Vargo wpadł do chaty jak burza i od razu skierował się do izby którą dzielił z księciem. Brenan posłał mu tylko zdziwione zdziwione spojrzenie znad stołu, ale swoim zwyczajem, nie skomentował.
Mężczyzna usiadł na łóżku i syknął cicho, czując jak noga pulsuje tępym bólem. Forsowny marsz musiał ją przeciążyć, ale nie przejmował się tym szczególnie. Miał większe problemy. Konkretnie jeden, większy problem. Ciemnowłosy, bardzo atrakcyjny problem o ciepłych ustach, które wciąż jeszcze czuł na własnych. Problem, który prawdopodobnie zaraz wróci i zażąda wyjaśnień.
A on zupełnie nie wiedział, jak ma to wyjaśnić.
„Nie powinniśmy się całować, bo boję się, że cię przelecę”?
Parsknął w myślach.
„Nie powinniśmy się całować, bo boję się, że jeśli to zajdzie jeszcze trochę dalej to złamiesz mi serce” brzmiało już odrobinę lepiej, ale powiedzenie tego i tak nie wchodziło w grę. Nie chciał zrobić z siebie jeszcze większego idioty. Więc co miał powiedzieć?
Mógł jak zwykle zasłonić się obowiązkiem. Wyjaśnić, że ich relacja powinna pozostać partnerska, platoniczna, bo w przeciwnym razie mógłby się zbyt bardzo przywiązać do niego emocjonalnie i przez to nie myślałby jasno i nie byłby w stanie dobrze go chronić. Ale to było kłamstwo, bo od dawna nie myślał już jasno i pocałunek, czy nawet coś więcej, nic by w tej kwestii nie zmieniły. A Varrander zasługiwał na prawdę.
Drgnął przestraszony, gdy drzwi uchyliły się ze skrzypnięciem. Do izby jednak, zamiast księcia wsunęła się Łatka. Postukując kopytkami podeszła do wojownika i stanęła tuż przed, wpatrując się w niego znudzonym wzrokiem i żując coś kozim zwyczajem. Dreikhennen przyjrzał jej się, jakby liczył, że mu w czymś pomoże. Siedział tak dłuższą chwilę, bezmyślnie wpatrując się w zawzięcie mlaskające zwierzę, wreszcie westchnął cierpiętniczo i przeczesał włosy palcami. Chłopak nie wrócił do tej pory, czyli pewnie był zły, za co zresztą nie mógł go winić.
Zbierając w sobie całą siłę woli wstał i znowu ruszył do wyjścia, licząc że dobre wyjaśnienie samo pojawi się w jego głowie. Odkładanie tego nic nie da, a teraz przynajmniej udało mu się znaleźć wystarczająco dużo odwagi. To już jakiś początek.
Wyszedł na zewnątrz. Varrander odwiesił płaszcz na gałąź starej jabłoni i zdawał się kompletnie pochłonięty rąbaniem drewna na opał. Gdy usłyszał mężczyznę spojrzał na niego krótko, ale natychmiast powrócił do pracy. Vargo miał w głowie kompletną pustkę, więc tylko oparł się o futrynę i w milczeniu obserwował chłopaka.
*
Książę wrócił do domu chwilę po towarzyszu, ale nie miał zamiaru się z nim konfrontować, przynajmniej jeszcze nie teraz. Zamiast tego ściągnął okrycie i zostając w samej koszuli zabrał się rąbanie drewna. Wcześniej nigdy tego nie robił, ale pomagając Brenanowi zdał sobie sprawę, że lubi tę czynność. Wysiłek fizyczny pozwalał mu się odstresować i ochłonąć. Po jakimś czasie dosłyszał Dreikhennena, ale nie wyglądało na to, że ma zamiar zacząć rozmowę. Stał tylko i się gapił.
Oczywiście Pan Kamienna Twarz będzie milczał, a on sam powinien się wszystkiego domyślić. Niedoczekanie. Jak Vargo może siedzieć cicho, to on też, zobaczymy kto pierwszy się złamie.
Z tą myślą zaatakował drewno ze zdwojoną siłą. Tym razem jednak praca nie przynosiła ukojenia. Wręcz przeciwnie, miał wrażenie, że im więcej rozbitych bloczków upada na śnieg, im dłużej czuje na sobie to przeszywające, beznamiętne spojrzenie, tym bardziej robi się wściekły. Wreszcie wbił siekierę w pieniek i odwrócił się do mężczyzny, krzyżując ramiona na piersi.
- No? – zaczął wyzywająco. – Powiesz coś wreszcie?
Wojownik nie odpowiedział, tylko wpatrywał się w niego wciąż w ten sam, opanowany sposób, który czasem uwielbiał, a teraz nienawidził z całego serca. Jego oczy były jak nieporuszone jeziora północy, ich głęboki granat miał w sobie coś majestatycznie pięknego i lodowatego jednocześnie.
- Było aż tak źle? – zapytał chłopak w końcu, z braku innych pomysłów.
