Pierwszy przyszedł Grimmjow i Ichigo – chłopak się zmienił i to bardzo, od czasu gdy Shuuhei widział go ostatni raz. Schudł, przede wszystkim, i to w negatywny sposób. Już ten rok temu był szczupły, ale wyćwiczony, a teraz to niemalże szkielet był. Był również dużo bledszy i gdyby było to możliwe, to Shuuhei przysiągłby, że jego radioaktywnie pomarańczowe włosy, też straciły na intensywnosci. Wyglądał trochę, jakby ktoś go wrzucił do wybielacza. Zmieniło się coś jeszcze, ale cieżko mu było stwierdzić co. Postawa? Spojrzenie? Uśmiech? Chyba coś z tych. W każdym badź razie robił mniej przyjemne wrażenie, niż wcześniej.
Grimmjow przywiózł ze sobą X-boxa i sprzęt do Rockband'a, którego zaczął instalować w sypialni. W tym czasie dotarła Tia, przywożąc jakieś jedzenie. Później przyjechała Rangiku z Kirą i nagle zrobiło się bardzo głośno. Po nich zaczęli zjawiać się jego znajomi z pracy. Szybko od strony sypialni zaczęły płynąć czyjeś próby zmierzenia się z "Eye of the tiger". Oczywiście pojawiła się również grupka okupująca kuchnię.
Był na balkonie i palił razem z koleżanką z pracy, która właśnie dzieliła się z nim jakąś świeżą plotką, gdy do mieszkania; jak zwykle bez zbędnego pukania, bo i po co, jak drzwi są otwarte; wszedł Kensei z Shinjim. Shuuhei nie zdążył nawet przeprosić rozmówczyni, żeby przywitać gości, a do mężczyzn podeszła Rangiku, czując się chyba jak pani domu. Shinji nie miał chyba nic takiemu przywitaniu, nawet przedstawiając się pocałował kobietę w dłoń. Kensei szybko zajął swoje miejsce na kanapie, czując się jak u siebie.
Momo przyniosła smakowicie wyglądające ciasto, a Toshiro mołdawskie wino. Zdążył tylko wyjaśnić białowłosemu, gdzie jest korkociąg i kieliszki i został zaciągnięty przez Grimmjowa do sypialni, żeby zrobić bitwę głosów.
- No kurwa – skomentował niebieskowłosy, gdy wylosowało im piosenkę Killers'ów. - To musi śpiewać dziewczyna, jestem za męski no to!
Byli w połowie, gdy zadzownił dzwonek. Przeprosił towarzystwo w sypialni i poszedł otworzyć.
Otworzył drzwi i zaniemówił, widząc swojego dawnego kochanka. Zmierzył go wzrokiem od góry do dołu; zresztą Renji zrobił to samo z nim; i stwierdził, że bardzo podoba mu się to, co widzi. Niewątpliwie pracował nad sobą; w liceum był raczej chudzielcem, przystojnym owszem, ale nieco szkieletowatym, to samo tyczyło się Shuuheia; szerokie, umięśnione ramiona, dawały nadzieję, że reszta, ukryta w tej chwili pod kurtką, jest równie smakowita. Na szyi widoczne były czarne wzory tatuaży. Zapuścił również włosy; teraz spięte w ciasny warkocz. Shuuhei właśnie zaczął żałować, że zerwał kontakt z rudzielcem. Renji musiał mieć podobny tok myślenia.
- Hisagi – zamruczał niemalże; głos też miał głębszy. - Gdybym był wolny, to miałbyś przed sobą bardzo ciężką noc.
- Spoko, ja jestem wolny – odezwał się znajomy głos z boku, brunet zaraz spojrzał zaraz w tamtą stronę.
- Akon? - zdziwił się.
- To ja – mruknął. - Gdyby nie dobroć Abaraia, to by mnie tu nie było. Już zupełnie o mnie nie pamiętasz. Serce mi krwawi z tego powodu.
- To nie tak – zaczął się tłumaczyć. W sumie trochę mu było głupio, że o nim zapomniał.
- Tak, tak. To nie tak, jak myślisz, kotku – powiedział, klepiąc Shuuheia po ramieniu i wchodząc bezczelnie do środka. Gdy znalazł się za kolegą, klepnął go jeszcze w tyłek.
- Akon! - oburzył się Hisagi i szybko zerknął przez ramię do salonu.
- Co, dziewczyna? - zapytał się.
- Nie do końca – mruknął tylko i machnął ręką. - Może się nie rozbierajcie, to pójdziemy sobie poplotkować przy papierosie na balkon. Palisz jeszcze? - pytanie skierował do Renjiego, do Akona nie musiał, bo brunet miał już założonego papierosa za uchem.
- Już nie, ale i tak wam potowarzysze.
Oparli się o barierki balkonu, każdy z innej strony. Shuuhei, stanął tak, by mieć dobry widok na wnętrze mieszkania. Widział Kenseia z butelką piwa w kuchni, uśmiechającego się delikatnie – nic dziwnego, w końcu rozmawiał z Rangiku. Kobieta siedziała na krześle oparta łokciami i biustem o barek. Chyba powiedziała coś naprawdę dziwnego, bo Kensei o mały włos nie zadławił się właśnie pitym piwem.
- A więc to jest twoja dziewczyna – odezwał się Akon, wypuszczając leniwie dym i przyglądajac się badawczo Shuuheiowi. - Całkiem przyjemny kawałek mięsa muszę przyznać.
- Nie jest moją dziewczyną – odpowiedział z westchnięciem.
- Który niby – włączyl się Renji, wyrwany ze swoich myśli.
- Ten siwy.
Czerwonowłosy zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na gospodarza.
