Wszystko będzie dobrze
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 15 2013 12:44:50


Tsukasa właśnie wyszedł spod prysznica, wściekły, jak chyba nigdy. Jutro wyjeżdżał na prawie trzy tygodnie, a wygląda na to, że jego kochanie ma to głęboko w poważaniu. Znów go nie ma. No jasne, praca i tak dalej, ale od kilku miesięcy wychodzi rano, a wraca wieczorem wykończony. Ileż można?!, myślał, wycierając się energicznie.
Tymczasem w przedpokoju zapiszczał domofon. Czarny jak smoła kocur natychmiast podbiegł do drzwi, by za chwilę ocierać się o nogi swojego pana. Karyu zdjął buty i pogłaskał kota.
- Kochanie? Śpisz? - zapytał nieśmiało.
- Jak suseł - warknął starszy, przechodząc do sypialni i pakując kilka rzeczy. Ledwo hamował swoją wściekłość.
Gitarzysta westchnął cicho i odwiesił płaszcz. Próba się przeciągnęła. Tsukasa tego nie znosił.
- Jadłeś już? - zajrzał do sypialni.
- Tak. Twoja kolacja jest w lodówce – odpowiedział perkusista. I on jeszcze zachowuje się, jakby zupełnie nic się nie stało, no co za... Może innego dnia by mu wybaczył, ale nie dzisiaj, no do jasnej cholery, trzy tygodnie nie będą się widzieć! Ze złością wyciągał z szafy ubrania i pakował je do kufra.
- Kochanie... - zaczął Karyu niepewnie. Choć był sporo wyższy od kochanka, w tej chwili jakby skurczył się w sobie. Nie lubił oglądać Kena w takim nastroju.
Tsukasa nie odezwał się. Wyminął Karyu i poszedł do łazienki po kilka rzeczy. Gitarzysta zajrzał do jego walizki. Tsukasę powinna pakować mama, naprawdę. Otworzył szafę i dorzucił mu kilka ciepłych swetrów.
- Zostaw to - warknął perkusista, wrzucając kosmetyki. - Idź jeść - Karyu nie musiał go pakować. Sam świetnie sobie poradzi. Poza tym jeśli myśli, że kilka swetrów załatwi sprawę, grubo się myli.
- Tam jest zimno o tej porze roku, wiesz - odparł. - Możesz się na mnie wściekać, ale nie musisz przy tym marznąć.
- Jakbyś się przejmował.
Gitarzysta zacisnął gniewnie wargi.
Tsukasa tylko dorzucił kilka rzeczy do kufra, zasunął go i zestawił z hukiem na podłogę. Założył szlafrok na półnagie ciało i wyszedł na balkon, by zapalić papierosa.
Przeziębi się dureń...Ale to nie był problem Karyu. Postanowił wziąć kąpiel. Zniknął w łazience na dobrą godzinę W tym czasie, po trzech papierosach, perkusista wrócił do domu, dosypał ziarenek Buntarou i położył się do łóżka. Nie zaśnie, wiedział o tym dobrze, ale jakoś nieszczególnie miał ochotę 'rozmawiać' z Karyu. To i tak nie miało sensu. On uważał, że nie robi nic złego, spędzając w studiu po 15 godzin dziennie. No jasne, że wszystko jest dobrze, pewnie. Widują się rano przy wychodzeniu do pracy i wieczorem, kładąc się do łóżka. Taaak, na 100% każda para tak robi.
Po jakimś czasie Karyu wślizgnął się do sypialni, nie zapalając nawet światła. Położył się cicho po swojej stronie łóżka. Ryutaro wskoczył na materac i ułożył się przy poduszce swojego pana. Gitarzysta wyciągnął rękę i pogłaskał kota. Zwierzak zamruczał z przyjemności. Karyu zamknął oczy i wsłuchiwał się w ten dźwięk. Pewnie długo nie zaśnie, a głaskanie kota koiło skołatane nerwy.
Tsukasa leżał bez ruchu, wciąż myśląc o tym, co się z nimi dzieje. Co się popsuło i kiedy. Nie wiedział. Było mu z tego powodu strasznie przykro, bo kochał Karyu, a on go traktował jak... współlokatora, z którym od czasu do czasu sypia. To bolało.
Yoshi, przekonany, że jego chłopak już dawno śpi, zwinął się w kłębek. Zacisnął powieki, marząc o śnie. Pociągnął lekko nosem.
Nie. Nie odwróci się. Nie przytuli go. Nie przeprosi. Nie tym razem. Kłócili się już z milion razy o to samo i zawsze kończyło sie tym, że Yoshitaka zaczynał płakać, a wtedy Tsukasa przytulał go i przepraszał. Nie. Tym. Razem. Tsukasa nie był winny. Nie powinien przepraszać. Wyłączył się, próbując zasnąć. Udało mu się dopiero dużo później, godzinę przed tym, jak zadzwonił budzik. Wyłączył go szybko i wstał. Nie było sensu leżeć, ani budzić Karyu. Pewnie i tak nie wstanie. Westchnął cicho, wstawiając wodę na kawę i poszedł do łazienki. Był wypompowany. Ostatnia doba wyciągnęła z niego więcej sił, niż kilkutygodniowa trasa.
Karyu zwlókł się z łóżka parę minut po nim. Jak na ironię dziś czuł, że nie da rady iść na próbę. Kenji dziś wyjeżdża. Jak w transie powlókł się do kuchni. Przecież musi mu spakować jedzenie na drogę.
Tsukasa zrobił to, co miał zrobić w łazience i dopakował do kufra takie rzeczy jak szczoteczka do zębów czy maszynka do golenia. Ubrał się, spakował ładowarkę do telefonu i laptopa. Wyciągnął kufer na korytarz i poszedł do kuchni. Karyu już tam był.
- Chcesz kawy? - zapytał starszy zmęczonym głosem. Poranny rytuał.
- Nie, dzięki - odparł gitarzysta nieprzytomnie. Czuł mdłości. Zadzwoni do Kirito i wróci do łóżka.
Kawa, mocna i gorzka, śniadanie, którego i tak nie zje. Usiadł przy stole i patrzył przez okno. Było szaro i pochmurnie. Pogoda wiedziała, jak go dobić. Karyu bez słowa postawił przed nim pudełko z lunchem. Nasypał kotu karmy do miski i usiadł przy stole. Pustym wzrokiem wpatrywał się w przestrzeń.
- Dziękuję - mruknął Tsukasa. Przyjemny poranek, nie ma co. Właśnie na taki liczył, pomyślał ironicznie. Jak to miło jest siedzieć w milczeniu i patrzeć w przestrzeń, ta...
- Nie ma za co. Uważaj na siebie - uśmiechnął się Karyu blado.
- Jasne - odparł perkusista i dopił kawę. Zerknął na wibrujący telefon. - Hiro i Michi już są - westchnął. Włożył pudełko do torby, włożył buty i płaszcz. Nie podobało mu się to pożegnanie, to nie tak miało być.
- Jechać z tobą? - wypalił młodszy szybko. Nie będą się widzieć prawie miesiąc...
- A nie masz próby?
- Nie idę. Źle się czuję.
- Jak chcesz, Yoshitaka - westchnął Tsukasa. Teraz mu się zebrało na czułości? Jak miał wychodzić?
- Jak ty chcesz - mruknął cicho Karyu. Mdłości się nasiliły. Nieśmiało wziął kochanka za rękę.
- Jeśli czujesz się na siłach... - perkusista ścisnął lekko jego dłoń.