- Nie… było dobrze – odparł. I tyle. Znowu umilkł, a na twarzy nie zaszła mu najmniejsza zmiana.
Książę aż fuknął pod nosem ze zdenerwowania. Znał Vargo, wiedział jaki jest, i za tą jego małomówność i opanowanie także go uwielbiał, ale w tym momencie miał go ochotę pobić.
- Więc? – podjął chłopak gdy cisza znów zawisła między nimi nieprzyjemnie. – Z jakiegoś powodu uciekłeś. Jeśli… jeśli nie chcesz tego powtórzyć… to po prostu powiedz – mruknął cicho opuszczając ramiona. Nie wiedząc kiedy przybrał błagalną pozycję, ale nie potrafił nic na to poradzić. Nie chciał, żeby Dreikhennen go odrzucił. Mężczyzna odwrócił głowę uciekając spojrzeniem.
- Problem w tym… – zaczął niemal szeptem – że chcę.
Varrander westchnął cicho z ulgą i podszedł do wojownika. Miał ochotę pocałować go tu i teraz, ale chciał najpierw dokończyć rozmowę, żeby nie zostawić niedomówień.
- Gdzie w tym problem? – spytał łagodnie.
- Boję się, że się w tobie zakocham – odparł Vargo po dłuższym czasie, prawie niedosłyszalnie.
Książę nie mógł powstrzymać uśmiechu na te słowa. Delikatnie dotknął policzka towarzysza i odwrócił jego twarz w swoją stronę, żeby ich oczy znów się spotkały.
- A nie kochasz mnie jeszcze?
Wojownik nie odpowiedział, ale nie uciekł wzrokiem.
- Wiesz jaki jest problem? – kontynuował chłopak. – Taki, że ty zawsze szukasz jakiegoś problemu. Czasem… po prostu wszystko jest w porządku. I ludzie od tego nie umierają, wiesz?
- Hmmf… – mruknął tylko Dreikhennen i pochylił się lekko. Jak zwykle nie było wiadomo, jak zinterpretować to burknięcie, ale dla Varrandera nie miało to w tym momencie żadnego znaczenia. Uśmiechnął się szerzej czując ciepłe wargi mężczyzny na swoich i zadrżał lekko, gdy oplotły go jego potężne ramiona. Zrobiło mu się gorąco, mimo że miał na sobie tylko cienką koszulę a powietrze wciąż było mroźne. Lekko ucałował usta wojownika, a on odwzajemnił gest, równie delikatnie. Powtórzyli to kilka razy, aż w końcu mocno przylgnęli do swoich warg, wciąż nie pogłębiając pieszczoty. Mimo to, miał wrażenie, że ciało przeszył mu ognisty sztylet. Cudowne doznanie przerwało jednak zirytowane chrząknięcie gdzieś za nimi. Odsunęli się za siebie i spojrzeli w tamtą stronę. W drzwiach stał Brenan i przytupywał nerwowo, patrząc na nich groźnie.
- Może by się tak ubrał? – zaczął starzec zrzędliwie wskazując na chłopaka, wciąż w samej koszuli. – Myślisz, że mi tęskno do roboty? Że jak jeden wydobrzał, to teraz chce mi się leczyć zapalenie płuc? Nieodpowiedzialny gówniarz – burknął pod nosem. – A ty – tym razem oskarżycielsko wymierzył sękaty paluch prosto w oszołomionego Vargo – weź się za obiad, skoro już się do czegoś nadajesz. Mnie dokucza reumatyzm przez tą zmianę pogody, wiosna jej jebana mać – starzec miał rzadką umiejętność narzekania na absolutnie wszystko. – A to drewno się samo nie ułoży – dodał jeszcze, kiedy wojownik zniknął już we wnętrzu chaty, a Varrander został na placu z płaszczem niedbale narzuconym na ramiona i z wyjątkowo tępą miną. Zanim zabrał się do pracy zerknął jeszcze na medyka i przysiągłby, że ten nim wrócił do chaty puścił mu oczko.
*
Skończywszy porządkowanie drewna książę skierował się do kuchni. Wojownik krzątał się przy palenisku i nie zwrócił uwagi na obecność chłopaka, więc ten usiadł na ławie przy stoliku i wspierając podbródek na splecionych dłoniach z uśmiechem przyglądał się jego pracy. Dreikhennen był ostatnią osobą pasującą do roli gosposi, więc widok potężnego mężczyzny dość niezdarnie starającego się w krótkim czasie pojąć sztukę kulinarną napawał go mieszaniną rozbawienia i rozczulenia. W milczeniu obserwował piękną sylwetkę kochanka.
To znaczy, właściwie nie byli jeszcze kochankami.
Jeszcze.