- Przecież to oficer, który miał cię pilnować, no nie? On jest gejem? - zdziwił się.
- Nie jest. Nieważne – Shuuhei zbył temat machnięciem dłoni. - Ty mi lepiej powiedz, gdzie i kiedy dorobiłeś się tych tatuaży?
Tymczasem w środku Kensei miał chwilę spokoju. Nie żeby towarzystwo Rangiku było nieprzyjemne, ale kobieta patrzyła na niego, jakby wiedziała o nim więcej, niż by sobie tego życzył. I nie za dobrze się z tym czuł. Stał więc teraz oparty o szafkę kuchenną i patrzył przez okno na balkon. Gdzie Hisagi rozmawiał z chłopaczkiem od Kuchiki i jeszcze jednym brunetem, którego mężczyzna nie znał. Chyba czuł się nieco zazdrosny – zupełnie bez powodu, wiedział o tym – od początku imprezy, zamienił może jedno zdanie z dzieciakiem. Oczywiście nie oczekiwał od niego, że będzie się nim zajmował przez cały czas, ale... Na balkonie właśnie Abarai zdjął kurtkę i podniósł bluzkę, pokazując wytatuowany w tribale brzuch i tors, Shuuhei pochylił się w jego stronę i pogładzil czubkami palców czarny wzór. Kensei dopił swoje piwo jednym haustem, ale pewnie będzie potrzebował czegoś mocniejszego, żeby zagłuszyć głupie myśli. Daleko nie miał, więc zerknął do zamrażarki i wyciągnął wódkę.
- Pozwolę się przyłączyć, co? - pytanie zadał ten brunet, z który przed chwilą palił na balkonie. - Akon – przedstawił się do razu. Gdzieś już słyszał to imię.
- Kensei.
Dopiero teraz Kensei dojrzał cztery rogi na czole chłopaka, po dwa nad każdą brwią. Doprawdy oryginalnych znajomych ma ten dzieciak. Brunet sięgnął do szafki, gdzie stały szklanki, widocznie zaznajomiony z układem kuchni. Wyciągnął cztery. Kensei nalał alkoholu, a Akon dopełnił colą. Podziękował skinieniem głowy i zabrał trzy.
- O słyszę rozmowy o polityce, uwielbiam rozmowy o polityce przy alkoholu – rzucił chłopak, podchodząc do drzwi balkonowych.
Faktycznie na kanapie i fotelach siedziała grupa, której widocznie przewodził Shinji i dyskutowała zażarcie. Znając blondyna, ten jak zwykle zaczął rozmowę o neutralności militarnej. Zawsze tak robił, jak tylko miał okazję i zawsze oczywiście stawał murem za jej zachowaniem.
- Trzymajcie panienki, poplotkujcie sobie przy drinkach – powiedział Akon do Shuuheia, który wziął szklanki.
Hisagi przekazał jednego drinka Renjiemu.
- Za co pijemy? - zapytał. - Za miłość? - zaproponował z uśmiechem.
Czerwonowłosy westchnął tylko. Oparł się łokciami o barierkę.
- Mam taką nadzieję – mruknął zwieszając głowę.
- Ale mówiłeś, że kogoś masz – powiedział Shuuhei, stając tuż przy koledze, tak że dotykali się ramionami. Napił się.
- Mam, mam – kiwnął głową i zaraz spojrzał do swojej szklanki. - Tylko... It's complicated
- Oj wyrzuć to z siebie, bo widzę, że chcesz się z kimś podzielić. Ja tam mogę posłuchać, zwłaszcza że pewnie nawet go nie znam.
- Chodzi o to – zaczął. Przez chwilę szukał odpowiednich słów. Stukał paznokciami o trzymaną szklankę. - Chodzi o to, że on jest doskonały.
Shuuhei uniósł pytająco brwi, przekrzywił głowę.
- Wygląda doskonale, porusza się doskonale, doskonale wykonuje swoją pracę – zaczął wyrzucać. - Jeszcze nie znalazlem rzeczy, której nie robiłby doskonale. Kiedyś przyznał się, że nigdy nie jeździł na wrotkach, no to go zabrałem. Bach, dwie minuty i już robi to doskonale.
- Dołujące? - zaproponował.
- Trochę – zgodził się. - Zaczynam się zastanawiam, po co ja mu jestem w takim razie potrzebny. Więcej ze mną problemów niż korzyści.
Objął Renjiego ramieniem, poklepał po plecach.
- Nie myśl tyle – powiedział pocieszająco i sam się zdziwił. Wcześniej to Renji był tym bezstroskim, który właśnie nie myślał, a działał. Widać ludzie potrafią się naprawdę zmienić. - Miłości i tak nie zrozumiesz.
Czerwonowłosy machnął dłonią.
- Masz rację – powiedział z uśmiechem i napił się kilku porządnych łyków. - Zresztą, co ja będę na imprezie smęcił, nie? A ty? Masz kogoś? - zapytał teraz już z ciekawskim uśmieszkiem.
- Chciałbym – mruknął tylko i zaraz odwrócił się, gdy usłyszał otwieranie drzwi.
- Shuu chodź potańczyć – powiedziała Rangiku i chwyciła chłopaka za ramię, wciągając do środka. - Ty też możesz rudzielcu – rzuciła jeszcze do Renjiego.
W sumie w środku panowała niezła kakafonia dźwięków. Z sypialni mimo zamkniętych drzwi, dało sie słyszeć, jak ktoś śpiewał. Na kanapie właśnie ktoś starał się przedłożyć swoje racje w jakieś dyskusji, sądząc po emocjach, pewnie politycznej. A do tego leciała muzyka puszczona z laptopa, podłączonego do głośników wieży. Ktoś musiał dorzucić coś od siebie, bo nie przypominał sobie, by miał w swoich zbiorach Rihannę. Cóż jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie. Złapał jeszcze spojrzenie Kenseia; wciąż stojącego w kuchni tym razem ze szklanką, a nie butelką w dłoni; i zaczął tańczyć.