- Prawdę mówiąc chyba jestem w ciąży...
- Pozamacicznej w łokciu - Tsukasa przyciągnął Karyu do siebie i przytulił mocno.
- Mam nadzieję, że dziecko nie będzie podobne do ciebie - bredził młodszy, zapewne z niewyspania.
Lepiej będzie, jeśli Yoshi się położy. Tsukasa zaprowadził go do łóżka i położył.
- Tak, wiem, jestem okropny.
- Straszny - gitarzysta przytulił się do jego ręki.
- Tak, nienawidzisz mnie - odparł starszy, otulając go kołdrą. Pocałował go w czoło. - Wrócę za trzy tygodnie
- Nie jedź - poprosił Karyu niemal dziecinnym tonem.
- Wiesz, że muszę. Odpoczniesz ode mnie.
- Ale ja nie chcę - wybełkotał Yoshi na granicy snu.
- Śpij - mruknął Tsukasa, odsuwając się. Hizumi się niecierpliwił, dzwonił chyba czwarty raz. Nie było mu łatwo tak to wszystko zostawiać, ale nie miał wyboru. Wziął swoje rzeczy i wyszedł. Czuł się paskudnie.

Po trzech dniach w Europie Tsukasa wciąż czuł się paskudnie. Tęsknił za Karyu. Nawet za tymi późnymi powrotami... Przez te kilka dni Karyu odezwał się AŻ raz. W odpowiedzi na wiadomość, że dotarli, napisał 'w porządku'. Tylko na tyle było go stać? Po ponad dwóch latach związku? A może to zwiastowało koniec, Karyu nie chciał z nim być i szukał tylko wymówki, żeby go zostawić?
Perkusista podciągnął nogi pod brodę i oparł głowę o szybę. Było mu strasznie źle. Nie miał ochoty grać, a tym bardziej dawać koncerty i spotykać się z obcymi ludźmi. Chciał wrócić do domu.
- Co jest z tobą? - zapytał Zero. Nie poznawał przyjaciela. Domyślał się, że coś zaszło między nim i Karyu, ale nie pytał, czekając aż perkusista sam mu powie. Ten moment jednak nie nadszedł, a widział, że potrzebuje rozmowy. Zerknął na resztę kolegów. Ricky i Shun drzemali, Kazuya miał słuchawki na uszach. Idealnie.
- Nic - burknął starszy mężczyzna. Nie lubił publicznie użalać się nad sobą.
- Daj spokój, przecież widzę - basista zamknął laptop i odwrócił się do przyjaciela na tyle, na ile pozwalały pasy.
Tsukasa westchnął. Zero mu nie odpuści. Może będzie lepiej, jak się wygada?
- Karyu, co może być.
- Znowu się kłócicie.
To było stwierdzenie, nie pytanie. Zero, choć małomówny, widział wiele. A i Karyu był bardziej wylewny od swojego ukochanego.
- Nie odzywa się - odparł cicho perkusista.
- To ty zadzwoń do niego. Albo napisz.
- Pisałem. Odpisał mi bogate ' w porządku'. Widać Kirito jest bardziej interesujący - stwierdził gorzko Tsukasa.
Zero otworzył oczy w zdumieniu. Kirito? No bez przesady.
- No co... Odkąd jest w Angelo, więcej czasu spędza z nim, niż ze mną.
- Bo razem pracują - zauważył basista rzeczowo.
- My też razem pracujemy i kiedy nie jesteśmy w trasie, nie spędzamy ze sobą 15 godzin na dobę - Tsukasa warknął i odwrócił głowę. Ten Kirito działał mu na nerwy, jak nic innego. Wszystkie problemy zaczęły się od niego.
- To co, uważasz, że spędzają czas nie tylko na graniu? - zapytał Michi ostrzejszym tonem.
- Obiady, kolacje... Nie masz pojęcia ile razy próbowałem się z nim umówić na wspólny obiad. Udało mi się może trzy czy cztery razy. Zawsze jest Kirito. I, uprzedzając twoje podejrzenia, nie sądzę, żeby z nim sypiał - stwierdził perkusista cicho. Był zły i rozżalony. Zaczynał żałować, że cokolwiek powiedział. Zero i tak stanie po stronie Karyu, niezależnie, co zrobi. Tsu odwrócił głowę do okna.
- A on jest przekonany, że tak myślisz - odparł Zero. Zagryzł wargi w nerwowym odruchu. Może nie powinien o tym mówić, obiecał... Ale to idioci. Trzeba im pomóc.
Tsukasa aż się zapowietrzył, zszokowany. Ale... że... jak to? Niby, że...
- Myśli, ze mu nie ufam?
- Tak dokładnie myśli.
- O... ojej.... - tylko na tyle było stać perkusistę.
- No właśnie. Ojej - skwitował Michi. - Nie mówię, że on jest bez winy. Bądźcie dla siebie wyrozumialsi.
- Byłem wyrozumiały przez pierwszy rok... - mruknął perkusista. Przez pierwszy rok Karyu w Angelo naprawdę nie powiedział ani słowa w związku z wczesnym wychodzeniem, brakiem czasu i późnymi powrotami. Mimo, że momentami szlag go trafiał. Dopiero później zaczął zwracać Karyu uwagę, że chciałby spędzać z nim więcej czasu. A teraz już po prostu nie mógł zdzierżyć, że prawie każdą obietnicę Yoshi łamie.
- Pogadajcie. Naprawdę - westchnął basista.
- Jedyne, co mu mogę powiedzieć, to to, że wiem, ze z nim nie sypia i mu ufam, cała reszta nie ma sensu.
- A może mu powiedz, że go kochasz i ci zależy - odezwał się Ricky z siedzenia przed nimi.
No świetnie, czyli wszyscy już wiedzą o problemach w związku Tsu? wiedział, że ta rozmowa, to kiepski pomysł.
- A może on to wie?
- Wie, ale chyba nie pamięta - wyjaśnił wokalista.
- I może powinienem jeszcze przeprosić, co... - warknął Tsukasa, odwracając się do okna. Wszyscy wiedzą lepiej, pff
- Ale się męczysz przecież - zauważył Zero.
- I przepraszam za wszystko odkąd jesteśmy razem. Nawet za to, że się kłócimy, jak on mnie olewa, kiedy mamy zaplanowaną wspólną kolację.
- To czemu mówisz to nam, a nie jemu? - zapytał Ricky. - Samo się nie rozwiąże.
- Wiesz, w zasadzie mówiłem Zero - najlepszą obroną jest atak?
- Ja się z nim zgadzam - basista puścił oko do kolegi.
Tsukasa prychnął. Jasne, powie mu, że ma dość przepraszania za wszystko, a Yoshi się obrazi. Jak zwykle.
- Jak zatęsknisz to zmiękniesz - skwitował Ricky po czym położył głowę na ramieniu Shuna, najpewniej żeby dokończyć drzemkę.
- Już tęsknię... - mruknął Tsukasa do siebie. Sam nie wiedział, co ma zrobić. Znów przeprosić, czy tym razem nie odpuścić... Ale jeśli nie przeprosi, to Yoshi może odejść. A z drugiej strony zawsze on ma brać na siebie winę? Sam już zgłupiał.
- Zadzwoń do niego - Zero klepnął go w kolano i zamilkł, zapewne uznając rozmowę za skończoną.
Tsukasa w odpowiedzi założył słuchawki na uszy. Jak miał dzwonić, to na pewno nie z samochodu.