Na tę myśl serce Varrandera zabiło jeszcze szybciej, chociaż zdawało mu się, że wciąż jeszcze nie uspokoiło się od czasu ich ostatniego pocałunku. Zastanawiał się, czy to zrobią. Właściwie teraz, kiedy ich odczucia względem siebie stały się jasne, to chyba naturalna kolej rzeczy. Na tę myśl poczuł przypływ ekscytacji, ale też lekki niepokój. W końcu nigdy jeszcze nie był z mężczyzną. Pewnie będzie bolało. Ale nie miał wątpliwości, że tak czy inaczej będzie mu się podobać, w końcu to Vargo. Jego ciało wywoływało u księcia nieprzyzwoite myśli jeszcze długo przed tym, nim zdał sobie sprawę ze swoich uczuć, a chwilę temu przekonał się, że ma on niezwykle sprawne usta i język, potrafił być delikatny i namiętny, chociaż tak bardzo kłóciło się to z jego szorstkością i siłą prezentowanymi na co dzień. Chociaż… te dwie ostatnie cechy też z chęcią by na sobie poczuł.
Miał wrażenie, że jest już zupełnie czerwony na twarzy, ale nie potrafił przerwać natłoku myśli. Jego umysł uparcie podsyłał mu wizje tego jak to będzie poczuć te miękkie wargi nie tylko na swoich własnych, ale też w wielu innych… ciekawszych miejscach. Na obojczyku, na piersi, na brzuchu… może na wewnętrznej stronie ud, kiedy w cudownie dręczący sposób będą wolno przesuwać się tam i… och…
Oddech przyspieszył mu na samą myśl, oblizał się nerwowo i poluźnił koszulę pod szyją, bo nagle w pomieszczeniu stało się niezwykle gorąco.
Zastanawiał się, czy zrobi to samo dla niego. Jego język po raz kolejny wysunął się nieświadomie, zwilżając usta.
To w końcu dziwne, zupełnie niecodzienne, strasznie nieodpowiednie i co gorsza, wymagało jakiś umiejętności, których chłopak oczywiście nie miał okazji nabyć. Ale chciał sprawić wojownikowi przyjemność, zresztą także dla własnej korzyści – już raz widział Dreikhennena w ekstazie i zdecydowanie, był to widok wart wszelkiego zachodu. Miał tylko nadzieję, że szczery zapał i dobre chęci wystarczą.
Ciekawe, czy pójdą jeszcze dalej? Miał pojęcie jak wygląda seks między mężczyznami i ten ostatni etap napawał go jednocześnie największym strachem i ekscytacją. Będzie bolało, ale na myśl że to będzie Vargo, że poczuje na sobie jego siłę, dominację i jednocześnie ochronę, będzie miał świadomość że to jego własne ciało daje mężczyźnie przyjemność… Świadomość, że będzie jego pierwszym, dodatkowo go podniecała. Nie potrafił wytłumaczyć skąd w nim takie uczucia, ale jego serce biło jak szalone i miał ochotę rzucić się na wojownika w tym momencie i zrobić to z nim choćby na kuchennym stole.
Ten właśnie moment, jakby wyczuwając myśli Varrandera, Vargo obejrzał się przez ramię i spojrzał nań pytająco.
Chłopak poczuł, że na jego twarz wypływa spłoszona, strasznie kretyńska mina, więc odwrócił się szybko. Tuż obok zobaczył Łatkę, więc pogłaskał ją machinalnie po pysku, starając się ukryć obfity rumieniec za zasłoną ciemnych włosów. Cieszył się, że siedzi, bo podejrzana ciasnota w spodniach wskazywała, że posunął się w swych fantazjach trochę zbyt daleko.
Cóż, wieczór z pewnością będzie ciekawy, pomyślał przygryzając usta i nie przestając poklepywać zadowolonej kozicy.
*
Brenanowi chyba faktycznie kości wdały się we znaki, bo był jeszcze bardziej zrzędliwy niż zwykle. Ciągle wynajdował swoim gościom nowe obowiązki i komenderował im burkliwie, nie dając ani chwili przerwy. Księciu długo zajęło upranie pościeli, bo oczywiście nie wiedział jak się za to zabrać, potem wziął szybką kąpiel i chociaż medyk dawno już udał się na spoczynek, on jeszcze do późna szorował naczynia. W końcu odetchnął, ukontentowany końcem pracy i skierował się do pokoju, który dzielił z wojownikiem. Przystanął pod drzwiami na chwilę.
Vargo był już w środku. Spał? Nie, raczej nie. W izbie znajdowało się tylko jedno łóżko, które dzielili na zmianę. Teraz to Varranderowi przypadało w kolejce posłanie na podłodze, ale miał nadzieję zasnąć dzisiaj w pościeli. I to bynajmniej nie sam. Przygryzł wargę przypominając sobie swoje dzisiejsze rozmyślania. Przeczesał palcami przydługie włosy, jeszcze lekko wilgotne, i wszedł do środka.
Dreikhennen siedział na skraju łóżka, z mieczem na kolanach, ale tym razem nie czyścił go tylko wpatrywał się w klingę z zamyśleniem. Drgnął na dźwięk otwieranych drzwi i chociaż zwykle z jego twarzy ciężko cokolwiek wyczytać, tym razem przez moment przebiegł przez nią dziwny wyraz lekkiego zawstydzenia, jakby został na czymś przyłapany, ale zaraz z powrotem spojrzał na broń.