Kensei zdawał sobie z tego, że się gapi, ale jakoś nie potrafił oderwać spojrzenia od chłopaka.
- Wiesz, że się gapisz? - zapytał Shinji, który niewiadomo kiedy, znalazł się w kuchni.
Siwowłosy tylko warknął pod nosem. Blondyn zaśmiał się na to, jak na najlepszy żarcik i poklepał przyjaciela po ramieniu. Nalał sobie soczku i wrócił do podżegania dyskusji.
Trzy piosenki minęły, niewiadomo kiedy. Przy czwartej Shuuhei postanowił zrobić sobie przerwę; z sypialni wypadł Grimmjow, więc tańczące kobiety nie zostały same; i zrobić sobie coś do picia.
- To wynika z teorii nieoznaczoności – tłumaczył Akon siedzącym przy barku Kirze, Toshiro i Ichigo. - Nie możesz jednocześnie poruszać się z prędkością światła i być samoświadomym. Oczywiście jest to teoria bardziej filozoficzna niż naukowa.
- Teoria nieoznaczoności to ta, która mówi, że nie możesz zmierzyć dokładnie dwóch wielkości, które nie kumutują, tak? - podpytał się Ichigo.
- Komutują – poprawił Toshiro. - Tylko jak to ma się do samoświadomości?
Brunet wyciągnął papierosy i chciał już jednego odpalić
- Akon, jak chcesz palić, to won na balkon. Znasz zasady – warknął Shuuhei przez ramię, wchodząc do kuchni. Potknął się przy tym pokazowo o swoje wlasne stopy, ale na szczęście zostal uratowany przed upadkiem. - Dzięki – rzucił i uśmiechnął się do Kenseia. - Nie ma to jak mieć pod rękę rycerza, który wybawi cię z kłopotów.
Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem, nie puszczając chłopaka.
- Ta, o ile chcesz robić za księżniczkę – mruknął.
- Tylko jeszcze ktoś musi mnie zakuć w łańcuchy i zamknąć w wieży – zamruczał niemalże. - Piszesz się? - szepnął i spojrzał w brązowe oczy. Niezwiednie przysunął twarz bliżej twarzy Kenseia.
Widać było, jak mężczyzna właśnie toczy jakąś walkę wewnętrz siebie i w końcu chrząknął i odsunął się od chłopaka.
- Nie wiedziałem, że lubisz takie zabawy – mruknął, krzyżując ramiona na piersi.
Shuuhei powstrzymał zawiedzione westchnięcie. To było niemożliwe, jak szybko ten mężczyzna potrafił zamknąć się w sobie.
- Wszystkiego trzeba w życiu spróbować – powiedział tylko spokojnie, rozglądając się za jakąś czystą szklanką.
Kensei nie skomentował tego w żaden sposób, był za bardzo zajęty powstrzymywaniem mózgu przed wyobrażaniem sobie skutego Hisagiego, przypiętego do łóżka, nagiego i czekającego żeby go zerżnąć. Musi wymyśleć coś bardziej aseksualnego niż kapusta.
Shuuhei uśmiechnął się jeszcze do mężczyzny ponad szklanką z drinkiem i poszedł tańczyć dalej. Po drodze Renji złapał go za ramię.
- Nie jest gejem? - zapytał szeptem, uśmiechając się widocznie rozbawiony.
- Nieładnie podsłuchiwać – powiedział tylko.
- Ależ ja nic nie słyszałem. On cię wzrokiem rozbierał.
- Szkoda, że tylko wzrokiem – powiedział na sekundę nieco smutniejąc, ale zaraz uśmiechnął się ponownie. Miał zamiar się dobrze bawić z przyjaciółmi, bo nie wiadomo, kiedy będzie miał następną okazję.
Nawet nie zauważył, kiedy minęło kilka godzin. Po drodze ktoś znalazl jego gitarę – na szczeście akustyczną – i zaczęło się śpiewanie piosenek, które wszyscy dobrze znają, chociaż nigdy by się do tego nie przyznali – widok Grimmjowa śpiewającego disco przeboje był bezbłędny. Powoli towarzystwo zaczęlo się ulatniać. Pierwszy zaczęli się żegnać znajomi z pracy. Chwilę póżniej Momo i Toshiro, zaczęli się zbierać. Jednak zanim wyszli, białowłosy poprosił Shuuheia na bok.
- Nadal masz w planach pojechać do Hueco Mundo? - zapytał chłopak, gdy Hisagi zamknął drzwi od balkonu.
- Tak, a co?
Toshiro kiwnął głową, zadowolony z jego odpowiedzi. Sięgnął do wnętrza marynarki i podał Shuuheiowi podłużne pudełko.
- To jeden z rezultatów moich badań. – powiedział. - 9mm Parabellum, więc wejdą do każdego pistoletu po tej stronie globu.
Brunet zmarszczył brwi i otworzył pudełko. W środku znajdował się rządek naboi, starannie zabezpieczonych. Patrzył na lśniący podarunek, nie do końca przekonany, czy powinien się z niego cieszyć. W tym czasie Toshiro tłumaczył mu różnice pomiędzy nimi, a zwykłymi nabojami.
- Robocza nazwa to Ryusenka – zakończył - Prototyp, więc używaj ostrożnie
Shuuhei przyjrał się uważnie koledze.
- Od kiedy pracujesz dla wojska, Toshiro? - zapytał w końcu poważnie.
- Słucham? - zdziwił się szczerze białowłosy.