Kilka godzin później, już w pokoju hotelowym, Tsukasa siedział z telefonem w ręku. Zastanawiał się, czy zadzwonić. W Japonii było koło szóstej rano... Miał teraz idealne warunki. Cisza, spokój. Zero poszedł na drinka z chłopakami, przykazując Tsu, żeby zadzwonił.
- No dobra. Teraz albo nigdy – mruknął do siebie, wybierając numer kochanka.
Tysiące kilometrów dalej telefon Karyu odezwał żywą melodią. Gitarzysta półprzytomnie sięgnął po niego. W pokoju panował półmrok. Odebrał połączenie.
- Halo? - powiedział ochryple.
- Cześć, kochanie - odezwał się cicho Tsukasa. Obudził go.
- Cześć - Karyu przewrócił się na plecy i potarł oczy. Która była godzina? Jego umysł nie pracował jeszcze w pełni. - Co tam? - zagaił.
- Tęsknię - odparł starszy szczerze. Co miał powiedzieć? Yoshi albo się rozłączy albo go ochrzani i wtedy się rozłączy. - Przepraszam, że cię obudziłem
- Nie szkodzi. Ja też. Śniłeś mi się – wymruczał gitarzysta. Spojrzał na drugą stronę łóżka. Na poduszce Tsukasy spał Ryutarou.
Perkusista uśmiechnął się, skubiąc skrawek pościeli. Cieszył się, że słyszy swojego ukochanego, bardzo mu go brakowało.
- Tak? I co robiłem?
- Strasznie nieprzyzwoite rzeczy - zaśmiał się gitarzysta. Nie obraziłby się za powtórkę na jawie. Kładąc się spać wieczorem, zdał sobie sprawę, że pościel pachnie Tsukasą. Przypomniało mu się jak kot sypiał na jego ubraniach kiedy był w trasie
Tsukasa zachichotał. Położył się na łóżku i zamyślił na chwilę o Karyu, o jego nieprzyzwoitym śnie, tęsknocie i słowach Rickiego.
- Kocham cię, wiesz? - wyrwało mu się, zanim zdążył zapanować nad ustami
- Ja ciebie też - odparł Yoshi sennie. Jakie to banalne. Ale tęsknił za banałami, za rutyną, nawet za smsami, że kotu kończy się żwirek i czemu to Tsukasa o tym pamięta. A nie było go raptem 3 dni.
- Nie odzywałeś się... - zauważył starszy.
- Nie chciałem ci przeszkadzać... - gdyby nie kłótnia przed wyjazdem, Karyu zasypywałby go wiadomościami.
- Głupi jesteś. - stwierdził Kenji, mimo wszystko, czule. - A ja tu się zamartwiałem, ze mnie nienawidzisz i nie chcesz więcej widzieć. Zwykle po trzech dniach moja skrzynka była pełna wiadomości typu 'Ryu-chan właśnie wyciągnął Twoje skarpetki, tęsknię'.
- To jesteś jeszcze głupszy ode mnie - odgryzł się mężczyzna. - Wracaj szybko.
- Za dwa tygodnie - Tsukasa stwierdził, że pierwsze zdanie puści mimo uszu. Co jeszcze miał powiedzieć? Najlepiej wszystko, ale od czego zacząć?
- Jak się udał koncert? Ile dziewczęcych serc złamałeś? - zaśmiał się Karyu. Za oknem zaczynało świtać.
- Na pewno mniej, niż Michi, byłem zbyt zajęty martwieniem się o ciebie, wiesz. I o tą kłótnię...
- Przepraszam - powiedział Karyu cicho. To nie wystarczyło, ale teraz nie było czasu na więcej.
- Złoszczę się, bo tęsknię za tobą - wyjaśnił Tsukasa spokojnie. - Wiesz, widujemy się rano i wieczorem, prawie nie rozmawiamy, nie mówiąc już o seksie.
- Wiem - przyznał młodszy niechętnie.
- Będzie lepiej, obiecuję - dodał szczerze.
- Będzie? - zapytał perkusista. Karyu obiecywał to już siódmy raz.
- Będzie - zapewnił gitarzysta gorąco.
Tsukasa westchnął. Bardzo chciał mu wierzyć, ale nie chciał znów przeżywać tego samego. Każda kolejna złamana obietnica boli bardziej. Ale Karyu zapewniał tak żarliwie... Czyli dokładnie tak, jak zawsze i zawsze kończyło się tym samym: 'Kirito mnie poprosił, żebym został...'.
- Postaram się – obiecał gitarzysta. Zanotował sobie w pamięci, żeby zwolnić się z prób przed powrotem ukochanego.
- Jasne.
Tsukasa przewrócił się na plecy i westchnął. Zasmucał Karyu.
- O której masz wyjść? - zapytał, zmieniając temat. Wkrótce powinien się rozłączyć, bo zapłaci gigantyczny rachunek.
- Mam jeszcze czas – Yoshi nie chciał się żegnać.
- Na tyle, żeby przełączyć się na skype?
- Tylko włączę komputer – powiedział młodszy, gramoląc się z łóżka.

Zero wrócił krótko po północy. Tsukasa siedział po ciemku, a pokój skąpany był w niebieskiej poświacie ekranu laptopa. Uśmiechnął się, słysząc, jak przyjaciel szepcze do mikrofonu. Nie chcąc mu przeszkadzać, przemknął do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Kiedy wrócił, Tsukasa składał laptopa. Położył się do łóżka i zerknął na przyjaciela.
- Lepiej?
- Dużo - odparł perkusista. - Chyba spóźni się na próbę - zachichotał. - Jest słodki.
- Oj jest - przyznał basista, ugniatając poduszkę. - Kazuya wisi mnie i Ricky'emu piwo - dodał niespodziewanie.
- A za co? - zdziwił się Tsukasa. Brakowało mu Karyu do tulenia.
- Założyliśmy się czy zadzwonisz - parsknął Zero.
- Idioci - skomentował Tsukasa. - Jak to określa Karyu, jestem ostatnią pierdołą, więc zawsze dzwonię. Cóż. przyzwyczaiłem się
- To się chyba nazywa miłość, ale ja się nie znam. Ricky jest ekspertem - ironizował Zero. Przestał się wiercić, co oznaczało, że znalazł wreszcie wygodną pozycję i niebawem uśnie.
- Michi? - odezwał się nagle Tsukasa. Było mu bardzo głupio, ale nie zaśnie inaczej. Będzie się męczył całą noc, a jutro padnie na koncercie. A Michi jest jego przyjacielem...
- Mmm? - mruknął basista sennie.
- Mogę spać z tobą? - zapytał starszy szybko.
- Co? - Zero otworzył oczy.
Tsukasa zarumienił się wściekle i podciągnął kołdrę. To był zły pomysł, bardzo zły.
- Nic, nic, zapomnij...
Michi stłumił śmiech.
- No już dobrze, chodź tu i weź ze sobą swoje zranione ego.
Perkusista bez słowa wstał, poszedł do łóżka Zero, położył się i przytulił go mocno.
- Już dobrze - powiedział basista ciepło, gładząc po głowie jak dziecko.
- Zamknij się. Inaczej nie zasnę, brakuje mi tego idioty - warknął Tsukasa, zamykając oczy. Nie był zły, był po prostu zawstydzony.
- Obaj jesteście idioci - stwierdził Zero na granicy snu.
Na to Tsukasa już nie odpowiedział, zasypiając powoli.