Chłopak poczuł, jak kącik ust drgnął mu w lekkim uśmiechu.
Czyżby nie tylko jego myśli miały tendencję do błądzenia w nieprzyzwoitych rejonach?
Książę wolno podszedł do przodu i stanął tuż przed Vargo czekając aż ten na niego spojrzy. A potem, bardzo powoli, zaczął rozpinać koszulę.
- C… co robisz? – zapytał mężczyzna cicho.
- Myślę, że się domyślasz – odparł, pozwalając żeby materiał zjechał z jego ramion odsłaniając zgrabne ciało. Nie był nawet w połowie tak potężny jak Harlandczyk, ale jego mięśnie ładnie rysowały się pod jasną skórą, silne ramiona wytrenowane od walki, sylwetka była szersza w barkach, ale z zachowaniem idealnych proporcji zwężała się w talii i biodrach, płaskie mięśnie brzucha i ładnie wyrzeźbiona klatka piersiowa unosiły się szybko w przyspieszonym oddechu. Chłopak rozpiął pasek i pozwolił spodniom zsunąć się trochę niżej, ukazując wgłębienia równoległe do kości biodrowych i kawałek ciemnego owłosienia na łonie. Usiadł i szybko ściągnął buty, po czym ułożył się na łóżku, patrząc na towarzysza z odrobiną niepokoju, ale też wyraźnym podnieceniem. Jego intencje nie pozostawiały wątpliwości.
- Varrander… – mruknął wojownik gardłowo.
Książę zdał sobie sprawę, że to pierwszy raz, kiedy zwrócił się do niego po imieniu. Zadrżał słysząc jak cudownie to brzmi wypowiedziane tym niskim, lekko zachrypniętym głosem, głoski twardo dźwięczały północnym akcentem.
- Chodź – szepnął w odpowiedzi wyciągając ku niemu ramię. Vargo nie kazał sobie tego powtarzać. Ostrożnie, jakby bał się że uszkodzi drobniejszego od siebie towarzysza, położył się na nim i od razu sięgnął do jego ust. Tym razem nie czekał długo, tylko od razu pogłębił pocałunek, wykorzystując chętnie rozchylone wargi. Język chłopaka natychmiast go powitał i książę zaczął zapalczywie oddawać pieszczoty, wplatając palce w czerwone włosy i mocno przylegając nagim torsem do potężnego ciała nad sobą. Po chwili wahania, zgiął nogi w kolanach i zacisnął uda na biodrach wojownika. Teraz ich członki dzieliły tylko warstwy ubrania, przez które łatwo dało się stwierdzić, iż obaj zaczęli reagować. Varrander westchnął cicho, gdy przy poruszeniu przypadkiem otarł się o Dreikhennena. Temu wyraźnie spodobała się ta reakcja, bo jeszcze mocniej naparł na wargi partnera i przycisnął go całym ciałem, niemal wbijając w materac, po czym wykonał sugestywny ruch biodrami. Tym razem chłopak nie powstrzymał jęku przyjemności,żar rozlał się po całym jego ciele i po chwili obaj poruszali się we wspólnym rytmie, nie przerywając namiętnego pocałunku, coraz bardziej desperacko łapiąc powietrze w krótkich momentach gdy ich usta się rozdzielały.
Wreszcie Vargo przerwał to niespodziewanie, uniósł się lekko na łokciach i spojrzał na twarz kochanka, zaczerwienioną z ekscytacji.
- Jesteś piękny – mruknął z czułością i skierował wargi na gładką szyję księcia. Ten zamruczał aprobująco, odwracając głowę aby dać mu lepszy dostęp. Nie było to tak intensywne doznanie jak wcześniej, ale cieszył się, gdyż powoli zaczął się obawiać, że dojdzie zanim w ogóle ściągnie spodnie. Dreikhennen kąsał i lizał stymulująco wrażliwą skórę, pieszcząc wilgotne miejsca rozgrzanym oddechem, równie przyspieszonym co u partnera. Chłopak czuł iskierki przyjemności promieniujące z miejsca, gdzie zatrzymywały się te cudownie miękkie usta. Usta, które następnie zaczęły zjeżdżać niżej, bardzo powoli, przez bark i pierś, smakując każdy centymetr bladego ciała, aż zatrzymały się przy stwardniałych sutkach. Wojownik polizał na próbę drobną brodawkę, wyrywając z ust Varrandera zaskoczony jęk. Spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się lekko widząc, że są pociemniałe z pożądania. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, zamknął w ustach różowy punkcik i possał lekko.