- Proszę cię. Takich rzeczy nie robi się na cywilnych uczelniach. Od kiedy pracujesz dla wojska? I pamiętaj, że jak wielu geniuszy jesteś upośledzony socjalnie i nie umiesz kłamać.
Młodszy chłopak oburzył się w pierwszej chwili, ale w kolejnej zmieszał się i poczochrał włosy.
- Od roku – odpowiedział w końcu. - Zaproponowali mi współpracę po publikacji mojej pierwszej pracy naukowej.
Hisagi kiwnął głową, spojrzał jeszcze na naboje i zamknął pudełko.
- Dlaczego właściwie dajesz mi coś takiego? - zapytał.
- Sam nie pojadę – odpowiedział spokojnie, patrząc przez okno do wnętrza mieszkania, gdzie Momo właśnie rozmawiała z Kirą. - Ale jeżeli mogę pomóc wam dorwać Aizena, to z chęcią to zrobię. Zejebcie go ode mnie, dobra?
Shuuhei aż potrząsnął głową, słysząc przekleństwo z ust Toshiro; Od kiedy go znał, najostrzejrzym słowem, jakie od niego usłyszał było kurka wodna; i to wypowiedziane z taką nienawiścią. Z drugiej strony miał bardzo dobry powód do tej nienawiści.
- Postaramy się – powiedział Shuuhei.
- Dzięki – rzucił tylko chłopak i wrócił do środka.
Hisagi podążył za nim chwilę później. Było to nieodmiennie dla niego zastanawiające, ile jeden człowiek jest w stanie wyrządzić złego innym ludziom. Pokręcił tylko głową.
Nie miał jednak czasu zbytnio się nad tym zastanawiać.
- Gramy w butelkę! - krzyknęła Rangiku.
Chwilę później siedział na podłodze, obok siedział Akon, obok niego Kensei – nie do końca chyba pewien, czy to był dobry pomysł - dalej Shinji, Grimmjow, Tia, Rangiku i Renji. Kira i Ichigo pomimo usilnych próśb nie dali się zaciągnąć do zabawy.
- Zasady są proste – tłumaczyła niezwykle radośnie Rangiku. - Osoba, na którą padnie wybiera, czy ma być zadanie, czy pytanie, osoba, która kręciła wymyśla. Nie ma tematów tabu. Dobrze, zaczynamy.
Pusta "krówka" zakręciła się z łoskotem po drewnianej podłodze. Padło na Grimmjowa. Chłopak popatrzył niepewnie na szeroko uśmiechniętą Rangiku.
- Zadanie.
- Zdejmuj bluzkę – poleciła od razu kobieta.
Niebiesłowłosy odetchnął z ulgą.
- Myślałem, że wymyślisz coś gorszego – powiedział posłusznie ściągając koszulkę.
- Na gorsze rzeczy przyjdzie jeszcze czas.
W sumie był to pierwszy raz, kiedy Shuuhei mógł się przyjrzeć nagiemu torsowi kolegi – aż szkoda, że ten był hetero. Chociaż ciekawa była ta blizna biegnąca przez pierś, ciekawe gdzie się jej dorobił i jeżeli na wojnie, to co miał znaczyć komentarz Grimmjowa, wtedy w szpitalu, gdy Shuuhei dorobił się swojej. Otrząsnął się z myśli, gdy butelka znowu się zakręciła.
- Pytanie – powiedział od razu, gdy padło na niego.
Grimmjow zastanowił się przez chwilę.
- Czekaj, czekaj – krzyknęła Rangiku i szepnęła coś chłopakowi na ucho.
- Kobieto, ty jakaś niewyżyta jesteś. Robię to tylko dla ciebie – mruknął, kręcąc głową. - O czym dokładnie myślałeś, kiedy ostatni raz się masturbowałeś.
Shuuhei popełnił błąd, podnosząc szklankę z drinkiem do ust chwilę wcześniej. Teraz o mały włos, by nie opluł ludzi przed nim. Nie powstrzymał zerknięcią w stronę Kenseia. Czuł, jak robi się cały czerwony.
- Jesteś straszna Rangiku – powiedział, zasłaniając dłonią oczy.
- Wiem – powiedziała niezwykle z siebie dumna.
Pokręcił głową, nie odsłaniając oczu. Czuł na sobie intensywne spojrzenia.
- Myślałem... Bogowie, jestem za mało pijany na takie zabawy... Myślałem o tym, żeby zostać przykutym do łóżka i zerżniety – powiedział w końcu.
Renji gwizdnął i zaśmiał się. Rangiku też zachichotała. Shuuhei wciąż czerwony nie podniósł wzroku i zakręcił butelką.
- Jak takie pytania mają padać, to poproszę zadanie – powiedział Kensei.
Hisagi w ostatniej chwili powstrzymał się, żeby nie powiedzieć "pocałuj mnie". Żle z tobą. Rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu inspiracji.
- Wymyśl odę pochwalną do jakieś rzeczy, osoby, cokolwiek – wypalił. - Sam sobie wybierz, ale musi być rymowana i musisz trzymać tą rzecz, osobę w dłoni, ramionach przy deklamowaniu.
- Ale wymyśliłeś, dzieciaku – mruknął, wypił swojego drinka i zaczął się rozglądać. W końcu odchrząknął i wyciągnął dłoń w stronę Rangiku. - Czy mógłbym poprosić twoją stopę? - zapytał się uprzejmie.
Kobieta popatrzyła na niego nieco dziwnie, ale przekręciła się tak, żeby wystawić stopę w czarnej pończosze w stronę mężczyzny. Ten chwycił ją w obie dłonie i zaczął deklamować, patrząc Rangiku w oczy.