Dwa tygodnie później Tsukasa siedział jak na szpilkach w samolocie, nie mogąc się doczekać wyjścia. Już niedługo zobaczy swoje kochanie... Kiedy tylko otworzono drzwi, wyszedł z samolotu, przeszedł odprawę i odebrał bagaż. Wyszedł na halę i rozejrzał się, w poszukiwaniu znajomej twarzy. Zauważył go dość szybko. Karyu wyróżniał się wzrostem i jasnymi włosami. Stał w towarzystwie Hizumiego i kotów Ricky'ego w transporterze. Uśmiechał się niepewnie. Nie był na próbie trzy dni z rzędu szykując dom (i siebie) na powrót ukochanego. Hizumi klepnął go lekko w ramię chcąc dodać mu odwagi. Twarz Tsukasy rozświetlił uśmiech. Pociągnął Zero za rękę, idąc w ich stronę.
- Cześć - przywitał się, nie bardzo wiedząc, co dalej. Miał ochotę wyściskać Karyu, całować go, kochać tu i teraz, natychmiast. Jak on się za nim stęsknił!
Karyu odwzajemnił uśmiech i objął nieśmiało kochanka. Może gdyby byli sami, byłby odważniejszy. Nieważne. Niedługo wrócą do domu. Niechętnie przerwał uścisk, kiedy dołączyła do nich reszta. Ricky klęczał na podłodze i czule przemawiał do kotów, przepraszając, że nie było go tak długo.
Za krótki ten uścisk, ale Tsukasa wiedział, że na niewiele więcej mogą sobie pozwolić. Chwycił swojego chłopaka za rękę, nie odsuwając się.
- Jedziemy? - zapytał cicho.
- Uhm. Zrobiłem obiad - powiedział Karyu z dumą.
- Mam się bać? - zażartował Tsukasa, po czym pożegnał się krótko z kolegami i pociągnął kochanka do wyjścia.
- Nie, chyba jest jadalny. Jak minęła podróż? - Yoshi czuł się nieswojo rzucając te towarzyskie banały.
Perkusista opowiedział pokrótce najciekawsze zdarzenia lotu, a kiedy tylko wsiedli do samochodu, pocałował Karyu mocno. Nie mógł dłużej czekać. Stęsknił się, a on wyglądał tak idealnie...
Gitarzysta westchnął z przyjemności i zarzucił mu ramiona na szyję. Z ochotą oddawał pocałunek. Dopiero teraz w pełni dotarło do niego jak mocno tęsknił
- Kocham cię - sapnął Tsukasa, kończąc pocałunek.
- Ja ciebie też - odpowiedział Karyu. Odpalił silnik. Dokończą powitanie w domu.
Perkusista uśmiechnął się i zapiął pasy. Był szczęśliwy.
Podróż minęła im bez większych ekscesów. Po niedługim czasie już stali przed drzwiami, a Karyu szukał kluczy. Perkusista wyjął swoje z kieszeni spodni i podał mu.
- Skleroza nie boli - uśmiechnął się.
- Moje są gdzieś... na dnie torby - wymamrotał Karyu zawstydzony. Otworzył drzwi i wpuścił Kenjiego to środka.
Tsukasa wszedł i odetchnął, zdejmując płaszcz i buty.
- Jak dobrze być w domu...
- Ryu-chan tęsknił - powiedział Karyu czule, kiedy kocur łasił się do Tsukasy.
- Kochany - mruknął starszy, biorąc kota na ręce i całując go w główkę. Podrapał go za uszami, a kot zamruczał. - Zobaczymy, co u Buntarou?
- Sprzątnąłem mu wczoraj klatkę.
Całe mieszkanie lśniło, ale o tym już nie wspomniał
- I mieszkanie chyba też - perkusista cmoknął kochanka w policzek i poszedł do gabinetu, by przywitać się ze swoim ptakiem.
- Trochę – skłamał gitarzysta szybko. Sprzątanie było gruntowne i zajęło mu dwa dni.
- Jasne - Tsukasa nie uwierzył, dobrze wiedział, jak bywa z Karyu. Zapewne całe dwa tygodnie nie robił nic, oprócz bałaganu, żeby przez ostatnie dni sprzątać. Wypuścił z rąk kota i przytulił się mocno do gitarzysty. Karyu odwzajemnił uścisk.
- Jesteś głodny? A może wolisz iść spać? - zapytał ten, wciąż nieco skrępowany.
- Głodny, zmęczony i stęskniony - odparł starszy, wtulając twarz w jego szyję. Tęsknił za jego zapachem, dotykiem...
- Podam obiad zaraz - Karyu paplał bez sensu. Wyobrażał sobie, że będzie jak na filmie, padną sobie w ramiona i będzie dobrze. Rzeczywistość oczywiście przyniosła rozczarowanie. Tak rozmawiają znudzone sobą małżeństwa, pomyślał gorzko.
- Uhm - mruknął starszy, wciąż nie odsuwając się. Zastanawiał się, jak długo będzie znów dobrze. Ostatnie dwa tygodnie, te rozmowy na skype, były na pozór tylko normalne, a teraz... Karyu dziwnie się zachowywał. Był jakby jakiś nie swój. Paplał bez sensu, był zdenerwowany.
- A dostanę buzi? - zapytał Tsu, unosząc twarz.
- Weź sobie - Karyu wydał usta, ale oczy mu rozbłysły.
Perkusista objął go za szyję i pocałował delikatnie. Yoshi westchnął cicho, a Tsukasa kontynuował, dość nieśmiały w sumie, pocałunek. Czuł się tak, jakby był na pierwszej randce. Nie wiedział do końca, na co Karyu mu pozwoli. Niby między nimi było dobrze, ale... Och, to głupie. Są ze sobą ponad dwa lata, pomyślał i stanął na palcach, pogłębiając pocałunek. Karyu objął go mocniej, instynktownie chroniąc przed upadkiem. Rozchylił usta, wysuwając język.
Perkusista westchnął, wpuszczając go między swoje wargi. Naprawdę za tym tęsknił. Niestety romantyczną chwilę popsuł żołądek Tsukasy, domagając się jedzenia. Karyu oderwał się od niego ze śmiechem.
- Mój biedny - połaskotał go lekko w brzuch. - Umyj ręce, zaraz odgrzeję ci jedzonko - powiedział czule.
- Hej! - Tsukasa odskoczył od łaskoczącej dłoni, nie przepadał za tym. Był nieco zawstydzony. Poszedł umyć ręce. Cóż, pomyślał, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Odrobią to.
Kilka chwil później już siedział przy stole w kuchni i patrzył, jak Karyu krząta się przy blacie.
- To nic specjalnego - wymamrotał gitarzysta stawiając przed ukochanym miskę makaronu w bulionie. - Z kurczakiem - oznajmił.
Tsukasa prawie się rozpromienił na tą wiadomość. Spróbował ostrożnie potrawy, po części, by się nie oparzyć, a po części z powodu umiejętności Karyu w gotowaniu.
- Pyszne - ocenił i zajął się jedzeniem. Był naprawdę głodny.
Karyu pokraśniał z dumy. Nie przyznawał się do tego, ale na punkcie braku talentu kulinarnego miał kompleks. Chciał sprawiać swojemu chłopakowi przyjemność, jak tylko mógł. Na szczęście może nadrobić na innym polu, zaśmiał się w duchu.
Perkusista pochłonął dwie porcje zupy i odchylił się na krześle, wzdychając. Czuł się przyjemnie pełny.
- Było jadalne? - zapytał Karyu niepewnie.
Tsukasa spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Ty żartujesz, tak? - zapytał. - To. Było. Pyszne. Genialne. Możesz mi takie gotować codziennie.
