam uśmiechnął się.
- Mariusz – wymruczał niemalże.
Ma mnie.
I just can't control myself
Woah!
Do you want more?
Well I'm good for more
Opadłem nagle, biorąc go z powrotem całego.
- Mariusz – tym razem niemalże wyjęczał. - Kurwa – dodał zaraz, gdy zacząłem nabijać się na niego w gwałtownych, szybkich ruchach, teraz nie miałem nic przeciwko, że wychodził mi na spotkanie.
Teraz już obydwoje dyszeliśmy równie ciężko. Chwycił mojego boleśnie twardego członka w silny uścisk. No jak teraz przestanie w ostatniej chwili, to naprawdę go zamorduję!
Gimme, gimme more
Gimme, gimme more
Gimme more
Gimme, gimme more
Nie przestał, więc bardzo szybko mogłem się cieszyć moim długo wyczekiwanym orgazmem. Po tym musiał większość pracy wykonać już samodzielnie, bo ja byłem już odrobinę sflaczały. Ale po jego krótkim:
- Mar...
Wiedziałem, że jakoś sobie poradził.
Leżałem na brzuchu bardzo przyjemnie rozleniwiony – jak wygrzewający się na słońcu kot. Stwierdzam, że będę musiał zweryfikować swoja opinię o własnej wyobraźni – daleka była od rzeczywistości.
- Powiedz mi, jak to się stało, że dopiero teraz to zrobiliśmy? - zapytałem się, nie patrząc w jego stronę. Leżał obok na plecach.
Prychnął tylko zirytowany.
- Weź nic nie mów – mruknął. - Do twoich urodzin to nawet nie zwróciłem uwagi, że byłbyś zainteresowany. Dopiero Ala mnie uświadomiła, ale wtedy zacząłem już kręcić z Markiem, który kurwa zrobił mi nadzieję, a potem stwierdził, że jednak nie jestem w jego typie.
- A więc o to poszło – wymruczałem w poduszkę nieco sennie.
Adam wstał, żeby sie wytrzeć i w końcu zdjąć gumę, więc mogłem sobie popatrzeć na jego tyłek.
- Następnym razem ja cię rucham – powiedziałem z rozmarzonym, szerokim uśmiechem.
Prychnął rozbawiony.
- A później? - zapytał, patrząc na mnie przez ramię. - Ustalimy kolejkę?
- Rzut monetą? - zaproponowałem.
- Ewentualnie szybki sparring.
Roześmialiśmy się oboje.