- O stopo mej pani alabastrowa
Ty jesteś niczym kość słoniowa
W dotyku błoga
Jakżeś mi droga
O stopo mej pani ust mych marzenie
Jestem na twoje skinienie
Odstawił delikatnie stopę na ziemię.
- Jeszcze nikt, nigdy nie wydeklamował ody ku czci mojej stopy – powiedziała Rangiku wyraźnie będąc pod wrażeniem. - Chcesz zostać moim mężem?
- Boy, that escalated quickly – rzucił Renji.
Butelka potoczyła się dalej. Tym razem Shinji został zmuszony, że zadzwonić do jakieś Hiyori, która okazała się jego przyrodnią siostrą, i powiedzieć jej, że ją kocha. Jakimś cudem udało mu się przekrzyczeć kwiecistą wiązankę, lecącą z telefonu. A im udało się powstrzymać się od śmiechu. Dziewczyna miała naprawdę bujną wyobraźnię, jeżeli chodziło o wymyślanie przekleństw. Później Akon musiał podzielić się swoim najbardziej zawstydzającym doświadczeniem po pijaku – w opowiadaniu pomógł mu Shuuhei, bo niestety był tego świadkiem, tak samo jak tanie wino, pewna kobieta, nieświeża ryba i płot akademika. Tia opowiedziała, jak złamała jednemu fotografowi rękę, bo zaczął się do niej dobierać. Rangiku przyznała się, że ogląda telenowele, a później pozbawiła koszulki Kenseia. Od tego momentu Hisagiemu ciężko było się skupić na czymś innym niż tym torsie i brzuchu.
- Skąd masz tę bliznę? – zapytał Kensei Grimmjowa.
Niebieskowłosy skrzywił się nieco.
- Nie stamtąd, skąd myślisz – odpowiedział lakonicznie.
- Nie pytam się czy stamtąd, tylko skąd? - zapytał ponownie.
Przez chwilę panowała cisza, widocznie chłopak nie był chętny do dzielenia się doświadczeniami.
- Ja mu ją zrobiłem – odezwał się Ichigo ponurym głosem.
- A ciebie kto pytał, Kurosaki? - warknął niebieskowłosy w stronę rudzielca.
Tamten tylko wzruszył ramionami, widocznie niezbyt przejęty gniewem kolegi.
- Byłem wtedy naćpany i nie za bardzo wiedziałem, co robię – wyjaśnił jeszcze, widząc pytające spojrzenia zebranych.
Atmosfera na chwilę zrobiła się grobowa.
- A mi babcia mówiła, że kompocik jest zdrowy – wypalił ni z gruchy ni z pietruchy Renji, ale przynajmniej rozładowal napięcie.
Ichigo wyszedł na balkon, a butelka znowu poszła w ruch. Tia musiała pokręcić tylkiem. Shinji został pozbawiony koszuli. Akon przespacerował się w szpilkach Rangiku. Grimmjow opowiedziała o swojej najgorszej randce.
- A ty masz jakieś blizny? - pytanie Grimmjowa skierowane do Kenseia.
- Tak, dwie. Na biodrze i udzie.
- Pokaż! - wypaliła Rangiku.
Co ciekawe, Kensei wstał i odpiął pasek. Shuuhei w tym momencie zrejterował do kuchni zrobić sobie drinka, ale i tak zerknął przez ramię.
- Rykoszet od 5.56 – powiedział ściągając spodnie razem z czarnymi bokserkami odsłaniając bok. Faktycznie na biodrze była jasna plama blizny. Puścił bokserki, ściągnął spodnie niżej, wysoko z tyłu uda. - I 7.62 i dobrze, bo przynajmniej przeszło na wylot.
- Man! 7.62? - zainteresował się Renji. - Co ty robiłeś, że z kałacha do ciebie strzelali?
Kensei wzruszył tylko ramionami i ubrał się z powrotem. I zakręcił butelką. W związku z czym Tia musiała wyznać Grimmjowi miłość w melodramatyczny sposób. Shinji stanął na rękach. Grimmmjow musiał wymyślić dobrą wymówkę na zostanie go z inną kobietą w łóżku. Akon udawał kurę. Shuuhei jako jeden z bardziej zawstydzających momentów w życiu, podał sytuację, gdzie został nakryty w scenie blisko łóżkowej przez swoją babcię.
- Pytanie – zdecydował się Kensei po chwili wahania.
Shuuhei juz otwierał usta, żeby zadać jakieś głupie pytanie, ale zrezygnował. Spojrzał na mężczyznę poważnie.
- Co czujesz, jak strzelasz do drugiego człowieka? - zapytał w końcu
Kensei zamyślił się. Dopił drinka. Co czuł, gdy do kogoś strzelał? Nigdy się nad tym nie zastanawiał, nigdy nie zwracał na to uwagi. Mógł czuć zdenerwowanie, strach, gniew, podniecenie, ale to wszystko przez strzałem. Jednak w chwili dotknięcia spustu była pustka.
- Co czuję? - powtórzył pytanie. Spojrzał dzieciakowi w oczy. - Chyba odrzut – powiedział w końcu ze wzruszeniem ramiona.
Na chwilę zapadła cisza.
- Buahahahahahahaha – to Grimmjow wybuchnął śmiechem, zwinął się i zaraz wyprostował. - Ała kurwa moje plecy hahahahahahahaa – położył się na ziemi i śmiał się przez dobrą minutę. - Odrzut hahahahaha muszę to zapamiętać. To się ubawiłem – szepnął, wycierając łezkę z oka.
Kensei bynajmniej taki ubawiony nie był. Zwłaszcza po spojrzeniu, jakim obdarzył go Hisagi – może nie był zniesmaczony, ale chyba nie do końca takiej odpowiedzi, zdaje się, oczekiwał. Szybko zakręcił butelka, żeby zmienić temat.