- Bredzisz, bo byłeś głodny, ale dziękuję - Karyu uśmiechnął się szeroko i zaczął sprzątać ze stołu.
Perkusista patrzył na niego, nie mogąc nacieszyć się jego widokiem. Był piękny. Doskonały. Wypoczęty i uśmiechnięty. Nie to, co Tsukasa.
- Prześpij się - powiedział Karyu
- Za chwilę - odparł starszy i podszedł do kochanka. Prześlizgnął się pod jego ramieniem, przytulając się do jego boku. Karyu objął go, nie zważając na mokre dłonie. Tsu zwykle się tak nie zachowywał... ale był słodki, pomyślał gitarzysta czule. Kenji wtulił się w niego, opierając głowę o jego ramię i zamknął oczy.
- Kocham cię - mruknął.
- Wiem, skarbie.
Organizm Tsukasy domagał się snu. Był wymęczony po prawie trzytygodniowej trasie koncertowej, a w samolocie nie spał zbyt wiele, mimo, że próbował. Za dużo hałasu wokół... Teraz najchętniej położyłby się do łóżka, ale nie chciał się odsuwać od kochanka.
- Idź spać, jesteś wykończony - gitarzysta pogłaskał go po włosach.
- Chodź ze mną - poprosił starszy.
- No dooobrze - co z tego, że jest za wcześnie.
Tsukasa westchnął tylko i udał się do sypialni. Rozebrał się i położył.
- Kąpiel byś wziął, pościel jest świeża - Karyu wydął usta z dezaprobatą.
- Dopiero mnie wysyłałeś do łóżka - mruknął Tsukasa, wstając jednak. W sumie dobrze byłoby się odświeżyć, nie pomyślał o tym. Po tej ciepłej zupie naprawdę wyłączył mu się mózg. Wyciągnął z szuflady czystą bieliznę i udał się do łazienki. Tam rozebrał się do końca i usiadł na stołeczku pod prysznicem. Odkręcił wodę i pozwolił jej po sobie spływać.
Chwilę później Karyu wślizgnął się do łazienki z czystymi ręcznikami. Wiedział, że o czymś zapomniał. Zerknął na nagie ciało kochanka i westchnął tęsknie. To chyba nie jest dobry moment... Tsukasa siedział, zgarbiony, z zamkniętymi oczami.
- Utopisz się, jak będziesz tak siedział - Karyu chrząknął, chcąc ukryć zmieszanie.
Perkusista aż podskoczył. Nie zauważył, kiedy on wszedł.
- Myślę o tobie - odparł.
- Zapomniałem o ręcznikach - wymamrotał młodszy przepraszająco.
- To nic - westchnął Tsukasa i odchylił się, opierając o ścianę. Mmm... Przyjemnie... Ciepła woda rozluźniała i rozgrzewała jego mięśnie.
Karyu zagryzł wargi. Ten widok kompletnie wytrącał go z równowagi. Kiedy ostatni raz byli ze sobą? Zdecydowanie zbyt dawno. Wzrokiem śledzi krople wody spływające po nagiej skórze kochanka. Kręciło mu się w głowie, niezupełnie od przebywania w parnej łazience. Powinien wyjść, szybko.
Tsukasa rozchylił nieco usta, poddając się myślom i marzeniom. Szkoda, że Yoshi nie dołączył do prysznica... Mimo, że był zmęczony, chciał być z nim chociaż przez chwilę.
- Yo-chan? - zapytał.
- Tak?
- Może do mnie dołączysz? Umyjesz mi plecy...
Karyu ściągnął koszulkę. Wziął gąbkę i zaczął delikatnie myć kochanka.
- Zamoczysz spodnie - zamruczał Tsukasa, dotykając jego piersi.
- Przebiorę się - odparł gitarzysta cicho.
Tsukasa westchnął i rozpiął jego spodnie.
- Zdejmij - zażądał.
Karyu spełnił polecenie. Nie chciał prowokować kolejnej kłótni, a perkusista przyjrzał się jego ciału. Wystające żebra, szczupły, umięśniony brzuch...
- Piękny... - westchnął mimowolnie. Uwielbiał go. Nalał na dłonie nieco żelu i zaczął myć jego tors.
Karyu zadrżał lekko, starając się odwzajemnić dotyk. Tsukasa kontynuował wędrówkę stęsknionymi, namydlonymi dłońmi po jego ciele. Nareszcie mógł go dotknąć... Po tygodniach braku seksu lub seksu przez telefon miał go właśnie przed sobą. Mógł dotykać jego ciała, całować usta. Masował podbrzusze, by po chwili, muskając penisa, zadrapać wnętrze jego ud. Po chwili odsunął się.
- Ty miałeś mnie myć - zwrócił uwagę z przekornym uśmiechem.
- Jesteś draniem - mruknął cicho Karyu i wrócił do przerwanej czynności. Krew szumiała mu w żyłach.
- Ja? - zapytał starszy, delektując się jego dotykiem. - A co ci zrobiłem?
- Nic - odparł Karyu, całując go krótko. - Wszystko. - wpił się w jego usta.
Perkusista oddał pocałunek, obejmując go za szyję. Zsunął się ze stołeczka na jego kolana, przytulając mocno. Westchnął w jego usta przylegając do niego całym ciałem. Karyu objął go i pocałował lekko w szyję. Tsukasa wetchnął, odchylając głowę
- Miałem cię tylko umyć - gitarzysta zaśmiał mu się do ucha. Długie palce owinęły się wokół jego erekcji.
- Och - westchnął znów starszy. Nie mógł odpowiedzieć nic więcej. Było mu dobrze. Karyu przytulił go mocno i pieścił niespiesznie. Ustami drażnił jego szyję. Tsukasa wzdychał mu do ucha, poruszając biodrami. Osiągnięcie orgazmu nie zajęło mu wiele czasu. Był zmęczony i czekał na to kilka tygodni. Opadł na kochanka bez sił.
Karyu tulił go przez chwilę, po czym delikatnie go obmył. Opłukał go ciepłą wodą i okrył ręcznikiem.
- Idź spać, kochanie - powiedział ciepło.
- A ty? - zapytał perkusista, przytulając się i sięgając do jego penisa.
- Dam sobie radę - odrzekł Karyu, chodź najchętniej prosiłby o coś innego.
Tsukasa pieścił delikatnie dłonią jego erekcję. Choćby chciał, nie miał siły na nic więcej.
Karyu zamknął oczy i poddał się pieszczocie. Perkusista kontynuował, opierając się lekko o jego ciało. Yoshitaka oparł się o ścianę, pojękując cicho. Nie trwało to długo. Jego ciało stało się napięte jak struna, aż wreszcie osiągnął spełnienie. Tsukasa zamruczał i przytulił się mocno do kochanka. Po przeżytym orgazmie zasypiał na stojąco, nie miał już zupełnie siły.
- Idź spać - powiedział Karyu. - Ja tu posprzątam.
Tsukasa westchnął cicho i udał się do łóżka. Zasnął, kiedy tylko przyłożył głowę do poduszki
Karyu znów oparł się o ścianę i przymknął oczy. Siedząc na mokrej podłodze w parnej łazience myślał, że to będą dziwne dni.