- Och! – wyrwało się chłopakowi, nim zdążył choćby pomyśleć o stłumieniu odgłosu. Nigdy wcześniej nikt go w ten sposób nie pieścił, i chociaż przyszło mu do głowy, że mogłoby to być przyjemne nie przeszło mu przez myśl, że aż tak. Nie próbując nawet zapanować nad sobą, wplótł palce we włosy partnera przytrzymując mu twarz w miejscu i aż wygiął się lekko w łuk. Kiedy poczuł jego zęby, przez chwilę miał wrażenie, że świat pęka na pół. Zamruczał gardłowo, gdy zaraz po tym wilgotny języczek zaczął trącać sutek, jakby dla złagodzenia. Palce wojownika skierowały się do drugiej brodawki i zaczęły pocierać ją stymulująco. Varrander położył własną dłoń na tej, która aktualnie sprawiała mu tyle przyjemności, dając partnerowi znak, żeby nie przestawał. Wyglądało na to, że on i tak nie miał zamiaru. Książę niemal się pod nim wił i wydawał dźwięki od których dreszcze przebiegały po plecach. W końcu jednak mężczyzna przerwał i podjął swoją wędrówkę w dół, sunąc ustami przez mostek po żebrach, płaskich mięśniach podbrzusza aż w końcu zatrzymując się w miejscu, gdzie zaczynały się lekko opuszczone spodnie. Spojrzał na kochanka pytająco, jakby w obawie czy nie ma niczego przeciwko, a ten w odpowiedzi tylko uniósł biodra pomagając wyswobodzić się ze zbędnej teraz części garderoby. Vargo uczynił to bez wahania, a potem szybko ściągnął własną koszulę przez szyję, nie kłopocząc się z rozpinaniem, odsłaniając tym samym pięknie umięśniony tors. Zaraz potem chwycił uda chłopaka rozkładając je szeroko. Varrander zaczerwienił się, czując się potwornie zażenowany tym jak bardzo jest teraz obnażony i nie wiedząc co ze sobą zrobić, zakrył twarz dłonią, żeby nie widzieć jak wojownik lustruje dokładnie jego ciało. Jego członek był już całkiem sztywny i po chwili znalazły się na nim rozgrzane wargi Dreikhennena. Książę cieszył się teraz ze swojej wcześniejszej decyzji, bo ręka pomogła stłumić głośny jęk, gdy gorący język zaczął sunąć po jego trzonie. Po kilku rozkosznie drażniących muśnięciach wojownik ujął w usta główkę penisa i possał lekko. Chłopak, zupełnie nad sobą nie panując, wypchnął mocniej biodra, chcąc głębiej wsunąć się w otaczającego go wilgotne ciepło. Vargo zamruczał nisko i bez problemu przyjął go niemal do samego końca, po chwili zaczynając poruszać głową.
„Cóż, w tym z całą pewnością ma doświadczenie”, pomyślał książę na granicy przytomności, niemal zapominając jak się oddycha. Znajome mrowienie rozległo się w jego podbrzuszu zaledwie po kilku chwilach, ale nie chciał kończyć tak wcześnie, więc podejmując nieludzki wręcz wysiłek, odsunął od siebie kochanka. Ten spojrzał na niego pytająco, z lekką obawą, więc uśmiechnął się doń ciepło i cmoknął go delikatnie w usta, pociągając wyżej i zaraz zmuszając, aby położył się na plecach. Sięgnął do szerokiego pasa i odpiął go drżącymi palcami.
- Nie musisz tego robić – zapewnił wojownik łagodnie.
- Chcę – odparł cicho i niepewnie wsunął dłoń w spodnie partnera wyciągając jego członek na zewnątrz. Przełknął ślinę.
Był duży. Oczywiście, podświadomie się tego spodziewał, ale mimo wszystko na ten widok ogarnął go lekki niepokój, lecz jednocześnie przeszył go dreszcz podniecenia. Na próbę oplótł palcami cały trzon, po czym poruszył ręką w górę i w dół. Mięśnie mężczyzny napięły się przy tym i wciągnął powietrze z sykiem, postanowił więc kontynuować. Pochylił się i przejechał po całej długości penisa koniuszkiem języka. Uczucie było dla niego dziwne, zupełnie nowe, ale znacznie bardziej ekscytujące niż by przypuszczał. Skóra pod jego ustami była rozgrzana i bardzo delikatna, a zapach odurzający. Skosztował na próbę przezroczystych kropel zbierających się na czubku, słonawy smak nie odrzucał go ani trochę. Vargo natomiast jęknął cicho czując liźnięcie na wrażliwej główce, więc chłopak powtórzył ruch. Zdawał sobie sprawę, że powinien naśladować ruchy Dreikhennena żeby sprawić mu taką przyjemność, jak on jemu wcześniej, ale nie bardzo wiedział jak się za to zabrać, kontynuował więc taką pieszczotę przez jakiś czas.
Wojownik oddychał szybko i obserwował poczynania partnera spod przymkniętych powiek. Chłopak lizał go jak kot, nie było to może idealne działanie, ale nad wyraz stymulujące. Poza tym sam widok – jego niezwykle przystojna twarz tuż przy członku mężczyzny, wilgotne i zaczerwienione usta muskające go od czasu do czasu i szybko poruszający się, zwinny języczek – mogły go doprowadzić do orgazmu. Po paru chwilach jednak Varrander wyprostował się i spojrzał wprost w pociemniałe z pożądania oczy kochanka.