- Zadanie – powiedziała Rangiku
- Niezbyt mam pomysł... Po prostu powiedz coś, co wszystkich zaskoczy, ale musi to być prawda.
Kobieta przez chwilę poważnie się zastanawiała, przygryzła nawet wargę. W końcu odetchnęła.
- Jestem w ciąży – wypaliła.
- Co?! - Grimmjow, Shuuhei, Kira i Tia jednocześnie wyrazili swoje zdziwinie.
- Serio? - dopytał się Hisagi.
Rangiku kiwnęła głową.
- To drugi tydzień dopiero.
- Gratulacje Hisagi – rzucił Grimmjow, potrzając dłonią bruneta.
Ten popatrzył na kolege zbity z tropu.
- Czemu mi składasz gratulacje?
- Proszę! Nie uwierzę, żeście się ze sobą nie przespali. Kleiliście się do siebie od początku, musieliście wylądować razem w łóżku.
- A ty z Tią spałeś? - odciął się Shuuhei. - Też się razem trzymaliście.
- No coś ty! - oburzył się niebieskowłosy. - Przecież to zatwardziała lesba jest!
Blondynka nie zaprzeczyła.
- A Shuuhei to gej – wypaliła Rangiku i zaraz zakryła dłonią usta.
Ale nikt, poza Grimmjowem nie był zaskoczony.
- Co?! Dobra od teraz zawsze idziesz przede mną.
- Kto jest ojcem? - zapytał spokojnie Kira.
Uwaga na powrót skupiła się na Rangiku.
- Gin – powiedziała cicho.
- Ichimaru Gin? - upewnił się Shinji. - Ten, co nie żyje?
Kiwnęła głową.
- Swego czasu – zaczęła. - Powiedziałam mu, że jeżeli kiedykolwiek dojrzeję do posiadania dzieci, to tylko on mógłby być ojcem. Oczywiście nie było to na poważnie. Przynajmniej z mojej strony. Po tym jak wybuchła cała ta afera, dostałam od niego wiadomość, że jak nadal chcę być matką jego dziecka, to specjalnie dla mnie zostawił ekhem swoją spermę. Po jego śmierci zdecydowałam się na in vitro i voila będę matką - zakończyła z nieco melancholijnym uśmiechem.
- Antybiotyk, tak? - powiedział Shuuhei, kręcąc głową.
Rangiku rozłożyła tylko dłonie. Zerknęła jeszcze przez ramię na Kirę. Blondyn chyba dopiero trawił usłyszane informacje. W końcu jednak uśmiechnął się lekko do kobiety, wskazał brodą na chwilowo zapomnianą butelkę i dołączył do Ichigo na balkonie.
- I co teraz? - zapytał Renji, bo szyjka wskazywała przestrzeń pomiędzy nim, a Hisagim.
- Musicie zrobić coś razem – powiedziała niezrażona.
Oboje jednocześnie sięgnęli, by ściągać kuszulki.
- Zróbcie wspólny striptiz – powiedziała szynko Rangiku z błyszczącymi oczami. - Do bielizny!
- Tobie naprawdę czegoś brakuje kobieto – wypalił Grimmjow. - I chyba nie chcę na to patrzeć – mruknął, odwracając się plecami i pokazując szfy na świeżej ranie.
- Dołączę do ciebie – mruknął Akon, siadajac obok niebieskowłosego.
Shuuhei spojrzał na Renjiego pytająco, ale z uśmiechem. Rudzielec wzruszył tylko ramionami i wstał.
- Czekajcie włącze wam jakąś seksi muzyczkę! - rzuciła Rangiku.
Po kilku sekundach poleciała muzyka.
- Miała być seksi! - jękneli Shuuhei i Renji jednocześnie. Chyba u żadnego Britney Spears nie funckcjonowała jako seksowna muzyka.
- Czekaj – to Kensei, uśmiechnął się półgębkiem i podszedł do laptopa. - Macie.
- O to rozumiem! - ucieszył się Renji, gdy poleciało "Voodoo" Godsmacka.
Shuuhei wstał, starając się znaleźć w sobie odrobinę powagi, żeby wczuć się w muzykę. Ciężko było, ale wtedy dostrzegł zaciekawione spojrzenie Kenseia. Przypomniał sobie "Destrukcję". Przypomniał sobie, jak potrafił zadziałać na mężczyznę tańcząc. Przymknął oczy i dał się ponieść.
- Chłopak nie będzie zazdrosny? - szepnął na ucho Renjiemu, gdy zbliżył się do niego i przesunął dłońmi po jego ramionach i torsie.
- Z byłym to nie zdrada – odpowiedział również szeptem i uśmiechnął się drapieżnie. Wsunął dłonie pod koszulkę bruneta.
Kensei patrzył zafascynowany, jak za pomocą dłoni czerwonowłosego zaczyna się pojawiać, w okrutnie powolnym tempie, jasna skóra Shuuheia. Oczywiście widział już dzieciaka bez większości ubrań, ale sam fakt rozbierania był absolutnie podniecający – błogosławił w myślach luźne bojówki - zwłaszcza, gdy Hisagi poruszał się w taki sposób. Chociaż z drugiej strony miał ogromną ochotę podejść tam i z niewyjaśnionych przyczyn przywalić Abaraiowi i już z bardziej oczywistych względów samemu dokończyć dzieła. Pewnie tak, jak czerwonowłosy, wyciągnąłby pasek Shuuheia ze szlufek i użyłby go, by obdarzyć jego absolutnie pociągający tyłek nie za mocnym, ale odczuwalnym, uderzeniem. Nie wytrzymał i wycofał się na z góry upatrzoną pozycję, czyli do łazienki.