Następne kilka dni minęło Tsukasie bardzo szybko. Karyu chodził do studia, on spał. Wstawali rano, perkusista szykował śniadanie dla Yoshiego, rozmawiał z nim, przytulał się i całował na 'do widzenia'. Później kładł się z powrotem do łóżka. Kiedy ponownie się budził, robił pranie, sprzątał, zajmował się ptakiem i kotem i gotował. Wieczorem wracał Karyu, jedli razem kolację, myli się i kładli przed telewizorem. Tsukasa tulił się do kochanka, ten go miział i pieścił. Z reguły Kenji wtedy znów zasypiał, do momentu, kiedy Yoshitaka budził go, by przenieść się do łóżka. Wtedy perkusista także się tulił i domagał się pieszczot. Uprawiali miłość oralną (tylko na to mieli siłę – Tsukasa odsypiał trasę i zmianę czasu, Yoshi wracał wykończony z prób), a później zasypiali. Kolejne trzy czy cztery dni wyglądały w zasadzie tak samo.
Ta sytuacja w jakiś pokrętny sposób odpowiadała Karyu. Tsukasa nie potrzebował towarzystwa podczas snu, więc mógł zająć się pracą bez dziwnych wyrzutów sumienia. Gorzej, kiedy perkusiście skończy się wolne. Wciąż miał wrażenie, że problem między nimi wisi. Dotykali się nieśmiało i niepewnie, jakby pytali o pozwolenie. Zwykle po rozłące nie wychodzili z łóżka. Karyu postanowił zrzucić to na zmęczenie. Starał się odpychać inne myśli, które nawiedzały go zwłaszcza nocą, kiedy leżeli w łóżku. Patrzył w sufit i wsłuchiwał się w oddech kochanka. Wreszcie zmęczenie brało górę i zasypiał niespokojnie. Natomiast Tsukasa spał snem sprawiedliwego, tuląc się mocno. Nie uważał, żeby ich problem został rozwiązany. Nie, inaczej. Okaże się, czy problem jest rozwiązany, jeśli Karyu wciąż będzie wracał do domu o przyzwoitych godzinach, a nie w środku nocy.
Piątego dnia od przyjazdu Tsukasy, wstali (po raz kolejny) punktualnie i razem. W końcu to był wielki dzień, Tsukasie zaczynały się próby przed nagraniami. Siedział przy stole w kuchni i patrzył na kochanka, pijąc kawę.
- No to co dziś robicie? - zapytał Karyu, zalewając płatki czekoladowe zimnym mlekiem.
- Ćwiczymy nowy materiał, dopracowujemy go, żeby w poniedziałek wejść do studia - odpowiedział starszy. - Wydajemy nowy album niedługo.
- Przyjadę jak skończycie - zaproponował gitarzysta.
- Cały album? To potrwa ze dwa miesiące...
- Po próbie, głupi.
Tsukasa roześmiał się i, nie zwracając uwagi na to, że Karyu je, usiadł mu na kolanach, całując mocno.
- Głupieję przy tobie, kochany
- Bo jestem boski rano bez makijażu - odparł Karyu przytulając głowę do jego piersi.
- Zawsze jesteś - mruknął Tsukasa czule i pocałował go w głowę. - Kończymy o 17...
- Przyjadę – Yoshitaka już zaczął szukać wymówki.
- Obiecujesz? - zapytał starszy, zupełnie niczym dziecko. Niby był dorosłym facetem, ale jednak... Ostatnio potrzebował takich zapewnień. Doskonale zdawał sobie sprawę, że najpewniej Yoshi się wymiga, ale... Nadzieję zawsze można mieć, prawda?
- Obiecuję - odpowiedział cicho Karyu.
Tsukasa nie chciał spojrzeć na jego twarz, w obawie, że zobaczy kłamstwo. Wtulił się w niego mocno bez słowa.
- Leć bo się spóźnisz - mruknął Karyu odwzajemniając uścisk.
Perkusista pocałował go.
- Do zobaczenia o 17 - uśmiechnął się, pocałował go znów i wyszedł. Mimo wszystko cieszył się. Z tych kilku ostatnich dni, z tej obietnicy.
W studiu Zero powitał go kolejnym kubkiem mocnej kawy i papierosem. Kazuya kręcił się przy sprzęcie, Ricky śpiewał gamy. Brakowało tylko Shuna.
- No i jak - zagadnął go basista, gdy usiedli razem. - Pogodziliście się?
Ricky jakby wyczuł o czym rozmawiają, gdyż momentalnie zmaterializował się przy nich. Stanął za Zero i objął za szyję opierając brodę o jego głowę. Patrzył na perkusistę wyczekująco.
- Dziękuję - Tsukasa przyjął kubek z wdzięcznością. Potrzebował drugiej kawy, ostatnimi dniami o tej godzinie spał. - Moooże - parsknął w odpowiedzi na pytanie przyjaciela.
- No jak to może - Ricky uniósł brwi. O ile pamiętał, Tsukasa wariował z tęsknoty. Zero dyplomatycznie milczał
Perkusista znów się roześmiał.
- Bo to zależy, z której strony by na to spojrzeć
- Z tej lepszej - ponaglił Ricky.
- To tak.
- Ale coś poszło nie tak? - dopytywał wokalista.
- Przez ostatnie cztery dni głównie spałem - odparł zgryźliwie perkusista. Nie chciał się przyznać nawet przed sobą, że gdzieś nad nimi, nad związkiem jego i Karyu, wciąż wisiał cień.
- No ale już się wyspałeś - zauważył Ricky. - Może zarwijcie noc razem. Ała, za co?! - zawołał, kiedy Zero szturchnął go lekko łokciem.
- Za miłość do ojczyzny - odpowiedział mało przyjemnie Tsukasa. Rozumiał, że przyjaciel się martwi i chce dla niego jak najlepiej, ale istnieją granice, na miłość boską.
- Idź zadzwoń do Shuna, może znowu pomylił pociągi - zasugerował Zero. - Idź, proszę – dodał, kiedy ten zaczął protestować. Ricky odszedł z obrażoną miną.
Tsukasa patrzył w swoją kawę bez słowa. Nagle jego humor nieco się pogorszył.
- Wiem, że jest głupiutki, ale to z troski - Zero podsunął mu drugiego papierosa.
- Wiem - westchnął perkusista. - Po prostu sam nadal nie wiem, co jest nie tak, a jakoś nieszczególnie palę się do opowiadania o tym Rickiemu... Dla niego rozwiązaniem chyba na wszystko jest seks.
- Może nie rozwiązaniem, ale na pewno ostatecznym dowodem na to, że jest dobrze - parsknął Zero.
- To w takim razie nie jest w 100% dobrze - odarł Tsu, nieco zażenowany
- Pogadajcie. A potem możecie nie spać.
- Po prostu byliśmy zmęczeni. Zobaczymy, co będzie dzisiaj. Obiecał, że tu przyjedzie.
Zero uśmiechnął się, chcąc dodać mu otuchy. W tym momencie do środka wpadł zdyszany Shun.
- Chodź, robota czeka.
Tsukasa wyrzucił styropianowy kubek do kosza i podszedł do swojej perkusji. Jak zwykle, dawał z siebie wszystko przez najbliższe kilka godzin. Niecierpliwie wyczekiwał siedemnastej, by się przekonać, czy jego kochanek przyjedzie.
Kilka minut przed umówioną godziną zerkał nerwowo na zegarek. Czekał na niego. Kilka minut po zerkał trochę bardziej nerwowo i gubił rytm. Karyu wciąż się nie pojawił. Po kwadransie jego humor sięgał dna, a w bębny uderzał jakby losowo i zupełnie niezdarnie. Za bardzo to przeżywał, ale... Przecież obiecał! Och, wiedział, że nie powinien wierzyć. Karyu pewnie wróci do domu koło północy, myślał rozżalony. A sądził, że wszystko będzie dobrze, jaki on jest głupi!