- Vargo… – zaczął niepewnie, czerwieniąc się jeszcze bardziej. – Chciałbym… – urwał, zbyt zażenowany, żeby wypowiedzieć to na głos. – Mieć cię w sobie – dokończył ledwie dosłyszalnym szeptem. Na te słowa Dreikhennen także oblał się lekkim rumieńcem.
- Jesteś pewien…? – zapytał równie cicho. – Wiesz, że to…
- Wiem – odparł chłopak miękko. – Ufam ci, wiem że mnie nie skrzywdzisz.
- Pamiętasz, że… – zaczął mężczyzna i urwał, chyba jeszcze bardziej zażenowany niż jego partner chwilę temu.
- Twój pierwszy raz? – dokończył za niego z uśmiechem. – Wygląda na to, że będzie pierwszy dla nas obu – zamruczał czule i pocałował go mocno usta. Vargo przyciągnął go do siebie mocno i pogłębił pocałunek, wykorzystując rozproszenie partnera, żeby przetoczyć go na plecy i na powrót znaleźć się na nim. Potem, cokolwiek niechętnie, oderwał się od jego ust i rozejrzał w poszukiwaniu czegoś do nawilżeniu. Ku swojemu zdziwieniu, dostrzegł jakiś flakonik z maścią na stoliku obok. Nie przypominał sobie, żeby któryś z nich go tam zostawiał, ale zdecydowanie nie znajdował się teraz w stanie, w którym chciałby się nad tym zastanawiać.
- Obróć się na brzuch – szepnął do partnera, cmokając go lekko w szczękę. Ten, po krótkim momencie zawahania zrobił to. Silne dłonie uniosły jego biodra w górę i rozsunęły uda. Bez słowa protestu poddał się tym zabiegom, chociaż czuł się dziwacznie w takiej pozycji. Jakoś tak strasznie ulegle i bezbronnie, pomijając już to, że z tyłkiem w górze i rozłożonymi nogami dawał wojownikowi widok na… dokładnie wszystko, a sam nawet nie widział co się dzieje. Musiał jednak przyznać, że było w tym coś dziwnie podniecającego. Przełknął ślinę i oparł policzek na poduszce czekając, na to co ma nadejść.
Jednak zamiast rozrywającego bólu, poczuł jedynie jakąś chłodną, śliską substancję między pośladkami. Odruchowo uciekł biodrami w przód, ale mężczyzna przytrzymał go zdecydowanie i pocałował uspokajająco między łopatkami.
- Spróbuj się rozluźnić – poprosił rozsmarowując powoli oleistą ciecz. Varrander zadrżał. Nie spodziewał się tego, ale dotyk na wrażliwej skórze w tym miejscu był naprawdę stymulujący. Palce Vargo nie zagłębiały się na razie do środka, masowały tylko delikatnie ciasny pierścień mięśni. Książę tym razem wypchnął biodra w drugą stronę, garnąc się do dotyku i gdy tylko zdał sobie sprawę z tego gestu zaczerwienił się mocno. Dreikhennen uznał to chyba za przyzwolenie na więcej, bo zaraz potem chłopak poczuł jak coś przełamuje opór i wślizguje się w jego wnętrze. Zabolało, ale tylko trochę. Po chwili palec zaczął się poruszać, rozciągając go ostrożnie i z zaskoczeniem zdał sobie sprawę że lekkie tarcie sprawia mu naprawdę dużo przyjemności, szczególnie kiedy druga dłoń kochanka zajęła się jego penisem. Przyjęcie drugiego palca było już mniej przyjemne, ale też nie trwało długo aż ból ustał i po jakimś czasie Varrander rozsunął bardziej nogi i zaczął się poruszać, to wsuwając się w pieszczącą go rękę, to znów nabijając się na rozciągające go palce. Starał się tłumić jęki w poduszkę. Nie dawało to zbyt dużego efektu, ale nie przejmował się tym. Jego świat ograniczył się teraz do narastającej przyjemności i wszechogarniającego podniecenia, prawdopodobnie nawet przypomnienie sobie własnego imienia sprawiałoby mu problemy. Po paru minutach, które mogły być równie dobrze wiecznością, wojownik przerwał swoje zajęcie i całując kochanka w kark, obrócił go twarzą do siebie. Uniósł jego nogi patrząc mu w oczy, aby móc wyczytać z nich każdy ślad dyskomfortu i zaczął powoli w niego wchodzić. Trwało to chyba dość długo i dla odmiany nie było zbyt przyjemne bo Varrander mimo przygotowania wciąż jeszcze był bardzo ciasny. Jednak pieszczoty Dreikhennena i jego potężne, spocone ciało całkiem skutecznie odwracały uwagę chłopaka od bólu. Wreszcie mężczyzna znalazł się w nim całkowicie i znieruchomiał, całując go leniwie po szyi i pozwalając się przyzwyczaić do nowego doznania. Prawda była też taka, że sam potrzebował czasu na ochłonięcie, obawiając się skończy gdy tylko wykona pierwszy ruch. Było mu dobrze jak jeszcze nigdy w życiu, na dodatek Varrander – ze swoim posągowym ciałem, drżącym i lśniącym od potu, zmierzwionymi włosami przylegającymi do zaczerwienione twarzy, zamglonymi oczyma i rozchylonymi kusząco ustami – doprowadzał go do wrzenia. Serce waliło mu ze zdenerwowania, ale był zdeterminowany, żeby jego partner dobrze wspominał tą noc. Wreszcie jednak poczuł, jak chłopak rozluźnia się i uspokaja, a nawet obejmuje go sugestywnie udami i gładzi po plecach zachęcająco, więc zdecydował się wykonać pierwszy ruch. Książę westchnął, sam do końca nie wiedząc czy z bólu czy z podniecenia, ale po kilku chwilach nawet nie pamiętał, że cokolwiek go bolało, a w każdym razie narastająca ekstaza całkowicie go przyćmiła. Wysuwał biodra na spotkanie pchnięć kochanka, a przy każdym ruchu świat drżał w posadach. Wszystko ograniczało się teraz do przyjemności, do ciała Dreikhennena, twardego i rozgrzanego, jego cudownie urywanego oddechu i ustach z niezwykłą delikatnością pieszczących szyję szlachcica.