- Skończyli już? - zapytał się z nadzieją Akon, gdy muzyka ucichła.
- Tak, teraz możemy zacząć kręcić szwedzki pornol – powiedział Shuuhei, który został w bokserkach i skarpetkach.
Rangiku uśmiechała się promiennie, wachlując energicznie dłonią zarumienioną twarz.
- Byliście świetni, prawda? - rozejrzała się po pozostałych. Na dłużej zatrzymała spojrzenie na Kenseiu, który właśnie wrócił. Mężczyzna zachował jednak kamienny wyraz twarzy.
- Zrobilibyście furorę w jakimś gejowskim klubie – powiedziała Tia.
- Wiedziałem, że popełniłem poważny błąd w wyborze życiowej ścieżki – powiedział Renji, ubierając z powrotem spodnie. - Myślę, że tym jakże pozytywnym akcentem zakończę swoją wizytę w tym uroczym przybytku. Jadę na północ generalnie, podwieźć kogoś? Kira?
Blondyn chyba został wyrwany ze swoich głębokich myśli, bo spojrzał na rudzielca pytająco.
- Tak – odpowiedziała za niego Rangiku. - Ja też się będę już zbierać. Dziękuję Shuu za prześwietną zabawę.
- Ja też skorzystam – zgłosił się Akon.
- To czekajcie, odprowadzę was jeszcze – rzucił Hisagi i zaczął szybko się ubierać. Chciał jeszcze pogadać z Akonem.
Chwilę im zajęło zebranie się. W tym czasie Tia i Shinji zaczęli powoli ogarniać bajzel – zanosili wszystkie naczynia do kuchni.
Akon zapalił nie przejmując się zbytnio, że wciąż jest na klatce schodowej.
- Potrzebuję kontaktów w Hueco Mundo – zapytał Hisagi, gdy został z drugim brunetem trzy kroki z tyłu. - Masz tam coś może?
- Hueco Mundo? - zamyślił się, zaciągając się powoli papierosem. - Szczerze mówiąc nigdy nie miałem tam jakiś szczególnych interesów, ale mogę dać ci namiar do gości, którzy swego czasu w Hueco Mundo byli, a teraz mieszkają w Gargandzie.
- Wszystko się przyda – powiedział ze wzruszeniem ramion.
- Jeden nazywa się Yumichika Ayasegawa, a drugi Ikkaku Madarame. Jak ostatnio z nimi rozmawiałem, to pracowali w miejscówce "Urahara shop".
Shuuhei aż się zatrzymał.
- Urahara? - zapytał, marszczaąc brwi. - Skąd znam to nazwisko?
- Ten co wymyślił gigai – wyjaśnił i dodal, widząc pytające spojrzenie kolegi.
- Okej już kojarzę sprawę.
Faktycznie kilka lat temu było zamieszanie z nowym narkotykiem. Pewnia sprawa nie zostałaby tak rozdmuchana, gdyby nie to, że wpadła w to dziewczyna z bardzo wpływowej rodziny i chcąc nie chcąc ktoś musiał zostać ukarany. Padło na Kisuke Uraharę, jednego z bardziej cenionych chemików. Nic mu nie udowodniono oczywiście, więc za kratkami nie wylądował, ale i tak stał się persona non grata zarówno w Seireitei, jak i Rukongai. Pech.
Pożegnał wszystkich i wrócił na górę. Wszedł do mieszkania i trochę się zdziwił, bo było zupełnie cicho, czyżby pozostałe towarzystwo postanowiło wyjść po angielsku. Wtedy usłyszał spokojne, nieco melancholijne dźwięki gitary, a po chwili dołączył do nich nieco szorstki, ale głęboki głos.
Wajna i na ina inainaina...
Stanął w drzwiach do salonu, oparł się o framugę.
Sjerymi tuczami niebo zatjanuto
Njerwy gitarnoj strunoju natjanuty
Dożd’ barabanit s utra i do wiecziera
Wriemia zastywszaja każetsja wiecznostju
My nastupajem po wsiem naprawlienijam
Tanki, piechota, agoń artilerii
Nas ubiwajut, no my wyżiwajem
I snowa w ataku siebja my brasajem
Śpiewał i grał Kensei, siedząc na brzegu fotela. Zamyślony, ze wzrokiem wbitym w gryf gitary. Na kanapie rozsiadł się Shinji, uśmiechał się lekko. Ichigo i Grimmjow przysiedli na stołkach przy barku. Tia stała w kuchni. Wszyscy zasłuchani
Dawaj za żyzń, dawaj brat do konca
Dawaj za tiech, kto s nami był togda
Dawaj za żyzń, budz proklajta wajna
Pomjaniem tiech, kto s nami był togda
Shuuhei był zafascynowany głosem i spojrzeniem Kenseia. Nie miał tak miękkiego akcentu, jaki powinien mieć, ale nie przeszkadzało to za bardzo. I tak wiadomo było o czym jest piosenka.
Dawaj za nich, dawaj za nas
I za Sibir, i za Kawkaz
Za swjet daliekich gorodow
I za druzjej, i za ljubow
Dawaj za was, dawaj za nas
I za diesant, i za spiecnaz
Za bojowyje ordiena
Dawaj podnimiem, starina.
W kącikach ust czaił się uśmiech i to nie jeden z tych, którymi zazwyczaj Kensei obdarzał świat. Trochę nostalgiczny, nieobecny.
W starym albomie naszioł fotografii
Dieda, on był komandir Krasnoj Armii.
„Synu na pamiat’. Bierlin sorok piatowo.”