- Może coś się stało - pocieszył go Zero, kiedy pakowali sprzęt.
- Uhm... - mruknął Tsukasa bez entuzjazmu. Zapewne Karyu teraz siedział z Kirito w studiu i coś tam robił. W końcu on jest ważniejszy niż jakiś tam partner, nie?
- Um, Kenji? - zagadnął Ricky, zerkając przez okno na korytarzu. - Twój facet właśnie o mało się nie rozbił na latarni.
- Co? - Tsukasa aż podbiegł do okna, by zobaczyć o co chodzi.
- Już dobrze, ale parkuje jak baba z dowcipów.
- Raz na studiach stuknął dziekana - zawołał Zero.
- Że coooo... - Tsukasa aż zgłupiał na chwilę. Dopiero po chwili zrozumiał, o co chodziło basiście. - Aa... No bo on jest jak baba, a mój samochód jest duży...
- Idź do tej swojej baby, bo pomyśli, że go wystawiłeś - powiedział Ricky, obserwując jak Karyu gramoli się z auta. Chyba zadrapał lakier, ale tego Tsukasie nie powie. Jego jednak już dawno nie było w pomieszczeniu.
- Czy ktoś mi wyjaśni co tu się dzieje? - zapytał zrezygnowany Kazuya, masując skronie.
- Miłość - odparł Ricky.
Gitarzysta przeniósł zdziwione spojrzenie na Zero, który tylko wzruszył ramionami. W tym czasie Tsukasa wręcz zbiegł po schodach i zderzył się w drzwiach wejściowych z Karyu.
- Kochanie...ostrożnie - jęknął gitarzysta.
- Prze... przepraszam - odparł starszy. Zderzenie czoła z brodą gitarzysty było bolesne... - nic ci nie jest?
- Nie - odpowiedział Karyu, masując szczękę. - Przepraszam za spóźnienie. Stałem w korku - dodał szybko.
Tsukasa w odpowiedzi przytulił się mocno.
- Już myślałem,że zapomniałeś...
- Chodź do domu.
Karyu poczuł się lekko urażony tymi słowami. Z drugiej strony chyba na to zasłużył, pomyślał niechętnie.
Perkusista przytulał się jeszcze chwilę, po czym odsunął, biorąc kochanka za rękę.
- Podobno chciałeś zaparkować na lampie?
Karyu tylko wydął usta, obrażony. Nie był za dobrym kierowcą i nie lubił, gdy mu to wytykano.
- Nie musiałeś się aż tak spieszyć poczekałbym na ciebie - powiedział miękko starszy.
- Ale myślałeś, że zapomniałem - Karyu otworzył przed nim drzwi do wozu.
- Dzięki... - Tsukasa wsiadł do samochodu. - Albo że Kirito znów cię poprosił, żebyś został.
- Zrozumiał - Karyu wsiadł z drugiej strony. - Nie jest potworem, wiesz.
- Słyszałem te plotki...
Karyu zerknął na niego zanim odpalił samochód, oczekując wyjaśnień.
- Że nie jest.
Karyu roześmiał się z ulgą.
- A myślałeś, że co? - zapytał ciekawie Tsu.
- Że uważasz, że nas terroryzuje i je dzieci na śniadanie - odparł Karyu ze wzrokiem skupionym na drodze.
- Nie, on zjada koty.
- Ryuchan go lubi, więc chyba nie.
- Uhm - mruknął Tsukasa i wpatrzył się w ono. Zamyślił się nad tym, jak długo jeszcze będzie 'normalnie'.
- Co jemy? - zapytał gitarzysta.
- Coś japońskiego?
- Jasne, wybierz knajpę - Karyu uśmiechnął się. Mieli kilka ulubionych miejsc.
Tsukasa wymienił jedno z nich. To, do którego poszli na pierwszą, nieoficjalną randkę. Sentymentalny się robił.
Karyu nie skomentował wyboru, chodź doskonale pamiętał gdzie wtedy byli. Gdy dotarli na miejsce, automatycznie usiadł nawet przy tym samym stoliku. Czemu pamiętał takie rzeczy?
Kenji przysunął się do niego i z uśmiechem przyjął kartę od kelnera.
- Na co masz ochotę? - zapytał młodszy.
Tsukasa przejrzał menu i wybrał yakisobę teriyaki.
- To ja to samo. Umieram z głodu - Karyu spojrzał na niego żałośnie.
Po złożeniu zamówienia, Tsukasa przytulił się lekko i pomasował jego brzuch.
- Zły Kirito nie karmi mojego skarba.
- Karmi, ale mało - Karyu wydał zabawnie usta.
- A mój kociak potrzebuje dużo, bo jest dużym chłopcem
Yoshitaka roześmiał się i poczochrał włosy Tsukasy. Na szczęście niedługo później przyniesiono im jedzenie. Wspominali przy tym zabawne sytuacje i z ich randek, a później Karyu, mimo protestu kochanka, zapłacił i zabrał go do domu. Przez całą podróż starszy zachowywał się normalnie, ale kiedy tylko weszli do windy, przytulił się mocno.
Karyu objął go opiekuńczo. Zwykle to on tak się kleił. Z drugiej strony, przez ostatnie parę dni nie wymieniali czułości zbyt często. Uściski były krótkie, pocałunki chłodne. A teraz było tak dobrze... Mógł tak zostać na zawsze.
Niestety winda szybko dotarła na ich piętro. Karyu westchnął i skierował się do drzwi mieszkania. Na progu przywitał go Ryutaro, żądny pieszczot. Gitarzysta ukląkł na podłodze i pogłaskał kota. Wszak czuł się podobnie.
Tsukasa natomiast zdjął płaszcz i buty i wszedł do mieszkania. Zaparzył kawę i usiadł na kanapie. Czasem żałował, że nie był kotem. Te dostawały zawsze wszystko, czego chciały. Karyu. Dostawały Karyu. Wystarczył jeden pisk Ryutarou, a Yoshi już był przy nim. Potrafił go pieścić i bawić się z nim godzinami. To nie tak, że Tsukasa był zazdrosny o kota. To by było głupie. Po prostu żałował, że Karyu nie poświęca mu aż tak dużo uwagi.
Przez te kilka tygodni, kiedy Yoshi wracał późno od Kirito i później, kiedy Tsukasa był w trasie, skłoniły go do głębszych przemyśleń na ich temat. Doszedł do wniosku, że może był zbyt władczy i powinien to zmienić. Teraz właśnie to starał się zrobić. Ulegać, akceptować decyzje Karyu i nie kłócić się. Bo później cierpieli obaj.
Wkrótce Karyu dołączył do niego. Z kotem w ramionach rozsiadł się na kolanach ukochanego. Ten przytulił go i pocałował krótko w usta.
- Co tam?
- Sam nie wiem – westchnął młodszy. - A tam?
- Tęsknię za tobą - odparł prosto Tsukasa. - Jesteś daleko.
- Siedzę ci na kolanach - zauważył Karyu, czując, że chyba nie o to chodzi.
Kenji wsunął dłoń pod koszulkę kochanka i miział go.
- Jesteś nieosiągalny... Krążymy wokół siebie. Nie dotykamy się.
- Myślałem, że nie masz ochoty - wyznał gitarzysta.
Trochę zabolało. Jak mógł nie mieć ochoty na pieszczoty? Po tym, o czym rozmawiali przez dwa tygodnie trasy?