- Varrander – westchnął i na dźwięk jego głosu, książę aż wygiął się w łuk i mocniej zacisnął uda na biodrach partnera. – Varr… – mruknął i urwał, bo chłopak pod nim krzyknął głośno i wbijając mocno paznokcie w skórę na ramionach wojownika doszedł w pieszczącą go dłoń.
Otulające Vargo mięśnie zacisnęły się i zapulsowały, dostarczając stymulacji, która sprawiła, że stracił resztki kontroli. Jęknął gardłowo i wykonał jeszcze kilka, spazmatycznych pchnięć i sam osiągnął szczyt. Orgazm był tak intensywny, że pociemniało mu w oczach, a podtrzymujące go ręce odmówiły posłuszeństwa. Opadł na bok, żeby nie przygnieść księcia i przez dłuższą chwilę łapał oddech.
Rzeczywistość z wolna wracała na swoje miejsce i dopiero teraz zdawał sobie sprawę, z tego co naprawdę zaszło. Przełknął ślinę i spojrzał na swojego nowego kochanka, który także dyszał ciężko, lecz na jego ustach błąkał się lekki uśmiech. Kiedy poczuł na sobie wzrok Dreikhennena odwzajemnił spojrzenie i pocałował go lekko w usta. Przez chwilę leżeli tak, złączeni wargami, aż w końcu Vargo odsunął go i przyjrzał mu się badawczo.
- W porządku? – zapytał cicho.
- Nawet bardzo – chłopak uśmiechnął się sennie i wtulił w niego mocno.
Mężczyzna objął go ramieniem i pogłaskał czule po spoconych włosach.
Bogowie, naprawdę to zrobili? Nie mógł w to uwierzyć, to było nierealne, takie…
- Jesteśmy idiotami – mruknął Varrander i wojownik zmartwiał na te słowa.
- Dlaczego? – zapytał leżąc bez ruchu, czując jak serce podchodzi mu do gardła.
- Powinniśmy byli zrobić to już dawno. Tyle czasu spaliśmy obok siebie w jednym namiocie… zmarnowaliśmy chyba z tysiąc okazji. Gdybym wiedział, że będzie tak dobrze dawno zrzuciłbym przed tobą koszulę – zażartował, całują obojczyk partnera.
Vargo odetchnął z ulgą i pogładził go po karku w odpowiedzi.
- Musimy to nadrobić – mruknął jeszcze książę i po chwili ogarnął go sen.
*
Obudził się wtulony w ciepłe ciało kochanka. Sądząc po głębokim, spokojnym oddechu jeszcze spał, więc Varrander poruszył się ostrożnie, żeby go nie zbudzić.
Nie miał najmniejszej ochoty ruszać się z łóżka, było mu zdecydowanie zbyt przyjemnie, z policzkiem wtulonym w szeroką pierś wsłuchując się w regularne bicie serca. Przesunął dłoń na plecy wojownika i pieszczotliwie pogładził gładką skórę, wyczuwając po palcami zgrubienie w miejscu, gdzie znajdowała się jedna z blizn.
- Nie śpisz? – usłyszał mrukliwy głos tuż nad uchem. No tak, naiwnym byłoby sądzić, że obudził się przed Vargo, on zawsze wstawał wcześniej.
- Nie – odparł cicho i odsunął się, żeby spojrzeć na twarz mężczyzny. Uśmiechnął się widząc, że jego zwykle surowe rysy twarzy są teraz wygładzone, a w zimnym oczach czai się iskra ckliwości.
- Jak się czujesz? – zapytał Dreikhennen czule.