Wieka usziedszjewo wospominanja
Zapach trawy na rasswietie nie skosziennoj
Stony zjemli ot bombieżiek raspachannoj
Para sołdatskich botinok istoptannych
Wojnami nowymi, wojnami starymi
Ciszę, która zapadła, po tym jak przebrzmiały ostatnie akordy, przerwał Shinji, wstając z kanapy i przeciągając się.
- Czas się zbierać. Odwieźć was? - pytanie skierował do towarzystwa przy kuchni.
- Chętnie – na głos odpowiedziała tylko Tia. Chłopcy tylko kiwnęli głowami.
- To będziesz musiał się przejść, staruszku – rzucił w stronę, wciąż siedzącego na fotelu z gitarą na kolanach, Kenseia. Ten tylko wzruszył ramionami.
Towarzystwo zebrało wcześniej spakowany sprzęt do Rockband'a, pożegnało sie i wyszło. Chwilę wcześniej Shini szepnął coś na ucho Kenseiowi, na co ten skrzywił się i popatrzył na blondyna ponurym spojrzeniem. Shinji uśmiechnął się jeszcze szeroko najpierw do siwowłosego, a później do Shuuheia i dogonił młodsze towarzystwo.
Gdy drzwi się zamknęły i został sam na sam z Kenseiem, automatycznie uciekła z niego cała pewność siebie. Znowu poczuł się jak nastolatka w towarzystwie miłości swego życia.
- Nie wiedziałem, że znasz rosyjski – wypalił w końcu.
- Nie znam – powiedział, odkładając na bok gitarę. - Jeden chłopak nauczył mnie tej piosenki. Był z pochodzenia rosjaninem.
Wstał z fotela. Rozejrzał się po pokoju i schował dłonie w kieszenie.
- Pewnie jesteś już wykończony. Będę się zbierał – mruknął, nie patrząc na chłopaka.
- Jak chcesz, możesz zostać – powiedział cicho. Czuł jak mu serce wali w piersi.
Kensei zacisnął zęby i odetchnął głębiej. Chciał zostać, Bóg jeden wiedział, jak bardzo chciał zostać. Zedrzeć z dzieciaka te ubrania i zerżnąć. Nie powinien i z tego już sam zdawał sobie doskonale sprawę.
- Pójdę już – powiedział w końcu i chciał wyjść do przedpokoju, ale Hisagi zagrodził mu drogę.
Przez chwilę przyglądał mu się badawczo.
- Dlaczego? - zapytał w końcu chłopak i miał nadzieję, że nie brzmi desperacko. - Przecież nikt cię nie zobaczy. Nikt się o tym nie dowie – mówił szybko i juz przestał się oszukiwać. Brzmiał desperecko. Chwycił w dłonie bluzkę na piersi mężczyzny. - Chcesz mnie. Sam to powiedziałeś. Więc dlaczego po prostu mnie nie weźmiesz?
Kensei zamknął oczy, żeby nie musieć patrzeć na tą śliczną, pomimo blizny, twarz i te oczy błyszczące pożądaniem.
- Czego się boisz? - pytał dalej.
Jak niby miał tu wytłumaczyć.
- Nie... - zaczął, ale nie dane mu było skończyć, bo uniemożliwiły mu to miękkie usta na jego własnych. Było to elektryzujące, obezwładniające.
To był już odruch ciała, nad którym nie mógł zapanować – oddał pocałunek, tym samym spijając cichy pomruk z ust chłopaka. Dłonie same powędrowały na wąskie biodra i przyciągnęły bliżej. Czuł jak szczupłe ramiona obejmują jego szyję, jak długie palce zaczynają drapać go w tył głowy. Jak bardzo chciał się ponieść, usłyszeć więcej tych absolutnie pociągających dźwięków. Chciał czuć pod palcami nagą, rozgrzaną skórę. Chciał...
Nie powinien.
Chwycił obejmujące go ramiona, uwolnił się od nich. Odsunął się i odetchnął głębiej, by uspokoić oddech.
- Pójdę już – powtórzył za naciskiem, nie patrząc na chłopaka. Gdyby spojrzał, to by zobaczył zawód, rysujący się na jego twarzy.
Przeszedł szybko obok, chwycił swoją kurtkę i czym prędzej wyszedł z mieszkania. Nie widział już, jak Shuuhei uderza tyłem głosy o framugę drzwi, szepcząc przy tym "idiota, idiota, idiota".
Był w połowie schodów na parter, gdy się zatrzymał. Zacisnął dłoń na poręczy.
- Czego się boisz do kurwy nędzy? – warknął do siebie pod nosem.
Słowa Shinjiego zakołatały mu się po głowie. "Nic na tym świecie się nie powtarza, jeżeli by tak było, to świat byłby strasznie nudnym miejscem. Pamiętaj o tym."
- Kurwa – warknął już głośniej.
Shuuhei wciąż stał w drzwiach do salonu. Jakoś nie mógł znaleźć w sobie energii, żeby się ruszyć. To było niesprawiedliwe. Po co były te wszystkie spojrzenia, ta cala gadka wtedy w "Destrukcji", skoro Kensei nie chciał skorzystać z okazji. Zakrył twarz dłońmi, czuł pod palcami zgrubienie blizny. Pokręcił głową, nad samym sobą.
W końcu ruszył, żeby zakluczyć drzwi i wtedy otworzyły się, a on został przygnieciony do ściany, deja vu jakieś, ale tym razem nie protestował, bo poczuł usta, które zaczęły go całować żarliwie, desperecko, dominująco. Był bardziej niż szczęśliwy, żeby im się poddać. Słyszal jeszcze dźwięk przekręcanego zamka i rzuconej kurtki.
- Niech ci będzie – szepnął Kensei niskim, nieco chrapliwym głosem. - Ale obowiązują moje reguły gry. - Przygryzł ucho chłopaka, by zaraz je liznąć.