- Miałem. Mam. Musiałem odespać, ale... Dlaczego? - Tsukasa nie mógł zrozumieć toku myślenia Karyu.
- Sam nie wiem...Przez telefon było jakoś łatwiej - Karyu drapał kota za uszami. Bo liczył, że jak Tsukasa wróci, to rzucą się sobie w ramiona, będą kochać się na podłodze, ledwo zamykając za sobą drzwi i wszystko będzie jak dawniej. Zżerały go nerwy a wymarzony scenariusz się nie spełnił.
- Och... Ale ja chcę się kochać. I dotykać i tulić i wszystko inne...
- To dobrze - Karyu uśmiechnął się niepewnie.
Starszy wsunął dłonie głębiej pod jego koszulkę i przytulił do siebie.
- Pragnę cię...
Ryutaro zeskoczył miękko na podłogę. Karyu zarzucił ramiona na szyję kochanka i pocałował czule.
Tsukasa oddał pocałunek i zsunął się do pozycji leżącej, ciągnąc kochanka na siebie. Ten wtulił twarz w jego szyję i całował leciutko skórę.
- Och... - westchnął Tsukasa. Od lat szyja pozostawała jednym z wrażliwszych punktów na jego ciele.
Delikatna pieszczota szybko stała się bardziej zdecydowana. Karyu ssał mocno jego skórę, zostawiając wyraźne ślady. Perkusista reagował jękami, wplótł jedną dłoń we włosy kochanka, palce drugiej wbijał w plecy. Naprawdę brakowało mu tych pieszczot. Objął go nogami i ocierał się.
Gitarzysta przesunął wargi wyżej, całując wzdłuż szczęki Tsukasy. Pocałował go w ucho, tak, że mógł słyszeć jego przyspieszony oddech.
- Och... - jęknął starszy. - Yoshi, proszę...
- Hm? - Karyu uniósł się na łokciu i posłał mu pytające spojrzenie.
Perkusista sięgnął po pocałunek.
- Pragnę cię...
- Chodź do łóżka - westchnął Karyu, kiedy ich usta się rozdzieliły.
Tsukasa uśmiechnął się i posłusznie podążył za nim, po drodze zdejmując ubrania. Karyu zaśmiał się głośno na ten widok i spojrzał na kochanka z czułością.
Perkusista zarzucił mu ręce na szyję i pocałował, przylegając do niego. Karyu oddawał pocałunek gładząc go po plecach i pośladkach. Westchnął niecierpliwie. Zwykle Tsukasa pospiesznie ściągał z niego ubrania. Tymczasem starszy polizał jego wargę na koniec pocałunku i spojrzał mu w oczy.
- Chcę, żebyś mnie miał.
Karyu pokiwał jedynie głową, zaskoczony. Owszem, robili to tak, ale bardzo rzadko. Tsukasa złożył kilka czułych pocałunków na jego piersi i położył się na łóżku. Gitarzysta rozebrał się szybko i dołączył do niego. Delikatnie rozsunął jego nogi i pogładził go po udach. Perkusista drżał lekko. Był nieco zdenerwowany. Naprawdę rzadko to robili i był nieprzyzwyczajony, ale naprawdę chciał, żeby Karyu go wziął. Chciał się czuć jego.
Karyu jakby wyczuł jego nastrój i pogłaskał go po policzku. Tsukasa zwykle był dominujący, czasem trochę brutalny. Karyu to nie przeszkadzało. Poddawał mu się z ochotą, a purpurowe ślady jego ust nosił ze swego rodzaju dumą. Teraz spoglądał na kochanka z czułością, starając się dodać mu otuchy.
- Kocham cię - powiedział po raz kolejny Tsukasa. Karyu będzie delikatny. Zawsze był.
- I ja ciebie – odpowiedział gitarzysta, całując go lekko.
Tsukasa przytulił się do niego, oddając pocałunek. Miział go po plecach.
- Rozluźnij się, kochanie - polecił Karyu, sięgając po żel.
Perkusista ułożył się wygodniej na łóżku i rozsunął szerzej nogi. Karyu dotknął go delikatnie nawilżonymi palcami. Ostrożnie masował jego wejście.
- Och - westchnął starszy. Przyjemne motylki przeleciały mu po brzuchu.
Yoshi spojrzał na niego badawczo i wsunął palec ostrożnie. Z ust Tsukasy wydobył się przeciągły jęk. Za każdym razem przeżywał to tak samo intensywnie. Zacisnął dłonie na pościeli, wyginając się lekko.
Karyu uśmiechnął się. Upewnił się, że nie sprawia kochankowi bólu i zaczął go pieścić od środka. Tsukasa wił się pod nim i jęczał, całkowicie oddając się pieszczocie.
- Mocniej?
- Tak, proszę...
Karyu spełni prośbę, dodając drugi palec.
- Aaach... - jęknął perkusista, unosząc biodra. Długie palce jego kochanka dawały mu naprawdę mnóstwo przyjemności, chyba powinni częściej to robić.
- Dobrze?
- Tak - jęknął znów Tsukasa. - Pragnę cię...
Karyu cofnął dłoń i nachylił się, by pocałować go mocno. Perkusista oddał pocałunek z całą mocą, wtulając się. Yoshi położył dłoń na jego biodrze i wszedł ostrożnie. Tsukasa skrzywił się i przygryzł wargę. Karyu był duży, teraz to odczuwał bardzo dokładnie. Dopiero po chwili na powrót się rozluźnił.
Yoshitaka przywarł do niego i pocałował w szyję. Nie poruszał się na razie.
- Już... już dobrze - westchnął Tsukasa po chwili.
Gitarzysta przytulił się mocniej i zaczął powoli poruszać biodrami. Tsukasa jęknął mu do ucha. Poruszał się razem z nim. Karyu pocałował go mocno. Ruchy przybrały na sile. Starszy czuł, że jak tak dalej pójdzie, skończy bardzo szybko. Starał się skupić na czymś innym choć na chwilę, jednak penis Karyu, wdzierający się w niego był zbyt rozpraszający.
Karyu jęknął głośno. Starał się być delikatny, ale powoli tracił panowanie nad sobą.
- Yoshi... Yo... proszę... - jęknął Kenji, chcąc, by ten zatrzymał się na moment, jednak nie zdążył. Kiedy gitarzysta jeszcze przyspieszył, doszedł mocno, krzycząc.
Karyu osiągnął szczyt chwilę po nim. Opadł na kochanka zamroczony. Tsukasa jęknął po raz kolejny, nie będąc w stanie złożyć składnej myśli.
Gitarzysta przytulił się mocniej. Starszy objął go niezdarnie, czując, jak pulsują jego mięśnie po przeżytym orgazmie. Zaczynało mu być trochę ciężko. Yoshi był szczupły, ale wciąż ważył dość sporo.
- Zejdź... - poprosił cicho.
Yoshi zsunął się z niego niezdarnie.
- Jak było? - zapytał sennie.
Tsukasa przewrócił się na bok i przytulił.
- Bosko... - tylko na tyle było go stać.
- Przepraszam - wyszeptał Karyu niespodziewanie.
- Za co? - mruknął perkusista.
- Za wszystko...
Tsukasa westchnął i pocałował kochanka lekko w obojczyk.
- Już dobrze.
- Tak?
- Tak. To już było, zostawmy to. I postarajmy się bardziej.
Karyu wtulił się w niego mocno.
- Obiecuję.
Tsukasa westchnął tylko i zamknął oczy. Wreszcie powinno być dobrze. Zasnął z uśmiechem na ustach.