- Dobrze. Bardzo… dobrze – szepnął i wychylił się aby pocałować jego pełne usta. Przy tym ruchu zdał sobie jednak sprawę z pewnego niepokojącego faktu. – Tylko… chyba muszę wziąć kąpiel – burknął z zażenowaniem wyczuwając lepką substancję zaschniętą na udach i brzuchu. Wczorajszej nocy wszystko działo się tak szybko, było takie nowe i oszałamiające, że kompletnie nie pomyślał o takich szczegółach jak to, żeby wyczyścić się przed snem. Vargo chyba też nie, bo na te słowa zaczerwienił się lekko.
- Och. No tak – powiedział tylko. – Możesz tu zaczekać, a ja przyniosę ci trochę ciepłej wody…
- Zaczekaj – Varrander zdecydowanym ruchem przytrzymał mężczyznę na łóżku. – Nie idź jeszcze. Jeszcze chwilę.
Wojownik posłusznie wrócił do poprzedniej pozycji i na powrót objął chłopaka, całując go lekko w czubek w głowy.
Mógłby tak leżeć wieczność. Ale nie mógł, bo gdzieś tam waliły się królestwa, splamione krwią korony zdobiły nieodpowiednie skronie, a słowa przysięgi głuchym echem odbijały się po pałacowej sali kładąc na szali jego honor i nazwisko.
Ale to wszystko mogło jeszcze zaczekać. Chociaż trochę.
*
Po umyciu się książę poczuł się znacznie lepiej, ale za to uświadomił sobie inny, nieprzyjemny problem, którego raczej nie dało się tak łatwo rozwiązać.
Bolało go… no, w dole pleców. Bardzo w dole. W zasadzie to już nie do końca pleców.
Cóż, to chyba dało się przewidzieć. Vargo oczywiście był bardzo delikatny, ale trudno zaprzeczyć że natura raczej hojnie obdarowała go nie tylko w zakresie wzrostu, i teraz Varrander odczuwał skutki owej hojności przy każdym kroku.
Kiedy ubrał się ponownie w świeże ubrania ruszył do kuchni, gdzie Dreikhennen pracował nad śniadaniem. Tam jednak, przy stole zastał także Brenana, więc wytężył całą siłę woli, aby jak najmniej kuleć. Jakoś udało mu się dotrzeć do ławy i usiadł, wyjątkowo ostrożnie, starając się powstrzymać grymas bólu.
Uzdrowiciel wpatrywał się w niego uważnym, przeszywającym spojrzeniem, więc wymusił słaby uśmiech.
- Nie musisz udawać – burknął wreszcie starzec, po chwili wypełnionej niezręczną ciszą. – Znam się nieco na anatomii, więc domyślam się, że tyłek nieźle cię napieprza – po tych słowach jak gdyby nigdy nic, łyknął z kubka gorącej herbaty. Varrander poczuł jak szczęka opada mu niemal do samej ziemi, a policzki pokrywa gorący rumieniec, nawet uszy piekły go jakby przyłożył je do piekarnika. Vargo strącił jakieś naczynia, które z głośnym brzękiem rozwaliły się po podłodze. Zaklął głośno, głównie niezadowolony z faktu, że zwrócił na siebie uwagę i zabrał się za sprzątanie. Mimo że schylał się tak nisko jak tylko możliwe i tak nie dało się ukryć faktu, że twarz miał niemal równie czerwoną, co włosy.
Brenan najspokojniej w świecie głośno siorbał herbatę, nie patrząc nawet na swoich gości.
- Dlaczego… skąd… – książę mimo szczerych usiłowań, nie był w stanie sklecić porządnego zdania.
- Skąd wiem? – zapytał medyk przesłodzonym głosem. – A może stąd – uśmiechnął się sztucznie i wyjątkowo złośliwie – że pół nocy nie mogłem spać! To drewniane ściany, słychać nawet kiedy obracacie się na drugi bok, a takie obracanie z pewnością…
- Dobrze, pojęliśmy aluzję – przerwał mu chłopak nerwowo przeczesując włosy. – Przepraszamy – mruknął.
- To głównie ty powinieneś przepraszać – starzec, swoim zwyczajem, oskarżycielsko skierował na niego sękaty paluch. – Nigdy nie myślałem, że można być tak głośno podczas…
- To się więcej nie powtórzy – zapewnił Vargo szybko, widząc jak jego kochanek na przemian blednie i czerwienieje, wyglądając jakby ze wstydu zaraz miał wejść pod stół.
- Mam nadzieję – fuknął uzdrowiciel, miłościwie przerywając swój wywód. – Bo jeśli tak, to nie będę się bawił w kurtuazję i następnym razem wywlokę was na śnieg za koszule. Czy co tam będzie pod ręką.
Brenan jednak nigdy nie spełnił swojej groźby. Jak się okazało, Varrander miał spore problemy z tłumieniem swoich żywiołowych reakcji, a Dreikhennenowi bynajmniej to nie przeszkadzało. Ale mimo groźnych min i oskarżycielskich spojrzeń, medyk nigdy więcej nie poruszył tego tematu.
Na stoliku nocnym od czasu do czasu pojawiała się nowa fiolka maści nawilżającej, której ani wojownik, ani jego kochanek tam nie umieszczali.
Tego tematu też nie poruszyli ani razu.